sobota, 17 czerwca 2017

Rok pełen zmian 2: Rozdział 6

Mój miesiąc :D Mam nadzieję, że ta historia wam się nadal podoba i jej nie zepsułam. :D Kocham was i wasze komentarze. Miłego czytania.

Rok pełen zmian 2

Rozdział 6

Lipiec

        Zostaliśmy z Kangjoonem parą. Jednak nikt o tym poza jego siostrą się nie dowiedział. Chcieliśmy uniknąć plotek w pracy, co za tym idzie wolałam nie mówić nic Chanmi. Może i się przyjaźniłam z nią. Niestety była taką paplą. A miało to także na razie nie dotrzeć do Jisoo. Tego nie rozumiałam. Kangjoon uważał, że może go to zaboleć. Według mnie powinien być świadom. Mimo to, ja zawsze źle myślałam, to może i miał rację. Trzymałam się tego co postanowił. Nasze dni wyglądały zwyczajnie. Praca, a po niej jakiś spacer, czy coś w tym stylu. Wszystko wydawało nam się jasne i przyjemne.
        Jedliśmy jednego z takich dni razem lunch. I mój i jego był wykonany przeze mnie. Lubiłam robić takie rzeczy. Niby zwyczajne gesty, ale chciałam mu wynagrodzić ten czas kiedy na mnie czekał, kiedy się zawiódł na mnie i kiedy cierpiał przeze mnie.
- Pamiętasz nasze zdjęcie zrobione przez mamę w święta? – Zapytał nagle.
- Nie mogłabym tego zapomnieć. – Oznajmiłam z uśmiechem na ustach. To były moje najlepsze święta, jak na razie.
- Proszę. – Mówiąc to wyciągnął w moja  stronę właśnie tę fotografię o której wspomniał.
        Wyglądaliśmy na niej naprawdę dobrze razem. Nie mogłam temu zaprzeczyć. Poczułam ciepło. Zawsze tak było przy nim. Zakochana byłam w nim po uszy.
- Nawet nie wiesz ile we mnie teraz emocji zawrzało. – Sama się sobie dziwiłam, ale ostatnio potrafiłam otwarcie mówić mu to co myślę.
- Cieszę się. Moi rodzice... Pewnie z chęcią by cię zobaczyli. - Dodał, a ja zadrżałam.
        Zaczęłam się zastanawiać ile wiedzieli. Czy znali uczucia Kangjoona? Powiedział im, że wyznał mi wszystko tamtego felernego dnia? Nagle miałam wiele pytań. Nie chciałam ich wypowiadać na głos. Bałam się spotkania z nimi.
- Myślę, że kiedyś możemy do nich pojechać. - Stwierdziłam niepewnie, ciężko przełykając ślinę.
- Nie mówię, że teraz, ale na pewno się ucieszą, jak to zrobimy. - Był taki zadowolony ze swojego pomysłu. - I poinformujemy ich co nas łączy. - To ostatnie powiedział już lekko zawstydzony.
        A we mnie uderzyło coś jeszcze. Ten który nam pomógł, nadal o tym nie wiedział. Wyrzuty sumienia mnie dręczyły. Co prawda widziałam Jisoo codziennie uśmiechniętego ostatnio i nie chciałam go smucić taką, a nie inną informacją. Z drugiej strony, sam nam pomógł, więc powinien znać prawdę. Jednak nie potrafiłam poruszyć tego jednego tematu przy Kangjoonie.
        Kiedy wróciliśmy do swoich biurek, podeszłam do ksera. Zeskanowałam sobie zdjęcie i wydrukowałam na zwykłym papierze. Potem usiadłam w moim miejscu pracy i wycięłam nas tak z skopiowanej wersji, by móc potem wsadzić je sobie do portfela. Tak też zrobiłam. Na moje nieszczęście stanęła wtedy nade mną Chanmi i wyrwała z mi portfel z ręki.
- Niesamowite! - Krzyknęła, widząc zapewne zdjęcie. - Wyglądacie tak dobrze razem. - To zdanie powiedziała z wielkim zachwytem. - Powinniście być razem.
        Spojrzałam na nią zakłopotanym wzrokiem. Byłam zestresowana, a kątem oka zauważyłam, że Kangjoon nawet nie drgnął na to, a na pewno ją słyszał.
- Chyba, że już kręcicie ze sobą?! - Zaczęła piszczeć, a wzrok dosłownie każdego zwrócił się w naszą stronę.

Zginiesz śmiercią bolesną Chanmi! W domu zafunduję ci tortury!

- Jesteśmy razem, masz rację. - Odpowiedział spokojnie Kangjoon, a mnie zamurowało i dałabym sobie głowę uciąć, że byłam w tamtym momencie cała czerwona.
        Ona też była w szoku. Chyba nie spodziewała się tak bezpośredniej odpowiedzi. Kiedy jednak zamierzałam przyjrzeć się reszcie, to każdy nagle zaczynał udawać, że coś robi. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Z drugiej strony, cieszyło mnie, że już nie musiałam milczeć w tym temacie. Czułam się momentami, jakbym popełniała zbrodnię będąc z kimś, kogo kochałam. Nie mogłam się doczekać, by wszystko powiedzieć Jisoo, jednak coś zmieniło moje podejście.
        Kangjoon poprosił, by Chanmi się do nas zbliżyła i usłyszałam co powiedział jej po cichu, by tylko ona wiedziała o czym mówi.
- Nie mów nic na razie Jisoo, tak będzie lepiej. - Na koniec uśmiechnął się do niej, a ona przytaknęła mu grzecznie.

Co się tak na niego uparłeś?! Mam tego powoli dość i znowu nie potrafię się odezwać!

        Zaczęłam się lekko stresować tą sytuacją. Chciałabym, żeby wszystko było w końcu jasne. Nie podobało mi się to. Miałam jednak pewien plan. I wiedziałam, że musiałam sama się tym zająć.

***

        Byłam na kolejnej wizycie u psychologa. Zauważył wiele zmian u mnie. Nie mogłam zaprzeczyć, że był bardzo dobrym lekarzem. Jego rady i zalecenia wiele mi pomogły. Wiedziałam też, że mogłam go o wszystko zapytać i to był ten moment, jak postanowiłam to wykorzystać.
- Przepraszam, że tak nie w temacie... Ale pragnę o coś wypytać. - Zaczęłam niepewnie temat.
- Słucham cię uważnie. - Powiedział ze szczerym uśmiechem.
- Jak łatwiej przekazać coś, co może kogoś zasmucić? - Spojrzał na mnie troszkę zaskoczony. Nic dziwnego, bo takie pytania z mojej strony nigdy się nie zdarzały.
- Musiałbym znać dokładną sytuację. - Stwierdził.
        Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam mu o kilku ostatnich wydarzeniach. O tym co stało się ze mną i Jisoo, oraz moim milczeniu względem niego. Trochę było mi głupio przyznać się do wszystkiego.
- Źle zrobiliście, zostawiając waszego przyjaciela na koniec. Tym bardziej, że miałaś z nim swego rodzaju więź i on ci pomógł... Moim zdaniem ciężko będzie mu to teraz przekazać, skoro się dowie od razu, że jest ostatnim, który nie wie. Zrozumiałe będzie też to, że będzie na was zły. - Uważnie słuchałam każdego zdania ze spuszczoną głową. - Musisz mu to ty sama przekazać. Wyczuj odpowiedni moment, jak będzie miał bardzo dobry humor. Więcej ci nie podpowiem, bo jednak znasz go lepiej. Nie znam się na każdej osobie.
- Rozumiem. - Podsumowałam. - I tak dziękuję. Utwierdził pan mnie w pewnym przekonaniu.
        Byłam naprawdę mu wdzięczna. Musiałam tylko teraz jeszcze porozmawiać z Kangjoonem i załatwić sprawę jak najszybciej. Wiedziałam, że będzie ciężko. Wolałam jednak nic już nie odkładać na później.

***

        Siedziałam nad laptopem i próbowałam ogarnąć raport, który musiałam zdać w pracy. Był bardzo ważny i dzięki niemu mogłam liczyć na jakieś nagrodzenie mnie. Dlatego skupiłam się na nim całą sobą, nie zauważając, kiedy Jisoo usiadł koło mnie na kanapie. Dopiero jego głos odwrócił moją uwagę od małego ekranu.
- Co robisz? - Zapytał z tym swoim wielkim bananem na ustach.
- Tworzę coś do pracy. Potrzebuję skupienia. - Dodałam szybko, by wiedział, że nie był to czas na klachy.
- Mogę ci zająć chwileczkę?

Proszę cię bardzo, ale w zamian za nią napisz wszystko za mnie!

- Wal śmiało. - Rzekłam, odkładając urządzenie obok mnie i  patrząc na niego.
- Pomyślałem o czymś ciekawym. Jest lato, przydałoby się zrobić jakieś wakacje. Co ty na to by ty, ja i Kangjoona, a może jeszcze Chanmi, zrobilibyśmy jakiś wypad, gdzieś odetchnęli. Morze, plaża, słońce i zero problemów na głowie.
        Prawie zaświeciły mi się oczy na ten pomysł. Przecież to byłby idealny sposób, by pocieszyć Jisoo, po tym jak dowie się, że w końcu jestem z Kangjoonem. Spędzilibyśmy też razem czas, jak na paczkę przyjaciół przystało. Podobało mi się to niesamowicie.
- Muszę w takim razie z nim porozmawiać. Jestem jednak, jak najbardziej za. - Mówiłam to z szczerością i radością w głosie.
- Cieszę się. - I widać to było po nim. - Może wreszcie zostaniecie parą na tym wypadzie. - Po tym zdaniu, nie dał mi nic odpowiedzieć, tylko zwiał.
        Zrobiło mi się przykro... Chciałam już odpowiedzieć, że przecież z nim jestem. Nie obchodziło mnie co pomyślałby Kangjoon. Uważałam, że Jisoo powinien już dawno wiedzieć. A przez to jeszcze bardziej się w tym utwierdziłam. On poświęcił się dla nas. Zostawił swoje uczucie do mnie za sobą. I na dodatek liczył, że się ze sobą zejdziemy, a my bezczelnie to ukrywaliśmy przed nim. To był wielki błąd. Musiałam porozmawiać z Kangjoonem o tym, bo nadal nie rozumiałam jego powodów.

***

        Byłam wtedy z Kangjoonem w jakiejś wykwintnej restauracji. Zastanawiałam się nad wyborem czegokolwiek z menu, lecz nie udawało mi się skupić nad nim. Cały czas głowiłam się jak poruszyć dwa tematy. Ten o wyjawieniu prawdy Jisoo, oraz wycieczce z nim. Przygryzałam wargi i nawet nie wiedziałam, że Kangjoon przyglądał mi się wyczekująco.
- Tak ciężko ci tu coś wybrać? - Zapytał z lekkim uśmiechem.
- Nie. - Ocknęłam się szybko i wybrałam pierwszą lepszą pozycję w menu. - Chcę to. - Wskazałam ją palcem. - Troszkę wytrzeszczył oczy na moja pozycję, ale po chwili odchrząknął i się wyprostował.
- Dobrze.
        Po jego odpowiedzi zerknęłam jeszcze raz na kartę i zdębiałam. Wybrałam najdroższe danie. Nie chciałam jednak wyjść na idiotkę, więc już nie zmieniłam swojego wyboru, tylko postanowiłam, że może uda mi się zapłacić za siebie chociaż.
        Kiedy już dania leżały przed nami, zrobiłam kilka wdechów i wydechów i próbowałam zacząć trudną rozmowę, ale zostałam jak zwykle wyprzedzona.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - Oznajmił zaskakując mnie tym. - Załatwiłem nam wyprawę w góry. Postawiłem na rodzinny wypad, więc będziemy my i moi rodzice. Wynająłem nam pokoje, opłaciłem przejazd, a rodzice już zarezerwowali sobie urlop w pracy. Pozostaje nam tylko to zrobić. Nawet nie wiesz, jak byli szczęśliwi, gdy im to zaproponowałem.

A gdzie pytanie o moje zdanie? To, że zostaliśmy parą, to nie znaczy, że ma mi organizować cały mój czas.

- To jest bardzo dobry pomysł. - Nie umiałam zmusić się do włożenia radości w moją wypowiedź.
        Po pierwsze, od zawsze wolałam morze od gór. Po drugie, Jisoo pierwszy powiedział mi o swoim pomyśle i nie założył nic z góry. Po trzecie... Chciałam wynagrodzić jakoś naszemu przyjacielowi to, że ukrywaliśmy przed nim związek.
- Coś cię trapi. Widzę to wyraźnie. Boisz się jechać z moimi rodzicami? Oni cię kochają. - Mówił pewien swego.
- Nie o to chodzi. - Zaprzeczyłam kiwając głową na boki. - Jisoo wczoraj zaproponował wycieczkę. Mieliśmy jechać ty, ja, on i Chanmi. Na dwie raczej nie pojedziemy. A głupio mi będzie mu odmówić, bo miałam nadzieję... - Zawahałam się chwilę, ale cieszyłam się, że Kangjoon czekał, aż do końca się wypowiem, a nie przerwał mi. - Chcę mu wreszcie wyjawić, że jesteśmy parą. Przy obwieszczeniu mi pomysłu, dogryzł mi, że może w końcu na tym wypadzie się spikniemy. Przecież tak być nie może. On nas wspiera i nie rozumiem, z jakiego powodu przed nim się ukrywamy. - Zaczęłam mówić bardzo szybko. Było to niepodobne do mnie. - I właśnie wspaniałym sposobem, było oznajmienie mu tego przed wycieczką i spędzenie z nim czasu, by pokazać mu, że jest dla nas cennym przyjacielem.
        Kangjoon patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. Zaczęłam się zastanawiać, czy powiedziałam wszystko w odpowiedni sposób. Nie chciałam go urazić, ani też dać do zrozumienia, że całkowicie nie podoba mi się jego propozycja. Po prostu musiałam to wszystko wydusić z siebie.
- Rozumiem. - Odrzekł wreszcie. - W takim razie co mam teraz zrobić? Odwołać wszystko?
- Nie. - Zaprotestowałam szybko. - Nie możesz tego zrobić, bo pewnie większości kosztów już nawet nie da się zwrócić. W dodatku twoi rodzice na pewno są szczęśliwi z tego wypadu w góry. Nie możemy im zrobić przykrości odwołując wszystko. Pojedziemy tam. Jednak muszę porozmawiać z Jisoo i boję się tego. - Po tych słowach miałam ochotę się rozpłakać.
- Moim zdaniem nie masz czego. Zwal wszystko na mnie. W końcu to ja wpadłem na to, by nic mu nie mówić.
        Ucieszyłam się na te słowa. Nie żebym pragnęła wszystko zwalić na kogoś innego. Po prostu ulżyło mi, że Kangjoon zrozumiał co chciałam przekazać. Znowu utwierdziłam się w przekonaniu, że jemu mogę mówić wszystko co myślę. On zawsze mnie słuchał i akceptował wszystko co powiedziałam.
***
        Dzień po kolacji z Kangjoonem była sobota. Miałam zamiar wykorzystać ten wolny czas na rozmowę z Jisoo. Jednak nie było go w domu jak wstałam. Zastałam tylko Chanmi parzącą kawę w kuchni. Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem rozciągając się przy tym.

Ona o tej porze na nogach? Muszę zapamiętać ten dzień.

- Już wstałaś? - Zapytała mnie, a to ja miałam zamiar pierwsza to zrobić.
- Bardziej mnie dziwi, że ty nie śpisz. - Ona się na to tylko uśmiechnęła. - I nie wiem gdzie jest Jisoo. Drzwi jego pokoju były szeroko otwarte i go nie było w środku. - To już mówiłam bardziej do siebie, myśląc, że ona i tak nic nie wie.
- Yah! Nie zaglądaj swojemu byłemu do pokoju! Tak nie przystoi! - Wydarła się na mnie. Pierwszy raz odkąd ją znałam.
        Skrzyżowałam ręce i  zaczęłam obserwować ją badawczym wzrokiem. Robiła dwie kawy, dopiero to zauważyłam. I jedna nie była dla mnie, bo skąd miała wiedzieć, że się obudzę. Coś mi zaczynało śmierdzieć. Chyba coś przeoczyłam zaślepiona miłością do Kangjoona. Chanmi kogoś miała! Kiedy zaczęła już sypać cynamon na oba napoje, do mieszkania wtargnął wręcz Jisoo.
- Zrobiłem te zakupy, a po zapachu orientuję się, że na serio przygotowałaś mi tę kawę. - Moje przypuszczenia zostały rozwiane. A już myślałam, że wygnała Jisoo, by spotkać się w domu z jakimś facetem, któremu właśnie napój zrobiła. A to był tylko on.
- Jisoo. - Odwrócił się na moje zawołanie i uśmiechnął szeroko.
- Dobrze, że nie śpisz. W trójkę zjemy ciacha które kupiłem i napijemy się specjalnej kawy, którą nauczyła się robić Chanmi. - Nie wiedzieć czemu, stwierdziłam, że nie powinnam się do nich przyłączać. Może przez to, że ona posmutniała?
- Ja podziękuję. Prosiłabym jednak, byś potem przyszedł do mnie do pokoju. Muszę porozmawiać z tobą. - Oboje patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Pewnie ciekawi o co mogło mi chodzić. Nie chciałam jednak psuć ich porannego planu. Wróciłam więc do siebie.
        Czekałam tam jakiś czas. Nie potrafiłam nic zrobić, bo za dużo myślałam o tym, jak zacząć rozmowę. Leżałam i patrzyłam w sufit. Pragnęłam wyjść z domu i pójść do Kangjoona. Spędzić z nim jakiś czas. Uniknąć tej ciężkiej rozmowy. Nie mogłam. Musiałam stawić temu czoła. Stres mnie obleciał, kiedy Jisoo zjawił się w drzwiach mojego pokoju. Zmieniłam pozycję do siadu, a on także zajął miejsce obok.
- Słucham więc. - Zagadnął.
- Są dwie rzeczy o których musimy porozmawiać. Pierwsza. Jestem z Kangjoonem... - Już pragnęłam mu wyjaśnić wszystko, ale on mi przerwał.
- Wiem. - Patrzyłam na niego i mrugałam oczami z zaskoczenia. - Byłbym głupcem, gdybym tego nie zauważył. Znowu się zmieniłaś. Promieniowało od ciebie. Znam cię na tyle dobrze, że umiem z ciebie czytać jak z książki. Myślisz, że będąc z tobą nie miałem pojęcia, że nigdy mnie nie pokochasz? Wmawiałem sobie wiele, ale wiedziałem, że tylko jego kochałaś.
        Poczułam się okropnie. Cały czas był świadom, że zataiłam przed nim wszystko. Nie chciałam już się tłumaczyć, ani zwalać nic na Kangjoona. To była moja wina... Nie potrafiłam się odezwać.
- Spokojnie. - Rzekł delikatnie do mnie i wciągnął głęboko powietrze. - Kobieto! Przecież pobladłaś. Nie mam ci nic za złe. Domyślałem się, że Kangjoon ci powiedział, byś nic nie mówiła. On dobrze zapamiętuje czyjeś słowa... A jak byłem z nim raz w barze i mówiliśmy o tobie... Prosiłem, by mi nie mówił, jak będziecie razem. Bałem się, że poczuje się z tym źle. A tymczasem czuję ulgę i szczęście, że w końcu wam się ułożyło.
        Zrobiło mi się ciepło na sercu. Kangjoon miał powód. Jisoo wszystko rozumiał. Z moich oczu poleciały łzy. Były to łzy wzruszenia. Tak cudowni ludzie, byli mi tak bliscy. A całe wcześniejsze życie byłam tak samotna. Jedno zagapienie się na człowieka tyle zmieniło... Bo pewnie nie doczepił by się do mnie mój obecny chłopak, gdybym wtedy nie zapatrzyła się na niego na parkingu. Nie znałam osobiście Jisoo, dopóki nie wleciałam na niego na stołówce. Życie zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie.
- Nie płacz. - Wyszeptał. - A co to za druga sprawa?
        Nie chciało mi to przejść przez gardło. Po tym jakże przyjacielskim akcie nie potrafiłam mu powiedzieć, że nie możemy z nim pojechać. Pragnęłam spędzić z nim te wakacje. Odwdzięczyć się za wszystko. Nie miałam pomysłu jak to rozegrać.
- Myślę, że to nieistotne... - Stwierdziłam, że dam sobie trochę czasu. Postanowiłam coś wykombinować, by móc pojechać i na rodzinny wypad i na wycieczkę z Jisoo.


Nie mogę po tym wszystkim się na niego wypiąć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz