piątek, 23 czerwca 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 5

Jestem na urlopie, a mam mniej czasu niż w normalnym tygodniu. :D Ale nie przejmujcie się. Mam porobione zapasy i rozdziały będą regularnie. Tak wgl, to poprawiam powoli Nowy Początek. Nie ruszam fabuły, bo dużo osób go już czytało i mam kilka nawiązań w moich kolejnych opowiadaniach o EXO, choć kilka scen załagodziłam. Skupiłam się jednak na ortografii i dodaniu opisów, by było to bardziej przejrzyste. :D Boli mnie jak widzę, że kolejne osoby to czytają, a ja wtedy tak słabo pisałam. ;-; Dlatego przekonałam się, by wreszcie się za nie wziąć. Nie wiem, czy was interesuje ta wiadomość, ale no stwierdziłam, iż to tutaj ogłoszę. :D

Diagnostyka serca
Rozdział 5



*Chayeon*
            Byłam bardzo zdziwiona, że Jongdae tak zareagował na mój smutek. Schlebiało mi to troszkę, że się mną przejął. Z drugiej strony martwiłam się, że za szybko pozwalałam mu wkroczyć w moje życie. Był idolem wielu dziewczyn, a ja zwykłą szarą myszką. Mógłby łatwo się mną znudzić, a ja za mocno zawsze angażowałam się poznając kogoś. Potrzebowałam jakiegoś pocieszenia, przyjaźni, ale bałam się, że nie będzie ona wieczna. Niestety jak zwykle wolałam ryzykować niż w porę się wycofać. Postanowiłam jednak wyznaczyć sobie i jemu pewne granice.
            Nagle szybko pędząca taksówka zatrzymała się na miejscu parkingowym, koło którego stałam. Z niej wyszedł mój nowy znajomy uśmiechnięty do mnie od ucha do ucha. Jak sobie przypomniałam pierwsze wrażenie jakie na mnie zrobił i porównałam do obrazu z tej chwili, to chciało mi się śmiać, jak było ono mylne przez jego zły humor. Nie dziwiłam się, że wtedy taki miał, bo Jongin był na pewno kłopotliwym przyjacielem ze swoimi kontuzjami i zatajaniem ich.
- Dotarłem. - Oznajmił mi radośnie.
- Cieszę się z tego powodu. Pewnie jesteś głodny po treningu ? - Zasugerowałam.
- Jak wilk. Więc lepiej chodźmy zjeść coś, bo skończysz jak czerwony kapturek. - Zaśmiał się wraz z tymi słowami, a ja mu zawtórowałam.
            Ruszyliśmy w stronę jednej restauracji z szybkim jedzeniem. Wiedziałam to tylko ja, bo on zapewne po prostu podążał tam, gdzie go prowadziłam. Nie mogłam iść w lepsze miejsce, bo oszczędzałam pieniądze i nie stać mnie było na większe luksusy. A nie pozwoliłabym nawet, by za mnie zapłacił. Nie byłam żebraczką, ani jego dziewczyną, a jedynie w takim przypadku bym to zaakceptowała.
- Powiedz mi coś o sobie. - Wystrzelił nagle odrywając mnie od moich przemyśleń.
- Co takiego? Jestem zwykłą dziewczyną, mieszkającą w zwykłym zakątku Seulu, z najzwyklejszą... - Zawahałam się chwilę nad tym co chciałam powiedzieć. - Z bardzo pokręconą rodziną. - Poprawiłam się, bo to nie tak, że chciałam go kłamać, że jest idealnie, ja po prostu nie zamierzałam mu się od razu ze wszystkiego zwierzać, ale chciałam być szczera.
- Dlaczego takie masz o niej zdanie? - Dociekał, czego się obawiałam trochę.
- Wiele się w niej wydarzyło. Przez to jestem troszkę czasami zbyt emocjonalna. Płaczę dość często. Czasem z bardzo błahych rzeczy. Niestety nie potrafię się powstrzymywać. - Wyjaśniłam dość ogólnikowo.  - Nie chcę się zagłębiać w szczegóły na pierwszym naszym spotkaniu. Nie wykluczam jednak, że mogę ci to kiedyś opowiedzieć... Jeżeli cię to nie zanudzi.
- Jestem dobrym słuchaczem. - Oznajmił nadal się do mnie szeroko szczerząc. Aż dziwiło mnie, jak on mógł cały czas wyglądać na tak szczęśliwego. Nie miał zmartwień? Zaciekawił mnie.
- A ty? Jaki jesteś na co dzień? Kariera idola nie jest ciężka? Dobrze dogadujesz się z rodziną? - Sama nie powiedziałam prawie nic, a zadałam tyle pytań... Byłam zbyt zachłanna.
- Może i jest czasem ciężko. Często jestem całymi dnami przemęczony i nie mam na nic już ochoty, mimo to kocham to co robię. To, że mogę śpiewać i to, że moim głosem wpływam na wiele ludzi. Uwielbiam, także to, że wiele osób się mną zachwyca, jestem w centrum uwagi. - Widać było, że to ostatnie zdanie powiedział żartobliwie. - A rodzinę mam kochaną. Nie zamieniłbym na żadną inną. - Dodał krótko, a mi ulżyło, że choć jednego człowieka poznałam w dobrej sytuacji rodzinnej.
            Ja swoją nie byłam gotowa mu przedstawić. nie chciałam go od razu do siebie zrażać i nie lubiłam także zbytnio się nią chwalić. Bo nie było też czym....

*Jongin*

            Nie mogłem wpaść na to, gdzie spotkam się z Jiwon, lub gdzie ją zabiorę. Rzadko z kimś gdzieś wychodziłem poza chłopakami. Nie byłem ekspertem  w randkowaniu. Wiedziałem za to jak działać na kobiety. Skąd? Jakiś instynkt miałem w sobie i postanowiłem go wykorzystać. Może to było trochę za wcześnie, ale wiadomym już było w jakim celu zamierzałem się spotykać z Jiwon. Chciałem ją bliżej poznać. Nie miałem pojęcia co mnie tak do niej przyciągnęło. Miała coś w sobie.
            Ustaliłem z nią w końcu, że podjedzie po mnie pod wytwórnie swoim samochodem. Było to dla mnie udogodnienie, skoro miałem nadal oszczędzać nogę. Wychodząc z wytwórni minąłem się na korytarzu z Krystal.
- Hej Jongin! - Zatrzymałem się na jej okrzyk i uśmiechnąłem do niej. - Słyszałam o twojej nodze. Ile razy mam ci powtarzać, byś się oszczędzał? - Mówiąc to przyłożyła mi lekko z pięści w lewe ramię.
            Ja udałem, że mnie to zabolało i skwasiłem swoją minę w tym celu, oraz chwyciłem się w miejscu uderzenia.
- Jak możesz mnie tak brutalnie traktować? - Szybko jednak wybuchłem śmiechem widząc jej zirytowaną minę. Lubiłem się z nią drażnić bardzo.
- Wcale nie przeszkadza ci to, że wszyscy się o ciebie martwią? - Oburzyła się, a ja już miałem odpowiedzieć coś, lecz rozproszył mnie dźwięk klaksonu.
            To była oczywiście Jiwon w samochodzie. Stała tuż przed wejściem do wytwórni. Widziała mnie chyba przez szklane drzwi, bo się gapiła w moją stronę. Nie wiedziała tylko, że w takim miejscu nie parkuje się samochodu? Już bałem się być jej pasażerem.
- Idę, bo wzywają mnie. - Oznajmiłem ochoczo i wtedy Krystal chwyciła moją rękę, zatrzymując mnie tym.
- Miłej randki. - Mrugnęła do mnie, a ja nie zamierzałem zaprzeczać, bo w końcu chciałem, by była to randka, więc rzuciłem szybkie "dzięki" i wyszedłem.
- To była twoja dziewczyna? - Usłyszałem głupie pytanie wchodząc do pojazdu i miałem ochotę przez moment pożartować sobie z Jiwon, ale z drugiej strony nie chciałem by źle rozumiała moje zachowania.
- To przyjaciółka i nic więcej z tego nie było i nie będzie. - Wyjaśniłem dokładnie tak jak było.
- Jesteś pewien, że jej się nie podobasz? - Ciągnęła dalej ten temat, co mnie troszkę zaczęło irytować.
- Spokojnie. Nie masz o co być zazdrosna. Krystal wiele razy mówiła mi, że nie jestem w jej typie i tak samo ona. Nadaje się tylko na przyjaciółkę.
- Nie jestem zazdrosna. - Oburzyła się. - Zastanawiam się po co ci ja, skoro masz tyle ładnych dziewczyn wokół siebie. - Dodała coś co mnie nieźle rozbawiło i na szczęście zaczęła ruszać, bo za długo już staliśmy w tym niedozwolonym miejscu. Byłby problem, gdyby ochrona przyszła jej zwrócić uwagę i zauważyliby mnie w jej samochodzie.
- Te ładne dziewczyny niekoniecznie są miłe, czy ciekawe z charakteru. Wiele im brakuje. Za to ty mnie przyciągnęłaś dość szybko do siebie. - Wyznałem szczerze. Lubiłem mówić to co miałem w głowie, bo wiedziałem, że lepiej stawiać sprawy jasno. - I gdzie jedziemy?
- Może lepiej, żebyśmy się nikomu nie rzucili w oczy, więc wezmę cię do siebie? Moja siostra wyjechała na kilka dni, więc nie będzie problemu. - Zaproponowała, a mi znowu zaświeciła się żarówka.
- Czyli będziemy sami? - Mówiłem to patrząc na nią jednoznacznym wzrokiem tak, że kiedy na mnie zerknęła zrobiła się cała czerwona.
- Bardziej chodzi o to, że moja siostra bardzo lubi cię jako członka zespołu i lepiej, by nie wiedziała, że cię znam. - Oznajmiła wymijająco, ale i tak zareagowała, jak oczekiwałem. Wiedziałem jak ją zawstydzić. Widać było po niej, że mało kiedy była podrywana.
- Jasne. - Odpowiedziałem śmiejąc się, a ona wyglądała na oburzoną moim zachowaniem.
            Resztę drogi jechaliśmy w milczeniu. Kiedy wysiedliśmy pod jej domem troszeczkę się zaskoczyłem. Był ładny i dość duży. Z zewnątrz wyglądał na taki co sporo kosztował, a ona mieszkała w nim sama z siostrą? Musiała więc mieć jakąś inną kasę niż tylko tę ze swojej pracy. Może była jakąś dziedziczką. Z drugiej strony nie powinno było mnie to interesować, bo ani nie przeszkadzało mi w poznaniu jej bliżej, ani też nie pomagało.
- Gapisz się, jakbyś nigdy nie widział domu. Coś nie tak? - Ocuciła mnie.
- Po prostu mi się podoba i troszkę się zapatrzyłem. - Wyjaśniłem grzecznie.
- Wchodź więc do środka. - Odparła i otwarła drzwi wraz z tymi słowami.
            Posłuchałem jej i wewnątrz znowu się zdziwiłem. Był także urządzony dość kosztownie. Meble i wystrój mówiły same za siebie. Przecież nie dorobiłaby się tego łatwo.
- To wszystko należy do moich rodziców. - Oznajmiła, co wiele mi rozjaśniło. - Po ich śmierci dom przeszedł na mnie, więc tak sobie w nim skromnie pomieszkujemy. - Chciałem przeprosić, że wszedłem na ten temat, lecz nie widziałem u niej smutku, czy żalu, więc zrezygnowałem. - Na dodatek pozostawili nam pieniądze na studia i inne wydatki, dzięki czemu mieliśmy bardzo łatwy start w dorosłość. - Tłumaczyła, a ja ją podziwiałem, że potrafiła zachować taki spokój.
- Tyle dobrze. - Nie wiedziałem co lepszego powiedzieć i postanowiłem pospiesznie zmienić temat. - Teraz zrobisz mi obiad noona? Jestem bardzo głodny. - Zażartowałem.
- Jasne. Usiądź sobie gdzie chcesz, a ja coś upichcę. - Oznajmiła z uśmiechem, zaskoczyła mnie, że wzięła moją prośbę na poważnie. - Co taki zaskoczony? Myślałeś, że o głodzie ci pozwolę tu siedzieć? Albo, że nie potrafię gotować? Co to, to nie. Nawet jak rodzice jeszcze żyli, to ja robiłam obiady w tym domu od wczesnych lat. - Wypomniała mi, a ja się tylko lekko zaśmiałem i wiedziałem, że zapowiada się ciekawe popołudnie.

*Minseok*

            Wchodząc do mieszkania Juniel zacząłem się rozglądać. Było dość skromnie i zarazem przyjemnie urządzone. Pasowało do niej. Wszędzie przeważały pastelowe kolory. Można było dodać mu trochę żywszych, ale co kto lubi. Zastanawiałem się też nad jedną rzeczą, na którą wpadłem spotykając ją ostatnio. Miałem pewne podejrzenia względem niej. I musiałem je sprawdzić na tym spotkaniu. To nie tak, że pragnąłem ją zdemaskować. Po prostu byłem ciekaw... I trochę się o nią martwiłem.
- Wejdź ze mną do kuchni może? - Zaproponowała. - Miałam mieć gotowy obiad, ale Sunny narobiła mi psikusa, rozrzuciła śmieci z kosza po domu i musiałam pospiesznie je posprzątać. - Mówiła to z uśmiechem na ustach. Pewnie bawiła ją taka sytuacja. Jednak znowu nie patrzyła na mnie, tylko gdzieś w pustą przestrzeń. Coraz bardziej moje podejrzenia się sprawdzały.
- Może będę mógł jakoś pomóc. - Grzecznie zasugerowałem.
- Co to, to nie. Jesteś gościem. - Powiedziała stanowczo, a ja uniosłem na to kąciki ust.
            Wtedy zobaczyłem, że na środku kuchni leżało opakowanie po chipsach. Podniosłem je i skierowałem w jej stronę. Spojrzała w moją stronę podejrzanie, bo pewnie usłyszała szelest. Wiedziałem swoje. Ona nie widziała tego opakowania. Ona chyba wcale nie widziała.
- Chyba coś zapomniałaś zebrać. - Zaśmiałem się nerwowo, bo nie chciałem jej speszyć.
- Oj przepraszam, już wyrzucam. - Położyłem jej papier na wyciągniętej ręce i wyszła z nim gdzieś do przedpokoju. Po chwili wróciła i była troszkę smutna według mnie.
- A to dla ciebie. - Prawie sam zapomniałem o daniu jej bombonierki, którą wziąłem ze sobą. Wyciągnąłem znowu w jej stronę, tak, by dotknęło opakowanie jej ręki. Chyba nie chciałem, by się jawnie zdemaskowała przede mną. Skoro pragnęła ukryć swój problem, musiała mieć jakiś powód.
- Dziękuję. - Rzekła chwytając to i odłożyła na stół.
- Co dobrego tam pichcisz? - Zagadałem, by nie zapadła jakaś niezręczna cisza.
- Spaghetti. Prawie gotowe. - Oznajmiła i stanęła przy kuchence.
            Przypatrywałem się jej uważnie. Musiała już długo być w takim stanie, bo dobrze sobie radziła. Jakby wszystkie ruchy znała na pamięć. Czasami chwytała to co nie trzeba i potem próbowała wymacać właściwą rzecz, lecz nie komentowałem tego. Było mi smutno, że nie powiedziała mi tego. Z drugiej strony. Była normalną kobietą. Co miała mi mówić? "Cześć, jestem Juniel i nie widzę?". Nie potrafiłem sobie wyobrazić takiego powitania. Martwiło mnie to, że prawdopodobnie ukrywała się z tym, bo sama nie umiała zaakceptować takiej siebie. Miałem nadzieję, że tak nie było i postanowiłem udowodnić jej, że w naszej znajomości wcale mi to nie przeszkadza.
            Po jakimś czasie, kiedy już zjedliśmy pochwaliłem jej zdolności kulinarne. Naprawdę dobrze jej wyszło te danie, które co prawda nie było trudne, jednak jej mogło przysporzyć problemów. Chwilę opowiadała mi o swojej pracy. Mówiła troszkę nerwowo, jakby trochę przedłużała rozmowę. Nie wiedziałem, czemu to robiła.
- Dosyć. – Przerwała nagle. – Muszę ci coś ważnego wyznać. Nie wiem, czy nadal będziesz chciał ze mną po tym się zadawać. – Domyślałem się, co zamierzała powiedzieć. Cieszyłem się, że postanowiła być ze mną szczera. – Ja… - Wahała się, a jej oczy zwilgotniały. Nie chciałem, by płakała.
- Cokolwiek to jest… - Zacząłem chwytając jej dłoń. – Nie zmieni mojego zdania o tobie. – Stwierdziłem, że w ten sposób może dodam jej choć trochę otuchy. Ona na to przytaknęła.
- Jestem niewidoma. – Wystrzeliła prosto z mostu. Ja niby to wiedziałem… Ale i tak uderzyła we mnie tym zdaniem. Miałem tyle pytań w głowie, które chciałem zadać, jednak przez grzeczność nie wypadało.
- Wiem. – Odpowiedziałem spokojnie, bo nie wiedziałem co innego mógłbym powiedzieć.
- Jak to? – Spojrzała w moją stronę z lekkim szokiem wypisanym na twarzy.
- Zauważyłem jakiś czas temu, ale nie odzywałem się, bo uznałem, że pragniesz to ukrywać. – Powiedziałem całkiem szczerze, a jej kąciki ust się uniosły ku górze, co było bardzo dobrym znakiem.
- Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że nie wiesz, skoro nie pytałeś. A bałam się twojej reakcji, dlatego nie powiedziałam ci wcześniej. – Tłumaczyła się.
- Niepotrzebnie. Jesteś piękną i bardzo uprzejmą kobietą. Dlaczego to miałoby mieć jakikolwiek wpływ na to czy cię lubię? - Może trochę zagalopowałem się ze słowami, ale chyba nie odebrała ich źle, bo lekko się tylko zarumieniła i znowu uśmiechnęła.
- Dziękuję. - Wyszeptała. - Całkiem możliwe, że pozbędę się tej wady. Jest operacja, która kosztuje i wykonują ją jedynie w Chinach, więc na nią zbieram pieniądze. Jeżeli mi się uda, to znowu będę widzieć. - Dodała radośnie, a mnie także to pocieszyło, bo szkoda by było, by tak cudowna osoba miała taki problem przez całe życie.
- To bardzo dobrze. Ja też coś ci powiem. - Postanowiłem, że skoro pora szczerości, to i ja musiałem jej coś wyznać. - Powiedziałem, że pracuję w branży muzycznej. To trochę ogólnie powiedziane. Jestem członkiem dość sławnego boysbandu. Muszę chodzić przez to zamaskowany i uważać na ulicy, bo ludzie mnie rozpoznają. - Też troszkę bałem się jej reakcji, jednak trzeba było być twardym, jak na mężczyznę przystało.
            Ona wytrzeszczyła oczy. Chwilę jakby przetwarzała to co powiedziałem, po tym posmutniała. Uraziłem ją, że to ukryłem? Nie miałem pojęcia co się działo. Zobaczyłem w jej oczach łzy... I nie mogłem nic z tym zrobić.
- Myślisz, że jak ślepy ktoś jest to i głupi? Próbujesz mi wcisnąć takie coś? Proszę cię... Jakbyś był sławny, to na pewno chciałbyś się z przypadkową dziewczyną poznać? Wymyśl coś lepszego. Już myślałam, że jesteś dobrym człowiekiem. - Byłem w szoku. Nie spodziewałem się, że odbierze to jako oszustwo. Bo niby czemu miałaby mi nie wierzyć? A jednak...
- Kiedy ja naprawdę... Nazywam się Kim Minseok, ale w EXO mam ksywkę Xiumin. Dlaczego miałbym chcieć cię okłamać w tej kwestii? - Pytałem desperacko.
- Może, żeby mi zaimponować, albo drwić sobie ze mnie? Nie mam pojęcia. Lepiej wyjdź. - Ostatnie zdanie wypowiedziała tak oschle, że coś mnie ukuło w klatkę piersiową.

- Wsłuchaj się w piosenki EXO, to usłyszysz tam mój głos. Powinnaś mieć wyczulony słuch, chyba. Nie wiem, jak inaczej mam ci udowodnić kim jestem. Ja naprawdę mam dobre intencje. Wyjdę, tylko proszę nie unikaj mnie i przemyśl to. - Podsumowałem tak moją wypowiedź i ruszyłem do wyjścia. Miałem wielką nadzieję, że posłucha ona mojej propozycji. Aczkolwiek nie miałem na to gwarancji. Mogła zacząć mnie unikać od tamtej pory, jeżeli uparłaby się, że ją okłamałem. Musiałem zdać się na to co przyniesie mi los.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz