piątek, 3 marca 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 5



I kolejna sobota to kolejny rozdział. Mam do was ważne pytanie! Chcecie może przenieść to opowiadanie na piątki? Bo jakoś tak stwierdziłam, że mi to obojętnie, a byłyby bardziej rozstawione rozdziały moich opowiadań. :D To jak już wolicie. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 5




Kilka dni później

*Yeori*

        Zaczęłam się przyzwyczajać do chłopaków. Opiekowanie się nimi było wyczynem. Ciągłe wykorzystywanie mnie, kłótnie z liderem o trudnym charakterze. Na dodatek oprócz moich obowiązków Hyuk, czy też Jaehwan męczyli mnie i wyciągali na jakieś spacery. Nie potrafiłam im odmawiać, bo do nich nic nie miałam, jako nieliczni starali się być bardzo mili dla mnie. Czasami sama szłam porozmawiać z Wonsikem, bo bardzo dobrze się z nim dogadywałam. Taekwoon przestał mnie z czasem źle traktować. Nawet odzywał się do mnie, czy pomagał mi w ogarnięciu swoich przyjaciół, jednak było coś między nami jeszcze niezręcznego. Sprzątanie, zakupy, oprowadzanie ich i granie z nimi w dziwne gry z przymusu stały się dla mnie porządkiem dziennym. Stwierdziłam, że już będzie tylko łatwiej. Jednak o ile tu się układało, to pojawiły się kolejne problemy.
        Szłam korytarzem do siebie po ciężkim dniu. Chłopcy wymęczyli mnie na całego. Nogi wchodziły mi do tyłka i marzyłam tylko o łóżku. Zostałam niestety zaskoczona przez tego całego Hyejunga, który czekał chyba na mnie pod moim pokojem i pomachał do mnie widząc mnie z daleka. Odwzajemniłam ten gest z zdziwioną miną.
- Coś taka w szoku? - Zapytał, gdy już byłam przy nim.
- Po prostu jestem ciekawa co cię do mnie sprowadza. - Powiedziałam tak, by nie miał wątpliwości, że tylko o to mi chodzi.
- Po prostu chciałem się ciebie o coś spytać. Jak bardzo mnie znienawidzisz, kiedy twój ojciec przepisze firmę na mnie?
        Zatkało mnie. Poczułam strach. Co to miało znaczyć? On mówił poważnie? Miałam ochotę rozpłakać się na środku korytarza. Musiałam mimo wszystko myśleć racjonalnie. To nie było nic pewnego. Może się ze mną droczył? Może miał takie tylko przypuszczenia, a nie wiedział, że tata nie zrobiłby mi tego? Bo nie zrobiłby, prawda?
- Nie rozumiem. - Odpowiedziałam szczerze, bo potrzebowałam głębszego wyjaśnienia.
- Powiedział mi, że jak dobrze się spiszę jako jego zastępca, to przejmę ten interes.
        W jego tonie głosu można było wyczuć, że szczycił się tym. Ja natomiast czułam się urażona. Ojciec zapomniał jak wiele dla mnie znaczył ten hotel? Przecież układałam całą przyszłość pod to. Nie chciałam, by tak po prostu trafił w obce łapy. Byłam bardzo zawiedziona.
- Oczywiście musiałem obiecać, że będę miał pieczę nad tobą. Chcę byś tu pracowała, bo wie, że to twoje marzenie, lecz nie jest pewny czy sobie poradziłabyś w zarządzaniu, dlatego woli mnie na głównym stanowisku.
        Tego było dla mnie za wiele. Czułam jak łzy spływały po moich policzkach. Byłam zła na siebie, że musiałam okazać swoją słabość przed nim. Jednak nie umiałam dłużej wytrzymać. Musiałam porozmawiać pilnie z tatą. Chciałam by powiedział mi to wprost, choć wiedziałam, że to zaboli mnie już całkowicie. Miałam też ochotę dać temu człowiekowi stojącemu przede mną w twarz. Nie zrobiłam tego z kilku powodów. On uświadomił mnie po prostu na czym stoję. To była wina mojego taty, że woli go ode mnie. Zaistniało pewne nieporozumienie między mną, a moim rodzicem, więc nie miałam co mieszać go w moje sprawy osobiste.
***
        Z samego rana przed pójściem do chłopaków, postanowiłam zajrzeć do gabinetu ojca. Siedział w nim już dawno. Teraz nawet śniadań i obiadów, a co dopiero kolacji nie jadał ze mną. Czyżby wolał mnie unikać? Pod jego drzwiami stałam jakąś chwilę, układając w myślach co chciałam mu powiedzieć i o co zapytać. Udało mi się też wziąć kilka głębokich oddechów.
        Byłam bardzo zaskoczona, kiedy próbowałam zapukać, a to mi się nie udało, gdyż drzwi otworzyły się przede mną. Stanął w nich Hyejung. Widocznie rozmawiał z ojcem. Pewnie o służbowych sprawach. Może mój tata zawsze marzył o posiadaniu syna? W końcu tak to zawsze jest, że mężczyźni chcą, by po nich dziedziczyli przedstawiciele ich płci. Poczułam, że ten człowiek nie tylko kradnie mi stanowisko, ale także rodzinę, choć wcale tak nie musiało być.
- Dyrektor jest zajęty. - Oznajmił mi zamykając drzwi gabinetu, mimo iż wiedział, że chcę wejść do środka. - Lepiej przyjdź później. - Zasugerował, a ja spojrzałam na niego wrogim wzrokiem, wyminęłam go i wparowałam do środka bez pukania.
        To co ujrzałam nie było codziennością. Mój ojciec jadł jakieś ciasto. Uśmiechnął się na mój widok i wskazał mi krzesło przed sobą. Czym był zajęty niby? Objadaniem się? Może Hyejung myślał, że skoro go wygonił, to ja też nie mogę wejść? Może to on myśli, że zbyt wiele dla mojego ojca znaczy, a tak naprawdę ten kocha tylko mnie.
- Co się stało córeczko? - Zapytał grzecznie i bardzo przyjaznym tonem, co strasznie pozytywnie mnie zaskoczyło.
- Przyszłam porozmawiać z tatusiem. - Oznajmiłam z udawanym uśmiechem, który chyba dobrze mi wychodził. - Od kiedy jadasz takie rzeczy?
- A to. Hyejung zrobił to, bo ma dziś urodzin i rozdał pracownikom. Ten chłopak chyba wszystko potrafi. - Westchnął, a mnie to ugodziło w serce.
- W takim razie, ja mogę też ci kiedyś coś słodkiego zrobić. - Powiedziałam pełna entuzjazmu.
- Nie trzeba. - Spoważniał mówiąc to, a ja się źle z tym poczułam. - Skup się na tym co robisz. Masz jakieś kłopoty z tymi chłopakami? - W tym momencie przyszły mi do głowy wszystkie nasz kłótnie, nieszczęsny grill, porwanie mojego telefonu, zaginięcie Hyuka i inne dziwne sytuacje.
- Nie. Są grzeczni. - Oznajmiłam odwracając wzrok, by nie zauważył, że zmyślam. - Co do Hyejunga... - Chciałam zagadać w sprawie, z którą faktycznie przyszłam, lecz on mi przerwał.
- Przystojny z niego chłopak, czyż nie? Ale nie zakochuj  mi się w nim. On już kogoś ma. - On mówił poważnie? - Jednak nie zmienia to faktu, że miło byłoby jakbyś kogoś takiego miała u swojego boku. Jest inteligentny i...
- Dość! - Podniosłam głos, a w moich oczach znowu gościły łzy. - Czy ty go wolisz ode mnie? Traktujesz jak syna, czy coś?! - Zdenerwowałam się nie na żarty.
- Yeori... - Był zszokowany moim zachowaniem i wymówił moje imię łagodnie. - Ja ci wszystko wyjaśnię, ale nie teraz. Nie mogę tego zrobić, jak on sam jeszcze nic nie wie. - Nic nie rozumiałam z tej wypowiedzi.
- Co zamierzasz mi wyjaśnić? Chcesz mu oddać hotel, a ja od dziecka marzyłam o pracy u twego boku. Pamiętasz jak powiedziałeś, że zastępca, to stanowisko które będzie należeć tylko do mnie? - Czułam się strasznie, wypominając mu to wszystko. Pobladł, był przerażony. Nie wiedziałam jak to odebrać.
- Przepraszam... Zrozumiesz, lecz nie dziś. - Rzekł schylając się do swoich dokumentów na biurku, co oznaczało, że wolał teraz skupić się na pracy.
        Byłam wściekła, zrozpaczona i nie wiem jaka jeszcze. Wybiegłam z jego pokoju w pośpiechu i poszłam do siebie, gdzie od razu usiadłam na łóżku, wzięłam poduszkę w objęcia i zaczęłam w nią płakać. Mój szloch nosił się w moich czterech ścianach. Pukanie do drzwi nie zmieniło nic. Olałam je.

*Hongbin*

        Byłem zły na chłopaków. Zachowywali się dziecinnie. Wiedziałem, że sam może na początku wyglądałem na takiego, który podrywał Yeori, ale to była moja natura, a z nimi było źle. Jaehwan gadał o niej całą dobę, a Hyuk kombinował tylko jak się do niej zbliżyć. Nawet się z tym nie kryli. Wiedziałem też, że Hakyeona zachowanie było podejrzane. Kłócił się z nią dużo, jednak ktoś mądry kiedyś powiedział, że kto się czubi, ten się lubi. Za to Wonsik był miły jak zwykle, więc jego nie wiedziałem jak odbierać i on aż tak mnie nie irytował, jeszcze za to martwił mnie Taekwoon... Uśmiechał się na jej widok i często gapił na nią ukradkiem. Bałem się, że też coś do niej poczuje, a znając go, widząc, że podoba się też tym idiotom, to się wycofa. Nie chciałem by wynikły jakieś kłótnie między nami z jej powodu. Musiałem ratować sytuację, jako jedyny jej świadomy. Chyba tylko na mnie jej urok nie zadziałał.
- Zaraz wracam. - Rzekłem w stronę maknae i wyszedłem z pokoju.
        Nie pamiętałem, który pokój należał do niej. Wiedziałem tylko jedno, że znajdował się na ostatnim piętrze. Udałem się więc tam i na szczęście na jej drzwiach znalazłem tabliczkę z jej imieniem. Przystanąłem i od razu zapukałem. Nie odpowiedziała, ale zorientowałem się, że drzwi były niedomknięte i że słychać cichy szloch. Płakała? Nie wiedziałem, czy powinienem się w takiej sytuacji wycofać, czy może wejść. Ostatecznie wybrałem drugą opcję. Popchnąłem drewnianą przeszkodę i wszedłem cicho. Ona nawet nie zauważyła tego i siedziała na łóżku, a jej twarz była schowana w poduszce. Dopiero jak zamknąłem za sobą drzwi, one wydały dźwięk i podniosła się gwałtownie przerażona.
- To tylko ja. - Powiedziałem cicho, jakby bojąc się, że gdy odezwę się za głośno to ją przestraszę.
- Hongbin... Nie jestem w humorze. Mogłabym dzisiaj...
- Co się stało? - Zapytałem nagle, zaskakując samego siebie i siadając na rogu jej łóżka.
- Problemy rodzinne. Nie będę ci nimi zawracać głowy. - Mówiąc to pociągała nosem.
        Była cała czerwona. Jej oczy były takie mokre. To był dziwny widok. Normalnie widziałem ją albo z wielkim bananem na twarzy, albo wściekłą na Hakyeona. Nigdy tak zrozpaczoną. Wiem, że znałem ją krótko, jednak jakoś ten widok mi do niej nie pasował. Zapragnąłem to naprawić. Nie wiedziałem co mną kierowało.
- Powiedz mi. Może ci ulży. - Zaproponowałem, choć dobrze wiedziałem, że nie byłem dobrym oparciem.
- Wolałabym nie. - Skierowała w moją stronę piękny, ale pełen smutku uśmiech. To mnie troszkę zabolało. Lecz miała rację, faktycznie nie byliśmy na tyle blisko, by mogła mi zaufać i opowiedzieć wszystko. Musiałem to uszanować. Mimo to chciałem bardzo coś zrobić.
- W takim razie. Chodź. - Po tych słowach pociągnąłem ją za ręce tak, że wylądowała na mnie i objąłem ją. - Płacz ile potrzebujesz. - Rzekłem nie myśląc już po co w ogóle przyszedłem.
        Ona zacisnęła piąstki na moich plecach i zaczęła znowu szlochać. Poczułem coś dziwnego i moje serce zaczęło mocniej walić. Czyżby było mi jej żal? Martwiłem się o nią? Miałem nadzieję, że to normalne, iż przejąłem się płaczącą dziewczyną. Tylko czemu moje serce musiało tak uderzać i poczułem się lekko zawstydzony? Co się działo? Przeniosłem moją dłoń na jej głowę i zacząłem głaskać. Pragnąłem dać jej poczucie wsparcia. To było takie dziwne. Nigdy się tak nie czułem. Prawie nigdy... Przypomniałem sobie wtedy bolesne wspomnienie.
        Była kiedyś pewna dziewczyna. Miała na imię Noriko. Była Japonką. Poczuliśmy coś do siebie. Byliśmy blisko. Była trainee w naszej wytwórni. Musiała jednak zrezygnować ze wszystkiego i wrócić do Japonii jak jej matka ciężko zachorowała. Zostawiła też mnie. Początkowo byłem wściekły na los i na nią, że pojawiła się w moim życiu. Potem... przeszło mi. Zrozumiałem, że tak musiało być, a nasz związek i tak by prędzej czy później się zawalił. W końcu życie w ukryciu i okłamywanie nawet moich przyjaciół, bo ona tego chciała, było ciężkie.
        W związku z tym musiałem sobie postanowić, że nie mogłem pozwolić Yeori zbliżyć się do mnie, a także sam musiałem uważać na swoje uczucia. Nie tylko przez wspomnienia, a także dlatego, że wiedziałem co działo się z moim kolegami z zespołu. Ocknąłem się i wiedziałem, że muszę zrealizować to co zaplanowałem pojawiając się u niej.
- Yeori. Możemy porozmawiać? Bo ja po to przyszedłem... - Zacząłem niepewnie i dopiero zorientowałem się, że ona już nie płakała.
        Odsunęliśmy się od siebie i zauważyłem, że jej twarz była spokojniejsza, co mnie uradowało. Jednak bałem się zaczynać ten temat. W końcu nie był przyjemny. Mogłem ją też urazić tym co powiem, a to chyba był nieodpowiedni moment. Postanowiłem, że rozegram to inaczej.
- Czy tobie podoba się któryś z nas? - Miałem ochotę ugryźć się w język, bo zadałem te pytanie zbyt bezpośrednio.
        Ona wyszczerzyła na mnie oczy ze zdziwienia, a ja się jej nie dziwiłem. Nie przemyślałem tego, co powiedziałem. Czemu tak się przy niej gubiłem? Przecież zazwyczaj to ja najlepiej zachowywałem się przy płci przeciwnej.
- Wiesz, jesteście moimi idolami... - Zaczęła dziwnie przeciągając, jakby nie będąc pewna swojej wypowiedzi.
- I tylko tyle? Nie traktujesz nas jak normalnych chłopaków? - W końcu widziałem, że wcale nie zachowywała się jak przysłowiowa fanka.
- Niby to się zmieniło. Chciałam byście czuli się komfortowo, więc starałam się byście nie odczuli mojego upodobania do was. Potem przyzwyczaiłam się do was jako do ludzi zwyczajnych, takich jak poznawałam na co dzień. Jednak jestem świadoma, że nie mogę was nazwać przyjaciółmi, albo zakochać się w was. W końcu po waszej przerwie kontakt z wami mi się urwie. Zapomnicie wkrótce o mnie. Skupicie się na pracy i obowiązkach.
        Zasmuciła mnie jej wypowiedź. Uważała, że nie jest dla nas nikim ważnym? Przecież czuliśmy się przy niej swobodnie, a nie jak przy fance. Nagle zmieniłem zdanie.
- Źle myślisz. - Zacząłem. - Wonsik traktuje cię bardzo dobrze, Jaehwan i Hyuk nie dają spokoju i w kółko tylko o tobie mówią. Ja też dobrze się przy tobie czuję. - Popełniłem pewnie błąd wypowiadając to zdanie. - Po naszym wyjeździe będziesz zmuszona z nami utrzymać kontakt. Ja na pewno ciebie nie zapomnę. - I kolejny błąd.
        Widać było, że zaskoczyłem ją. Siebie zresztą też, bo w końcu nie po to przyszedłem. Zrobiłem wszystko na odwrót. Miałem poprosić ją o dystans, a zaproponowałem zbliżenie. Czasami działałem zbyt impulsywnie.
- Lepiej będzie jak wyjdę. I dzisiaj nie idźmy nigdzie skoro jest z tobą źle. Lepiej się prześpij. Mi to pomaga jak jestem smutny. - Dodałem na odchodnym.

*Yeori*

        Nie wiedziałam o co chodziło Hongbinowi. Czy on zasugerował mi coś? Poczułam się lepiej dzięki niemu. Może i wcześniej dowiedziałam się czegoś przykrego, ale on za to uświadomił mnie w czymś miłym. Nie byłam dla nich zwyczajną fanką. Ucieszyło mnie to, bo zaczynałam się z nimi zżywać i obawiałam się, że tylko ja zaczynam się przywiązywać do tej paczki. Nie liczyłam na nic wielkiego z ich strony, mimo to byłabym szczęśliwa, gdybyśmy mogli utrzymać choć trochę kontakt.
        Jednak końcowa wypowiedź Hongbina mnie zmartwiła. Miałam nadzieję, że mu się nie spodobałam, bo nie chciałabym, by przeze mnie cierpiał. W końcu oni nie mogą mieć dziewczyn. Nie mają na to czasu i fanki chyba takową by zjedli. Nawet gdyby któryś z nich chciał ze mną próbować, ja zapewne odrzuciłabym go z tych powodów. Nie byliśmy na tym samym poziomie. Nie byłabym gotowa na takie poświęcenia. Wolałam proste życie, które o dziwo samo z siebie zaczynało mi się komplikować.
        Nagle zauważyłam, że wyświetlacz mojego telefonu się zaświecił. Na Skype dzwoniła do mnie jedna z przyjaciółek z uczelni. Nazywała się Seoyeon. No tak, ona pewnie bawiła się dobrze na wakacjach. Szybko odebrałam i powiedziałam, że tylko wyjmę laptopa i oddzwonię, bo tak będzie wygodniej. Z wielką ochotą zamierzałam z nią pogadać, bo wiedziałam, że dobrze mi to zrobi.
        Kiedy zaczęła się rozmowa byłam podekscytowana. Widziałam za nią plażę. Dzwoniła do mnie z takiego cudownego miejsca... Szkoda z jednej strony, bo ja miałam tam być z nimi. Z drugiej miałam tu VIXX, ale nawet nie mogłam jej nic o nich powiedzieć.
- Jak żyjesz Yeori? - Zaczęła z wielkim bananem.
- Bardzo dobrze. - By zabrzmieć wiarygodnie także się uśmiechnęłam, lecz troszkę wymusiłam to, a ona za dobrze mnie znała i zmierzyła mnie surowym wzrokiem.
- Yeori! - Krzyknęła grożąc mi palcem. - Ja widzę, że coś jest nie tak.  Tęsknisz za mną? To dlatego? Prawda?
- Właśnie, to dlatego.  - Zaśmiałam się.
- Wierz mi.  Ja tu też nie mam łatwo.  Dobrze znasz mnie i Serim.  Wiecznie się kłócimy. A chłopcy są tacy nieznośni.  Chanyoon co chwilę tylko mówi, że ty potrafiłabyś wszystko ogarnąć.  A pozostała dwójka to tacy idioci.  Dobrze wiesz.
O mało co nie  popłakałam się ze śmiechu.  Ona tak to zabawnie opowiadała.  Uwielbiałam to w niej.
- I wiesz co? Jest tu tyle przystojniaków.  Szkoda, że ciebie nie ma.  Wreszcie bym ci kogoś znalazła.
- Nie przejmuj się.  W moim hotelu też są przystojni faceci.  Naliczyłam ich z sześciu.  - Chciałam ją tym uspokoić.
- Yah! To pewnie jacyś dziani faceci.  Teraz to ja tobie zazdroszczę.  - Powiedziała  z udawanym smutkiem. - Musisz mi ich potem przedstawić.
- Nie! - Bez zastanowienia zaprotestowałam, lecz widząc jej zdziwienie zaczęłam szybko to prostować.  - Widzisz nie będę mogła.  Ich już tu wtedy nie będzie.  - Miałam nadzieję, że tak da mi spokój.
- Yeori! Poproś o numer choć jednego z nich dla mnie.  Dobrze? - Złożyła ręce błagając mnie oto.
- Zobaczę co się da zrobić.

Tym oto sposobem udało mi się ją odwieść od tematu. Paplała potem w kółko o przygodach, które przydarzyły im się na wycieczce, a ja słuchałam tego z wielką ciekawością.  Nie żałowałam też, że z nimi nie pojechałam.  Miałam też wiele ciekawych sytuacji z tą paczką idiotów, a to dopiero był początek mojej przygody z nimi.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz