sobota, 22 października 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 27

Kolejny rozdział pełen małych nieporozumień. :D Zapraszam do czytania i komentowania. - Ostatnio nie wiem co pisać w notkach. :/ A chciałam przeprosić z góry, że jeden wątek może się wam nie podobać, ale ja go tak będę toczyć. ;-;

Małe nieporozumienie
Rozdział 27


*Hoya*

Obserwowałem to co działo się w salonie z niemałym zaciekawieniem. Te dziewczyny się skądś znały. Jeszcze na dodatek nie miały za dobrych stosunków. Nie znałem na tyle Riyeon, by wiedzieć, czy słusznie krzyczała na Woomin. Zauważyłem jedynie, że moja towarzyszka była bliska płaczu i czułem, że zrobiłaby wszystko by uspokoić tę drugą. Nie wiedziałem, czy powinienem był ingerować. W końcu nie wiedziałem co się wtedy wydarzyło, z drugiej strony ta nie miała prawa tak przy wszystkich wydzierać się. Biłem się z myślami. Na szczęście Dongwoo zabrał Riyeon. Postanowiłem uspokoić Woomin i otuliłem ją ramieniem i już miałem pytać. Niestety ona odsunęła moją rękę i wstała z kanapy.
- Lepiej będzie jak sobie pójdę. – Oznajmiła. – Jak znowu mnie zobaczy, ponownie wybuchnie.
- Przecież nie możesz wyjść, bo …
- Bo co? – Przerwała mi. – Ona ma rację. Nie powinnyśmy się już nigdy spotkać. Zbyt wiele złych wspomnień wtedy powraca. Ja po prostu wrócę. Nie przejmuj się. Wiem, że chciałeś mi umilić czas. Jestem wdzięczna.
        Nie dowierzałem temu co mówiła. To tak jakby przyznawała się do zranienia Riyeon, a jakimś sposobem nie chciałem w to wierzyć. Chciałem natomiast znać szczegóły, by móc ocenić sytuację dokładniej. Nie mogłem jednak wprost zapytać. Nie miałem prawa, jako partner od tańca. Choć z drugiej strony, czy nadal byłem tylko nim? Nie łączyła nas chociaż przyjaźń? Stwierdziłem, że dłużej nie zniosę siedzenia cicho. Ona wychodziła, a ja razem z nią. Nie zwróciła na mnie uwagi, więc na zewnątrz chwyciłem ją za nadgarstek, żeby się zatrzymała.
- Porozmawiaj ze mną.
- O czym? – Zapytała z wielkim zdziwieniem.
- Dobrze wiesz. Chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
- Czemu mam ci to mówić? – Trochę zabolało mnie to pytanie. Czyli dla niej nie byłem nikim więcej?
- Martwię się. – Powiedział troszkę smutnym głosem.
- Nie masz o co. – Wymusiła uśmiech.
- Ewidentnie widzę, że jest o co. Najpierw ten chłopak, teraz wybuch Riyeon. Czy to ma jakieś powiązanie?
- Niestety tak. Nie jestem gotowa o tym ci opowiedzieć. – Stwierdziła całkiem poważnie. – Wybacz, ale pójdę już.
        Wtedy odwróciła się tyłem do mnie i miała ruszyć. Ja nie wiedzieć czemu desperacko przytuliłem ją od tyłu, co ją zamurowało. Poczułem przyjemne ciepło, chociaż pogoda nie dopisywała. Oparłem podbródek na jej ramieniu. Nie wiedziałem co się dzieje, lecz jedno zrozumiałem. Chciałem być przy niej i ją wspierać. Ufałem jej. Cokolwiek wydarzyło się w jej przeszłości nie mogło już zmienić mojego zdania o niej. Uświadomiłem sobie, co rodziło się między nami i miałem nadzieję, że nie będzie to jednostronne.
        Puściłem ją. Odwróciłem w swoją stronę. Patrzyła na mnie zaskoczona. Miała także rumieńce na policzkach. Uroczo. Uśmiechnąłem się szczerze. Teraz wydawała mi się taka piękna. Dodatkowo bałem się, że jest tak delikatna, że takie wydarzenia, jak te z przed chwili ją załamią.
- Już cię puszczam. – Przerwałem ciszę. – Jutro się widzimy, jak zwykle.
        Ona milczała. Widocznie ją zatkało. Postanowiłem wrócić do reszty. Zostawiłem ją tak osłupiałą na chodniku. W duchu śmiałem się do siebie. Byłem szczęśliwy. Tak więc czuje się osoba zauroczona?

*Myungsoo *

Wyszedłem się przewietrzyć i zrobić drobne zakupy. Idąc drogą rozmyślałem o wielu rzeczach. Między innymi o tym jak zawaliłem z Saeron. Byłem świadom, że to koniec naszej znajomości i nie ma co jeszcze błagać ją o wybaczenie. Bolało, jednak musiałem przecież o niej zapomnieć. Mogłem to rozwiązać po przyjacielsku, a ja zrobiłem to w okropny sposób i byłem sam sobie winien cierpień.
W sklepie beznamiętnie przeglądałem półki. Nie miałem pojęcia czego nawet miałem szukać. Tak bardzo zamyśliłem się, że pojawienie się pewnej osoby bardzo blisko mnie, przestraszyło mnie tak, że aż podskoczyłem.
- Hej Myungsoo! – Zwróciła się do mnie radośnie Saeron. Byłem w szoku. – Co tak patrzysz, jakbyś ducha widział?
- Bo myślałem, że nie będziesz już chciała mnie znać.
- Nie potrafię się na ciebie długo gniewać. – Skierowała w moją stronę uśmiech, a ja poczułem wielką ulgę.
- Cieszy mnie to. – Oznajmiłem zgodnie z prawdą, w duchu zastanawiając się, czy powinienem przeprosić, czy może jednak udawać, że nic się wcześniej nie wydarzyło.
- Mam pytanko! – Wyskoczyła nagle. – Czy Sunggyu ma się dobrze? – Czyżby wiedziała o kłótni  z Riyeon pod jej kamienicą? Po tym wydarzeniu nikt nie potrafił przemówić do lidera. Przestał nawet odbierać telefony od kogokolwiek z nas.
- Wiesz… On jest w Seoulu. – Odrzekłem przełykając głośno ślinę. Wiedziałem, że ta wiadomość może ją troszeczkę podłamać.
        Jakże jednak się zdziwiłem. Zrobiła szerokie oczy w których świeciły się iskierki nadziei. Co jej było? Nie rozumiałem nic, a nic.
- To będę miała jeszcze drobną prośbę do ciebie. – Zachichotała.
        Albo coś przegapiłem, albo po prostu z nią było coś nie tak. Kto normalny cieszy się, że osoba którą kocha jest daleko od niej i jeszcze zachowuje się w ten sposób? Byłem naprawdę zaskoczony całą sytuacją.

*Woomin*

Stałam przed moją szafką w szkole. Wyciągnęłam z niej ręczniczek i już miałam zamykać, lecz ktoś zrobił to za mnie. Trzask zawrócił na nas uwagę przechodniów. Jak się okazało była to Rinji. Nienawidziła mnie, w sumie nie wiedziałam za co. Dawno nie chciała nic ode mnie, dlatego myślałam, że znudziło ją dręczenie mnie. Widocznie się myliłam. Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie miała miłego wyrazu twarzy. Czekałam jednak, aż się odezwie.
- Twój kochaś wrócił. – Oznajmiła wrednie. – Nie latasz już za nim? Nie tęskniłaś? Przecież były z was takie piękne gołąbeczki.
        Wszystko stało się jasne. Jej podobał się kiedyś Kentaro. Ile bym dała, żeby to ją zauważył wtedy, a nie mnie. Nienawidziłam siebie, że dałam mu zawrócić w swojej głowie.
- Nie wiesz, jak było. Zresztą, jak tak ci się podobał to sama biegnij za nim. A mi daj święty spokój.
- Ale ja na nią nawet nie spojrzę. Mało oryginalna dziewczyna. – Usłyszałam głos za mną i przeszły mnie ciarki, bo wiedziałam do kogo należał.
        Wtedy zobaczyłam, jak Rinji prycha i idzie sobie wściekła. Miło, że mnie obronił, tylko miałam nadzieję, że nie liczył, że mu za to podziękuję. Wolałabym, żeby wcale się nie zjawiał. Odwróciłam się do niego z pełną negatywnych emocji twarzą.
- Czego ode mnie chcesz? – Powiedziałam poirytowana.
- Pogadać. Tamten gościu był twoim nowym facetem?
- Nie. – Odparłam szybko. Nie był i pewnie nigdy nie spojrzałby na mnie w ten sposób.
        Poczułam się dziwnie, bo coś w środku miało ochotę powiedzieć tak. Przecież byłam tylko zwykłą dziewczyną, której towarzyszył w tańcu. Nie mogłam sobie nic wyobrażać. Z drugiej strony, co jakby nim był? Nie mogłabym i tak tego powiedzieć teraz wprost, bo jest idolem. Nie mogła się roznieść taka plotka.
- Ma szczęście. Rozumiem więc, że nie potrafisz zapomnieć o tym jak bardzo mnie kochałaś? – Zaśmiał się.
- Jesteś okropny. Łudzisz się. Dawno już jesteś dla mnie nikim. – Wygarnęłam mu. – Zepsułeś wiele w moim życiu. Między innymi moją przyjaźń. – Posmutniałam przypominając sobie wściekła Riyeon.
- Sama nawaliłaś. Na dodatek chciałaś się zemścić na mnie. To był zły wybór. – Mówiąc to zbliżył się do mnie i próbował chwycić kosmyk moich włosów, lecz szybko odepchnęłam jego rękę.
- Cieszę się, że to zrobiłam.
- A myślisz, że mnie to ruszyło? Przez ciebie straciłem jedną z wielu dziewczyn. Tego kwiata pół świata.
        Zdenerwował mnie. Ale nie mogłam tego okazać. Oto mu właśnie chodziło. Zacisnęłam więc tylko piąstkę. Brzydziło mnie jego zachowanie. Jak bez wahania mógł zdradzać dziewczyny i wymieniać kiedy tylko zechciał? Byłam zła, że nie mogłam jakoś inaczej mu dać nauczki. Zresztą jak widać było, to także nic nie dało.
- Wybacz, śpieszę się już. Bo za dużo czasu mi zająłeś.
        Już ruszałam, jednak on złapał moją rękę i przyciągnął mnie do siebie na niebezpieczną odległość. Próbowałam mu zabrać moją dłoń, niestety za mocno ją ściskał, co powoli zaczęło mnie boleć.
- Nie wywiniesz się. Jeszcze będziesz za mną biegać jak wtedy. – Po tych słowach dał mi całusa w usta i odszedł.
        Kipiałam cała ze złości, a w moich oczach pojawiły się łzy. Jak on mógł? Miałam ochotę schować się w toalecie i przepłakać wszystkie lekcje do spotkania z Howonem. Nie mogłam się mimo to poddać. Nie mogłam okazać słabości. Otrząsnęłam się więc jak najszybciej. Wytarłam łzy i ruszyłam na salę treningową.  

*Danyoung*

        Idąc z Jirą parkiem, która swoją drogą jeszcze trochę pociągała nosem, zauważyliśmy idących na przeciw nam Jimina i Suri. Przeraziłem się. Miałem ochotę się wycofać. W końcu spotkanie Jiry dla Jimina mogło być ciężkie. Na dodatek ja jakoś też nie miałem ochoty z nim ostatnio gadać. Bałem się jego zachowania. Bo czy to normalne, że on tak wybuchał na mnie ostatnio? Nikomu nie mówiłem o tym, bo Saeron miała większe problemy, a z siostrą wolałem nie poruszać tego tematu.
        Kiedy on także nas ujrzał, momentalnie puścił rękę Suri. Co on wyprawiał? Patrzył na nas przestraszony. Rozumiem, że się nas nie spodziewał, ale nie powinien odsuwać się od swojej dziewczyny, jakby bał się przyłapania z nią. Ja wiedziałem, że są razem. Widocznie nie chciał, by Jira wiedziała. Stanęliśmy naprzeciwko nich i każdy z nas przywitał się. Jedynie dziewczyny były jakieś radosne. Ja i Jimin byliśmy zakłopotani.
- A my się nie znamy. Przedstawisz mnie? – Zapytała Suri, wskazując Jirę.
- Jestem Jira. – Wyciągnęła rękę  w jej stronę ochoczo. – Siostra Dana. – Dodała na końcu z szerokim uśmiechem.
- Oj a myślałam, że jesteście parą. Słodko razem wyglądaliście. – Wypaliła, a Jira na to się zaśmiała.
- Oj zabawne. Pierwszy raz tak ktoś uważa. Jesteśmy co prawda przybranym rodzeństwem, jednak my i para? To niemożliwe.
        Mówiła szczerą prawdę i nie chodziło w tym momencie o moją orientację. Kompletnie nie nadawaliśmy się na bycie parą, nawet jakbym lubił dziewczyny. Spojrzałem jeszcze ukradkiem na Jimina. Ten miał lekko spuszczoną głowę. Unikał mojego wzroku, albo chodziło mu tylko o Jirę i nerwowo kopał w ziemię. Przydałoby się rozładować sytuację. Lecz one nie zauważyły nic.
- Długo znacie się z Jiminem? – Zapytała nagle siostra, jego towarzyszkę, czym mnie zaskoczyła.
- Nie, mimo to myślę, że jest wspaniały. Zrobił wiele, by pokazać, że mogę mu ufać. – Kiedy tego słuchałem stwierdziłem, że mało jeszcze łączyło tę dwójkę.   
        Ledwo się poznali i już byli parą. Ja wiedziałem, że Jimin lubił krótkie związki. Mimo to czułem, że coś tu było nie tak. Cały czas martwiłem się, że to zrani Suri. Musiałem więc postanowić wreszcie porozmawiać z Saeron. W końcu ona była blisko z Jiminem. Może udałoby jej się coś z niego wyciągnąć. Bo ja pewnie wywołałbym u niego kolejny atak agresji.  
        Nagle zadzwonił telefon Jiry. Oczywiście od razu domyśliłem się kto to, bo miał on ustawiony specjalny dzwonek i ostatnio dość często on wydzwaniał.
- Halo misiu? – Zwróciła się do urządzenia. – Już lecę. – Dodała radośnie.
- Gdzie? – Zapytałem zaraz po jej rozłączeniu się.
Zaskoczyłem się, bo w końcu miał to być nasz spacer, bo dawno nie rozmawialiśmy.
- Wybacz. To ważne. Muszę lecieć. Zajmijcie się nim. – Zwróciła się do pary przede mną i pobiegła przed siebie.
        Widziałem jak radośnie znikała w podskokach, zostawiając mnie w niezręcznej sytuacji. Musiałem się z niej pospiesznie wyplątać. Nie miałem jednak pojęcia co powinienem zrobić. Stresowałem się.
- Chcesz się z nami przejść? – Zaproponowała grzecznie Suri.
- On pewnie czułby się z nami niezręcznie. – Wtrącił Jimin, przyciągając do siebie swoją dziewczynę. Nagle go zebrało na czułości?
- On ma rację. Pójdę już. – Powiedziałem, zanim spróbowałby przekonać go do pomysłu.
        Wróciłem się w stronę z której przyszedłem. Wiedziałem, że pójdą pewnie w tą samą stronę. Postanowiłem więc skręcić w jedną z alejek, gdzie stały ławeczki. Usiadłem na jednej z nich. Spuściłem wzrok. Zacząłem się zastanawiać. Jak mógłbym pomóc tej dwójce. Jak sprawić, by nie robiło się już tak niezręcznie. Wtedy znowu usłyszałem ich głosy. Siedzieli na ławce obok. Nie zauważyli mnie jakimś cudem. Postanowiłem udawać, że też ich nie widziałem, bo z takiej odległości słyszałem ich ciekawą rozmowę.
- Słuchaj. Czemu mnie puściłeś? – Zaczęła Suri. – Czy to chodziło o tę dziewczynę?
- Nie. – Odpowiedział bez wahania. – Po prostu zaskoczyłem się, że ich spotkałem.
- Jakoś mało przekonująco brzmisz. – Zgadzałem się z nią. – Proszę cię. Bądź ze mną szczery.
- Proszę przestań. – Głos mu się powoli załamywał. – Nie możesz zrozumieć? Nie mam nic wspólnego z Jirą. To tylko siostra przyjaciela. Nic więcej. Przestań przejmować się każdą błahostką. Zrobi się to męczące i będę musiał cię zostawić. A szkoda, bo naprawdę jest dobrze. – Coś mi nie pasowało w tym wszystkim.
- Mówisz, jakby wcale ci nie zależało na mnie. Skoro nic nie masz do Jiry, widocznie się mnie wstydzisz. Czy ja ci się w ogóle podobam?
        Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Czekałem na nią. Powinien powiedzieć, że mu na niej zależy, jest z nią szczęśliwy, czy coś w ten deseń. A on milczał. Coraz bardziej było mi żal Suri. Pewnie ona starała się zaangażować w coś co mogło nawet nie wypalić. Chyba, że ktoś opamięta Jimina.
- Rozumiem. – Ona przerwała ciszę. – Jesteś ze mną, bo masz nadzieję, że zapomnisz o kimś, tak?
- Powiedzmy. – To mnie zaniepokoiło. Bo byłem pewien, że powinno o to chodzić.
- Będę wyrozumiała. Będę czekać, aż mnie polubisz bardziej. Tylko powiedz, że chcesz spróbować. Nie zamierzam marnować moich uczuć, jeżeli ty będziesz cały czas obojętny. – Zupełnie jakbym to ja podłożył jej tą odpowiedź. Przecież o to właśnie się martwiłem.
- Dobrze. Postaram się. Choć może być ciężko. Widzisz… - W tym momencie urwał. Może zastanawiał się, czy mógł jej dokończyć.
- Co mam widzieć?
- Nic. Może powiem ci kiedyś.
        Ta ich rozmowa zrobiła mi jeszcze większy mętlik w głowie. Miałem straszną ochotę udać się prosto do Saeron, lecz bałem się, że niedługo Jimin wróci i znowu będzie niezręcznie. Obiecałem sobie, że będę go unikać, aż sytuacja się nie wyjaśni. Nie chciałem dłużej się narażać na jego złość, oraz sprawiać mu jakiekolwiek problemy.

*Hoya*

        Czekałem na portierni szkoły Woomin. Tego dnia umówiliśmy się zaraz po jej zajęciach, więc korytarze nie były jeszcze puste. Dobrze więc, że stałem w masce kapturze, jak mi zaleciła, bo na pewno w szkole takiej jak ta, ktoś znał Infinite, a nie chciałem, by przeszkadzały nam jakieś fanki w tańcu. Zresztą chciałem być tylko ja i ona. Nikogo więcej nie potrzebowałem. Ciekaw też byłem, jak potoczy się ten trening, po uświadomieniu sobie, że zaczynam coś do niej czuć.
        Kiedy zjawiła się przy mnie, moje usta od razu ułożyły się w szeroki uśmiech. Ona zaś złapała mnie pod pachę i pociągnęła w kierunku sal. Mijaliśmy tak korytarze. Ja byłem w nią zapatrzony, a ona za to przed siebie. Zorientowałem się, że coś w jej twarzy mówiło, iż ten dzień nie należał dla niej do tych najlepszych. Gdy doszliśmy do odpowiednich drzwi, otworzyła je i od razu rzuciłem przy jednej z ławek torbę. Mogłem się także uwolnić od bluzy i maski, co dodało mi ulgi. Postanowiłem nietypowo zacząć nasz taniec, bo od rozmowy.
- Coś cię dziś trapi? – Zapytałem, choć nie miałem nadziei na szczerą odpowiedź.
- Nic istotnego. Ważny egzamin mnie czeka.
        Wiedziałem, że nie mówiła prawdy. Ona nie potrafiła kłamać, lub zatajać uczuć. Mimo to i tak miała w sobie wiele tajemnic dla mnie. Miałem nadzieję, że prędzej, czy później je poznam.
        Zdziwiłem się bardzo, bo puściła od razu muzykę. Bez żadnych zbędnych słów, zaczęła energiczną choreografię. Musiała zauważyć moje zaskoczenie, bo zwróciła się do mnie.
- Wybacz, czekałam na to, bo muszę wyładować się.
        To na pewno nie była sprawka zbliżającego się egzaminu. Obawiałem się, że coś wydarzyło w szkole. Czy ona mi nie ufała? A może rzeczywiście traktowała mnie tylko jako partnera do tańca, a ja sobie marzyłem o czymś niemożliwym? Obserwowałem ją uważnie, bijąc się z takimi myślami. Nie chciałem z niej wszystkiego wyciągać, jednak nie miałem wyjścia. Musiałem zacząć się o nią starać. Stwierdziłem tylko, że nie zrobię tego w ten dzień. Chciałem poobserwować jej taniec, bo dzięki emocjom był całkowicie inny, niż ten tańczony przez nią na co dzień.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz