środa, 19 października 2016

Miłosny scenariusz: Rozdział 2



No i mamy rozdział kolejny. Cieszę się, że na blogu aż trzy osoby, wykazały się zainteresowaniem tym opowiadaniem. Bałam się na nie odzewu, bo piszę je w innym stylu niż poprzednie. Mam nadzieję, że wytrwacie z nim. :D A druga sprawa. Jakimś cudem uzbierało mi się ponad 15 tyś wyświetleń bloga. Kocham osoby, które tu wchodzą i czytają moje opowiadania. Dziękuję wam całym serduszkiem. <3 font="">


Miłosny scenariusz
Rozdział 2




*Kyurin*

- Możemy chwilę porozmawiać? – Z zamyślenia wyrwała mnie Kim Jiyeon*. Jedna z aktorek, grających ze mną.
           O czym wcześniej myślałam? Może bardziej podziwiałam i zachwycałam się miejscem nagrań. Przyszłam wcześniej, bo wiedziałam, że trochę potrwa, aż oswoję się z otoczeniem. Mnóstwo kamer, dużo krzątających się ludzi. Tyle czasu starałam się trafić w takie miejsce i dostałam się praktycznie w ostatnim momencie. Nie mogłam wierzyć, że los tak się do mnie uśmiechnął niespodziewanie.
- O czym chcesz porozmawiać? – Zapytałam uprzejmie moją seniorkę.
- Muszę powiedzieć ci coś szczerego i przykrego.
           Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Przyjrzałam się jej przy okazji. Ten elegancki styl, który prezentowała mnie onieśmielał. Beżowa sukienka z złotym paskiem idealnie podkreślała, jej cudowną figurę. Aż wstydziłam się koło niej stać. Piękne i zadbane włosy, tak różne od moich, kończyły się przed jej ramionami. Wyglądała co najmniej jak gwiazda Hollywood.
- Widzisz kochanie. To jest showbiznes i tu nie możesz nikomu ufać… Chyba, że mi.
           Uśmiechnęłam się do niej w geście zrozumienia. Zdawało mi się, że ją polubię, aczkolwiek strasznie myliłam się co do ludzi.
- Przede wszystkim chce cię ostrzec przed jedną osobą.
- Kim?
- Kim Junmyeon. Jak wiesz, jest z wielkiej wytwórni i należy do bardzo znanego zespołu. Takim od sławy uderza woda sodowa do głowy.
- Domyślam się. – Też się tego obawiałam. Choć wydawał się miły poprzedniego wieczoru.
- Słyszałam niestety, jak mówił, że on ratuje prestiż tej dramy i bez niego, nie osiągniemy sukcesu.
- Bezczelny. – Oburzyłam, lecz starałam się nadal być stonowana, by nie wyjść na agresywną osobę.
- Owszem. A na dodatek… Nie wiem czy powinnam to mówić.
- Powiedz proszę. – Zaciekawiła mnie tym, co właśnie próbowała ukryć.
- Powinnaś wiedzieć. On stwierdził, że nie powinno się do takiej dramy zatrudniać takiego świeżaka, jak ty, bo pewnie wszystko zepsujesz.
- Co proszę? – Tego było za wiele.
- Ja tak nie uważam. To tylko jego zdanie. Jak mówiłam. Woda sodowa.
- Przepraszam. Muszę się przewietrzyć.
           Wyszłam ciężkim krokiem z pomieszczenia. Udawałam przy niej opanowanie, jednak teraz nic już mnie nie powstrzymało od ataku furii. Podeszłam do swojego samochodu. Miałam starego grata, ale zawsze coś. Wyjęłam kurtkę tego palanta. Miałam ochotę rzucić ją na ziemię i zdeptać. Jak on śmie tak się wyrażać, nawet mnie nie znając. On jest tu ze względu na znajomości i sławę, a ja na talent. W końcu pokonałam wszystkich na castingu i nie wmówi mi nikt, że było inaczej. Owszem, uważałam się za marną aktorkę po tylu porażkach. Mimo to, teraz dostałam szansę i nadzieję, a on deptał ją tak po prostu.
           Kiedy zauważyłam zbliżającego się Junmyeona w oddali, bez chwili wahania ruszyłam znowu szybkim krokiem w jego stronę. Szedł zapatrzony w ekran telefonu. Jak tylko uniósł głowę w moją stronę, jego wyraz twarzy zmienił się w przerażony. Pewnie groźnie wyglądałam. Od razu po stanięciu przed nim cisnęłam w niego jego częścią garderoby.
- A może jakieś witaj? – I może jeszcze miałam się do niego szeroko uśmiechnąć i powiedzieć coś w stylu „Witaj seniorze, ładną mamy dziś pogodę?” . Dobre sobie.
           Jak ja miałam grać z kimś takim. Z kimś, kto uważał się za lepszego ode mnie. Kto mną gardził. Chciałam się popłakać. Poczułam się strasznie niedoceniona. Nie miałam wysokiego mniemania o sobie, a jego opinia pogarszała sprawę. Przez moment przemknęła mi myśl o rezygnacji, lecz przypomniałam sobie słowa, które usłyszałam na kastingu i zrozumiałam, że to tylko jego ego. To nie ja jestem taka beznadziejna.
- Coś cię ugryzło?
- Możliwe. – Odfuknęłam. On stał wpatrzony we mnie, jak słup soli, a jego mina.. Była zabawna.
- Słuchaj nie wiem co ja ci zrobiłem…
- Bardzo wiele. – Wiedziałam, że moje oczy się zaszkliły. Raniło mnie to, co dowiedziałam się od mojej koleżanki.
- Przepraszam w takim razie.
           W tym momencie ja patrzyłam na niego zaskoczona. Szybko się otrząsnęłam, że pewnie gra, bo nie chce kłótni na planie. Szkoda, że był przy tym tak okropnie przekonujący. Czułam, jak jest mu źle.
- Przeprosiny to mało. Musisz odszczekać to, co powiedziałeś.
- A co ja…
- Ah nieważne. – Przerwałam mu, bo wiedziałam, że będzie się bronił i tłumaczył.
           Odwróciłam się bez zbędnych już słów i wróciłam tam skąd przyszłam.


*Junmyeon*


           Przez cały czas spędzony na planie byłem zamyślony. Na szczęście było to tylko spotkanie organizacyjne. Zastanawiało mnie, co ja takiego powiedziałem, że uraziło to tak tą dziewczynę? Mi wydawało się, że jestem dla niej miły. Starałem się dobrze wypaść. Bałem się, że może coś przy stole niestosownego powiedziałem. Nic mi nie przychodziło do głowy, przez co jeszcze bardziej się zadręczałem. Miałem ochotę spytać wprost o co jej chodzi, jednak zabrakło mi ku temu odwagi.
           Drogę do domu również byłem niespokojny. Ona do końca unikała mojego wzroku. Nie zbliżała się także do mnie. Jak mieliśmy grać główne role w takich stosunkach. Wiedziałem, że trzeba to naprawić. Starałem skupić się na prowadzeniu samochodu, niestety nie było to proste. Włączyłem muzykę w nadziei, że usłyszę jakaś piękną balladę, Oczywiście zapomniałem, że ostatnio jechałem z Baekhyunem i na cały regulator zaczęło się głośne „Lightsaber”. Tak. Włożył naszą płytę i na dodatek, puścił tak głośno, jak się dało. Cały on. Szybko przyciszyłem to, lecz nie zmieniając na nic innego. Nie miałem siły grzebać w płytach i w końcu prowadząc nie powinienem.
***
           Dorm oczywiście nie był posprzątany. Nie mogli mnie choć raz pozytywnie zaskoczyć. Oczywiście nikogo nie zastałem, oprócz kartki w kuchni, doczepionej do lodówki.


„Poszliśmy się dobrze bawić. Nie czekaj na nas. Przepraszamy, że jest nieporządek, ale posprzątamy jutro. Obiecuję
Chanyeol. ”
           Nie wierzyłem w te słowa. Dlatego zacząłem od zniesienia wszystkich naczyń do kuchni. Ostatnio chłopacy byli coraz bardziej leniwi. Martwiło mnie to. Czy już ja miałem tylko sprzątać? Czasami mieli przebłyski dobroci, mimo to ostatnimi czasy, tylko imprezowanie im w głowie. Martwiłem się.
           Po uporządkowaniu wszystkiego jak należy zasiadłem w salonie przed telewizorem. Długo to nie trwało, bo było już późno i chłopacy wrócili z klubu. Widać było, że dużo szaleli. Przy okazji nie mogli wejść do środka cicho, tylko jak zwykle hałasowali.
           W wejściu do pokoju zjawił się Sehun z poważna miną. Patrzył na mnie, a ja czekałem, co chce powiedzieć.
- Przepraszam, że nie zaczekaliśmy. My po prostu…
- Nie ma sprawy. Macie prawo do rozrywki. – Przerwałem mu. Nie lubiłem słuchać wyjaśnień.
           Tym razem wparował do nas jeszcze Chanyeol. Był pełen emocji.
- Słuchaj. Nawet nie wiesz co się działo. Jakaś dziewczyna siedziała przy barze i się upijała. Jak ona miała na imię?  - Skierował pytanie do Sehuna.
- Chyba Kyurin.
- O tak! – Wtedy drgnąłem. Na początku nie chciałem tego słuchać, ale te imię sprawiło, że zaciekawił mnie. – Ona już była pijana jak przyszliśmy, a dalej wlewała w siebie bardzo dużo. Mówiła, że to przez jakiegoś drania. Mieliśmy niezła zabawę, bo śmieszne rzeczy nam opowiadała.
- Co się z nią stało, jak już wyszliście?
- Została tam. – Odpowiedział z pełną powagą i zarazem szokiem Chan.
           Czego innego można było się spodziewać po nich? Ta biedna pewnie nie wróci sama do domu. Przejąłem się jej sytuacją i czułem, że piła z mojego powodu. Nie zastanawiając się nad niczym wybiegłem z domu bez słowa. Wsiadłem w samochód, włączyłem głośno muzykę i odpaliłem silnik. Modliłem się w duchu, aby tam jeszcze była bo chciałem jej pomóc. Może jakbym się nią zajął, to wybaczy mi to… No właśnie, co? A może z niej to wyciągnę skoro jest nietrzeźwa?
           Zaparkowałem bardzo krzywo, z nadzieją, że przecież o tej porze nikt nie zwróci na to uwagi i wbiegłem do klubu. Muzyka nadal grała i ludzie tańczyli. Jednak przy barku nie widziałem nikogo. Postanowiłem zapytać obsługi, gdzie ona mogła zniknąć. Dowiedziałem się, że podobno odebrał ją narzeczony. Zdziwiła mnie ta informacja. Mimo to, podziękowałem i wróciłem do siebie.


*Kyurin*


           Kiedy już wracałam z planu i miałam wsiadać do mojego kremowego grata, ktoś zawołał mnie w oddali. To był Lee Jooseung, który także miał grać w tej dramie. Poczekałam chwilę na niego.
- Co taka nie w sosie dzisiaj byłaś?
- Aż tak to widać? – Zdziwiłam się.
- Owszem. Myślę, że powinnaś się rozluźnić. – Dodał z przyjemnym uśmiechem. – Co powiesz… na wyjście dziś wieczorem do klubu?
- Sama nie wiem.
- Będę tam późno. Jak coś to dzwoń. – Mówiąc to wręczył mi swoją wizytówkę.
- A do którego klubu?
- Tego bardzo blisko tutaj. Tam wpuszczają tylko ludzi z członkowską kartą.
- A tam. Mam ją, więc dobrze.
- No to do zobaczenia mam nadzieję.
           Kiwnęłam mu głową na pożegnanie. On jeszcze chwilę stał w miejscu, kiedy ja odjeżdżałam i machał mi.
***
           Weszłam do klubu z zamiarem rozluźnienia się i spotkania z Jooseungiem. Niestety przez telefon powiedział mi, że będzie bardzo późno, a ja już byłam na miejscu. Westchnęłam tylko i postanowiłam, że posiedzę, popiję, potańczę i jakoś zleci. Nie wiedziałam niestety, jak dobrze mi się pije, kiedy mam zmartwienia. Czym się martwiłam? Oczywiście tym palantem, a raczej tym co o mnie sądzi. Powinnam dać sobie z tym spokój, lecz nie potrafiłam i zaczęłam topić swoje smutki w alkoholu. Piłam jeden drink za drugim. Wydawało się, że dobrze to znoszę. Niestety w pewnym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie. Czułam się, jakbym miała zaraz zwymiotować. Jednak ja nigdy nie wymiotuję, więc nawet nie musiałam biec do toalety. Wszystko coraz bardziej mi się rozmywało i coraz mniej kojarzyłam. Z tej chwili została mi luka w pamięci.
           W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Spojrzałam w stronę owej osoby. Był to on, ten na którego czekałam. Uśmiechnęłam się do niego, lecz nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Jakoś brakowało mi słów.
- Jesteś pijana? – Rzekł troszkę chyba oburzony.
- Ani trochę. – Broniłam się.
- Właśnie widzę. Zabiorę cię stąd.
- Dokąd?! – Wystraszył mnie krzyk kelnera.
- Co pana to interesuje?
- Pytam, bo może chce pan wykorzystać pijaną dziewczynę.
- Ah. No to jest moja narzeczona. Posprzeczaliśmy się trochę i to dlatego. Rozumie pan?
- Powiedzmy, że wierzę. – Prychnął.
           Mi natomiast w tym momencie ponownie urwał się film.


***
           Po bardzo przerażającym śnie obudziłam się gwałtownie i usiadłam momentalnie na łóżku. Na początek rozglądałam się uważnie. To nie był mój pokój. Ani moje łóżko. Na szczęście byłam w swoim ubraniu z wczorajszego wieczoru i nikogo nie było w nim ze mną, więc szansa, że stała mi się krzywda była nikła. Poczułam też szybko mocny ból głowy. Miło zacząć dzień od kaca. Próbowałam zgadnąć gdzie jestem. Jedyne co przychodziło mi na myśl, to to, iż Jooseung wziął mnie do siebie, bo pewnie byłam zbyt pijana, żeby wrócić do własnego domu. Miałam tylko nadzieję, że nie narobiłam nic głupiego, czego powinnam się wstydzić.
           Postanowiłam się podnieść. Zobaczyłam, że na szafce, która stała pod jedną ze ścian znajdowało się mnóstwo mang. Jakiś maniak z niego czy coś? Zabawne i słodkie wydawało mi się to. Na biurku zobaczyłam jakieś zdjęcie. Podeszłam bliżej i wzięłam do ręki ramkę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam na nim Junmyeona z jakimiś 11 chłopakami i podpisem We are one. Czyli to nie mieszkanie Jooseunga? Na dodatek teraz zorientowałam, że są tu dwa łóżka. Więc to pewnie był dorm. Ale jak ja się tu znalazłam? Bałam dowiedzieć się prawdy.
           Usłyszałam nagłe pukanie, aż podskoczyłam. Zastanawiałam się, czy powinnam odpowiedzieć, czy może lepiej jeszcze poudawać, że śpię, bo nie byłam gotowa na rozmowę. Mimo to, ból głowy, który mnie przeszył, przekonał mnie do otworzenia drzwi.
           Stał za nimi czarnowłosy i młodo wyglądający chłopak. Miał ostry zarys twarzy. Wyglądał bardzo poważnie. Przyglądałam mu się uważnie czekając, aż coś powie.
- Hej. Jak nie śpisz, to mogę coś wziąć ze swojego pokoju?
- To twój pokój?
- Mój i Junmyeona.
- Co ja tu robię? – Nie wiedzieć czemu, zapytałam go oto.
- Nic nie pamiętasz? – Zaśmiał się.
- No właśnie nie.
- To zacznijmy od nowa. Jestem Oh Sehun. – Wyciągnął rękę, a ja ją chwyciłam. – A co się działo wczoraj opowie ci mój współlokator. Nie odbiorę mu tej przyjemności. – Dokończył ukazując swoje równe zęby, poprzez szeroki uśmiech.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz