Nowy początek
Rozdział 5
Na jednej z przerw między zajęciami Sumin i ja miałyśmy się udać po coś do jedzenia. Niestety w pewnym momencie ktoś mnie złapał za łokieć i zatrzymał tym samym, a mnie to sparaliżowało, bo oczywiście wyobraziłam sobie, że to Jinki. Nie odwróciłam się i czułam, jak robiło mi się gorąco. Najgorsze też było to, że Sumin ruszyła przed siebie i nie zauważyła nic, a mi głos ugrzązł w gardle.
Nagle przede mną stanęła dziewczyna. Jakaś azjatka, ale nie koreanka z tego co mi się wydawało. Miała dość ładną twarz, delikatnie zaokrągloną. Była odważnie pomalowana. Włosy zaś miała krótko ścięte, tuż przy uszach.
— Musimy porozmawiać na temat Jinkiego. Jestem Minzy — powiedziała pospiesznie i pociągnęła mnie za rękę w stronę jednej z ławek na korytarzu. Automatycznie na niej usiadłyśmy. Zanim zaczęła kontynuować, rozejrzała się po korytarzu niepewnie.
— Nie wiem co powiedział ci Jinki... — zaczęłam niepewnie się tłumaczyć, a ona szybko mi przerwała.
— Amelia, tak? — przytaknęłam tylko na to, by kontynuowała. — Słuchaj, martwię się o ciebie, bo wiem co potrafi zrobić Jinki dziewczynom, szczególnie nie koreańskim. — Zamurowało mnie na jej słowa. Chciałam szybko dowiedzieć się, co miała więcej do powiedzenia. — Natychmiast, jak pojawia się takowa, szybko do niej podbija. Niestety maskuje swoje zamiary, aż takowa dziewczyna mu nie zaufa i potem wychodzi na jaw, że chodzi mu o jedno. Niestety wiem to też z mojego doświadczenia. Dlatego tak bardzo martwiłam się, gdy widziałam was razem ostatnio. Znikłaś potem, a ja już czułam, że pewnie cię skrzywdził.
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Ona mówiła pospiesznie, by pewnie nadążyć przed końcem przerwy, ja zaś byłam załamana. Sumin miała rację, ten człowiek nie należał do dobrych ludzi.
— Myślę, że celowo chodzi na kursy tutaj. Dużo tu osób obcych narodowości. Nie wiem. Zrobił ci krzywdę? — Ostatnie pytanie było zadawane z wyczuwalną troską w głosie.
— Nie pozwoliłam mu na to. I teraz grozi mi, że rozpowie, iż jestem łatwa... Chyba chce się zemścić, że go odrzuciłam — z ledwością wydukałam z siebie.
— Nie wiem, czy ktoś mu uwierzy jeszcze, dużo osób wie jaki on jest. Z drugiej strony lepiej by milczał. — Widać było, że naprawdę mi współczuła.
— Zastanawia mnie jedynie, czemu, skoro tyle osób wie, nikt mnie nie ostrzegł? — zauważyłam słusznie.
— Ja chciałam, ale za późno się zorientowałam. A inni... albo mieli podobnie. Albo myśleli, że i tak ci nagada bzdur jak coś powiedzą, wiesz w stylu, że to zazdrosna była i tym podobne historie. Uwierzyłabyś mu pewnie — wyjaśniła mi to, a ja zrozumiałam, że pewnie nie raz kogoś zmanipulował na tyle, że tylko jemu wierzyła taka osoba...
— W takim razie co dalej? Powinnam go olać? — zapytałam o radę, choć nie widziałam innej opcji.
— On nie da ci się olewać. Musimy jakoś utrzeć mu ten nos, by się odczepił. Pomogę ci coś wymyślić, opowiedz też wszystko tej swojej przyjaciółce, coś zaradzimy — zaproponowała, a ja nie byłam przekonana co do tego.
— Dziękuję ci, że coś mi powiedziałaś. A on jak cię zranił? — Zastanawiałam się, gdy już to powiedziałam, czy powinnam była pytać.
— Cóż... Przekonał mnie, że jeśli go kocham to się z nim prześpię i to w sumie zrobiłam. Był moim pierwszym i zostawił mnie kilka dni później. Rozpowiadał też, że miałam na jego punkcie obsesję i dlatego odszedł. Wtedy nie miał kiepskiej opinii, więc ludzie mu wierzyli i trochę się podśmiewali. Dopiero przy kolejnej dziewczynie umilkli.
Zaczynałam coraz bardziej nienawidzić tego człowieka, choć dość niedawno byłam nim zauroczona. Jak można robić takie rzeczy ludziom? Długo nie wierzyłam, że tacy ludzie chodzą po ziemi. Myślałam, że takie rzeczy zobaczyć można zaledwie w telewizji, w filmach, a jednak doświadczyłam poznania takiej osoby na własnej skórze.
Gdy tylko Sumin wróciła, opowiedziałam jej wszystko w skrócie, bo wykładowca się trochę spóźnił. Niestety nie mogła się ze mną skontaktować, bo rozładował jej się telefon, cofnęła się po mnie, ale mnie nie widziała. Więc uznała, że nam coś kupi i może znajdzie mnie potem pod salą. Spieszyła się okropnie, bo bała się, że spotkam Jinkiego. Na szczęście poznałam w tym czasie Minzy.
Gdy wchodziłyśmy do sali, wydarzyło się coś dziwnego.
— Ze mną może też się prześpisz? — wyszeptał mi jeden chłopak uczęszczający na ten sam kierunek kursu co my. Stał za mną i miał wiele radości z tego zdania, a ja nic nie rozumiałam.
— Co?! — odkrzyknęła mu Sumin, bardzo zbulwersowana.
— Jesteś jej adwokatem? Podobno niezłe z niej ziółko, nie słyszałaś? — Parsknął po tym śmiechem i wszedł do sali.
A mnie Sumin wciągnęła przerażoną tuż za nim.
— Lepiej się zamknij, jak słuchasz takich idiotów, jak Jinki. — wycedziła jeszcze przez zęby do niego, na co on już nie zareagował, bo trzeba było zająć swoje miejsca.
Niestety cały wykład mnie obserwował. Nie potrafiłam się skupić przez niego. Co ten Jinki rozpowiedział i czemu jednak ktoś mu wierzył? Może powiedział to osobom, które nie wiedziały o nim za wiele? Cały czas kłębiło się tyle pytań w mojej głowie, że żałowałam, iż zmarnowałam czas wchodząc do sali. Wykładowcy nie słyszałam nawet przez moje myśli.
***
Wracałam sama do domu i o dziwo jakoś nie przejęłam się tym, bo cieszyłam się, że wiele może się wydarzyć tego dnia. Lecz daleko nie odeszłam od uczelni i ktoś chwycił mnie za rękę i zatrzymał. Oczywiście domyśliłam się, że był to Jinki, naprawdę zaczynałam mieć dość go. Odwróciłam się do niego i spojrzałam z pogardą mu w twarz. Pora była postawić jakieś granice.
— Mogę z tobą wrócić? Chcę tylko pogadać. — Nie rozumiałam czemu patrzył jakoś błagalnie na mnie. On miał chyba rozdwojenie jaźni.
— Ja nie zamierzam z tobą rozmawiać — wyjaśniłam zgodnie ze swoim odczuciem.
— Chociaż mnie posłuchaj…
— Po co? Ty nie słuchałeś mnie za dobrze, gdy byliśmy sami. O czym jeszcze chcesz mówić? — Nie rozumiałam wcale podejścia tego człowieka.
— Chcę… Przeprosić. —Zaskoczyło mnie to trochę, jednak nie mogłam dać się zmiękczyć mu miłymi słowami. Ostatni raz pozwoliłam mu się oszukać.
— Za co? Za to co zrobiłeś?
— Za to, że tak nagadałem kolegom. Posunąłem się za daleko. — Zaczęłam się nerwowo śmiać po tej wypowiedzi. Jak on śmiał przeprosić jedynie za to?
— Już to zrobiłeś. Teraz każdy się ze mnie śmieje na korytarzu. — Miałam ochotę zacząć płakać, powstrzymywałam się, by mu nie okazać słabości.
— Może zostaniemy parą to o tym zapomną? — Tego było za wiele…
— Nigdy z tobą nie zechcę być! Nie rozumiesz, co ja czuję?! — Uniosłam głos i brzmiałam wtedy rozpaczliwie. Emocje dawały górę. — Co ty sobie wyobrażasz?
— Amelia, nie wściekaj się.
— Mam prawo do złości. Jesteś ostatnią osobą, która może mi tego zabronić. Zapomnij mojego imienia, nie chcę go od ciebie słyszeć.
Po tym szybko pobiegłam do domu, a łzy spływały po moim policzku. On nie mógł ich widzieć. Nie wiedziałam też, czemu on po prostu nie dawał mi spokoju.
Całe szczęście udało mi się uniknąć rozmowy z ojcem. Udałam się do mojego pokoju, gdzie ochłonęłam myśląc, że miałam spędzić popołudnie z EXO. Musiałam do nich iść i oderwać się znowu od rzeczywistości. To miało być dopiero drugie spotkanie, a ja czułam, że stali się dla mnie bardzo ważni.
***
Z jednej strony myślałam, że może lepiej jak nie pojadę w takim humorze do chłopaków. Z drugiej zaś chciałam tam się zjawić, żeby mnie rozweselili. Wierzyłam, że tam poczuję się lepiej. Jak tylko usłyszałam klakson wybiegłam z domu, domyślając się, że to tata Sumin. Miałam rację. Wsiadłam już bez zawahania i zachwycałam się wnętrzem pojazdu po raz kolejny. Był to całkiem luksusowy i elegancki samochód
— Rozumiem, że podobało ci się ostatnio? — zagaił do mnie.
— Tak, było wspaniale, więc jestem panu ogromnie wdzięczna. — Ogromnie się cieszyłam, że ten człowiek zgodził się na pomysł Sumin. Był dość miłym człowiekiem.
— Zapomniałaś, że jestem twoim wujkiem? — zaśmiał się.
— A tak, racja, przepraszam — zażartowałam również z tego kłamstewka.
— Nie szkodzi, od razu widać, że rodzice cię dobrze wychowali. — Ta wypowiedź bardzo mi schlebiała, a na dodatek często to słyszałam od dorosłych ludzi. — Cieszę się, że Sumin poznała kogoś takiego. Mam pytanie. Czy Sumin ci wspominała, że w weekendy tam nocuje?
— Coś wspominała.
— Jeżeli twój tata się zgodzi to miałbym prośbę, żebyś też tam nocowała w weekendy i dla mnie miała na nią oko, wiesz, tam jest dwunastu chłopców, a czasami i więcej. — Zaskoczył mnie tą prośbą, jednak doskonale to rozumiałam. Martwił się o swoją córkę. Ciekawe, czy wiedział, że romansowała ona z Yifanem?
— Nie wiem co mój tata na to powie, ale jeżeli się zgodzi, to z chęcią potowarzyszę Sumin w weekendy. — Obawiałam się, że mój tata mógłby też się obawiać mojego nocowania w domu pełnym przedstawicieli płci przeciwnej, a mimo to zaufał ojcu Sumin i jej, co mogłoby złagodzić sytuację.
Po tych słowach jechaliśmy już dalej w milczeniu. Krępowałam się zwracać do taty Sumin jak do wujka, bo widziałam go dopiero drugi raz. Nie byłam nauczona takiego zachowania do obcych ludzi. Do każdego starszego ode mnie człowieka odnosiłam się zawsze z szacunkiem, bo tak mnie właśnie nauczono. Choć tutaj nie chodziło o odkładanie na bok swoich przekonań, tylko o zakamuflowanie kłamstwa, które ułatwiało mi wstęp do wytwórni i dormu.
Niedługo potem byliśmy na miejscu. Grzecznie się pożegnałam więc ze swoim „wujaszkiem” i ruszyłam w stronę drzwi, a one otwarły się zanim dotknęłam klamki. Wyszedł z nich ciężko tupiący Luhan, jednocześnie zakładając czarną czapkę z daszkiem na głowę. Wyglądało jakby był na kogoś zły. Zaniepokoiłam się tym widokiem, a on minął mnie, nie zauważając nawet. Drzwi za nim się zatrzasnęły z hukiem. Chwilę się wahałam czy miałam wejść do środka, lecz sumienie podpowiadało mi, by udać się za Chińczykiem. W końcu chciał ze mną przyjaźni i nie wyobrażałam sobie zostawić go w takim stanie.
— Coś się stało? — zapytałam pospiesznie do niego podbiegając.
On zatrzymał się dość nagle i dopiero na mnie spojrzał, po czym wymusił uśmiech w moją stronę.
— Nic ważnego w sumie. Lepiej idź do nich, bo na ciebie czekają. — Starał się brzmieć chyba spokojnie, jednak wyczuwałam w jego głosie jakieś przygnębienie.
— Pokłóciłeś się z kimś? — Próbowałam zgadnąć, nie chciałam, żeby mnie spławił.
— O głupotę. Czemu idziesz za mną? — mówiąc to stanął i poczekał, aż dorównałam mu kroku.
— Chciałabym pomóc, może potrzebujesz porozmawiać? — Nie rozumiałam co go w tym dziwiło.
— W takim razie przejdźmy się — odparł, wyciągając czarną materiałową maseczkę z kieszeni i następnie założył ją na twarz.
— Oczywiście. — Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, a on to odwzajemnił.
— Przepraszam. Zdenerwowali mnie, ale nie powinienem być tak niemiły dla ciebie.
— Nie szkodzi. — Rozumiałam go, bo czasem ciężko było kontrolować emocje, gdy ktoś wcześniej wyprowadzał nas z równowagi.
— Na pewno? Nie jesteś zła? — zaniepokoił się.
— Spokojnie, nie mam jeszcze o co — podsumowałam.
— Nie wybaczyłbym sobie jakbyś była zła. — Po tych słowach poczułam ciepło na moich policzkach. Cieszyłam się, że powiedział coś tak miłego o mnie.
— Może opowiesz co się stało? — Byłam strasznie ciekawa, bo nie wyglądał na osobę, którą łatwo wyprowadza się z równowagi, lecz słabo go na razie znałam.
— Obawiam się, że jak to zrobię, to wyjdę na głupca. Lepiej ty powiedz co się stało? — Zaskoczył mnie tym pytaniem. Musiało coś być po mnie widać, że miałam kiepski dzień. — Nie próbuj mnie oszukać. Twoje oczy, one dzisiaj wylewały łzy z jakiegoś powodu.
Zatrzymałam się z osłupieniem. Nie chciałam rozmawiać o tym z innym chłopakiem. Wiedziałam, że Luhan chciał się ze mną zaprzyjaźnić, jednak nie byłam pewna czy będę potrafiła wszystko swobodnie powiedzieć… To było nadal zbyt świeże dla mnie i trudne.
— Ja też chcę pomóc — rzekł na pewno szczerze, niestety nie domyślał się jak trudny był to temat.
— Ja ci w ogóle przecież nie pomogłam. — Byłam o tym przekonana, bo przecież nic mi też nie zdradził.
— Pomogłaś bardzo. Zwróciłaś na mnie uwagę i poszłaś za mną. Pokazałaś, że nie chcesz, żebym się denerwował, że nie jestem ci obojętny. Teraz ja chcę pomóc i chcę usłyszeć co się dzieje. W końcu chcemy się przyjaźnić. — Przy tej wypowiedzi uniósł kolejny raz kąciki ust.
— Nie wiem, czy jestem gotowa tak o tym mówić — dodałam, choć coś takiego było w nim, że coraz bardziej wierzyłam, iż mogłam mu zawierzyć swoje tajemnice.
— Pewnie jak się wygadasz, to będzie lżej. — To było prawdą zazwyczaj…
— Tak myślisz? No to dobrze… — uznałam, że spróbuję się przełamać.
— Zamieniam się w słuch. — Mówiąc to wskazał ławkę, która znajdowała się przed nami. Usiedliśmy na niej oboje.
— Może zacznijmy od tego, że na kursach Koreańczycy chyba mnie nie zaakceptowali. — Zaczęłam mówić patrząc przed siebie, bo ciężko byłoby mi to wyznać patrząc komuś w oczy. — Nie rozumiem cały czas dlaczego. Jestem zbyt nieśmiała, żeby coś z tym zrobić. Jednak od początku zagadywała do mnie Sumin i niejaki Jinki. Poczułam więc, że więcej nie potrzebuję. Dwójka przyjaciół to skarb. Z czasem Jinki zaczął okazywać zainteresowanie mną i zaprosił mnie na randkę. — Tu zrobiłam pauzę. Bałam się opowiadać dalszy ciąg i czułam, jak zaczynam drżeć.
— To chyba fajnie? — zapytał niepewnie, bo widział reakcję mojego ciała na to wspomnienie. — Domyślam się, że nie będzie tu zakończenia w stylu żyliśmy długo i szczęśliwie.
— Dokładnie. Już ta randka się źle skończyła… — Znowu się zawahałam, nie wiedziałam jak to wyznać.
— Jak skończyła się więc? Co się stało? Nie przerywaj, bo mam straszne domysły — mówił to przestraszonym tonem, więc musiałam się przełamać, by nie zostawić go z tymi myślami.
— Najpierw pokazał mi jak to jest być na wspaniałej randce. A potem dobierał się do mnie. Uciekłam z jego domu upokorzona. — Sama się zdziwiłam ze swojej bezpośredniości. Spuściłam głowę w dół załamana znowu wspomnieniem tamtego dnia.
Luhana natomiast zatkało. Nie wiedział co mógłby odpowiedzieć zapewne, a to w sumie nic dziwnego.
— Drań. — Pewnie zaledwie tyle był w stanie rzec.
— To nie koniec na dodatek. — Dalszy ciąg i tak łatwiej było opowiedzieć. — Nie daje mi spokoju. Rozpowiada, że jestem łatwa. Dziewczyna, którą zranił w podobny sposób przede mną, zaproponowała mi zemstę na nim. Ja nie potrafię się mścić, więc jej odmówię. Chcę tylko, żeby się odczepił. — Czułam powoli jak moje oczy robiły się wilgotne.
— Tak być nie może. Jak można mu wierzyć, skoro to nie jego pierwszy raz?
— Też mnie to zaskakuje.. — Wstrzymałam łzy, bo jakoś nie miałam ochoty płakać przy Luhanie, jedynie przetarłam oczy rękawem bluzki.
Luhan strasznie mi współczuł, widać to było po nim i było to dla mnie jakieś pokrzepiające. Przytulił mnie po chwili dość mocno, a ja tego naprawdę potrzebowałam. Nie potrafiliśmy praktycznie nic powiedzieć przez jakiś czas. Chyba dobrałam sobie dobrze przyjaciela, bo naprawdę potrafiłam mu się wyżalić i poczułam się dzięki niemu dużo lepiej. I pomyśleć, że kiedyś był to mój idol, którego nawet nie śmiałam marzyć spotkać na żywo poza jakimś koncertem, czy podobnym wydarzeniem.
Posiedzieliśmy chwilę w ciszy. Z czasem on ją przerwał i zmienił całkowicie temat. Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas.
Postanowiliśmy później pójść do reszty, obawiając się ich reakcji na nasze zniknięcie. Wchodząc do dormu byliśmy już w lepszym humorze, a wszyscy w środku byli zdziwieni, widząc nas razem. Każdy przestał robić, to co robił do tej pory i zaczęli się gapić na nas.
— Coś nie tak? — zapytałam zaskoczona ich minami.
— Martwiliśmy się, masz chyba wyłączony telefon — odparła Sumin. — Dzwoniłam do taty i powiedział, że zostawił cię tutaj, więc nie rozumiałam czemu cię nie ma.
Szybko zerknęłam do torby, faktycznie mój telefon był wyłączony. Nie wiedziałam jednak czemu, bo gdy nacisnęłam odpowiedni przycisk, telefon się włączył i miał naładowaną baterię. Może jakoś przypadkowo go wyłączyłam wcześniej. Przykro mi się zrobiło, że Sumin musiała się o mnie martwić.
— Zobaczyłam, że coś nie tak z Luhanem i się z nim przeszłam porozmawiać.
Złowieszczy wzrok Baekhyuna wylądował na Chińczyku. Lecz gdy tylko zauważył, że na niego patrzę, odwrócił się zmieszany. O co mu chodziło? Sumin mówiła, że ostatnio mnie obserwował, a teraz to.
— Widać, że masz lepszy humor Lu. Dobrze ci musiał zrobić ten spacer — dodał od siebie Yixing, który chyba był zadowolony, że przyjaciel miał się dobrze.
— Tak, masz rację, Amelia bardzo pomogła mi. — Mówiąc to uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam.
Nie wiedzieć czemu miałam nieodparte wrażenie, że nie każdy był zadowolony razem z nami. O co im mogło chodzić, to nie miałam pojęcia. Maknae chyba chciał poluzować atmosferę, bo przerwał ciszę, która wtedy panowała.
— To co dziś robimy? — zapytał rozglądając się po wszystkich.
— Może niech Amelia opowie nam o swoim kraju — zarzucił Tao.
— Wolałbym nie być w centrum uwagi. — Postanowiłam szybko uniknąć tego tematu. Jeszcze nie czułam pełnej swobody przy każdym członku zespołu i jakoś ta dziwna atmosfera po naszym wejściu nie pomagałaby mi.
— A ja proponuję karaoke — zasugerowała Sumin.
— Taaaaaak!!! — odpowiedziała większość krzycząc radośnie.
Chyba najmniej zadowolona byłam ponownie ja tym pomysłem, ale nie chciałam ich wszystkich zanudzić negowaniem każdego. Kochałam śpiewanie, tylko nie publicznie. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie słuchał. Miałam wielką nadzieję, że nie dostanę mikrofonu zbyt szybko, albo uda mi się tego w ogóle uniknąć. Każdy z nich potrafił śpiewać, w końcu byli piosenkarzami. A ja mogłam się jedynie przed nimi ośmieszyć.
Okazało się, że zabawa w karaoke miała być rywalizacją. Były cztery mikrofony, tak więc Sumin podzieliła wszystkich na cztery drużyny. Dwie miały trzy osoby, a dwie miały cztery. Nie dało się niestety tego zrobić po równo. Ja trafiłam do drużyny z Baekhyunem i Luhanem. Sumin oczywiście miała w drużynie Yifana i Tao. Stwierdziła, że ona i ja jesteśmy jak dwóch członków drużyny więc tak będzie sprawiedliwie. Była jeszcze drużyna Sehuna, Minseoka, Jongina i Chanyeola, a z reszty członków ta ostatnia i Junmyeon ogłosił się jej przywódcą samozwańcem. Każda grupa musiała ustalić sobie kolejność. Każdy musiał śpiewać po piosence i osoba z największą liczbą punktów dawała ich najwięcej swojej drużynie. Bardzo nie chciałam, żeby moja drużyna przeze mnie przegrała.
Baekhyun stwierdził, że należy zrobić naradę. Podeszliśmy w kąt pokoju.
— No to trzeba ustalić kolejność. Amelia. Podstawowe pytanie. Potrafisz śpiewać? — Po tych słowach patrzył na mnie wyczekująco, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
— Baekhyun jesteś niemiły. Jak możesz takie pytanie zadać? To ma być zabawa — oburzył się Luhan.
— Spokojnie Lu, mnie to nie razi. Nie wiem po prostu czy potrafię choć lubię — powiedziałam zgodnie z prawdą.
— Jak to nie wiesz? — Baek był zdezorientowany.
— Mało kto słyszał jak śpiewam, więc nigdy nikt mi nie powiedział, czy potrafię.
Baekhyun wyglądał jakby coś planował. Bawiło mnie trochę to, jak traktował poważnie tą rywalizację.
— Na wszelki wypadek będziesz pierwsza. Ja z Luhanem będziemy nadrabiać straty jak będziesz słaba — zasugerował prosto z mostu.
— Jesteś naprawdę bezczelny. — Luhanowi ewidentnie nie podobało się, jak on się do mnie zwracał. Nie chciałam by się zaraz pokłócili. Dla mnie to naprawdę było zabawne.
— Jest szczery i to się ceni. Aczkolwiek, myślę, że za mocno przeżywasz zwykłą zabawę. Mimo to, zrobimy tak jak zasugerowałeś. Nie chciałam za szybko mieć mikrofonu, jednak niech się dzieje co chce.
Wszystko zaczęło się po jakiś piętnastu minutach, jak już wszystko było gotowe. Zostałam wypchnięta na pierwszy rzut, bo oczywiście wszyscy chcieli wiedzieć jak śpiewam. Przez to zbytnio się zestresowałam i gdy muzyka zaczęła lecieć, mój głos brzmiał cicho. Bałam się być usłyszana. Dopiero jak przyjrzałam się wynikom na ekranie i widziałam je dość wysokie, dodało mi to odwagi i wtedy zaczęłam odpływać, jak zazwyczaj, gdy robiłam to na przykład pod prysznicem. Dodatkowo była to strasznie lubiana przeze mnie piosenka Avril Lavigne pod tytułem When You’re Gone.
I tak z każdą rundą robiłam się coraz śmielsza. Widziałam radość mojej drużyny, gdy pieliśmy się w górę z punktacją. Po kilku rundach wygraliśmy. Było to dla mnie zaskakujące. Chyba najciężej poszło drużynie Sumin, bo w niej nikt nie śpiewał na poważnie. Każde z nich się wygłupiało. Po wszystkim świętowaliśmy.
— Jestem z ciebie dumny — chwalił mnie Baekhyun, co wywołało u mnie ciepło na policzkach z zawstydzenia — Masz anielski głos.
Nie potrafiłam reagować na komplementy, opuściłam więc wzrok. Byłam jednak całkiem szczęśliwa.
— Przesadzasz. Każdemu z nas poszło bardzo dobrze. Byliśmy zgraną drużyną. — Próbowałam być skromna, bo sama nigdy w siebie mocno nie wierzyłam.
— Nie oszukujmy się. Byłaś najlepsza - wtrącił Luhan.
Nie przypuszczałam, że tak dobrze mi pójdzie. Trąbienie samochodu ojca Sumin sprawiło, że ogarnął mnie smutek. Nie chciałam, żeby ten dzień się kończył. Prawdopodobnie miałam się u nich pojawić dopiero w weekend, bo miałam dużo nauki na następne dni. Nie wyobrażałam sobie tego. Wolałabym nie iść na uczelnie przez jakiś tydzień i zostać na ten czas tutaj. Tak dobrze znowu się poczułam dzięki zespołowi, że żal było kończyć ten czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz