czwartek, 16 marca 2017

Rok pełen zmian: Rozdział 10

Witam was z tym mroźnym rozdziałem. :D Ciekawa jestem, czy domyślacie się, że zbliżamy się do końca…. Pierwszej części. :D Tak będzie część druga. Musi być. A to dowiecie się czemu wkrótce. Na razie cieszcie się tym co macie. :D

Rok pełen zmian
Rozdział 10

Grudzień

        Nastał grudzień. Zrobiło się chłodno na dworze, ale miałam poczucie, że nie tylko tam. Moje serce przeżywało również zimę. Oddaliłam Jisoo od siebie całkowicie. On wiele razy jeszcze prosił mnie o rozmowę. Dzwonił, a ja odrzucałam jego połączenia.  Miły prezent zrobiłam mu na zbliżające się święta. Właśnie. Święta... Kolejny powód od którego robiło mi się smutno. Rodzinny czas... A jak go spędzać z taką rodziną jak moja? Wiedziałam, że tym razem wcale nie będą one obchodzone, bo matka co chwile kłóciła się z ojcem. W takiej atmosferze nie dało się nic zrobić. Mogła pojechać na ten czas do babci, lecz byłam ciekawa, czy mnie wtedy zabierze ze sobą. Pewnie nie... Jakby tego było mało, Kangjoon i ja mieliśmy mniej czasu. Skupialiśmy się na nauce i większość czasu milczeliśmy. Czasem przyłapywałam się, że przyglądałam mu się i odpływałam. Tym razem to ja pragnęłam przerywać tą cisze, niestety nie umiałam znaleźć odpowiedniego momentu.
        Wtedy znowu siedzieliśmy razem w bibliotece. Mieliśmy przed sobą stos książek. Nagle Kangjoon zaczął nerwowo drapać się po głowie. Spojrzałam na niego zaskoczona. Zauważył to.
- Zaraz głowa mi eksploduje od nauki. Poróbmy coś. - Wystrzelił nagle, jak filip z konopi.

No dobrze, berek, czy chowanego?

- A co chcesz robić? - Zapytałam niepewnie.
- Pójdźmy na gorącą czekoladę do tej kawiarni obok. - Zaproponował.
- To niegłupi pomysł. - Stwierdziłam szczerze. - W takim razie pozbierajmy te książki i chodźmy. - Dodałam z lekkim uśmiechem.
        Było mi to na rękę. Bardzo chciałam się rozluźnić i jeszcze mogłam spędzić z nim czas nie tylko ślęcząc nad książkami. Poszliśmy tam gdzie zasugerował. Dużo miejsc było zajęte, bo w tak chłodne dni, to był najczęstszy punkt spotkań młodych ludzi. Udało nam się na szczęście znaleźć wolny stolik, choć był dla czterech osób. Kangjoon usiadł od razu obok mnie. Bardzo blisko mnie. Za blisko. Uśmiechnął się szeroko, jak się na niego spojrzałam, co mnie strasznie speszyło. Podeszła do nas kelnerka i zapytała o zamówienie, więc poprosiliśmy o dwie czekolady. Kiedy już je dostaliśmy zaczęliśmy ogrzewać dłonie od kubków. Oboje nie nosiliśmy rękawiczek, więc były trochę zmarznięte.
- Chciałem cię już dawno o coś zapytać. - Powiedział niespodzianie, co mnie troszkę zaskoczyło. Jak wszystko tego dnia.
- Wal śmiało.
- Czemu kompletnie zerwałaś kontakt z Jisoo? Podobno po imprezie Halloweenowej unikałaś go, a kiedy mieliście się pogodzić, poprosiłaś o zdystansowanie, a znowu nie pozwalasz mu nawet porozmawiać.  Żalił mi się i zastanawia mnie, czemu tak nagle się zachowujesz?

Znalazł się obrońca uciśnionych.

        Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Bo przecież nie przyznałabym się, że coś do niego czuję, a Jisoo za bardzo mnie pociąga i źle się czułam z tym, że nie mogłam mu odmawiać przyjemności, typu pocałunki. Spuściłam wzrok na mój kubek. Patrzyłam się w niego zamyślona.
- Tam nie znajdziesz odpowiedzi. - Mówił pukając palcem moje ramię, co mnie ocknęło.
        I wtedy naprzeciw nam zasiadł właśnie sam Jisoo. Miałam ochotę podnieść się natychmiast i wyjść. Nie mogłam tego zrobić, bo Kangjoon blokował mi wyjście. Przeraziłam się, bo wyglądało mi to na jakiś spisek. Dużo się nie myliłam.
- Musicie jeszcze porozmawiać. - Zarządził mój wspaniały towarzysz. - Proszę cię byś tu została i pogadała z nim. Dobrze? - Poczułam się po tych słowach, jak małe dziecko pouczane przez rodzica.
        Kiwnęłam mu głową. Wiedziałam, że zdolny był zmusić mnie do rozmowy przy nim, gdybym się nie zgodziła, a tego nie potrafiłabym zrobić. Bałabym się mówić Jisoo o moich uczuciach, kiedy słyszałby o nich Kangjoon. Westchnęłam głęboko, kiedy tamten wyszedł i zostawił mnie z uśmiechniętym naprzeciw mnie przystojniakiem.
- Przepraszam. - Wypowiedziałam szeptem to słowo, choć nie miałam pojęcia czemu.
        Znowu patrzyłam się na dno mojego już pustego kubka. Wtedy poczułam, jak jego dłoń unosi mój podbródek. Spojrzał mi prosto w oczy. Przeszył mnie dreszcz. Nie chciałam tego. Zmuszał mnie do zaglądania w jego hipnotyzujący wzrok.
- Ha Ganeul. - Zaczął. - Nie masz za co przepraszać, jednak... Wyjaśnij mi co się dzieje. Nic kompletnie nie rozumiem. Wyglądało, jakbyś zaczynała się do mnie przekonywać, a nagle uciekłaś. Kocham cię i boli mnie to. Chcę wiedzieć wszystko dokładnie, czarno na białym.
- Kocham innego. - Wystrzeliłam prosto z mostu. - Wiesz, ty mi się kiedyś podobałeś. Jak jeszcze mnie nie zauważałeś. Dlatego twoje zainteresowanie mną schlebiało mi. Dobrze się przy tobie czułam. Mimo to, nie potrafiłam nic poczuć, bo jak się okazało ktoś inny skradł moje serce. - Dziwiłam się, że potrafiłam tak obrać to w słowa. Bardzo chciałam mu wszystko wyjaśnić, tak  by więcej nie miał wątpliwości, że bez powodu od niego się odizolowałam. - Pociągałeś mnie i działałeś na mnie w dziwny sposób, więc uznałam, że dalsza nasza znajomość źle się skończy.
        Wiedziałam, że te słowa go bolały. Nie miałam jednak pojęcia, jak delikatniej mu to powiedzieć. Miałam tylko nadzieję, że wreszcie wszystko zrozumie.
- To Kangjoon? - Tego pytania się nie spodziewałam.
        Ciężko było także zaprzeczyć, bo przecież tylko z nimi się zadawałam. Musiałam albo się przyznać, albo stwierdzić, że to nie on i narazić się na to, że Jisoo nie uwierzy w tę wymówkę. Druga opcja sprawiłaby, że nadal uciążliwie próbowałby o mnie walczyć, a tego nie chciałam. Miałam ochotę uciec, lecz musiałam być silna.
- Tak. - Po tym puścił mój podbródek, a ja szybko uciekłam wzrokiem.
        Bałam się, że zobaczę jego cierpienie na twarzy. Nie miałam zamiaru tego oglądać. Wiedziałam, że to trochę chłodne z mojej strony. Nie mogłam się nad nim zlitować. To byłoby gorsze.
- A co jeśli on nic do ciebie nie czuje?
        Wtedy mnie zamurowało. Często myślałam, że tak jest. Oznaczałoby to, że albo musiałabym się pozbyć tego uczucia, albo zaakceptować je i zostać starą panną przez nie. Nie wiedziałam co było gorszą, a co lepszą opcją. Te pytanie było dla mnie strasznie ciężkie do odpowiedzenia. Przerażało mnie.
- Nie wiem. - Wyszeptałam.
        Podniosłam się z siedzenia, podeszłam do kasy zapłacić za siebie i wyszłam. Uznałam, że to był koniec rozmowy. Nie miałam nic więcej do wyjaśnienia mu. Wiedział już co czuję i to powinno było mu wystarczyć. Ja dłużej nie potrafiłabym nic sensownego mu powiedzieć. Z moich oczu pociekły malutkie łzy. Czemu ja znowu płakałam?

***

        Tego dnia Kangjoon i ja zostaliśmy zwerbowani do dekoracji jednej z sal. Po prostu w godzinach, kiedy wszyscy pouciekali już do domu, my nadal chodziliśmy korytarzami uczelni i natrafiliśmy na nieszczęsną pannę Shin. Ona zawsze miała pomysły nie z tej ziemi. A tym razem przyszło jej do głowy ozdobienie sal. Wycinałam jakieś choinki w kolorowym papierze. Dużo się go zmarnowało, przez moją nieporadność w tej dziedzinie. Nożyczki i ja, to nie było nic pożytecznego.
- Pokaże ci jak jest łatwiej. - Zasugerował Kangjoon, wyrywając mi kartkę i narzędzie do cięcia z rąk.
        Złożył papier na pół i wycinał połowę drzewka, dzięki czemu wyszło bardzo symetryczne, bo po rozłożeniu była to cała choinka.  Z zachwytem na to spojrzałam, myśląc sobie, jak głupia byłam, że na takie coś nie wpadłam sama. Podziękowałam więc mu za radę i kontynuowałam, tylko tym razem zerkając na niego ukradkiem.  Zauważyłam, iż wszystko robił z wielką pasją. Najwidoczniej kochał święta. W przeciwieństwie do mnie.
        Kiedy przyszedł czas powieszenia łańcuchów, wzięłam sobie krzesełko i na nie się wspięłam. Przerażało mnie to, że bardzo mocno ono się chwiało. Poczułam nagle czyjeś dłonie na moich nogach. Przeszedł mnie dreszcz. Zerknęłam na dół, gdzie stał uśmiechnięty Kangjoon. Nie spodobało mi się to. Za bardzo się bałam, że będę jeszcze bardziej roztrzęsiona, ale nie ze strachu tym razem.
- Spokojnie. Trzymam cię mocno. - Zapewnił mnie.
        Powiesiłam pospiesznie łańcuch, odwróciłam się do niego przodem, więc puścił mnie i nadal miał wyciągnięte ręce w razie czego. Zeskoczyłam z krzesełka i tak się okazało, że wylądowałam tak, że nasze twarzy dzieliły milimetry. Jego wyciągnięte ręce złapały moje ramiona. Oczywiście moje serce omal nie wyskoczyło z klatki piersiowej, przez tę odległość. Powróciły wspomnienia tej pamiętnej nocy u mnie w domu. Pocałunek, tak cudowny, tak upragniony. Byliśmy sami na sali. Mogło się to powtórzyć, jednak tym razem nie miałam odwagi na pierwszy krok. Smutno mi się zrobiło po uświadomieniu sobie, że za chwilę odsuniemy się od siebie i będziemy udawać, że wszystko w porządku. Na szczęście stało się coś niespodziewanego. On delikatnie dotknął swoimi wargami moich. Czułam, jak robi mi się gorąco i miałam ochotę podskoczyć ze szczęście, że tym razem to on wykonywał ten ruch. Niestety na tym delikatnym dotknięciu się skończyło. Szybko się cofnął. Popatrzył na mnie przerażony, a ja na niego z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.
- To nie powinno mieć miejsca. - Wyszeptał.

A właśnie, że nie musiałeś się wycofać. Pragnę byś całował mnie jak szalony, tu i teraz.

- Dlaczego? - Zapytałam niepewnie mając na myśli, dlaczego to zrobił.
- Ponieważ to niestosowne robić takie rzeczy w tym miejscu, a na dodatek ja nie mogę tego zrobić. Chodźmy już. Praktycznie skończyliśmy, a nie możemy zostać do późna w szkole. - Mówił bardzo szybko, przez to, że się stresował. Widać to było po nim.
        Miałam nieodpartą ochotę kontynuować to za niego. Tylko, że w jednym miał racje. Nie powinniśmy się tak zachowywać w sali do której mogła wtargnąć nasza wykładowczyni w każdej chwili. Zasmuciło mnie to strasznie, lecz nic nie mogłam już poradzić. Z drugiej strony, co mu miałam powiedzieć? Musiałabym mu wyznać uczucia, gdyby doszło do pocałunku. Tak było zdecydowanie lepiej.

***

        Święta, święta i po świętach. Tak brzmiało bardzo znane przysłowie. A dla mnie wyglądało to zdecydowanie inaczej. Święta, dłużące się chwile, w których uświadamiałam sobie, że nikt mnie nie kocha. Dwa dni przed całym Bożym Narodzeniem, moja mama uciekła z braciszkiem do babci, więc moje przypuszczenia okazały się trafne. Zostawiła mnie samą z moim ojczymem. Bez żadnego prezentu, bez życzenia mi wesołych świąt. Po prostu samą jak palec. Byłam tego dnia na zakupach. Przechadzałam się między półkami sklepu szukając dżemu porzeczkowego. Miałam na niego straszną ochotę, a nie było go już w żadnym sklepie. W pewnym momencie oglądając już kolejny raz tę samą półkę zostałam oślepiona czyimiś dłońmi, zasłaniającymi moje oczy. Stwierdziłam, że tylko jedna osoba mogła do mnie podejść, bo w końcu nie miałam za dużo znajomych, więc zgadnięcie kto nią jest nie było trudne.
- Kangjoon. - Powiedziałam pewnie.
- Błąd. - Zażartował sobie, ale ja już poznałam go po głosie. Był wyjątkowy dla mnie, więc nie było opcji, bym go nie rozróżniała od innych.
- Więc kto? - Postanowiłam pociągnąć jego zabawę dalej.
        Zapadła cisza. Po chwili z bezradności chyba, odsunął swoje dłonie, a ja odwróciłam się do niego, by spojrzeć na niego. Był zakłopotany, pewnie tym, że nie wyszedł mu żart. Bawiło mnie to, bo przez to był strasznie uroczy.
- Co tu robisz? Nie pomagasz mamie w przygotowaniu świąt? Tylko jakieś słodkości oglądasz. - Wytknął mi.
- Mojej mamy obecnie nie ma w mieście. Pojechała z bratem do babci i zostawiła mnie z... - Nie wiedziałam, czy powinnam nazwać tego człowieka tatą. - Ojczymem na święta.
- Jak tak można? Przecież wy ze sobą nie gadacie. - Zdziwiłam się, że o tym pamiętał.
- Widocznie nie obchodziło ją, jak spędzę ten czas i czy mam uczucia. - Rzekłam beznamiętnie, bo takie zachowanie nie robiło na mnie większego wrażenia już.
- W takim razie zabieram cię na święta do siebie. - Zadecydował nagle, czym mnie zaskoczył.
- A co powie twoja mama?
- Ucieszy się, bo cię lubi. - Odrzekł zadowolony z siebie.
        Nie wiedziałam, czy był to dobry pomysł. Z jednej strony pragnęłam spędzić z kimś ten okres. Chciałam poczuć się lepiej. Z drugiej.. Bycie blisko Kangjoona w tym czasie mogłoby być niebezpieczne. Mimo to, zgodziłam się szybko, jakby bojąc się, że jak będę zwlekać, to wycofa się z tej propozycji.

***

        Tak jak Kangjoon przypuszczał, jego mama była w siódmym niebie, bo usłyszeniu informacji, że zaprosił mnie na święta. W wigilię przejadłam się najsmaczniejszymi potrawami, jakie w życiu mogłam skosztować. A potem dostałam nawet prezent od jego rodziców. Milusi w dotyku, różowy sweterek, którego początkowo nie chciałam przyjąć, bo nie byłam przygotowana na wymianę prezentami. Jednak nie miałam już potem wyjścia, jak się uparli. Założyłam go, by sprawić jeszcze większą radość tym uroczym ludziom i tak też siedziałam na kanapie z Kangjoonem, przy choince, której lampki były jedynym źródłem światła w tym pomieszczeniu. Nastrój był bardzo romantyczny. Miałam ochotę się rozpłynąć. Nagle pojawiła się przed nami jego mama z aparatem. Kangjoon objął mnie ramieniem, przez co poczułam, jak zrobiło się niespodziewanie gorąco i pewnie byłam cała czerwona, a ta kobieta cyknęła nam takie zdjęcie. Po tym wybiegła, z powrotem zostawiając nas samych.
- Co to było? - Zapytałam speszona tą sytuacją.
- Nie robi ci nigdy nikt zdjęć?
- Szczerze? To nie zdążyłam ogarnąć, kiedy twoja mama pojawiła się, zrobiła je i wyszła. To było zbyt szybko.
- Oj tam. Na pewno dobrze razem wyszliśmy. - Uśmiechnął się pewien siebie.

Razem. Jak ja bardzo zapragnęłam w tamtym momencie, by te słowo znaczyło więcej także dla niego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz