Nowy początek
Rozdział 26
Siedziałyśmy już dłuższy czas w kawiarni. Nie chciałam się spóźnić, a niedokładnie pamiętałam drogę, więc wyszłyśmy dużo wcześniej. Natomiast Namjun się spóźniała. Trwało to jeszcze jakiś kwadrans. Myślałam kilka razy, żeby po prostu wyjść, lecz chciałam się dowiedzieć, o co chodziło Koreance.
— Mamy godzinę trzynastą, a tej idiotki nie ma — burknęła Kasia.
Za jakiś czas pojawiła się zdyszana. Ja poczułam się zalękniona widząc ją.
— Wybaczcie. Sehun miał przerwę — zaczęła sapiąc. — Musiałam z nim małą chwilkę pogadać. Potem zaczął się przy… — W tamtym momencie jakby ugryzła się w język i urwała zdanie. — Dobra, potem wyjaśnię. Zacznijmy od początku.
Zachowywała się jakoś inaczej. Miałam wrażenie, że była milsza dla nas. Czyżby radowało ją, iż dopieła swego? A może chodziło o coś innego? Byłam trochę ostatnio niecierpliwa.
— Usiądź, bo zaraz umrzesz z wykończenia — powiedziałam z mimowolnym uśmiechem.
— Dzięki.
Usiadła naprzeciw nas. Ewidentnie nie wiedziała jak ma zacząć rozmowę. Wahała się i myślała, a to pogarszało mój stan.
— Słuchaj, jest coś co musisz wiedzieć. Zanim jednak zacznę, chcę cię za wszystko przeprosić. Za każdą wyrządzoną ci krzywdę. Powinnaś być teraz z Yixingiem. Nie wiem kto się nim zajmuje, bo ja nie mogę…
— Przyszłaś mnie prosić, bym poszła się nim zająć?! — przerwałam jej wściekła. Jeżeli o to jej chodziło, to była bezczelna. Z drugiej strony chyba wybuchałam za wcześnie.
— Nie! Nie oto chodzi. Tak tylko mówię, już przechodzę do rzeczy — odparła, była jakaś spanikowana.
— Pospiesz się, bo mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia — ponagliłam ją nerwowo. Żałowałam, że się z nią spotkałam przez moment. Jej widok przypominał mi jak Lay nad nią się nachylał.
— Nie poznaję cię. Czemu jesteś tak wredna? Gdzie się podziała ta opanowana Amelia? — zdziwiła się, nie chciałam niczego na nią zwalać, ale jedynie ona powodowała u mnie takie reakcje.
— Jestem tu, po prostu mam powoli dość starania się być miłą dla tych, którzy na to nie zasłużyli. — Sama się zdziwiłam, że powiedziałam to wprost.
— Dobrze, więc od teraz nie owijam w bawełnę. Jestem z Sehunem — wyskoczyła z tym zbyt nagle. To zdanie odbiło się echem w mojej głowie. Jak to mogło być możliwe? Miałam podejrzenia, że mogła coś do niego czuć, jednak całkowicie o tym zapomniałam widząc ją tamtego dnia z Chińczykiem. Co to dla mnie znaczyło?
— Co?! — krzyknęłam na całą kawiarnie i wszyscy się na nas spojrzeli. Jedna kobieta pokazała nam nawet palec przyłożony do ust, bo pewnie ją to zdenerwowało.
— Od początku o niego chodziło, ja myślałam, że jest gejem — mówiła to dość mocno zawstydzona. Pewnie głupio jej było, że się tak myliła. A ja nie miałam prawa tego oceniać po tym co sama zrobiłam.
— Jesteś jego przyjaciółką, a nie wiedziałaś jakiej jest orientacji? — zauważyłam.
— Mógł się tego wstydzić przede mną. Niektórzy ukrywają to nawet przed przyjaciółmi i kilka rzeczy mi to zasugerowało w przeszłości — tłumaczyła się pospiesznie. Trochę zrobiło mi się jej żal na moment, póki sobie o czymś nie przypomniałam. Ona raniła mnie niepotrzebnie?
— Czemu, więc tak bardzo nie chciałaś, żebym była z Lay’em? I dlaczego powiedział, że zbliżyliście się do siebie? — Nie mogłam znieść tego, że to było takie zagmatwane. Kasia słuchała nas zaniepokojona, widząc nasze emocje po twarzach. Niestety nic nie rozumiała i to ja byłam zobowiązana jej potem wszystko wyjaśnić.
— Już tłumaczę. Chciałam sobie znaleźć kogoś, przy kim zapomnę o Sehunie. Stwierdziłam, że Lay pasuje idealnie, lecz byłam głupia. Powinnam sobie darować widząc co was łączy. Niestety tego nie zrobiłam. Uwzięłam się. Strasznie cię potraktowałam. Nie śmiej mi nawet wybaczać — zasugerowała.
— Nie zamierzam… Nawet nie wiesz jak cierpiałam — odburknęłam jej niechętnie.
— A co do tego co powiedział Lay… Otóż w ten dzień przyłapał mnie na przeszukiwaniu pokoju Sehuna i na tym, jak popłakałam się nad naszym zdjęciem z dzieciństwa. Najpierw wyciągnął ze mnie wszystko, potem pocieszył i upewnił, że Sehun jest hetero. Zbliżyliśmy się więc, jako znajomi, nic więcej. Weszłaś w momencie jak kłóciliśmy się o pilot i gips mu przeszkodził i się na mnie przewrócił. — Słuchałam tego jakby mało wyraźnie. Nie docierało do mnie wszystko. Nienawidziłam jej, że wybrała mnie na wyżycie się. Nienawidziłam też siebie za swoją reakcję. Była zbyt impulsywna i silna.
— Czyli to faktycznie zwykłe nieporozumienia? — dziwiłam się wciąż.
— Obiecałam Yixingowi, że wszystko ci wyjaśnię w weekend. Postanowiłam zrobić to szybciej, gdy Sehun powiedział, że jesteś z Baekhyunem. Moim zdaniem… Nie pasujesz do niego i szkoda marnować uczucie tak mocne, jak te, które powstało między tobą i Lay’em. — Jej słowa utwierdziły mnie w tym, że ostatecznie popełniłam duży błąd pod wpływem gniewu. Każdy widział to jakie żywiliśmy do siebie uczucia, tylko my nie potrafiliśmy w końcu ich wykorzystać.
— Co ja mam teraz zrobić? — spytałam jakby sama siebie.
— Nie mam pojęcia co ci doradzić. Widzisz, jak sama się myliłam w tej tematyce. Uznałam za to, że musisz jak najszybciej poznać prawdę — dodała Koreanka.
Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Czułam się beznadziejnie. Znowu nie posłuchałam tych którzy mieli rację. Luhan zawsze ją miał, a ja byłam taka naiwna myśląc, że będę w stanie zapomnieć. Kasia zaczęła głaskać mnie po ramieniu widząc moją minę.
— Co ci powiedziała? — zwróciła się do mnie zatroskanym głosem.
— Wyjaśnię ci za chwilkę. Dokończę tylko rozmowę. — Po czym przeszłam znowu na koreański i odezwałam do Namjun. — A Baekhyun wie, że jesteś z Sehunem? — Nurtowało mnie to w tamtej chwili.
— Nie mam pojęcia. Wiem, że mówił Sehun powiedział Junmyeonowi o nas. O reszcie zespołu na razie nie wspominał. — Pewnie zastanawiało ją czemu o to pytałam.
— Rozumiem, bo Baekhyun chce iść bardzo ze mną w piątek na randkę. Obiecał, że jak wszystko okaże się nieporozumieniem to pozwoli mi odejść do Lay’a. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Mimo to, chciałabym sprawić, by w piątek poczuł się wyjątkowo a dopiero potem mu wszystko powiedzieć — obmyśliłam to na poczekaniu, wydawało mi się to rozsądne, choć czułam, że niektórzy to skrytykują. To miał być ostatni raz, gdy zamierzałam coś zrobić pomimo sprzecznych głosów rozsądku. Nie mogłam go zostawić po tym co dla mnie robił.
— Myślę, że możesz tak zrobić. Aczkolwiek, jak widać nie jestem dobra w sprawach sercowych. — Miała rację, ja też miałam dużo sobie do zarzucenia, a jednak ja na nikim się nie wyżyłam w ten sposób, byłam o tyle lepsza. — Mam nadzieję, że wreszcie dogadasz się z Lay’em. Gdyby nie ja pewnie już dawno bylibyście razem — odparła smutnie.
— Może tak miało być, musieliśmy przejść przez cięższa chwile, żeby zrozumieć ile dla siebie znaczymy. — Może i powiedziałam coś mądrego i pocieszającego, lecz nie wyobrażałam sobie, by kiedyś miałam jej to zapomnieć.
— Teraz już nie będę wam przeszkadzać. — Po tym zdaniu pożegnała się i wyszła.
Siedziałyśmy jeszcze jakiś czas w ciszy. Nie wiedziałam, że tak było możliwe przy Kasi, a odkąd mnie odwiedziła, często się to zdarzało. Pogrążyłam się w myślach, między innymi o tym jak powinnam była wszystko rozegrać. Kasia nie chciała mnie ponaglać widząc, że przed chwilą dowiedziałam się czegoś szokującego. Była na pewno strasznie ciekawa o co chodziło. Mimo to, czekała aż sama wszystko powiem. Doceniałam to.
Po jakiejś pół godzinie zaczęłam jej wyjaśniać po kolei całą rozmowę. Ta wsłuchiwała się uważnie. Bałam się, że zrobi swoje miny w stylu „A nie mówiłam”. Na szczęście obyło się bez tego. Powiedziałam też co planuje na piątek i tu Kasia pokręciła nerwowo głową.
— Jesteś pewna? To mu da nadzieję — skrytykowała pospiesznie.
— A ja uważam, że załamie się bardziej z myślą, iż nie udało mu się nawet jednej randki ze mną spędzić, dlatego dam mu taką okazję. — Wydawało mi się to sprawiedliwe względem niego.
— Ważne, że chcesz z nim zerwać. To, że zgodziłaś się z nim być to absurd. Jeszcze tak szybko, nie będąc pewna, czy nic źle nie interpretujesz. Kochasz Lay'a, a on ciebie. Nie możecie zmarnować takiej szansy — trajkotała to szybko. — Człowiek musi uczyć się na błędach. Fakt, mogłabyś ich uniknąć. Nie ma co teraz płakać nad rozlanym mlekiem. Trzeba po prostu wszystko naprawić.
Tu się z nią całkowicie zgadzałam. Zerwanie z Baekiem, które mnie czekało na pewno nie miało być łatwe. Nie wiedziałam tylko czy trudniejsze nie okaże się potem wyznanie uczuć Lay’owi. Kilka razy potraktowałam go niesprawiedliwie, a go kochałam. On nigdy nie chciałby przecież mnie skrzywdzić. Jak mogłam być naiwna. Namieszało mi się w głowie od intryg Namjun. Zapomniałam jaki był dla mnie cudowny od początku, odkąd go poznałam.
***
Usłyszałam, że tata wpuszczał kogoś do domu. Domyśliłam się od razu, że przyjechali już Baekhyun i Sumin. Stres zaczął mnie ogarniać na samą myśl. Spojrzałam na siebie w lustrze. Ubrałam czarne legginsy i kwiecistą tunikę. Do tego poprosiłam Kasię, by pomogła mi pofalować włosy. Nie chciała się zgodzić, bym tak się stroiła do Baekhyuna, lecz w końcu uległa. Chciałam dla niego zrobić wszystko, by zrekompensować to co wydarzy się później, choć czułam, że będzie to dla niego okropnie trudne.
Pogoniłam ją chwilę później, bo ona szykowała się jakby szła na jakieś wesele. Wiedziałam, że chciała zaimponować chłopakom z zespołu, mimo to, nie w smak było mi, by czekano na nas. Trochę było mi żal, że to nie ja ją przedstawię w dormie. Choć i tak wiedziałam doskonale, że wkrótce i ja tam się miałam zjawić. Poszłyśmy schodami, ja przodem, ona za mną. Gdy Baekhyun na mnie spojrzał, jego oczy się zaświeciły. Uniósł kąciki ust, a ja to nieśmiało odwzajemniłam.
— Idziemy? — rzekłam ochoczo do niego, gdy w końcu stałam przed nim. Sumin miała jakąś kwaśną minę obserwując nas. Wiedziałam, że nie popierała mojej decyzji, lecz musiała aż tak to wyrażać? Nie wiedziała też jeszcze wszystkiego.
— Tak, no jasne — odpowiedział, lekko zagubiony.
— Pa tato! — krzyknęłam na koniec w stronę kuchni i wyszliśmy wszyscy.
Na zewnątrz chwyciłam go za rękę, co go zaskoczyło, bo spojrzał na mnie wyłupiastymi oczami. Było mi trochę przykro, że nie mogłam go uszczęśliwić. Zasługiwał na kogoś dobrego. Oby kogoś takiego później odnalazł.
Dziewczyny się z nami pożegnały i wsiadły do auta ojca Sumin rozmawiając ze sobą powoli po angielsku. Dopiero wtedy zorientowałam się, że moja koreańska przyjaciółka umiała dobrze mówić w tym języku. Wcześniej nie było okazji, by go używała. Czułam, że Kasia z nią się tam łatwo odnajdzie.
— Gdzie idziemy? — zapytałam pospiesznie mojego towarzysza. Starałam się wyglądać na szczęśliwą. Nie było to trudne. Wystarczyło, że pomyślałam, iż już wkrótce będę z tym, którego kocham i że próbowałam właśnie uszczęśliwić, kogoś, kto wiele dla mnie zrobił.
— Myślałem o kręgielni. Znam taką fajną, gdzie można coś zjeść i dobrze się będziemy bawić. A potem wieczorkiem pozwolą nam wejść na dach budynku pooglądać gwiazdy. Mam tam znajomości — wyjaśnił mi, a ja się zachwiałam. Końcówka brzmiała zbyt romantycznie. Chciałabym to zrobić z kimś innym i pragnęłam by być o tej porze z resztą…
Nie mogłam dać po sobie tego poznać. Pragnęłam zrobić wszystko, by poczuł się jak najlepiej. Bałam się, że wyjdzie na jaw moje zakłopotanie sytuacją. Jednak bardzo dobrze mi szło. Widać było, że wierzył w moje zadowolenie, bo sam był radosny.
Wkrótce dotarliśmy do owej kręgielni. Było tam prawie pusto, o dziwo.
— Czemu tu takie pustki? — wypowiedziałam myśli na głos.
— Zarezerwowałem ją na dzisiaj. Żeby żadni fani się nie napatoczyli i mieć chwile tylko ty i ja — mówił dumny z siebie.
— Nie przesadziłeś trochę? — zaśmiałam się, choć chyba bardziej z krępacji. On tak bardzo się zaangażował w to spotkanie.
Potem zaczęliśmy się wygłupiać. Nie potrafiliśmy nawet zagrać na poważnie. Ja ledwo zbijałam cokolwiek, bo był to mój pierwszy raz w takim miejscu i wszystko wygrywał Baekhyun. Nawet w takich chwilach wczuł się w rywalizację, jak podczas karaoke i mocno się ekscytował. Dopiero w pewnym momencie udało mi się zbić cztery kręgle. Zaczęłam skakać z radości i przytuliłam Koreańczyka podskakując z emocji. On zatrzymał mnie i złapał za podbródek. Próbował przybliżyć moją twarz do swojej. Szykował się najpewniej do pocałunku. To mnie ocknęło i sprowadziło na ziemię, że tego nie chciałam. Odepchnęłam go i odsunęłam się pospiesznie. Spuściłam też wzrok. Nie potrafiłam w tamtym momencie na niego patrzeć. Wiedziałam, że zaraz wszystko się wyda.
— Przepraszam. Nie mogę cię pocałować — mówiłam dość cicho.
— To ja przepraszam, wiem, że to za wcześnie… Zresztą… — Próbował coś dodać, jednak nie wytrzymałam i mu przerwałam.
— Muszę ci coś powiedzieć. — Znowu uniosłam spojrzenie i widziałam smutek w jego oczach, jakby wiedział o czym chciałam powiedzieć. — To nasza pierwsza prawdziwa i zarazem ostatnia randka.
— Wiem... — zaczął zadziwiając mnie tym samym, lecz po chwili wytrzeszczył na mnie oczy. — Znaczy się, czemu?
— Skąd wiesz? Co wiesz? — pytałam szybko i nerwowo.
— Ja zadałem pierwszy pytanie — oznajmił stanowczo.
— Nie mów, że wiedziałeś o Sehunie i Namjun — próbowałam zgadnąć i trochę mnie to irytowało.
— Wiedziałem —odpowiedział niechętnie. A ja nie wiedziałam jak zareagować przez moment.
— I tak po prostu to kontynuujesz? Obiecałeś… — Byłam oburzona, choć sama ciągnęłam to fałszywie.
— Skoro ty wiedziałaś, to czemu się zgodziłaś? — wtrącił on, zauważając ten absurd.
— Chciałam ci dać jeszcze jakieś miłe wspomnienia — przyznałam się szczerze.
— To się dogadaliśmy, bo ja chciałem takich wspomnień doznać nim zerwiemy.
Chwilę patrzyłam na niego z rozdziawioną buzią. Potem wybuchliśmy śmiechem. Rozbawiło nas to, że oboje pomyśleliśmy o tym samym. Byliśmy tego dnia oboje bardzo podstępni. Cieszyłam się także, że tak łatwo poszedł nam ten temat.
— Czyli co teraz? — zapytał po jakimś czasie.
— Zjedzmy coś, bo jestem głodna. A potem wrócimy do nich? — zaproponowałam, a on na to zaczął twierdząco kiwać głową.
— Tak, też myślę, że w takiej sytuacji oglądanie gwiazd odpada — zażartował, a ja znowu pomyślałam, że to mogło być zarezerwowane dla Yixinga.
Nie mogłam się doczekać, aż pojadę do dormu. Czułam ulgę i chciałam pilnie porozmawiać z moim ukochanym. Byłam chyba gotowa już na wszystko po tym co przeszliśmy. Choć nie chciałam zapeszać, bo pamiętałam ile ostatnio zbierałam się na wyznanie mu wszystkiego.
Zamówiliśmy na miejscu jedzenie dla siebie i oboje zjedliśmy w ciszy. Ja do tego się uśmiechałam od ucha do ucha. Przepełniało mnie szczęście. On za to obserwował mnie pustym spojrzeniem. Na pewno żałował, że to się kończyło. Nie miał na nic wpływu. Wiedział, że zmiana uczuć nie byłaby dla mnie łatwa, tym bardziej, że Yixing nic nie zrobił złego. Nie umiałabym go przecież zapomnieć. Z drugiej strony, po tym wszystkim co ja narobiłam Chińczykowi, byłam okropnie sobą zawiedziona i bałam się, że właśnie to mnie najbardziej zablokuje. Wiedziałam mimo to, że on nie pozwoliłby mi tak myśleć o sobie. Dodatkowo Luhan, musiałam odzyskać tą przyjaźń, bo jego najbardziej mi brakowało i chciałam też widzieć w końcu mniej zgorzkniałą Sumin. Trzeba było chwytać byka za rogi i nie zwlekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz