Tadam! Zapraszam na dość długi rozdzialik. Czekam jak zwykle na komentarze i jak zwykle trzymam kciuki, żebyście mnie nie pozabijali. :D
Kiedy dorosnę?
Rozdział 34
*Jinsu*
Siedziałem na mojej ulubionej ławce. Obserwowałem latające ptaki na niebie nade mną. Lubiłem to robić, bo to mnie uspokajało. Znowu byłem podenerwowany, bo jeden z chorych na schizofrenie pacjentów chciał mi zrobić krzywdę. Nie wiem skąd wziął sznurek, którym nieporadnie chciał mnie poddusić. Miałem dość tego miejsca, lecz cóż miałem poradzić. Jednak na ostatniej z rozmów z lekarzem prowadzącym dowiedziałem się, że zrobiłem ogromne postępy i możliwe, że wkrótce będę traktowany normalnie. Wtedy postanowiłem, że zrobię wszystko, by już nie mieszkać z ojcem. Chciałem zacząć żyć wreszcie swoim życiem. Mieć blisko siebie przyjaciół. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Bo kto przyjmie chłopaka po psychiatryku do pracy? Ale wierzyłem, że może mi się poszczęści. Moje rozmyślenia na temat mojej przyszłej egzystencji przerwała jedna z miłych pielęgniarek.
- Ma pan gościa. - Zdziwiło mnie to. Czyżby tata znowu nie miał kasy na opłacenie kolejnego okresu w tym szaleńczym miejscu? Miło by było.
- A kto to? - Zapytałem, by się upewnić.
- Mówi, że jest pańską przyjaciółką. Przejdzie pan do pokoju dla gości?
- Oczywiście. - Odparłem z uśmiechem, bo już przeczułem kto to.
Czułem się prze szczęśliwy na myśli kto mnie prawdopodobnie odwiedził. Tak bardzo tego pragnąłem. Choć niedługo mogłem zobaczyć ją po za tym miejscem, to i tak to, że pamiętała o mojej prośbie było czymś niesamowitym. Bora była najlepszą osobą, jaką spotkałem w życiu.
- Witaj. - Rzekłem rozradowany na jej widok.
Byliśmy w sali z weneckimi lustrami. Musieli nas obserwować, bo w końcu nie stwierdzono nadal, że jestem normalny. Ona siedziała z uniesionymi kącikami ust przy stoliku, a ja siadłem na przeciw niej. Oparłem mój podbródek dłońmi i przyglądałem jej się uważnie. Była taka śliczna.
- Masz szczęście. - Zacząłem od zdziwienia jej. - Zdążyłaś mnie odwiedzić zanim stąd wyszedłem. - Zaśmiałem się.
- Obiecałam i dotrzymałam słowa. A na dodatek miałam nieodpartą ochotę zobaczyć co u ciebie. Wreszcie znalazłam więcej czasu. Bo jednak nie jest tu za blisko.
- Jak tam po zakończeniu nagrań? - Postanowiłem, że pożartuje trochę z niej.
- Skąd wiesz? Masz tu dostęp do takich informacji? - Znowu ją zaskoczyłem.
- Ja o tobie wiem przecież wszystko.
Jej oczy się poszerzyły. Pewnie przez chwilę pomyślała, że znowu mi odbiło na jej punkcie, a ja powstrzymywałem się, by nie wybuchnąć śmiechem i nie wytrzymałem.
- Głuptasie. Pielęgniarka jest zażyłą fanką dram. Czekała na tą ze względu na Kangjoona i wiedziała dosłownie wszystko. Między innymi to kiedy zakończyliście nagrywać.
Widziałem, że miała ochotę uderzyć mnie lub zrobić coś innego za napędzenie jej strachu. Nie mogłem nic poradzić na to, że mnie to bawiło. No cóż. Zawsze ze mnie był żartowniś, a ona chyba o tym zapomniała. W końcu ostatnio jak mnie widziała, to się nie popisałem swoim zachowaniem.
- No to powiesz mi wreszcie jak było? Opłacało się zostać aktorką?
- Szczerze? To nie za bardzo. - Teraz to ona mnie zaskoczyła. - Widzisz. To nie dla mnie. Stresuję się, że jak zacznie się emisja, to ludzie zaczną mnie rozpoznawać. Dodatkowo czasami jak coś nam nie wychodziło nagrywaliśmy całymi dniami. Męczyło mnie to strasznie. Nie dałabym radę tak na dłuższą metę.
- Moje biedactwo. - Opowiedziałem.
- A ty? Wyjdziesz stąd kiedyś?
- Całkiem możliwe. - Podekscytowałem się, że chciała wiedzieć coś o mnie. - To pierwszy ośrodek, który naprawdę mi pomaga, a nie sprawia, że mam gorsze objawy. Tutaj czuję się lepiej. I lekarz mi powiedział, że wkrótce zakończymy leczenie. Chyba, że dadzą się przekupić ojcu. Nie wiem, po co on mnie tu jeszcze chce trzymać. Przecież jestem dorosły i nie muszę już z nim mieszkać i być ciężarem. Nigdy nie słucha, gdy mu to mówię. - Na przypomnienie sobie raniących mnie w kółko słów ojca zrobiło mi się smutno.
- Niech tylko spróbuje coś takiego zrobić, to ja sobie z nim porozmawiam. - Oburzyła się Bora i wtedy już nie mogłem być ponury, bo jej wypowiedź rozweseliła mnie. Jak mało mi było trzeba do szczęścia.
- A jak twoje życie uczuciowe? Poukładałaś wreszcie wszystko?
I po raz kolejny ona była w szoku. Tego dnia tylko się zadziwialiśmy nawzajem.
- Co się tak dziwisz? Widać było na pierwszy rzut oka, że tych dwóch chłopaczków za tobą latało. - Odparłem nie zastanawiając się nad tym, czy ona już wiedziała o co mi chodziło.
- To tylko ja byłam ślepa, póki mi sami tego nie powiedzieli. - Westchnęła.
Czyli jednak wiedziała, lecz zdziwiło mnie, że sama się nie domyśliła. Byłem strasznie ciekaw, czy mieli u niej szansę więc czekałem, aż rozwinie ten temat i nie trwało to długo.
- Bo widzisz... - Westchnęła. - Jak się o tym dowiedziałam, nie powiem, że mi to nie schlebiało. Muszę mimo to kogoś wybrać, by nie wodzić obu za nos. Przyznaje, że długi czas już myślałam, że podobają mi się oboje. Kilka dni temu, chyba podjęłam decyzję. Nie jestem jej jeszcze pewna. Nie wiem też co powinnam była teraz zrobić.
Wtedy lekko poczułem ukłucie zazdrości na sercu. Oni mieli moją Borę na co dzień i prawdopodobnie jeden z nich zdobył jej serce. Pogodziłem się już jakiś czas temu z tym, że byłem tylko jej przyjacielem. Mimo to, czasami miałem marzenia, gdzie spojrzała na mnie inaczej. Otrząsnąłem się szybko z tych myśli, bo jak na przyjaciela przystało musiałem dać jej dobrą radę. Widać było, że była jeszcze pogubiona.
- Musisz zrobić to co podpowiada ci serce. Oni coś oboje do ciebie czują, więc nie ważne jak do tego podejdziesz zrozumieją cię. – Pokiwała głową, ale nie wydawała się nadal przekonana.
Niestety nie mogłem nic więcej zrobić, jak pokazać jej, że ją wspieram. Musiała sama podjąć się działania i to ona powinna wiedzieć była najlepiej co miała zrobić.
*Moonbin*
Kiedy Jinwoo powiedział mi, że musimy iść pożegnać się z Jihyun przed jej wyjazdem, nie podejrzewałem, że będzie miał na myśli zwianie z treningu. Co prawda już nikt nas nie pilnował, bo o tej porze ćwiczyliśmy we własnym zakresie, jednak jakby się dowiedziano, że tak wcześnie wyszliśmy, pewnie oberwałoby nam się. Udało nam się przemknąć nie zauważonym przez ochronę. Poczekaliśmy chwilę, aż dziewczyna pracująca na portierni także nie będzie patrzeć, a że akurat się schyliła, to była dla nas szansa.
Jak byliśmy już na zewnątrz myślałem, że zwolnimy. On niestety szedł przyspieszonym krokiem. No zapewne chciał mieć jak najwięcej czasu na pożegnanie. Miał trochę racji. Rozstania to, to co najgorsze w życiu. Trwają zazwyczaj długo i żadna z osób nie chce odwrócić się jako pierwsza. Ja byłem przyjacielem Jihyun, ale już na jakiś czas nie miałem z nią kontaktu i jakoś dałem radę, a Jinwoo... To całkiem inna sprawa, bo oni coś do siebie czuli. Zdążyli w krótkim czasie się do siebie przywiązać.
Nagle zza rogu wybiegła jakaś dziewczyna wpadając prosto na Jinwoo. Możliwe, że miała narzuconą na siebie bardzo ciężką torbę, bo ta pociągnęła ją do tyłu i biedna wylądowała na tyłku. A co zrobił nasz lider? Rzucił szybkie przepraszam i ruszył dalej. Westchnąłem głęboko na ten widok i podbiegłem do niej. Podałem rękę, którą ochoczo chwyciła i się dzięki niej podniosła.
- Dziękuję. - Wyszeptała.
- Nie ma sprawy. Przepraszam za niego. - Wskazałem w kierunku w którym podążał Jin. - Spieszy mu się.
- Nie szkodzi. - Uroczo się uśmiechnęła.
Podniosłem jej jeszcze kilka dokumentów i wśród nich ujrzałem teczkę z fantagio. Wyszczerzyłem się. Pomyślałem, że może zostanie moją koleżanką po fachu?
- Czyżbyś biegła do wytwórni? - Pomachałem jej teczką przed twarzą.
- Owszem. - Przytaknęła. - Przesłuchanie.
- W takim razie mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. A teraz wybacz, muszę pobiec, bo już go nawet nie widzę. - Odpowiedziałem i rzeczywiście wystrzeliłem szybko w stronę domu Jihyun.
*Jinwoo*
Kiedy ujrzałem jakąś kobietę pod mieszkaniem Jihyun, troszkę się zakłopotałem. Domyślałem się, że to jej ciocia i nie miałem pojęcia co jej powiedzieć. W końcu nie znałem jej dobrze i nie wiedziałem jak zareaguje na informacje, że jestem przyjacielem jej bratanicy. Stałem jak kołek i gapiłem się na nią. Ona to zauważyła i również patrzyła się na mnie.
Wtedy wybiegła moja wybawicielka. Musiała ujrzeć mnie przez okno. Pojawiła się w kilka sekund przy mnie i zawiesiła na mojej szyi, co mnie zszokowało. Tak otwarcie mnie przytuliła przy tej kobiecie? Tego się nie spodziewałem. Na dodatek tamta widząc to parsknęła śmiechem.
- Chłopcze. Zero wychowania. - Powiedziała kiwając głową. - Stoisz w tej czarnej masce na twarzy i kapturze i się na mnie gapisz. Ja myślałam, że chcesz coś ukraść, bo wyczułeś przeprowadzkę. Mogłeś się odezwać.
Jihyun spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. Było mi straszni głupio, że tak wypadłem. Przez to nie potrafiłem odwzajemnić tego gestu.
- Ciociu! - Oburzyła się nadal uwieszona na mnie Jihyun. - Zestresowałaś go. - Po tym wlepiła się we mnie mocniej, dzięki czemu poczułem przyjemne ciepło.
- Oho. Najlepiej stwierdzić, że ja wszystkiemu winna. Patrzcie. Kolejny zakapturzony biegnie. - Powiedziała kiwając głową w przestrzeń za mną i uciekła z powrotem do domu.
Spojrzeliśmy z Jihyun na biegnącego do nas Moonbina. Zatrzymał się tuż przy nas troszkę zdyszany. Nie było mu się co dziwić, skoro biegł. Jihyun puściła mnie i tym razem rzuciła się na niego i mocno tuliła.
- Bin, za tobą też będę tęsknić. - Szeptała i w tym momencie ujrzałem łzy w jej oczach.
- Spokojnie, niedługo wrócisz do nas. - Pocieszał ją.
Wtedy ujrzeliśmy coś, co wcale nikogo nie ucieszyło. Mianowicie podjechała ciężarówka od przeprowadzek. Wiedzieliśmy co to oznacza. Zostały nam ostatnie chwilę z Jihyun. Miałem ochotę płakać, lecz powstrzymałem się, bo wystarczyło, że ona już to robiła. Podeszła znowu do mnie cała już we łzach. Ponownie mnie przytuliła, tym razem delikatniej. Ja także ją obejmowałem i zacząłem dawać jej buziaki w czubek jej głowy. Tak bardzo nie chciałem by odjeżdżała właśnie teraz. Mimo to nie mogłem nic zrobić i musiałem się z tym pogodzić. Miałem wielką nadzieję, że ona wkrótce wróci i będzie już mogła spędzać jak najwięcej czasu ze mną. Bo na pewno będziemy mieli wiele do nadrobienia.
*Bora*
Od spotkania z Jinsu minął tydzień. Wszystko sobie po nim dokładnie przemyślałam. Wiedziałam co muszę zrobić. Mimo to, bardzo się bałam. Zaprosiłam do siebie tego dnia Myungjuna. Potrzebowałam z nim porozmawiać na poważnie. Oczywiście jemu oznajmiłam, że zapraszam go tylko na herbatkę i ciasto. Stresowałam się i biegałam po całym mieszkaniu zanim się zjawił. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, momentalnie zamarłam i miałam ochotę udawać, że nie ma mnie w domu, co byłoby dziecinne.
Ostatecznie po kilku głębokich oddechach podeszłam otworzyć. Klamkę naciskałam trzęsącą się ręką. On stał za progiem, jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha. Pewnie myślał, że spędzi ze mną miło czas. Było mi strasznie smutno, przez to co chciałam mu oznajmić. Chwilami odczuwałam strach, że zmięknę i namieszam.
Zaczęliśmy od zajęcia miejsc na kanapie. Nie chciałam mówić prosto z mostu, więc najpierw rozwinęłam z nim miłą rozmowę. Czasami się zamyślałam i Myungjun musiał do mnie docierać i z tego powodu zapewne coś zauważył.
- Co z tobą, Bora? Widać, że coś cię męczy.
Czemu byłam tak łatwa do odczytania. Patrzyłam na niego zaskoczona. Musiałam się zebrać w sobie, by zacząć temat. Serce mi się krajało. Jak ja miałam to zrobić?
- Podjęłam decyzję. - Wystrzeliłam zadziwiając samą siebie.
- Och. To bardzo dobrze. - Odpowiedział szczerząc się do mnie, lecz mina mu się od razu zmieniła, gdy ujrzał mój poważny wyraz twarzy. - Chyba wiem co powiesz. - Dodał odwracając wzrok ode mnie.
- Ja przepraszam, ale...
- Nie przepraszaj. - Przerwał mi. - To co czujesz to nie twoja wina. Widziałem też, że było ciężko ci z tym, że oboje coś czujemy. Po części dlatego ulżyło mi. Nie będziesz już miała tego zmartwienia.
Zdziwiło mnie to, jak wszystko zrozumiał. Nie mogłam uwierzyć, że mówił to ten sam dziecinny Myungjun.
- Nie musisz dodawać nic więcej, jeżeli oczywiście nie chcesz.
- Między nami będzie dobrze? W sensie... Przyjaźń? - Mówiłam nieskładnie, bo głupio było mi oto prosić.
- Głupie pytanie! - Oburzył się. - Nie pozwoliłbym ci odizolować się ode mnie. Przede mną nie ma ucieczki. - Zaśmiał się głośno, co bardzo mnie ucieszyło.
Miałam wielką nadzieję, że nie będzie ciężko tego przechodził. Nie wybaczyłabym sobie tego. Jego uśmiech był jego znakiem rozpoznawczym i musiało tak zostać.
Po jego wyjściu byłam troszkę spokojniejsza. Przed końcem naszego spotkania nawet żartował i się wygłupiał, jak to miał w zwyczaju i wcale nie robił tego wymuszenie. Ucieszyło mnie to. Nie minęło nawet pół godziny, odkąd byłam sama, jak zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu ujrzałam zdjęcie Youngguka. Po co mógł dzwonić?
*Seulgi*
Od tygodni nie potrafiłam opisać tego, jak byłam szczęśliwa. Ludzie z mojego otoczenia nie dowierzali, że byłam zaręczona i tak zakochana. W końcu zawsze wmawiałam im, że miłość nie istnieje. Przypomniałam sobie, kto zawsze najbardziej próbował mnie przekonać do swoich racji. Marzycielska Yurin. Nabrałam ochoty zadzwonić do niej i porozmawiać. Szybko odnalazłam ją w spisie moich telefonów i nacisnęłam przy niej zieloną słuchawkę. Kilka sygnałów i już usłyszałam ją po drugiej stronie.
- Yurin?
- Nie. Tu biuro numerów. - Zapadła cisza. - Oczywiście, że to ja.
- To po co takie teksty?- Zapytałam lekko oburzona jej zachowaniem.
- Wybacz, zły dzień. - Mruknęła.
- Szefowa? - Zapytałam dyskretnie.
- Owszem. W jakiej sprawie dzwonisz?
- Ślubu. - Rzuciłam krótkim słowem, by zobaczyć jej reakcję.
- Potrzebujesz fryzurę na czyjeś wesele? Zaraz sprawdzę kiedy możesz przyjść.
- Głupku! - Zawsze tak na nią wołałam. - Mój ślub mam na myśli!
Znowu nic nie usłyszałam po drugiej stronie. Przez chwilę pomyślałam, że się rozłączyła z wrażenia, ale zerknęłam na telefon i połączenie trwało.
- Kpisz ze mnie? Ty i ślub?
- Owszem. - Zaśmiałam się. - Yooil. Oświadczył mi się. I kocham go mocno.
- Woooah. To teraz to mnie zaskoczyłaś. Widzisz! Miałam rację, że książę na białym rumaku i złotej zbroi się zjawi! - Musiałam odsunąć telefon od ucha przez jej okrzyki.
- Miałaś. A co z twoim księciem Minwoo? - Ostatnio gadała o nim jak najęta w salonie.
- Jest cudowny! I mamy pieska! - Takie głośne wiadomości były jeszcze kierowane w moją stronę przez jakiś czas.
Jej podekscytowaniu nie było końca. Bawiło mnie to, przez co szkoda była zakończyć mi taką rozmowę, a czas leciał nieubłagalnie.
*Bora*
Odebrałam niepewnie telefon od lidera. Trochę się go bałam momentami. Często spoglądał na mnie poważnym wzrokiem. Choć i potrafił na luzie ze mną porozmawiać. Nie wiedziałam co o nim myśleć, a teraz ten telefon.
- Słucham? - Zapytałam niepewnie.
- Bora, mam kilka pytań. - Wyskoczył prosto z mostu. - Nadal nagrywasz dramę?
- Nie. Już zakończyliśmy wszystko. - Starałam się nie okazać, jak bardzo zaskoczyło mnie to pytanie.
- A może interesuje cię praca stylistki zespołu na pełen etat?
Zamurowało mnie. Tak bardzo lubiłam to robić i to była wielka szansa dla mnie. Jednak, czy to była decyzja do podjęcia przez telefon? Musiałam chyba to przemyśleć... Ah raz się żyje.
- Oczywiście!
- Idealnie. Nasza jedna stylistka przeniosła się do innej wytwórni, gdzie jej narzeczony jest w staffie, więc mamy braki. Sprawdziłaś się ostatnio, więc nasz menadżer spytał, czy mogę się z tobą skontaktować. Wybrał mnie, bo reszta chyba by zbzikowała, jakby się dowiedziała teraz. Tak więc na spokojnie mogę przekazać, że się zgadzasz?
- Tak! - Zasalutowałam niepotrzebnie, bo w końcu on tego nie widział.
- Dziękuję, odezwę się jak będę wiedział więcej.
- Jasne.
Potem już tylko pożegnaliśmy się. Za chwilę miałam telefon od Zelo, który po poznaniu informacji musiał się upewnić, że go nikt nie nabrał. Był bardzo szczęśliwy, co mnie bawiło. Lubiłam tych dzikusów, choć mało razy ich widziałam. Po długiej rozmowie, nie wiedziałam ile minęło już czasu, lecz usłyszałam dzwonek do drzwi, co mnie zdziwiło. Nikogo się już nie spodziewałam.
Przez oczko w drzwiach ujrzałam Dongmina. Ucieszyło mnie to w pierwszej chwili. Otworzyłam mu szybko, wciągnęłam za rękę do środka, zamknęłam za nim i zaczęłam jak szalona nawijać.
- Będę miała pracę! Będę stylistką B.A.P! - Krzyczałam podekscytowana i z tego wszystkiego, bez żadnego namysłu, przytuliłam zdezorientowanego Eunwoo. On także objął mnie swoimi rękami.
Poczułam bardzo przyjemne ciepło na sercu. Myślałam, że się rozpłynę ze szczęścia. Mogłam go przytulać ile chciałam... Wtedy sobie uświadomiłam, że on nie miał pojęcia, że go wybrałam. Bo kto miał mu to powiedzieć. Zaczęłam się denerwować, bo nie miałam pojęcia co powinnam była teraz zrobić. Oczywiście, jak zwykle w takich sytuacjach zadałam głupie pytanie.
- Tak w ogóle, co tu robisz?
Spojrzał na mnie speszony.
- Myungjun jak wrócił wpakował mnie do taksówki i kazał jechać do ciebie. Myślałem, że coś się stało.
- Niby stało... - Po co ja to mówiłam. - Nic złego. Wręcz przeciwnie. - Brakowało mi słów.
- Bora, czy ty się stresujesz? - Następny przewidywalny.
Spojrzałam na niego zaskoczona, a on uśmiechnął się do mnie. Pewnie podobało mu się, że mnie przejrzał. Co miałam zrobić i mu powiedzieć? W mojej głowie tłukły się różne myśli.
- Tak w ogóle, to może wpuścisz mnie do salonu? - No tak, staliśmy w przedpokoju nadal przytuleni.
Czułam, jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Przytaknęłam mu i puściłam go, byśmy mogli swobodnie się przemieścić. Zasiedliśmy na kanapie. Zapadła cisza. Ja patrzyłam przed siebie z obawy na kontakt wzrokowy.
- Czemu się odwróciłaś ode mnie? - Zapytał.
- Bo.. ja. - Dukałam dodatkowo spuszczając wzrok.
- Jeszcze nigdy tak się przy mnie nie krępowałaś. - Zaśmiał się delikatnie. - Ten pocałunek w szpitalu coś zmienił?
Przytaknęłam. Bo w końcu dzięki niemu zrozumiałam co czuję. Uświadomiłam sobie jak bardzo mi na nim zależy.
- W takim razie co?
Ukradkiem ujrzałam chytry uśmieszek na jego twarzy. A więc tak się bawimy? Domyślał się zapewne co mi chodzi po głowie, lecz chciał to usłyszeć. Musiał mnie tak torturować?
- Spójrz na mnie. - Posłusznie wykonałam polecenie, co było błędem, gdyż jego piękne oczy wprawiły mnie w jeszcze większe zakłopotanie.
On patrzył na mnie bez żadnego zawahania. Chwycił mój podbródek i podsunął bliżej siebie. Wiadomo co wydarzyło się potem. Nasze usta złączyły się w pocałunku. Odwzajemniłam jego krótki, swoim długim i intensywnym. W końcu chciałam wylać wszystkie swoje emocje. Moje palce zabłądziły w jego włosach, a on głaskał moje plecy swoimi dłońmi. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. On jednak oderwał nas od siebie i patrzyliśmy chwilę w swoje oczy.
- Kocham cię. - Wyszeptałam niekontrolowanie.
- Ja ciebie też oczywiście. - Odpowiedział z tym swoim pięknym uśmiechem, który tak uwielbiałam.
Udało mi się! Wyznałam mu to! I czułam się z tym najszczęśliwszą osobą na tej planecie. Wiedziałam, że teraz nie będzie nam łatwo. Mimo to, chciałam ryzykować, bo dla miłości zawsze warto.
*Dongmin*
- Kocham cię. - Wyszeptała.
Przez chwilę pomyślałem, że to sen. Niby byłem na to gotowy, odkąd zorientowałem się, że Bora jest zestresowana. Mimo to, te słowa uderzyły we mnie bardzo mocno. Zrobiło mi się gorąco na sercu. Bardzo na to czekałem i już zwątpiłem w siebie, a tu proszę. Ona mnie kocha.
- Ja ciebie też oczywiście. - Odpowiedziałem, by była pewna.
Tyle starań nie poszło na marne. Wreszcie poczuła to co ja. Chyba, że czuła to już wcześniej, tylko nie dostrzegała. Byłem najszczęśliwszym chłopakiem na tej planecie w tamtej chwili. Wiedziałem, że chcę być przy niej już zawsze. Zależało mi na niej niezmiernie. Mogło nam się nie udać, lecz nie przekonamy się dopóki nie spróbujemy. Liczyła się tylko ona i ja.
THE END
I jak? Tak to koniec i płaczę. :'( Ale mam nadzieję, że to moje najlepiej dopracowane zakończenie, bo do tej pory w poprzednich ff one kulały trochę.
A no i tutaj w scenie z Moobinem można było zauważyć poznanie nowej postaci! Otóż to nawiązanie do ff które prawdopodobnie jeszcze powstanie. W końcu przydałoby się uszczęśliwić MJ'a i Bina! :D
Dodatkowo bardziej pewne, że planuje opowiadanie o 5urprise w tych samych realiach. Nie wiem niestety na kiedy, bo pomysł jest jeszcze do rozwinięcia. Ktoś zainteresowany?
Tak więc, w następną środę rusza opowiadanie o Suho z Exo.
Dziękuję wszystkim za czytanie tego ff. Każdy komentarz wiele dla mnie znaczył. Dodawały one mi motywacji do dalszego pisania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz