Zapraszam na kolejny rozdział. Notka pisana na szybko, dlatego, nie chce mi się kombinować. Czekam na wasze komentarze :D
Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 8
*Yeori*
Obudził mnie dźwięk telefonu, ale nie komórkowego, tylko wewnętrznego więc stanęłam w momencie na równe nogi. Miałam cichą nadzieję, że to nie ojciec, bo mógł znowu mi popsuć humor. Podniosłam delikatnie słuchawkę.
- Słucham? - Zapytałam grzecznie.
- Przyjdź do mnie na chwilkę. - Usłyszałam ten głos, którego chciałam uniknąć.
- Dobrze, już lecę. - Odparłam niechętnie.
Po zakończeniu połączenia zerknęłam w lustro. Wyglądałam jak jakiś menel. Przetrzepałam swoje włosy i było jeszcze gorzej, więc wzięłam ręcznik i ruszyłam do łazienki, by zrobić sobie szybki prysznic.
Po wyjściu z niej czułam się o wiele lepiej. Z pozytywnym nastawieniem ruszyłam do gabinetu ojca. Przed nim siedział na jednym z krzeseł Hyejung. Wstał jak tylko mnie ujrzał i mi się ukłonił, więc odwzajemniłam ten gest. Był jakiś troszkę przestraszony. Nie zauważyłam w głosie ojca przez telefon, żeby był wściekły, więc nic nie rozumiałam. Weszliśmy oboje do środka i tata nawet na nas nie spojrzał, tylko wskazał nam dwa krzesła przed swoim biurkiem. Zasiedliśmy więc na nich i czekaliśmy na to co nastąpi.
- Najpierw zapytam ciebie Yeori. - Raczył na mnie zerknąć, kiedy to mówił. - Czy ten zespół nie sprawia problemów?
- Nie. Ani trochę.
- Jak wejdą ci na głowę to masz mi dać znać. To, że są gwiazdeczkami to jedno, ale i tak pozwoliliśmy na zbyt wygodne traktowanie dla nich. - Mówił jakby z pretensją do samego siebie.
- Spokojnie. Praca z nimi to dla mnie przyjemność. - Oznajmiłam szczerze, bo w końcu uwielbiałam tych idiotów mimo wszystko.
- Dobrze. Teraz druga sprawa. Hyejung. Czemu wchodziłeś ostatnio do pokoju mojej córki? - Zaskoczył nas obu tym pytaniem i spojrzeliśmy zdziwieni na siebie.
- Byłem tylko porozmawiać... - Odpowiedział niepewnie.
- To prawda Yeori? - Spojrzał na mnie tym świdrującym mnie często wzorkiem, jak chciał się upewnić, że mówię mu prawdę.
- Tak. Co innego to miałoby być? - Zaniepokoiłam się.
- Chodzi mi o to... - Zawahał się. - Nie chcę słyszeć, że się spotykacie ze sobą, czy coś. - Dodał już stanowczo.
Zdziwiło mnie to strasznie. Czy wcześniej nie mówił, że chciał dla mnie by kogoś takiego, jak Hyejung? Skąd takie nagłe oburzenie? Nie żebym chciała spotykać się z tym człowiekiem. Po prostu zaczęło mnie nurtować o co chodziło.
- Przecież mówiłeś, że Hyejung ma dziewczynę. - Wstrzeliłam bez przemyślenia swoich słów, jak sobie to przypomniałam. - Więc o co ta obawa?
- Ja mam dziewczynę? - Zaskoczył się sam zainteresowany. Oho! Czyli coś było nie tak.
Widziałam, że tata przełknął ciężko ślinę. Stresował się, pewnie dlatego, że go zaczynałam rozgryzać. Coś przed nami ukrył. I czułam, że była to bardzo istotna rzecz.
- Czemu ty musisz mnie łapać za słówka? Miałem na myśli, że taki ktoś jak on, na pewno kogoś ma. - Tłumaczył się i uciekał wzrokiem.
- Nieprawda. Mówiłeś tak, jakby to wiedziałeś. I dodałeś, że chciałbyś kogoś takiego dla mnie, a teraz mówisz, że nie mogę z nim być. Coś tu się nie zgadza. Nie żebym pragnęła się z nim umawiać. - Spojrzałam na Hyejunga i zwróciłam się do niego. - Bez urazy.- Kiwnął na to głową, jakby potwierdzając, że mam kontynuować, więc z powrotem odezwałam się do ojca. - Wyjaśnij nam tu i teraz, co się dzieje. Bo ewidentnie coś kręcisz.
Zapadła cisza. On otworzył usta, jakby miał już coś mówić i zamknął je z powrotem. Miałam go. Nie wiedział pewnie jak się teraz wykręcić. Czekałam razem z tym obcym niby dla mnie człowiekiem na wyjaśnienie. Czułam, że prawda musi wyjść na jaw i nie zamierzałam odejść bez poznania jej.
- Poddaję się. Chciałem to inaczej załatwić. - Rzekł tata spuszczając wzrok. - Hyejung. Yeori jest twoją siostrą bliźniaczką.
- Co proszę? - Wybuchłam. Spojrzałam też od razu na mojego... brata? Był w szoku. Pobladł strasznie. Ja nie wiedziałam co się dzieje. Może coś źle zrozumiałam?
- Yeori... Twoja matka uciekła razem z twoim bratem. Nie pamiętacie tego, bo byliście mali. Po prostu chciała odciąć ode mnie dziedzica majątku. - Mówił to tak zmartwiony i nic dziwnego. Przekazywał nam szokujące wieści. Nigdy nawet nie marzyłam o tym, że mogłabym mieć rodzeństwo. A cały czas byliśmy rozdzieleni.
- Czemu miałaby to robić? I skoro jesteś moim ojcem... - Zaniemówił na chwilę, jakby coś przetwarzając w głowie. - Mama mówiła mi bajki na twój temat? Powiedziała, że dla niej nie istniejesz, że ją zraniłeś. Zawsze opowiadała to z nienawiścią. A to ona uciekła? Dlaczego? Co się stało? - Jego pytania były tak desperackie. Nie dziwiłam mu się...
- Wasza matka... Nie kochała mnie chyba. Ja robiłem dla niej wiele. Poznaliśmy się przez naszych rodziców. Zakochałem się w niej i myślałem, że będziemy razem szczęśliwi. Nie wyglądało na to, żeby było jej źle. Nie usłyszałem nigdy od niej czułych słów, lecz myślałem, że po prostu taka już była i nie potrafiła otwarcie mówić o uczuciach. Myliłem się. Jak wy się urodziliście. Odbiło jej. Codzienne kłótnie. Nagle wszystko zaczęło jej przeszkadzać i zaczęła mówić, że nie życzy swoim dzieciom takiego życia. I jak byłem pewnego dnia na spacerze z Yeori, po powrocie zastałem otwarte puste szafki i ani jej, ani też Hyejunga nie było. - Widziałam, że ojcowi zbierało się na płacz. Szkliły mu się oczy. To był pierwszy raz, kiedy go takim widziałam i pierwszy, kiedy chciał opowiedzieć wszystko. - Zostawiła list, że uchroni syna przed tym, by nie zamienił się we mnie. Zrozumiałem, że męczyła się przy mnie. Nie wiedziałem jednak, co robiłem nie tak... Obwiniałem się. Przyszyły wkrótce papiery rozwodowe i zgodziłem się na wszystko. Nie chciała moich pieniędzy. Nie chciała niczego. Na rozprawie nawet nie spojrzała mi w oczy. Pytałem co u syna, a ona stwierdziła, że nie muszę tego wiedzieć i mam o nim zapomnieć. Jak mógłbym? Niestety nie potrafiłem nic zrobić. Zgodziłem się na wszystko, bo nie chciałem nikogo siłą trzymać przy mnie. Bałem się też, że Yeori z czasem także zacznie się ze mną męczyć. Chciałem być dobrym ojcem... Ale nie wiedziałem jak. Nie wierzyłem, że potrafię.
Tym razem to ja się płakałam. Kochałam mojego tatę mimo, że częściej go nie było w domu i najpierw byłam pod opieką niań, potem samotna... Wiedziałam, że tatuś musi pracować, bym miała dobrą przyszłość. Nawet jak widziałam go na chwilę, czułam, że mnie kocha. Nigdy na niego nie narzekałam.
- A dlaczego mama nie zabrała nas obu? Skoro chciała nas ratować? - Wystrzelił Hyejung pytanie, które rzeczywiście mnie zaciekawiło. Czemu mnie zostawiła?
- Bo nie dałaby rady samotnie wychować dwójki dzieci. Stwierdziła, że chociaż tego najbardziej zagrożonego dziedzictwem odciągnie.
Zrozumiałam. Oczywiście nie postępowanie matki. Było dziwne. Nie wiedziałam, czego mogła się tak bać.
- Teraz ja mam pytanie. Co się stało, że matka cię tu wysłała? - Zwrócił się tym razem tata do Hyejunga, a ja patrzyłam tylko wyczekująco.
- Skończyłem studia z zarządzania. Pozwoliła mi je sama wybrać, a i tak narzekała, że taki musiałem kierunek obrać. Nie rozumiałem czemu. Może, że przypominało to jej o tobie... Nie mogłem po nich znaleźć nic w naszej okolicy. Mieszkaliśmy na wsi, więc do niczego mi się tam to nie zdawało. Chciałem wyjechać do miasta, lecz nie chciałem jej zostawić. Nagle przedstawiła mi jakiegoś mężczyznę, którego rzekomo kocha. Powiedziała, że on się nią zaopiekuje i mogę układać sobie przyszłość. Sąsiednie miasto też było zbyt małe i można było dostać pracę tylko po znajomości. Wtedy stwierdziła, że może zadzwoni do starego znajomego, mając na myśli ciebie i może mnie do siebie przyjmiesz. A potem powiedziała, że się zgodziłeś.
Miałam już gotowe pytanie, chciałam się wtrącić, lecz tata mnie uprzedził.
- Rozumiem. Mi za to powiedziała, że jednak popełniła błąd odciągając cię ode mnie, bo jesteś do mnie strasznie podobny i chcesz iść podświadomie tą samą ścieżką. Dlatego powierzyła mi ciebie i powiedziała, że jak będzie odpowiedni moment mogę wam wszystko powiedzieć. Nie wiedziałem jak na to się zdobyć, dlatego udawałem.
- To nie ty powinieneś się tłumaczyć nam. - Wtrąciłam wreszcie, a oni spojrzeli na mnie. Przez chwilę czułam, jakbym była już mało potrzebna w wyjaśnieniach. - Ona namieszała w naszym życiu i niech lepiej nigdy mnie nie spotka. - Dodałam stanowczo.
Wiedziałam, że jeżeli kiedyś zobaczę swoją matkę, to nie będzie to miłe spotkanie. Po tych wszystkich wyjaśnieniach postanowiłam, że wyjdę po prostu. Miałam też ochotę zamknąć się w pokoju. Stwierdziłam jednak, że to beznadziejny pomysł, bo nikt inny jak VIXX nie będzie potrafił poprawić mi humoru. Musiałam do nich iść.
Jaki smutek mnie ogarnął, gdy tego dnia według harmonogramu nie miałam z nimi nic w planach. Była niedziela i oni chcieli ten dzień przeznaczyć na obijanie się. Byłam zawiedziona i postanowiłam położyć się spać.
*Hyuk*
Ten dzień mieliśmy spędzić bez Yeori. Tylko, że takie coś mnie nie zadowalało. Chłopcy chcieli pójść znowu posiedzieć w parku, w którym ostatnio z nią byliśmy, a ja nie chciałem tam bez niej iść. Miałem ochotę gdzieś ją wyciągnąć sam. I wpadłem na świetny pomysł.
- Ja chyba dziś zostanę w pokoju Hyung. - Zwróciłem się do Hongbina.
- Źle się czujesz? - Przytaknąłem udając zbolałą minę.
- To pewnie przez te twoje żelki, którymi się objadałeś. - Wygarnął mi. - No nic... Będziesz żałować, jak będziemy się dobrze bawić. - Oznajmił dodatkowo. - Idę więc już do reszty. - Po tych słowach wstał i wyszedł, a ja byłem zadowolony z siebie. Udało mi się go nabrać.
Poczekałem jakiś czas, bo nie wiedziałem ile zajmie chłopakom zebranie się z hotelu. Po jakiejś pół godzinie stwierdziłem, że mogę zacząć zabawę. Wziąłem słuchawkę z telefonu wewnętrznego i przyłożyłem do ucha. Potem wystukałem ten numer, który miał mnie połączyć z pokojem Yeori. Ledwo jeden sygnał zabrzmiał i już odebrała.
- Słucham? - Zaczęła, a ja wręcz chciałem podskoczyć na jej głos.
- Tu Hyuk Noona! - Wykrzyczałem radośnie do słuchawki. - Możesz do mnie przyjść na chwilkę?
- Już lecę. - Odpowiedziała pospiesznie i rzuciła w sekundzie słuchawką. Co jej było?
Przypomniałem sobie wydarzenia z poprzedniego dnia i to jak Hongbin otworzył mi oczy. Musiałem nastawić się, żeby już nie udawać bezbronnego dzieciaczka. Od teraz musiałem być sobą. Bo inaczej Yeori nie spojrzałaby na mnie poważnie, a tego pragnąłem.
Usłyszałem pukanie i szybko usiadłem w fotelu dodając głośno "proszę". Tak jak można było się domyślić, to była ona. Ucieszyłem się ogromnie. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i to także mnie zadowoliło. Cieszyła się, że ją zawołałem?
- Co się dzieje? - Zapytała mnie siadając na fotelu obok.
- Nudzi mi się. - Powiedziałem krótko, a ona zaczęła mrugać oczami, jakby niedowierzając, więc wziąłem się za wyjaśnienia. - Zjadłem wczoraj tonę żelków i troszkę rozbolał mnie brzuch, więc nie poszedłem z chłopakami. Był to chyba fałszywy alarm, bo już mi dobrze i teraz nudzę się samemu w pokoju.
Na jej twarzy ponownie uniosły się kąciki ust. Była taka promienna. To chyba jej uśmiech mnie najbardziej do niej przyciągał. Chciałem, by nigdy nie schodził jej z twarzy. Był strasznie zaraźliwy.
- Musimy więc coś na to zaradzić. Może w coś pogramy? Mam konsolę w swoim pokoju, ale nie grywam na niej, bo samej mnie nie kręci. - Oznajmiła mi to, a ja ochoczo przytaknąłem jej. Uwielbiałem w końcu grywać. A z nią na pewno miało być ciekawiej.
Poszliśmy więc do jej pokoju. Nie był jakiś wielki i nie był też ciasny. Podobnej wielkości do tych naszych w tym hotelu. Zdziwiło mnie to, że jako córka właściciela nie miała lepszych warunków.
- To co wybierasz? Olimpiadę, taniec? - Zwróciła się do mnie machając pudełkami z grami.
Zaskoczyła mnie, bo spodziewałem się gier na joysticki, a tu takie bardziej ruchowe zaproponowała. Z drugiej strony wiedziałem, że to będzie jeszcze lepszy sposób na zabawę. Wybraliśmy olimpiadę. Bieganie, skakanie, machanie rękami i nogami. To wszystko było bardzo męczące, ale dawało dużo frajdy. Płakaliśmy czasami ze śmiechu. Do tego kamerka robiła nam straszne zdjęcia, jak kończyliśmy rundę. Wybraliśmy potem golfa. Ręce nas już bolały, więc Yeori zamachiwała się za delikatnie.
- Noona, patrz na mnie. Musisz mocno się zamachnąć. - Specjalnie pokazałem to jak najmocniej potrafiłem, aż się zakręciłem i potknąłem o coś na ziemi, chyba kapeć i upadłem na tyłek. Super, zrobiłem popis.
Ona oczywiście wybuchła śmiechem, bo jak mogło być inaczej. Poczułem się zażenowany swoją osobą. Pewnie wyglądałem dziwnie.
- Śmiej się z mojego nieszczęścia. - Udałem oburzenie, a ona wyciągnęła do mnie rękę, by pomóc mi wstać.
- No już nie denerwuj się. Sam byś się śmiał, jakbyś zobaczył jak wyglądałeś. Wybacz.
Chwyciłem szybko jej dłoń, by się na niej podciągnąć, a ona chyba nie była na tak nagły gest gotowa i nie stała stabilnie, więc pociągnąłem ją na siebie i oboje leżeliśmy, ja na plecach a ona na mnie przodem do mnie. Zatkało mnie i serce zaczęło walić jak oszalałe przez odległość naszych twarzy. Ona miała wytrzeszczone oczy i jej policzki ozdobiły różowe rumieńce. Miałem nieodpartą ochotę skorzystać z takiej okazji, by ją pocałować. Zastanawiałem się, czy to nie za wcześnie, czy jej nie spłoszę takim gestem. Bałem się i tego pragnąłem jednocześnie. Wiedziałem, że to mogłoby zmienić naszą relację na bardziej niezręczną. Szarpałem się z myślami. Wtedy ona gwałtownie się ze mnie podniosła.
- Przepraszam. Oferowałam ci dłoń, a byłam niestabilna. - Powiedziała uciekając gdzieś wzrokiem.
Ja także podniosłem się i nie wytrzymałem tego. Zmarnowałem to... Musiałem coś zrobić. Podobała mi się i chciałem by to wiedziała. Byłem świadom, że nie tylko ja tak na nią patrzyłem i jeżeli nie zawalczę, to będę tym, który dostanie kosza. Uznałem, że jeżeli pierwszy zrobię coś w tym kierunku, będę miał przewagę. Podszedłem do niej, uniosłem dłonią jej podbródek, przez co znowu miała te wypieki. Już miałem dotknąć jej ust swoimi, chwilę się zawahałem. Spojrzałem w jej oczy. Były zaskoczone. Nie mogłem jednak się cofać. Zacząłem ją całować delikatnie, lecz szybko zostałem odepchnięty. Była cała czerwona i chyba nie rozumiała dlaczego to zrobiłem.
- Dlaczego? Hyuk...
- Podobasz mi się, Yeori. - Stwierdziłem, że chwilowo mogę zwrócić się do niej po imieniu.
Robiła coraz to dziwniejsze miny, że przez moment miałem nawet ochotę się zaśmiać. Musiałem jednak w takiej chwili zachować powagę.
- Jak to? Jak to możliwe? - Zapytała niepewnie.
- Normalnie. Najpierw było to takie lekkie zauroczenie, bo wyglądałaś uroczo od początku i jeszcze ten twój promienny uśmiech mnie zachwycał. Z czasem jak cię poznawałem było coraz gorzej. Myślę o tobie często. Wcale mnie brzuch dziś nie rozbolał. Chciałem spędzić czas z tobą sam. - Musiałem być odważny. - Tak samo wcześniej udawałem niewinnego i bezradnego dzieciaka, bo chciałem przykuć tym twoją uwagę. Wiem teraz, że to był głupi sposób, bo nie traktowałaś mnie poważnie.
Zapadła na chwilę cisza.
- Dlaczego mi wyznajesz to, kiedy nie znam prawdziwego ciebie? Do tej pory udawałeś. Więc co mam ci odpowiedzieć? Nie mogę nawet zasugerować, że nie jesteś w moim typie, skoro nie byłeś sobą. - Podobało mi się to, że nie wiedziała jak mnie odrzucić. Nie chciałem, by to robiła.
- Spokojnie. Chce po prostu byś wiedziała ode mnie pierwszego. Nie tylko mi się podobasz. Nie wiem ilu z nas... Ale nie jestem na pewno sam. Dlatego wolę ich uprzedzić. Od teraz będę się starał o ciebie.
- Hyuk.. Nic z tego nie pojmuje. Jak mogę się wam podobać po tak krótkim czasie, a na dodatek... Jesteście idolami...
- Nie stosuj tego jako wymówki. - Przerwałem jej. - Wiesz ile idoli jest w związkach? To nie grzech. Jest trudniej niż w tradycyjnej parze, ale da się żyć. Yeori... My jesteśmy ludźmi.
Po tych słowach musiałem wyjść, bo bałem się dalszej konwersacji. Mimo wszystko byłem tchórzem i nie mogłem tego ukryć. Poważne rozmowy nie leżały u mnie na porządku dziennym. Wolałem beztroski tryb życia. Chciałem też uniknąć ostatecznego nie. Musiała jakiś czas to przemyśleć i poznać nas bliżej. O dziwo nie zatrzymywała mnie, ani nic już nie odpowiedziała. Ciekaw z jednej strony byłem co siedziało w jej głowie w tamtym momencie, a z drugiej... wolałem nie wiedzieć.
*Yeori*
Próbowałam przetworzyć to co wydarzyło się tego dnia. Czułam się, jakby moje życie zamieniło się w marną telenowele. To było zbyt wiele jak na jeden dzień. Najpierw wiadomość, że Hyejung to mój brat. Poznanie prawdy o mojej matce. Potem nagłe wyznanie Hyuka.
Nie mogłam zaprzeczyć, że zrobiło mi się ciepło na sercu słysząc to co miał mi do powiedzenia. Mimo to, nie widziałam sensu tego. to nie mogło być prawdą. Wmawiałam sobie, że musiał coś źle zrozumieć. A już na pewno nie chciałam przyjąć do wiadomości, że mogłam się podobać jeszcze komuś z nich. Mimo to, zaczęłam analizować ich zachowanie. Wonsik był dla mnie zawsze miły i nie wiedziałam, czy taki już był, czy to dla mnie tak się zachowywał. Jaehwan, on biegał za mną wszędzie i potrafił mnie rozweselić. Hongbin... Właśnie. Coś mi chciał powiedzieć raz i mu przerwano... A Leo? Dziwnie się zachowywał odkąd dowiedział się, że jest mi bliski, a gdy mu niby zaczęło przechodzić znalazłam mój list dla nich w jego pokoju. O Hakyeonie nawet nie pomyślałabym, bo z nim się tylko kłóciłam. Tylko, że ostatnio zachował się dziwnie, oddając mi te lusterko.
Dostałam chyba jakiejś paranoi przez Hyuka. Szybko wyrzuciłam te głupie myśli z umysłu. Przecież oni byli dla mnie po prostu przyjaźni i mili. To wszystko. Może i spodobałam się Hyukowi, skoro on tak uważał. Musiałam teraz troszkę bardziej uważać przy nim. Nie mogłam dawać mu mylnych sygnałów. I nawet jeśli rozum mówił, że nie powinnam nawet była tego tak zostawiać, to nie chciałam jeszcze go odrzucać. Byłam ciekawa, co los mi pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz