Jest 20 rozdział, to jest też na dole bonus, a co. :D Mam nadzieję, że spodoba wam się to, co się wydarzy tutaj. Miłego czytania. :D
Diagnostyka serca
Rozdział 20
*Jongdae*
Położyłem się w swoim łóżku, po męczącym wieczorze z Chayeon. Coraz bliżej siebie byliśmy. Myślałem, że może będziemy mieli burzliwy związek, a na razie dogadywaliśmy się znakomicie. Na dodatek starałem się ją wspierać w trudnościach, jakie gotował jej los i zaprzyjaźniłem się z Yulem. Tego chłopaka było mi strasznie szkoda. Na co dzień wydawał się pogodny, a nosił także wielkie brzemię na sobie. Ich rodzice wcale nie posiadali poczucia odpowiedzialności i nie wiedzieli chyba jak powinno się zajmować dziećmi. Miałem im to za złe.
Mój telefon zawibrował i byłem prawie pewien, że to moja ukochana nie może zasnąć i chce porozmawiać, dlatego odebrałem bez patrzenia na to, kto dzwonił. Męski głos, który odchrząknął w słuchawce zmroził mnie. Usiadłem momentalnie na moim łóżku.
- Kto dzwoni? - Zapytałem groźnym tonem.
- Ojciec Chayeon. - Powiedział mężczyzna, a we mnie zawrzało. Już miałem pytać czego chce i skąd wziął mój numer, a on zdążył mnie wyprzedzić. - Musimy się spotkać. - Napomknął, a ja byłem całkowicie zdezorientowany.
- Po co? Nie mam do pana żadnego interesu. - Stwierdziłem stanowczo. Nie zamierzałem z nim się spoufalać.
- Ja myślę, że mam coś, co cię zainteresuje. Jak nie chcesz wiedzieć co, to twoja sprawa. Wtedy dowiesz się z prasy. - Mówił to kpiącym tonem, a ja się gotowałem. Miał pewnie na mnie jakiś haczyk. Co za bezczelny człowiek.
- Czego pan oczekuje? Że zostawię Chayeon? Nie wierzę, że ma pan coś, co zainteresowałoby media na mój temat. - Nie byłem pewien swego. Mógł coś znaleźć.
- A co jeśli twój związek z moją córką ukaże się światu? - Wystrzelił, a mnie ogłupiło. Oczywiście, najciemniej jest pod latarnią. Zapomniałem, że ogłoszenie tego może mi zaszkodzić. Nadal nie rozumiałem, co on chciał zyskać tym szantażem. - Chyba do ciebie dotarła powaga sytuacji. - Zaśmiał się delikatnie, a ja nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, by nie pokazać mu, iż bałem się okropnie. - Jedyne czego chcę, to by Chayeon i Yul znowu zamieszkali z nami. Dlatego spotkajmy się i porozmawiajmy. Wyjaśnię ci wszystko, a ty wystarczy, że przekonasz ją, by wróciła do nas. Ciebie wysłucha. - Nie podobał mi się ten pomysł. Wiedziałem, że jak tylko powiedziałbym, że rozmawiałem z jej ojcem za jej plecami to byłby koniec. Po drugie. Nie chciałem tego robić. Musiałem znaleźć jakiś sposób, by on milczał, a ja nie musiałbym go posłuchać.
- Dobrze. Zadzwonię do pana, jak będę się mógł spotkać. - Oszukałem go. Na szczęście on na to przystał. Musiałem to przemyśleć i porozmawiać o tym z Chayeon. Musieliśmy znaleźć jakieś rozwiązanie, by nic nie wyciekło do społeczeństwa. Nie chciałem jej utrudniać bardziej życia, a tym bardziej nie chciałem jej stracić. Tym razem musiałem walczyć o związek całym sobą.
*Juniel*
Siedziałam i płakałam. Wszystko mnie przerastało. Świadomość, że jednak mogę wkrótce umrzeć była dla mnie okropna. Jeszcze odrzuciłam od siebie na ten czas Minseoka, a bardzo by się przydał w takim momencie. Niestety nie potrafiłam być egoistką, dzięki czemu nie musiał cierpieć i martwić się o mnie. Czemu ja żałowałam, że nie zatrzymałam go przy sobie? Tak było dla niego lepiej. Moi rodzice przyjechali do Chin i starali się mnie wspierać, choć kiepsko im to szło. Nie mieliśmy o czym rozmawiać i jakoś ich nie cieszyło odzyskanie przeze mnie wzroku. Nie widziałam już niczego dobrego w mojej chęci widzenia. Przez to lekarze odkryli mój guz.
Usłyszałam kroki w stronę mojego łóżka, myślałam, że to mama lub tata. Uniosłam wzrok, by spojrzeć na nich, wycierając łzy. Okazało się, że to Minseok. Byłam w niemałym szoku. Co on robił jeszcze w Chinach? Miałam nadzieję, że wyjechał po tym jak go potraktowałam. Może miałam halucynację? Nie. Wydawał się zbyt realny. Również wyglądał, jakby przed chwilą płakał. Miałam złe przeczucia.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś? - Zadrżałam na to pytanie. Czyżby słyszał moją rozmowę z lekarzem? Byłam przerażona na samą myśl, że mój plan właśnie się walił.
- O czym mówisz? - Udawałam, że nie domyślam się. Wolałam przypadkiem nie wygadać się, gdyby chodziło o coś innego.
- O guzie. Dlatego mnie wyrzuciłaś? Nie chciałaś bym się dowiedział? Dlaczego? Tak wiele starałem się dla ciebie robić, kocham cię, a ty ranisz mnie tym, że nic mi nie wyjawiłaś. Nie chcę byś cierpiała z tym sama. - Widać było, że był zdenerwowany. Mimo to, rozmawiał ze mną delikatnie. Poczułam się okropnie. Jakbym popełniła straszny błąd. Widocznie tak było. Powinnam może od początku wyjawić mu prawdę. Zasługiwał na nią, a ja chciałam go chronić bez jego zgody.
- Przepraszam. - Wyszeptałam znowu mając ochotę płakać głośno. - Myślałam, że lepiej będzie, jak nie sprawię ci więcej zmartwień. - Spuściłam wzrok, bo nie potrafiłam patrzeć w jego oczy. Było mi wstyd.
- Juniel. Skoro cię kocham to chcę być przy tobie na dobre i na złe. Zawiodłaś mnie. Czuję się oszukany. - Miał prawo. Skłamałam, bo ubzdurałam sobie coś.
- Wybacz mi. - Byłam gotowa go o to błagać, bo w tamtym momencie zapragnęłam jego wsparcia, skoro i tak wszystko się wydało.
- Muszę wracać do Korei. Tam się zobaczymy ponownie. Postaram się być przy tobie, lecz nie mogę nic obiecać, skoro czeka mnie ostra praca. Smutno mi z tego powodu. Będę przychodził po każdym treningu. Proszę tylko o jedno. Przestań mnie oszukiwać i szczerze od teraz mów mi o stanie swojego zdrowia. - Mówił to z takim spokojem, że nie byłam pewna, jakie emocje mu towarzyszyły. W dodatku nie odpowiedział, czy mi wybacza.
- Dobrze. Rozumiem to. Będę od teraz mówić szczerą prawdę... - Zaczęłam się zastanawiać nad kolejnymi słowami. - A co jeśli to mnie zabije? - Zapytałam niepewnie. On skierował do mnie uśmiech, czego wcale nie rozumiałam.
- To niemożliwe. Nie mogę tak szybko cię stracić. Przecież lekarz mówił wyraźnie. Nie powinno być problemów. Musimy być dobrej myśli. - Jego pozytywne nastawienie w mgnieniu oka przelało się na mnie. Widziałam tylko czarny scenariusz, a ona rozjaśnił momentalnie to wszystko. Naprawdę go potrzebowałam i dziękować powinnam losowi, że usłyszał to wszystko tego dnia.
- Co ten chłopak tu robi? Mówiłaś, że wrócił do Korei i już się z nim nie spotkasz! - Krzyczała moja matka, której wejścia nie zauważyliśmy. Dlaczego tak nerwowo na niego zareagowała? Nie wspomniałam, czemu się rozeszliśmy. Powinna była się cieszyć, że miałam więcej wsparcia.
- Jest tu nadal. Nie potrafił mnie zostawić. - Oznajmiłam spokojnie, a ona jeszcze bardziej się zirytowała.
- Znowu robisz jej marne nadzieje? Nie udawaj, że będziesz z nią bez względu na wszystko. Ona umiera! - Ostatnie zdanie mnie dobiło. Jak umieram? Znowu moja matka coś wyolbrzymiała. Przecież nikt nie powiedział, że jestem w tragicznym stanie.
- Nie przesadza pani? - Oburzył się Minseok, wiedziałam, że to nie będzie zwykła wymiana zdań. - Juniel przejdzie operację i wszystko będzie w porządku. Nikt nie uważa, że jej stan jest krytyczny. Lekarz zdradził mi szczegóły i nie ma się czego obawiać. - To zdanie mnie uspokoiło, bo przynajmniej wiedziałam, że doktor nie powiedział mi czegoś łagodniej niż im. Przez matkę miałam takie myśli na moment.
- Co za niekompetentny człowiek. Zdradza takie rzeczy obcym ludziom! - Szukała ucieczki od swoich okropnych słów. Czułam to.
- Podałem się za jej narzeczonego, więc to zrozumiałe, iż wyznał mi prawdę. Nie zostawię Juniel w takiej chwili, więc radziłbym przyzwyczaić się do mojego widoku. - Był stanowczy w tym wszystkim. Podziwiałam go i dopingowałam w tej potyczce, bo nie dało się ukryć, że matka mnie także lekko zawiodła.
- Narzeczonego? Ciekawe co twoi pracodawcy o tym powiedzą? Możesz takie rzeczy rozpowiadać na prawo i lewo? Przecież jesteś tylko laleczką w ich rękach. - Wiedziałam, że ona powoli przesadza. Głupia bałam się cokolwiek powiedzieć.
- Pani się bardzo myli. Nie zabraniają nam zawierać związków. Nie ma już tych czasów, gdzie trzeba podpisywać umowę z wytwórnią, że nie będzie się nikogo mieć. Ja wiem swoje i wiem na co mogę sobie pozwolić. A na pewno chcę wspierać pani córkę. - Mówił to tak odważnie. Cieszyłam się, że nie bał się moich rodziców i potrafił im wyrazić swoje zdanie.
- Rób co chcesz, lecz jak ona ucierpi przez ciebie to cię zniszczymy. Pamiętaj o tym. - Nie mogłam dłużej słuchać ich kłótni.
- Mamo przestań. To ja wyrzuciłam od siebie Minseoka ostatnio i kazałam mu wracać. Nie chciałam, by dowiedział się o guzie. - Musiałam to w końcu wydusić. - To nie jego wina, że go tu nie było. Przestań się z nim kłócić. Skoro przeszkadza ci to, że zadzwoniłam do was, to nie musisz mnie wspierać. Poradzę sobie bez was, jak do tej pory. - Mówiłam to szczerze. Miałam dość, bo znowu próbowali mnie kontrolować. Wiedziałam, że potrzebowałam kogoś i dlatego po nich zadzwoniłam. Nie liczyłam z drugiej strony, że przyjadą. Zrobili to, a co z tego, jak nie czułam ich przejęcia. Wyglądało, jakby to zrobili z obowiązku.
- Wiesz ile tata poświęcił, by tu być? Musiał powierzyć firmę na ten czas komuś. - Bo to w takiej chwili było najważniejsze dla nich.
- Przepraszam w takim razie, więcej was nie poproszę o pomoc. - Odrzekłam oschle i poczułam, jak Minseok chwyta moją dłoń. Uśmiechnęłam się do niego. Wiedziałam, że jego wsparcie wiele mi doda otuchy. Potrafił w chwilę zmienić moje czarne myśli w pozytywne, a rodzice tylko narzekali.
Okazało się, że tata wrócił do Korei i mama miała dopiero ze mną lecieć. Minseok zaś musiał się chwilowo pożegnać. Mimo to, wiedziałam, że w Seulu odezwiemy się do siebie i mnie nie zostawi. Byłam mu wdzięczna, że podsłuchał rozmowę moją z lekarzem. Było mi zdecydowanie lżej. Od razu czułam się lepiej i nie myślałam o najgorszym. Co ja myślałam sobie wyganiając go tamtego dnia? Bałam się mu przekazać złą wiadomość, a to powinnam była zrobić zaraz po dowiedzeniu się jej, bo on już wtedy skróciłby moje zmartwienia i poprawiłby mi zapewne humor.
*Jongin*
Wparowałem do domu Jiwon od razu jak mi otworzyła drzwi. Byłem szczęśliwy, bo miałem jej do przekazania wesołą wiadomość. Pomysł Krystal na spędzenie czasu z moją druga połówką był bardzo dobry i nie wiem co bym zrobił bez takiej przyjaciółki. Ona zawsze wiedziała co mi doradzić. Wiedziałem jak zaplanuję gdzie się wybierzemy. Doradzenie się reszty chłopaków było rozsądnym podejściem. Tylko musiałem porozmawiać najpierw z moją dziewczyną o tym. Ona w tamtym momencie patrzyła na mnie zaskoczonym spojrzeniem.
- Co cię tak nosi? - Zapytała, a mi było głupio, bo się z nią nawet nie przywitałem. Podszedłem więc do niej i złożyłem na jej ustach krótki całus.
- Pojedźmy na wycieczkę! - Odparłem radośnie, a ona nadal nie zmieniła wyrazu twarzy.
- Gdzie? - Dodała niepewnie, a ja się zaciąłem.
- Jeszcze nie wiem. W jakieś spokojne miejsce bez fanów i zgiełku. Najlepiej wiejskie klimaty. - Po tych słowach oczekiwałem od niej jakiejś odpowiedzi, wyrażenia co o tym myśli.
- Nie dostanę urlopu. - Stwierdziła krótko, a ja zacząłem mrugać z niedowierzaniem. Jednym zdaniem zgasiła moją radość.
- Nawet nie pozwolą ci weekendu przedłużyć? - Błagalnie się do niej zwróciłem, a ona pokręciła głową na boki.
- Mamy braki w pracownikach. Zostałam przeniesiona do tego działu, gdzie brakowało jednego fotografa, a osoba, która mnie wszystkiego nauczyła jest na zwolnieniu chorobowym, bo jest w ciąży. Dlatego nie ma kto mnie zastąpić. - Wyjaśniła mi to, a ja byłem zawiedziony. Musiałem coś wymyślić.
- Zadzwonię do twojego szefa! - Oznajmiłem ochoczo. - Daj mi telefon. - Poprosiłem, a ona zaczęła się ze mnie śmiać?
- Przepraszam, ale nie przemówisz krzykliwemu panu Min. On nie będzie się przejmował kim jesteś.
- Daj mi spróbować. - Uparłem się, bo nie chciałem się poddać. Naprawdę chciałem spędzić z nią dużo czasu przed comebackiem i wielką gonitwą.
- Niech ci będzie. Tylko, żebym potem nie miała problemów. - Powiedziała to dość oschle. Czyżby jej nie zależało? Albo aż tak bardzo bała się tego człowieka?
Pokazała mi w swoim telefonie jego numer. Spisałem go do swojego i od razu zadzwoniłem na niego. Po kilku sygnałach odebrał mi człowiek, który od razu zaczął krzykliwym tonem.
- Czego?! Jestem człowiekiem zajętym i podziękuję za te wszystkie ankiety i promocje. - Chciało mi się śmiać z jego wypowiedzi.
- Z tej strony Jongin z EXO. - Powiedziałem powstrzymując się od chichotu, by nie pomyślał, że to kawał.
- Jasne. A ja jestem Alberto Stein. - Nie wytrzymałem, kiedy przekręcił imię sławnego fizyka. Zacząłem się śmiać jak idiota. - Ty serio jesteś Jongin. Poznaje twój śmiech. - Powiedział zszokowany, a mnie zatkało. Naprawdę miałem go tak charakterystyczny?
- Chcę wolne dla Oh Jiwon. Kilka dni przedłużających weekend. - Ona przyglądała mi się z niedowierzaniem.
- Czemu dzwonisz w jej imieniu? Sama nie może poprosić. Należy się jej. Tyle wytrzymała w SM bez nawalenia. Obecnie nie ma jakiś większych sesji w planach. Czy wy się przyjaźnicie? - Mówił bardzo szybko. Wtedy zobaczyłem jak Jiwon składała błagalnie ręce w moją stronę i kręciła głową na boki. Bała się cokolwiek mu powiedzieć?
- A co jeśli? - Zapytałem niepewnie, zapadła cisza, a Jiwon pokazała mi gestem, że mnie zabije.
- Jak wytrzymujesz z tym trollem? Ona jest wredna, krzykliwa i niebezpieczna przecież. - Zaczął mi wymieniać jej wady, a ja nie dowierzałem, że miał takie zdanie o niej. Może miała troszeczkę cięty charakter, jednak czy aż tak można było to określić?
- O czym pan mówi? Znam ją chyba z innej strony. Na mnie nie krzyczy. - Oznajmiłem spokojnie, a Jiwon piorunowała mnie wzrokiem. Czułem, że nie chciała bym poznał opinię szefa o niej. Bawiło mnie to.
- Nie opowiadała ci, jak dostała się do tego działu? Zrównała z ziemią swoim ostrym językiem gwiazdę sportową. Nie powiem kogo, tajemnica zawodowa. Musiałem ją przenieść, choć prezes chciał ją wywalić z gazety. - Ten człowiek za to nie kontrolował chyba swojego słowotoku. - Jeszcze wiele razy sprawiała nam kłopot i dziwiłem się, jak ona jeszcze wytrzymuje sesje w waszej wytwórni. Przecież nie najlepiej nas tam traktujecie. - Musiałem go jakoś zatrzymać, bo nie chciałem z nim przegadać całego dnia.
- Najwidoczniej teraz się stara być milsza. - Spojrzałem na jej naburmuszoną minę. Jaka ona była wtedy słodka. - To dostanie dwa dni wolnego? - Upewniłem się. Więcej nie potrzebowałem i więcej ciężko byłoby zdobyć, bo sam musiałem na dniach wrócić do intensywnych treningów.
- Dobrze. Może nie przyjść w czwartek i piątek, a w poniedziałek mam dla niej już robotę. - Oznajmił, a ja mu jeszcze tylko podziękowałem i pożegnałem się szybko rozłączając, by nie zdążył mnie jeszcze czymś zagadać.
- Widzisz? - Skierowałem się do niej. - Tak się załatwia takie sprawy. Jedziemy na cztery dni, ale jeszcze nie wiem gdzie. - Powiedziałem ochoczo, a ona na mnie patrzyła z niemałym szokiem na twarzy.
- Pewnie ciężko będzie coś znaleźć na ostatnią chwilę. - Ona tak uważała, ja wiedziałem kto mógłby nam pomóc. Wybrałem numer do Baekhyuna, który odebrał niemalże od razu. Jakby czekał, aż ktoś z nim pogada.
- Słucham? Czego chcesz mały? - Pewnie normalnie pokłóciłbym się z nim, że tak się do mnie zwrócił, lecz nie miałem na to czasu.
- Jedna z twoich babci mieszka na wsi. Prawda? - Zapytałem niepewnie.
- Tak i prowadzi tam mały dom wypoczynkowy. - Oznajmił dumnie. Lubił nam opowiadać o swojej rodzinie dużo i zachwalać ją.
- Załatwisz mi i Jiwon tam miejsce? Cztery dni. Od czwartku do niedzieli. Chcę pojechać na jakieś odludzie, gdzie będę mógł spędzić spokojne chwile z dziewczyną. - Wyjaśniłem mu, a on chwilowo milczał, jakby wszystko analizował.
- Wiesz, że w poniedziałek już wracamy ostro do pracy? A jak załatwię ci tam pokój to będziesz musiał pomóc mojej babci. To nie będzie łatwy odpoczynek. - Nie ruszało mnie to co mówił. Nie straszna mi była praca fizyczna.
- Jasne. A to każdy gość musi tak robić? - Dopytałem się z ciekawości, bo coś mi w tym nie pasowało.
- Nie. Po prostu będę ci załatwiał to na ostatnią chwilę i muszę ją jakoś przekonać, by cię przyjęła. Powiem, że będzie miała dodatkowe ręce do pracy. - Trochę się wkopałem. Wiedziałem, że podołam temu, jednak nie byłem pewny reakcji Jiwon na taką postać rzeczy.
Mimo to zgodziłem się i chwilę później dogadywałem się z Jiwon co do szczegółów takich jak środek transportu i godzina wyjazdu. Widać było, że pozytywnie odebrała mój pomysł. Czułem, że będziemy się dobrze bawić.
BONUS
Jednocześnie jest to zapowiedź kolejnej części z EXO, która ruszy po Diagnostyce.
*Kyungsoo*
Czułem się źle z myślą, że nie rozwijam swoich umiejętności innych niż talenty muzyczne. Chciałem nauczyć się czegoś nowego. Nie miałem pojęcia czego i tu tkwił problem. Intensywnie nad tym myślałem, lecz coś mi w tym przeszkadzało, a mianowicie ktoś. Baekhyun i jego krzyki podczas grania z Chanyeolem na konsoli. Irytowało mnie to powoli. Przez nasze wolne zrobił się jeszcze głośniejszy niż był wcześniej.
Chwyciłem jedną poduszkę z kanapy i rzuciłem w jego stronę. Oberwał idealnie w głowę i wypadł mu kontroler z rąk. Oho, miałem przechlapane, bo za chwilę na ekranie pokazał się napis "Chan Win". On tak bardzo nienawidził przegrywać, a to ewidentnie była moja wina. Odwrócił się do mnie z wściekłą miną. Zastanawiałem się nad drogą ucieczki. Wiedziałem, że nie dobiegnę do drzwi. Dopadłby mnie od razu.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - Krzyknął na mnie.
- Bo jesteś za głośno. - Oznajmiłem ze stoickim spokojem. Nie zamierzałem zniżać się do jego poziomu podnosząc głos.
- Mogłeś się odezwać. A nie, pierwsze co to zepsuć mi grę! - Co tam, że wiele razy mu ostatnio powtarzałem, że za mocno hałasuje. To do niego nie docierało. Zawsze przytakiwał i robił swoje.
- Posłuchałbyś na pewno. - Odpowiedziałem sarkastycznie.
- Co ci w ogóle wiecznie przeszkadzam? Przecież siedziałeś i patrzyłeś się w ścianę. - Wypominał mi, a ja miałem ochotę już mu nie odpowiadać, lecz nie chciałem wyjść na tego wrednego.
- Rozmyślam i przez ciebie nie potrafię się skupić. - Tłumaczyłem mu się, choć nie powinienem. To on powinien szanować uszy innych.
- Jak patrzę ostatnio na wasze kłótnie, to zastanawiam się, czy wy mówicie w jakimś innym języku. - Zaśmiał się Chanyeol, a mnie w tym momencie olśniło.
Właśnie! Kurs języka był czymś, co mogło się udać. Rozpromieniłem się momentalnie i zostawiając wściekłego Baekhyuna, udałem się do swojego pokoiku. Tam odpaliłem laptopa i usiadłem z nim na łóżku. Miałem szukać jakiegoś miejsca, gdzie nauczyliby mnie jakiegoś języka. Wtedy dosiadł się ktoś do mnie. Gdy zobaczyłem, że to Byun, miałem go wyprosić, ale postanowiłem zobaczyć co ma do powiedzenia.
- Przepraszam. - Wyszeptał. Ledwo mu przeszło to przez gardło, a jednak doceniłem to. - Szukasz szkoły językowej? - Zmienił szybko temat i zaświeciły mu się oczy.
- Właśnie wpadłem na to, by czegoś nowego się nauczyć. - Wyjaśniłem mu, a on patrzył uradowany na mnie.
- W takim razie zapiszemy się obaj. We dwóch będzie raźniej. - Zamurowało mnie. On naprawdę chciał iść ze mną się uczyć? Ktoś nam chyba podmienił Bakehyuna. - Co tak patrzysz? Będzie zapewne ciekawie. Nie przegapię takiej okazji na rozrywkę. A przy okazji, może zaczniemy się ponownie dogadywać, bo ostatnio naprawdę za często drzemy koty. - Zaśmiał się. Miał rację. Razem zawsze byłoby ciekawiej. Zgodziłem się i próbowaliśmy razem coś wybrać.
Tadam. Tak. Kolejna część będzie o Bekhyunie i Kyungsoo, którzy postanawiają zacząć kurs językowy. Ciekawe, czy wyjdzie mi to tak słodkie, czy pełne dramatu. :D Obstawiam to pierwsze, jednak zobaczy się. Póki co, jeszcze nie skończyliśmy Diagnostyki serca. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz