Dzień doberek. Zbliżamy się do 30 rozdziału, a ja nadal nie widzę końca tego ff. :D To chyba dobrze, co nie? No to czekam na waszą reakcję, po tym rozdziale. :D
Małe nieporozumienie
Rozdział 28
*Sunggyu*
Minęło zaledwie kilka dni, odkąd z Sungjongiem wróciliśmy do Seulu. Robiłem sobie spokojnie herbatkę w kuchni, kiedy maknae do niej wparował. Podszedł do lodówki i wyjął stamtąd jakąś kiełbasę i zagryzał nucąc coś sobie. Miał świetny humor odkąd tu byliśmy. Wiedziałem, że ma to związek z płcią przeciwną, lecz nie znałem szczegółów, bo za bardzo skupiałem się na sobie ostatnimi czasy. To co działo się z całym zespołem było zadziwiające. Prawie każdy miał problemy sercowe. Choć w kilku przypadkach na tyle dobrze im szło, że nie nazwałbym tego problemami. A ja nie byłem informowany o niczym. Nie miałem pojęcia, gdzie ostatnio znikał Howon, jak jeszcze tam byłem. Nie zapytałem ani razy Woohyuna, jak układa mu się z Jimin, a on cały czas martwił się o mnie. Nie maiłem pojęcia jakie były relacje Dongwoo i Sungyeola z ich wybrankami. Czułem, że oddaliłem się od nich podczas tych wakacji mimo, że poznali moje tajemnice. A teraz, kiedy byłem w Seulu, to już Sungjong był dla mnie całkiem obcy. Nie rozmawialiśmy jak kiedyś. Było mi z tym źle, a nie wiedziałem jak mógłbym to naprawić.
Zadzwonił mój telefon, więc spojrzałem na niego. Znowu Woohyun. Odrzuciłem szybko. Nie miałem ochoty wysłuchiwać, jak to źle zrobiłem wracając do Seulu. Mówił to przy każdej rozmowie. Zrobiłem to dla dobra Saeron. Nie chciałem by mnie spotkała gdzieś przypadkiem. Byłem dla niej kimś, kto ją zawiódł. Bałem się, że jeżeli bym do niej wrócił, mógłbym z czasem znowu ją zranić. Nie ufałem sobie. Musiałem ją przed sobą chronić. Wtedy jak na zawołanie dostałem smsa, a odbierając go przekonałem się, że był właśnie od niej. Co tu się działo? Może właśnie rozmawiała z Woo? Śmiałem wątpić, jednak dziwny zbieg okoliczności. Odczytałem więc treść z czystej ciekawości.
"Jadłeś obiad?"
Co? Nie rozmawiamy ze sobą. Nawet ostatnio, jak prosiłem, żeby o mnie zapomniała, to milczała, choć liczyłem, że będzie chciała mnie zatrzymać. Wiedziałem, że to głupie i naiwne, jednak Myungsoo nastawił mnie na to, że jej nadal na mnie zależało. A ona nagle pisze, czy jadłem obiad? Tak po prostu? Szczerze to nie jadłem, bo nie miałem żadnego pomysłu na niego. Nie chciało mi się dla siebie tylko coś robić i pewnie skończyłoby się na zamówieniu. Nie byłem tylko pewien, czy powinienem jej odpisywać. Stwierdziłem, że ta wiadomość jest nieszkodliwa, więc pokusiłem się odpowiedzieć.
"Jeszcze nie."
Miałem nieodpartą ochotę napisać jej dużo więcej. Między innymi to, że nie mam z kim jeść obiadów, bo Sungjong jadł codziennie na mieście, albo to, że czuję się tu taki samotny mimo, że miałem jego towarzystwo. Jednak to byłoby za wiele. Musiałem się pohamować.
Zasiadłem przed telewizorem z moją herbatą. Przełączyłem kilka kanałów, aż zobaczyłem, że leciał akurat jakiś program rozrywkowy z zespołem Vixx. Stwierdziłem, że pooglądam co mój kumpel Taekwon znowu wydziwia przed kamerami. Był przed nimi całkiem inny niż na co dzień. Pośmiałem się z Hakyeona, bo temu za to, zdarzało się wiele podobnych sytuacji do moich. Przerwał mi dzwonek do drzwi. Ktoś pod naszym dormem? Wstałem zaskoczony i przygotowany, że to może równie dobrze być psychofanka, której musiałbym sie pozbyć.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy po otworzeniu drzwi ujrzałem za nimi Saeron. Wytrzeszczyłem oczy na nią. Poczułem się też dziwnie przyjemnie, że ją widziałem. Przez chwilę nawet pomyślałem, że śnię. Uśmiechała się do mnie i chyba sama nie wiedziała co powiedzieć.
Chrząknęła i wyciągnęła w moją stronę rękę z pełną reklamówką.
- Masz ochotę na jajangmyeon? - Zapytała nieśmiało i za plecami usłyszałem trzaskające drzwi z jednego z pokoi.
- A znajdzie się porcja dla mnie? - Wystrzelił Sungjong i pojawił się w ciągu kilku sekund koło mnie.
- Oczywiście. Wiedziałam, że dwóch facetów, pewnie głoduje. - Powiedziała złośliwie.
Ja stałem zamurowany i nie wiedziałem co robić. Nie miałem pojęcia skąd się wzięła tutaj, ani dlaczego przyszła. Coś chciała tą wizytą osiągnąć? Bałem się strasznie. A co jak miała zamiar się zemścić na mnie, za to jak ją potraktowałem? Zasłużyłem. Tylko czemu przy tym musiała być taka urocza? Wyglądała, jakby była całkowicie przyjaźnie nastawiona.
- Nie wpuścisz jej Sunggyu? - Oburzył się maknae, co mnie sprowadziło na ziemię.
- Wejdź. - Rzekłem ledwo słyszalnie i odsunąłem się tak, by mogła wykonać tę czynność.
- Dziękuję. - Odrzekła z nie schodzącym z jej ślicznej buźki uśmiechem.
Sterczałem w przedpokoju i czekałem aż rozbierze buty. Zastanawiałem się, czy powinienem zaproponować jej jakieś picie, a może mogłem jej wcale nie wpuszczać? Tak mówił mój rozum, a moje serce radowało się na jej widok. Co ja miałem począć? Sungjong pokierował ją do jadalni, a ja szedłem za nimi i się tylko przyglądałem, jak biorą pałeczki do rąk i jedne wręczyła mi.
- Drogo macie w tym mieście. Ja nie wiem, jak wy tu nie bankrutujecie. - Zażartowała i zaczęła się brać do jedzenia.
Ja natomiast patrzyłem na nią i próbowałem na ślepo rozdzielić moje pałeczki. A Sungjong oczywiście szczęśliwie zajadał swoją porcję. W pewnym momencie ona także na mnie spojrzała. Zobaczyłem, że ubrudziła się na brodzie sosem i miałem ochotę parsknąć śmiechem, lecz próbowałem się powstrzymać. Miała szeroko otwarte oczy, jakby coś ją zdziwiło. Odłożyła swoje pałeczki i zabrała mi moje z ręki, po czym rozdzieliła i oddała, przez co poczułem się nieporadnie.
- Czyżbyś nie przepadał za jajangmyeon? - Spytała.
- Nie. Po prostu. Jem je prawie codziennie. - Palnąłem pierwszą lepszą wymówkę, by nie przyznać się, że nie mogłem się na nią napatrzeć.
- Oh. Głupia ja. Mogłam kupić jakieś składniki na obiad i coś tu upichcić. A nie gotowe żarcie, przyniosłam i zadowolona. - Posmutniała. - I czym ja się chciałam popisać?
Miałem ochotę ją przytulić i powiedzieć, że przecież nie szkodzi. Że samo jej towarzystwo wiele zmienia. Nie mogłem jednak tego zrobić. Nie wypadało. Na dodatek nadal nie znałem powodu jej wizyty.
- Dziękuję. - Wyrwał maknae, który zjadł już swoją działkę.
- Na zdrowie. - Powiedzieliśmy jednocześnie z Saeron, na co ona się na mnie spojrzała i znowu uniosła kąciki ust.
Sungjong zostawił nas samych, udając się do pokoju. Ja starałem się udawać, że wszystko ze mną w porządku i jeść na spokojnie. Lecz kiedy czułem, że ona na mnie spogląda, peszyłem się. Spojrzałem na nią i miałem już jej powiedzieć, że rozprasza mnie, ale zobaczyłem, że kawałeczek udonu miała przyklejony do brody. Już nie wytrzymałem. Parsknąłem śmiechem. Ja wiedziałem, że przy tym daniu łatwo było się ubrudzić, ale to wyglądało strasznie zabawnie.
- Ubrudziłam się? - Zapytała niepewnie, a na jej policzkach pojawił się odcień różu. Czyżbym ją zawstydził?
- Troszeczkę. - Rzekłem już poważniej.
Wtedy wbiegł do kuchni maknae z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
- Sunggyu się śmiał? Czy ja się przesłyszałem? - Miałem ochotę go zbesztać za tak idiotyczną uwagę, jednak Saeron pociągnęła mnie za rękaw bym na nią spojrzał.
- Nie mam już nic? - Mówiąc to wskazała na swój podbródek.
- Zostałem zignorowany. - Oburzył się młody i znowu zniknął za drzwiami jego pomieszczenia.
Była już czyściutka, więc pokręciłem głową. Znowu jej mimika stała się radosna i wiedziałem, że zbierała się do powiedzenia czegoś. Bałem się.
- Możemy porozmawiać? Tak na poważnie.
Przełknąłem głośno ślinę. Stres mną zawładnął i nie wiedziałem co odpowiedź, więc ledwo przytaknąłem. Wstałem z miejsca i wskazałem jej drzwi prowadzące do mojego pokoju. Ruszyła ze mną w ich stronę w milczeniu.
*Woomin*
Kolejne dni w szkole były coraz gorsze. Może i Rinji dała mi święty spokój, po tym jak Kentaro ją upokorzył, jednak on był wszędzie. Dosiadał się do mnie na stołówce, obserwował mnie na korytarzach. Wszędzie czułam jego wzrok na sobie. Męczyło mnie to i powoli zaczynałam się dusić w tym budynku. Rano wstawałam z myślą, że wolałabym zostać w domu i dopiero popołudniami doznawałam ukojenia w tańcu z Howonem. On oczywiście podejrzewał, że coś było ze mną nie tak. Niestety nie potrafiłam się przełamać i mu się zwierzyć. Blokowało mnie to, że uzna mnie za idiotkę.
Tego popołudnia akurat mieliśmy się nie spotkać, bo podobno miał coś do omówienia z chłopakami. Rozumiałam to, choć nie powstrzymałam się, by samej pójść na salę i potańczyć. Zatańczyłam jeden taniec, drugi, trzeci i już czułam się zmęczona. Nie chciałam jednak przestawać. Chciałam być na tyle zmasakrowana, by szybko móc zasnąć w domu. Inaczej znowu zbyt wiele myślałabym. Ostatnio także nie jadłam obiadu, bo straciłam apetyt, a rodzice nie zauważyli tego, bo myśleli, że jadam w szkole, lub z Hoyą. Było mi to na rękę.
Zauważyłam, że klamka się zniżyła, więc ktoś wchodził do sali. Podbiegłam wyłączyć muzykę, a kiedy odwróciłam się w kierunku drzwi zobaczyłam Kentaro. Tego mi brakowało.
- Co tu robisz? - Oburzyłam się.
- Jestem uczniem tej szkoły więc mam równe prawo do tej sali. Możesz iść, jeżeli ci się to nie podoba, bądź zatańczyć ze mną. Jak kiedyś.
Kipiałam już ze złości. Jak on mógł się tak zachowywać? Nienawidził mnie, czy jak? Jednak chyba zależało mu na tamtej dziewczynie, z którą związek mu zniszczyłam. Bo w końcu po co miałby jeszcze mnie dręczyć? Miałam ochotę wyjść z jednej strony, a z drugiej nie chciałam ustąpić. Stwierdziłam, że wybiorę pierwszą opcję, bo była bezpieczniejsza. Zebrałam swoje rzeczy i miałam wychodzić, lecz on stanął na przeciw mnie opierając się o ścianę.
- Poddałaś się? Myślałem, że będziesz walczyć jak lwica o swoje terytorium. Troszkę mnie zawiodłaś. - Mówił to takim uwodzicielskim głosem, że aż mnie mdliło. Przypomniało mi się, że na początku to na mnie działało i zastanawiałam się, gdzie ja miałam oczy.
- Przepuść mnie. - Rzekłam stanowczo.
On natomiast zamiast tego zbliżył się bardziej i drugą rękę także oparł o ścianę, po mojej drugiej stronie. Uwięził mnie? Ja oczywiście przytuliłam się do tej ściany, jakby to mogło pomóc mi oddalić się od niego. Stał niebezpiecznie blisko mnie. Nasze twarze prawie się stykały. Miałam ochotę krzyczeć, lecz mój głos ugrzązł gdzieś w krtani. Mój oddech przyspieszył. Serce waliło mi ze strachu. Błagałam w myślach, żeby nagle wyskoczył skądś Howon. Niestety tak się nie stało. A Kentaro także zaczął szybciej oddychać prosto na mnie, przez co przeszły mnie ciarki. Patrzył w moje oczy. Byłam przerażona. Nie potrafiłam się poruszyć i odezwać.
- Tęskniłem za tym. - Mówił łamliwym głosem. - Tak dawno nie mogłem tego zrobić.
Wtedy zrobił to, czego najbardziej się obawiałam. Wtopił się moje usta brutalnie. Ja oczywiście upuściłam to co miałam w rękach i poddałam się pozwalając mu, na tę kradzież moich pocałunków. Czułam się okropnie, a po moich policzkach spływały łzy. Zawsze byłam bezradna. Tym razem jednak wyjątkowo pragnęłam znać jakieś podstawy samoobrony. Jego ręka zjechała niżej. Oderwał ją od ściany i położył na mojej szyi. Nie przestawał przy tym swojej wcześniejszej czynności. Ja poczułam, że jest ta ręka zdecydowanie luźniej ustawiona, więc wykorzystałam sytuację i mocno odepchnęłam go od siebie. Odskoczył zaskoczony. Myślał, że mnie tak uwiedzie, czy jak? Ja szybko, nie zważając, czy coś zostawiam, wybiegłam z pomieszczenia. Oczywiście przy tym łzy mi leciały strumieniami. Miałam wszystkiego dość.
*Woohyun*
Znowu Sunggyu odrzucił moje połączenie. Tym razem chciałem z nim porozmawiać, o czymś ważnym, czyli naszym zespole. Ale co mu się dziwić, jak ja ostatnio tylko mu marudziłem. Byłem chyba zbyt wścibski. Relacje jego i Saeron, to jego osobista sprawa. Z drugiej strony to chyba normalne, że się o niego martwiłem? Chciałem pomóc jako przyjaciel i członek jego zespołu. Rozmyślałem tak jakiś czas. Aż nie ocknął mnie telefon od Sungjonga. Odebrałem i zobaczyłem jego twarz w telefonie. Widocznie połączył się z wideo rozmową.
- Nie uwierzysz. - Mówił szeptem. - Ktoś nas odwiedził.
Pomyślałem, kto mógł go tak zaskoczyć, że zadzwonił do mnie z kamerą włączoną i na dodatek nawet się nie przywitał. Nic mi nie przychodziło do głowy.
- Kto? - Zapytałem, a wokół mnie pojawiło się kółeczko zainteresowanych, bo byłem w końcu w salonie.
- O hej chłopaki! - Zawołał radośnie i pomachał im Sungjong. Poczułem się źle z tym, że z nimi się przywitał.
- Powiesz w końcu kto? - Zniecierpliwił się Myungsoo. Wyglądał ogólnie na podenerwowanego. Czyżby coś podejrzewał?
- Saeron.
Mógłbym się założyć, że w tym momencie wszyscy mieliśmy jeden wielki wystrzeż. Jedynie L walnął swoją dłonią w twarz. Spojrzeliśmy wszyscy na niego.
- Więc po to chciała adres naszego dormu, a ja dałem się nabrać, że chce nam wysyłać paczki na święta. - Wypowiedział się, wszystko nam wyjaśniając.
- Co ona tam robi? - Zapytałem szybko naszego maknae.
- Gdybym ja miał pojęcie. Przyniosła nam jedzenie, potem Sunggyu się śmiał to znowu wybiegłem zobaczyć co się dzieje, bo to było dziwne. W końcu nie pamiętam kiedy ostatnio to robił. A teraz zamknęli się w pokoju i cisza. Od kiedy mamy takie szczelne ściany i drzwi, że nie da się nic podsłuchać? - Ostatnie zdanie wypowiedział z pretensją w głosie.
- Nie mamy. - Rzekł Howon i wszyscy przytaknęliśmy. Zawsze było dobrze nas słychać.
- Czyli? Siedzą w milczeniu?
Miałem nieodpartą ochotę jechać im pomóc. Jednak tę rozmowę musieli przeprowadzić sami. Bałem się o nich. A z drugiej strony cieszyłem się, że Saeron się nie poddała. Widać było, że jej jeszcze zależało na uratowaniu sytuacji i musiała rozumieć Sunggyu. Gdzie on znajdzie drugą taką idealną dziewczynę? Martwiłem się tylko, że ten uparciuch coś zepsuje. I zastanawiało mnie, czemu pojechała aż do Seulu. Przecież chyba nie specjalnie dla niego.
Po jakimś czasie rozłączyliśmy się, bo nic ta rozmowa nie dawała i Sungjong był z kimś umówiony. Widziałem, że Myungsoo po tym wszystkim zaczął chodzić z kąta w kąt nerwowo. Wiedziałem, że coś go męczy, więc go zapytałem.
- Co się dzieje?
- Zastanawia mnie teraz co Saeron wykombinowała. Bo spójrz. Ona ucieszyła się jak powiedziałem, że Sunggyu jest już w Seulu. Tak jakby wcześniej planowała tam pojechać. Może to moja wyobraźnia tylko. Jednak coś jest na rzeczy moim zdaniem. Może przenosi się do centrum?
- Wątpię. Pewnie miała jakieś sprawy do załatwienia tam. - Uspokoiłem go. - Przecież to byłoby dziwne, jakby tak nagle postanowiła.
- A co jeżeli planuje porzucić swoje dotychczasowe życie dla Sunggyu? Ona jest szalona chyba. Zrobi dla niego wszystko.
Wybuchłem śmiechem na jego słowa. W końcu brzmiał tak jakby się tego bał. On to miał w ogóle pomysły nie z tej ziemi. Na pewno dziewczyna nie była aż tak niemożliwa. Moim zdaniem miała głowę na karku i cokolwiek by nie zaplanowała, to na pewno przemyślała to. Mimo wszystko byłem bardzo ciekaw jej pomysłu.
- Szkoda, że nie możemy wiedzieć, co wymyśliła. - Wystrzeliłem nagle.
- Na pewno ktoś wie. Może jej współlokatorki? - Zapytał mnie.
- Nie. Wtedy już bym wiedział. Jimin mówi mi aż za dużo. - Zaśmiałem się w duchu, przypominając sobie, jak przypadkiem zaczęła mi opowiadać pewną historię z ich mieszkania, która miała być tajemnicą.
- A co powiesz na jej brata?
- Tego już bym się bardziej spodziewał. Masz do niego numer?
- Nie. To twój szwagier. Albo zadzwoń do twojej dziewczyny to ci poda go do telefonu.
- Dzisiaj z Riyeon są na zajęciach do późna. Nie będę im przeszkadzać. - Stwierdziłem.
- Krew mnie zalewa jak was słucham. - Wtrącił Hoya. - Nie nauczyliście się jeszcze, żeby nie wtrącać się w cudze sprawy? Mieliśmy o ważniejszych sprawach dziś rozmawiać.
- Ale to jest ciekawsze. - Tym razem zaskoczył nas Sungyeol. - Wiecie co wam powiem? - Odwrócił się do mnie i Myungsoo. - Ja wam mogę pomóc. Wiem, kto na pewno coś wie.
Patrzyliśmy na niego z niedowierzaniem i czekaliśmy, aż nam wyjaśni co ma na myśli.
- Jacy wy nie domyślni. Mam numer Dana. Tego przyjaciela Saeron. A nawet jakbym nie miał. To mieszka zaraz obok. W końcu to przyszywany brat Jiry. Ludzie. - Oburzył się naszą głupotą. Od kiedy on tak lubił się bawić w detektywa?
Dzięki niemu jednak mogliśmy się czegoś w końcu dowiedzieć. Wykonał tylko jeden telefon i Dan zgodził się zjawić u nas za jakiś czas. Zastanawiałem się, o co powinienem zapytać i jak coś z niego wyciągnąć. W końcu domyślałem się, że nie będzie łatwo, bo jako przyjaciel pewnie chciał bronić jej tajemnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz