niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 6

 

Nowy początek

Rozdział VI


Nastąpił bardzo oczekiwany przeze mnie piątek. Rano na uczelni nie potrafiłam się skupić, na tym co mówili wykładowcy. Myślami byłam już w SM, wśród chłopaków. Oczywiście przekonanie ojca na nocowanie wśród dwunastu chłopaków nie było łatwe. Może nie martwiłby się, gdyby nie to, że niedawno miałam problem z jednym chłopakiem. Sumin jednak przekonała go, że oni nie zrobią jego córeczce krzywdy. Przecież raz tam spałam i wróciłam cała, a ona śpi dość często w dormie. Dopiero po długiej dyskusji machnął ręką i stwierdził, że w końcu jestem dorosła i wiem co mam robić. Nie wiadomo, czy do końca był pewien swojej decyzji. Aczkolwiek na pewno ufał mi i nie chciał być dla mnie rodzicem, który mnie ogranicza. Dodatkowo dobrze wiedział, że tam czułam się całkiem dobrze i wracałam szczęśliwa od nich. 

Każda godzina zdawała się trwać wieczność. Każdy dzwonek budził mnie z głębokich przemyśleń. Na przerwach spotykałam wiele twarzy zwróconych w moją stronę z wrogim spojrzeniem. Nawet parę razy wyminęłam Jinkiego, ale ten stosował się do zakazu najwidoczniej i nie zbliżał się do mnie, co niezmiernie cieszyło. Nie przejmowałam się więc tym co wokół się działo. Śmiałam się z Sumin, kiedy opowiadała mi różne perypetie z życia EXO, oraz wygłupiałyśmy się strasznie razem. Tak jakby nigdy nic się nie przydarzyło. 

Wcześniej Sumin uprzedziła mnie, że zwalnia się z dwóch ostatnich lekcji, ponieważ musiała załatwić kilka spraw. Poprosiła również, żebym sama dotarła do wytwórni, gdyż jej tata miał strasznie zajęty dzień. Dała mi namiary, żebym dotarła do wytwórni z pomocą GPS’a w telefonie, a ja nie widziałam w tym problemu. 

Zajęcia w końcu dobiegły końca. Ruszyłam w stronę wytwórni z uśmiechem na twarzy. Całą drogę słuchałam muzyki na telefonie, żeby jakoś sobie ją umilić. Nie zwracałam uwagi na otoczenie. Szłam przed siebie i niczym się nie przejmowałam. Jednak gdy zjawiłam się u drzwi swojego celu i chciałam już je otworzyć, ktoś złapał mnie za rękę i odciągnął od nich w swoją stronę. Był to Jinki. Zmroziło mnie, gdy go tu zobaczyłam i szybko wyjęłam słuchawki z uszu. 

— Co ty tu robisz? — zapytałam przerażona. Na dodatek bolała mnie trochę rękę, bo za mocno mnie za nią trzymał. 

— Szedłem za tobą, żeby zobaczyć co porabiasz popołudniami — oznajmił jak gdyby nigdy nic.

— Po co? Miałeś się do mnie nie zbliżać — oburzyłam się. 

— Nie zamierzam nigdy więcej cię skrzywdzić — mówił to błagalnym tonem. Ja nie rozumiałam go kompletnie, czemu nie mógł mi dać spokoju?

— Przestań to powtarzać. Krzywdzisz mnie za każdym razem, jak się do mnie zbliżasz. Mam koszmary przez ciebie. — Pragnęłam mu przemówić do rozumu, choć zaczynałam wątpić, że się dało. 

— Ja naprawdę chcę to jakoś naprawić.

— Nie da się. Musiałbyś cofnąć czas i nie zrobić tego co zrobiłeś. A dobrze wiemy, że takie coś jest nie możliwe. — Miałam już łzy w oczach, a tak bardzo nie chciałam przed nim płakać. 

Jinki chciał mnie do siebie przybliżyć i szarpnął mnie, jednak jednocześnie poczułam nagle jak ktoś za mną chwycił mnie za drugą rękę i odciągnął od niego. On chyba z zaskoczenia poluzował uścisk i dzięki temu zabrałam mu swoją rękę. Szybko spojrzałam na osobę, która pomogła mi się wyswobodzić. Zobaczyłam obok siebie Yixinga, miał jakieś wściekłe spojrzenie. Nigdy takiego nie spodziewałam się ujrzeć na jego twarzy. Nie przypuszczałam, że byłby zdolny do takich emocji, a przecież był tylko człowiekiem. Poczułam też ulgę, że się zjawił. 

— Kim jesteś? — zapytał go Jinki, który też nie ukrywał, że go rozzłościło zjawienie się Chińczyka. 

— Chciałbym zapytać o to samo. Bo ja jestem… — tutaj chwilę się zawahał — chłopakiem Amelii. – Zatkało mnie. Domyśliłam się, że Yixing chciał mnie tak wybronić, mimo to, dziwnie się poczułam, że podał się za mojego chłopaka. Zawstydził też mnie tym i czułam, że delikatnie się rumieniłam.  

— Co? Jak to? Masz chłopaka? Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? — Jinki był zdezorientowany. 

— Bo to nie twój interes — dodał Lay, a ja byłam mu wdzięczna za obronę. Może udawany chłopak to najlepszy sposób na pozbycie się Jinkiego? przemknęło mi przez myśl.

— Nie ciebie się pytam! — wybuchnął Koreańczyk — I wiesz co? Ona lubi sypiać z Koreańczykami. Pewnie zaraz po tym jak to zrobicie to sobie pójdzie, bo jest puszczalska. — To było okropne, że śmiał takie coś powiedzieć.

— Przestań takie rzeczy wygadywać — powiedziałam przygaszonym głosem. 

— Masz problem, bo widzisz ja jestem Chińczykiem. I nie uwierzę w twoją bajkę. Lepiej idź stąd, bo wezwę ochronę. — Yixing całkowicie pozostawał po mojej stronie na szczęście. Słabo mnie znał, ale widać było, że mi ufał. 

— Dzisiaj pójdę, lecz ja tak tego nie zostawię. 

Patrzyłam jak odchodził, żeby upewnić się, że zniknie. Byłam strasznie zdenerwowana i roztrzęsiona. Lay położył rękę na moim ramieniu i wskazał mi drugą drzwi.

— Powinnam chyba iść do domu — wyszeptałam z ledwością, bo czułam się upokorzona w tamtym momencie. 

— Niby czemu? — zaniepokoił się Yixing. 

— Wstydzę się, po tym co on powiedział. 

— Nie interesuje mnie jego zdanie — oznajmił to stanowczym tonem. — Powiesz mi czemu cię prześladuje, jeżeli będziesz chciała. I dodatkowo przepraszam, że nazwałem się twoim chłopakiem. Po prostu pomyślałem, że może gdy to powiem da ci spokój. — Brzmiał bardzo szczerze, był strasznie kochany według mnie. 

— Dziękuję. — Uniosłam kąciki ust nieśmiało wraz z tymi słowami, a on odwzajemnił to szerszym uśmiechem, ukazującym znowu jego słodkie dołeczki w policzkach. Podobał mi się taki widok. 

— Wejdźmy proszę do środka — dodał, a mi odechciało się protestować. W końcu przy chłopakach zapomniałam o wszystkim, więc szkoda byłoby ten weekend zmarnować. 

Po wejściu do wytwórni, usiedliśmy na ławce w korytarzu i rozpoczęliśmy rozmowę. Stwierdziłam, że zasługiwał na poznanie prawdy po tym co dla mnie zrobił bez wahania. Wyjaśniło się też tym sposobem, dlaczego krzyczałam wtedy w nocy. Słuchał mnie uważnie i z poważnym wyrazem twarzy. Widać było pełne skupienie. Łatwiej poszło mi opowiedzenie tego przed nim, niż przed Luhanem. Poczułam się swobodnie przy nim po udzielonej mi pomocy.

— Wszystko rozumiem. Co z niego za idiota. Nie martw się, ja nie pozwolę mu więcej cię skrzywdzić. Obiecaj, że powiesz mi, jak znowu będzie się czepiał. — Poczułam ciepło w klatce piersiowej i na policzkach. To było coś niezwykłego usłyszeć to od niego. 

— Nie chcę ci tym zawracać głowy. Nie przejmuj się mną. — Nie chciałam, by miał przeze mnie jakieś kłopoty. Przecież jakby Jinki od razu zorientował się z kim rozmawiał, mogłoby się nieciekawie porobić. 

— Za późno. Przejmuje się, dlatego proszę, żebyś mi to obiecała. — Zdziwiły mnie te słowa. Dlaczego tak mocno nalegał? Nie myślał o konsekwencjach? 

— Dobrze – odpowiedziałam bardziej dla zakończenia tematu, bo uznałam, że muszę przemyśleć to wszystko.

— Ktoś jeszcze oprócz mnie i Sumin wie? — zapytał dodatkowo.

— Luhan. Zaproponował mi przyjaźń, a w dzień w którym spacerowaliśmy zauważył, że mam zły dzień i wypytał o wszystko — mówiłam zgodnie z prawdą.

— Luhan jest świetnym przyjacielem. — I po chwili pauzy dodał: — ja muszę wracać do chłopaków. Zostawiłem ich bez wyjaśnień. Zaraz powinna być Sumin, jak chcesz to możesz poczekać w sali na krześle — zaproponował, a ja chwilę się nad zastanowiłam. 

— Wolę tutaj zostać. Chcę chwilę być sama — uznałam.  

— Jasne, tylko nie waż się uciekać, czy coś. — zażartował i mnie tym delikatnie rozbawił. 

— Nie zamierzam — rzuciłam mu dodatkowo na odchodne, by się nie martwił. 



***

Gdy spędzaliśmy wieczór w dormie, miałam już o wiele lepszy humor. Wygłupiałam się z Sumin i resztą i nie myślałam o przyziemnych sprawach. Znowu dopadł mnie ten sielankowy nastrój. Liczyło się jedynie tu i teraz. 

— A właśnie dziewczyny — wtrącił niespodziewanie Junmyeon, przerywając tym samym głośne śmiechy reszty. — Zapomnieliśmy wam powiedzieć, że jutro mamy nagranie to jednego show w telewizji. Będziecie musiały coś wymyślić, żeby się nie nudzić i dlatego spytaliśmy Shinee, czy by z wami nie wyszli gdzieś, albo tu wpadli i powiedzieli, że z chęcią spędzą z wami czas. Co wy na to? — zapytał niepewnie. 

— Ja myślę, że to wspaniały pomysł — odparła Sumin radośnie. – A Amelia na pewno nie ma nic przeciw. — Mówiąc to mrugnęła do mnie porozumiewawczo. 

— Pamiętajcie, że około szesnastej wrócimy, więc nie zasiedźcie się z nimi – dodał Baekhyun, który nie za bardzo się cieszył. Uwielbiał z nami spędzać czas, więc pewnie było mu przykro, że przez to miał go mieć z nami mniej. 

— Spokojnie, wrócicie, to będzie całe popołudnie i niedziela — uznała Sumin. 

— Dla mnie czasu z Amelią nigdy za wiele — rzekł prosto z mostu.

Wtedy część chłopaków zaczęło wyć jakieś “uuuu”. Pewnie wysnuli jakieś podejrzenia przez jego wypowiedź. Ja czułam, jak stawałam się burakiem, więc spuściłam wzrok. 

— Patrzcie co robicie, ona się przez was krępuje — oburzył się Luhan dość poważnie. 

— Nie spinaj się tak hyung — wtrącił Jongin. — Przecież to żarty, a Amelia pewnie je rozumie. Prawda? — zwrócił się do mnie, a ja uniosłam wzrok, by mu przytaknąć. 

— Co z tego, że rozumie, pewnie jej niezręcznie, jak stawiacie ją w takich sytuacjach. — Miałam wrażenie, że Lu bronił mnie wiedząc co przeszłam już przez jednego chłopaka i domyślał się, że nie marzyłam o kojarzeniu mnie z kimkolwiek. 

— Przecież nikt nie robi nikomu na złość. Ona jest urocza, gdy się rumieni. — Ponownie odezwał się w temacie Baekhyun i kolejny raz jego słowa mnie szokowały. Był zbyt bezpośredni. 

— Dla ciebie tak jest, a dla niej nie musi to być przyjemne. Pomyślałeś o tym, jak ona się z tym czuje? Powinna tutaj mieć pełną swobodę, a nie atakujecie ją z każdej strony komplementami — walczył o mnie dzielnie Chińczyk, za co byłam mu wdzięczna. Miał rację, a ja nie miałabym odwagi nikomu tak powiedzieć. 

— Znowu się kłócić zaczynacie… — marudziła Sumin. — Lepiej odejdźmy od tego i zróbmy coś razem ciekawego. 

— Co proponujesz?— zapytał lider pospiesznie. On też nie chciał na pewno, żeby chłopaki się o coś sprzeczali. Przykro mi było, że ja byłam powodem, a z drugiej strony nie prosiłam się o to, by tak się zachowywali. 

Ostatecznie rozpoczęliśmy grę w Mafię. Było przy tym całkiem wesoło. Tao często się gubił podczas rozgrywki i często jako pierwszy bywał wyeliminowany. 

Później bardziej wykończeni chłopcy zbierali się do łóżek. Gdy zostałam sama z Sumin, Lay’em i Yifanem postanowiliśmy jednogłośnie, że pora się też ruszyć spać. Mimo to jak tylko wyszłam z salonu Yixing złapał mnie za rękę, żeby zatrzymać. Zdziwiło mnie to, choć domyślałam się, że pewnie chciał o coś spytać. 

— Jak się czujesz? — rzekł z troską w spojrzeniu. Ruszało mnie to niesamowicie. 

— Dość dobrze. Lepiej mi zdecydowanie. — Byłam szczera, bo nie miałam po co kłamać. 

— Martwię się, że będziesz krzyczała znowu w nocy — oznajmił, a mi było strasznie miło, że tak się mną przejmował i jednocześnie głupio, że zawracał sobie mną głowę. 

— Całkiem możliwe, lecz nie przejmuj się proszę — rzuciłam pospiesznie.

— Chciałbym przy tobie czuwać, niestety nie wyspałbym się na krześle. 

— Nie musisz nic robić — mówiłam machając rękami. — Musisz się wyspać, jutro nie masz całkiem wolnego dnia, a na dodatek niezręcznie bym się czuła jakbyśmy spali w jednym pokoju. — To była prawda, choć wiedziałam, że z jego strony nie groziło mi nic, to byłabym tym skrępowana. 

— Dobrze — odrzekł trochę smutno. Nie chciałam mu psuć humoru, ale tak było lepiej.

Poszliśmy w swoje strony. Zasnęłam na szczęście dość szybko. Nie miałam pojęcia nawet kiedy. Nie śniły mi się chyba na początku koszmary. Gdzieś około czwartej nad ranem przebudziłam się, zerknęłam na ekran telefonu, a potem odłożyłam go i zasnęłam ponownie i wtedy złe sny mnie zaatakowały.  Po jakimś czasie poczułam dotyk na dłoni, który delikatnie mnie obudził i uspokoił. Usłyszałam potem jak ktoś coś szeptał do mnie:

Spokojnie, nie pozwolę, żeby ci się stała krzywda. — Po tych słowach znowu odpłynęłam. 

Kiedy się obudziłam na dobre, słyszałam hałasy zza drzwi. Widoczne większość mieszkańców dormu już nie spała. Przypomniało mi się, że słyszałam jakiś głos w nocy. Nie wiedziałam, czy wydawało się to, czy może ktoś znowu u mnie był gdy spałam. Potem przypomniało mi się czyj głos to był. Yixinga, który na mój widok uśmiechnął się w moją stronę od razu. Czułam, że to był on. Nieśmiało odwzajemniłam jego gest. Coraz bardziej schlebiała mi jego opiekuńczość skierowana do mnie. Nie chciałam nikomu robić problemów, lecz nie dało się ukryć tego pozytywnego aspektu, iż ktoś się o mnie zaczął troszczyć. 

— Jak ci się spało? — zapytał niepewnie.

— Bardzo dobrze. Szczególnie po twoich słowach, które mi wyszeptałeś nad ranem. — Widziałam szok na jego twarzy i rumieńce na policzkach. Zawstydził się? Ja się dziwiłam, że powiedziałam mu to tak odważnie, bez zająknięcia.  

— Słyszałaś mnie? — dodał speszony.

— Byłam w półśnie chyba. To miłe, że mi pomogłeś, jednak nie musiłeś nic robić. Przeszłoby samo. Mimo to, jestem ci wdzięczna. — Mówiąc to czułam lekką euforię.  

— Ja nie potrafię tego słuchać obojętnie — odparł z troską w głosie. — Śpię lekkim snem i jak tylko cię usłyszę zrywam się z łóżka. — Zatkało mnie po tych zdaniach. Nie chciałam by tak to wyglądało. 

Próbowałam coś dodać, gdy dość nagle pojawił się między nami Baekhyun, co nas uciszyło i chyba trochę mnie zawiodło. Chciałam móc jeszcze porozmawiać z Chińczykiem. 

— Stoicie mi na drodze do lodówki. — Brzmiał jakby nie wyspał się do końca. Można było pomyśleć, że był wściekły po tym tonie jakim mówił.  

— Przepraszam — szepnęłam pośpiesznie i oboje z Lay’em odsunęliśmy się od siebie zakłopotani. Faktycznie staliśmy przy lodówce.

— Piłeś może mój koktajl mleczny? — rzucił groźnie w stronę Yixinga. 

— Wiesz, że za nimi nie przepadam. Co cię ugryzło? — dopytał go zniecierpliwiony. Chyba nie tylko ja nie rozumiałam zachowania Koreańczyka. 

W tamtym momencie do kuchni weszła Sumin z Yifanem. Cieszyło mnie to, bo chciałam zakończyć tą sytuację. Nieśli oboje jakieś zakupy. Za nimi biegli kolejni członkowie zespołu i zaczęli się przepychać jeden przez drugiego do pomieszczenia. 

— Nie mówicie, że chciał się wam tak rano iść po zakupy? — rzekł przerażony Sehun, miał szeroko otwarte oczy. 

— Wy sobie nadal smacznie spaliście, a my poszliśmy po coś dobrego na śniadanie — wyjaśniła Sumin zadziornie. 

— Całe szczęście. W lodówce nic nie ma — mruknął w jej stronę Baekhyun. On chyba naprawdę się nie wyspał, bo inaczej byłoby mi to ciężko wytłumaczyć. 

— I nie byłoby, gdybym o tym nie pomyślała — odparła to dumnie Koreanka. 

— Jak to dobrze, że mamy ciebie – dodał jakoś kąśliwie, ale nagle po chwili złagodniał. – I teraz do tego Amelię. – Przy tych słowach skierował w moją stronę uśmiech i mrugnął okiem. 

— Ja? Ja przecież nic nie zrobiłam. — Byłam w szoku po jego słowach, myślałam, że do mnie coś też miał wcześniej. 

— Wystarczy, że jesteś. Bardzo miło płynie z wami nam czas. Prawda chłopaki? — zwrócił się do reszty osób. 

— Tak! — odpowiedzieli wszyscy obecni w kuchni.

Zawstydziłam się delikatnie tym. Nigdy nie przypuszczałam, że takie coś usłyszę, od członków jednego z ulubionych zespołów, ani tym bardziej od grupki jakiś chłopaków. Zdawało się, że czas spędzony u nich to jedynie sen, który pryśnie, a ja obudzę się w rzeczywistości, gdzie nękana będę nadal przez Jinki’ego. 

Po śniadaniu chłopcy musieli się zbierać. Nie chciało im się jechać, bo byli zmęczeni i na dodatek woleliby zostać z nami cały dzień. Niestety nie mieli nic do powiedzenia w tej kwestii. Musieli jechać do telewizji, czy to się im podobało, czy też nie. Pocieszałyśmy ich, że popołudnie spędzimy przecież z nimi i jeszcze była niedziela. 

— Amelia, pamiętaj, bądźcie o szesnastej w dormie — rzucił do mnie Baek, gdy żegnałyśmy się z nimi popołudniu. — Będę strasznie tęsknić. 

— Nie tylko ty — wtrącił Luhan, który pojawił się obok mnie i zarzucił mi rękę na ramiona. Delikatnie uniosłam kąciki ust na to stwierdzenie. Było mi całkiem przyjemnie przy nich i radością napawała mnie myśl, iż to odwzajemniali. 

— Uważam, że to ja będę tym, który odczuję to najbardziej — burknął Baekhyun, na co ja nie wiedziałam jak reagować. Dlaczego sugerował, że on poczuje coś wyjątkowego? 

— Nie dramatyzuj. Nie masz pojęcia jakie są relacje innych osób z Amelią — oburzył się Luhan i tego tym bardziej nie rozumiałam. — Yixing! — zawołał przyjaciela niespodziewanie, zaskakując go przy tym. — Pożegnaj się ładnie z naszą Amelią — zasugerował i ten ruszył faktycznie w moją stronę. 

Wtedy Lu popchnął go na mnie, nie wiedziałam, czy pragnął sobie z nas zażartować, czy miał w tym inny cel. On chyba nie chcąc, bym upadła od tego, iż delikatnie mnie niechcący popchnął, złapał moje plecy ramionami. Przyciągnął mnie po chwili bliżej siebie, przez co po prostu mnie tulił. Jego zapach, bliskość, wszystko to przyspieszyło przepływ krwi w moich żyłach. Poczułam też się bardzo bezpiecznie. Ten moment wydawał się zatrzymać wszystko wokół w czasie. Chciałam tak dłużej, niestety on odsunął się zakłopotany i jednocześnie usłyszeliśmy trzask drzwiami, więc spojrzeliśmy w ich stronę. Ktoś najpewniej wyszedł. 

— Ah ten Baekhyun wścieka się o nie wiadomo co! — burknął Luhan, a mnie to delikatnie zmartwiło. 

— Nic ci nie jest? — dodał w moją stronę Lay, a mnie to ocuciło i dopiero docierało do mnie, co się działo niedawno z nami. 

— Wszystko w porządku — szepnęłam, bo jak to bywa w takich sytuacjach głos mi ugrzązł w gardle. 

Później już wszyscy wyszli, a ja próbowałam ochłonąć po całej sytuacji. Choć czułam, że Sumin nie da mi zaraz spokoju. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz