wtorek, 17 października 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 38

Hotel godzien sześciu giwazd
Rozdział 38

9113908f1e55235285c81f89b5cc1779.gif

*Hakyeon *
            Rozmyślałem nad wieloma sprawami. Zbliżał się nasz comeback, a ja nie potrafiłem na nim się skupić. W głowie miałem tylko Yeori i obawiałem się o nią. Pragnąłem, by Bin się ogarnął i był z nią szczęśliwy, lecz przestałem tracić na to nadzieję. Kolejny dzień chodził podenerwowany po dormie. Oczywiście nie chciał powiedzieć, co się wydarzyło. Wiedziałem, że miało to związek z dziewczynami. Pewnie był zagubiony, a nie chciał wcale pomocy. Nim także się przejmowałem. Przecież nie mógł żyć w takim stresie.
            Zdziwiłem się, kiedy mój telefon zadzwonił i ukazał mi się na ekranie numer Seo Inguka. Było dość późno, a ja jakoś często z nim nie rozmawiałem. Odebrałem myśląc przy tym o co mogłoby mu chodzić.
- Hakyeon-ah! - Zaczął radośnie, a ja nie wiedzieć czemu miałem złe przeczucia. - Pewnie dziewczyna imieniem Yeori nie jest ci obojętna? - Zadrżałem. Wiedziałem, że się znali, ale nie miałem pojęcia dlaczego o niej wspomniał.
- Znam ją. - Odpowiedziałem ogólnikowo, bo bałem się wpaść, że coś do niej czułem.
- Nie o to pytam. To, że ją znasz to wiem doskonale. Podoba ci się? Jesteś w niej zauroczony, a może nawet zakochany? - Przeraziłem się. Skąd on to wszystko wnioskował? Nie widział mnie z nią. Może ktoś mu powiedział jakieś przypuszczenia co do tego? Tylko kto?
- Nawet jeśli, to co ty masz do tego? - Odpowiedziałem może trochę zbyt opryskliwie, ale nie spodobało mi się to jego wtrącanie się. Przy okazji zabolało mnie kolejne wspomnienie o tym.
- Właśnie pośrednio mi na to odpowiedziałeś. - Zaśmiał się, a ja wiedziałem, że się pogrążyłem. - Słuchaj, bo ona potrzebuje pomocy. - W tym momencie zesztywniałem i zacząłem uważnie słuchać. - Upiła się w namiocie po drodze do domu z naszej wytwórni na tyle, że zadzwoniła do mnie po taksówkę. Nie mogę wyjść ze studia i uznałem, że najlepiej jak ciebie do niej wyślę. - Wyjaśnił mi to do końca, a ja biegłem do przedpokoju.
- A może powinienem powiedzieć to Binowi, skoro jest jej chłopakiem? - Zawahałem się i nie wiem, czemu powiedziałem to do telefonu zdradzając przed Ingukiem ich związek.
- Lepiej nie. Pokłócili się. Ona na pewno nie chce go widzieć. - Po chwili dopiero do mnie coś dotarło. Co Yeori robiła w Seulu? Drugą sprawą, która mnie zdziwiła było to, ile Inguk wiedział. Czyżby mu się zwierzyła?
- Już tam lecę. - Oznajmiłem mu, by go uspokoić, oraz rozłączyłem się, bo ciężko byłoby mi ubrać buty, trzymając jednocześnie to urządzenie.
***

            Na szczęście była pod tym namiotem co podejrzewałem. Był blisko naszej wytwórni, a Inguk uważał, że to z niej wracała. Jej głowa leżała na blacie stołu. Czy ona po prostu spała? Szturchnąłem lekko jej ramię. Delikatnie zaczęła otwierać oczy i mrugać nimi. Nie podniosła głowy, tylko odwróciła się nią tak, by mnie widzieć. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Chyba jestem w niebie, bo przede mną stoi anioł. - Miałem ochotę ją wyśmiać. W końcu w czym ja przypominałem anioła? Byłem bardzo ciemny, miałem ciemne włosy, lecz ona uświadomiła mnie co miała na myśli. - Mój tajemniczy i cudowny anioł Hakyeon! - Krzyknęła, a ja rozejrzałem się, czy nikt nie zwrócił na to uwagę. Wszędzie mogły się czaić fanki.
- Nie jestem aniołem. Po prostu przyjechałem cię zabrać do domu. - Próbowałem ją uświadomić, że nie śni i pora się zebrać z tego miejsca.
- Jak to? Przecież tu jest dobrze. Próbuje znieczulić ból na sercu i dobrze mi idzie. - Wyjaśniła uroczo, ale z drugiej strony serce mi się krajało widząc ją taką. - To twoja wina! - Wymierzyła we mnie palcem, a ja znowu byłem wystraszony. Co miała na myśli? - Gdyby nie ty, nie byłabym z Binem. - Dodała, a ja byłem totalnie zagubiony. Stwierdziłem, że pewnie majaczy i może nawet myśli, że jestem kimś innym. Chwyciłem ją pod ramię i próbowałem podnieść.
- Puść. - Powiedziała stanowczo. - On powinien tu przyjść. Dureń Bin, a nie ty. Choć pewnie jest zajęty pocieszaniem tej Japonki! Nic do niej nie mam. Bin jest okrutny. Najpierw mi wmawia, że będę z nim szczęśliwa, a potem to robi. - Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Przytuliłem ją do siebie, a ona zaczęła głośniej szlochać. Wewnętrznie wrzałem. Byłem wściekły na tą "Fasolkę" za to co jej zrobił.
- Już dobrze. - Szeptałem głaskając jej głowę. - Może on cię kocha, tylko za szybko wyciągnęłaś wnioski. Pogadajcie jutro na spokojnie. - Próbowałem załagodzić sytuację.
            Po tych słowach odsunęła się delikatnie ode mnie i otarła łzy. Udaliśmy się razem po chwili do samochodu, którym przyjechałem. Zapiąłem jej pas, bo nie była w stanie nawet trafić nim tam gdzie trzeba. Odwiozłem ją bezpiecznie i musiałem wprowadzić do mieszkania. W bloku miała trochę schodów do pokonania, więc namęczyłem się zanim weszliśmy na górę. Pod drzwiami miałem dzwonić, by Seo, u której spędzała ten czas Yeori otworzyła nam, lecz ta mnie zatrzymała ruchem dłoni.
- Skoro on chciał ją pocałować, to ja chyba też kogoś mogę, co? - Wytrzeszczyłem oczy na nią.
            Nie chciałem nieporozumień jakie mogły wyniknąć z tego co powiedziała. Myślałem, że muszę ją dostarczyć Seo i uciec, lecz zanim obmyśliłem jak to zrobić, by Yeori się nie buntowała, ona zaczęła mnie całować. W tym wszystkim poczułem wielką tęsknotę do naszych poprzednich pocałunków. Pogłębiłem go, tracąc dla niej głowę. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie powinienem był. Ona była pijana, ale mnie nic nie tłumaczyło. Jak uwolniła mnie, sama zadzwoniła do drzwi. Seo spojrzała na nas z ewidentnym szokiem.
- Znalazłem ją w namiocie zapiającą smutki. Lepiej się nią zajmij. - Oznajmiłem obojętnie, by nie wyczuła, co przed chwilą stało się między nami. Yeori została wciągnięta przez jej przyjaciółkę do mieszkania.
- Przepraszam za kłopot jaki sprawiła i dziękuję ci. - Ukłoniła mi się Seo, a ja udałem się do wyjścia  z mętlikiem w głowie. Może pijana Yeori miała rację. Winny byłem ja. Nie powinienem był chować moich uczuć.

*Yeori*

            Znowu obudziłam się z ogromnym kacem. Ostatnio zdarzało mi się to za często. Tak to jest, jak człowiek zaczyna miewać zbyt dużo problemów. Zastanawiałam się jak dotarłam do domu Seo. Film urwał mi się po zadzwonieniu na taksówkę. O ile nawet po taką zadzwoniłam. Miałam nadzieję, że spokojnie w nią wsiadłam i dojechałam na miejsce.
            Kiedy siadłam przy stole naprzeciwko Seoyeon spotkałam się z jej wrogim wzorkiem. Czyli jednak coś nabroiłam, albo po prostu była wściekła za moje upicie się. Błagałam w myślach los, by to była ta druga opcja, niestety znając moje szczęście, to narobiłam czegoś.
- Jesteś stuknięta? Upić się do nieprzytomności to mało? Musiałaś jeszcze całować pod moimi drzwiami Hakyeona?! - Wstrzymałam oddech przez jej słowa. Co ja znowu robiłam?
- Jak to? - Wydukałam niepewnie.
- Jesteś z Binem i całujesz się z Hakyeonem. Nie wytrzymam. - Denerwowała się, a ja czułam się jak jakaś idiotka.
- Co robiłam z Hakyeonem? - Wyszeptałam ze spuszczonym wzrokiem, bo bałam się na nią spojrzeć.
- Nie wiem. Podobno cię znalazł pijaną pod namiotem. Nie wierzę w przypadek. Musiał się od kogoś dowiedzieć, że tam jesteś. Yeori... Co się z tobą dzieje? Czemu poszłaś się upić, zamiast pogadać ze mną, czy z kimkolwiek? Coś nie tak z Binem? - Dociekała, a ja miałam ochotę znowu płakać. Powstrzymałam się, by jej wszystko powiedzieć.
- Wróciła jego była. Widziałam, jak chciał ją pocałować. Zamierzam dzisiaj z nim zerwać, by nie ciążyć mu. Ewidentnie ją nadal kocha, lecz boi się to przyznać. - Stwierdziłam, a ona obdarzyła mnie zmartwionym spojrzeniem.
- Najpierw z nim pogadaj. - Dodała to o wiele łagodniej. - Może to jakieś nieporozumienie. Zastanów się, czy dobrze robisz. - Wyjaśniła mi, a ja już i tak wiedziałam swoje.
- Dobrze. - Przytaknęłam jej dla świętego spokoju i resztę czasu przesiedziałyśmy w ciszy.
            Popołudniu udałam się do wytwórni. Po drodze zaszłam do sklepu po jakieś napoje dla chłopaków. Postanowiłam ich wszystkich odwiedzić, a głupio było mi do nich pójść z pustymi rękami. Podskakiwałam po drodze z reklamówką w ręce. W wytwórni znowu zostałam przywitana uśmiechami. Dowiedziałam się szybko, że chłopcy akurat trenują układ w sali z lustrami. Znalazłam ją i weszłam do niej, widząc, że akurat mają przerwę i siedzą na ławce pod ścianą. Trafiłam dobrze, bo pamiętałam o której ją robią z rozmów z Binem. Kiedy mnie ujrzeli od razu Jaehwan, Hyuk, Wonsik i Taekwoon podbiegli się przywitać. Wyściskali mnie i pytali co robię w Seulu. Próbowałam ich przekrzyczeć tłumacząc pomysł mojego ojca.
            Na końcu tłumu stał Hakyeon. Spojrzeliśmy na siebie nieśmiało. Wręczyłam mu sok bez słowa.
- Dobrze się dziś czujesz? - Zapytał, a ja mu na to zaledwie przytaknęłam.
            Po chwili wyminęłam go i udałam się do ławki z której nie ruszył się Bin. Wiedziałam, że reszta podąża za mną wzrokiem. Czułam przez to presję, lecz nie mogłam się wycofać.
- Porozmawiamy chwilę? - Zapytałam go i dopiero wtedy uraczył mnie spojrzeniem. Też tylko kiwnął głową i wstał z siedzenia. Udaliśmy się oboje w stronę drzwi.
            Pokierował mnie do jakiegoś pomieszczenia, gdzie zapalił światło na wejściu. Był to mały pokoik, który nie wiadomo do czego służył. Oparł się o ścianę i tak oto patrzyliśmy na siebie, oboje nie wiedząc co powiedzieć. Nie chciałam od razu rzucić ostrych słów. Nie chciałam też być dla niego niemiła.
- Ty ją nadal kochasz? - Wreszcie udało mi się wypowiedzieć odpowiednie pytanie.
- Sam nie wiem.. - Odpowiedział uciekając wzrokiem. Czułam, że nie był szczery.
- Moim zdaniem tak jest i powinniśmy zerwać. - Oznajmiłam mu stanowczo. On niespodziewanie przytulił mnie do siebie.
- Przepraszam. - Wyszeptał.
            Nie odwzajemniłam uścisku. Wolałabym, żeby ktoś inny mnie w tej chwili pocieszał, a nie osoba, którą właśnie traciłam. Bolało mnie okropnie to, że to wszystko toczyło się w ten sposób. Znowu miałam ochotę uciec z tego miasta. Nie chciałam już żadnego przesłuchania. Pragnęłam być z dala od chłopaków i problemów miłosnych.

*Hakyeon*

            Zobaczyliśmy jak Bin wraca przybity i to na dodatek sam. Martwiłem się o najgorsze. Wszyscy milczeli, lecz ja już nie potrafiłem. Podszedłem do niego. Patrzyłem na niego wymownie, a on unikał mojego spojrzenia. Czekałem, aż zacznie mówić, a on milczał. Zdenerwowałem się. Wiedział co czułem do Yeori, więc domyślić się mógł, iż się martwiłem o nią. Reszta przyglądała się nam z wypisanym zdziwieniem na twarzy. Oni nie wiedzieli co się działo. Część nie wiedziała, kim była Noriko, a ci co to wiedzieli, nie słyszeli o jej powrocie.
- Zerwałeś z nią? - Wyrzuciłem to w końcu z siebie.
- Nie. Ona ze mną. Nie chcę o tym gadać. - Powiedział to bardzo oschle. Był zły na mnie? O co? To ja powinienem czuć się oszukany.
- A ja przeciwnie. Gdybym wiedział, że nie darzysz ją czystym uczuciem, nie pozwoliłbym na ten związek. - Miałem gdzieś, że wszyscy nas słyszeli. Wszystko się we mnie gotowało. Miałem dość milczenia.
- To twoja wina. Ona była w tobie pierwszym zauroczona. Gdybyś nie poddawał się, nie byłaby ze mną. Nie zraniłbym jej wtedy. - Dotknęły mnie te słowa. On uważał, że podobałem się Yeori wcześniej?
            Jeżeli to było prawdą to sam sprawiałem jej ból. Na każdym kroku tłumaczyłem jej moje zachowania, jako nic nieznaczące. Pewnie, jak zorientowała się, że byłem jej manito, załamała się. Nie chciałem takiego efektu osiągać. Nie potrafiłem oddalić się od niej, a potem kłamałem ją, że to nic nie znaczyło. Ona pewnie wiele razy się zawodziła przeze mnie. Próbowałem sobie wyobrazić jak mogła się wtedy czuć. Nie potrafiłem. Pragnąłem wszystko cofnąć. Każde słowo zaprzeczenia.
            Bez żadnego namysłu zacząłem ubierać swoje buty i wziąłem klucz do szatni. Próbowałem wyjść z sali, lecz w drzwiach stanął choreograf. Zmierzył mnie zdziwionym wzrokiem. Chciałem biec do Yeori. Przytulić ją, wyjaśnić sobie wszystko. Wyznać jej w końcu prawdę i zaopiekować po tym wszystkim. Może nie zasłużyłem na jej uczucia, za to co zrobiłem, jednak chciałem się przekonać, czy da mi szansę. A ten człowiek stał na  mojej drodze.
- Gdzie się wybierasz? Wracamy do treningu. - Oznajmił mi, a ja przełknąłem głośno ślinę i zacząłem myśleć nad planem jak go wyminąć.
- Źle się czuję. Mogę wrócić do dormu? - Zapytałem niepewnie, a on zaczął kręcić na boki głową.
- Posłuchaj. Ta wymówka nie zadziała. Widzę, że nic ci nie jest. Wracaj do sali. - Stwierdził oschle. Na co dzień był miły, lecz chyba miał zły dzień. Nie było opcji abym wymigał się od treningu. Musiałem mieć nadzieję, że jeszcze wieczorem zastanę Yeori u Seo.

*Yeori*
           
            Byłam gotowa do wyjścia. Miałam wszystko spakowane. Na mojej drodze stała mi oburzona Seo. Twierdziła, że nie powinnam wyjeżdżać, bo nie przyjechałam tylko do Bina. Miała rację, jednak ja wolałam uciekać. Bałam się, że jeszcze coś odstawię w Seulu. Chociażby w stronę Hakyeona. Nie chciałam już sprawiać problemu chłopakom. Wystarczająco namieszałam w ich życiu.
- A co z konkursem? - Dopytywała Seo. - Darujesz go sobie? Mam dzwonić po Inguka?
- Nie chcę w tym brać udziału. Pewnie będzie dużo uzdolnionych dziewczyn. - Próbowałam się wymigać, bo wiedziałam, że była zdolna z nim rozmawiać, a mu także nie chciałam już zawracać sobą głowy.
- Yeori proszę cię. Zachowujesz się jak mała dziewczynka. - Marudziła moja przyjaciółka tupiąc przy tym nogą. - Co powiesz tacie? Wracam, bo chłopak mnie zawiódł? - Miała rację. Wytłumaczenie tego tacie mogło być skomplikowane. Nie umiałam kłamać. Zmyślona opowieść odpadała.
- Coś wymyślę. - Upierałam się przy swoim, choć wiedziałam, że wkrótce mogła mnie ona przełamać.
            Za chwilę rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Byłyśmy pewne, że to Wonsik. Seoyeon otworzyła od razu  i jakie było nasze zdziwienie, kiedy zobaczyłyśmy za progiem Hakyeona. Poczułam delikatne bicie mojego serca. Wyglądał jakby biegł do nas. Był zdyszany. Patrzył na mnie troszeczkę przerażonym wzrokiem.
- Musimy porozmawiać. - Zwrócił się do mnie.
            Nie wiedziałam o czym. Może wypaplałam mu moje uczucia po pijanemu? Albo chodziło mu o kolejny nasz pocałunek? Ewentualnie mógł chcieć bym wróciła do Bina, albo pocieszyć mnie, przeprosić za niego. Tyle miałam opcji w głowie. Żadna nie wydawała mi się właściwa. Najchętniej wtuliłabym się w niego i powiedziała mu co czuję. Nie mogłam. Miałam dość rozterek miłosnych. Musiałam po prostu o nim zapomnieć. Jak inni zapomnieli o mnie. To nie musiało być takie trudne. Skoro nawet moja rodzona matka potrafiła się wyrzec nas, swoich dzieci, to ja musiałam jakoś pozbyć się uczuć żywionych do Hakyeona.

tumblr_mmfqhmkXPU1rhwjzoo3_500.gif
Jesteśmy prawie na mecie tego opowiadania. Ah. Pewnie zabijecie mnie za takie zakończenie, ale cóż… Musiałam. :D Tak mi się ułożyła fabuła. ^^
Czy macie podejrzenia, co teraz się wydarzy? :D Myślicie, że dam im wreszcie szczęście, czy nadal będę męczyć?
Podoba mi się teraz robienie notek na dole. :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz