piątek, 8 lipca 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 11



Tadam! Zapraszam do czytania. :D I komentowania.  :D

Ps. Czy komuś też podoba się tak bardzo, jak mi nowe MV Infinite? Uważam, że jest przeurocze. :D

Małe nieporozumienie
Rozdział 11



*Danyoung*

           Niezmiernie ucieszyłem się, jak tylko ujrzałem moją dawną przyjaciółkę. Poprosiła, abyśmy dokończyli rozmowę w środku, bo musiała otworzyć klub. Zgodziłem się. Miałem jej wiele do powiedzenia i ona zapewne mi także. Nie mogłem się doczekać, aż wszystko nadrobimy.
           Na początku, jak jeszcze nie było nikogo, Saeron przygotowała sobie wszystko co było jej potrzebne do pracy. Później zaczęła wpuszczać ludzi, więc chwilowo była zajęta sporządzaniem napojów alkoholowych, a ja przyglądałem się jej uważnie. Sprawdzałem na ile się zmieniła. Niby nie minęło dużo czasu, a jednak tyle się wydarzyło w jej życiu. Dawni sąsiedzi opowiedzieli mi o jej rodzicach, domie i ciężkiej sytuacji w jakiej się znalazła. Byłem zły na siebie, że nie było mnie przy niej w takich momentach, jakbym to ja zdecydował się wyjechać, a przecież byłem wtedy niepełnoletni i to rodzice decydowali o moim losie.
            W końcu, gdy znalazła chwilę dla mnie, podeszła bliżej z wielkim uśmiechem. Najwidoczniej tęskniła równie mocno jak i ja. W Stanach nie miałem, żadnych przyjaciół, a co za tym idzie czułem się tam samotny mimo, iż była tam moja rodzina.
- Opowiadaj, jak było za granicą i co u ciebie się zmieniło. - Zaczęła. Zapewne zależało jej na tym, bym to ja opowiadał o sobie, bo w końcu, kto by chciał opowiadać o takich tragediach, które ją spotkały.
- Nie uwierzysz zapewne, ale mojej mamie totalnie odbiło. - Stwierdziłem, że to odpowiedni temat do rozpoczęcia rozmowy. - Zostawiła mnie i tatę, dla jakiegoś Amerykanina. twierdziła, że ojciec jest staroświecki i ograniczał jej horyzonty.
- Dlaczego odeszła bez ciebie? - Zdziwiła się.
- Bo pewnie byłbym jej kulą u nogi na tamten moment. I tak chciałbym zostać z tatą, to dobrze się złożyło. On za to długo tego nie przeżywał i związał się z inną Koreanką tam poznaną.
- Naprawdę? - Widać było, że zaskakiwałem ją każdym zdaniem.
- Tak, i tym sposobem mam przybraną siostrę.
- Zawsze chciałeś mieć rodzeństwo.
           Zaśmiałem się na ten fakt.
- To prawda. I szczerze, to czasami mnie denerwuje, bo jest strasznie szalona, choć da się przywyknąć i z dnia na dzień, coraz lepiej się dogadujemy.
- Rozumiem. - Przytaknęła.
- Ty nie musisz opowiadać, o tych złych rzeczach. - Delikatnie napomknąłem. - Wiem wszystko.
- Cieszy mnie to, bo nie lubię o tym mówić. Za to mogę ci powiedzieć, co zabawnego się wydarzyło u mnie ostatnio.
- Z chęcią posłucham.
           Z prędkością światła opowiadała mi, o swoich współlokatorkach, braciszku Jiminie, nowo poznanych kolegach, którzy okazali się zespołem, a nie mordercami, jak na początku myślała. Brzmiało to zabawnie i bardzo pomogło mi . Nie była sama i to mnie cieszyło, lecz coś podpowiadało mi, że do niedawna było inaczej. Tak jakby, dopiero co wychodziła na prostą. Bałem się o to pytać, jednak przez wzgląd na naszą starą przyjaźń musiałem.
- Posłuchaj, mam pytanie.
- Śmiało.
- Czy zanim to się zmieniło, dobrze sobie radziłaś? - Bałem się, że przywróci to złe wspomnienia.
- Początkowo było bardzo ciężko i miałam ochotę się poddać. Wtedy przypominałam sobie chwile smutku w których mnie pocieszałeś. Twoje dobre rady i to, że obiecałeś wrócić, a ja nie chciałam cię zasmucić swoją nieobecnością, kiedy to nadejdzie.
           Do oczu napływały mi łzy. Wiedziałem, że mnie i Saeron łączyła najprawdziwsza przyjaźń, lecz nie miałem pojęcia, że potrafiłem tak na nią pozytywnie wpłynąć. Przecież byliśmy jeszcze nieświadomymi niczego dzieciakami. Błąd, ja byłem. Ona zawsze twardo stąpała po ziemi. To teraz momentami zdawała się bujać w obłokach. Zauważyłem to w tak krótkiej chwili i po jej opowieści o jej rojonych mordercach.
           Wtedy uświadomiłem sobie nagle, że nie wiedziała o mnie jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy. Nie wstydziłem jej się tego wyznać, bo wierzyłem w jej wyrozumiałość dla mnie. Mimo to, ciężko przechodziło mi to przez gardło i nie miałem pojęcia, czy to odpowiedni moment. Wystrzeliłem prosto z mostu.
- Muszę ci się jeszcze z czegoś zwierzyć. - Odchrząknąłem, a ona spojrzała na mnie wyczekująco. - Wolę chłopaków.
- Naprawdę? - Nawet nie wydawało się, by ją to zdziwiło.
- Owszem. - Odparłem.
           Na jej buzi pojawił się wielki banan.
- W takim razie nasza przyjaźń będzie teraz jeszcze ciekawsza.
- Nie rozumiem.
- Możemy razem opowiadać o chłopakach i tym podobne sprawy.
           Wybuchłem śmiechem. Jeśli chodzi o jej poczucie humoru, to wcale się nie zmieniło i ucieszyło mnie to ogromnie.

*Sunggyu*

           Siedziałem w moim pokoju i zmierzałem się do wyniesienia misia na śmietnik. Podjąłem tą decyzję już dawno. Niestety nie umiałem zdobyć się na ten gest. Otóż, ten miś w końcu był piękny i milusi w dotyku. Lecz tylko, gdy spoglądałem na tego od Saeron, czułem jakby mi groziła, że jeszcze nie odrzuciłem przeszłości.
           Wreszcie podniosłem się z siedzenia, chwyciłem pluszaka za łapę i ciągając go po ziemi wyszedłem z nim z pokoju. Wszystkich wzrok utkwił na mnie, co mnie zmartwiło, bo domyślić się można było, że zaczną się za chwilę pytania, co ja robię.
- Sunggyu, wynosisz się tak szybko? - Zapytał zmartwiony Sungjong.
- To nie tak. Ja... - Chwilę się wahałem. - Idę go wyrzucić. - Powiedziałem ledwo słyszalnie, ale chyba na tyle, że inni zrozumieli mnie wyraźnie, bo prawie im oczy wyskoczyły z orbit.
- Komu mamy za to podziękować, że cię do tego namówił? - Znowu ciekawski maknae zwrócił się do mnie.
- Nieistotne. - Wtrącił Woohyun. - Widać, że nam tego nie powie, a najważniejsze, że jednak się na to zdecydował. - Dodał z uśmiechem, a ja w głębi duszy mu dziękowałem, za ratunek.
           Nikt więcej już się nie wtrącał, więc dokończyłem moją czynność, po czym wróciłem do pokoju i znowu siedziałem tam chwilę sam. Było późno i ciemno, a ja nie miałem ochoty zapalać światła. Zerknąłem w telefon, który prawie mnie oślepił. Była odpowiednia godzina, by pójść po Saeron i choć pragnąłem to zrobić i pochwalić się z mojego postępu dziś, oraz zapytać jak jej było z Myungsoo, stwierdziłem, że to właśnie on powinien to zrobić.
           Zerknąłem do salonu, czy w nim jest. Siedział, a raczej prawie leżał, trzymając jaśka w ręce i oglądał dramę. Zdziwiło mnie to. Nie przejmował się nią, czy jak? Podszedłem więc i dosiadłem się do niego.
- Nie idziesz po Saeron? - Skierowałem zapytanie w jego stronę.
- Chciałem, ale kiedy zadzwoniłem do niej powiedziała, że nie ma takiej potrzeby.  - Mówił, nie odrywając wzroku od ekranu.
           W duchu stwierdziłem, że przecież mogła tak powiedzieć, bo nie chce mu robić kłopotu, albo co gorsza, nie chce go od randki widzieć. Mimo to nie powiedziałem mu moich obaw i ruszyłem do przedpokoju. On tym razem na mnie spojrzał i zmarszczył czoło.
- Co robisz?
- Idę się przejść. - Skłamałem.
- Fajne pory wybierasz na spacer. - Prychnął i znowu skierował wzrok na ekran.
           Wyszedłem troszkę pospiesznie. Wieczór był chłodny, dlatego szybko schowałem dłonie w kieszenie spodni. Nałożyłem też przedtem kaptur na głowę, bo nie chciałem, by wiatr mi wiał po uszach.
           Kiedy byłem blisko klubu, na tyle by widzieć go z daleka, ujrzałem jak Saeron wychodzi z niego, lecz nie sama. Zamykając drzwi widać było, że się śmiała. Chłopak towarzyszący jej pomógł przytrzymując metalową blachę. Poczułem się dziwnie i wskoczyłem szybko w jakiś zaułek, by im nie przeszkodzić. Mijając mnie szli tacy radośni. Poczułem się nikim w porównaniu przy nim. On potrafił wywołać u niej głośny śmiech, a ja? Ja byłem żałosny, bo nie potrafiłem zapomnieć o jakiejś tam dziewczynie. Musiałem zrozumieć, że nastąpiła moja porażka. A tym samym uświadomiłem sobie, że podobała mi się i nie mogłem sam siebie okłamywać. W końcu była pierwszą osobą, która wyrzuciła z mojej głowy tamtą dziewczynę. Dodatkowo zrozumiałem, iż ja także nie jestem dla niej odpowiedni. Bo potrzebowała kogoś kto ją pocieszy, a nie szuka u niej pocieszenia. A żeby tego było mało, byłem gwiazdą, która nie zawsze miałaby czas, być przy niej w trudnych chwilach.

***

           Po powrocie do domu w salonie zastałem tylko Woohyuna. Ten zauważył mój smutny wyraz twarzy i bacznie mi się przyglądał.
- Wszystko w porządku? - Zapytał, choć znał odpowiedź.
- Nic nie jest w porządku. - Uznałem, że to najlepsza pora z nim rozmawiać.
           Od dawna Woohyun wspierał mnie jak mógł. Ja natomiast nadal nie byłem skory nigdy szczerze mu się zwierzyć. Zawsze powtarzałem, że nie chcę rozmawiać o danym problemie, a on i tak starał się poprawić mi humor. Doceniałem to, choć nigdy nie mówiłem mu tego wprost.
- Wszyscy śpią, więc jak chcesz, to możemy pogadać. - Oznajmił.
- Chcę. - Kiwnąłem głową i udaliśmy się do kuchni, gdzie oboje przysiadaliśmy przy stoliku.
- Zamieniam się w słuch.
- Uświadomiłem sobie coś istotnego. Byłeś kiedyś zakochany?
- Zauroczony owszem, ale jeszcze miłością bym tego nie nazwał. - Zrozumiałem, iż mówi o Jimin i uśmiechnąłem się lekko w duchu.
- Widzisz, a ja byłem.
           Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Czekał także chyba na dalszy ciąg historii, więc kontynuowałem. Opowiedziałem o niej, o tym jak wiele dla mnie znaczyła i w jaki sposób się rozstaliśmy. Wyjaśniłem moją dotychczasową postawę, odkąd wiedziałem, że znowu tu wracamy, a także powód trzymania misia na siłę przy sobie. On potwierdzał, że wszystko rozumie. Na koniec dodałem, czego dokonała Saeron i jak się poczułem widząc ją z innym.
- Wątpię, by to był ktoś taki, jak ty myślisz. - Zaczął mnie pocieszać.
- To więc kto?
- Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie. Na razie prześpij się i czekaj.
           Łatwo mu było mówić nie wiedzą jak się czułem. Aczkolwiek miał rację, że powinienem zaczekać, aż dowiem się, kim jest ten człowiek. Jednak nie wytrzymałem długo. Idąc do pokoju zabrałem sobie telefon Woohyhuna. Wiedziałem, że będzie miał numer Jimin. Siadłem na swoim łóżku przeszukując jego listę kontaktów. Znalazłem ją bez problemu. Przepisałem cyferki na moje urządzenie i pospiesznie nacisnąłem zieloną słuchawkę, nawet nie zważając, która jest godzina.
- Czego? - Usłyszałem jej brata, co bardzo mnie uszczęśliwiło, bo miałem zamiar go poprosić do telefonu.
- Właśnie do ciebie dzwoniłem.
- Słucham?  To czemu na numer mojej siostry? Zapisałeś sobie numer Jimin 1 i 2 i nie wiesz, który to ja?  Typowe. - Zaśmiałem się na jego słowa. - A tak w ogóle kto ty?
- Sunggyu.
- Pogrzało, że o takiej porze dzwonisz? Nawet Saeron poszła już spać. Ej i skąd masz numer mojej siostry?
- Od Woohyuna. - Pominąłem fakt, że sam sobie go wziąłem. - A twojego nie miałem wcale. I przepraszam za porę, ale coś nie daje mi spokoju.
- No mów prosto i szybko. Nie owijaj w bawełnę.
- Czy znasz chłopaka z którym wracała Saeron?
- A co ja skarbnica wiedzy o niej? - Oburzył się. - Nie znam go. Aczkolwiek, wiem kim jest.
- O to wspaniale.
- Nie mogę ci nic powiedzieć. Saeron będzie znowu zła, że wszystko paplam. Czarne włosy, jeszcze ujdą, jednak boję się, co nowego może my wymyślić w ramach kary.
           Nie wiedziałem, jak go podejść, a bardzo chciałem wyciągnąć z niego tę informację.
- Nie zapominaj o męskiej solidarności. - Palnąłem.
- Niech ci będzie, ona nie może wiedzieć, że wiesz to ode mnie. To jej przyjaciel, którego nie widziała od kilku lat. Danyoung, czy jakoś tak. Mieli dużo do obgadania i się wściekłem, bo przez to stała pół godziny pod kamienicą zamiast wejść do środka, a ja się martwiłem, czy wróci cała i zdrowa. - Wyżalił mi sie przy okazji.
- Dziękuję ci bardzo. Nawet nie wiesz, jak jestem ci wdzięczny.
- Owszem, nie wiem. Kup mi za to jakieś dobre jedzonko jutro. - Powiedział chytrze.
- Dobrze, masz to załatwione.
           Rozłączyłem się. Miałem szczęście, że Jimin coś wiedział. Lecz byłem załamany obrotem sprawy. Nie miałem szans z kimś kogo znała dość długo. Co z tego, że był kiedyś jej przyjacielem. Może była za mało dojrzała na związek. A teraz? Bałem się, że będę wkrótce patrzył na szczęśliwą Saeron, ale nie z mojego powodu. Powinienem chcieć dla niej, jak najlepiej, mimo to gdzieś tam głęboko w sobie, błagałem los, bym to ja mógł być na jego miejscu.
           Padłem na łóżko, zapominając, że w moim pokoju, jest nadal telefon Woohyuna. Miałem dość tego dnia i pragnąłem zaznać spokojnego snu, który mógł być dla mnie ukojeniem. Niestety moja głowa, nie chciała ze mną współpracować. Różne myśli przewijały się przez nią. Nagle zacząłem się zastanawiać co z Myungsoo. Jak przyjmie porażkę, oraz co jeśli, rzeczywiście Dan okazałby się tylko przyjacielem. Powinienem wtedy wyznać mu co czuję?  Czy raczej dać sobie spokój? Wiedziałem, że on nie pasuje do niej. Mimo to, był moim kumplem i pierwszy zaczął ją podrywać. Nie czułbym się dobrze, jak okazałoby się, że musielibyśmy o nią konkurować. Więc może to i dobrze, że pojawił się ten cały przyjaciel? Będziemy musieli oboje zapomnieć o niej, lecz unikniemy niepotrzebnych kłótni w zespole.
           To wszystko było dla mnie za skomplikowane, dlatego, gdy tylko zasnąłem, zacząłem śnić same czarne scenariusze związane z Saeron i naszą dwójką. Przez to budziłem się co jakiś czas, uspokajając siebie, że to nie było prawdziwe.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz