niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 21

Nowy początek

Rozdział 21

*Bonusowa scenka z trzeciej osoby*

— Nigdy wam tego nie mówiłam. Ja was kocham — rzekła z bananem na ustach Amelia.

Oboje zastygli. Nie spodziewali się, że takie coś powie, choć wiedzieli, że to jedynie pod wpływem alkoholu. Marzyli, żeby usłyszeć to od niej na trzeźwo. I żeby był to tylko jeden z nich. Musieli się wziąć w garść. Po drodze podeszli do kanap przekazać, że wracają, by nikt się nie przejmował. Dowiedzieli się też, że Namjun widziała Lay’a idącego do toalety z Amelią i wybiegła z klubu. Sehun i Sungyoon pobiegli za nią, żeby chociaż ją odprowadzić, bo było już późno w końcu. 

Gdy dojechali na miejsce, Amelia smacznie sobie spała. Postanowili, że postarają się ją wnieść, tak żeby jej nie obudzić. Udało im się ją położyć na łóżku, lecz jak wychodzili, przebudziła się i zwróciła do nich. 

— Gdzie idziecie? — wymamrotała mało wyraźnie. 

— Do siebie — odrzekł Lay. 

— Ja nie zasnę. Chcę was tutaj, proszę. — Mówiąc to złożyła ze sobą dłonie.

— Alkohol uderzył ci do głowy. Idź spać to ci przejdzie — dodał Baekhyun.

Pijana Amelia jednak nie dawała za wygraną.

— Bo będę krzyczała. Nie chcę tu być sama — twierdziła uparcie. 

— Możemy tu niby wnieść materac… I spać na podłodze. Mimo to sądzę, że trzeźwa Amelia, by tego nie chciała — rzekł Chińczyk. 

— A co jak rzeczywiście zacznie krzyczeć? — wyszeptał Baekhyun.

— Może lepiej ją przypilnować, żeby nie zrobiła nic więcej głupiego — odpowiedział mu tak samo cicho, po czym dodał na głos. — Dobrze. To ty się przebierz. My zaraz wrócimy. Idziemy po materac dla nas. 

— Yeey! — ucieszyła się. — Będę miała swoich dwóch kochasi tutaj.  

— Naprawdę niezłego ma kopa — zaśmiał się Koreańczyk i pokręcił głową. 

Kiedy wrócili do pokoju z materacem, Amelia już słodko spała w piżamie w misie. Cichutko położyli, więc go na podłodze, ukradkiem na nią zerkając. Nie chcieli nawzajem się przyłapać, ale nie potrafili się oprzeć, bo wyglądała według nich przesłodko. 

Gdy tylko położyli się zasnęli szybko, pewnie z nadmiaru emocji. Spali głębokim snem. Obudził ich nagły krzyk wydobywający się, od kogoś pomiędzy nimi. Okazało się, że to była Amelia. Nie mieli pojęcia jak się znalazła po środku. I bali się co jej teraz powiedzą. 

*pov Amelii*

Przebudziłam się rano z uczuciem, że spało mi się bardzo dobrze. Coś jednak mi nie pasowało. Przytulałam kogoś. Podniosłam lekko głowę. To był Baekhyun. Zauważyłam także, że czyjaś ręka mnie także trzymała. Odwróciłam się i ujrzałam Yixinga. Nie miałam pojęcia jak się tam znalazłam. Przeraziłam się, ale postanowiłam sprawdzić na początku, czy to nie był jedynie sen. Uszczypnęłam się  i zabolało. W szoku jaki doznałam krzyknęłam głośno, co obudziło od razu chłopaków. Widać, że także byli zdezorientowani. Patrzyli zaspanymi oczami na mnie. 

— Co ja tu robię? — wyszeptałam cały czas przestraszona. 

— Dobre pytanie — odrzekł Baekhyun. — Byłaś na łóżku, a jesteś jakoś między nami. 

— A wy czemu tu byliście w ogóle? — Bałam się co usłyszę w odpowiedzi, bo nie pamiętałam poprzedniego wieczoru.

— Odwieźliśmy cię z imprezy do dormu — zaczął Lay. — Byłaś pijana i nie chciałaś sama spać. Przynieśliśmy tu materac i zasnęliśmy, żebyś była spokojna — wyjaśnił szczegółowo, a mi zrobiło się wstyd za siebie. Jedno tylko się nie wyjaśniało. 

— Czyli nie wiecie jak się znalazłam między wami? — dopytałam dla pewności. 

— Spokojnie. My byliśmy wszystkiego świadomi. Na pewno do niczego nie doszło. Musiałaś, chcieć się przytulić, albo lunatykowałaś — uspokoił mnie Koreańczyk. 

— Rozumiem. Jestem taka głupia. Po co ja piłam? — Mówiąc to usiadłam i zaczęłam stukać się dłonią w czoło. Zaraz po mnie oni także usiedli, a Chińczyk zatrzymał moją dłoń swoją. 

— Też bym chciał wiedzieć — dodał całkiem poważnie. 

— Było mi troszkę smutno — próbowałam się tłumaczyć. — To nic wielkiego. Nigdy nie piłam za wiele alkoholu i pewnie dlatego moja reakcja była taka. — Po tych słowach spuściłam głowę. 

— Następnym razem, zamiast robić taką głupotę, porozmawiaj z kimś — powiedział troskliwym tonem Yixing. 

— Nie widzisz, że ona żałuje? Daj jej spokój Lay — oburzył się Baek.  

— Po prostu ja się okropnie martwiłem. Zastanawiałem się nad zadzwonieniem na pogotowie. Bałem się, że coś się jej stanie — wyjaśniał Chińczyk, a mi zrobiło się przykro, że tak się czuł przeze mnie. 

— Słuchajcie… Doceniam to, iż chcieliście pomóc. — Uznałam, że najlepiej będzie im porządnie podziękować. — Jestem wam niezmiernie wdzięczna, że mnie dopilnowaliście do końca i przepraszam was za kłopot. A teraz prosiłabym, żebyście wyszli. Muszę się przebrać — oznajmiłam na koniec. 

— Dobrze — odpowiedzieli jednogłośnie i zebrali się do wyjścia. 

Gdy tylko wyszli z powrotem opadłam na materac i spojrzałam w sufit. Nie wiedziałam, czemu uśmiechnęłam się szeroko. Czy to przez to, że byłam przytulona do nich? A może dlatego, że ich troska o mnie była czymś przyjemnym? Zdawałam się być szczęśliwa. Ciekawa byłam też jak długo to potrwa. Przypomniałam sobie, że przecież Namjun tak łatwo mi na to nie pozwoli. 

Za jakiś czas wygrzebałam się z pokoju. Moja głowa pękała. Udałam się w stronę kuchni. Był tam mój przyjaciel Luhan, co ucieszyło mnie niezmiernie. On natomiast był całkiem poważny i nawet nie odwzajemnił uśmiechu. 

— Jesteś na mnie zły? — pytałam zaskoczona. 

— Zawiedziony — burknął pod nosem. — Jak mogłaś tak po prostu się upić? Co ci przyszło do głowy? — wypytywał, a mi znowu było źle z tym co narobiłam. — Co się stało? Chodzi o tą Namjun? — dodał trafnie.

— Tak. Wkurza się jak zbliżam się do Lay’a. Na imprezie zrobiła mi także wywody o taniec z Sehunem. Ja nie chcę jej wchodzić w drogę, lecz nie chcę przestać się z wami przyjaźnić. Ona jest o wszystko zazdrosna. Nie wiem co jej zrobiłam.

W tamtym momencie wybuchłam płaczem. Luhan wstał i podszedł mnie przytulić. Skorzystałam z tego z wielką ochotą. Musiałam też to z siebie wyrzucić. Chciałam, by ktoś pomógł mi z nią. 

Nagle usłyszeliśmy głośne trzaskanie do drzwi wejściowych. Oboje spojrzeliśmy zaskoczeni na siebie. Luhan poszedł otworzyć. Na dworze stała Sumin. Wyglądała na wściekłą i zapłakaną. Byłam przerażona widząc to i pragnęłam jej pomóc. To był rzadki widok. 

— Coś się stało? — zapytał Chińczyk. 

— Powiedz temu idiocie, że z nami koniec. I dziś nie mam ochoty tu z nim przebywać. Dlatego nawet nie wchodzę. może lepiej, że to nie on otworzył, bo skwasiłabym mu z chęcią jego przystojną twarzyczkę. — Już miała się odwrócić, jednak jeszcze zawahała się. — A! Niech pozdrowi ode mnie swoją nową dziewczynę! — Ostatnie zdanie wykrzyczała ze łzami w oczach, a ja zadrżałam, bo coś sobie przypomniałam z poprzedniego wieczoru. Niestety ona pospiesznie pobiegła do samochodu swojego ojca, który stał na podjeździe. 

Luhan stał z otwartą buzią. Nie rozumiał co się przed chwilą wydarzyło.

— Wiesz coś o tym? — zwrócił się do mnie. 

— Pamiętam, choć średnio, bo potem film mi się urywa. Krisa pocałowała jakaś laska, ewidentnie on tego nie chciał. Odepchnął ją i w ogóle… Ale Namjun to widziała. I pobiegła zanim dowiedziała się wszystkiego. Myślisz, że mogła zadzwonić do Sumin, czy coś? — mówiłam to roztrzęsionym głosem, bo nie chciałam, by ich związek się skończył nieporozumieniem. Musieliśmy to ratować.

— Całkiem możliwe. Chodźmy do Sehuna, po jej numer — zaproponował. 

— To nam nic nie da. Muszę pogadać z Sumin na uczelni. Szkoda, że sama ledwo to pamiętam. Może mi nie uwierzyć — martwiłam się. 

— Ktoś to widział oprócz was? 

— Lay! — krzyknęłam radośnie. — Chodźmy do niego. On na pewno pamięta. 

Poszliśmy zobaczyć, czy siedział w salonie. Tam go zastaliśmy i podeszliśmy szybko zaskakując go trochę.  

— Yixing, musimy pogadać. Widzisz. Wczoraj Kris miał problem z pewną dziewczyną. Prawda? On nic do niej nie miał. To ona się na niego po prostu rzuciła co nie? — powiedziałam tak szybko, jak tylko potrafiłam. 

— Oczywiście. On taki nie jest. Kocha Sumin — odparł bez wahania. 

— Właśnie. Musimy do niej zadzwonić. Bo Namjun widocznie jej coś nagadała. — Mówiąc to usiadłam obok Lay’a na kanapie, wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam z listy kontaktów numer przyjaciółki. Od razu odezwała się sekretarka, co mnie ponownie zasmuciło.  — Musiała wyłączyć go — rzekłam ze łzami w oczach, byłam tego dnia już bardzo rozchwiana. — Musimy coś zrobić. To nieporozumienie. Ona pewnie teraz niepotrzebnie cierpi. — Panikowałam nie na żarty. 

— Spokojnie — oznajmił Lay i chyba miał mnie przytulić, lecz odsunęłam się trochę. 

— To przeze mnie. Ta dziewczyna mnie nienawidzi i dlatego krzywdzi nawet Sumin. Nie możemy przy niej pokazywać naszej przyjaźni — wyznałam to z wielkim żalem. Postanowiłam się poddać. 

— Rozumiem — odparł spuszczając wzrok. 

— Oszaleliście?! — oburzył się Luhan. 

— Tak będzie najlepiej — stwierdziłam. — Wolę uniknąć więcej takich sytuacji. Pozwólcie, że zabiorę się do domu. Źle się zaczął ten dzień i mam go dość. — To była prawda. Nie chciałam też spędzać czasu z Yixingiem po tym co postanowiłam. Bałam się, że zmienię zdanie. 

— Namjun powinna tutaj więcej nie przychodzić. Takie jest moje zdanie — wtrącił Lu. 

— Nie, niech przychodzi — protestowałam. — To przyjaciółka Sehuna…

— Co z tego, skoro jest uciążliwa. Tworzy problemy. — Luhan nie mógł się z tym pogodzić. 

— Amelia ma rację — przyznał Lay. — Nie możemy jej tego zabronić. A co jak jeszcze bardziej ją to rozwścieczy? Postaramy się znaleźć inne wyjście z sytuacji. Może ona potrzebuje jakiejś pomocy. — Próbował coś wymyślić. 

— Wybaczcie, ja naprawdę chcę już iść — oznajmiłam ponownie smutnym tonem. 

— Będziesz wracać sama? — zapytał Luhan. 

— Nie. Poproszę Baekhyuna, żeby mnie odprowadził. — Uznałam, że to najlepszy pomysł, bo chciałam z nim porozmawiać. Z nim mogłam być mniej narażona na gniew Namjun. 

Jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Podczas drogi powrotnej z Koreańczykiem, długo szliśmy w ciszy. Starał się mi coś powiedzieć, widziałam to, jednak prawdopodobnie nie wiedział jak zacząć. 

— Amelio, muszę cię o coś prosić. — Udało mu się w końcu przełamać. — Przemyślałem to bardzo rozważnie. 

Jego łamiący się ton głosu, zaniepokoił mnie. Miałam złe przeczucia.  

— Ja wiem, że ty nic do mnie czujesz. Nic też nie poczujesz zapewne w najbliższym czasie. Nie oszukujmy się. Kochasz Lay’a. — Ostatnie słowa uderzyły we mnie zbyt mocno. Chciałam zaprzeczyć, lecz nie umiałam tego zrobić. — Stwierdziłem, że powinienem się ogarnąć. Nie mogę wiecznie za tobą biegać. Skoro wiem, że jestem na przegranej pozycji… Dlatego chcę na jakiś czas zdystansować. Mniej z tobą się widywać sam na sam. Wiesz o co mi chodzi. — Nie podobała mi się ta wypowiedź. 

Przed chwilą o coś podobnego poprosiłam Lay’a. Czyżby traciłam przyjaciół? Luhan też był na mnie chyba zły, za to, że się poddałam. Co powinnam była zrobić? 

— Nie chcę — wymknęło mi się.

— Jak to? — Nie spodziewał się tego  pewnie.  

— Ja… Wcześniej w dormie, powiedziałam Lay’owi, coś podobnego. Nie chcę więcej narażać się Namjun. Luhan jest na mnie wściekły. Pewnie nie chce być dłużej moim przyjacielem, bo w ogóle go nie słucham. Nie chcę teraz jeszcze, żebyś ty odsunął się ode mnie. Wkrótce zostanę sama całkowicie, jak tak dalej pójdzie. Wiem, że ci ciężko. Ale proszę nie przestawajmy się przyjaźnić. 

Czułam, że nie zostawi mnie po takich słowach, choć pewnie zawiodłam go mówiąc o przyjaźni. Sam zresztą wiedział już wszystko i nie mogłam się do niego na razie zbliżyć póki miałam Yixinga w sercu. Mimo to, miałam nadzieję, że może nastąpi to później i ukoi moje rany, które w tamtym momencie powstawały. 

***

Sumin zjawiła się na uczelni z workami pod oczami i bez makijażu, a nie wychodziła nigdy bez niego nawet z pokoju w dormie. Była także przed czasem, co całkowicie zdziwiło chyba wszystkich. Na kilometr dało się wyczuć, że coś się wydarzyło. Podeszłam do przyjaciółki i wyszeptałam. 

— Musimy porozmawiać — zaczęłam niepewna jej reakcji. 

— Teraz? — odparła nieprzytomnie. 

— Jeszcze piętnaście minut do zajęć, chodź na korytarz — zaproponowałam. 

Koreanka wstała od niechcenia i wyszła przed salę, a ja tuż za nią. Usiadłyśmy na jednej z ławek, a ja się stresowałam, czy uda mi się do niej dotrzeć. 

— Słucham więc? — burknęła nerwowo. 

— Kris wcale cię nie zdradził — wystrzeliłam na początek. 

— To co zrobił? Powiesz mi, że nie całował się z tą laską? — oburzyła się, a ja myślałam jak najlepiej ubrać to w słowa.  

— Ona go pocałowała owszem, jednak on odepchnął ją i wykrzyczał co myśli. Potem był wściekły. On cię kocha. Naprawdę uwierzyłaś, że zrobiłby coś takiego? — Zdziwiłam się w sumie, że pierwsze kogo posłuchała, to dziewczyny, która robiła nam pod górkę, a nie przyjaciół. 

— Namjun mówiła, że byłaś pijana. Możesz źle to pamiętać. — Byłam sfrustrowana słysząc znowu o niej. 

— Pytałam Lay’a, a on był trzeźwy i potwierdził. Wiesz, że Namjun nas nie polubiła. Ufasz jej, czy mi? — zasugerowałam, co chyba otworzyło jej oczy. 

— Przepraszam, masz rację, chyba zbyt impulsywnie do tego podeszłam — odrzekła skruszonym głosem. — A ty czemu się upiłaś? Postradałaś rozum? 

— Bo się zestresowałam, jak Namjun na mnie nakrzyczała tylko dlatego, że tańczyłam sobie z Sehunem — tłumaczyłam się pospiesznie, choć trochę było to męczące, jak każdy się mnie o to czepiał. 

— Naprawdę?! Trzeba jej coś powiedzieć! — zbulwersowała się Koreanka.  

— Nie, to nic nie da. Ona będzie jeszcze bardziej mściwa. Ja po prostu zacznę uważać na to co robię, żeby jej już nie rozwścieczyć — oznajmiłam moje postanowienie. 

— Ona może znaleźć sobie inny pretekst i nie możesz działać pod czyjeś dyktando — jęczała Sumin, pewnie zawiedziona mną. 

— Nikt mnie nie rozumie, każdy ma pretensje — mruknęłam smutnie.

— To chyba znak, że coś jest nie tak w twoich pomysłach — odparła.  

— Nie prawda. Wiem, co powinnam robić. Jak popełniam błąd, to prędzej czy później będę miała nauczkę ja. Przeżyję — odpowiedziałam co mi ślina na język przyniosła, bo tak naprawdę bałam się jakie konsekwencje niosła za sobą moja decyzja. 

— Jesteś niemożliwa. Chodźmy do sali, zaraz zaczną wykład. 

Tak też zrobiłyśmy. Nie wracałyśmy do tematu cały dzień. 

***

Czas mijał coraz szybciej. Kolejne tygodnie upływały na nauce i weekendach w dormie. Było spokojnie, gdyż starałam się nie zbliżać do Lay’a, tak jak postanowiłam. Ciężko mi z tym było, brakowało mi go, widziałam też czasami jego wzrok zawieszony na mnie. Dodatkowo jak przypuszczałam Luhan też nie był chętny do rozmów. Obraził się na mnie, co także gorzej wpływało na moje samopoczucie. Dużo czasu spędzałam z Baekhyunem, by nie odczuwać takiej pustki. Namjun była miła przez ten czas. Skakała wokół Chińczyka, choć on był w stosunku do niej obojętny. Nie przychodziła też za często. 

Doszło do tego, że nastały upragnione wakacje. Tata w ostatni dzień kursów postanowił coś mi oznajmić. Zasiedliśmy więc w kuchni.

— Pewnie tęsknisz za Polską czasami? — zasugerował. 

— Troszkę. — Nie czułam jakiejś większej tęsknoty. Wolałam chyba mieszkanie w Korei. 

— A za przyjaciółką, którą tam zostawiłaś? Kaśką? — Zastanawiałam się skąd takie pytanie. 

— Rozmawiamy od czasu do czasu, niestety dość rzadko. Obie mamy wiele na głowie. — Taka była prawda. Nasz kontakt nie był zbyt częsty. 

— Widzisz. Ona za tobą strasznie tęskni. Często jeszcze rozmawiam z jej tatą. I wpadliśmy na pomysł, żeby przyjechała do ciebie na wakacje. Co ty na to? — zaproponował, a mnie a chwilę zatkało. Nie mogłam w to uwierzyć. Spotkanie na żywo było czymś, czego potrzebowałyśmy na pewno. 

— Naprawdę?! — Byłam pozytywnie zaskoczona. 

— Naprawdę. Rozumiem, że cieszy cię ten pomysł? — dodał to z uśmiechem, bo pewnie już było to po mnie widać. 

— Oczywiście. Na pewno będzie wokół siebie robiła dużo hałasu jak zwykle, a przyda mi się teraz taka rozrywka — wymsknęło mi się. 

— Mówisz, jakby ostatnio coś było nie tak. Coś się dzieje? — zaniepokoił się. 

— Wszystko w porządku. Tylko trochę sztywno ostatnio się zrobiło. Dobrze, ja pójdę powoli do pokoju. Muszę powiedzieć o tym Sumin — oznajmiłam radośnie. 

Wbiegłam do swojego pokoju i zadzwoniłam pośpiesznie do przyjaciółki. Ona odebrała po pierwszym sygnale. 

— Sumin. Nie uwierzysz. Mówiłam ci o mojej przyjaciółce z Polski Kasi? — zaczęłam chaotycznie z emocji. 

A żeby to raz — zaśmiała się. 

— Przyjedzie do mnie na wakacje! — krzyknęłam do telefonu, ale po chwili się przestraszyłam, czy nie zabolało to jej. 

To cudownie. Umie koreański? —  zapytała od razu. 

— Nie — skwitowałam wprost. Nauka języków nie szła jej zbytnio. 

Oj to ciężko jej będzie z nami się porozumieć. — Szczerze się tym przejęła Sumin, a ja na chwilę się zastanowiłam co to znaczyło. 

— Może da radę z angielskim. Choć też go strasznie kaleczy. Mając na myśli “nas” chcesz powiedzieć, że będzie mogła przyjść do dormu ze mną? — zapytałam dla pewności podekscytowana. 

Jasne. Twoi przyjaciele, to moi przyjaciele. A skoro znałaś ją tyle lat, to pewnie chcesz jej przedstawić swoich nowych znajomych. Powiemy o tym chłopakom jutro. Wątpię, by mieli coś przeciw. Skoro Namjun nie wyrzucą, to czemu twoja przyjaciółka ma przeszkadzać? — uznała Koreanka, a ja miałam ochotę ją wyściskać w tamtym momencie. 

— Dziękuję ci Sumin. Uwielbiam cię. — Zachwyciłam się bardzo. 

A ja ciebie kocham! Do jutra! — pożegnała się ze mną w ten sposób. 

— Do jutra! — odpowiedziałam zanim się jeszcze zdążyła rozłączyć.  

Miałam ochotę skakać ze szczęścia. Ciekawa byłam co Kasia narobi dobrego jak przyjedzie do Korei. Bo na pewno przy niej nie obędzie się bez jakiś szaleństw. Za dobrze ją znałam. Musiałam też do niej zadzwonić przed przyjazdem, by być na bieżąco co u niej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz