sobota, 11 czerwca 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 3

Oto i nowy rozdział. Chcę przeprosić, że nie pojawił się wczoraj, ale tyle się działo, że po prostu wyleciało mi z głowy. :< Dlatego robię to dzisiaj z rana. :D Zapraszam do komentowania.
Małe nieporozumienie
Rozdział 3



*Saeron*        
Po zakończonej zmianie zamykałam klub jak co noc. Tym razem nie byłam sama. Stał przy mnie wpatrzony co wyprawiam Woohyun. Nie wiem czemu tak bardzo chciał mnie odprowadzić. Wyglądało mi na to, że mnie podrywał, lecz nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli. W końcu mógł być mordercą. Dodatkowo uświadomiłam sobie, że zgodziłam się z nim wracać, a on może przecież mnie zabić. Zaraz zza rogu mógł wyskoczyć Sunggyu i razem mnie jeszcze uprowadzą. Nie umiałam z nerwów dobrze domknąć drzwi i się z nimi szarpałam. W pewnym momencie, on zbliżył się do mnie.
- Może ci pomóc? – Zapytał.
           Ja nie potrafiłam nic powiedzieć, tylko odsunęłam się, by ustąpić mu miejsca. Patrzyłam uważnie jak bez problemu wyżywa się na tych wrotach i domyka je, po czym przekręcił kluczyk. Widocznie miał nie tylko ładną buzię, ale był także silny.
- Dziękuję. – Wyszeptałam.
- Nie masz za co. Jesteś dziewczyną. Potrzebujesz silnego chłopaka do pomocy. To naturalne.
           Znalazł się szowinista. – Pomyślałam sobie. Zrobiłam troszkę poirytowaną minę, której miał on nie ujrzeć, los jednak chciał by było inaczej.
- Coś powiedziałem nie tak?  - Powiedział przerażony troszkę.
           Ja schowałam klucze do torebki udając, że nie wiem o co mu chodzi i ruszyłam w stronę domu, a on równocześnie ze mną.
- Czyli uraziłem cię? – Dopytywał.
- Nie, to nie tak.
- To jak?
- Po prostu normalnie potrafię je zamknąć, tylko się stresowałam.
- Moją obecnością? – Nie rozumiałam, czemu się uśmiechał pytając oto.
- Nie. Ostatniego wieczoru… - Nie mogłam mu przecież powiedzieć, że panicznie się ich boję. Nie powinno się okazywać strachu. – Nie ważne.
- Widzę, że nie chcesz dużo mówić. Jesteś zamknięta w sobie zgaduję?
- Troszkę. – Zaczynała mnie męczyć powoli ta rozmowa.
- Ja cię otworzę. – Powiedział to tak, jakby znalazł sobie nowy cel w życiu.
- Podziękuję. Radzę sobie świetnie.
- Mieszkasz sama? – Nagła zmiana tematu. Pewnie chce wiedzieć, kto będzie mnie szukał po śmierci.
- Z współlokatorkami.
- To twoje przyjaciółki?
- Nie mam pojęcia. Jesteśmy obcymi osobami, choć zdarza nam się o siebie troszczyć.
- Czyli są osobami, które martwiłyby się, jakbyś nie wróciła do domu? – O proszę, jaki szybki.
- A no tak. Bardzo. Wczoraj się martwiły małym spóźnieniem.
- To dobrze.
           Chyba jednak nie dla niego. Założyć się mogłam, że już planował, jak mnie poćwiartuje. A może chciał mnie przedtem zgwałcić i dlatego wyglądał jakby miał zamiar mnie poderwać?  Na szczęście byliśmy już pod moją kamienicą, bo moja głowa, już pisała same czarne scenariusze.
           Nagle przeraziłam się jak stanęłam przed wejściem. Przecież pokazałam zabójcy, gdzie mieszkam, bez żadnego namysłu. To tak jakbym podała się na talerzu. Chyba ta pora sprawiała, że mój mózg już nie funkcjonował.
- To już tutaj?
- Nie! – Krzyknęłam szybko.
- To czemu się zatrzymałaś?
- Bo tu mieszka moja babcia… I ja muszę do niej wejść.
- O tej porze?
- Tak. Jest chora.
- A jak wrócisz do siebie?
- Zostanę u niej na noc.
- No dobrze. – Wyglądało to jakby posmutniał. Świetny z niego aktor, to trzeba był przyznać.
- Dobranoc więc.
- Pożegnajmy się odpowiednio.
- Czyli?
           Wyciągnął szeroko ręce. Chciał mnie przytulić? Spojrzałam na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. On zaczął powoli opuszczać je, jak zobaczył moje zdziwienie. Zrobił minę zawiedzionego dziecka.
- Tak powinni się żegnać przyjaciele. – Dodał.
- My nimi nie jesteśmy. – Rzekłam stanowczo i od razu odwróciłam się tyłem w stronę klatki.
           Już myślałam, że wejdę bezpiecznie, a on chwycił mnie za rękę, obrócił i przyciągnął do siebie. Przytulił mnie delikatnie i przyjemnie. Oparł głowę na moim ramieniu. To było miłe uczucie. Mimo to, zaczęłam się trząść ze strachu, ponieważ znowu miałam przed sobą sceny jak z horroru. Myślałam, czy skręci mi kark, czy wyciągnie nóż i dźgnie za chwilę. On za to odsunął się po kilku sekundach i puścił mnie.
- Oto mi chodziło. – Powiedział unosząc kąciki ust. – Widzimy się jutro. Pa.
- Pa. – Nic więcej nie potrafiłam z siebie wydusić.
           Cieszyłam się, że żyję i zastanawiałam się co przed chwilą się wydarzyło. Stałam jakiś czas zamyślona. Jak taki człowiek mógł być mordercą? Aż tak można udawać bycie miłym? Troszkę w to powątpiewała, ale dowody mówiły same za siebie. Właśnie… Jakie ja miałam dowody?

*Sunggyu*

           Cieszyłem się, że wróciłem sam do mieszkania, bo mogłem zamknąć się w pokoju, bez zbędnych pytań. Musiałem przemyśleć to, co działo się ze mną. Dlaczego tak gwałtownie wybuchałem? Denerwowałem się na całkiem obcą osobę, a nie powinienem. To wszystko przez to, że wróciłem tutaj i wspomnienia wracają. Strasznie mnie to boli i nie potrafię znieść myśli, że muszę jeszcze tu tyle wytrzymać. Nie mówiłem o niczym co tu się wydarzyło rok temu chłopakom. Bałem się im to mówić i z tego wszystkiego teraz nie mam z kim o tym porozmawiać.
           Jakieś ponad półtora roku temu przyjechałem tu odpocząć, tak jak my teraz. Wiedziałem, że nikt mnie tu nie rozpozna. To miasteczko jest bardzo zacofane. Mogłem spokojnie tu wychodzić bez maski w biały dzień i cieszyć się piękną pogoda. Korzystałem z mojej swobody, jaką dawało mi to miejsce. Mieszkanie w którym przesiadywałem wtedy i teraz należało do mojej rodziny. Dostałem je od rodziców i mogłem robić z nim co chce.
           Pewnego pamiętnego dnia w trakcie tutejszego pobytu, będąc na zakupach, utkwiłem swoją uwagę w pewną kasjerkę. Uśmiechała się do wszystkich serdecznie. Nigdy nie denerwowała się, nawet jeżeli jakiś człowiek miał do niej jakieś pretensje. Dzięki niej przychodziłem częściej do tego sklepu, bo czułem się tu bardzo dobrze obsługiwany. Odważyłem się zapytać o jej numer. Od tamtej pory zaczęliśmy smsować. Potem spotkaliśmy się kilka razy. Rozwijaliśmy znajomość, aż nawet nie wiem kiedy zakochałem się. Minęło trochę czasu i musiałem wracać do wytworni. Wyznałem jej uczucia, okazało się, że je odwzajemniała. Kupiła mi tego misia, żebym miał do czego się przytulić jak zatęsknię. Miałem wyobrażać sobie, że to ona. Mimo iż powróciłem do normalnego trybu gwiazdy starałem się ją jak najczęściej odwiedzać. Dobrze nam to wychodziło. Żadnych kłótni. Może było to zbyt piękne, żeby trwać wiecznie? Niestety jednego weekendu jak przyjechałem miała dla mnie przykrą wiadomość, że wyjeżdża z rodzicami do Stanów. Błagałem, żeby tego nie robiła. Mówiłem, że się nią zajmę, choć sam nie wiedziałem jak. Przeprosiła mnie i uciekła i tyle ją widziałem.
           Już nigdy jej nie zobaczę, a przebywanie w miejscu, gdzie spędzałem z nią najpiękniejszy czas boli niemiłosiernie. Dlatego zacząłem marudzić, jak padła propozycja tu przyjechać. A teraz jeszcze ta fanka mnie drażni. Jeżeli będziemy ją na okrągło spotykać, to pewnie dalej się będę na niej wyżywał, a tego nie chcę. Nie jestem, aż taki wredny. Po prostu poznała mnie w złym momencie. Muszę ją przeprosić następnym razem. Aczkolwiek wolałabym już jej nie spotykać.
           Po długim czasie rozmyślań usłyszałem hałas. Domyśliłem się, że chłopacy wrócili. Jeden z nich do mnie zapukał
- Proszę. – Powiedziałem spokojnie.
           W drzwiach pojawił się Sungyeol i rozglądał się po pokoju wchodząc.
- Coś chcesz? – Zapytałem.
- Nie. Po prostu sprawdzam, czy żyjesz.
- Jak widać jestem cały i zdrowy. – Uśmiechnąłem się w jego stronę.
- A czemu tak wyszedłeś? Ostatnio dziwnie się zachowujesz.
- Długa historia. Wybacz, ale nie zamierzam o tym rozmawiać.
- Powiem ci tylko, że wszyscy się o ciebie martwią.
- Niepotrzebnie. – Oburzyłem się.
           Wiem, że nie chcieli źle. Mimo wszystko nie zamierzałem nikomu opowiadać o wydarzeniach, które tu miały miejsce.
- Nie da się z tobą normalnie gadać. – Mówiąc to wyszedł z hukiem.
           Jak tylko ochłonąłem wyszedłem z pokoju, żeby go przeprosić. Wszyscy siedzieli wtedy w salonie. Brakowało tylko jednej osoby. Stwierdziłem, że pewnie jest w toalecie, czy gdzieś. Podszedłem do fotelu w którym siedział Sungyeol. Już miałem go przepraszać, lecz moją uwagę przyciągnęły drzwi wejściowe, w których pojawił się Woohyun.
- Już jestem. – Zdziwiło mnie to, że nie wrócił z wszystkimi.
- Gdzie byłeś. – Zapytałem od razu.
- Odprowadzałem naszą barmankę. – Powiedział z bananem na buzi.
- Po co?
- Bo chciałem być miły? – Widać, że nie podobał mu się mój wywiad.
- Nie znasz jej. A co jeśli zdradzi informacje o nas do gazet?
- Uspokój się. Ona chyba nawet nie wie kim jesteśmy. Musiało ci się coś pomylić.
- Jak się jej przedstawialiśmy była zaskoczona. – Wtrącił Myungsoo.
- Jestem pewien, że coś o nas wie. W końcu, po co by nas podglądała?
- Może to czysty przypadek. – Kontynuował obronę Woohyun.
- Jak będziemy mieć przez nią problemy…
- Przestań się kłócić. – Mówiąc, jednocześnie szukał czegoś po kieszeniach. Gdy już znalazł jakiś świstek papieru, podszedł do mnie i wręczył mi go. – Tu jest coś, co może ci się przydać. Powinieneś ją przeprosić i może coś więcej z tego wyniknie.
           Nie zrozumiałem co miał na myśli. Kiedy rozwinąłem karteczkę zauważyłem na niej napisany numer telefonu. Widocznie należał do niej. Chciałem ją przeprosić, ale głupio mi było po tej kłótni przyznać się do tego. Zrobiłem więc scenę odpowiednią.
- Oszalałeś?! – Krzyknąłem i wróciłem do pokoju.
           Było późno. Stwierdziłem więc, że zadzwonię do niej jak wstanę, a teraz zacząłem przygotowywać się do snu.

*Jimin*

           Rano, po tym jak dziewczyny udały się na uczelnie, znowu poczułem się samotny. Niby była tutaj Saeron, lecz ona nadal spała. Wiedziałem, że wraca późno z pracy, mimo to dziwiło mnie ile potrafiła spać. Obiecała mi wyjście na miasto, więc pewnie zaspała troszkę. Ja nie miałem serca jej budzić.
           W pewnym momencie usłyszałem dzwoniący telefon. Ja swojego nie posiadałem. Musiał należeć do Saeron. Dziwiło mnie to, że znajdował się w kuchni, a nie w jej pokoju. Żeby jej nie obudzić postanowiłem go odebrać.
- Słucham? – Zacząłem.
- Oj chyba pomyliłem numer. – Odezwał się głos po drugiej stronie.
- Nie. Spokojnie. Ja nie jestem właścicielem telefonu.
- To czemu, go odbierasz? – Jego głos zdradzał nutę oburzenia.
- Mieszkam z Saeron. Ona teraz śpi, bo późno kończy pracę. Nie chciałem, żeby się przebudziła.
           Przez chwilę nie słyszałem nic.
- Rozumiem. Mam do ciebie prośbę. Nie mów jej, że dzwoniłem.
- Dobrze. – Po tych słowach usłyszałem urywany sygnał zakończonego połączenia.

*Woohyun*

           Siedziałem spokojnie w salonie oglądając moją ulubioną dramę już któryś raz. Nie chciałem, by ktokolwiek mi w tym przeszkadzał. Niestety nie było mi to dane. W pewnym momencie zjawił się koło mnie Sunggyu machając wymiętą karteczką.
- Nie chcę jej numeru. Nie potrzebnie mi go wcisnąłeś wczoraj. – Rzucił mi ją wściekły.
- No dobrze. Skoro jej nie chcesz… To w takim razie ja ją poderwę.
- Co? Chciałeś mnie z nią swatać? Jesteś nienormalny. I nie trudź się. Ona ma kogoś i z nim nawet mieszka.
- Naprawdę? – Zdziwiłem się.
- Odebrał jakiś chłopak i powiedział, że mieszkają razem.
- To niemożliwe. – Coś mi tu nie pasowało.
- Myśl co chcesz. – Powiedział i wrócił do pokoju.
           Mnie natomiast zastanawiało to co mi oznajmił. Dodatkowo myślałem, czy wczoraj rzeczywiście to było mieszkanie jej babci, czy powiedziała tak, żeby on nas nie widział razem? Myślałem potem o tym długi czas, aż zapomniałem o tym, że moja drama nadal leci w telewizorze.
***
Odpoczywaliśmy popołudniu w ogrodzie za domem. Było tu prześlicznie i cieszyłem się, że wybraliśmy to miejsce na odpoczynek. Martwiło mnie jedynie to, że Sunggyu nie miał tu wcale humoru. Nie korzystał z wakacji jakie nam dano. Miałem nadzieję, że numerem tej dziewczyny poprawię mu humor. Jak się okazało bardzo się miliłem. Nie wiem, czy nawet nie rozzłościłem, go tym bardziej. Kiedyś był inny. Nie rozumiem kiedy to się zmieniło.
- Woohyun. Chodź coś zobacz. – Usłyszałem głos Sungyeola, który stał przed wejściem z przodu budynku.
           Podbiegłem więc do niego. Nie wiedziałem, o co mu chodziło. Kiedy byłem już koło niego wyciągnął rękę przed siebie w celu pokazania mi czegoś. Spojrzałem w wskazanym kierunku i ujrzałem Saeron idącą pod rękę z jakimś chłopakiem. Wyglądał dziwnie. Jak jakiś menel. Jak mogła być z kimś takim?  Nie chciało mi się w to wierzyć.
- To ta dziewczyna z baru prawda?
- Chyba tak. – Udałem obojętność.
- Przecież wracałeś z nią do domu. I nie wiesz, jak wygląda? – Zdziwił się.
- Ciemno było. – Skłamałem.   
           Wróciłem pospiesznie na tyły ogrodu. Na szczęście nikogo tam nie było, wiec wykręciłem numer telefonu, który mógł mi wszystko teraz wyjaśnić.
- Halo? – Zamurowało mnie, gdy ją usłyszałem.
- Hej. Tu Woohyun.
- A witaj.
- Mam do ciebie pytanie. Mówiłaś, że mieszkasz ze współlokatorkami. Nie mieszka z wami ktoś jeszcze?
- Nie. Skąd to pytanie?
- A no… Nie ważne. Przepraszam. – Zastanawiałem się teraz, czy ona coś ukrywa, czy to Sunggyu mnie okłamał.
           Rozłączyłem się i rozmyślałem. Jeśli mnie okłamał to jestem ciekawy powodu. Może ona się mu spodobała i boi się mi to przyznać? Nadal pozostaje jednak fakt, że widziałem ją z tym chłopakiem i rzeczywiście szli razem pod rękę jakby byli para. To chyba jej nie powinienem ufać w takiej chwili. Mimo to, coś mi tu nadal nie pasowało.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz