poniedziałek, 27 marca 2017

Miłość: Level Up: Rozdział 5


Szybko idą mi te rozdziały Chanyeola. Ledwo się obejrzę i będzie koniec opowiadania.:O Jednak jestem zadowolona, że udaje mi się utrzymywać te opowiadanie bez wielkich dramatów i smutów. W końcu coś pozytywnego. :D Mam nadzieję, że jakoś mi to idzie. Pozdrawiam was ciepło i czekam na komentarze. :D
Miłość: Level Up!
Rozdział 5


*Rika*
        Na co ja się zgodziłam? Byłam przerażona myślą, że miałam spędzić czas z tym człowiekiem sam na sam. Do tej pory tylko z nim pisałam i grałam online. A spotkanie to całkowicie inna sprawa. Jeszcze zaproponował bym czekała w parku, otoczona przez dziwnych ludzi. Cały czas zastanawiałam się, czy nie wyglądam dziwnie, bo niektórzy się na mnie gapili. Stałam sobie grzecznie w sukience w misie z białymi falbankami i włosy upięłam niebieską kokardką w kropki. Czemu ja postawiłam na taki strój? Chciałam wyglądać ładnie wychodząc do ludzi, ale chyba wybrałam zbyt dziecinny styl. Miałam nadzieję, że Chan nie będzie się mnie przez to wstydził. Lubiłam się tak ubierać, jednak przez to wyglądałam zapewne, jak stuknięta nastolatka, a miałam już swoje lata.
        Kiedy ujrzałam ubranego na czarno, z czapką na głowie i okularami słonecznymi człowieka, wysiadającego z taksówki, byłam prawie pewna, że to Yeol. Czekałam tylko, aż do mnie podejdzie, by nie zrobić gafy. Tak jak przypuszczałam zrobił to po zapłaceniu kierowcy. Smutne było to, że nie widziałam jego oczu. Za to ujrzałam ogromny banan na buzi, gdy tylko stanął naprzeciw mnie.
- Słodko wyglądasz. - Powiedział szczęśliwy, a ja pomyślałam, czy lepiej nie zwiać i schować się gdzieś. Zawstydził mnie dwoma słowami, a to był dopiero początek. W internecie potrafiłam na takie coś dać cięty komentarz, a w normalnym świecie byłam bezbronna.
- Chodźmy już tam gdzie mamy. - Odpowiedziałam ze spuszczonym wzrokiem.
- W takim razie ruszajmy. - Odparł ochoczo.
        Myślałam, że przejdziemy się w ciszy, lecz to chyba było dla niego coś niepojętego. Zaczął opowiadać mi jak najęty różne rzeczy ze swojego dnia. Większość z nich była zabawnymi historiami z udziałem członków z jego zespołu. Naprawdę mnie nimi rozbawiał. Wiedziałam, że ci chłopcy są pozytywnie zakręceni, ale i tak mnie zadziwiał swoją przemową. Naprawdę musiał być duszą towarzystwa, skoro potrafił nawet mnie czymś zaciekawić.
        Zatrzymaliśmy się w pewnym momencie, przed czymś co na pierwszy rzut oka wyglądało na zwykłą cukiernie połączoną z kawiarnią. Jednak najpierw szyld z napisem "Cyber Kawiarnia", a później to co ujrzałam na wystawie, czyli tort z bloczków, jak w Minecrafcie, Mario z czekolady, utwierdziło mnie w tym, że była wyjątkowa. Zachwyciłam się od razu tym miejscem.
- I jak? - Zapytał Chan.
        Spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem i było po nim widać, że był dumny ze swojej pomysłowości. Nie dziwiłam mu się. Pewnie pragnął mnie pozytywnie zaskoczyć i to mu się udało.
- Cudownie. - Rzekłam i weszliśmy do środka.
        We wnętrzu okazało się, że nie tylko była to kawiarnia. Znajdowało się tam bowiem jeszcze przejście do mini salonu gier. Nie umiałam pojąć, kto mógłby być tak cudownym pomysłodawcą. W takie miejsce mogłabym chodzić codziennie.
- Wow! Nie wiedziałam, że takie coś tu się znajduje. - Zaczęłam wyrażać swoje emocje.
- Bo nigdzie nie wychodzisz. Inaczej dowiedziałabyś się o niej. - Wytknął mi to.
- Z kim mam wychodzić? Jak nikt mnie nie lubi. - Rzekłam oburzona.
- Czyli tu tylko chodziło o to, że nie potrafisz się dogadać z ludźmi? Nie przejmuj się. Teraz masz z kim odkrywać takie miejsca. Bo ja cię lubię. - Powiedział to bardzo szybko, ale ostatnie zdanie zamroziło mnie w czasie.
        Poczułam jak robię się czerwona i zwróciłam swoją twarz na niego. Dotarło to chyba do niego, że powiedział coś dwuznacznego i podrapał się w tył głowy i uśmiechnął nerwowo.
- Usiądźmy może przy stoliku, bo torujemy przejście. - Zmienił także temat.
        Zrobiliśmy tak jak powiedział. Wybraliśmy stolik dla dwóch osób i zasiedliśmy naprzeciw siebie. Wzięliśmy do ręki karty z menu i przeglądaliśmy je w milczeniu. Ja chwilowo patrzyłam się na nią i nic do mnie nie przemawiało, bo nie potrafiłam skupić się na literkach. Musiał mnie on tak wyprowadzić z równowagi? Postanowiłam się otrząsnąć, w tym celu potrząsnęłam głową na boki. Zerknęłam jeszcze raz na kartę i zaczęłam wybierać, co chciałabym zamówić.
- Ja jestem ciekawa zestawu Super Mario Bros... - Zasugerowałam swój wybór. - Ciasto z tym motywem, napój wyskokowy, cokolwiek to znaczy, oraz losowa figurka. Podoba mi się, że wszystko tu jest tak tajemnicze. - Dodałam szczerze i wreszcie udało mi się spojrzeć z powrotem na Chanyeola, który nie wiem kiedy zdjął okulary. To było bezpieczne posunięcie?
- Ja wezmę zestaw Pokemon! Ostatnio strasznie dużo w nie grywam, odkąd wyszła ta wersja Pokemon Go! - Mówił to taki podekscytowany, że miałam ochotę się z niego zaśmiać. Na szczęście się powstrzymałam. - W takim razie idę złożyć zamówienie do lady. - Oznajmił i podniósł się z miejsca.
        Kiedy  tak czekałam na jego powrót do stolika, przyjrzałam się wszystkiemu wokół. Na ścianach namalowane były postaci ze znanych wszystkim gier. Czułam się tak przytulnie w tym miejscu. Wiedziałam, że zostanie moim ulubionym. Moje przemyślenia przerwało ponowne pojawienie się Yeola.
- Zaraz przyniosą nam zamówienie. - Poinformował mnie, a ja przytaknęłam na to.
- Możesz tak w ogóle często wychodzić? - Zapytałam o coś, co mnie zaciekawiło jakoś.
- Nie często. Jak mamy promocje, to czasem ledwo mam czas na wyspanie się. Wtedy przynajmniej z miesiąc przed harujemy na pełnych obrotach, więc każdy trening kończy się o wiele później i wiele więcej musimy na nich z siebie dawać, a potem chodzenie do programów, przygotowania do nich i ćwiczenie i jeszcze raz ćwiczenie wszystkiego w między czasie przez czas ustalony przez wytwórnie, a ostatnio zaraz po promocji zaczynamy przygotowania do koncertów. I dopiero po nich mamy jakiś czas chwilowo, aż nie rzucimy się znowu w ten wir. - Zasmuciła mnie ta informacja. Przecież tak szło się wykończyć. A jeszcze poświęcił swój cenny czas na mnie. - Nie martw się. - Musiał mnie przejrzeć. - Dla ciebie znajdę czas nawet w okresie promocji. - Powiedział z uśmiechem, a mnie zamurowało.
        Czemu niby chciał mnie traktować wyjątkowo? Dlaczego  mi to robił? Dawał mi nadzieję na to, że mogłabym się z nim zaprzyjaźnić. Bałam się angażować. Musiałam być na razie ostrożna. Postanowiłam wytrzymać do promocji jego i wtedy zobaczyć, jak będzie się zachowywał.
***
        Po zjedzeniu słodkości i wypiciu bardzo smacznych koktajli, rozpakowaliśmy nasze pudełeczka z figurkami. Ja dostałam księżniczkę z Mario, co mnie zawiodło, a on dostał Pokemona o nazwie Chimchar. Wybuchłam na to śmiechem. Jego odstające uszy strasznie przypominały małpkę, do której był upodobniony ten stworek, a z tego co czytałam Chan miał moc ognia w tym całym zespole, a to był ognisty typ.
- Ktoś tu chyba nieźle ze mnie kpi! - Oburzył się Yeol.
- Po prostu idealnie dopasowane. - Rechotałam dalej, a mu się to raczej nie podobało. - Widzisz. Ja mam gorzej. Wolałabym Mario, czy Luigiego, a nie księżniczkę. - Udałam smutną minkę, by go pocieszyć jakoś.
- Do ciebie ktoś też dobrał dobrze. W końcu jesteś littleprincess, czyż nie? - Powiedział to z chytrym uśmieszkiem, czepiając się mojego nicku z większości gier i portali.
- Oj tam. Widzisz! Jesteśmy kwita.
- A ja mam lepszy plan. - Wystrzelił nagle. - Dam ci Chimchara, a ty mi księżniczkę. Będą nam o sobie nawzajem przypominać.  Co ty na to?
        Zamrugałam kilka razy w jego stronę z zaskoczenia. Takie rzeczy robiły pary, lub bliscy przyjaciele. Coraz więcej gestów przemawiało do mnie, że ta relacja biegła w jedną z tych ścieżek. Miałam tylko nadzieję, że jak tak dalej pójdzie, to nie będzie to jednostronne zauroczenie z mojej strony. Naprawdę musiałam uważać.
- Ok. Zróbmy tak. - Odpowiedziałam nieśmiało.

*Chanyeol*

        Kolejnym etapem naszego wypadu, miało być granie w salonie gier połączonym z tą kawiarnią. Cieszyłem się, bo naprawdę było widać po Rice, że wszystko jej się podobało w tym miejscu. Strzeliłem w dziesiątkę z pomysłem na to spotkanie. Martwiło mnie tylko jedno. Osoba trzecia mogłaby wyciągnąć pochopne wnioski z naszych zachowań. Popełniałem co chwile jakieś gafy, które sprawiały wrażenie, że Rika mi się podoba i byliśmy na randce. Nie chciałem tworzyć takiego nieporozumienia. Może i była cudowną dziewczyną i coraz ciekawsza mi się wydawała. Jednak nie mógłbym umawiać się z nią. Po pierwsze była siostrą Sungyoona, a po drugie, nie dałaby rady być z kimś takim jak ja. To byłoby dla niej za ciężkie, skoro była uprzedzona do ludzi. Martwiłem się więc, czy nie odebrała źle zachowania mojego w tamtym dniu.
        Postanowiliśmy zacząć nasze granie od wyścigówek. Nieźle się na tym skupiliśmy i udało mi się z nią kilka razy wygrać. W takim miejscu miałem przewagę najwidoczniej. Kolejną atrakcją wybraną przez nas były bijatyki. Tutaj ona wypadała o wiele lepiej. Znała dobre kombinacje, a ja zawsze stawiałem na losowe ruchy. Można było powiedzieć, że zemściła się na mnie. Na końcu ledwo namówiłem ją na ddra. Kochałem to, a ona zaczęła się tłumaczyć sukienką, zmęczeniem, czym mnie nie przekonała. Wreszcie dała się przekonać i nawet dobrze jej szło, a nie tego się spodziewałem po osobie, która przesiadywała w domu. Zręczności jej nie brakowało, więc w jednych piosenkach ja wygrywałem, w innych ona.
        Wybraliśmy na zakończenie bardzo szybką piosenkę. Wiedziałem, że wykończymy się nią maksymalnie, ale też będzie zabawnie. Śmialiśmy się wykonując szybkie i zabawne ruchy, aż nadepnąłem na swoją sznurówką i na szczęście upadłem tylko na mój pechowy tyłek. Ona popłakała się wręcz ze śmiechu, wskazując mnie palcem. A mnie okropnie to bolało, lecz powstrzymałem się przed okrzykami wyrażającymi moje cierpienie. Jednak grymasu na twarzy nie potrafiłem ukryć. Zauważyłem kątem oka, że ona nagle pobladła, zbiegła ze swojego podestu, przeszła naokoło urządzenia i kucnęła przy mnie, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Przepraszam, nie powinnam się śmiać z twojego nieszczęścia. Wszystko w porządku? - Widać było po niej, że strasznie się przejęła.
        Poczułem przyjemne uczucie. Zapomniałem o bólu i patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany. Ona była naprawdę śliczna. Te jej wyjątkowe duże oczka się wręcz świeciły. A malutki nosek dodawał jej uroku. I wtedy mój wzrok spoczął na czym, na czym nie powinien. Jej drobne usta, które przygryzła właśnie w tym momencie pewnie ze stresu. Źle to na mnie zadziałało. Zapragnąłem złożyć na nich pocałunek. Nie mogłem tego zrobić. Musiałem szybko się ocknąć.
- Już mi lepiej. - Wydukałem i wstałem gwałtownie na równe nogi, żeby się jej nie przyglądać z tak bliska, bo to było niebezpieczne dla mnie w tamtym momencie. - Już jest późno, więc pewnie powinienem wracać i odstawić cię do domu. - Oznajmiłem to bardzo niechętnie, bo czas spędzony z nią był bardzo ciekawy.
- Masz rację. Musimy wrócić. - Nie wiedziałem czemu, lecz wyczułem zawód także w jej głosie.
        Jak na zawołanie zadzwonił jej telefon. Przeraziłem się widząc po jej wyświetlaczu, że był to Sungyoon. Nie miałem pojęcia, czy powinniśmy mu mówić o tym wypadzie. Mógł to źle odebrać. Ona chyba też nie była pewna, co mu powiedzieć, bo patrzyła się w ekran i wahała przed odebraniem połączenia.
- Wiesz, bo ja nie potrafię za bardzo kłamać. - Zaczęła niepewnie.
- Spokojnie. Nic złego przecież nie robimy. - Mówiłem to tak, jakby chcąc utwierdzić w tym także siebie.
        Odebrała więc ten telefon troszkę niepewnie.
- Słucham? - Zaczęłam, a ja słyszałem tylko jej wypowiedzi. - Jestem z Chanyeolem, ale już się zbieramy do powrotu... Dobrze. - Po tych słowach wyciągnęła rękę z urządzeniem w moją stronę. - Chce z tobą mówić. - Powiedziała szeptem.
        Przeraziłem się troszkę. Chciał mnie ochrzanić, że jestem z jego siostrą po za domem o tak późnej porze? Miałem ochotę uniknąć tej rozmowy, a nie mogłem.
- Co chcesz? - Zapytałem chwiejnym głosem. Miałem nadzieję, że nie zabrzmiałem trochę niegrzecznie.
- Mógłbyś odprowadzić moją siostrę? Nie chcę by wracała o takiej porze sama. - Oznajmił mi to z troską, a mi ulżyło, że chodziło właśnie o to.
-I tak, miałem taki zamiar, więc nie ma problemu. - Rzekłem radośnie, by go uspokoić.
- Channie! Jesteś niesamowity. Ale to pewnie wiesz. Dziękuję ci za to co robisz. Oby Rika znalazła kiedyś takiego faceta, jak ty, to nie będę się musiał już o nią martwić nigdy. - Ostatnie zdanie troszkę mnie zakłopotało, lecz wolałem nie dać tego poznać po sobie.
        Po tej rozmowie zebraliśmy się do wyjścia. Na dworze było już chłodnawo, a Rika chyba tego nie przewidziała, bo jej sukienka była cienka i miała krótki rękaw. Od razu zaczęła telepać się z zimna na zewnątrz. Nie mogłem na to patrzeć. Zdjąłem swoją bluzę i wyciągnąłem rękę z nią w jej stronę. Gdybym miał odpinaną narzuciłbym ją na nią, niestety był to tak zwany kangurek. Spojrzała na mnie nieśmiało. Już miała chwycić bluzę dygoczącą ręką, lecz ją wycofała.
- Tobie będzie zimno. - Stwierdziła.
        Ja miałem pod spodem i tak koszulkę na długi, a jej nagie ręce i nogi przerażały.
- Spokojnie. Jestem w lepszej sytuacji od ciebie i jestem gorącym chłopakiem, więc dam radę. - Powiedziałem to z szerokim uśmiechem, czym chyba ją przekonałem.
        Ubrała ją na siebie, a ja powstrzymywałem się od śmiechu. Za długie rękawy wyglądały przezabawnie, a całość sięgała jej prawie na długość sukienki. Faktycznie byłem gigantem, jak niektórzy sądzili.
        Doszliśmy pod jej dom dość szybko, albo mi to zleciało, bo w drodze rozmawialiśmy o grach i naszych ulubionych tematach. Było bardzo przyjemnie. Nie chciałem jeszcze wracać do dormu. Przez to staliśmy pod jej bramą i zapadła chwila ciszy. Wychodziło na to, że też nie zamierzała się żegnać. Trudna sytuacja.
- Dziękuje za dziś. - Wreszcie przerwała krępującą chwilę. - Bawiłam się cudownie. - Mówiąc to spojrzała na mnie i ewidentnie emanowało z niej wielkie szczęście.
        Dzięki temu zrobiło mi się ciepło w klatce piersiowej. Wiedziałem, że będę chciał szybko spędzić z nią kolejne chwile. Musiałem coś wykombinować i nagle mnie olśniło.
- Słyszałem, że Sungyoon, Amelia i Sumin robią sobie wycieczkę pojutrze. - Wystrzeliłem, a ona przyglądała mi się badawczo. - Mogę do ciebie przyjść wieczorem? Zrobimy sobie jakiś maraton filmowy, czy coś. - Zaproponowałem i niecierpliwie czekałem na odpowiedź.
- Dobrze. - Przytaknęła, lecz nadal widziałem u niej zaskoczenie. Pewnie nie spodziewała się, że będę chciał ją jak najszybciej znowu zobaczyć... Ja też. Coś było ze mną nie tak i obawiałem się najgorszego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz