sobota, 4 marca 2017

Rok pełen zmian: Rozdział 7



Witajcie. Czekał ktoś na niedzielę? Ja na pewno. Kocham wasze komentarze, więc liczę na nie jak zazwyczaj. Kocham was. :D Miłego czytania.


Rok pełen zmian
Rozdział 7


Wrzesień


Odkąd wróciłam z obozu, nie rozmawiałam z ojcem. On unikał wszystkich w mieszkaniu. Z mamą także ograniczałam się tylko do minimum, bo w końcu miałam powody, by ją nienawidzić. Nie zamierzałam im wybaczać tego, jak mnie traktowali. Byłam ich córką, a nie wiedziałam nigdy co to matczyna miłość. Dodatkowym moim problemem była nauka. Musiałam przygotować się do ostatniego semestru na uczelni. Chciałam dużo się uczyć przez ten miesiąc, lecz warunki były fatalne. Brat co chwile przeszkadzał, jak siedziałam w salonie z książkami. W moim pseudo pokoju było mi niewygodnie. Biegałam więc często do miejskiej biblioteki, aby zaznać spokoju. Zdarzało się, że chodził tam ze mną Kangjoon, lub Jisoo, bo lubili się ze mną uczyć.
Tego dnia byłam przemęczona, bo całą noc w domu wrzała jakaś kłótnia między rodzicami. Wstałam z rana znowu przez kolejną kłótnie. Zdenerwowałam się, spakowałam i poszłam do czytelni. Okazało się, że przecież o takiej porze była zamknięta, więc usiadłam na ławce przed nią i jakoś się tak złożyło, że zasnęłam. Spałam dwie godziny, według tego co pokazał mi telefon po przebudzeniu. Ludzie chodzili już po ulicach, a miejsce do którego chciałam się udać było otwarte.


Jakie to normalne, że ludzie się mną nawet nie przejęli. Mogłabym tak zapaść w śpiączkę i nikt by się nie zorientował.


        Weszłam do środka budynku i zajęłam jeden ze stolików. Rozłożyłam się na nim, zasiadłam nad książkami i nawet nie wiedziałam, kiedy zmorzył mnie sen. Był troszkę dziwny. Siedziałam w nim właśnie w tym samym miejscu i podszedł do mnie Jisoo i się dosiadł. Pogłaskał mnie po głowie i wyszeptał mi do ucha: „Jesteś taka piękna jak śpisz”. Następnie postawił mi jakiś soczek przede mną i wyszedł. Widziałam to przez mgłę. Jakbym tylko delikatnie uchyliła oczy, więc mógłby tego nie zauważyć, gdyby tak naprawdę się wydarzyło. Potem jakiś czas nic nie pamiętałam, aż do momentu kiedy otworzyłam oczy i ujrzałam Kangjoona siedzącego nad książką obok mnie.
        Gwałtownie się podniosłam i zaczęłam rozglądać się nerwowo mrugając oczami. Światło raziło mnie. Przyglądałam się mu, a on spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem.
- Czemu mnie nie obudziłeś? – Oburzyłam się.
- Bo słodko spałaś. – Odpowiedział od razu. – Nie mogłem przerwać ci tego.
        Wtedy ujrzałam soczek, który mi się przyśnił i wytrzeszczyłam na niego oczy.


Co to znaczy? Jisoo tu był i sobie poszedł? To nie był sen? W takim razie, kolejny powinien oberwać, że mnie nie obudził.


- Był tu ktoś jeszcze? – Zapytałam dla pewności. – Na przykład Jisoo?
- Nie. Ja przyszedłem podobno zaraz po tym jak się tu zjawiłaś i zasnęłaś, bo pytałem tamtej pani ile tu jesteś. – Mówiąc to wskazał panią za biurkiem w ogromnych okularach.
- Rozumiem. – Przytaknęłam.
        Uznałam, że jednak był to sen, a możliwe, że jak Kangjoon stawiał soczek to miałam wtedy jakiś przebłysk. Wbiłam więc słomkę w odpowiednią dziurkę w kartoniku i zaczęłam go pić nawet nie pytając, czy to dla mnie. Po prostu miałam smaka już na ten napój.


***


Obiecałam mojemu kochanemu braciszkowi, że w weekend zabiorę go na plac zabaw. W końcu biedaczek tak mnie kochał, że nie mogłam go wiecznie ignorować, jak rodzice mnie. Nauka, nauką, ale on odkąd się urodził, był najbliższą mi osobą. Jedyny okazywał jakieś uczucia do mnie, choć robił to niezdarnie. Nie chciało mi się samej siedzieć na ławce i patrzeć, jak on skacze po wszystkich atrakcjach, więc poprosiłam Kangjoona o towarzystwo. Umówiliśmy się już na miejscu. Miał być troszkę później niż my, więc nie zdziwiłam się, jak go nie ujrzałam przed nami. Zasiadłam więc i patrzyłam się w przestrzeń przede mną.
Nagle poczułam jak ktoś koło mnie siada. Chciałam z uśmiechem przywitać tę osobę, myśląc, że to Kangjoon, a zaskoczyłam się. Był to Jisoo. Mimo to, uśmiech mogłam zostawić. Przecież także był kimś, kogo lubiłam. On także uniósł kąciki ust patrząc na mnie. Potem mnie olśniło, że nie miałam pojęcia co on tam robił.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę? – Zapytałam prosto z mostu.
- Szedłem za tobą. Chciałem cię odwiedzić, lecz zobaczyłem, że wychodzisz z braciszkiem, to stwierdziłem, że dołączę się. Jednak chciałem sobie trochę cię poobserwować. – Zaśmiał się, a mnie to nie bawiło.
- To podchodzi pod stalking. – Zaznaczyłam groźnie.


Pewnie jak byłabym samiuśka zaciągnąłbyś mnie w jakąś uliczkę i zaczął się do mnie dobierać. A potem… Stop! O czym ja myślę znowu?


- A może zostałem twoim stalkerem? – Zapytał chytrze. – A teraz jesteś w mojej pułapce.
        Nie rozumiałam co on do mnie mówił. Wtedy jego ręka wylądowała na mojej, co przyprawiło mnie o ciarki. Zbliżył się do mnie. Nasze ramiona stykały się. Jego spojrzenie lustrowało mnie. Obrócił się tak, że siedział prawie przodem do mnie. Podniósł moją dłoń i splótł ze swoją. Spojrzałam w tym kierunku. Czułam jak mnie pieką poliki. On druga dłonią chwycił mój podbródek i skierował tak, bym spojrzała mu w oczy. Patrzyłam i przez to moje serce zaczęło nerwowo skakać. Zbliżył nasze twarze, że prawie nasze usta się stykały. Zatrzymał się jakiś czas w takiej pozycji. Nasze oddechy zmieszały się, a mój stał się szybszy i cięższy. Musnął moje usta delikatnie swoimi wargami i powrócił do tej pozycji.
- Kocham cię. – Wyszeptał w moje usta, co mnie oczywiście zamurowało.
Zrobiło mi się już tak gorąco, że miałam ochotę się rozebrać tam z mojej bluzy. Dopiero w tamtym momencie, chwycił ręką za tył mojej głowy i przyciągnął do pocałunku. Intensywnego i namiętnego. Pozwoliłam mu na niego. Sprawiał, że czułam się jakbym odpłynęła gdzieś do nieznanej krainy bez zmartwień. Zamknęłam oczy i oddawałam się tej czynności, tylko zaniepokoiłam się, kiedy wyobraziłam sobie, że to Kangjoon mnie całuje. Przerwałam nagle i odskoczyłam od Jisoo. Byłam przerażona. On chyba to zauważył.
- Coś nie tak? – Zapytał zaskoczony, bo pewnie bał się, że to jego wina, a to moich chorych fantazji.
- Nie, nie… - Zobaczyłam jak w jego oczach pojawiło się niezrozumienie. – Znaczy się tak, ale to nie przez ciebie… Ja… - Chciałam wyjąkać na szybko jakąś wymówkę.
- Spokojnie. – Powiedział przykładając mi palec do ust, na których swoją drogą jeszcze czułam jego. – Nie mów teraz. Ja będę czekał, aż coś poczujesz. Nie spieszmy się. – Na końcu uśmiechnął się szeroko do mnie, po czym spojrzał w przestrzeń za mną i spuścił wzrok.
        Zerknęłam w to miejsce i ujrzałam stojącego Kangjoona z jakąś niezadowoloną miną, która zmieniła się momentalnie w radosną, kiedy zorientował się, że na niego patrzę. No tak, przecież byłam z nim umówiona. Przypomniałam sobie, o tym, że wyobraziłam sobie go podczas pocałunku i od razu się speszyłam i uciekłam wzrokiem z powrotem na Jisoo, co także było błędem, bo miałam wyrzuty sumienia względem niego.
- Widzisz. Ja tu się ugadałam z Kangjoonem. – Zaczęłam mu tłumaczyć sytuację.
- Dobrze. – Odparł poważnie. – W takim razie już wam nie przeszkadzam.
        Wstał i przechodząc obok Kangjoona szturchnął go ramieniem. Albo mi się zdawało, albo było to celowe. Troszkę mnie to zdenerwowało i zastanowiło.


Czytał mi może w myślach? O nie! I co ja teraz zrobię?
Czasami zastanawiam się, czy jestem głupia, czy głupia.


        Kangjoon usiadł koło mnie, lecz wyglądał, jakby unikał mojego wzroku. Zmartwiło mnie to. Nie wiedziałam ile widział. Mógł się zawieść na mnie. Choć z drugiej strony dlaczego? Przecież byliśmy przyjaciółmi. I zaakceptował to, że zadaje się z Jisoo. Wiedział też co on do mnie czuje. Chyba, że chciał wiedzieć, co ja czuje? Wątpiłam, by z tego powodu był jakiś smutny, a na takiego wyglądał.
- Coś się stało? - Przełamałam się , by czegoś się dowiedzieć.
- Czy ty coś czujesz do Jisoo? - Zadał pytanie patrząc w przestrzeń przed siebie.
        Zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią. Czy ja wiedziałam, co oznaczało coś czuć do kogoś? Miałam często myśli, że coś czuje do Kangjoona, jednak nie miałam pewności i na pewno tego nie mogłam mu powiedzieć. Przez to coraz częściej przypuszczałam, że ciężko będzie mi się zakochać w Jisoo, kiedy będzie zjawiał się Kangjoon. Tak jak teraz. Co z tego, że wcześniej zostałam namiętnie pocałowana, przez chłopaka, który mnie kocha? Co z tego, że wtedy biło mi serce, jak w tamtym momencie to było już bez znaczenia, bo zjawił się on? Znowu tylko w mojej głowie pytania, a on czekał na odpowiedź. Postanowiłam być szczera.
- Nie wiem. - Po tych słowach wreszcie na mnie spojrzał, choć z pełną zaskoczenia miną.
- Jak to?
- Po prostu. Za każdym razem jak mnie całuje, czuję jakby miało mi wyskoczyć serce. Lecz wystarczy chwila, bym puściła to odczucie w niepamięć. - Nie mogłam dodać, że on był powodem.
        Patrzył nadal zdziwiony. Pewnie moja wypowiedź nie była zbyt jasna. A co miałam innego powiedzieć? Nie wiedziałam jak wyrażać uczucia. Nikt mnie tego nie uczył. Nie wiedziałam także jak je rozpoznać. To bolało, ale starałam się jak mogłam.
        Poprawiłam rękę na ławce i wtedy przypadkiem musnęłam dłoń Kangjoona swoją. Spojrzeliśmy na siebie. Przypomniałam sobie, jak podobna sytuacja z Jisoo przed chwilą się skończyła. Moje serce znowu uderzało intensywnie. Pragnęłam, by wydarzyło się to samo między mną i Kangjoonem. Wtedy mogłabym porównać, czy może coś więcej czuję przy pocałunku z nim. Byłam strasznie ciekawa, jak on całuje. Oczywiście nie było dane mi tego sprawdzić, bo właśnie wtedy mój braciszek uznał, że mu zimno i chce iść do domu.


***


        Burzliwy wieczór był tym, za czym nie przepadałam. Zrobiłam sobie ciepłe kakao i siedziałam w kuchni, przyglądając się pogodzie za oknem. Wszystko rozmywało się przez jego mokrą powierzchnię. Wiele osób taki widok inspirował. Mnie jedynie zawsze namawiał do pozostania w łóżku na cały dzień. Musiałam jednak się wziąć w garść, bo na drugi dzień zaczynał się październik. Była to co prawda sobota, lecz od poniedziałku musiałam iść na uczelnie.
        Moja rodzicielka nagle wyszła ze swojego pokoju i pojawiła się w tym samym pomieszczeniu co ja. Od razu mój humor się jeszcze bardziej pogorszył. Miałam już wstać, a ona złapała moje ramię i zatrzymała mnie.


Nagle masz ochotę porozmawiać? Zanim wywaliłaś mnie z pokoju, nie zrobiłaś tego.


- Kochanie. Opowiadaj. - Co ona chciała, bym opowiadała i od kiedy byłam dla niej kochaniem? - Wiem, że masz chłopaka. Który to? Kangjoon, a może Jisoo?
        Można było się domyślić, że braciszek coś wypapla. Nie miałam tylko pojęcia co jej powiedział. Nie chciałam z nią o tym rozmawiać, nawet jakby było o czym.
- Nie mam. Masz błędne informacje. A nawet jeśli, co cię interesuje do kogo coś czuje, skoro nie zastanawiały cię moje uczucia przed zabraniem mi pokoju. Jesteś hipokrytką! Kochanie? - Prychnęłam i coraz bardziej mnie ponosiło. - Czy ty kiedykolwiek mnie kochałaś?! Wy oboje nie zachowujecie się jak na rodziców przystało. Czuję się jak niepotrzebny wam mebel, i czekacie tylko, aż będzie można się go pozbyć.
        Nagle poczułam mocne uderzenie w policzek. Dostałam z liścia. Idealnie. Piekło mnie okropnie.
- Chcesz znać prawdę?! - Jaką znowu prawdę? - Staram się jak mogę nie nienawidzić ciebie. Jesteś owocem gwałtu na mnie! - To zdanie uderzyło mocno we mnie. Jednak nadal nie rozumiałam, dlaczego niby to miało tłumaczyć ich zachowanie.  - Za każdym razem jak patrzyłam do kołyski myślałam, że jesteś córką tego obleśnego potwora, który złapał mnie w ciemnym zaułku! - Mówiła to mając łzy w oczach i trzęsła się. - Ojciec nie traktuje cię jak córkę, bo nią dla niego nie jesteś. Zgodził się to przemilczeć, bo widział moje cierpienie. Długo nie potrafiłam się zgodzić na to, by starać się o dziecko z nim, bo widziałam zawsze ciebie. Niby moje dziecko, a jednak przypominające o tej okrutnej nocy.
        Popłakałam się. Nie potrafiłam nic odpowiedzieć. Czyli słusznie twierdziłam, że byłam śmieciem? Nic nie znaczyłam w tej rodzinie. Ona przeze mnie cierpiała? Byłam aż takim okropieństwem? Nie wytrzymałam. Wybiegłam z domu, nie zważając na zbyt cienki strój. Nie interesowało mnie, że właśnie padał deszcz. Chciałam tylko jednego. Uciec na jakiś czas z tego miejsca. Wiedziałam, że tej nocy nie zasnęłabym tam. Było już ciemno na ulicach. Szłam moknąc i płacząc. Serce mocno mnie rozbolało. Gdzie zmierzałam? Dotarłam pod drzwi mieszkania Kangjoona.


Jego mama mnie lubi. Może pozwoli mi zostać na noc.


        Zadzwoniłam raz, drugi, trzeci. Cisza. Przeklęta cisza. Tupnęłam z nerwów. Nie wiedziałam co robić. Poszłam przed siebie. Szłam dość długo. Nie patrzyłam gdzie. Nie interesowało mnie nic. Nawet odgłos biegnących nóg wydobywający się za mną. Nagle poczułam szarpnięcie ręką, które zmusiło mnie do odwrócenia się. Ktoś przytulił mnie do swojego torsu. Nie zważałam na to kto to. Byłam nieobecna. Tylko jedna myśl mi przyszła do głowy.


Po co ja jestem na tym świecie?


I teraz jeszcze uwaga! Ten gif to nie ma być spojler. :D Po prostu kiedyś już był przytulający Kangjoon pod rozdziałem, to teraz jest Jisoo. ^^ Ogólnie to dowiecie się za tydzień kto to naprawdę był. :D Bawimy się w Polsat. Kto przytulił Ganeul, albo kogo byście chcieli, żeby ją przytulił? :D  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz