Zapraszam do czytania i dziękuję i zarazem zapraszam do komentowania. :D Nawet nie wiecie jak wspaniale czyta się wasze opinie. :)
Małe nieporozumienie
Rozdział 6
*Myungsoo*
Wszedłem do mieszkania trochę zawiedziony. Pierwszy raz jakaś dziewczyna mnie spławiła. W pierwszej chwili czułem się z tym dziwnie. Później pomyślałem, że pewnie jest lepsza niż inne kobiety. Nie patrzy na wygląd i pewnie zrobiła to dlatego, że mało się znamy. Spodobało mi się to. Chyba, że powodem była informacja, że jesteśmy sławnym zespołem. Może się bać umawiać z gwiazdą. Musiałem to jakoś wybadać. Dodatkowo stwierdziłem, że nie poddam się łatwo. Spodobał mi sie jej charakter. Takiej dziewczyny nie spotkałem nigdy wcześniej. Teraz musiałem tylko bardziej postarać się niż zwykle, co było dla mnie wzywaniem. Bardzo chciałem, aby mi się udało, lecz wiedziałem też, że na pewno będzie to ciekawe doświadczenie. A kto wie? Może spotkałem wreszcie tę jedyną?
Moje przemyślenie przerwał Sunggyu wychodzący z łazienki. Patrzył na mnie zdziwiony pewnie dlatego, że stałem cały czas w przedpokoju i patrzyłem w sufit. Otrząsnąłem się, gdy się zorientowałem i po zdjęciu butów poszedłem na kanapę, czując jego wzrok nadal na sobie.
- Co z tobą? - Rzucił głupim pytaniem, na które nie znałem odpowiedzi.
- Nic. Wszystko gra.
- Tak, jasne. Wam dziś wszystkim odbiło.
- Jak wszystkim? - Zdziwiłem się tym stwierdzeniem.
- Woohyun chodzi i śpiewa, niby to normalne, lecz nic do niego nie dociera i trzeba dziesięć razy mówić. A Dongwoo... Jest spokojny?
- On?! - To mnie dopiero zaskoczyło.
- Tak.
- A tobie poprawił się humor. - Dopiero doszło do mnie, że ostatnio Sunggyu z nami za bardzo nie rozmawiał.
- Może trochę. - Uśmiechnął się i usiadł koło mnie. - Wyjaśniłem sobie wszystko z Saeron i jakoś mi ulżyło. - Trochę zaniepokoiła mnie ta wypowiedź.
- Czyli przez to nieporozumienie byłeś markotny?
- Wiesz... Tak. Bo myślałem, że mamy pecha i jakaś psychofanka nas dopadła tutaj.
- Ty to nie masz czym się przejmować? Zresztą zabawna ta cała sytuacja.
- I to bardzo. My mordercami?
Popatrzyliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
*Sunggyu*
Kiedy przebudziłem się rano długo nie wychodziłem z łóżka. Rozmyślałem o tym co powiedział mi Myungsoo, a mianowicie, że poprawił mi się humor. Oczywistym było to, że nie chodziło tylko o pogodzenie się z Saeron. Po prostu, poczułem się lepiej zwierzając się ze swojego problemu i spodobało mi się zrozumienie, które otrzymałem z jej strony. Raczej to był powód mojej ulgi. Cieszyłem się jednak, że tak wyszło. Te zatrzaśnięcie drzwi nie było tylko moją głupotą, ale przeznaczeniem. Tak uważałem.
Jak to osoba w dołku, po wyjściu z niego miałem ochotę poprawić sobie jeszcze bardziej humor. A kto inny może mi pomóc, jak nie osoba, która zna problem. Zastanowiłem się jeszcze chwilę, czy powinienem rozwijać tą znajomość. Ostatecznie znowu wstukałem jej numer w swój telefon. Minęło kilka sygnałów zanim ktokolwiek odebrał.
- Kto dzwoni? - Przywitała mnie przymulonym głosem.
- Sunggyu.
- Masz ty godność i rozum człowieka? - Zdziwiłem się na takie stwierdzenie.
- Tak, a co?
- Śpię! Obudziłeś mnie.
- Przecież jest 11.
- Poszłam późno do łóżka. Ty już pewnie dawno chrapałeś.
- Trzeba nie było szlajać się z Myungsoo. - Powstrzymywałem się od śmiechu udając powagę.
- On tylko mnie odprowadził. Więc nic to nie zmieniłoby. Po prostu wracałabym sama.
- Żartuję no. - Chyba była rzeczywiście zaspana jeszcze, skoro nie wyczuwała ironii. - Ja też poszedłem późno spać, bo czekałem na niego.
- Po co?
- Bo jesteśmy jak rodzina? Jestem liderem i najstarszym członkiem, to martwię się o nich.
- Ty? Liderem? - Usłyszałem jak dusi się na niby. - Kto ci dał taką posadę?
Troszkę zdenerwowała mnie jej odpowiedź.
- Ej grabisz sobie. A już cię lubiłem.
Wybuchła mi głośnym śmiechem do słuchawki i musiałem ją chwilowo odsunąć od ucha, żeby nie ogłuchnąć.
- Mnie nie da się lubić! Jestem małym gremlinem, którego lepiej omijać szerokim łukiem.
Jej wypowiedź wywołała u mnie lekki uśmiech.
- Ja w to nie wierzę. Bardzo miło było wczoraj na zapleczu.
- Daj spokój. Rzadko mówię o swoich problemach, więc nie licz na taką sytuację już więcej.
- Jesteś dziwna. - Podsumowałem ją.
- Ty też. A po co zadzwoniłeś? Przerwać mi piękne sny, czy jest inny powód?
- Chcę się z tobą zobaczyć.
- Dzisiaj też będę wieczorem w klubie.
- Wolałbym po za nim. Teraz na przykład?
- Hmmm... Muszę zastanowić się, czy nie mam nic w planach.
- Oj no jeżeli masz, to już nie przeszkadzam.
- Czekaj. Oprócz spania nic nie mam. A nie mogę przecież robić tego cały dzień. Tak więc spotkajmy się.
- No i to rozumiem. Gdzie mam podejść?
- Pewnie trochę mi zajmie przygotowanie się. Więc podejdź pod moją kamienicę. Wyślę ci adres smsem.
- Oczywiście. To się rozłączam. Do zobaczenia. - Rzekłem uradowany.
Nie miałem pojęcia co mnie cieszyło w tym, że z nią wychodzę. Mimo to, podobało mi się to uczucie. Szybko wstałem z łóżka i wtedy przyszedł mi sms z adresem. Kojarzyłem tą kamienicę. Często pod nią rozstawałem się z nią... Ten numer na budynku miałem zawsze przed oczami. Na szczęście nie odczułem smutku przypominając to sobie. Jakoś to wspomnienie wydało mi się teraz niczym wielkim.
Poszedłem do łazienki w celu przygotowania się. Zauważyłem, że każdy z chłopaków coś robi. Sungjong kłócił się o coś z Sungyeolem, Dongwoo i Woohyun dyskutowali przy lodówce , czemu z uwagą przyglądał się Hoya, a Myungsoo przełączał kanały w telewizorze. Totalny harmider. Tak to jest w mieszkaniu siedmiu facetów. Miałem już naciskać klamkę pomieszczenia do którego zmierzałem, ale usłyszałem wołanie.
- Sunggyu. - To był Myungsoo, który właśnie siedział oparty łokciami na tyle kanapy. - Co dziś robisz?
- Ja? - Nie byłem pewny, czy mogę powiedzieć prawdę. - Wychodzę.
- Dokąd? - Powiedział głosem przypominającym małe dziecko. - Nudno tu i zabrałbym się z tobą.
- Eh. Muszę iść sam. To... prywatna sprawa. - Co ja gadałem?
- Jak to? Ty coś przed nami ukrywasz? - W tym momencie każdy spojrzał na mnie i panowała grobowa cisza.
- Głupoty wymyślasz. - Rzekłem zdezorientowany. - Po prostu na razie nie mogę nic powiedzieć. To niespodzianka. - Miałem nadzieję, że z czasem o tym zapomną.
- Oh. No dobrze. - Odetchnąłem z ulgą, bo każdy wrócił do wcześniejszych czynności.
*Saeron*
Długo zastanawiałam się co mam na siebie włożyć. Sukienka? Spodnie? A może legginsy? Wyrzucałam z szafek wszystkie możliwe ciuchy i grzebałam w tym. Nigdy nie miałam takiego problemu z zdecydowaniem się na cokolwiek. Ubrałabym komplet z dnia wcześniej, bo był uroczy, jednak nosiłam go właśnie dzień wcześniej. Denerwowałam się już powoli.
Usłyszałam wibrację mojego telefonu co mnie już całkowicie zaniepokoiło. Tak jak można było się domyślić napisał Sunggyu, że już sterczy pod domem. Wiedziałam, że jeszcze chwilę mi to zajmie. Dziewczyny i Jimin były w mieszkaniu, więc może lepiej zaprosić go do góry, żeby tak tam nie sterczał? Napisałam mu, żeby wszedł. Raz kozie śmierć. Wróciłam do grzebania w ciuchach.
Musiał wejść do środka, bo usłyszałam jakieś szmery. To zmobilizowało mnie i wybrałam jedną z sukienek bardzo szybko. Zrzuciłam to co miałam na sobie, ubrałam bieliznę i już miałam zarzucać na siebie mój wybór, ale drzwi do pokoju otworzyły się, a mnie zamurowało. Stał w nich on! Chyba, źle mnie zrozumiał. Musiał pomyśleć, że zapraszam go do pokoju. Głupia ja.
Jego twarz wyrażała prawdopodobnie szok. Tak mi się wydaje, bo jego mimka, była troszkę ciężka do odczytania dla mnie. Zrobił się także czerwony, jak burak. Ja na pewno nie wyglądałam lepiej. Najgorsze było to, że nadal się gapił, zamiast uciec wzrokiem. A ja byłam sparaliżowana.
- Przepraszam. - Wszeptał nagle i szybko wyszedł z pomieszczenia.
Ja za to włożyłam wreszcie to co miałam i już zamierzałam wyjść, lecz usłyszałam Jimina pytającego "Co się stało?" i zachciałam podsłuchać tej rozmowy.
- Widziałem ją w bieliźnie.
Tak po prostu to powiedział?!
- Oj to mogłeś się nacieszyć, bo pewnie brachu szybko jej tak nie zastaniesz ponownie.
- Co masz myśli? - No właśnie, co miał na myśli?
- To typowa świętoszka i łatwo nie da się zaliczyć. - W tym momencie zaczęłam kipieć ze złości.
Jimin powinien szykować się na swój pogrzeb. Bo to co powiedział przekroczyło wszelkie granice. Już wiedziałam, że się zemszczę, jak wrócę. Czekałam jeszcze na odpowiedź Sunggyu, dlatego nie wychodziłam.
- Co ty gadasz? Tak jakbym zamierzał to robić. Ja chcę się z nią tylko zaprzyjaźnić.
Jakoś ukuła mnie ta odpowiedź. Nie miałam pojęcia dlaczego. W końcu przecież nie liczyłam, że mnie podrywa? Sama nie wiem. Wielu mężczyzn mnie zagadywało w barze, ale jeszcze nigdy nie zgodziłam się na żadną randkę. Nie wiem więc, jakie to uczucie.
*Sungyeol*
Sunggyu wyszedł w sprawie prywatnej. Woohyun i Dongwoo w pewnym momencie wyszli do dziewczyn, które wczoraj poznali. Myungsoo chyba poleciał za nimi. Sungjong z Hoyą pojechali na zakupy, a ja zostałem samiutki. Dlaczego nie przyłączyłem się do kogoś? Bo się boję. Od pierwszego wieczoru w klubie czuję się obserwowany gdziekolwiek nie wyjdę. Tak jakby ktoś mnie śledził na każdym kroku. Może jednak gdzieś jest tu jakaś fanka? Całkiem prawdopodobne, że cyka mi fotki, jak tylko mnie widzi. Tylko dlaczego ja? Jestem jej biasem? Hm... Ciekawe.
Pogoda była piękna, więc odważyłem się wyjść do ogrodu. Słońce raziło mocno, dlatego nie obyłem się bez kapelusza i okularów słonecznych. Oczywiście krótkie hawajskie spodenki i biała koszulka na ramiączka nie były przesadą w taki dzień. W takim stroju i dużą szklanką coli z lodem w ręku mogłem zasiąść na leżak. Obok niego stał stolik, na którym położyłem napój i zamiast niego wziąłem do ręki czasopismo, które tam leżało. Zacząłem wertować nie znajdując nic ciekawego. Odrzuciłem z powrotem tam gdzie leżało.
Nagle znowu to poczułem. Czyjś wzrok na mnie. Wstałem gwałtownie i zacząłem się rozglądać. Na podwórku oczywiście nikogo nie było. Za płotem, też za bardzo nie widziałem nic. Zostało mieszkanie. Ktoś wrócił? Albo... Nie zamknąłem drzwi wejściowych i ktoś sie włamał? Tylko nie to. Przeraziłem się. Czyli to może złodziej. Czekał, aż nikogo nie będzie w domu i będzie mógł nas okraść? A ja dałem mu drogę wolną otwartymi drzwiami.
Zacząłem pospiesznie szukać jakiegoś przedmiotu nadającego się do ogłuszenia sprawcy. Zobaczyłem grabie oparte o płot. Wydawały się idealne. Szybko podbiegłem do nich i chwyciłem je w rękę. Okazały się troszkę ciężkie, jednak stwierdziłem, że dam radę. Powoli zacząłem się skradać więc do środka. Już nie czułem tego wzroku. Może złodziej się czymś zajął. Wchodziłem cichutko i powoli. Uważnie stąpałem po podłodze, żeby nawetnie zaskrzypiała.Moje oczy były szeroko otwarte i nasłuchiwałem najmniejszych szmerów. Już zaglądałem do kuchni kiedy poczułem, jak ktoś mnie dźga palcem w plecy. Piskłem bardzo głośno i upuściłem moje narzędzie, które miało mnie uratować. Odwróciłem się gwałtownie.
Przede mną stała niska dziewczyna. Miała przefarbowane na średni blond włosy, piękne głębokie oczy i okrągły słodki nosek. Uśmiechała się do mnie od ucha do ucha. A mi nie było do śmiechu za bardzo. Byłem zły. Nie wiedziałem co tu robi i co ją skusiło do wejścia do środka, lecz było to co najmniej niegrzeczne z jej strony. Jeżeli to ona mnie prześladowała i była psychofanką, to miałem właśnie przechlapane. Pewnie rozpowie, że jej idol chciał ją zabić grabiami. I to co myślała Saeron okaże się bardziej realne.
- Kim jesteś? I co tu robisz? Co?
- Jestem Hwang Jira. - Rzekła wyciągając do mnie rękę, ja natomiast tylko patrzyłem na nią podejrzliwie. - Oj tu w Korei nie macie zwyczaju tak się przedstawiać?
- Jak to tu w Korei?
- Aleś ty niegrzeczny. A wydawałeś się ciekawy. - Mówiła, jakby do siebie, czym mnie irytowała. - Przedstawiłbyś się. - Proszę rozkazywać się zachciewa... Chwila. Ona mnie nie zna?
- Lee Sungyeol. - Pospiesznie chwyciłem jej rękę w obie dłonie.
- Tak lepiej, a chodziło mi oto, że większość życia spędziłam w stanach i zapomniałam tutejszych zwyczajów.
- Ah. - Kim ona była, jak nie psychofanką? Czego chciała ode mnie? Tysiące pytań zagnieździło się w mojej głowie.
- Tylko ah? Dziwny jesteś. Jakby troszkę nieobecny.
Miała trochę racji. Nie potrafiłem się skupić na tym, co chciałem jej wygarnąć.
- Czemu tutaj weszłaś bez pukania? - Co ja taki uprzejmy się zrobiłem? Miałem zamiar powiedzieć to ostro i groźnie, a wyszło jak bym pytał, czy chce się napić herbatki.
- Pukałam. Nikt nie otwierał i tak jakoś pokusiło mnie nacisnąć na klamkę. Zresztą wiedziałam, że jesteś tutaj, tylko pewnie siedzisz w ogródku i nie słyszysz. Powinieneś wtedy zamykać drzwi, bo ktoś ci się włamie. A i po co ci te grabie? Chcesz grabić liście w mieszkaniu, czy coś? Bo ja żadnych tu nie widzę.
A już miałem nadzieję, że ich nie zauważyła. Próbowałem przyswoić to co mi powiedziała. Nie docierało jednak do mnie to do końca. Nadal nie wiedziałem po co tu była.
- Jaki jest cel twojego przybycia tutaj? - Super, teraz ułożyłem zdanie rodem z średniowiecza.
- Jestem waszą sąsiadką i chciałam się przywitać. Mieszkam w budynku obok i z okien was widać u mnie. - Zaśmiała się. - Lecz to wy powinniście pierwsi przyjść z ciasteczkami własnej roboty do mnie. Jesteście niewychowani, więc sama przejęłam inicjatywę.
Więc dlatego nas obserwuje i widziała mnie w ogrodzie. Wszystko nabierało sensu.
- Wiedziałaś, że jestem sam?
- Dlatego zdecydowałam się przyjść. Szczerze to... Wydajesz się najfajniejszy i jakoś przy siódemce chłopaków czułabym się dziwnie. Wolę was poznać pojedynczo. - Albo mi sie zdawało, albo jak mówiła o mnie policzki się jej zarumieniły. Musiała zauważyć, że się jej przyglądam, bo nagle się nadęła i spoważniała. - Chyba zmienię zdanie co do ciebie. Pozory bywają mylne.
- Co ja takiego zrobiłem?
- Jesteś strasznie nieuprzejmy i nie zaproponowałeś nawet herbatki biednej dziewczynce. terczysz i się gapisz tylko.
Była taka bezczelna. Miałem ochotę powiedzieć jej także coś niemiłego. Niestety brakowało mi słów i stwierdziłem, że po prostu zrobię jej tą herbatę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz