sobota, 23 lipca 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 14

Witam was w ten piękny słoneczny dzień 14 rozdziałem. :D Uwielbiam dodawać rozdziały z samiutkiego rana. :D

Małe nieporozumienie
Rozdział 14



*Saeron*

           Dzień był upalny i troszkę ciężko chodziło się nam po mieście. Przez nam miałam oczywiście na myśli mnie, Jimina, Danyounga i Jirę. Byliśmy w trakcie poszukiwania mi i "braciszkowi" pracy. Gdzie wchodziliśmy odsyłano nas za brak doświadczenia, bądź też małe wykształcenie. Nie oczekiwaliśmy co prawda kokosów, lecz mieliśmy nadzieję, że w końcu ktoś się nad nami zlituje. Nie wiedzieliśmy już, gdzie mogą nas przyjąć. Próbowaliśmy wszystkiego. Ja nawet odważyłam się zapytać u rzeźnika. Ten akurat twierdził, że nie przyjmuje dziewczyn. Szowinista.
- I co teraz robimy? - Spytała Jira.
- Ja bym proponował przerwę. - Jimin oczywiście wyskoczył z błyskotliwym pomysłem.
- Ma rację. - Rzekł Dan. - Usiądźmy przy jakimś soczku i pogadajmy, a potem dokończymy szukanie.
- A to może jednak głupi pomysł.
           Spojrzeliśmy zdziwieniu na Jimina.
- Bo jak zmarnujemy czas, to mogą nam niektóre miejsca przed nosem zamknąć. - Wyglądał jakby starał się coś na szybko zmyślić, co on kombinował?
           Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, lecz widziałam jak mierzył się wzrokiem z Danem. Czyżby chłopcy się nie lubili? Martwiłam się oto, bo w końcu jeden był dla mnie braciszkiem, a drugi najlepszym przyjacielem. Nieprzyjemnie byłoby, gdyby się rzeczywiście nie znosili. A może... Dan wyznał miłość Jiminowi, a ten jest na pewno hetero i teraz próbuje pokazać temu, że go nie lubi, by ten się odczepił? Dobra przesadziłam. Za krótko się znają na miłość. Mógł mu po prostu wyznać, że jest gejem i podobają mu się tacy chłopacy jak Jimin. Właśnie. Nawet nie wiedziałam, jaki typ chłopaków lubi. Czemu myślałam o takich rzeczach w takim momencie? Ja i moja bujna wyobraźnia. Powinnam była zapytać wprost o co im chodzi, ale wiedziałam, że i tak oboje wyminą te pytanie.
- To ja w takim razie zarządzam soczek! I bez dyskusji. Potrzebujemy odetchnąć. - Mówiła radośnie Jira, za co miałam ochotę jej podziękować, bo ja zamiast działać, tylko bujałam w obłokach.
           Kiedy zasiedliśmy przy jednym ze stolików w miejscu, gdzie można się napić koktajli i soków, oraz zjeść dobre lody, odetchnęliśmy z ulgą. Chwilę rozmawialiśmy o błahych sprawach, opowiadaliśmy sobie dowcipy, gdy nagle mój telefon wydał dźwięki i zwrócił uwagę wszystkich. Oczywiście na wyświetlaczu widniał znowu Myungsoo. Dzwonił do mnie dzień w dzień, a ja nie chciałam odbierać. Nie zamierzałam słuchać głupich wymówek, czemu nie dał mi wcześniej znać. Może byłam zbyt surowa dla niego mimo to, nie odbieranie jego połączeń było mi na rękę. Jak i do tej pory najechałam na czerwoną słuchawkę bez żadnych skrupułów. Reszta milczała i patrzyli się na mnie, jakbym popełniła właśnie przestępstwo.
- Czemu odrzucasz te połączenia? - Zdziwiła się Jira.
- Nie istotne. Nie martwcie się tym. Ważniejszą sprawą jest kiedy w końcu ktoś do nas podejdzie.
- Może przesadzasz troszkę. Widocznie miał powód i chce ci go wyjaśnić. - Dodał łagodnie Dan, a mi zrobiło się przez to trochę głupio.
- Nie chce mi się z nim gadać. - Podsumowałam dla świętego spokoju i ku mojemu wybawieniu zjawiła się kelnerka z naszymi zamówieniami.
- Wybaczcie. - Mówiła zdyszana. - Mamy braki w pracownikach. Niedługo też chcą iść na urlop, a nikt nie chce się tu przyjąć, a w taką pogodę mamy ruch jak w ulu.
- Szukacie pracowników?! - Krzyknęłam radośnie, przez co zwróciłam na siebie uwagę innych ludzi.
- Tak. Przydałoby się kilku, ale szefowa zgodzi się na jednego stałego i jednego sezonowego.
           Spojrzeliśmy porozumiewawczo na siebie z Jiminem. To była dla nas szansa. Nawet jeśli jedno z nas miało być tylko chwilowo zatrudnione, zawsze mogło się to zmienić. Kiwnęliśmy głowami na potwierdzenie sobie, że to chcemy i zwróciliśmy się do dziewczyny, która już prawie odchodziła.
- Co powiesz na nas? - Mówiłam kierując palcem na siebie i Jimina na zmianę.
- A co do tej pory robiliście?
- Ja pracowałam w barze. A Jimin... - Spojrzałam na niego pytająco.
- Ja nic nie robiłem. - Mówił spuszczając głowę.
- Bar brzmi ciekawie. A ty zawsze możesz zostać przyjęty sezonowo i może coś z tego wyniknie. - Rzekła z uśmiechem dziewczyna. - Dajcie mi swoje cv, to przekażę je dziś wieczorem szefowej i oddzwoni do was.
           Bez zastanowienia podaliśmy jej swoje życiorysy. Mój był bardziej obszerny od tego Jimina, ale mimo to i tak mógł się wydawać skąpy, bo wszystkie moje doświadczenia, do niczego nie były przydatne. Byliśmy szczęśliwi, że taka okazja nam się trafiła. Mieliśmy wielkie szanse na przyjęcie. Na dodatek ten temat odciągnął ich od wciąż dzwoniącego Myungsoo, bo ten robił to nadal, tylko nikt nie zauważył już tego, gdyż wyłączyłam dźwięki i wibracje.

*Jimin*

           Po wypiciu naszych koktajli udaliśmy się jednak do domu, bo zanosiło się na burze, a wiadome, że nikt nie chciał zmoknąć. Postanowiliśmy także, że może wejdziemy do nas jeszcze porozmawiać. Szczerze to jedyne z kim mógłbym to robić to Saeron i Jira. Polubiłem tą drugą w krótkim czasie i była nawet w moim typie. Liczyłem na to, że będę mógł się wkrótce z nią umówić, jak już będę wiedział na czym stoję. Zawsze badałem grunt przed zaproszeniem jakiejś dziewczyny gdziekolwiek. To znaczy, że sprawdzałem, czy się w kimś nie podkochuje. Nawet jeśli była to nierealna do zrealizowania miłość, to takie dziewczyny miały skłonność do porównywania chłopaków do swoich ideałów. Nie lubiłem tego. Wolałem całkowicie wolne. Takie łatwo było rozkochać w sobie, lecz  nie na długo. Nie lubiłem angażować się w żaden związek na dłuższą metę. Nie wiem dlaczego, ale tak żyło mi się wygodniej. Mogłem poznać jak różne są dziewczyny, a może akurat kiedy spotkałbym taką jedyną, wyjątkową, będę na tyle doświadczony, że powiedzie mi się z nią.
           Co do Dana. Nie ufałem mu. Bałem się go także. Poznałem już kiedyś geja. Był wyluzowanym i spokojnym chłopakiem. Dobrze się razem bawiliśmy. Jeszcze wtedy nie czułem potrzeby umawiania się z dziewczynami. Razem więc wychodziliśmy wszędzie. Zawsze deklarował mi, że nie odczuję tego, że jest inny. Wierzyłem w to, bo naprawdę do pewnego wieczoru tak było. Ale załamałem się, kiedy jego rodzice o wszystkim się dowiedzieli, wyrzucili go na bruk. Ten za swoje oszczędności poszedł się upić, a potem zadzwonił po moją pomoc. Chciałem być dobrym przyjacielem i pobiegłem do niego. Nie wiedziałem, czy to wina alkoholu, czy mówił prawdę, lecz wyznał, że zakochał się we mnie i skradł mi mój pierwszy pocałunek. Tak się na niego wściekłem, że powiedziałem, iż nie chcę go więcej widzieć. Na tym skończyła się nasza przyjaźń. Dlatego miałem teraz straszny dystans do takich osób. Przerażała mnie przyjaźń z gejem i z tego powodu zniechęcałem bardzo do siebie Dana.
- Może porozmawiamy? - Zainteresowany właśnie przerwał mi przemyślenia o nim.
           Zauważyłem, że jesteśmy już pod kamienicą, a dziewczyny najwidoczniej pobiegły już do góry i zostaliśmy chwilowo sami, co troszkę wywoływało we mnie panikę.
- Tylko szybko, bo zaraz lunie. - Rzekłem udając obojętność.
- Słuchaj, ja nie wiem co ci się stało. Skrzywdziłem cię jakoś? Najpierw mówisz, że ci przeszło, a potem jak mówię, że wolę chłopaków, to zaczynasz zachowywać się dziwnie.
- Ja.. ja po prostu. - Zacząłem się jąkać, bo szczerze, on niczemu nie zawinił, jedynie mój były przyjaciel.
- Widzę, że nie zamierzasz mi tego łatwo powiedzieć?
- To trochę ciężkie. Nie chcę cię urazić, ale... Nie, że nie lubię... Nie zrozum mnie źle. Ja się boję geji.
           Widziałem, jak marszczy czoło i mi się przygląda z bardzo dziwną miną.
- Taka trauma z przeszłości. - Dodałem, by lepiej mógł zrozumieć.
- Myślisz, że możesz mi się spodobać? - Powiedział to zaczynając się śmiać.
           Może dla niego było to zabawne, dla mnie nie. Czułem się bardzo dziwnie w tamtym momencie.
- Nie jesteś w moim typie. Jestem ostrożny i nie zakochuję się w hetero.
- Ah. - Westchnąłem. - On też tak mówił.
- Kto taki? - Zdziwił się.
- Mój były przyjaciel.
- Wybacz, ja jestem pewny, że mi się nie spodobasz. - Znowu zachichotał. - A na dodatek nie proszę cię o zażyłą przyjaźń. Tylko, żebyś mnie nie skreślał i nie unikał, przez to, że jestem jaki jestem. Nie chcę abyśmy wyglądali, jak wrogowie. W końcu z tego co rozumiem. Oboje jesteśmy ważni dla Saeron i to może ją trochę martwić. Czyż nie?
- Masz rację. - Nie mogłem zaprzeczyć. - W takim razie postaram się być milszy, a ty musisz obiecać, że nie naruszysz granic.
- Jasne. Obiecuję.
           Na te słowa podaliśmy sobie ręce na zgodę.

*Sunggyu*

           Od trzech dni byliśmy w Seoulu, a ja już byłem tak bardzo zmęczony tym wszystkim. Poranne wstawanie, długie treningi, to coś od czego odzwyczailiśmy trochę swój organizm. Wiedzieliśmy, że i tak później nas czeka powrót do tego znowu na długi czas mimo to, marudziliśmy strasznie, że przerwano nam nasze wolne. Ja nie tylko tęskniłem za odpoczynkiem, ale także za pewną osobą. Myślałem o niej cały czas. Zastanawiałem się, czy może znalazła sobie nową pracę. Nie wiedziałem, czemu wahałem się przed zadzwonieniem do niej. Może dlatego, że widziałem, jak Myungsoo tego próbuje i za każdym razem jest odrzucony? Nie bałem się, że nie odbierze i byłem prawie pewny, że ze mną by rozmawiała. Prędzej on będzie zły, jak dowie się, że ze mną ona chce gadać, a z nim nie.
           Przypomniałem sobie słowa Dana, który namawiał mnie na walczenie o Saeron. Wahałem się co do jego racji. W końcu wyglądało to bardziej, że traktowała mnie jako przyjaciela. Pocieszała mnie i sprawiła, że inaczej patrzę na przyszłość, a ja nie robiłem nic dla niej. Jednego byłem pewny. Czułem coś do niej i tego nie dało się zaprzeczyć. Może nie była to jakaś wielka miłość, bo na to za wcześnie, ale był to zarodek uczucia, które mogłoby dobrze się rozwinąć. Chciałem, żeby po prostu dało się to zrobić. Zbliżyć do niej i być z nią szczęśliwym. Jednak nie wierzyłem, że taki rozwój wydarzeń, mógłby być mi dany.
           Z zamyślenia wyrwały mnie kolejne przekleństwa Myungsoo w stronę jego telefonu. Biedak chciał już pewnie też wrócić i osobiście udać się do niej, by go wysłuchała. Niestety po części cieszyła mnie ta sytuacja. Nie czułem się z tym źle. To było normalne w mojej sytuacji. Mimo to, był to mój przyjaciel i powinienem był z nim czym prędzej o tym porozmawiać.
- Myungsoo!  Nie wściekaj się tak. Jak to mówią. Złość piękności szkodzi. - Zażartowałem w celu rozluźnienia atmosfery.
- Dlaczego ona nie może choć raz odebrać? Jest aż tak zła?
- Najwidoczniej. Może wyjaśnisz jej wszystko jak już tam wrócimy? Tak to tylko psujesz sobie nerwy. Ona wygląda na upartą i zapewne nie obierze...
           Przerwał mi dźwięk smsa w jego telefonie.
- To ona! - Krzyknął z radością.
- I co napisała? - Zapytałem bardzo ciekaw.
- Nie dzwoń do mnie więcej! Przez ciebie muszę wszędzie wyciszać dźwięki, a czekam na telefony w sprawie pracy! To dla mnie ważne, a z tobą nie chce mi się rozmawiać. Skup się na swoim śpiewaniu, czy tam rapowaniu, czy cokolwiek robisz tam w tym swoim zespoliku. A mi daj żyć.
           Miałem ochotę się zaśmiać. Wyobrażałem sobie, jak wystukiwała to w telefon ze swoją wściekłą miną. Jednak wiadomość była ostra i mogła urazić Myungsoo. I raczej też tak było.
- Wszystko w porządku?
- Nie jest w porządku. Tak bardzo chciałem, by mi zaufała, a teraz wszystko zawalone.
- Ej! Nie łam się proszę. Dobrze wiesz, że u nas na pierwszym miejscu powinna stać kariera.
- I co z tego?
           Źle zacząłem. Jak miałem mu powiedzieć, co czuję? Kiedy żal mi go było, za każdym razem jak widziałem jego marne starania.
- Mogę ci coś opowiedzieć?
           Raz kozie śmierć. Postanowiłem wyjawić mu mój sekret. Najpierw Saeron, potem Woohyun, a teraz on. Co mi się ostatnio działo, że byłem tak gadatliwy? Może to, iż pogodziłem się z tym co się wtedy wydarzyło?
           Myungsoo uważnie słuchał mojej historii z otwartą buzią. W przeciwieństwie do Woohyuna był bardzo zaskoczony. Pewnie nie spodziewał się nigdy, że zmieniłem się tak z powodu jakiejś dziewczyny.
- Nie chce mi się wierzyć w to co mówisz. Lecz musi to być prawda. Czyli było ci ciężko wracać w tamto miejsce?
- Dokładnie.
- A coś się zmieniło podczas pobytu tam? - Proszę, zadał mi pytanie, którego odpowiedź powinienem wykorzystać do wyznania mu co myślę o Saeron.
- Powiedzmy. Widzisz... Jak rozmawiałem z Saeron wtedy na zapleczu, wszystko jej opowiedziałem, a ona mi o swoich rodzicach i braciszku. Poczułem jak mój problem był błahy w porównaniu do jej. Mimo to, nie potrafiłem pozbyć się smutku. A ona powoli pokazywała mi, że da się pogodzić z złą przeszłością. Dlatego z nią się spotykałem.
- Chyba cię rozumiem. Czyli zaprzyjaźniliście się?
           Tak bardzo bym chciał, aby to była czysta przyjaźń w tamtej chwili. Bałem się, że zaprzeczenie wywoła kłótnie między mną i Myungsoo.
- Teoretycznie, to na początku tak. Jednak przemyślałem to ostatnio i odkąd tu jesteśmy mam pewność, iż to nie tylko przyjaźń. - Na te słowa starałem się nie patrzeć na niego, bo bałem się wyrazu jego twarzy.
- Kochasz ją? - Zapytał niepewnie.
- Jeszcze nie nazwał bym tego miłością, ale jak tak dalej pójdzie...
- Potrafiłbyś to zdusić w sobie? - Przerwał mi nagle, a ja spojrzałem na jego twarz przepełnioną determinacją.
- Sam nie wiem.
- W takim razie będę musiał się wycofać.
           Wytrzeszczyłem oczy na niego.
- Nie patrz tak na mnie. - Zaśmiał się. - Owszem, Saeron jest świetna i podoba mi się. Mimo to, ty pasujesz do niej zdecydowanie bardziej. Pewnie jakbyś nie opowiedział mi wcześniejszej historii byłbym tobą zawiedziony. No ale nie ma co się oszukiwać. Ona nie zaufa mi zbyt łatwo. Ty za to już jesteś jej blisko. Masz większe szanse cokolwiek zdziałać. I tobą kieruje większe uczucie niż mną. Nie chcę cię znowu widzieć załamanego, więc lepiej się o nią postaraj. Jasne?
           Po tych jego słowach przytaknąłem nie mogąc nic z siebie wydusić. Czułem się po części tak, jakby to Myungsoo był starszy i dawał mi właśnie życiowe rady. Było mi głupio i jednocześnie byłem świadom, że teraz nie miałem odwrotu. Skoro nawet on ustąpił, bym spróbował zaznać szczęścia, musiałem się wziąć w garść. Miałem tylko nadzieje, że nie udawał w tej chwili twardego i opanowanego, a w głębi duszy, był zły na siebie, że tak łatwo ustąpił.
           Byłem tak radosny, że wieczorem będąc w dormie postanowiłem spróbować porozmawiać z Saeron przez telefon. Wystukałem jej numer i czekałem, aż się odezwie po sygnale.
- Słucham? Kto mówi? - Usłyszałem głos Jimina, czy on odbierał wszystkie telefony w tamtym mieszkaniu?
- Tu Sunggyu. Dlaczego znowu z tobą rozmawiam?
- Aleś ty miły dla mnie. Wiesz co? W ogóle Dan okazał się gejem. - Wyszeptał mi.
- Ja już to wiem. - Prychnąłem. - Za wolny z ciebie informator. A co z Saeron?
- Ona śpi. Nie zamierzam jej budzić. Dzisiaj poszliśmy popracować na próbę. Nie przyzwyczajona była do ciągłego biegania, bo w barze nigdy nie miała takiego ruchu i padła bardzo szybko.
- Biedna. To w takim razie powiedz mi w jakich godzinach mógłbym jutro zadzwonić?
- Myślę, że około godziny 17 byłoby rozsądnie. Wtedy wracamy z pracy.
- Czekaj. Dopiero do mnie dotarło. Pracujecie razem?!
- Tak, czadowo co nie? - Widać było, że go to niezmiernie cieszyło, a mnie po części także, bo  przynamniej ktoś nią się mógł opiekować .
- Czasami naprawdę brzmisz jak jej malutki braciszek. - Zaśmiałem się.
           Doszło do tego, że przegadałem z nim jeszcze jakiś czas, rozmawiając o wielu sprawach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz