niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 10

Nowy początek

Rozdział 10

— Chyba zwariował. — Czułam, że Yixing się zaczynał denerwować. — Zamknął nas tutaj. 

— Czemu to zrobił? — spytałam, choć ja się domyślałam. Nie powiedziałabym jednak tego nigdy wprost Lay’owi. 

— Chyba dla żartu. — Do tego zdania wzruszył ramionami. 

— Będę musiała z nim potem porozmawiać — uznałam, że nie mógł aż tak przesadzać i nas zmuszać do niezręcznej sytuacji. 

— Ja też, tylko po tym, to nie będzie miła rozmowa. — Trochę dziwiło mnie jego aż tak silne zdenerwowanie. Może Luhan mylił się? 

— Nie podobał ci się taniec? — zaniepokoiłam się. — Kilka razy cię nadepnęłam. To dlatego? — Jakoś zaczęłam się martwić, że faktycznie się pomylił. Czyżbym żywiła jakieś nadzieje w związku z tym?

Go chyba trochę zatkało. Wyglądał na zmieszanego moimi pytaniami. Może niepotrzebnie je zadałam. 

— Taniec był cudowny, lecz zamykanie nas nie jest śmieszne — wyjaśnił, a mi znowu zrobiło się przyjemnie. 

— Racja. A co jeśli… — Bałam się dokończyć to co miałam zamiar powiedzieć. Chyba nie miałam odwagi poruszyć tego tematu.

— Jeśli co? 

— Wiem, że podobam się jednemu z was. A Luhan powiedział mi ostatnio, że jest też druga osoba — wystrzeliłam niespodziewanie i nie byłam pewna, czy dobrze zrobiłam. Serce mi znowu przyspieszało. 

— Powiedział ci kto to? — Przeraził się, widziałam to po nim. Nie chciałam go speszyć i obawiałam się, że się i tak wyprze. Musiałam wybrnąć z tematu nie osaczając go. 

— Nie, ale ja się domyślam — dodałam tajemniczo. 

— O kim myślisz? Kto to według ciebie? — Panikował, więc coraz bardziej wierzyłam w to…

— Sam Luhan — skłamałam, by nie męczyć go dłużej, pomyślałam, że jak będzie gotowy sam mi to powie.

Widziałam jak odetchnął z ulgą. 

— Skąd ten pomysł? — zapytał, a ja musiałam coś na szybko zmyślić. 

— Bo widzisz. On na początku poprosił, żebym została jego przyjaciółką. Uznałam, że to może pretekst do zbliżenia się do mnie. Nie wiem dlaczego miałabym się mu podobać, lecz skoro komuś się podobam, to właśnie jego najbardziej podejrzewam. Myśli, że łatwo się nie domyślę, pewnie dlatego właśnie, że z nim się przyjaźnię. 

Lay się zaśmiał, co nie było wcale dziwne. Gadałam bzdury. Lu przecież nie kazałby mi tańczyć z nim w takim wypadku. 

— O co chodzi? — zapytałam niepewnie, nie chciałam zdradzić się z tym co naprawdę myślałam. 

— Po prostu jakoś mnie to rozśmieszyło. — Po tym zdaniu spojrzał na mnie i spoważniał trochę. — Wiesz co? Ktokolwiek to jest, wiem dlaczego mu się podobasz. Jesteś piękna, nie tylko na zewnątrz. Jesteś dziewczyną, z przepiękną duszą. 

Zadrżałam, bo dotknęły mnie te słowa. To był najwspanialszy komplement jaki kiedykolwiek słyszałam o sobie, choć nie było ich dużo. Mimo to poczułam się wyjątkowo dzięki niemu. I miałam już pewność co czuł Yixing. To o nim na pewno mówił Luhan. 

— Skoro mu się podobasz, to czemu chciał żebyś zatańczyła ze mną? — wyskoczył nagle, czym mnie bardzo zdezorientował. 

— To mnie właśnie zastanawia. Czy wstydził się sam mnie poprosić? A może chciał zobaczyć, czy się na to zgodzę, a potem odbić mnie w tańcu, a jak nas zobaczył… Wtedy jak się przytuliliśmy, to zrobiło mu się smutno i zrobił nam na złość i nas zamknął? — Plotłam co mi ślina na język przyniosła, by nie odkrył, że go przejrzałam. 

Znowu się zaśmiał, bo chyba każdego by to rozbawiło. On przecież doskonale znał przyjaciela. 

— Twoja teoria jest szalona — dodał kręcąc głową. 

— Jak to? Uważasz więc, że to nie Luhan. — Podpuściłam go trochę, z nadzieją, że może jednak coś powie. Głowił się, pewnie nie był gotowy się przyznać. 

— Może to i on, ale ten powód zamknięcia nas jest trochę wyfantazjowany. — Tak z tego wybrnął, trochę się zawiodłam. Choć sama nie wiedziałam czy byłam gotowa na wyznanie. Zresztą on też mógł się o to bać. 

Po chwili usłyszeliśmy przekręcający się kluczyk. Z niecierpliwością patrzyliśmy na otwierające się drzwi. 

— Co wy wyprawiacie? Czemu jesteście zamknięci? — zapytał Jongdae. — I mogłem się domyślić, że to wy. — Mówiąc to spiorunował Chińczyka wrogim spojrzeniem. No tak, raz nakrył go wychodzącego ode mnie nad ranem. 

— Co sugerujesz? — Moim zdaniem Lay niepotrzebnie zadał to pytanie. 

— Widziałem cię dwa razy jak wychodziłeś z jej pokoju. Raz siedziałeś tam całą noc. Teraz to. Co wy ukrywacie? — Widziałam, że był podejrzliwy. Zawstydzał mnie tym. — Znam takie sceny z filmów. Na pewno macie romans. 

To sprawiło, że znowu zrobiło mi się ciepło. 

— Myślisz, że sami się zamknęliśmy i zostawiliśmy kluczyk po zewnętrznej stronie drzwi? — dodał szybko Yixing.

— Faktycznie był z tamtej strony. To kto was zamknął? — zdziwił się Koreańczyk. 

— Podejrzewamy Luhana, bo był tu z nami, do momentu, aż zniknął niezauważalnie — wyjaśniłam, bo miałam dość tego wywiadu powoli. 

— Jak mogliście go nie zauważyć jak wychodził? — zatkało nas na jego pytanie. Byliśmy pochłonięci sobą, cudowną chwilą. Co mieliśmy odpowiedzieć? Jak wybrnąć? — Dobrze już nie trudźcie się w tłumaczeniu i pamiętajcie, że mam was na oku jak coś. — W tamtym momencie zrobił typowy gest z przykładaniem palców do oczu  wskazywaniem nimi na nas. — Teraz późno i chyba pora spać, idźcie do swoich łóżek. Podkreślam swoich. 

— Oczywiście tato — rzekł ironicznie Lay, co mnie delikatnie rozbawiło. 

Ruszyłam prosto do swojego pokoju. Zanim weszłam do niego odwróciłam się i zwróciłam do wychodzącego z salonu Yixinga chcąc go uspokoić.

— Dziś raczej będę dobrze spała. Tak mi się wydaję, więc mam nadzieję, że ty też będziesz miał spokojną noc. Słodkich snów. — Uniosłam do tego delikatnie kąciki ust.

— Cieszę się. — Uśmiechnął się również, ukazując swoje głębokie dołeczki, które tak mi się podobały. – Kolorowych. 

W pokoju przebrałam się w piżamę i rzuciłam od razu na łóżko. Byłam szczęśliwa, choć nie wiedziałam do końca czemu tak bardzo. Podobało mi się to, że mogłam trochę czasu spędzić z Kyuhyunem. Nigdy nawet nie marzyłam, że go poznam. Był dokładnie taki jak sobie to wyobrażałam. Na dodatek chyba mnie polubił. Chciał się w końcu spotkać. Miałam tylko nadzieję, że miał na myśli takie zwykłe spotkanie, a nie jakąś randkę. Jeszcze do tego wszystkiego Baekhyun był o mnie zazdrosny. Nie przeszkadzało mi już to w tamtym momencie. Bawiło trochę i zarazem przerażało. Bo co, jeśli ja nigdy nic do niego nie poczuję? Nie chciałam nikogo ranić. I dodatkowo ten taniec… To chyba najlepsza chwila w tym dniu. Samo wspomnienie o nim sprawiało, że poczułam się cudownie i błogo. Ale nie wiedziałam dlaczego. Chodziło mi o sam taniec? Czy o to, że byłam tak blisko Lay’a? Nagle miałam mętlik w głowie, bo nie wiedziałam co myśleć o wszystkim co się wydarzyło. Całkowicie inaczej reagowałam na myśl o tym, że podobałam się Yixingowi, niż na zaloty Baeka. Czy to coś znaczyło? Musiałam się z czasem o tym przekonać chyba. 


***


Rano wstałam dość wypoczęta. Była godzina szósta, a ja byłam wyspana. Przeciągnęłam się powoli i zaczęłam potem szykować. Gdy poszłam zjeść śniadanie do kuchni, coś przykuło moją uwagę. Był to Luhan śpiący tam w podobnej pozycji do mojej w jakiej przysnęłam tam też kiedyś. Czyżby czekał na mnie w nocy? Zrobiło mi się chwilowo żal, lecz potem przypomniałam sobie, że nas zamknął i przestawało mi być go szkoda.

— Luhan? — Szturchnęłam go lekko, co od razu go wybudziło i gwałtownie się podniósł. 

— Co się dzieje? Już ranek, że tak jasno? — mówił, a w jego głosie wcale nie dało się wyczuć, że dopiero wstał. Zdziwiło to mnie trochę.

— Tak. Jest po szóstej. Co tu robisz? Czekałeś na mnie? 

— Tak. Tyle się działo, że myślałem, że będziesz chciała pogadać — oznajmił, a mi się podobało, że o tym pomyślał, przez to przechodziła mi złość na niego. 

— Ja za to poszłam szybko spać i nie miałam najmniejszych problemów ze snem tej nocy — wyjaśniłam mu. — Ale za to ty tutaj spałeś — dodałam z troską w głosie. 

— Nie szkodzi. Jestem mężczyzną. Takie rzeczy to normalka. 

Nie wiedziałam, czemu na słowa „jestem mężczyzną” chciałam się zaśmiać. Jednak powstrzymałam się, żeby go nie urazić. 

— Powiedz ty mi lepiej, jak emocje po wczorajszym dniu? — zagaił ciekawsko, a ja nie wiedziałam do końca od czego zacząć. Uznałam, że zrobię to chronologicznie. 

— Było wspaniale jestem wam wdzięczna. Nigdy nie miałam takich urodzin. I tak w ogóle. Kyuhyun jest świetny. Rozmawiałam z nim i chciał się spotkać we wtorek — pochwaliłam się mu. 

— A spotkasz się z nim? 

— Nie… Bo Baekhyun wyskoczył, że też chce wyjść we wtorek — powiedziałam z lekkim zawodem. — Kyuhyun przyjął, że w takim razie kiedy indziej się spotkamy.

— Czyli spotkasz się z Baekhyunem? — zapytał jakby trochę przestraszony. Pewnie bał się o Yixinga. Jakie to wtedy wydawało się oczywiste. 

— Tak. Zgodziłam się, choć nie jestem pewna, czy dobrze robię — wyznałam to szczerze.

— A jak taniec? — Pospiesznie zmienił temat, czułam, że ten go najbardziej interesował. Wydawało mi się w tamtym momencie, że rumieńce wychodziły mi znowu na policzki na samo wspomnienie. — Przyznaj, że było niesamowicie.

— Wezmę się za śniadanie, bo jestem głodna. — Próbowałam wybrnąć jakoś, bo na mówienie o tym chyba nie miałam odwagi. 

— Nie zmieniaj tematu. Widzę te różowe policzki! — Wraz z tymi słowami zaczął się śmiać i mnie po nich dziobać palcem.  

— Daj spokój. Może mam gorączkę! — oburzyłam się żartami. 

— Jasne, jasne… — Chciał coś chyba dodać, a niestety do kuchni wszedł Jongdae coś nucąc. 

— O już nie śpicie?! — zdziwił się, a my przytaknęliśmy mu. — Podobno wczoraj zamknąłeś naszą Amelię i Lay’a w salonie — wyskoczył znowu z tym wrogim spojrzeniem. Czemu mu to tak przeszkadzało? Czyżby coś wiedział o Baekhynie i był po jego stronie? 

— Taki tam mały psikus. — Luhan nie przejął się nim. 

— A ja sądzę, że coś kombinujesz. — Mówiąc to machał palcem, jakby grożąc mojemu przyjacielowi. — Będę miał waszą paczkę na oku. 

— Wydaje ci się. — Ta odpowiedź Lu była w mniej przyjaznym tonie. O co im chodziło?

— Nie sądzę, wiem co widzę i nie podoba mi się to — skwitował pewien swego. 

— A co cię obchodzi tak to wszystko? — zdziwił się Luhan, a ja właśnie też chciałam to wiedzieć, dlatego czekałam niecierpliwie, czy coś na to jeszcze odpowie. 

— Mam swoje powody… — Nic to mi nie mówiło. Chińczykowi najprawdopodobniej też, ale nie kontynuowali tego tematu. 

W końcu wzięliśmy się do przygotowywania sobie śniadania. Wszyscy milczeliśmy. Nie mogliśmy porozmawiać przy Chenie. Z czasem zaczęli się budzić pozostali mieszkańcy dormu i robiło się coraz ciaśniej, ale i zarazem weselej. Mogłabym spędzać z nimi wszystkie poranki. Zresztą mogłabym z nimi zamieszkać na stałe. Czułam się niesamowicie w ich mieszkaniu. Tu prawie zawsze bywało wesoło.    

Czas zleciał szybko. Punktualnie o dziesiątej do drzwi zapukał mój tata. Wszyscy chłopcy ładnie się ukłonili mu na przywitanie, a dla mnie wyglądało to przezabawnie, że na co dzień bywali tak dzicy, co kontrastowało z ich ułożeniem w tamtym momencie. Gdy miałam zamiar wychodzić, podbiegł do mnie Baekhyun, czym mnie zaskoczył. 

— Widzimy się we wtorek? Przyjdę pod uczelnię po ciebie. Dobrze? — zagadał, a mi trochę głupio było mu odpowiadać przy tacie.

— Nie ma sprawy. — Mówiąc to uśmiechnęłam się mimo wszystko. – To do wtorku. — Po tych słowach pomachałam na koniec wszystkim. 

Jak już byliśmy przy aucie, tata zwrócił się do mnie:

— Który to był z nich? — zapytał. 

— Baekhyun — odpowiedziałam niepewnie, bo dziwiło mnie po co chciał to wiedzieć. 

— Podoba ci się czy coś? — Krępowało go to pytanie. Zresztą mnie także.  

— Nie w głowie mi teraz takie rzeczy. — Nie chciałam okłamywać ojca, jednak sama nie wiedziałam, co miałam myśleć o moich ostatnich odczuciach.

— Nie byłbym tego pewien. Chce się z tobą spotkać we wtorek tak? — drążył temat, co nie do końca mi się spodobało. 

— To taki wypad gdzieś na miasto pewnie. Nic poważnego. — Próbowałam załagodzić sytuację. 

— Rozumiem. Nie będę się kłócił. Pamiętaj, nie każdy chłopak jest taki jak tamten. — Delikatnie mnie zaskoczył tymi słowami, bo myślałam, że właśnie będzie mi odradzał pośpiech. Z drugiej strony, pewnie chciał mojego szczęścia.

— Ja to wiem. Tylko potrzebuję czasu. — Uspokoiłam go. 

Wsiedliśmy do samochodu. Chwilowo jechaliśmy w ciszy. Po jakimś czasie zaczęły się kolejne pytania.

— I jak w ogóle impreza? — cieszyłam się, że zagadał w tym temacie. Chciałam mu wiele opowiedzieć. 

— Było niesamowicie. — Ekscytowałam się, mówiąc to. — Poznałam nowe osoby i przyszła jedna dziewczyna z uczelni, która mnie chyba lubi. Jest bardzo miła, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać i chyba z nią będę chodzić na uczelnie i wracać z niej. 

— Cieszy mnie to, bo nie podoba mi się jak chodzisz sama. Martwię się, że ten typek się do ciebie zbliży — powiedział zatroskany. 

— Spokojnie. Już mi nie zrobi raczej krzywdy. — Starałam się odpowiedzieć tak, by ani nie potwierdzić, ani zaprzeczyć jego zdania. Jednocześnie nerwowo przełknęłam ślinę. Nie chciałam martwić go, że Jinki nie dał mi spokoju, choć wiedziałam, że nie powinnam była tego zatajać. Niestety tata i tak nie mógł za wiele zrobić, więc jedynie by się przejął. 

Dojechaliśmy do domu. W garażu jak się okazało, czekał na mnie prezent od taty. Śliczny i nowiutki miętowy rower, owinięty czerwoną kokardą. W Polsce lubiłam przejażdżki rowerowe. Często jeździłam w samotności po lasach i polach. Potrafiłam to robić bardzo długo. Do Korei nie wzięliśmy mojego roweru, więc zachwycił mnie ten prezent. Wyściskałam ojca w ramach podziękowania. 

W kuchni czekał na mnie malutki śmietankowy torcik z owocami. Idealny dla dwóch osób. Było jeszcze mnóstwo innych słodkości. Zajadaliśmy je i opowiadaliśmy sobie co im ciekawego przydarzyło się w ostatnich dniach. Zamiast obiadu zamówiliśmy pizzę do domu, żeby nie musieliśmy się przejmować naczyniami w takim dniu. Byliśmy szczęśliwi. 

W między czasie zadzwoniła do mnie też Kasia. Zaskoczyła i ucieszyła mnie ogromnie tym telefonem. Oczywiście chodziło przede wszystkim o życzenia urodzinowe, jednak też porozmawiałyśmy dość sporo. Dowiedziałam się, że studia z behawiorystyki szły jej dość dobrze. Lubiła bardzo zwierzęta i zawsze miała z nimi dobry kontakt, lecz dziwiło mnie to, że wzięła się za naukę na poważnie. Strasznie za mną tęskniła, choć miała nowych znajomych z uczelni. Chodziła na różne integracyjne imprezy z nimi, ale podobno z nikim nie nawiązała bliższych relacji. Piotrek był nadal jej chłopakiem, choć miewał czasem dość tego, że to jemu powierzała swoje nie zawsze poważne rozterki. 

Ja jej w skrócie przybliżyłam moje perypetie i opowiedziałam o zespole. Była strasznie zaskoczona i gdybym nie miała zdjęć na potwierdzenie, nie uwierzyłaby mi chyba, że znam takie osobistości. Współczuła mi historii z Jinkim i oznajmiła, że porachuje mu kości, gdy mnie odwiedzi i jednocześnie była zachwycona jak opowiedziałam o Baekhyunie i Yixingu. Uznała, że pewnie następnym telefonem oznajmię, iż któryś został moim chłopakiem, czym mnie zestresowała. Dała mi także listę autografów, które miałam dla niej zdobyć, a ja skrupulatnie ją spisałam. 

Na koniec umówiłyśmy się, że będziemy regularnie rozmawiać ze sobą. Szkoda było nam zaprzepaścić tyle lat przyjaźni. Dodatkowo Polka była zazdrosna o Sumin i nawet Minzy, gdy jej o nich wspominałam. Choć ja wiedziałam, że żartowała. Tak naprawdę cieszyła się, że odnalazłam się w tym kraju i że ktoś mnie wspierał mimo wszystko.  

Później wieczorem postanowiliśmy z tatą odbyć wycieczkę rowerową. On także kupił sobie wcześniej rower. Jeździliśmy na początku szybko i wygłupialiśmy się. Niestety zmęczyliśmy się. W końcu dawno nie jeździliśmy i nie mieliśmy za dobrej kondycji. Wracając do domu, zahaczyliśmy o lodziarnie, która o dziwo nie była jeszcze zamknięta i zjedliśmy pyszne lody. Jak wróciliśmy do domu byliśmy wykończeni. Więc jedyne co nam pozostało to wzięcie prysznica i głęboki sen. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz