Hotel gdzien sześciu gwiazd
Rozdział 40
*Yeori*
Strasznie stresowałam się stojąc w kolejce na przesłuchanie. Niektórzy wychodzili stamtąd pewni siebie, inni ze łzami w oczach. Pewnie usłyszeli ostre słowa krytyki. Były też osoby, które słysząc jakiś ładny głos po prostu wychodziły zrezygnowane. Oddychałam dość ciężko, a nie powinnam, bo wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Bałam się pomyłki, zafałszowania i tym podobnych sytuacji. Niestety nie mogłam mieć pewności, że wszystko dobrze pójdzie. Kiedyś byłam pewniejsza siebie, ale dawno nie brałam udziału w żadnym konkursie.
Nadeszła moja kolej. Weszłam do sali. Przede mną siedziało trzech obcych mężczyzn, jedna kobieta, oraz Inguk. Uśmiechał się na mój widok, a ja za mocno byłam przerażona, by to odwzajemnić. Zastanawiałam się po co zjawiłam się w takim miejscu. Na szczęście po przedstawieniu się od razu usłyszałam muzykę. Zaczęłam nieczysto i widziałam już jak kobieta kręci głową na boki. To było oczywiście przez stres. Szybko zamknęłam oczy i skupiłam się na moim głosie, by był stabilny. Udało mi się jakiś czas go utrzymać, po chwili więc otworzyłam oczy i zaczęłam bardziej manipulować nim, aby zrobić wrażenie na oceniających mnie ludziach. Inguk potajemnie pokazywał mi kciuki uniesione w górę. Gdy skończyłam podziękowano mi serdecznie i stwierdzono, że bardzo dobrze mi poszło. Poproszono mnie o zaczekanie na korytarzu z resztą uczestników. Oznaczało to, że będą się zastanawiać nade mną. Inaczej pozwoliliby mi iść do domu. Rozpierała mnie radość w środku. Jeszcze większa euforia pojawiła się we mnie, gdy zobaczyłam Hakyeona otoczonego fankami. Wiedziałam, że przyszedł mnie wesprzeć mentalnie. Nie mógł do mnie podejść ze względu na te wszystkie dziewczyny. Rozumiałam to. Kiedy na mnie spojrzał dałam mu znać moim uśmiechem, że jest w porządku, a on go odwzajemnił. Jak tylko uwolnił się od dziewczyn wszedł na salę, gdzie odbywało się przesłuchanie.
Czas mi się dłużył nieubłaganie w oczekiwaniu na wyniki. Po ostatniej dziewczynie, która weszła do środka atmosfera zgęstniała. Została nas mniej niż połowa. Można było śmiało powiedzieć, że nawet ćwierć. Ostatnia dziewczyna od razu wyszła i ruszyła do wyjścia. Za nią pojawił się w wejściu Inguk.
— Teraz prosiłbym o chwilę cierpliwości dla nas. Jakieś kilkanaście minut na decyzję.
Jak wszedł do środka zaczęły się szepty. O dziwo żadna z dziewczyn nie mówiła o przesłuchaniu, tylko o tym, jak to Inguk był przystojny i że to ich ideał. Domyślałam się, że większość przyszła z powodu współpracy ze swoim idolem, a nie pokazania swojego talentu. Jakie to było płytkie dla mnie. Chociaż nie wiedziałam, czy nie postąpiłabym tak przed poznaniem Vixx, jakby była możliwość zaśpiewania z Taekwoonem. Minęło pół godziny zanim jeden z członków komisji do nas wyszedł.
— Im Yeori — wyczytał moje imię i nazwisko. — Prosimy do środka.
Wszystkie dziewczyny spojrzały na mnie nienawistnie. Poczułam się względem nich niesprawiedliwie. W końcu sam Inguk przygotowywał mnie do przesłuchania. Miałam wsparcie Vixx w tej wytworni. To tak jakbym oszukiwała. Niestety było już za późno na myślenie o tym. Weszłam na salę wstrzymując oddech. Bałam się tego co usłyszę.
— Powiedz nam. Jak wiele dla ciebie znaczy śpiew? — zapytała mnie kobieta nie uraczając mnie spojrzeniem. Jej ton był zimny.
— Śpiewam odkąd pamiętam. Do tej pory traktowałam to jako hobby, sposób na odprężenie się. Nie wiązałam z tym przyszłości — wyjaśniłam sprawnie, a ona nic nie odpowiedziała.
— Wahaliśmy się między tobą i jeszcze jedną kandydatką — wyjaśniał mi jeden z mężczyzn o dość nietypowej fryzurze. Grzywka była ułożona w jakiś ślimak. Takie fryzury widziałam tylko w teatrach i filmach. — Nie ma co się oszukiwać. Poziom tego przesłuchania był przeciętny. Niektórzy mieli talent, ale brakowało im czegoś. W twoim przypadku usłyszeliśmy wiele emocji. Druga dziewczyna zaś brzmiała wręcz perfekcyjnie. Jeden był z nią problem. Wyznała nam, że kocha swojego idola, którym jest Inguk. Trochę brzmiało to niebezpiecznie. Co do ciebie sam zainteresowany jak i siedzący na publiczności Hakyeon, przekonali nas, że potrafisz się zachować przy idolach, gdyż znają cię osobiście. — Zamurowało mnie, że się za mną wstawili. — Dlatego będziesz tą z którą zaśpiewa nasz Seo Inguk — dokończył swoją wypowiedź, a ja niekontrolowanie pisnęłam. Złapałam się szybko za twarz, by się powstrzymać. Wtedy do tej pory zimno wyglądająca kobieta uśmiechnęła się kręcąc głowa na boki. Chyba ją rozbawiłam.
Podziękowałam im i obiecałam włożyć wszystkie moje starania w współprace. Miałam się zjawić na drugi dzień w celu ustalenia szczegółów nagrań i mojej zapłaty. Od razu zostałam także poinformowana o tym, że realizacja tego wszystkiego może zająć jakiś tydzień. Musiałam więc przedłużyć mój pobyt w Seulu, bo nie uśmiechało mi się dojeżdżać od siebie. Wychodząc, pan z dziwną fryzurą wręczył mi wizytówkę i prosił bym odezwała się do niego za jakieś dwie godziny, bo ma dla mnie propozycje. Zdziwiłam się i nie umiałam się domyślić, o co może chodzić. Na koniec został jeszcze Inguk mi pogratulować i zostawił mnie po chwili samą z Hakyeonem w pomieszczeniu.
— Moja utalentowana Yeori. Żałuję, że nie byłem przy tym jak śpiewałaś — powiedział z udawaną smutną minką, a ja uderzyłam go palcem w nos.
— Spokojnie. Jeszcze nie raz usłyszysz jak śpiewam. — Pocieszyłam go. Przytaknął mi i pocałował delikatnie, po czym udaliśmy się do wyjścia.
***
Siedziałam z Hakyeonem na kanapie Seo. Obok nas była ona i Wonsik. Oglądaliśmy zboczoną komedię. Nie podobało mi się to. Zawsze krępowały mnie takie, bo sama zboczeńcem nie byłam. Oczywiście to był wybór mojej drogiej Seo, a Wonsik się ucieszył. Tylko ja i mój chłopak milczeliśmy. Po jakimś czasie film się skończył, a ja uświadomiłam sobie, że miałam zadzwonić do tego mężczyzny. Szybko powiedziałam o tym reszcie. Wykonałam ten telefon cała zestresowana. Bałam się, że dzwoniłam trochę za późno.
— Tak słucham? Yoo Shihyun. — Usłyszałam po drugiej stronie.
— Tu Im Yeori. Prosił pan, bym się z panem skontaktowała — oznajmiłam niepewnie. Z ledwością udało mi się to powiedzieć bez jąkania się.
— Tak! Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Zagraj w moim musicalu. — Zatkało mnie na te słowa. Przypomniało mi się, jak Inguk mówił, że powinnam coś takiego zrobić. Tylko czemu ten człowiek tak łatwo mi to zaproponował? Przecież nie znał moich umiejętności aktorskich, a chyba one także były ważne?
— Ja nie wiem, czy się nadaję — wydukałam i odpowiedział mi śmiech.
— Rozumiem, że jesteś skromna, ale musisz siebie doceniać. Uważam, że taki głos nie może się zmarnować. Mam do obsadzenia na razie małą rólkę. Niestety kandydatka wcześniejsza się rozchorowała i nie zdąży wykurować gardła na czas. Potrzebuję kogoś na już, stąd ten pośpiech. Jak tylko się spiszesz, może nasza współpraca się przedłużyć. Co ty na to? — Chwilowo się wahałam. Nie lubiłam szybko podejmować decyzji. Z drugiej strony nie chciałam przepuścić takiej okazji. Najlepszym rozwiązaniem była zgoda.
— Dobrze — powiedziałam to dość stanowczo. Spojrzałam na innych. Wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco. Pewnie nie mieli pojęcia na co się godzę.
— Cudnie. Jutro odbiorę cię z wytwórni po twoim spotkaniu organizacyjnym. — Po tych słowach pożegnaliśmy się formalnie i rozłączyliśmy. Zatkało mnie. Nie wiedziałam jak przekazać im tą nowinę. Sama byłam w szoku i zastanawiałam się, czy nie śnię.
— Dostałam propozycję zagrania w musicalu.
Seo opadła szczęka, Wonsik nie wyglądał na zaskoczonego, a Hakyeon rzucił się na mnie i zaczął mnie tulić pełen entuzjazmu. Wiedziałam z kim musiałabym teraz porozmawiać. Pora była, by wszystkie nowiny przekazać mojemu ojcu, bo od dłuższego czasu się do tego zbierałam. Bałam się powiedzieć mu te kilka rzeczy, jednak wypadałoby, żeby wiedział.
***
Hakyeon siedział na fotelu w pokoju, w którym nocowałam u Seo. Ja usadowiłam się na łóżku, wzięłam laptop do ręki i zadzwoniłam do ojca. Długo trwało nim odebrał wideo rozmowę, choć przed chwilą napisał mi wiadomość tekstową, że może teraz rozmawiać. Widząc mnie od razu szeroko się uśmiechnął. Pewnie tęsknił jak zwykle. Choć widywaliśmy się rzadko, to lubił jak byłam blisko niego. Wiedziałam o tym, bo często mi to wyjaśniał.
— Mam kilka dobrych wieści — zaczęłam , a on wydawał się zaciekawiony i nawet mi nie przerwał. Byłam tak podekscytowana, że nie wiedziałam od czego zacząć. Uznałam, że kariera, będzie najlepszym początkiem. Wzięłam kilka wdechów i wydechów i kontynuowałam. — Wezmę udział w piosence do dramy. Wygrałam przesłuchanie.
Widziałam jak tata mruga kilka razy z niedowierzaniem. Zobaczyłam takżę w jego oczach łzy. Wzruszył się? Kochany był. Zaraz koło niego pojawiła się Kyodong, która przejęła pałeczkę.
— Naprawdę? Jesteś niesamowita Yeori. Przecież tam musiało być dużo kandydatów — mówiła bardzo szybko zadowolona chyba bardziej ode mnie. Bawiło mnie to.
— To nie wszystko. — Oboje znowu się mi przyglądali. — Jeden pan z komisji dał mi swoją wizytówkę, bo chce bym zagrała w jego musicalu — wyjaśniłam, a oni tym razem chyba nie wiedzieli co powiedzieć. — Podjęłam decyzję bardzo szybko, bo potrzebował kogoś na już, jednak zastanwiam się, czy dobrze robię.
— Idealnie — wtrącił ojciec. — Musisz spróbować. Jak coś, zawsze znajdziesz pracę w naszym hotelu. A jak nie zaryzykujesz teraz, możesz żałować, iż nie próbowałaś — powiedział to tak, że od razu mnie uspokoił, iż nie popełniam błędu. Miał rację. Ryzyko było, a nie mogłam się poddać tak po prostu.
Zostało mi coś do przekazania, czego najbardziej się krępowałam. Jak na złość tata zaczął opowiadać co zmieniło się w domu i że już możemy w nim mieszkać, bo większość remontu była skończona. Po drodze jeszcze podbiegła mała Hyo i pokazała mnie narysowaną przez nią. Nie mogłam powiedzieć, że było to dzieło, mimo to wzruszyłam się na ten gest. Dopiero po chwili udało mi się wtrącić, że chciałam powiedzieć coś jeszcze.
— Tato, ja mam chłopaka. — Zapadła znowu cisza. Widziałam kątem oka, że Hakyeon podnosi się z miejsca. Był zestresowany, bo ostatnia jego styczność z moim ojcem go przeraziła.
— Który to? — zapytał poważniej i miałam ochotę się przez moment rozłączyć, bo coś czułam jak zareaguje.
— On — odpowiedziałam krótko, a koło mnie usiadł roztrzęsiony Hakyeon. Kyodong na to klasnęła w ręce, a mój ojciec zmierzył nas zimnym wzrokiem.
— Oszukaliście mnie. — Oburzył się, a ja miałam ochotę pogratulować sobie, bo spodziewałam się takich podejrzeń.
— Nieprawda. Jestem z nim od kilku dni. — Szybko próbowałam to sprostować. Wiedziałam, że tacie już nie przemówię, lecz chciałam spróbować.
— Jasne. Pewnie tamtego nieszczęsnego dnia także byliście razem. Dochodziło mnie wiele słuchów, iż widziano was w dwuznacznych sytuacjach. Niech wam jednak będzie. Tylko pamiętajcie by się zabezpieczać, jak będziecie to robić! — dodał całkowicie poważnie, a Hakyeon momentalnie pobladł, ja czułam rumieńce na twarzy, a Kyodong uderzyła tatę w ramię.
— Tato! Nie zawstydzaj nas — wygarnęłam mu.
Po jakimś czasie skończyliśmy rozmowę. Ulżyło mi, bo pod koniec robiło się coraz bardziej niezręcznie. Mój tata kilka razy zdążył ostrzec Hakyeona, że ma mnie dobrze traktować, jak księżniczkę. Kiedy odłożyłam laptop trwaliśmy trochę w ciszy. Po chwili spojrzeliśmy na siebie. Widząc jego przystojną twarz przed sobą i tak blisko, uśmiechnęłam się szeroko. Odwzajemnił to, lecz delikatniej.
Zbliżył nasze twarze do siebie i zaczął mnie całować. Kochałam jego pocałunki. Każdy z nich był na swój sposób wyjątkowy. Pozwoliłam mu go szybko pogłębić i przez to, że napierał na mnie wkrótce oboje leżeliśmy nie przerywając niczego. Jego dłoń powędrowała na moje biodra. Zadrżałam na ten gest. Z emocji zaczęłam w dłoniach gnieść jego sweter. Pozwoliliśmy poddać się emocjom. Nie doszło do niczego wielkiego. Kilka namiętnych i długich pocałunków. Mimo wielkich emocji przy tym skończyło się wszystko grzecznie i niewinnie. Nie spieszyło nam się nigdzie. Oboje byliśmy w takim okazywaniu uczuć nowi i potrzebowaliśmy do wszystkiego podejść powoli.
*Serim*
Tego dnia mogłam wreszcie spotkać się bezpiecznie z Hyukiem u mnie w domu. Wygoniłam ojca na rozmowę o pracę, oraz do lekarza, bo ostatnio zgodził się na terapię. Uprzedziłam go, że jak wróci, może zastać u mnie kolegę i przyjął to dobrze. Choć wolałam uniknąć ich spotkania. Hyuk denerwował się na każde wspomnienie o moim ojcu. Uważał, że powinnam się była od niego wyprowadzić. Nie mogłam. Widziałam w nim poprawę odkąd błagałam go, by wziął się za siebie. Nie chciałam go w takim momencie zostawić. Pragnęłam by całkiem doszedł do zmysłów.
Podeszłam otworzyć drzwi, jak tylko usłyszałam dzwonek. Zobaczyłam uśmiechniętego chłopaka, na którego czekałam. Przyniósł ze sobą popcorn, bo obiecałam obejrzeć z nim horror. Wiedział, że lubię się bać, lecz powoli przesadzał. Dawał mi przerażające książki, zabierając je z półek Taekwoona, oglądał co chwile straszne filmy ze mną i opowiadał dziwne opowieści z piekła rodem. Ja rozumiałam, że wyłapał to wtedy w insektarium. Mimo to, ileż można? Tego dnia obiecałam sobie, że mu wyjaśnię, iż czasem wolałabym obejrzeć komedię. Legło to postanowienie w gruzach, kiedy zobaczyłam, jak zachwycał się tą produkcją.
Oglądaliśmy go, a ja co jakiś czas wtulałam się w niego przerażona obrazami na ekranie. On się wtedy śmiał. Ten horror był tak słaby, że go nie ruszał, a mnie po prostu bardziej brzydził niż straszył. Gdy wszystko jeszcze bardziej się rozkręciło, wzięłam do ręki pilot i to po prostu wyłączyłam.
— Co jest? — zapytał rozczarowany. — Przecież teraz było najlepsze.
— To jest obrzydliwe. Nie umiem na to patrzeć, jak te wszystkie flaki latają w powietrzu — wyjaśniłam wykrzywiając twarz.
— Przepraszam — powiedział smutniej, a ja nie rozumiałam. — Staram się jak mogę, niestety nie potrafię już znaleźć dobrych horrorów, za dużo ich obejrzeliśmy. Dodatkowo te najlepsze są na tyle straszne, że ja nie dam rady ich oglądać — wyjaśnił, a ja wybuchłam śmiechem na to. — Jasne śmiej się ze mnie. Nie jestem męski, wiem. — Pokręciłam na boki głową na to stwierdzenie.
— Nie musimy za każdym razem robić przerażających rzeczy. To mój sposób na rozładowanie stresu owszem, jednak po co go nadużywamy, gdy nie ma ku temu powodów? Miałam ci wcześniej powiedzieć to, ale tak się starałeś, że za każdym razem nie potrafiłam ci zaproponować czegoś innego — wytłumaczyłam mu, a on patrzył na mnie z niedowierzaniem, po chwili się szeroko uśmiechnął.
— Czyli nie będziemy musieli oglądać horrorów?! — zapytał podekscytowany, a ja śmiejąc się przytaknęłam mu.
Hyuk w ostatnich dniach stał się dla mnie wsparciem. Często przesiadywałam u niego w dormie po treningach i spędzałam z nim dużo czasu w weekendy. Czasami przyłapywałam się na myśleniu, co by było, gdyby spojrzał na mnie jak na kobietę i coś poczuł. Nie mogłam burzyć tego co udało nam się stworzyć. Wolałam trwać w naszej przyjaźni i czerpać z niej dużo korzyści. Cieszyłam się, że dostałam taką możliwość od losu. To mi wystarczało, by stać się troszkę silniejszą ostatnimi dniami. Dzięki temu dogadałam się z tatą. On mnie do tego mobilizował. Jak mogłam się nie zakochać w tak cudownym chłopaku? Jednostronne uczucie nie było wcale takie złe.
*Hyuk*
Ostatnimi dniami dużo rozmyślałem o Serim. Była urocza i opiekuńcza. Nie potrafiła zostawić swojego ojca w trudnych chwilach. Podziwiałem ją za cierpliwość, którą w sobie miała. Patrzyłem na jej uśmiechniętą twarz i uświadamiałem sobie, że zakochuję się w tym uśmiechu. Z dnia na dzień coraz bardziej. Kochałem go u niej wywoływać. Dawało mi to wielką satysfakcję. Przytulałem się z nią często, bo jej bliskość stała się czymś, czego pragnąłem. Mimo to, trzymaliśmy się w relacjach przyjacielskich. Wiele razy dostrzegałem, że ona nie patrzyła na mnie obojętnie. Mógłbym coś z tym zrobić, lecz bałem się naruszyć naszą relację. Wolałem być jej wsparciem, przyjacielem i pozytywną energią. Nie chciałem jej dokładać problemu, jakim mógłby być związek z idolem.
Wiedziałem, że jestem hipokrytą. Wcześniej powtarzałem Yeori, że jesteśmy ludźmi i potrafimy kochać. Tu nie pozwalałem sobie na okazywanie uczuć. Uznałem, że tak będzie lepiej. Tylko bardzo silna osoba mogłaby znieść z nami związek. Yeori mimo wszystko taka była, a Serim wydawała mi się krucha. Niby było z nią coraz lepiej, bo stan jej ojca się poprawiał, a mimo to, bałem się, że rozpadnie się na kawałki, gdy tylko coś złego ją spotka. Dlatego wolałem poczekać, aż kiedyś będzie silna. Może wtedy powiem jej co czuję.
*Noriko*
Od kilku dni Hongbin do mnie już nie przychodził. Obserwował prawie mój każdy trening przedtem. Ja do niego nie potrafiłam się wtedy odezwać, a on chyba to rozumiał i nie robił tego pierwszy. Gdy Yeori porozmawiała ze mną, pragnęłam mu powiedzieć, jak bardzo tęskniłam i że nadal go kocham. Przez kilka dni nie nabrałam do tego odwagi, a potem przestał się pojawiać. Stwierdziłam, że może zrezygnował. Aż do pewnego dnia.
Znowu tańczyłam zaciekle. Dowiedziałam się ostatnimi dniami, że będą wkrótce przygotowywać kilka żeńskich trainee do stworzenia zespołu. Nie mogłam nawalić, bo mogła to dla mnie być ostatnia szansa. Widziałam jak inni ćwiczyli swoje słabe strony, a ja wybrałam doszlifowanie tej najmocniejszej. Chciałam, by mój występ taneczny porwał serca trenerów. Dlatego moje ćwiczenia były intensywniejsze. Przez stres, co jakiś czas popełniałam błędy. Musiałam się wziąć w garść, a nie potrafiłam. Wszystko przez to, że myślałam dużo też o Binie.
Nagle do mojej sali wpadł Hyuk. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Przeraziłam się, że coś się stało Binowi. Jak na złość dzieciak milczał. Nie znał mnie za bardzo. Nie rozmawialiśmy ani razu.
— Bin zasłabł na treningu i wywiozła go karetka. Stwierdziłem, że będziesz chciała wiedzieć. Ostatnio mieliśmy intensywniejsze treningi, bo zbliża się comeback, a on jeszcze zostawał po godzinach, bo twierdził, że nadal nie jest dobry. — Zszokowałam się na jego słowa.
Ja także ostatnio zostawałam dłużej w wytwórni. Domyśliłam się co robił. Zostawał specjalnie tak długo jak ja. Potem zapewne upewniał się, że dotarłam do domu. Tak robił jeszcze za czasów, jak słabo się znaliśmy. On szybciej zaczął do mnie coś czuć. Martwił się przy tym o mnie na każdym kroku. Śledził mnie jak wracałam do domu. Może inną dziewczynę to by przeraziło, a ja jak się o tym dowiedziałam, byłam tym wzruszona. Tak musiało być też tym razem, tylko trochę przesadził najwidoczniej.
Dowiedziałam się szybko od Hyuka, gdzie go zawieźli. Na miejscu byłam prędko, bo podjechałam autobusem. Wparowałam do szpitala jak poparzona i wszyscy dziwnie się na mnie patrzyli. Mimo to, nie zatrzymałam się dopóki nie trafiłam do jego sali. Spał kiedy weszłam. Usiadłam z ulgą na krześle. Wiedziałam, że to zwyczajne przemęczenie. Chciałam być przy nim kiedy się obudzi, a nie wiedziałam, że zrobi to na dźwięk szurnięcia krzesełkiem. Nie byłam gotowa na tłumaczenie się. Widząc mnie trochę się zszokował.
— Jak tak silny mężczyzna, mógł doprowadzić się do takiego stanu? — Oburzyłam się, bo wolałam tak zacząć rozmowę.
— Ja przepraszam, ja... — Zaczął się jąkać.
— Ty co? Chcesz się wykończyć? — Dalej na niego naciskałam. Wkładałam w moje wypowiedzi zbyt dużo gniewu. Wyładowywałam się na nim, a tak naprawdę byłam zła na siebie. To ja byłam winna tego, jak to się skończyło. Powinnam była dawno z nim porozmawiać i się nim zająć.
— Proszę, nie gniewaj się — wyszeptał do mnie, a ja nagle się rozpłakałam, bo popuściły mi emocje.
— To ja powinnam cię przeprosić. Zachowuje się okropnie, a pragniemy tego samego. Widzę, jak bardzo ci nadal na mnie zależy. Mimo naszej przerwy, ja też nie przestałam cię kochać — mówiłam płacząc i poczułam, jak on chwyta moją dłoń. To troszeczkę mnie uspokoiło. — Powinnam wcześniej to powiedzieć. Bałam się.
— Już nie płacz głuptasie — rzekł do mnie, często tak mnie kiedyś nazywał. — Od teraz jak wiem, że nadal mnie kochasz, wszystko będzie dobrze — powiedział to z szerokim uśmiechem na ustach.
— Obiecaj, że też będziesz dbał o siebie. — Wygarnęłam mu grożąc palcem.
— Obiecuję — szepnął i nachylił się od mnie po czym złożył na mym czole delikatny pocałunek. Tylko tyle wystarczyło, by moje serce zaczęło mocno bić z utęsknieniem.
*Jaehwan*
Irytowałem się, bo akurat jak dzwoniła do mnie Mayoung, to komputer się zawiesił. Zresetowałem go i niecierpliwiłem się, jak długo się wyłączał i włączał. Kiedy był sprawny, szybko wybrałem kontakt mojej dziewczyny. Nie mogliśmy żyć bez codziennej rozmowy, bo nie mieliśmy czasu się spotykać. Inni mieli łatwiej. Ich dziewczyny mieszkały w Seulu, jedne tymczasowo, jedne na stałe. Mayoung niby mogła odwiedzić kuzynkę, która tu założyła sklep, ale też nie znajdowała na to czasu. Martwiłem się, że jak tak dalej pójdzie, będziemy tylko związkiem na odległość i wszystko się posypie.
— Wreszcie. — Odebrała oburzona, a ja miałem ochotę ją skrzyczeć przez moment, że to nie moja wina, lecz się szybko uspokoiłem.
— Komputer mi się zaciął — wyjaśniłem łagodnie i chyba ją także opanowałem, bo już łagodniej na mnie patrzyła.
— Nie uwierzysz, dostałam dzisiaj moją pierwszą wypłatę. — Ucieszyłem się z nią. Mayoung postanowiła zacząć zarabiać na siebie. Nie chciała dłużej trwonić cudzych pieniędzy. Złapała się dorywczej pracy i starała się jak mogła w niej. Opowiadała mi każdy dzień. Miała nawet kierowniczkę, która traktowała ją z góry i jakoś to znosiła. Nie poznawałem jej. Z dnia na dzień stawała się lepszym człowiekiem.
— I na co ją przeznaczysz? — zapytałem z ciekawości. Spodziewałem się czegoś w stylu ciuchy, gadżety, a nie tego co usłyszałem.
— Część oddam Sulli, a za część przyjadę do ciebie — oznajmiła radośnie. — Znaczy się do niej, jednak dzięki temu zobaczę się z tobą. — Poprawiła się, a ja zamrugałem kilkakrotnie.
— Domyślasz się, że ona nie przyjmie od ciebie tych pieniędzy? — zapytałem, czy przewidziała to, iż Sulli nie była osobą, która czuła się przez nie poszkodowana.
— Nie przejmuj się. Mam swój sposób, by mi ich nie zwróciła. Potrzebuje trochę pieniędzy odkąd zaczęła interes w Seulu — wyjaśniła, a ja zdębiałem. Ona naprawdę bardzo się zmieniła. Nie poznawałem jej. Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakiwała. Na dodatek po spotkaniu jej ponownie na żywo moje obawy co do rozpadu związku zniknęły. Oboje byliśmy bardzo przywiązani do siebie mimo krótkiego stażu, więc zacięcie walczyliśmy o siebie.
*Seoyeon*
Czułam się prawdziwą kobieta przy Wonsiku. Pokazywał mi codziennie, jak mu na mnie zależy. Doceniałam każdy jego gest i pozwalałam na dopieszczanie mnie. Nie byłam mu dłużna. Starałam się udowadniać mu, że jest najlepszym co mnie spotkało. Taka była prawda. Tak szlachetnego chłopaka wcześniej nie znałam. Nie widziałam już poza nim świata. Wiele razy słyszałam komentarz Serim, że przechodzi koło nas przystojny chłopak, a ja nie widziałam w nim nic takiego. Liczył się tylko Wonsik.
Tego dnia zaprosił mnie do siebie do dormu. Nie było chłopaków w mieszkaniu. Panowała cisza. Na wejściu zatrzymał mnie zanim ruszyłam do salonu i zawiązał oczy opaską.
— Niespodzianka — rzekł, a ja byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się tego po nim. — Zaczekaj tak chwilę.
Zaniepokoiłam się trochę. Nie wiedziałam co zaplanował. Po chwili poczułam jego dłoń ciągnącą mnie za sobą. Potem znowu mnie zatrzymał i ściągnął mi buty delikatnie. Nie rozumiałam o co może chodzić, dopóki nie ruszyliśmy dalej i ja dzięki bosym stopom wyczułam, że chodzę po płatkach kwiatów. Domyślałam się, że były to róże. Przeszliśmy po nich kawałek. Potem stałam na czymś, co przypominało mi poduszki. Nie myliłam się, bo potem pociągnął mnie w dół bym na nich usiadła. Chciałam ściągnąć opaskę, a on mnie powstrzymał.
— Nie tak szybko — powiedział.
Usłyszałam dźwięk jakiegoś szkła i chluśnięcie jakiegoś napoju. Po woni rozpoznałam wino. Po chwili miałam w dłoni kieliszek, który mi podał.
— Za nas — wymruczał mi do ucha, przez co przeszły mnie ciarki. Następnie wzięłam łyk alkoholu. Było takie jak najbardziej lubiłam. Trafił w mój gust. Jak prawie zawsze. Cokolwiek mi dawał, lub gdziekolwiek mnie brał to było w moim guście. Albo pytał o rady dziewczyn, albo był naprawdę dopasowany do mnie.
Po tym jak zabrał mi lampkę z trunkiem, pocałował mnie delikatnie. Napięcie sprawiło, że chciałam czegoś więcej. Tym razem tak od siebie, nie po to by mu zaimponować. Po prostu ten nastrój który stworzył, aż się prosił. On także temu uległ, bo za chwilę leżał już na mnie na podłodze i składał mi namiętne pocałunki. Następnie jego usta pieściły moją szyję, aż nie oderwał się gwałtownie ode mnie. Zawiodłam się, bo naprawdę mnie rozkręcił.
— Czy to w porządku? — zapytał niepewnie. Zrozumiałam, że bał się, iż znowu coś dzieje się za wcześnie. Wiedziałam, co zrobić. Wyszukałam jego twarzy swoimi dłońmi. Przybliżyłam się do niej i gdy wiedziałam, że jestem zaraz przy jego uchu odezwałam się.
— Teraz jest idealna pora — wyszeptałam do niego i zdjęłam opaskę. Zobaczyłam, że on też tego pragnął, więc nie miałam żadnych wyrzutów sumienia oddając mu się w pełni.
*Sulli*
Rozglądałam się po moim sklepie. Udało mi się go otworzyć bardzo sprawnie. Gdyby jednak nie pogodzenie się z ciocią, pewnie nie wyszedłby mi ten pomysł. Studia zakończyłam z bardzo pozytywnym wynikiem i właśnie wtedy ona zaproponowała mi oddać z powrotem część majątku moich rodziców. Wiedziałam, że chciała tym samym pogodzić się ze swoją córką, która obraziła się na nią po wyjawieniu jej prawdy o moich pieniądzach i domie. Dla mnie było to na rękę, bo już dawno myślałam, żeby po studiach otworzyć coś swojego. Wahałam się nad kilkoma opcjami. Sklep wygrał, bo znalazłam idealne miejsce w centrum, gdzie nie było podobnych za blisko i ludzie mieli trochę dalej do centrum handlowych. Uznałam, że może mi to wyjdzie.
Spojrzałam na drzwi, bo właśnie zadzwonił dzwonek oznaczający, że ktoś wszedł do środka. Ujrzałam mojego chłopaka z dwoma kubkami kawy w ręce. Taekwoon uwielbiał kawę. Ja dopiero będąc z nim zaczęłam się w niej lubować. Postawił mi jeden z kubków na ladzie.
— Jak ruch? — zapytał mnie, a ja się od razu uśmiechnęłam do niego.
— Było bardzo dużo ludzi z rana i popołudniem pełno dzieci wracających ze szkoły. Starsze panie dziękują mi za otworzenie tu go, bo mają tutaj blisko. Czuję, że zrobiłam dobrze — powiedziałam to dumnie.
On na te słowa delikatnie musnął moje usta swoimi. Lubiłam takie krótkie całusy od niego. Bałam się czasem, że ktoś nas nakryje, jak będzie to robił w takich miejscach. Z drugiej strony nie mogłam się mu powiedzieć, by tego nie robił. On był idolem i raczej wiedział, jak się kryć. Ufałam też mu w pełni. Był bardzo rozsądnym i zrównoważonym człowiekiem.
— Jutro jedziemy w trasę koncertową po Azji — mówił to ze stoickim spokojem, jak zwykle.
— Rozumiem. To ile ciebie nie będzie? — Byłam po prostu ciekawa. Nie mogłam mu mieć za złe tego, bo była to po prostu jego praca. Jednak wiedziałam, jak mocno będę tęsknić. Dlatego zawsze doceniałam każdą sekundę z nim spędzoną.
— Za kilka tygodni. Zobaczysz, że ci zleci w natłoku pracy. — Pocieszał mnie łapiąc moją dłoń. Uniosłam na to lekko kąciki ust.
Nie czułam, by kiedykolwiek ten człowiek miał mi się znudzić. Nie wyobrażałam sobie dalszego życia bez jego wsparcia. Zawładnął mną w pełni i wcale mi to nie przeszkadzało. Wreszcie ktoś wypełnił moją pustkę w życiu, która pojawiła się po stracie rodziców.
*Yeori*
Tego dnia Kyodong prosiła mnie o zajęcie się Hyo. Uznałam, że to nie może być ciężkie zadanie. Mimo to, już po godzinie miałam dość. Ta mała miała w sobie pokłady energii, równe stadzie kangurów. Nawet skakała jak one. Stwierdziłam, że usiądę z nią i porysuje, bo to w miarę łatwe i mało męczące zajęcie. Udało mi się ją do tego przekonać. Kiedy rysowałam jej domek zaczęła pytać o dziwne rzeczy.
— Dlaczego dom nie jest okrągły jak piłka? — Zamrugałam na to, ona tak na serio? — Sturlałby się wtedy?
— Pewnie tak — odpowiedziałam niepewnie. Chyba nie byłam gotowa na rodzicielstwo. Te pytanie mnie przerosło, a czułam, że to początek.
— Czemu dzieci są smutne, jak nie mają taty i mamy? Ja jestem szczęśliwa, choć to nie moi prawdziwi tata i mama. — Nie chciałam jej zasmucić tłumacząc jej to, więc wolałam zmienić temat na inny. Strasznie mnie krępowało to jak zadawała te pytania. Wybawił mnie dzwonek do drzwi. Moje posiłki. Był to zapewne Hakyeon, którego prosiłam w ten dzień o pomoc. Kochał dzieci i jak tylko opowiedziałam mu o tym wybiegł od siebie prosto na autobus do mnie.
— Cieszę się, że cię widzę — oznajmiłam otwierając mu drzwi.
— Ja również. — Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie na przywitanie delikatnie.
Hyo jak na złość musiała zdążyć wparować do przedpokoju w tym momencie. Nie chciałam, przy niej takich rzeczy robić. I miałam dobre przeczucie. Znowu próbowała się czegoś dowiedzieć.
— To tak się robi dzieci? — Wystrzeliła z tym, aż Hakyeonowi prawie oczy wypadły z orbit. Komicznie wyglądał. — Ja widziałam, jak często twój tata i moja mama to robią. Nie mów im, bo nie wiedzą — dodała przykładając palec do ust. — A niedawno mama powiedziała, że będę mieć braciszka, lub siostrzyczkę — wyjaśniła nam zadowolona z tego, a ja zdębiałam. Chwila, czy ona mówiła coś o rodzeństwie? To znaczyłoby, że Kyodong mogła być w ciąży... Zaczęłam o tym myśleć i niby to byłaby radosna wiadomość. Rodzina powiększyła by się znowu, miałabym kolejne rodzeństwo, a z drugiej strony mogło to nadszarpnąć jej opinię. Ojciec nie mógł wziąć ślubu. Nieślubne dzieci w Korei były wytykane palcami. Zaczęłam się martwić, choć jeszcze nie wiedziałam na ile to możliwe informacje.
— Myślę, że braciszek też robi dzieci. — Wróciła do tematu, jak już usiedliśmy w salonie. — Widziałam go też robiącego to z dziewczyną. Przez okno. A czasami nie śpi w domu, a koleżanka w przedszkolu mi mówiła, że dzieci robi się w nocy! — Opowiedziała nam swoje spostrzeżenia Hyo. Mnie zamurowało. Co te dzieci miały w głowach w tych czasach? Skąd pomysł o robieniu dzieci w nocy?
Z drugiej strony zastanowiłam się. Fakt. Hyejung chodził z dziewczyną, ale nie wiedziałam, że nie wracał na noc. Byłam większość czasu w Seulu przez mój napięty grafik związany z musicalem i promocją mojej piosenki do dramy z Ingukiem.
— Hakyeon. Co mamy jej powiedzieć? — wyszeptałam.
— Daj mi ją wyprowadzić z jednego błędu — zaproponował i potem przykucnął koło niej. — Hyo, bo widzisz, tak się nie robi dzieci. Tak robią zakochane pary, to fakt. Ale nie od tego są dzieci. Dzieci się rodzą w kapuście. — Uderzyłam się otwartą dłonią w twarz. Zaczynał dobrze, jednak wystrzelenie z kapustą mnie dobiło.
— Kłamiesz! — Oburzyła się Hyo. — Ja już wiem, że bocian i kapusta to tylko bajka, bo nie chcecie byśmy wiedzieli jak się robi dzieci, bo jeszcze nam odbije i zrobimy je za wcześnie. Spokojnie. Ja jestem rozsądna i nie zrobię dzieci dopóki nie dorosnę. Nie musicie mi opowiadać bajek. Ja wiem, że dziecko nie powinno mieć dzieci. — To wyglądało tak, jakby to Hyo była osobą pouczającą Hakyeona, a nie on ją. Mała miała niezłą głowę do takich przemów. Postanowiłam ratować sytuację.
— Hyo. To z kapustą to bajka, lecz początek Hakyeon mówił dobrze. Pocałunki, nie robią dzieci. Mama często daje ci całusy zapewne? — Przytaknęła na to. — Myślisz, że tak można zrobić dzieci? — wyjaśniłam, a ona zaczęła kręcić głowa na boki.
— Bo to tylko chłopiec i dziewczyna mogą. Dwie dziewczyny nie mogą robić dzieci. — Upierała się przy swojej teorii.
— Nie kochanie, bo przecież są mamy chłopców i one też dają im buziaki. — Tym razem Hakyeon próbował coś wskórać.
— To jak się w końcu robi te dzieci? — Załamała się dziewczynka, a ja pragnęłam się popłakać ze śmiechu przez jej zawziętość.
— Tak jak powiedziały ci koleżanki. W nocy, bo inne dzieci nie mogą tego zobaczyć. — Ten pomysł na jego odpowiedź mnie zaskoczył. Był dobry i wymijający.
— Chyba zaczynam to rozumieć. Czyli wy nie będziecie jeszcze mieli dzieci? — Zwróciła się nagle do nas. Zawstydziła mnie tym. Mimo, iż niby takie pytanie nie było niczym strasznym.
— Wujek Hakyeon będzie chciał mieć dużo dzieci i takich fajnych jak ty, jednak Yeori musi się najpierw zdecydować. — Zażartował sobie mój chłopak, czym mnie zirytował. Rzuciłam w niego poduszką, po czym udałam się do toalety zawstydzona. Po drodze jeszcze coś usłyszałam.
— Chyba szybko nie będzie tych dzieci — szepnęła trochę za głośno Hyo i przez to parsknęłam śmiechem już w środku pomieszczenia, by nie wiedzieli, że mnie to rozbawiło.
Po kilku godzinach opieki nad Hyo, co oznaczało między innymi męczenie Hakyeona przez nią, bawienie się z nim jej lalkami, zabawę w chowanego i rozmowy na kolejne dziwne tematy, jak na małą dziewczynkę, do domu wrócił Hyejung. Wyglądał jak jakieś zombie. Znowu. Podkrążone oczy, blada cera. Czemu on doprowadzał się do tego stanu? Chciałam się też dowiedzieć gdzie znikał na noc, przypominając sobie opowieści Hyo.
— Co ty robisz w nocy, jak powinieneś spać? — zapytałam podchwytliwie.
— Gram z Chanyoonem u niego. — Oczywiście, tego powinnam była się spodziewać. — Biedak jest załamany, bo nie udało mu się z tą kelnerką, a ja umawiam się z jej przyjaciółką. Czuję się w obowiązku pocieszania go — wyjaśnił mi to, a ja poczułam smutek. Yoonowi jak zwykle musiało nie wyjść. Jedynie pocieszające było to, że miał wsparcie w moim bracie, bo ja ostatnimi czasy miałam mało wolnych chwil, by spędzać je z przyjaciółmi.
— Właśnie! — Przypomniałam sobie o czymś jeszcze. — Wiesz coś o tym, by Kyodong była w ciąży? — wyszeptałam do niego. A on wytrzeszczył zdziwione oczy. Pewnie też nie wiedział.
— Skąd ten pomysł? — spytał zaskoczony.
— Widzisz, Hyo coś mówiła, że mama jej wspomniała o nowym braciszku, lub siostrzyczce. — Nadal starałam się mówić to cicho, bo nie chciałam, by mała przybiegła i wtrąciła się w rozmowę.
— Jakoś nie chce mi się w to wierzyć — oznajmił. Wtedy wystraszyłam się, bo Kyodong stała właśnie w wejściu do kuchni.
— Może mnie zapytacie o co chodzi? — wtrąciła z dziwnym uśmiechem na ustach, który nie mówił mi za wiele. — Nie jestem w ciąży. Hyo musiała źle mnie zrozumieć. Powiedziałam jej, że może kiedyś będzie miała jeszcze braciszka, lub siostrzyczkę. Nie zapewniałam jej w tym.
Wybuchliśmy wszyscy śmiechem. Tylko biedny Hakyeon i Hyo nie wiedzieli o co chodzi siedząc w salonie i słysząc nasz śmiech.
Śmiech często obijał się o mury naszego domu odkąd mieszkaliśmy tu w dużym gronie, mi zaczęło się powodzić, jako wokalistce musicalowej, choć musiałam wiele się jeszcze nauczyć, bo nie byłam profesjonalistką. Ojcowi udało się poślubić Kyodong, jak dostał rozwód, o który wniósł zaraz po tej nieszczęsnej wizycie matki. Wcześniej nie miał pojęcia gdzie ona jest i jak jej szukać, dlatego tego nie robił. Potem urodziło się im nawet dziecko. Zyskaliśmy z Hyejungiem kolejnego braciszka.
Mi żyło się dobrze z Hakyeonem. Wytwórnia szybko odkryła nasz związek i nie można było powiedzieć, że byli zadowoleni. Mimo to, wkrótce został on nagłośniony po tym, jak wystąpiłam w jednym musicalu z Jaehwanem. Tego nigdy się nie spodziewałam, że stanę z nim na jednej scenie, a udało się. Uznali, że dzięki temu łatwo można nawiązać, skąd znam Hakyeona. Było dużo sprzeciwów od strony psychofanek zespołu, a były też osoby życzące nam szczęścia. Starałam się ignorować te pierwsze. Nie wydawało mi się to trudne, choć niektóre obelgi były okrutne. Od tamtej pory tata załatwił mi także jednego ochroniarza, bo wiedział, jakie sceny potrafią zrobić takie zazdrosne dziewczyny. Byłam mu wdzięczna, bo wspierał mnie we wszystkim.
Oczywiście możliwość zarządzania hotelem oddałam w ręce Hyejunga. Ja miałam już inny cel, a on nadawał się tam doskonale. Podobno był pracowity i szybko załapał tajniki zarządzania dużym interesem. Musiał dużo cech odziedziczyć po tacie. Byłam z niego dumna, jako siostra. Cieszyłam się, że tak to wszystko się potoczyło.
THE END
No i mamy zakończone kolejne opowiadanie… Łezka mi się kręci w oku. Bardzo dobrze pisało mi się to opowiadanie, choć teraz uważam, że znowu popełniłam kilka błędów fabularnych. Cóż… Nie piszę idealnie i staram się z czasem poprawiać w tej kwestii, więc musicie mi wybaczyć. ;-;
Mimo wszystko nie miałam jeszcze tak dużego odzewu pod żadnym opowiadanie w trakcie jego trwania, jak pod tym. Jestem wam strasznie wdzięczna za każdy, komentarz, gwiazdkę itd. To opowiadanie podbiło moje wszelkie rekordy dzięki waszemu zainteresowaniu.
Ciężko mi napisać tu ostatnie słowa. ;-; Niby często nie mogę się doczekać, aż zakończę jakieś ff, by zacząć kolejne, a mimo to udostępnienie ostatniego rozdziały jest ciężkie. ;-;
Mam nadzieję, że każdy wątek zakończył się w miarę dobrze dla was i za nic mnie nie zabijecie. Do Vixx raczej w tym uniwersum już nie wrócę. Może kiedyś w jakimś AU ich użyję, kto wie, ale tu mamy wszystko zakończone.
Po tym opowiadaniu ruszam z BTS. Boję się trochę tego, bo dużo osób pisze o nich i mogę was zawieść swoimi historiami dla nich. Ale zobaczymy. Nie ma co gdybać. :D Już za tydzień pojawią się postacie itd. Zapraszam. :)
Jeszcze raz wam dziękuję za wszystko i żegnam się z wami. ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz