środa, 6 lipca 2016

Kiedy dorosnę: Rozdział 20 + Bonus




Zapraszam serdecznie na 20 bonus. Jak i w Nowym Początku, tak i tu postanowiłam postarać się o bonus do tak dalekiego rozdziału. Dziękuję wszystkim, którzy już wytrwali tyle rozdziałów. Zapraszam do komentowania i wyrażania opinii na temat tego opowiadania, bo to bardzo mi pomaga w dalszym pisaniu i lubię wiedzieć, kto jakie pary uwielbia itd. :D Pozdrawiam ;D


Kiedy dorosnę?
Rozdział 20 + Bonus




*Sanha *

            Czekałem kolejnego dnia na przyjście Seorin. Nie zjawiała się nadal po mojej wizycie u niej. Nie chciałem się poddać i przychodziłem codziennie. Czasami już na przywitanie jej mama kręciła do mnie głową, okazując, że tego dnia ona nie przyjdzie. Traciłem powoli nadzieję.
           Nie wiedzieć czemu, postanowiłem zamówić drugą Bubble Tea. Jakby coś mi mówiło, że muszę jeszcze chwilę zaczekać, albo po prostu byłem bardzo spragniony. Siedziałem, przy jedynym wolnym stoliku. Kiedy miałem opuszczoną głowę, usłyszałem szuranie krzesła, przez co momentalnie uniosłem wzrok pełen nadziei. Niestety była to tylko mała dziewczynka, porywająca siedzenie. Przyglądałem się jej ze smutkiem.
           Wtedy spojrzałem w stronę lady i wreszcie ujrzałem ją. Osobę, na którą czekałem od dłuższego czasu. Seorin brała do ręki napój i widziałem, że próbowała udać się do wyjścia. Nie myśląc ani chwili dłużej ruszyłem w jej stronę i złapałem jej dłoń w celu zatrzymania jej. Odwróciła się do mnie i spojrzała z szokiem wypisanym w oczach.
- Miało ciebie już tu nie być. Mama napisała, że wyszedłeś.
- Miałam dość patrzenia, jak przychodzi tu codziennie i cię wypatruje. Jesteś okrutna córeczko. - Wtrąciła kobieta, która nagle zjawiła się za nami.
- Dziękuję pani. - Uśmiechnąłem się do niej serdecznie.
           Widziałem, że mojej koleżance to się nie spodobało. Wpuściła powietrze w policzki i wyglądała przez to, jak chomik. Chciało mi się śmiać na ten widok, lecz wolałem inaczej wykorzystać tę chwilę.
- Powiesz mi wreszcie, czy przestaniesz mnie unikać? - Oburzyłem się.
- Musiałam to przemyśleć. Cały czas bałam się przyjść. - Mówiła, uciekając ode mnie wzrokiem.
- Rozumiem. Mogę ci coś zdradzić w sekrecie?
- Słucham.
- Otóż nasz Rocky ma dziewczynę. - Wyszeptałem do jej do ucha. - Skoro on daje radę to ukrywać i jest im dobrze, to czemu ty uciekasz, gdy ja tylko proszę na razie o widywanie się z tobą i możliwość bliższego poznania?
           Patrzyła na mnie z otwartą buzią. Kiedy już ją zamknęła uniosła kąciki ust ku górze. Z takim uśmiechem patrzyła na mnie jeszcze chwilę.
- Masz rację. Za bardzo o tym myślałam. Zachowałam się jak tchórz. Wybaczysz mi to?
- Czy jakbym nie chciał ci wybaczyć, to byłbym tu nadal? - Odrzekłem zadowolony z siebie.

*Yooil*

           Zmęczony ostatnim tygodniem zacząłem szukać swojego telefonu, by nastawić sobie budzik na kolejny dzień. Nie byłem do końca przyzwyczajony do używania tego urządzenia. Otóż kiedyś ustaliliśmy z chłopakami z zespołu, że nie będziemy ich mieć. Dopiero odkąd Kangjoon kupił swojego, uważałem, że może też mi się przyda. Jednak zostawiałem go gdzie popadnie i dzwoniłem z niego w nagłych wypadkach. Rozmowa przez ten przekaźnik wcale mi się nie kleiła. Wolałem już wykręcić czyjś numer, jak miałem zamiar się z tym kimś umówić na normalną rozmowę. Może było to z mojej strony staroświeckie, lecz ja nigdy nie pozwalałem sobie, by technologia mną zawładnęła.
           Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałem w kuchni Taehwana z moją zgubą w ręce. Właśnie odsuwał go od swojego ucha. Rozmawiał z kimś? Podszedłem bliżej i spojrzałem na niego wymownie, na co zaczął od razu mówić.
- Jakaś dziewczyna wydzwaniała. Telefon ci wibrował i wibrował. Zdawało mi się, że wyszedłeś z domu bez niego to odebrałem.
- Jak się nazywała?! - Zapytałem gwałtownie.
- Seulgi. Prosi o kontakt.
           Złapałem się za głowę. Nie dawałem jej znaków życia, od naszej randki. Martwiła się zapewne, że ją olewam. Tymczasem ja byłem strasznie ostatnio zajęty i to nie tak, że o niej nie myślałem. Chciałem się spotkać. Tylko zamierzałem po prostu zadzwonić, jak będę miał czas. Oczywiście, nie przemyślałem, że może to inaczej odebrać. Stresowałem się teraz rozmową z nią. Bałem się, że nie uwierzy w moje tłumaczenie i uzna mnie za jakiegoś idiotę. Zabrałem telefon i wyszedłem na korytarz. Sam nie wiem, czemu, ale to było mniej istotne. Kliknąłem w ostatnio odebrane numery. Kilka razy zbliżałem palec do zielonej słuchawki przy niej i oddalałem. W końcu nacisnąłem go szybko. Przyłożyłem aparat do ucha i czekałem. Jeden sygnał, drugi, trzeci i wreszcie jej głos.
- Yoo? - Jakże uradowało mnie moje imię, wypowiedziane przez nią.
- Tak to ja. Chciałaś rozmawiać. - Zacząłem niepewnie. Gdybym rozpoczął od tłumaczenia się, to tym bardziej mogłaby uznać, że zrobiłem to specjalnie, dlatego wolałem powoli wszystko wyjaśnić.
- Owszem. Nie dajesz znaków życia od dwóch tygodni. Coś jest nie tak?
- Byłem strasznie zajęty pracą. Myślałem o zadzwonieniu, jak tylko znajdę dłuższą chwilę dla ciebie. Nie miałem zamiaru dawać ci nędznych 5 minut rozmowy, bo to, aż wstyd. - Zacząłem zmyślać na poczekanie.
- Szkoda, bo nawet te 5 minut mogłoby mnie uspokoić. Lecz chyba rozumiem, co masz na myśli. Przepraszam, że zawracam ci głowę. - Zrobiło mi się strasznie głupio.
- Nie przepraszaj. Ja jestem zadowolony, że zadzwoniłaś. Masz czas może pojutrze? Powinienem mieć wolne popołudnie, to może spędzimy je razem.
           Zapadła chwilowa cisza. Możliwe, że zastanawiała się nad tą propozycją.
- Nie mam nic w planach, tak więc widzimy się pojutrze.
- Dobrze. Będę po 16 po ciebie.
- Zgoda. - Odpowiedziała, już jakoś z pozytywniejszym nastawieniem, co mnie niezmiernie ucieszyło.
           Stałem tak jeszcze jakiś czas i jak głupi uśmiechałem się do ekranu. Radość rozrywała mnie od środka. W końcu udało mi się wybrnąć z sytuacji w dobry sposób. A bardzo zależało mi, aby nie zrazić tej kobiety do siebie. Miała w sobie coś, czego nie dostrzegałem w żadnej innej.

*Eunwoo*

           Cały dzień podczas treningu rozmyślałem o dziwnym wieczorze spędzonym u Bory. Ten cały Jinsu nie podobał mi się. Zachowywał się gorzej niż małe dziecko. To już nasz Sanha wypadał dojrzalej od niego. Spojrzałem w tym momencie na naszego maknae, który nie wiedzieć czemu stał przed kamerą i udawał kurczaka. Zaśmiałem się, rozważając, że chyba powinienem był cofnąć wcześniejsze myśli. W końcu Sanha to jeszcze dziecko fizycznie i psychicznie, jak dla mnie.
           Przed końcem treningu powygłupialiśmy się jeszcze wszyscy razem. Nagraliśmy wszystko, by móc znowu pokazać nasze zabawy fanom. Lubili widzieć nas w takich sytuacjach, a my uwielbialiśmy sprawiać im tym radość. Miło czytało się komentarze pod filmikami, gdzie pisano nam, jak to jesteśmy czyimiś ulubieńcami. Ile dałbym, by być ulubieńcem Bory. Od całusa u niej pamiętnego poranka, nie wydarzyło się między nami nic. Uszanowałem to, że nie wspominała o tym, pewnie nie chcąc o tym rozmawiać. Aczkolwiek zastanawiałem się cały czas, co wtedy czuła. Czy mogłem dla niej być kimś więcej niż przyjacielem? Jeżeli tak, to jak miałem do tego dążyć? Mnóstwo pytań i zero odpowiedzi. Zawsze mogła woleć Myungjuna ode mnie i nie chcąc mnie krzywdzić, nie zbliżyła się do niego.
           Tego dnia miała wolne i ćwiczyła na przesłuchanie razem z Kangjoonem. Nie zamierzałem im przeszkadzać. Liczyłem na to, że nasz Kangjoon pomoże jej zdobyć tę rolę i będzie miała mniej problemów na głowie. Nie będzie musiała szukać pracy. Przyglądałem się jej ostatnio, jak w każdej wolnej chwili wydzwaniała po pracodawcach i zawiedziona rozłączała się, pewnie słysząc ciągle te same wymówki. Była w końcu młoda, miała doświadczenie tylko jako fryzjerka i portierka, co niestety nie mogło być jej zawodem docelowym. Ja nie mogłem jej w żaden sposób w tym pomóc. Natomiast ucieszyłem się okropnie, gdy nasz wspaniały przyjaciel oznajmił jaki ma plan, by ułatwić jej życie.
           Pozostawał nadal problem tajemniczego człowieka, który wtedy do niej wydzwaniał. Niby była cisza z jego strony już długo i nawet policja wycofała zgłoszenie. Ja natomiast cały czas starałem się być czujny. Nie miałem pewność, że jest bezpieczna w stu procentach.
           Kiedy byłem już w dormie po prysznicu, dostałem wiadomość od Bory.

Nadawca: Bora
Jestem wykończona po próbie z Kangjoonem. Tyle informacji kazał mi przyswoić, że nic nie ogarniam teraz. A ty dobrze się czujesz po treningu?

           To bylo urocze z jej strony, że  napisała do mnie w takim celu. Po chwili namysłu stwierdziłem, że jest jeszcze młoda godzina i może mógłbym odwiedzić ją choć na trochę. Tak bardzo brakowało mi tego dnia jej uśmiechu, który serwowała nam każdego poranka, gdy wchodziliśmy do wytwórni. Więc jej odpisałem.

Odbiorca: Bora
Ja czuję się znakomicie, na tyle, że z chęcią wpadłbym jeszcze do ciebie na chwilę, jeżeli to nie problem.

Szybko uzyskałem odpowiedź.

Nadawca: Bora
Ty zawsze jesteś u mnie mile widziany. ^_^ Aczkolwiek, to ja nie chcę ci robić kłopotów. W końcu nie powinieneś tak co chwilę latać, do jakiejś dziewczyny.

            Poczułem się ważny w tym momencie. Uśmiechnąłem się do ekranu i rozmarzyłem się. Szybko, jednak musiałem się ocknąć, by odpisać jej, że już się do niej zbieram.

*Bora*

           Kangjoon dał mi dużo drogocennych wskazówek na przesłuchanie. Chciałam z jednej strony mieć już je za sobą, a z drugiej, łaknęłam jeszcze większej wiedzy, bo cały czas uważałam, że jestem za słaba. Chociaż on mnie chwalił, nie byłam usatysfakcjonowana. Dlatego nawet po jego wyjściu chodziłam z kąta w kąt ćwicząc mimikę twarzy i ton głosu. Jakże relaksująca okazała się wiadomość, że Dongmin zechciał mnie odwiedzić. Nie widziałam nikogo z zespołu tego dnia. Zaczęłam się przyzwyczajać do widywania ich codziennie, choć na chwilę. Jeden dzień, a mi już tego brakowało.
           Byłam wielce zaskoczona, gdy tuż po odłożeniu telefonu usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że Dongmin nie zjawiłby się tak szybko. Podeszłam po cichu, by zerknąć przez oczko w drzwiach kim jest ta osoba. Ujrzałam Jinsu. Kompletnie się go nie spodziewałam. Jak zresztą często kiedy się zjawiał. Robił to kiedy chciał, lecz o dziwo wyczuwał moment, jak nikogo ze mną nie było.
- Hej. - Przywitałam się.
- Cześć. - Odparł zadowolony. - Nie przeszkadzam?
- Oczywiście, że nie. - Odparłam wpuszczając go do środka.
           Wszedł, zdjął buty, odwiesił kurtkę i  przeszliśmy do salonu.
- Chcesz coś przegryźć? - Zapytałam.
           On spojrzał na mnie i pokiwał głową na boki. Zauważyłam, że był jakiś inny niż zwykle. W końcu ostatnio wyszedł nagle i bez słowa. Nie podobało mu się to, że chcę zostać aktorką. Martwiłam się, że przez to będzie chciał się ode mnie oddalić, a dopiero co wrócił.
- Bora. Ja chciałbym coś wiedzieć.
- Słucham cię. - Rzekłam spokojnie czekając na to, o co zapyta.
- Jak zostaniesz aktorką, nie zapomnisz o mnie?
           Brzmiał, jak mały chłopiec. Smutno mi się zrobiło, że pomyślał o takiej ewentualności. W końcu tyle lat minęło, a ja nadal o nim pamiętałam, więc czemu takie coś miałoby to zmienić?
- Oczywiście, że nie zapomnę. Skąd taka niepewność?
- Mama zostawiła mnie i tatę dla kariery. Mieszka teraz w Stanach. Dlatego tak się boję, że także nie będziesz już o mnie myśleć.
           Nie wiedziałam nic na temat tego, jacy są jego rodzice. Nigdy zbyt dużo o nich nie mówił. Musiało mu być ciężko, po takiej sytuacji. Starałam się wymyślić coś mądrego, by go pocieszyć, lecz nic nie przychodziło mi do głowy. Skoro rodzic go zawiódł, to co mogły dać słowa przyjaciółki, którą na dodatek widuje, po długiej przerwie?
           Poczułam się bezradna. Ledwo zauważyłam, jak pojawił się nagle blisko mnie. Nie wiem czemu się przysunął do mnie. Patrzył mi prosto w oczy, a nasze twarze dzieliła mała odległość. Chciałam się odsunąć, a on złapał rękę mnie za tył głowy i przyciągnął do siebie tak, że nasze czoła się stykały. Zamknął oczy, a moje serce zaczęło mocno bić. O dziwo stresowałam się tą sytuacją. Tak jakby moja podświadomość mówiła, że on chce mnie skrzywdzić.
- Bora. Znaczysz dla mnie tak wiele. - Szeptał, przez co przeszły mnie dreszcze. - Ja tak mocno cię kocham.
           Zamarłam. Jak mógł żywić do mnie takie uczucie. Przyjaźniliśmy się parę dobrych lat temu. Teraz odnawiamy naszą znajomość i nie mogę tego uznać , że jest tak jak dawniej, bo strasznie się zmieniliśmy, a on mówi takie coś?
- Musiałeś się pomylić. To chyba za wielkie słowa. - Mówiąc to, próbowałam się odsunąć, jednak nie pozwolił mi na to.
           Przybliżył moją twarz bardziej do siebie, przez co dotknął swoimi ustami moje. Nadal trzymał mnie bardzo mocno. Drugą ręką złapał mnie w talii i próbował do siebie dosunąć, a ja starałam się opierać mu.
- Nie rób tego. Ja.. Kocham innego. - Powiedziałam bez żadnego namysłu, nie wiedząc jak wybrnąć z tej sytuacji.
- A co mnie to obchodzi? - Rzekł z dziwnym uśmiechem na twarzy. - Jesteś moja.
            W tym momencie złączył nas w pocałunku. Próbowałam go przerwać, niestety byłam za słaba. Nie była to piękna chwila. Wszystko wydawało się takie brutalne. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie chciałam tego, a byłam taka bezbronna.
           Nagle przerwał, dzięki dzwonkowi do drzwi. Szybko położył mi dłoń na ustach. Poczułam ulgę i strach, że mój gość pójdzie, jak nic nie usłyszy.
- Spodziewasz się kogoś? - Zapytał, na co pokiwałam twierdząco głową.
           O dziwo odsunął się ode mnie. Roztrzęsiona i zapłakana spojrzałam na niego z niedowierzanie. To nie był nasz przyjaciel Jinsu. Znowu zmienił wyraz twarzy. Posmutniał i zaczął płakać.
- Co ja robię? - Zwrócił się do mnie. - Ja nie chciałem Bora. Przepraszam. Wybacz mi. Kocham cię, ale nie chcę cię do siebie zrazić. Proszę przyjaźnij się ze mną nadal.
- Muszę to przemyśleć. - Odpowiedziałam beznamiętnie. - To nie było normalne zachowanie, a teraz wybacz. Muszę otworzyć drzwi, a tobie radzę wyjść. Dzisiaj już nie chcę cię widzieć.
           Dzwonek przez cały czas nie ustawał. Oboje podeszliśmy do przedpokoju. On ze spuszczoną głową, pociągając nosem ubierał powoli obuwie, a ja otworzyłam drzwi.
- Dobrze, że jesteś. - Odrzekłam z ulgą widząc za drzwiami Eunwoo.
           On natomiast zaskoczony patrzył na mnie. Pewnie nie wiedział, czemu zwlekałam z otwarciem mu, a dodatkowo trudno było nie zauważyć Jinsu, siąkającego nosem. Kiedy ten wyszedł i mogliśmy zamknąć za nim w końcu drzwi, podbiegłam do Dongmina, przytuliłam go od tyłu i zaczęłam płakać. Byłam przerażona. Tysiące myśli przechodziło mi przez głowę. A co jeśli Jinsu był tym prześladowcą? Przez wzgląd na naszą przyjaźń i jego ciężkie życie nie chciałam iść z tym by na policję, a nie wiedziałam, czy mogę mu jakoś pomóc.
- Co się dzieje?  - Zmartwił się Eunwoo i odwrócił w moją stronę, a ja nadal się w niego wtulałam.
- Jinsu.. To chyba on dzwonił wtedy z tymi dziwnymi wiadomościami.
- Słucham?! - Widać było po nim, że go to rozwścieczyło.
- Nie złość się. On ma jakiś problem ze sobą. Przed chwilą zmusił mnie do pocałunku i wyznał, że mnie kocha, a potem błagał o wybaczenie i płakał. Ja nie wiem co robić. On raz zachowuje się, jak psychopata, a raz, jak dziecko, potrzebujące pomocy.
- Bora. To niebezpieczne, byś siedziała z nim sam na sam. Nie możesz go więcej tu wpuścić. To może się źle skończyć. Jeżeli  już potrzebuje pomocy, to psychologa, czy psychiatry. Nie twojej. Powinnaś powiedzieć o tym jego rodzinie.
           Zamarłam. Dongmin miał racje. Choć nie za bardzo wiedziałam, jak wyjaśnić to jego ojcu, to wypadałoby porozmawiać z nim na ten temat. Nie mogłam narażać się. Nie wiedziałam, na co go stać.
- Dziękuję. Za to, że przyszedłeś i teraz mnie uspokoiłeś.
- To ja dziękuję, że pozwoliłaś mi wpaść. - Uśmiechnął się. - Gdybym tu nie przyszedł, nie chcę myśleć, co by się wydarzyło.
           Przytuliłam go jeszcze na chwilę. To było dla mnie przyjemne uczucie. Mimo, iż był młodszy, myślał racjonalniej niż w tamtej chwili. Poczułam przy nim ulgę, bezpieczeństwo i miałam ochotę wykrzyczeć mu, jaki jest wspaniały, lecz się powstrzymałam.

Słodki? BONUS
Postawiłam na słodki bonus z okazji 20 rozdziału i jestem ciekawa, czy wyszedł tak jak miał. D:


*Bora*

           Kolejnego dnia znowu był u mnie Kangjoon. Co chwile mnie poprawiał, dawał kolejne cenne rady. Nie wiedziałam do tej pory, że bycie aktorem może być takie skomplikowane. Ale na przykład on do roli w Cheese in the trap używał innej całkiem mimiki, miał całkowicie inne ruchy. To naprawdę musiało być trudne, udawać kogoś całkiem innego. Zaczynałam wątpić, że będę to potrafiła. Załamałam się w pewnym momencie.
- Ej co to za mina? – Oburzył się Kangjoon. – Tego nie mamy w scenariuszu. Masz się uśmiechać.
           Zaśmiałam się na jego słowa.
- Tego też tam nie ma. – Odparłam.
- I co z tego? Reżyser w każdej chwili może zmienić to i powiedzieć ci, że powinnaś zrobić tą scenę z uśmiechem na ustach.
- Proszę cię o przerwę. – Złożyłam błagalnie ręce i spojrzałam na niego miną słodkiego szczeniaczka.
- Co to za tanie sztuczki? Jutro wiesz, że mnie nie będzie.
- Wiem. To będę ćwiczyć tekst sama. Usiądźmy, odpocznijmy, porozmawiajmy.
- No dobrze. – Mówił opadając koło mnie na kanapę. – To o czym chcesz mówić?
- Sama nie wiem.
- A to ja wiem. – Wyrwał się nagle. – Nie mam pojęcia jak sformułować pytanie, ale słyszałem, że Dongmin i Myungjun są tutaj tak często, jak tylko mogą. Tak bardzo się lubicie?
           Zaskoczyło mnie to pytanie. Zastanawiałam się, co miał na myśli. Bo chyba nie chciał wiedzieć, czy któryś mi się podoba? Sama nic nie wiedziałam. Ich towarzystwo stało się moją codziennością. Jednak czy któryś z nich znaczył coś więcej dla mnie? Bez każdego z nich czułabym zapewne jakąś pustkę, lecz tak samo i bez Kangjoona, a on był definitywnie moim przyjacielem.
- Nie rozumiem pytania.
- To zapytam bardziej wprost. Uważasz, że podobasz się któremuś z nich?
           Tym razem to już całkiem byłam w szoku. W końcu to nie tego się spodziewałam. A może on coś wiedział. Jeśli chodzi o Dongmina, przypomniała mi się scena, kiedy złożył mi całusa. To mogło o czymś świadczyć, a ja wypierałam to z głowy z jakiegoś powodu.
- Ciężkie pytanie mówisz.
- Ty to jesteś czasami niemądra. Jakbyś powiedziała, czy masz jakieś podejrzenia, to mógłbym powiedzieć ci co ja myślę.
- Nie możesz mi tego po prostu powiedzieć?
- Nie. – Odrzekł pokazując mi język. Odbiło mu?
- Kpisz sobie ze mnie tak? W takim razie foch z przytupem, jak na kobietę przystało. – Odwróciłam się głową w drugą stronę, założyłam rękę na rękę i tupnęłam należycie.
           Zaczął się ze mnie śmiać i nagle poczułam dźgnięcie w boki, aż piskłam. Potem zaczął atakować mnie łaskotkami. Nie potrafiłam przestać rechotać, jak żaba. Wierzgałam się nogami i wymachiwałam rękami. Próbowałam wydusić coś na miano „dość”, choć nie umiałam złapać oddechu. Przerwał nam jego telefon od menadżera i niestety musiał już wracać. A szkoda, bo było wesoło.

*Minwoo*

Nagły telefon od Yurin oderwał mnie od czytania porannej gazety. Zastanawiałem się, co takiego może się dziać, że dzwoniła o bardzo wczesnej porze. Wziąłem więc urządzenie w rękę i odebrałem. Po drugiej stronie początkowo była cisza, co mnie zdziwiło.
- Yurin? – Zawołałem.
- Witaj misiu patysiu! – Wyrzyczała tak głośno, że odsunąłem od razu słuchawkę.
- Co to za pokraczna ksywka? – Zażartowałem.
- Jak to pokraczna? – Mówiła takim głosem, że wyobraziłem sobie jej udawaną smutną minkę. – A jak mam do ciebie mówić?
- Po prostu Minwoo, wystarczy.
- Przereklamowane.
- Kotku, po to dzwonisz? Kłócić się o przezwiska?
- Ej, a ty mi wymyślasz? – Oburzyła się.
- Żartuję sobie z ciebie. – Zaśmiałem się. – Nie będę tak do ciebie mówić, bo masz ładne imię. A więc co chciałaś?
- A widzisz. Moi rodzice zgodzili się na psiaka! – Znowu musiałem oddalić od ucha głośnik.
- Wiesz, że cię doskonale słyszę przez telefon? I super, bo pieski są kochane.
- Chodź ze mną do schroniska jakiegoś wybrać. Proszę, proszę, proszę.
- Oczywiście, że mogę z tobą pójść.
- Nawet nie wiesz, jak wiele to dla mnie znaczy. Wybierzemy swojego pieska.
           Zacząłem nagle się dusić, sam nie wiem czym. Swojego?  W sensie jej i mojego? To brzmiało… tak poważnie. Nie wiedziałem co o tym pomyśleć, ale w duchu się uśmiechnąłem.
- Coś nie tak?
- Wszystko w porządku. – Pospiesznie odpowiedziałem. – Cieszę się razem z tobą. To przyjadę po ciebie za jakieś pół godzinki.
- Dobrze! Czekam. Buziaki.
- Buziaki to ty mi daj jak przyjadę. – Dodałem rozłączając się i zapewne na jej policzkach były teraz dwie różowe plamy.
           Jak ja lubiłem ją doprowadzać do tego stanu. Rumieńce, zawstydzenie. Była wtedy taka słodka i jej krzyk zamieniał się w szepty. Rozmarzyłem się, a musiałem się szykować, jak chciałem wyrobić się w pół godziny.

***

Kiedy stałem pod jej domem samochodem, zauważyłem, że przez firankę gapi się w moją stronę prawdopodobnie jej matka. Zacząłem się stresować, choć wiedziałem, że z tej odległości mnie nie widzi. Poprawiłem fryzurę patrząc się w przednie lusterko samochodu i wyprostowałem się. Jak tylko zobaczyłem wychodzącą Yurin poczułem ulgę, że zaraz odjedziemy. Wsiadła bez zbędnego grzebania się i dała mi buziaka w policzek.
- Masz tego buziaka. – Wręcz zaświergotała radośnie.
- Twoja mama… - Próbowałem coś wydukać. - Obserwuje mój samochód.
- Co ty wygadujesz? Rodzice oczekują gości i ona ich wypatruje.
           Jak to przeanalizowałem, rzeczywiście nie wyglądało to na to, że chce dojrzeć coś w głębi pojazdu. Wygłupiłem się ponownie. Brawo ja.
           Ruszyliśmy do najbliższego schroniska dla psów. Przed nim była duża polanka, na której biegało kilka małych stworzonek. Jeden prawdopodobnie mały labrador podbiegł do nogi Yurin i zaczął się o nią ocierać. Ona od razu przykucnęła, by go pogłaskać. Ten zaczął tarzać się po trawie i machał łapkami na wszystkie strony. Był czarny jak smoła, ale jakże uroczy. Z uśmiechem się im przyglądałem.
- Już chyba wybrałam. – Stwierdziła zadowolona.
           Chciałem spytać ją czy jest pewna swojego wyboru, lecz widząc ich razem uświadomiłem sobie, że nie ma o czym mówić. To on wybrał sobie panią. Może to i dobrze, że tak szybko do nas podbiegł, bo jak przyjrzelibyśmy się większej ilości zwierząt w tym miejscu, to pewnie mielibyśmy ochotę, je wszystkie stamtąd zabrać.
***
- A tak w ogóle. – Zaczęła mówić Yurin, kiedy wsiadaliśmy już do auta z naszym nowym przyjacielem. – Moi rodzice zapraszają cię na obiad.
           Spojrzałem na nią przestraszony. Miałem spędzić czas z jej rodzicami? Nie opowiadała mi za dużo o nich. A co jeśli jej ojciec udusi mnie, za to, że dotykam ich córki? Albo matka dosypie mi czegoś do kawy? Nie wiedziałem, czemu do głowy przychodziły mi scenariusze rodem z horrorów i do tego doszło wycie Labo, bo tak zwał się piesek, co dodało mroku sytuacji.
- Nie przejmuj się. Nie dziś. W końcu mają gości, a my musimy kupić rzeczy pieskowi, pójść z nim do weterynarza. Może do tego spacerek w parku?
           Wcale, a wcale nie pocieszył mnie fakt, że to nie tego dnia miał się odbyć owy obiad z jej rodzicami. Miałem złe przeczucia co do tego.  

*Jinwoo*

           Stresowałem się ostatnimi czasy tym, co działo się w zespole. Myungjun i Dongmin latali za Borą. Sanha codziennie chodził na Bubble Tea, a Rocky prawdopodobnie chodził z Taerin. Nie wiedziałem, czy jako lider powinienem ich powstrzymywać od tego, czy jako przyjaciel kryć ich i wspierać. Było mi głupio, że sam nie mogłem ustalić czego chcę. Jedynie Moobin mnie uspokajał i dawał dobre rady. Ostatnio to z nim spędzałem dużo czasu, jak chłopacy byli zajęci.
           Tego dnia udaliśmy się do wielkiej biblioteki. Lubiłem czasami poczytać dobrą książkę, a Moobin lubił chodzić tamtą okolicą, bo mieszkał kiedyś w pobliżu. Rozglądałem się po półkach z dziedziny fantastyki. Ujrzałem książkę, której okładka mnie zainteresowała i już miałem ją brać do ręki, gdy moja dłoń zderzyła się z inną. Spojrzałem na tą osobę. To była dziewczyn w podobnym do nas wieku. Miała długie czarne włosy wysoko spięte w kucyk i uśmiechnęła się niepewnie do mnie, a jej policzki pokrył różowy kolor.
- Przepraszam. – Wyszeptała, bo w bibliotece, jak to powszechnie wiadomo panuje cisza.
- Nie szkodzi. – Zacząłem się drapać w tył głowy. – Widocznie chcieliśmy wybrać tę samą książkę.
- Najwyraźniej. – Przytaknęła.
- Jihyun. – Za głośno powiedział w jej stronę mój drogi kumpel, zjawiający się znikąd, lecz bardziej zaaferowało mnie to, że się znali.
- Moonbin, ty tutaj? Nie widziałam cię od kiedy zostałeś gwiazdą. – Zwróciła się do niego.
- Czemu szepczesz? – Zapytał ją.
- Bo w bibliotece zachowuje się ciszę. – Wyjaśniłem mu pospiesznie.
- Jak coś to jest Jinwoo, aka JinJin. Nasz lider i raper, oraz mój bliski przyjaciel. – Mówiąc to mrugnął, a ja nie miałem pojęcia czy w moją stronę, czy Jihyun.
- Może wyjdziemy się poznać na zewnątrz? – Zaproponowała. – Nie chcę tu przeszkadzać czytelnikom,  bo sama nie lubię jak ktoś to robi.
- Tylko najpierw weź tą książkę, po którą sięgałaś.
- To ty pierwszy ją chwytałeś.
- Oj nie ważne. Poczytaj ją i powiesz mi, czy jest ciekawa.
- Dobrze. – Podsumowała swą wypowiedź uśmiechem i sięgnęła wreszcie po zdobycz.


CDN




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz