Diagnostyka serca
Rozdział 21
*Minseok*
Po powrocie z Chin postanowiłem przenocować w dormie. Nie chciałem iść do pustego mieszkania po tym wszystkim. Potrzebowałem wsparcia chłopaków. W końcu moja ukochana może i pokonała jedną trudność, lecz przed nią była kolejna. Żałowałem też, że nie mogłem zostać z nią do końca, bo dostałem propozycję jakiegoś spotkania przed web dramą, w której według wytwórni powinienem zagrać. Wiedziałem, że za kilka dni, ona też będzie ponownie w Korei, mimo to czułem, że będę miał już dla niej mniej czasu. Nagrania plus powrót treningów od poniedziałku na pewno miały mieć na to wpływ.
Zdziwiłem się, bo nie zastałem w moim byłym pokoju Jongdae. Dorm całkowicie był cichy. Zapukałem do pomieszczenia w którym powinni być Lay i Luhan. Zastałem tam tylko tego drugiego. Oglądał jakiś film. Na mój widok natychmiast go spauzował.
- Minseok! - Zachwycił się.
- Tak to ja, aż tak dziwne, że tu jestem? - Zapytałem go, bo przecież wiedzieli, że wracam w ten dzień.
- Straciłem rachubę czasu. Zapomniałem, że to już dziś. - Zaczął się tłumaczyć Chińczyk. - Opowiadaj jak było. - Wypytywał mnie zachwiany.
- Szczerze to nie mam za dużo do opowiadania. - Skłamałem. Nie byłem gotów powiedzieć mu o kolejnych problemach. Choć czułem, że Chińczyk zaraz wszystko ze mnie wyciągnie.
- Ja wiem swoje. Widzę w twoich oczach, że coś cię trapi. - Cały Lu. On zawsze tak miał, spojrzał na twarz i wiedział, że człowiek miał problem.
- Dobra. - Westchnąłem, czując, że nie da mi spokoju. I tak opowiedziałem mu wszystko co wydarzyło się między mną i Juniel. O naszej kłótni, podsłuchaniu wypowiedzi lekarza i ostatecznie pogodzeniu się. Słuchał wszystkiego uważnie. A gdy skończyłem, usłyszeliśmy hałasy z dołu. Ktoś wrócił do dormu.
- O wrócił ktoś z romansowania. - Zaśmiał się Luhan, a ja zaskoczyłem się. - Widzę twoje zdziwienie. Widzisz, Jongin jest z Jiwon, tą fotografką, a Jongdae zaś z Chayeon. - Wyjaśnił mi, a ja zdębiałem. Co tu się porobiło?
Wtedy w drzwiach pokoju zjawili się Chanyeol, Baekhyun i Junmyeon. Spojrzałem na nich i przywitałem się. Ucieszyli się na mój widok i przekrzykiwali się w pytaniach do mnie.
- Jedynie ja nadal jestem sam. - Usłyszałem jeszcze szept Luhana do siebie. Pewnie myślał, że powiedział to tak cicho, że nikt nie zwrócił na to uwagi, lecz ja miałem dobry słuch. Biedak, chyba zaczynał powoli dobijać się tymi związkami tworzącymi się w koło niego. Niestety ciężko byłoby nam nawet kogoś jemu przedstawić, bo nasze kontakty z dziewczynami były organiczne. Biedny Jelonek*.
***
Oglądałem jakiś serial z chłopakami, na którym nie potrafiłem się skupić. Znowu myślałem tylko nad tym, czy Juniel dobrze je, czy nic ją nie boli, czy może nie boi się za bardzo tego co ją czeka, czy ma dobre wsparcie. Byłem tak za nią stęskniony i strasznie się o nią martwiłem. Nie wiedziałem, jak wytrzymam bez niej jeszcze kilka dni. Gdy mój telefon zawibrował, ocknąłem się i wyszedłem z salonu, by im nie przeszkadzać, bo myślałem, iż ktoś do mnie dzwoni. Była to jednak wiadomość na Kakaotalku od Juniel. Zaskoczyłem się trochę jej treścią.
Juniel: Ratuj mnie! Nudzę się tu śmiertelnie.
Uśmiechnąłem się na to. To było urocze, że zwracała się w takiej chwili do mnie. I jak ona chciała sobie beze mnie radzić z tym wszystkim, jak zwykła nuda ją pokonywała? Pokręciłem głową na tę myśl.
Minseok: Już lecę ci na pomoc, ale powiem chłopakom, że nie będę dłużej oglądać z nimi.
Wtedy otrzymałem kolejną odpowiedź od niej w szybkim tempie.
Juniel: O nie! Jeżeli robisz coś z chłopakami, to spokojnie sobie jakoś poradzę. Nie chcę cię od nich odciągać. Oni dawno cię nie widzieli.
Cała Juniel. Martwiła się o takie rzeczy. Inna kobieta pewnie żądałaby uwagi skupionej tylko na niej, a ona jeszcze namawiała mnie do spędzania czasu z kolegami. Była zbyt kochana. Na szczęście nie zależało mi na tym serialu, bo i tak nic z niego nie pojmowałem i wiedziałem, że reszta zrozumie, jak się zmyję z salonu. Wróciłem, więc do nich im to oznajmić i wszyscy patrzyli się na mnie wyczekująco. O co im chodziło? Nie miałem pojęcia.
- Coś nie tak z Juniel? - Wydukał przerażony Luhan, a ja powstrzymałem ledwo wybuch śmiechu. Naprawdę doceniałem to, że przejmowali się jej sytuacją.
- Nie, a może jednak tak? - Widocznie wszyscy byli przerażeni, byłem wredny trzymając ich w napięciu. - Nudzi się śmiertelnie. - Zacytowałem to, co ona mi napisała i od razu ludziom ulżyło.
- Chcesz nas przyprawić o zawał? - Oburzył się Junmyeon. Naprawdę byłem wdzięczny za troskę każdego z nich.
- Wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać. Idę z nią porozmawiać do pokoju, nie przeszkadzajcie sobie. - Zakomunikowałem i wszyscy odwrócili swoje głowy w stronę telewizora.
Tak jak im powiedziałem, poszedłem do pokoju, który niegdyś dzieliłem z Jongdae. Usadowiłem się wygodnie na łóżku i wybrałem połączenie do Juniel na Kakao, by nie zapłacić za rozmowę między krajową. Była zaskoczona, bo myślała, że jej posłuchałem i siedziałem z chłopakami. Rozmawialiśmy do późna, aż oboje nie byliśmy śpiący i musieliśmy przerwać. Naprawdę za sobą tęskniliśmy i choć bała się tego co czekało ją potem w Korei, to także pragnęła już tu wrócić. Ja byłem dobrej myśli. Czułem, że nic jej nie będzie i naprawdę będziemy w końcu mogli cieszyć się sobą.
*Jiwon*
Dojechaliśmy na jakąś wieś, oddaloną znacznie od Seulu. Byłam przerażona zapachami tam odczuwanymi przez moje nozdrza. Widoki, może i były piękne. Wiedziałam, że Jongin wybrał to miejsce, byśmy mogli na spokojnie spędzić razem czas, bez obawy, o atak fanek. Niby to rozumiałam. Z drugiej strony to nie tak miało wyglądać. Obawiałam się, że nie odnajdę się w takim klimacie, jako osoba wychowana w mieście.
Na przywitanie, z domu pod którym zaparkowaliśmy, wybiegła starsza pani o przyjemnym wyrazie twarzy. Uśmiechnęłam się w jej stronie i ukłoniłam grzecznie. Wyglądała na zadowoloną. Najwidoczniej lubiła mieć gości.
- Tak jestem szczęśliwa, że Baekhyun mi tu kogoś wysłał. Od pięciu lat nie było tu nikogo, kto potowarzyszyłby mi. – Zaśmiała się, a mi zrobiło się smutno. Przez tyle lat nikt nie odwiedzał tej kobiety? Musiała czuć się naprawdę samotna. Z drugiej strony, czy ta babcia nie miała prowadzić domu wypoczynkowego?
- Może nam pani powiedzieć, gdzie mam zanieść bagaże? – Zwrócił się do niej uprzejmie Jongin, a jej oczy zaświeciły się na jego widok.
- Takiego przystojniaka to już wcale moje oczy nie widziały długo. – Mówiąc to chwyciła się za policzki. Zaśmiałam się na te słowa. Kai potrafił zauroczyć każdego. – Już was prowadzę do waszego domku.
Po tych słowach podążyliśmy za nią. Jongin niósł cięższy bagaż, ja jedną mniejszą torbę na kółkach i jedną na ramieniu. Minęliśmy jakieś zarośla i ukazał nam się budynek, przypominający może trochę wyglądem stodołę. Bałam się, że jak otworzymy tam drzwi, to wszystko runie. Na szczęście tak się nie stało, gdy kobieta to zrobiła. Weszliśmy tuż za nią do środka. Pomieszczenie było ładnie wysprzątane. Nie posiadało łóżka, jedynie materac do spania na podłodze. Pośrodku stał niziutki stolik z poduszkami do siedzenia wokół niego. Była jeszcze mała lodóweczka i palnik z garnkiem. Czysty minimalizm. Zaczęłam się zastanawiać nad łazienką. Ujrzałam jakieś drzwi. Stwierdziłam, że sprawdzę je po wyjściu tej pani.
- Dzisiaj sobie odpocznijcie, przejdźcie się gdzieś i wróćcie na osiemnastą, to podam kolację. – Przytaknęliśmy na jej wyjaśnienia i po tych słowach wyszła.
Rzuciłam się momentalnie do wspomnianych wcześniej drzwi. I o dziwo był tam normalny kibelek, oraz wanna. Ulżyło mi. Obawiałam się wiele po poziomie reszty pomieszczeń. Za to Jongin śmiał się z mojej paniki. Naprawdę nic mu w takim miejscu nie przeszkadzało? Takiej gwiazdeczce jaką był?
***
Za poleceniem tej pani spacerowaliśmy tego dnia po lasach i ścieżkach wioski. Pogoda była na to odpowiednia. Choć można było powoli odczuć, iż noc będzie deszczowa. Miło było spędzić tak czas nie przejmując się niczym. Mogliśmy trzymać się za rękę, rozmawiać beztrosko. Raz nawet stanęliśmy i pocałowaliśmy się namiętnie. Żadnych gapiów, czy innych problemów. On miał rację. To miejsce nadawało się na nasz wyjazd idealnie.
Po tym dniu odpoczynku zjedliśmy kolację zrobioną przez właścicielkę. Była cudowna. Nie do końca byłam pewna, co to było za danie, jednak smakowało wyśmienicie. Potem zaproponowała, byśmy jej pomogli na drugi dzień w polu. Bez problemu wyraziliśmy na to zgodę. Choć nie miałam pojęcia na co się piszę. Wypytywała też o swojego wnuka, czy kogoś też sobie znalazł i czy na pewno nie woli chłopaków, bo to ją zawsze martwiło, odkąd był w zespole.
Później udaliśmy się do siebie. Trochę mnie dziwiło to, że kobieta nie miała starych poglądów i pozwalała nam spać w jednym pomieszczeniu z jednym materacem. Stresowałam się trochę też tego. Położyliśmy się na nim dość szybko, bo podróż i dość intensywny dzień nas wymęczyły. Nie zasnęliśmy od razu. Zaczęło się od rozmów o bzdetach. Nie mieliśmy im końca, dopóki nie weszliśmy przypadkiem na poważniejsze tematy.
- Podoba ci się czas spędzony tu ze mną? – Zapytał mój chłopak, a ja posłałam mu delikatny uśmiech.
- Oczywiście. Naprawdę przyjemnie się dziś czułam. Początkowo byłam negatywnie nastawiona, lecz szybko się to zmieniło. – Wyjaśniłam mu, więc i on uniósł kąciki ust.
Wpatrywaliśmy się sobie w oczy leżąc. Rozpływałam się powoli na myśl, że miałam tak przystojnego chłopaka. On przybliżył się do mnie, a jego ręka wylądowała na moich biodrach. Przysunął mnie nią do siebie bliżej. Nasze nosy już prawie się stykały, a oddechy były ze sobą zmieszane. Poczułam jak moje tętno przyspiesza. On w tamtym momencie gwałtowanie wpił się w moje usta. Nie protestowałam. Wręcz przeciwnie. Pozwoliłam mu na dużo więcej. Czułam, że dłużej nie wytrzymam pożądania, jakie się zrodziło między nami i ufałam mu na tyle, że powierzyłam mu całą siebie.
*Chayeon*
Kiedy Jongdae oznajmił, iż musi się ze mną pilnie spotkać, byłam zaniepokojona. Nie miałam tego dnia ochoty na zbyt wiele, lecz zgodziłam się na jego wizytę. Kto jak kto, ale jego nie zamierzałam unikać nawet w te najgorsze dni. Pojawił się szybko po tym, jak wróciłam do domu z pracy. Zasiedliśmy w salonie i opowiedziałam mu na początek jak było w pracy, bo o to pytał. Nasza rozmowa nie trwała długo. Wiedziałam, że zwleka z powiedzeniem mi czegoś istotnego i na to czekałam.
- Twój ojciec do mnie dzwonił. – Oznajmił prosto z mostu, a mnie zatkało. Czego mógł chcieć ten człowiek? Przecież jasno zaznaczyłam mu, że nie chcę go widzieć i nie zamierzam do niego wrócić, a on postanowił nękać mojego chłopaka? Miałam dziwne pomysły, więc uznałam, że najlepiej będzie, jak po prostu wysłucham Jongdae.
- Czego chciał? – Zapytałam oschle. Nie byłam na niego zła, tylko na ojca i nie potrafiłam powstrzymać takiego tonu.
- Bym namówił cię do powrotu do niego. Powiedział, że ma coś na mnie, co może dać prasie. Chodzi mu o nasz związek. – Powiedział to zaniepokojony. Nie dziwiłam mu się. Takie oznajmienie tego światu mogło oznaczać jedno. Kłopoty z jego karierą. Ja także miałabym pewnie mniej spokojne życie, a tego nie chcieliśmy zapewne oboje. Miałam już i tak dość stresowania się przez mojego ojca i brakowało mi jeszcze głupich fanek na karku.
- Co mu powiedziałeś? – Zapytałam z ciekawości.
- Że dam mu znać, jak będę mógł się spotkać. Stwierdziłem, że pogadam z tobą i potem zdecydujemy co robić. – Wyjaśnił mi, a ja byłam dumna z niego, że chciał znać moje zdanie. Ktoś inny mógł posłuchać mojego ojca w trosce o swoja karierę, ale nie on. Wiedziałam, że trafiłam na skarb.
- Myślę, że musisz do niego pójść. – Uznałam w pewnym momencie. – Dowiemy się tym sposobem, co na nas ma. Dopiero potem będziemy mogli jakoś działać. Nie rozumiem go… Naprawdę byłby gotów narazić mnie na to wszystko? – Zdziwiłam się trochę. Był moim ojcem i nienawidziłam go po stokroć, lecz coraz bardziej zastanawiało mnie to, czy on w ogóle miał jakieś skrupuły. Drugą ważną sprawą było dla mnie to, czy moja mama cokolwiek wiedziała o tym jego misternym planie. Naprawdę uważał, że będzie dobrze, jak zaciągnie mnie tam siłą? Tyle miałam pytań, a Chen mnie odciągnął od myślenia o nich, machaniem ręki przed moją twarzą.
- Ziemia do Chayeon. Nie martw się, Damy sobie z nim radę. – Po tych słowach posłał mi cudowny uśmiech, że miałam ochotę się rozpłynąć.
- Mam taką nadzieję. – Wyszeptałam.
On wtedy niespodziewanie złączył nasze usta w pocałunku. Zrobił to delikatnie i subtelnie. Po chwili jednak zakończył go i spojrzał na mnie. Niby byliśmy parą, ale nadal takie gesty z jego strony mnie zaskakiwały. I tym razem tak było.
- Kocham cię. – Powiedział dość entuzjastycznie. – Dla mnie w tym momencie tylko to się liczy. Nie boję się twojego ojca i konsekwencji, jakie mogą nas czekać. Chcę żyć chwilą, cieszyć się tobą i walczyć o nas.- Po tych jego słowach, zrobiło mi się gorąco. To była chyba najpiękniejsza wypowiedź skierowana do mnie w całym moim życiu. Niby taka krótka, a przekazała mi wiele emocji. Byłam szczęśliwa i zmniejszało to moje dotychczasowe troski. Miałam wsparcie od wspaniałego człowieka, którego także pokochałam i jedynie to powinno być ważne. Moja rodzina mnie zawiodła, a ten człowiek dał mi nadzieję na normalne życie.
* Jelonek - Jego imię Lu oznacza Jeleń. Jakby ktoś jeszcze nie wiedział. :D
Od teraz notki ode mnie, będę pisała na końcu rozdziałów, bo wtedy nawiązywać mogę do fabuły i w sumie nie wiem, czemu już dawno tak nie robiłam. :D
Jak podobał się dzisiejszy rozdział? Myślę, że to jeden z takich przyjemniejszych, nic nie popsułam, wszyscy szczęśliwi, no może poza Lu, ale na niego też kiedyś czas przyjdzie. :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz