Witam wszystkich z nowym rozdziałem. Cieszę się, że to opowiadanie komukolwiek się spodobało, bo miło i przyjemnie mi się je pisze z myślą, że ktoś to czyta. :D Czekam więc na opinię na temat tego rozdziału.
Miłosny scenariusz
Rozdział 4
*Kyurin*
Byłam wykończona tym dniem w pracy, dodatkowo na kacu. Przechodziłam przez wielką halę w której odbywało się tego dnia całe zamieszanie, z myślą, że padnę do łóżka, jak tylko zjawię się w domu. Przypomniałam jednak sobie, że byłam bez samochodu. Więc powrót do domu miał być jeszcze uciążliwy.
- Junmyeon! - Usłyszałam głos tej idiotki Jiyeon i wtedy zorientowałam się, że szedł w moją stronę, a ona biegła za nim.
Nie przemyślając sprawy wskoczyłam za jakieś kartony i przykucnęłam tam. Bałam się z nim wyminąć i coś mi mówiło, że ich rozmowa mogłaby być ciekawa. Brawo ja. Zabawa w podsłuchiwanie to takie normalne przecież. Z hałasu wnioskowałam, że poczekał na nią, bo już tylko ona tupała.
- Coś się stało? - Zadał jej pytanie.
- Nie. - Zachichotała jak te wszystkie blondynki w amerykańskich filmach. - Po prostu chciałam spytać, czy masz coś w planach teraz, bo z chęcią poznałabym się bliżej. - No proszę, jednak za nim latała. Mała, wredna larwa.
- Przykro mi. - O czyżby pan Junmyeon był panem wiecznie zajętym, a może po prostu ją spławia? - Ja muszę odwieźć Kyurin. Przeze mnie jest dzisiaj bez pojazdu.
Słucham? Pytał mnie, czy chcę być odwieziona? Albo wykorzystał mnie jako wymówkę, albo planował mnie właśnie znaleźć. Dalsza rozmowa jakoś zgubiła mi się przez pewną osobę, która nagle pojawiła się przy mnie.
- Nieładnie podsłuchiwać. - Skomentował mnie szeptem Jooseung.
- Cii. Ja tylko się ukrywam.
Zaśmiał się zatykając usta, by nie było go słychać.
- Przed tą małą jadowitą, czy przed Junmyeonem? - Dopytywał się.
- Nie ważne.
Nie chciałam być niemiła. Mimo to mogłam tak zabrzmieć, bo krępowałam się strasznie. Ten człowiek był bardzo blisko mnie i na dodatek szeptał mi do ucha. Jak mogłam w takiej sytuacji normalnie się zachowywać? Jeżeli w tamtej chwili nie miałam czerwonych policzków, to pewnie był jakiś cud.
- Chciałam cię tak w ogóle przeprosić za to w jakim stanie mnie zastałeś i podziękować, za nie pozostawienie na pastwę losu. - Stwierdziłam, że wypadało okazać wdzięczność po moim jakże niegrzecznym zachowaniu.
Westchnął głęboko i pokiwał głową na boki. Może źle zrobiłam wspominając wcześniejszy wieczór?
- Myślisz, że przeprosiny wszystko załatwią? - Dodał pretensyjnym głosem.
- W takim razie co mogę zrobić? - Spytałam niepewnie.
- Pójdź ze mną dziś na randkę. To zrekompensuje mi wczorajsze nieudane spotkanie. Co ty na to? - Bałam się właśnie takiej propozycji.
- Nie zrozum mnie źle. Ja... - Zawahałam się nad odpowiedzią. - Nie mam dzisiaj czasu. Już mam plany.
Po tych słowach wstałam i chciałam pobiec, nie wiem czemu. Zapomniałam w momencie czemu się ukrywałam i tak wpadłam na Junmyeona. Brawa dla mnie za niezdarność.
*Suho*
Zdenerwowała mnie Jiyeon. Uważała, że Kyurin mnie oczernia. Przecież to nie mogła być prawda. Po co jej to było? Za co mogłaby mnie nienawidzić? Ledwo mnie znała. Stwierdziłem, że lepiej posłucham Kyungsoo i porozmawiam z Rin. Nie miałem tylko pojęcia gdzie była. Los jednak uśmiechnął się do mnie, kiedy na mnie wpadła.
- Tutaj jesteś. - Rzekłem uśmiechając się do niej szeroko.
- Ja się spieszę. - Mówiła odwracając wzrok. Czy ona nagle bała się na mnie spojrzeć? Przecież jeszcze jakiś czas tak temu tak odważnie się ze mną wykłócała.
- Dlatego pozwól, że odwiozę cię do domu. - Zaproponowałem.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo koło nas zjawił się Jooseung.
- Czemu tak nagle uciekłaś? - Mówił przyjętym głosem.
- Ja... - Biedna Kyurin nie umiała nic wyjąkać. Zrozumiałem, że była zagubiona i nie wiedziała jak się wytłumaczyć.
- Musimy już jechać i pewnie się spieszyła. - Palnąłem pospiesznie. - Tak więc będziemy szli. - Dodałem i pociągnąłem ją za rękę.
Nawet się nie odezwała. Dopiero kiedy byliśmy na zewnątrz wyrwała swoją dłoń. Spojrzała na mnie wściekła. Oho. Chyba znowu była sobą.
- Co ty robisz? Życie ci niemiłe? Jeszcze raz tknij mnie, a zginiesz.
Jej groźby wydawały się takie urocze, albo ja byłem chorym człowiekiem.
-Przestań mi grozić. - Udałem, że się oburzam. - Ewidentnie nie chciałaś się mu tłumaczyć to ci pomogłem.
Jej wzrok złagodniał. Wydęła usta na kaczkę, co znowu mnie bawiło. Lecz nadal chciałem zachować powagę. Powinienem być bardziej ogarnięty. Niestety nie potrafiłem. Taka już moja natura.
Przy samochodzie stanąłem chwilę przy drzwiach od strony pasażera, otworzyłem je i wskazałem gestem ręki, by Kyurin weszła do środka pojazdu. Dalej lekko nadęta i dalej bez słowa komentarza zasiadła na miejscu, a ja wtedy zamknąłem za nią drzwi. Potem podszedłem z drugiej strony by sam zasiąść za kierownicą. Nie podobało mi się to, że ona nadal siedziała cicho.
- Co jest? - Zapytałem. - Jesteś znowu na mnie zła? - Nie odpowiadała nic. - Za co tym razem?
Zastanawiało mnie jej zachowanie. Byłem prawie pewny, że teraz nie robiłem nic głupiego. Pomogłem jej, byłem miły. A ona cały czas jakaś nadymana była. Jak miałem ją rozgryźć. A może Kyungsoo mnie okłamał i wcale nie chce się ona ze mną dogadać?
- Nic nie zrobiłeś. Wręcz przeciwnie. - Zaczęła, gdy już odpaliłem samochód, więc nie mogłem na nią za bardzo patrzeć, by uważać na drodze.
- Wyjaśnisz mi, dlaczego tak mnie traktujesz? - Nie chciałem by zabrzmiało to zbyt pretensjonalnie, bo byłem pewny, że jakiś powód był ku temu.
- Zostałam źle poinformowana. Pewna... - Zastanowiła się chwilę, pewnie czy wydać o kim mówiła. - osoba powiedziała, że mówiłeś o mnie nieciekawe rzeczy. Teraz jak tak myślę, to nie wyglądasz na takiego, który mógłby tak mówić i jest mi przykro, że jej uwierzyłam. - Odetchnąłem z ulgą słysząc tę wypowiedź.
- Hah. - Zaśmiałem się. - A ja się głowiłem, co zrobiłem nie tak.
- Wybacz za to. - Mówiła to skruszonym głosem, aż mi się jej żal zrobiło.
- Przestań. Nie znałaś mnie osobiście, to mogłaś nie wiedzieć jaki jestem. - Zacząłem ją tłumaczyć. - A jeżeli ktoś ci tak powiedział, to mogłaś temu wierzyć, bo skąd mogłaś wiedzieć, że ta osoba kłamie?
Spojrzała na mnie zaskoczona, bo akurat na nią zerknąłem, kiedy staliśmy na światłach. Czy ona myślała, że będę na nią zły i jej tego nie daruje? Nie rozumiałem jej wcale.
- Zaraz ci mucha wleci do buzi, jak będziesz miała ją tak rozdziawioną. - Zażartowałem, na co momentalnie potrząsnęła głową i siadła już normalnie, a ja musiałem jechać dalej.
Resztę drogi milczeliśmy. Puściłem radio, które się przez moment buntowało i nie chciało wypuścić naszej płyty, tylko grało jedną z naszych piosenek, nie reagując na żaden przycisk. Jak wreszcie udało mi się tę walkę wygrać i wypluło CD, usłyszeliśmy dźwięk mężczyzny odczytującego wiadomości z kraju. Same problemy, kryzysy.
Kiedy podjechałem pod dorm, zorientowałem się, co zrobiłem nie tak. Miałem w końcu odwieźć Kyurin do domu. Nie spytałem jej o adres i jechałem tak jak mnie poniosło automatycznie. Ona spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Czemu tu przyjechaliśmy?
- Szczerze? Zamieszałem się i tak jakoś wyszło. Nie podałaś mi adresu.
- Nie zapytałeś. - Dodała szybko.
- To chyba logiczne, że nie wiem gdzie mieszkasz? A ty nie zorientowałaś się, że nie jedziemy do ciebie? Chyba znasz trasę do domu. - Byłem zaskoczony.
- Ah. Zamyśliłam się. - Stwierdziła zakłopotana, drapiąc się w tył głowy.
Roześmiałem się z tej dziwnej sytuacji. Oboje byliśmy myślami gdzieś w chmurach. Jakby na to nie patrzeć, to było to nawet ciekawe. O czym ona tak myślała? Tym bardziej, że nasza rozmowa dotyczyła jej zdania o mnie. Za dużo bym chciał. Szybko odgoniłem od siebie moje chore przypuszczenia.
- To podaj adres. - Westchnąłem.
Ona natomiast otworzyła drzwi.
- Spokojnie. Pójdę sobie na przystanek, albo piechotką. Nie przejmuj się. - Mówiła wyskakując z samochodu.
- Ej! Miałem cię odwieźć. - Rzekłem zawiedzionym głosem.
Wysiadając zauważyłem, że z dormu ktoś wyszedł szybkim krokiem. To był Kai. Na nasz widok przystanął i podszedł z uśmiechem. Ciekawe, gdzie zmierzał.
- Noona. Przyszłaś z nami posiedzieć? - Zagadał do zdezorientowanej Kyu.
- Ja tylko... - Próbowała się wykręcić.
- Ani waż się mówić, że sobie teraz tak po prostu pójdziesz. - Zagaił ją, otaczając jednocześnie ramieniem. Na co on sobie pozwalał? Oszalał, czy jak?
- Myślę, że na chwilkę mogę wejść. - Powiedziała niepewnie.
Co to miało znaczyć? Gdzie podziała się stanowcza i zbuntowana Kyurin? Tylko względem mnie taka była, a może to przy Kaiu zmiękła? Nie chciałem, by moje domysły były prawdą. Nie dopuszczałem do myśli opcji, że mógł jej się spodobać. Choć dobrze wiedziałem, jak on działał na kobiety.
Zawiedziony wszedłem razem z nimi do środka. Ciekawscy pozostali członkowie już wychylali się z salonu. Kyungsoo przecisnął się między nimi i szeroko uśmiechnięty podszedł do nas.
- Miło cię znowu widzieć. - Zwrócił się do niej, a ja to co? Nikt już nie cieszył się moim powrotem do domu.
*Kyurin*
Nie wiedzieć czemu, zgodziłam się wejść do dormu chłopaków. Kai miał jakiś dar przekonywania, bo ciężko było mi mu odmówić. Albo się myliłam, albo Junmyeon był jakiś nie w sosie, kiedy przebywałam z nimi. Czyżby nie podobało mu się, że jednak się zgodziłam? Może już miał mnie dość tego dnia? Może tylko udawał, że mi wybaczył, ale jest na mnie w głębi serca zły, za to, że źle o nim pomyślałam.
- O czym myślisz noona? - Ocknęłam się słysząc zwracającego się do mnie Sehuna.
- O niczym istotnym. - Odparłam pospiesznie i chwyciłam filiżankę herbaty, którą zaparzył mi wcześniej Minseok, bardzo miły człowiek swoją drogą.
Oni wszyscy byli strasznie gościnni. Nie wiedziałam, czy to wynikało z tego, że rzadko mieli u siebie kobiety, czy już tacy byli. Rozmawiałam z nimi o wszystkim i o niczym, przyglądając się co jakiś czas mojemu koledze z pracy. Był jakiś strasznie zamyślony.
- Tak w ogóle, to ile masz lat? My mówimy do ciebie noona, a ty nie widziałem byś zwracała się do kogoś z nas oppa. Czyżbyś była starsza nawet od Xiumina? - Zapytał ciekawsko Tao.
- Eee. - Zacięłam się, nie wiedząc jak na to zareagować. Nie miałam pojęcia ile oni mają lat, a bałam się okazać młodsza od Junmyeona.
- Kobiety nie pyta się o wiek. Jak możesz tak niemiły być. - Obronił mnie Kai.
- Spokojnie. - Nie chciałam by wyżywali się na biednym Tao, który tylko był ciekawy, a nie chciał na pewno być niemiły. - Jestem z rocznika 93. - Dodałam niepewnie.
Wtedy wszyscy doznali chyba szoku. Aż tak dorośle wyglądałam? Albo byłam najstarsza w tym gronie i to ich zaskoczyło. Bo skoro Minseok był najstarszy, jak wywnioskowałam, to raczej był ode mnie młodszy, przyglądając się jego wyglądowi.
- Coś nie tak? - Musiałam spytać, bo ich zdziwienie mnie dobijało.
- Bo widzisz, jesteś rocznikowo starsza tylko od naszych maknae, Sehuna i Kaia, a z tego samego co ty jest Kyungsoo i Tao. Cała reszta jest od ciebie starsza.
Zatkało mnie, że się tak wkopałam. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, a ktoś jeszcze bardziej dobił mnie w tej sytuacji.
- Czyli powinnaś mówić na naszego lidera oppa! - Wykrzyknął Sehun.
Nawet on przeciwko mnie. Zestresowała mnie ta sytuacja i chciałam już jak najszybciej wyjść. Na szczęście coś przykuło uwagę reszty. W drzwiach salonu zjawił się jakiś chłopak z czarną czurpyną. Chyba nigdy ich nie ogarnę. Za dużo ich było.
- Lay, gdzie się tak wyszykowałeś? - Krzyknął w jego stronę Luhan.
Rzeczywiście był ubrany bardzo elegancko. Czarne wąskie spodnie, jasna koszula i wymodelowana fryzura. To niby takie naturalne widzieć członka zespołu w takim stroju, ale skoro ich dziwiło, że się tak ubrał, to musiało coś w tym być.
- Idę z Amelią na randkę. - Rzekł z uśmiechem na ustach.
W tym momencie Luhan podbiegł do niego i wyciągnął go z salonu, a wszyscy patrzyli na mnie. Chyba wiedziałam o co im chodzi. Zastanawiała ich zapewne moja reakcja na tą całą randkę. Nie wiedziałam, czy mam coś powiedzieć.
- Chłopacy możecie się uspokoić. - Odezwał się nareszcie Junmyeon. - Myślę, że Kyurin nie należy do osób, które coś wygadają. - Miło, że mi ufał.
- Wy możecie mieć dziewczyny? - Musiałam zaspokoić swoją ciekawość.
- Powiedzmy, że tak i nie. - Stwierdził Kai. - Nie powinniśmy, bo fanki by nas zjadły, a raczej naszą wybrankę. Ale nic nie poradzimy przecież na to, że ciągnie nas do niektórych osób. - Wyjaśnił to z szerokim uśmiechem skierowanym do mnie.
- Rozumiem. - Przytaknęłam, choć musiałam przyznać, że jego wzrok, tak trochę mnie onieśmielał.
Spędziłam z nimi całe popołudnie, które wcześniej chciałam wykorzystać na odpoczynek. Zmienili mi całkowicie plany, jednak jakoś nie zamierzałam się na nich gniewać. W końcu, bardzo miło płynął mi tam czas i miałam ochotę, by wprosić się jeszcze nie raz do tego szalonego miejsca. Bo inaczej nie da się określić mieszkania tych dwunastu chłopaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz