poniedziałek, 6 czerwca 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 2

Tadam! Drugi rozdział. A dopiero co nie dawno martwiłam się zakończeniem Henryego. Ale mi leci to pisanie. A myślałam zakładając bloga, że mi nie wyjdzie. :D A jednak się wciągłam.
Zapraszam do komentowania, jak zwykle. :D

Małe nieporozumienie
Rozdział 2





*Saeron*

           Wstałam zaspana jak zwykle około 11. Dziewczyny chyba były już na uczelni, bo panowała cisza. Wyszłam spokojnie z pokoju. Nie przejmowałam się niczym. Na przykład tym, że mam piżamę na sobie, skoro jestem sama. Wychodząc z pokoju, przeczesywałam palcami moje czarne i gęste włosy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że w kuchni stał jakiś chłopak, przez co dłoń została w mojej czuprynie i zaczęłam go badać wzrokiem.
           Miał włosy zafarbowane na fioletowy odcień. Był bardzo wysoki i przez jego obcisły podkoszulek widać było, że także dobrze zbudowany. Spodnie poszarpane, jakby przejechały przez tartak. Troszkę wyglądał jak jakiś młody menel, ale jakoś nie pasował mi na niego. Może za ładna buźka. No i jak byłoby go stać na farbę do włosów?
           On też zaczął mi się przyglądać. Jego twarz była bez żadnego wyrazu. Mogliśmy tak stać cały dzień, lecz jaki był w tym sens. Ktoś musiał się pierwszy odezwać, tylko że mi odebrało mowę. Nie miałam pewności, czy to nie jeden ze złoczyńców z wczoraj. Mogli się rozmyślić i jednak mnie zachcieć zabić?
- Jesteś Saeron?
- Tak. – Odpowiedziałam krótko.
- Ja jestem Jimin. – Nagle jego mimika zmieniła się i pojawił się wielki banan.
- Brat naszej Jimin?
- Dokładnie. Przyszedłem tu o 5 nad ranem i dziewczyny pozwoliły mi się tu zatrzymać jakiś czas. Nie masz nic przeciwko?
           A co ja tu miałam do gadania? Przecież nie mogłam nikomu zabronić tu przebywać, skoro one pozwoliły.
- Jasne. Idę się wykąpać.
- Dobrze.
           Wzięłam więc ręcznik z mojego pokoju i podbiegłam z nim do łazienki, tak jakbym się bała, że on to zrobi pierwszy. Brałam bardzo długą kąpiel. Nie chciałam za bardzo do niego wychodzić. Byłam beznadziejna w kontaktach z chłopakami. Nie żebym się ich wstydziła, szybko zakochiwała, czy coś. Byłam tylko istną fajtłapą przy nich. Nie miałam zielonego pojęcia czemu. Wolałam więc moją kryjówkę w łazience.
           Miałam nadzieje, że wkrótce wyjdzie on gdzieś na miasto i będę mogła spokojnie chodzić po mieszkaniu, bez krępacji, że jakiś obcy człowiek jest tu. Nie miałam ochoty na integrację z nim. Jeżeli był z charakteru podobny do siostry, to się z nim nie dogadam. Jimin była nieśmiałą osóbką i nie potrafiła pierwsza nawiązywać kontaktu. Co prawda zagadał wcześniej, lecz to pewnie z uprzejmości, której jej także nie brakuje.
           Moje oczekiwania były chyba zbyt wielkie. W pewnym momencie usłyszałam pukanie. Pewnie chciał także skorzystać, a ja blokowałam mu dostęp do łazienki. Nie potrafiłam nawet się odezwać. Nagle klamka opadła i on wszedł do pomieszczenia. Piskłam najgłośniej jak potrafiłam na jego widok.

*Jimin*

           Ta cała Saeron wydała mi się dziwna na pierwszy rzut oka. Patrzyła na mnie jak na intruza. Rozumiem, że się tu trochę wprosiłem, ale czemu nie może bardziej uprzejmie mnie przyjąć. Albo chociaż udawać, że jej to nie przeszkadza. Chyba, że to wina mojego ubioru. Wyglądam na pewno dziwnie. Jednak ciotka zabrała mi wszystkie markowe ciuchy i kazała nosić koszule i eleganckie spodnie. To nie mój styl, więc zostałem przy tym co miałem wtedy na sobie i wyszedłem. Oczywiście kłótnia nie dotyczyła tylko ciuchów. Nie jestem rozwydrzonym bachorem.
           Zastanawiałem się ile można siedzieć w łazience. Była tam chyba od godziny. O ile przyjmijmy, że spędzanie tam tak dużo czasu jest normalne u dziewczyn, to i tak jakoś nie chce mi się wierzyć, że naprawdę musi tam tyle być. Ja także chciałem skorzystać z tego pomieszczenia. Z minuty na minutę coraz bardziej. Postanowiłem ją pogonić. Zapukałem... Cisza. Czyżby coś jej się tam stało? Może zemdlała. Nie mogłem tak stać. Otworzyłem drzwi, które na szczęście nie były zamknięte na zamek. Nie powinienem był tego zobaczyć, co przypadkiem ujrzałem.
           Stała cała i zdrowa na środku łazienki. Owinięta była ręcznikiem, pod którym, jak idzie się domyślić nic nie było. Jej włosy były mokre i kapała z nich woda. Piszczała w niebo głosy, gdy tylko zjawiłem się w środku. Nic dziwnego. Tylko skoro nic jej nie jest, to co jej zajmuje tyle czasu? I dlaczego nie opowiedziała jak pukałem? Czyżby to był jej sposób na uwiedzenie mnie?  Głupi ja... Nie wystraszyłaby się przecież wtedy, chyba że teraz gra. Jeżeli tak, to niezła z niej aktorka.
- Co się dzieje? Przeraziłem się, że coś ci jest, bo tyle tu siedzisz i nie odpowiadałaś, jak pukałem.
- Przepraszam. - Uspokoiła się i złapała mocno ręcznik, jakby bała się, że zaraz jej spadnie. - Ja po prostu straciłam rachubę czasu, a potem jakoś nie zdążyłam odpowiedzieć.
           Jej zakłopotanie było szczere. Nie mogła więc udawać. Nie rozumiałem jej wcale, mimo to, było mi głupio, że otworzyłem te drzwi.
- Nie szkodzi. Ubierz się i pozwól mi tu wejść.
- Możesz zostać, ubiorę się w pokoju. - Mówiąc to zebrała swoje rzeczy i wybiegła tak szybko, że nie zdążyłem nawet zareagować.
           Gdy już wyszedłem z toalety miałem zamiar z nią porozmawiać. Bałem się, że jak tak dalej pójdzie, to mieszkanie tutaj może stać się niekomfortowe zarówno dla mnie, jak i dla niej. Nie chciałem żadnych nieporozumień, a tym bardziej narobić kłopotów mojej siostrze.
           Zapukałem do drzwi jej pokoju. Tym razem usłyszałem odpowiedź.
- Proszę.
           Wkroczyłem do pomieszczenia niepewnie. Siedziała przy biurku na którym był laptop zmasakrowany gorzej niż jakby ktoś go rozbił młotkiem i miska z płatkami. Jadła w pokoju? Wstydziła się mnie, czy jak?
- Możemy pogadać?
- Dobrze. - Znowu przeszła do krótkich odpowiedzi. Ewidentnie się krępowała. Lecz coś mi nie pasowało. Nie wyglądała na nieśmiałą osobę.
- Widzisz. Ja, moja siostra i ta trzecia...
- Riyeon.
- Nie pasuje mi to imię do niej. - Jak zwykle odbiegłem od tematu. - W każdym razie ustaliliśmy, że ja będę waszym braciszkiem. Chodzi w tym oto, że nie ma być  żadnych romansów ze mną w tym mieszkaniu, aby żyło się nam łatwiej.
- Popieram. - Na jej twarzy wreszcie zawitał uśmiech i raczyła się na mnie spojrzeć.  - I przepraszam, że tak jakoś cię unikam. Po prostu, nie najlepiej wychodzą mi kontakty z chłopakami. Zawsze wychodzę na idiotkę i fajtłapę życiową.
- Nie przejmuj się tym. Mówisz to człowiekowi, który właśnie uciekł z domu wrednej ciotki i jedyne ciuchy jakie ma to, to co ma na sobie. - Po co ja tak wszystko paplam?
- Naprawdę? Jutro pójdziemy na zakupy.
- Masz kasę?
- Coś tam mam odłożone. Skoro jestem także twoją siostrą, to mogę ci pomóc. Widzisz... Jimin i Riyeon studiują, a ja pracuje. Jestem tą która najwięcej tutaj funduje.
- Głupio mi z tym będzie.
- Daj spokój. Wyobraź sobie, że jestem Jimin.

*Woohyun*

           Był bardzo chłodny wieczór. Zmęczyło mnie siedzenie na tyłku. Miałem ochotę wyjść i się rozluźnić w jakimś klubie. Dawno tego nie robiłem i wreszcie była na to okazja. Poszedłem więc na początek do pokoju Sunggyu przedyskutować to z nim. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy w jego pokoju, to ten nieszczęsny miś. Jak długo on jeszcze zamierza go wszędzie ze sobą brać?
           Właściciel pokoju za to, siedział przed biurkiem wpatrzony w swojego laptopa. Przeglądał jakąś plotkarską stronę chyba. Interesują go takie rzeczy? Dziwne. Nie zwrócił uwagi, że wszedłem i był do mnie odwrócony tyłem. Postanowiłem wykorzystać okazję i podszedłem po cichutku blisko niego, po czym wystraszyłem go okrzykiem "Bu". On na to podskoczył łapiąc się za serce i odwrócił do mnie patrząc swoim najbardziej zabójczym wzrokiem.
- Jesteś ty normalny?
- Może i nie jestem. Będziemy tak dziś siedzieć znowu?
- A co innego mamy robić? Jest już późno.
- Ja z chęcią poszedłbym do klubu. - Znowu skierował na mnie swoje lasery w oczach z podenerwowaniem.
- Racja. Nie można tyle siedzieć. Widziałem tu niedaleko jeden. I chłopacy na pewno ucieszą się z tego pomysłu.
           Zadowoliła mnie ta odpowiedź. Zdziwiło mnie troszkę, że tak łatwo dał się przekonać, ale może sam pragnął jakiejś rozrywki. Odkąd zaproponował, żebyśmy wypoczęli w tym miejscu chodził markotny i nie dało się z nim normalnie rozmawiać. Teraz wreszcie chyba się obudził.
           Wyszedłem z jego pokoju, by przekazać wiadomość reszcie. W kuchni zastałem Sungyeola i Myungsoo, którzy przytaknęli na ten pomysł z dużym zadowoleniem. Sungjong stwierdził, że skoro idziemy to on też, a Hoya i Dongwoo wystrzelili do wyjścia jak tylko to usłyszeli. Zapowiadała się dobra zabawa.

*Saeron*

           Zaczynało się robić nudno. Był to jeden z tych wieczorów, gdzie ludzie woleli potańczyć dłużej i mało pili. Przez to stałam za ladą bezczynnie. Zrobiłam też się strasznie senna. Miałam ochotę na wylądowanie jak najszybciej w moim łóżeczku, a tak wiele jeszcze czasu zostało do zamknięcia.
           W pewnym momencie moją uwagę przykuła grupka 7 chłopaków. Dwóch z nich skojarzyłam od razu. Chłopak z dziewczęcą twarzą, który wczorajszej nocy przedstawił się jako Sungjong i ten, który o mały włos nie zabił mnie samym spojrzeniem. Domyśliłam się więc, że to ci mordercy, których wczoraj przypadkiem spotkałam. Przeraziło mnie to, że zmierzali do mnie. Miałam ochotę się gdzieś schować, lecz gdyby szef to zobaczył, byłoby po mnie. Jedyna nadzieja została w tym, że mnie nie rozpoznają.
           Ten najgroźniejszy zatrzymał ich w pewnym momencie i coś mówił. Oni przytaknęli mu i poszli w głąb klubu, a on sam podszedł do mnie. Przełknęłam głośno ślinę. Chwilowo na mnie nie patrzył wyjmując portfel z tylniej kieszeni spodni. Zasiadł na krzesełku przed barem i wtedy uniósł głowę. Wytrzeszczył oczy, jednak nie potrafił chyba zrobić tego mocno. Były na tym samym poziomie, jak moje podczas normalnej mimiki.
- To ty?! -Krzyknął wskazując mnie palcem.
- Ja. - Odparłam.
- Wczoraj nas podglądałaś z zaułka. Co za pech. Że też musisz pracować w jedynym klubie który tu jest.
- Przepraszam, że sprawiam ci problem. - Oburzyłam się.
- O dzisiaj już potrafisz się odezwać troszkę więcej.
           Nagle pojawił się koło niego jeden z jego paczki. Był strasznie przystojny i wyglądał na promienną osobę. Ciekawa byłam, skąd taka osoba może być mordercą.
- Co tak długo zamawiasz? - Zapytał swojego kolegę.
- Bo to ta dziewczyna, która nas wczoraj podglądała.
- Naprawdę? - Mówiąc to zawiesił na mnie wzrok.
           Patrzył się na mnie jakiś czas, jak zahipnotyzowany, a ja nie miałam pojęcia co robić. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Woohyun. - Pomachał mu przed nosem ręką.
- Co? - Zapytał powoli odrywając ode mnie wzrok.
- Wcale mnie nie słuchasz. Mówię, że już mi się nie chce tu być. Zostawiam ci portfel, żeby nie było, że wymigałem się od płacenia. Bawcie się dobrze i nie wracajcie za późno.
- Ale Sunggyu...
           Ten już go nie słuchał. Wyszedł pospiesznie. Czyżby przeze mnie? Co to za morderca, skoro tchórzy widząc dziewczynę? Dziwny typ człowieka.
           Po jakimś czasie zauważyłam, że mam znowu skupiony na mnie wzrok tego całego Woohyuna. Pewnie chciał złożyć zamówienie.
- Coś ty mu wczoraj zrobiła? - Zapytał.
- Ja nic. To on mi groził.
- On jest ostatnio w złym humorze. Musisz mu wybaczyć. Widzisz, bał się zapewne, że wydasz nas. My przyjechaliśmy tu odpocząć i nie chcemy kłopotów.
           Trzeba było nie mordować biednego człowieka. Nie wypowiedziałam tego na głos. Mimo tego, co widziałam zeszłej nocy wszyscy z nich oprócz Sunggyu nie wyglądali jak mordercy. Na pewno jest on tym, który pociągnął za spust, lub zadał śmiercionośny cios.  Nikt z nich na takiego nie wyglądał.
           Reszta bandy także podeszła już do nas.
- Co jest?  Najpierw zniknął Sunggyu, teraz ty tu ślęczysz. - Oburzył się najwyższy.
- Wybaczcie. To ta dziewczyna z wczoraj.
- O poznaję ją. - Powiedział zniewieściały Sungjong z radością w oczach.
- Miło mi jestem Howon, jednak wolę jak mówią mi Hoya. - Rzekł jeden z nich wyciągając w moją stronę dłoń.
- A ja Dongwoo. - Przepychał się do mnie drugi.
           Nie rozumiałam czemu mi się przedstawiali. Dziwnie się czułam, więc też postanowiłam przedstawić się. Może nie powinnam była, ale jakoś wzbudzili we mnie zaufanie.
- Ja jestem Saeron.
- Ładne imię. - Uśmiechnął się ten wysoki. - Ja za to jestem Sungyeol.
- Ja jestem Myungsoo. - Rzekł z przyjemnym uśmiechem drapiąc się w tył głowy.
- A ja to, jak pewnie słyszałaś to Woohyun, a ten gbur co wyszedł to Sunggyu. Miło cię poznać.
- Teraz może wreszcie coś zamówmy. - Wyrwał sie Sungyeol.
           Tak też zrobili. Złożyli u mnie zamówienie, ja natomiast pospiesznie je zrealizowałam. Wszyscy z wyjątkiem Woohyuna ruszyli z drinkami w głąb klubu. On zaś został i znowu mi się przyglądał. Tak siedział cały wieczór, od czasu do czasu zagadując. Jego koledzy co jakiś czas podchodzili po kolejnego drinka i zagadywali do niego, aż wreszcie stwierdzili, że pora wracać, a on tylko powiedział, że wróci później i został.
- Czemu zostałeś?
- Chcę cię odprowadzić do domu.
- Wracam bardzo późno.
- Nie przeszkadza mi to. Jeszcze jedno. Możesz mi podać swój numer?
- Nie jestem pewna, czy powinnam.
           Co on ode mnie chciał? Uczepił się jak jakiś rzep. Jeszcze mi tego brakuje, żeby gangster za mną biegał. Mimo to, nie wiem sama dlaczego napisałam na karteczce mój numer i podałam mu.
- Proszę.
- Dzięki wielkie. - Odrzekł z wielkim bananem na ustach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz