środa, 27 lipca 2016

Kiedy dorosnę: Rozdział 24








Witajcie, witajcie. :D Wiem, że późno, ale byłam cały dzień poza domem, więc musicie mi wybaczyć. ;-; Ale jestem w środę, więc jest dobrze. :D
Teraz WAŻNE OGŁOSZENIE. Od następnego tygodnia mam urlop, co za tym idzie wyjazdy. W następną środę jeszcze uda mi się też zapewne jakoś późno udostępnić. Ale za dwa tygodnie będę w górach, więc raczej nie. Dlatego nie wiem, czy wtedy udostępnić wam z rana we wtorek, czy w czwartek bardzo późno. Bo jak udostępnię wcześniej, to w następnym tygodniu będziecie dłużej czekać. Mam dylemat. I możecie się tu wypowiedzieć, a za tydzień wam powiem, jaką podjęłam decyzję. :D  Jestem po prostu sumienna i źle mi, że muszę zburzyć grafik. :D
Oczywiście w komentarzach mile widziane opinie dotyczące rozdziału i opowiadania. ;3 Pozdrawiam i dziękuję, za to, że to czytacie. :D

Kiedy dorosnę?
Rozdział 24



*Seorin*

           Spotkania z Sanhą od teraz przebiegły bardzo przyjemnie. Spotykaliśmy się na Bubble Tea, a jedyne co się ostatnio zmieniło to, że musiał przychodzić na te spotkania zakamuflowany. Czasami nawet wyglądało to zabawnie. Ostatnio nawet zaczął on więcej mówić. Jak był już śmielszy, to mogłam pośmiać się z jego dziecinnego zachowania i zabawnego stylu bycia. Podobało mi się w nim to, że był strasznie beztroski. Chwile szybko nam mijały i nim się obejrzałam, uzależniłam się od tych spotkań. Byłam wdzięczna losowi, za przypadek, który nas ze sobą złączył, bo jeszcze nigdy wcześniej tak dobrze z nikim się nie bawiłam.
           Tego dnia postanowił, że odprowadzi mnie do domu. Choć bardziej odpowiednim stwierdzeniem było, że się uparł. Z jednej strony martwiłam się, że potem będzie miał dalej do siebie, a z drugiej cieszyłam z jego słodkiego gestu. Droga zleciała nam na śmianiu się i rozmawianiu. Nie chciało mi się wierzyć, jak byłam już pod domem, że to koniec na ten dzień. I po części się nie myliłam.
           Już chciałam się z nim pożegnać, kiedy chwycił moją rękę. Zauważyłam, że zaczyna się rumienić i patrzeć na mnie z speszonym wzrokiem. Nagle zbliżył swoją twarz do mojej, cmoknął mnie w policzek, a następnie odskoczył lekko w tył. To działo się tak szybko, że w pierwszym momencie mnie zamurowało. Następnie uświadamiając sobie, co się wydarzyło, także zrobiłam się cała czerwona i spuściłam nieśmiało wzrok.
- Przepraszam. - Powiedział.
- Za co? - Zdziwiłam się, bo przecież było widać, że mi się podobało.
- Ja chyba, nie powinienem był. Nie będziesz zła?
- Głuptas. - Tylko tyle byłam w stanie mu na to odpowiedzieć.
- Nie rozumiem. - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Chodzi mi oto, że nic złego nie zrobiłeś. Wręcz przeciwnie. To było słodkie. - Sama nie wiedziałam, jak się na to zdobyłam.
           Sanha także znowu się zawstydził i uśmiechnął.
- Czyli mogę się już codziennie z tobą tak żegnać? - Zapytał.
- Jeżeli tego chcesz, to z wielką chęcią na to przystanę.
           Widać było dwie iskierki w jego oczach, jak to usłyszał. Żałowałam, że wcześniej go unikałam i starałam się odtrącić. Ominęłoby mnie tak wiele, gdyby nie postarał się wtedy o mój powrót i gdyby nie wsparcie mojej mamy.

*Kangjoon *

           Stresowałem się całą sytuacją, którą niestety jasno pamiętałem. Złość Bory za to, że okrzyknąłem się jej chłopakiem, była dla mnie największym problemem. Bałem się, że to koniec naszej przyjaźni, a na planie może zrobić się niezręcznie między nami. Jakże wielkie szczęście spowodowała u mnie wiadomość od niej na telefonie.

Nadawca: Bora
Spotkajmy się przed pracą. Najlepiej w wytwórni,  jeżeli jest tam miejsce, w którym będziemy mogli porozmawiać. Bo i tak muszę tam być wcześniej, bo szef mnie prosił.

           Tak więc czekałem na nią cierpliwie. Trochę się jeszcze stresowałem, bo w końcu mogła przyjść po to by powiedzieć mi, że od teraz będziemy się widywać czysto służbowo. Nie miałem pojęcia czego się po niej spodziewać.
           Kiedy ujrzałem ją z daleka uśmiechniętą, od razu spadł mi kamień z serca. Czułem, że to dobry znak. I miałem nadzieję, że się nie myliłem. Ugadaliśmy się w sali, która zazwyczaj stała pusta i mało kto do niej zaglądał. Bora wiedziała o tym, bo jak pracowała na portierni nikt nigdy nie brał tego klucza. Usiedliśmy na ławeczce znajdującej się w tym pomieszczeniu.
- Od czego by tu zacząć. - Mówiła patrząc na swoje stopy, co znaczyło, że krępuje się tego tematu.
- Powinienem cię przeprosić. - Wystrzeliłem.
- Spokojnie. Nie musisz. - Spojrzała na mnie. - Ja martwię się o ciebie. Skoro nadal coś do mnie czujesz możesz wkrótce cierpieć.
- Jak to wkrótce?
- Ja w każdej chwili mogę sobie kogoś znaleźć. I co wtedy zrobisz?
           Zaniepokoiłem się. Wiedziałem, że Dongmin za nią lata już dawno i pogodziłem się z tą myślą. Nawet go w tym wspierałem. Tylko, co jeśli rzeczywiście się zejdą? O tym na tamten moment nie myślałem. Przez jej słowa, zacząłem się nad tym zastanawiać, lecz miałem pustkę w głowie. Nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Koniec końców, patrzyłem się na nią bez słowa.
- Rozumiem, że nie pomyślałeś o tym. - Wyczytała z odpowiedź mojego zachowania.
- Racja. - Wyszeptałem, bo nie potrafiłem z siebie wydobyć głośniejszego dźwięku.
- Kangjoon, ja nadal chcę się z tobą przyjaźnić. A także nie chcę cię ranić. Powiedz mi co powinnam zrobić w tej sytuacji? - Zapytała już ze łzami w oczach, co mnie przeraziło.
- Posłuchaj. Nie patrz na mnie. - Chwyciłem jej podbródek kierując twarz w moim kierunku. - Jeżeli chcesz nadal mnie jako przyjaciela, to będę nim i to najlepiej jak potrafię. Jeśli masz mnie dość, wystarczy jedno słowo i zniknę w cień. Będziemy widywać się czysto służbowo. Natomiast jak kogoś pokochasz... Nie zwracaj uwagi na to co będę czuł. Pewnie zanim przywyknę do sytuacji, że jesteś szczęśliwa u boku innego, trochę minie. Ale przecież w końcu będę musiał to zaakceptować? Może to nawet sprowadzi bardziej mnie na ziemię.
           W tym momencie otarła łzy i nagle mnie przytuliła bardzo mocno.
- Dziękuję. - Wyszeptała, co wywołało u mnie lekki uśmiech.

*Minhyuk*

           Kiedy Taerin napisała do mnie, że podjęła decyzje i chce mi powiedzieć ją na żywo wieczorem, to dzień dłużył mi się niemiłosiernie. Nawet trening wydawał się męczący, a w końcu kochałem taniec. Nie potrafiłem się na niczym skupić. W głowie gnieździły się same czarne scenariusze. Miałem od początku nadzieję, że zależy jej na mnie na tyle, iż nie będzie potrafiła odejść, ale z minuty na minutę zaczynałem w to wątpić. Bałem się, że jednak się podda i już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu. Wiedziałem, że byłem jeszcze młody i mogłem spotkać wiele dziewczyn mimo to, jako członek boysbandu rzadko się z takowymi widywałem i większość obcych to były napalone fanki,  z którymi nie dało rady by się zaprzyjaźnić. I choć mawiają, że tego kwiata pół świata, to Rin dla mnie była wyjątkowa.
           Gdy oznajmiono mi koniec treningu, wyprułem do szatni pospiesznie. Wziąłem szybki prysznic, by być odpowiednio odświeżony i ubrałem się w czyste ubrania. Pożegnałem się z chłopakami, którym nawet nie musiałem już mówić, gdzie idę. Zanim wyszedłem z wytwórni nałożyłem kaptur na głowę i maskę na twarz. Musiałem się teraz dobrze kamuflować. Wziąłem taksówkę, bo chciałem być jak najszybciej na miejscu.
Drzwi otworzyła mi jej mama z uśmiechem. Przywitałem się grzecznie, zdjąłem buty w przedpokoju i poszedłem na górę do jej pokoju. Siedziała przy swoim biurku. Wpatrywałem się w nią chwilę bez słowa. Jak uniosła głowę zauważyła mnie i chyba się wystraszyła, bo podskoczyła na krześle. Zaśmiałem się mimowolnie na ten widok.
- Chcesz mnie o zawał przyprawić? - Oburzyła się. - Wszedłeś tu cicho i stoisz sobie bez słowa.
- Myślałem, że już po krokach zorientujesz się, że to ja. - Rzuciłem na swoją obronę.
- Zamyślona byłam. - Powiedziała to już smutniej, przez co mnie zaniepokoiła.
           Zasiedliśmy na jej łóżku, jak to robiliśmy zazwyczaj. Patrzyła na mnie maślanymi oczami. Tak jakby to była jej ostatnia okazja na przyjrzenie się mi. Byłem w szoku. Złe scenariusze wydawały mi się wtedy takie realne. Czułem, że nasz koniec jest bliski, przez co moje serce zaczęło walić, jak oszalałe.
- Pragnę ci coś opowiedzieć, zanim wyznam ci decyzję, którą podjęłam.
           Przytaknąłem na zgodę, bo bałem się odezwać.
- Ja jestem troszkę wycofana jeśli chodzi o kontakty z rówieśnikami. Jakoś nie umiem się do nich dopasować. Pewnie, więc zauważyłeś, że nigdy nie opowiadam o swoich znajomych i z nimi nigdzie nie wychodzę? I słusznie, bo takowych nie posiadam.
           Zrobiło mi się momentalnie źle. Jak można było nie dogadywać się z taką wspaniałą osobą? Nie chciałem w to wierzyć, lecz ufałem, że to prawda. W końcu Rin nigdy nie zmyślała. Szkoda, że wcześniej o tym nie wiedziałem. Jeszcze bardziej bym się starał, aby czuła się wyjątkowo.
- Dlatego miałam do tej pory tylko moją kochaną siostrzyczkę. Aż nie pojawiłeś się ty.
           Na ostatnie zdanie uśmiechnąłem się w duchu.
- Jesteś dla mnie ważny. Znowu uwierzyłam, że jestem normalna i można mnie polubić. Zawsze byłam optymistką, lecz nie potrafiłam uwierzyć w siebie. Jeżeli coś mi wychodziło, nie mówiłam, że to moja zasługa, tylko szczęścia. Długo tak żyłam. Dopiero z momentem zbliżenia się do ciebie poczułam się doceniana. Podczas naszego ostatniego spotkania, jak powiedziałeś, że dla mnie możesz się poświęcić na początku nie dotarło do mnie to zdanie. Jak wyszedłeś i sobie je przypomniałam, o mało co serce nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Działasz na mnie jak lekarstwo, które było mi zawsze potrzebne do pełni szczęścia. Dlatego...
           Tutaj przerwała. Nie rozumiałem co się dzieje. Z wypowiedzi, można było wnioskować, że nie będzie potrafiła się ze mną rozstać. To czemu nadal miała smutny wzrok? Patrzyła na swoje stopy.  Machała nimi na boki. Znowu spojrzała w końcu na mnie.
- Może to będzie samolubne. Jednak chcę prosić, byś kontynuował swoje leczenie. Nie zostawiaj mnie. Wiem, że będzie ciężko i strasznie się boję, bo teraz dotarło do mnie, jak bardzo ryzykujesz. Niestety, jak na to nie patrzyłam, tak nie mogłam znaleźć argumentu, żeby pozwolić ci odejść. - Mówiła to już ze łzami w oczach.
           Ja poczułem ogromne ciepło. Miałem ochotę podskoczyć do sufitu, po jej przemowie. Nie zrobiłem tego. Po prostu ją przytuliłem, by mogła jeszcze chwilkę popłakać. Pewnie tego potrzebowała. Byłem przepełniony szczęściem i miałem nadzieję, że nikt szybko nam go nie przerwie. Nie liczyło się dla mnie w tej chwili za wiele. Cieszyłem się chwilą, mając ją w swoich objęciach i nie mam pojęcia, jak długo tak trwaliśmy jeszcze tamtego wieczoru.

*Myungjun*

           Po całej akcji w zoo, żaden z nas nie widział się z Borą. Ja bardzo tego pragnąłem, bo w końcu odkryłem przed nią swoje uczucia. Może i próbowałem z tego wybrnąć, lecz można było się domyślić, że jest ona na tyle bystra, że już wszystko wiedziała. Kiedy usłyszałem, że ktoś widział ją wchodzącą do wytwórni, nie zastanawiałem się ani chwili i zacząłem jej szukać. Minąłem kilku pracowników, którzy cieszyli się z czegoś, co sobie opowiadali i przypadkiem dosłyszałem o czym mówią.
- Kangjoon trochę zaszalał. Wkręcić swoją dziewczynę do obsady? Za bardzo się panoszy.
           Miałem tylko nadzieje, że nie mieli na myśli tej, o której pomyślałem w tamtym momencie. Poszedłem więc ukradkiem za nimi, udając, że tak naprawdę pomyliłem kierunki.
- A może ta cała Bora ma talent? W końcu przyszła na przesłuchanie normalnie i to reżyser zdecydował co i jak.
- Dobrze wiesz, że ten człowiek bardzo go faworyzuje i wystarczyło zapewne kilka słów, aby zgodził się ją wziąć.
- Myślisz, że tak łatwo oddałby główną rolę komuś, kogo nie uważałaby za odpowiednią osobę? Nie czarujmy się, ale dobrze wiemy ile kandydatur odrzucił i niektóre także z polecenia innych.
           Wkurzałem się, że tak obgadywali biedną Borę i było mi smutno słysząc, że jest z Kangjoonem. Pocieszałem się, że może to być równie dobrze plotka. Postanowiłem zajrzeć na portiernie i spytać, do jakiego pokoju wzięła klucz. Musiałem z nią się zobaczyć. Chciałem być pewien, że to nieprawda.
           Kiedy dotarłem na portiernię spotkałem miły uśmiech nowej pracownicy.
- Przepraszam, czy Bora może brała klucz do jakiegoś pokoju?
           Chwileczkę się zastanowiła, potem spojrzała na mnie zakłopotana.
- A kto to jest? Należy do girlsbandu? Czy nie?
- Nie, ona nie jest z Hello Venus. - Zaśmiałem się.
- Ah, czyli to pewnie ta co pytała, czy do pokoju 24 został zabrany kluczyk przez Kangjoona!
           No proszę. Jeszcze byli tam razem. Uderzyłem się w czoło na opamiętanie, przez co dziewczyna przyglądała mi się z niepokojem. Przecież grali razem w dramie. Mogli ćwiczyć przed nagraniami, czy coś takiego. Byłem głupi i zazdrosny. Stwierdziłem, że jak pójdę się z nimi zobaczyć wszystko się wyjaśni.
           Ruszyłem przed wymieniony pokój. Po drodze zauważyłem w oddali znowu tych samych plotkujących pracowników. Czy oni nie mieli nic do roboty, że krążyli tak po korytarzach? Sam nie byłem co prawda lepszy.
           Drzwi do sali były lekko uchylone, więc łatwo mogłem tam zajrzeć. Dojrzałem ich na ławce i zrobiło mi się momentalnie smutno. Bora była przytulona do niego. Chciałem znaleźć dobry argument na pocieszenie się, mimo to nic nie przychodziło mi do głowy. Wydawało mi się w tamtej chwili, że te plotki są prawdziwe. Choć chciałem bardzo usłyszeć od kogoś, że to wszystko kłamstwo, to tak się oczywiście nie stało. Wręcz przeciwnie. Koło mnie przeszły właśnie dwie aktorki.
- Jakie to było piękne, kiedy Kangjoon wydarł się, że jest jej chłopakiem! - Los chyba chciał mnie jeszcze bardziej dobić.
- I bezmyślne. Teraz wszyscy będą ich obgadywać.  
- Nie uważasz, że to kochane z jego strony, iż w tamtej chwili takie rzeczy się dla niego nie liczyły?
           Dalej nic już nie słyszałem, bo za bardzo się ode mnie oddaliły. Zrozumiałem, że to nie były tylko plotki. Oni się do tego przyznali. Stąd też tyle osób o tym gadało. I na dodatek siedzieli sobie w tej sali jak gdyby nigdy nic. Co oni sobie wyobrażali?
           W tamtym momencie spojrzałem znowu w głąb pomieszczenia. Tym razem siedzieli już normalnie. Rozmawiali, jednak zbyt cicho, by móc coś usłyszeć. Nagle Kangjoon spojrzał w moją stronę.
- Kto tam?! - Krzyknął, a ja w tej sekundzie szybko się wycofałem trzaskając drzwiami przy tym i stanąłem oparty o ścianę obok nich.
           Wiedziałem, że i tak mnie nakryli, lecz nie miałem pewności, że zorientowali się kim jestem. Miałem szansę uciec, ale w tamtej chwili drzwi się znowu otworzyły i wyskoczył z nich Kangjoon.
- O Myungjun! - Odrzekł radośnie widząc mnie. - Chciałeś pogadać z Borą? - Zapytał, a ja nie wiedziałem przez moment co odpowiedzieć.
- Nie.. Ja tylko przypadkiem szedłem i ... - Dukałem ze stresu. - Nie chciałem was podglądać.
- Spokojnie. My nie mamy nic do ukrycia. -  Te słowa były dla mnie bolesne.
- To ja już pójdę. - Szybko wystrzeliłem i zacząłem biec, jak jakiś wariat.
           Byłem zły, smutny i zawiedziony. Czemu ona mi  nic nie powiedziała wtedy w zoo? A może jeszcze wtedy nie byli razem? Tyle pytań mnie nurtowało, a nikt nie mógł mi na nie wtedy odpowiedzieć.

*Moonbin*

           Zauważyłem, że Jinwoo od kilku dni chodził nie w sosie. Denerwowały go błahe sprawy. Panicznie prosił, aby Minhyuk i Sanha opowiadali mu, jak układa im się z ich "znajomymi". Dziwiło mnie to. Wiedziałem, że coś jest nie tak i miałem pewne podejrzenia. Otóż Jihyun pisała do mnie ostatnio, że mój kumpel się do niej nie odezwał. Smutno jej było z tego powodu, bo w końcu dobrze im się rozmawiało. Ja chciałem jej podać jego numer, by sama się do niego odezwała, lecz ona odmówiła, bo bała się, że to będzie narzucanie się. Bałem się, że zrezygnował z poznania jej przez to co mówił nam ostatnio menadżer. W końcu był liderem i chciał zapewne dawać przykład. Zmartwiło mnie to i jak podczas treningu zostaliśmy chwilę sami, postanowiłem go oto zapytać.
- Słuchaj. Jak tam poznawanie Jihyun? - Stwierdziłem, że udam, iż nic nie wiem.
- Nijak. - Rzekł oburzony. - Ona dała mi do zrozumienia, że nie chce mnie znać.
           Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Jak to mógłby być możliwe. Musiałby chyba pisać z inną Jihyun niż moja przyjaciółka.
- To niemożliwe. - Tylko tyle potrafiłem powiedzieć.
- A jednak. W końcu dała mi fałszywy numer.
           Zamurowało mnie i jednocześnie miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, co zrobiłem po kilku sekundach otępienia, a Jinwoo przyglądał mi się z powagą i wrogim spojrzeniem.
- Co jest? Co cię tak śmieszy?
- Ja tu snuję rozmyślenia, czemu do niej nie piszesz. Szczerze to ona też pytała mnie oto zmartwiona. Myślałem, że to przez słowa menadżera, a któreś z was po prostu się pomyliło. Albo ona podała ci jedną z cyferek źle, albo ty coś źle zapisałeś.             

           Patrzył na mnie zaskoczony. Ubzdurał sobie biedak, że ta nie chce go znać, a ona oczekiwała na jego wiadomość. Czyż to nie było prze zabawne? Jak ten los czasami z nas kpił. Oczywiście po uspokojeniu się, dałem mu prawdziwy numer do Jihyun i od razu wybiegł z sali, by do niej zadzwonić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz