czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 9


Nowy początek

Rozdział 9


Około godziny piętnastej do dormu zaczęły schodzić się różne gwiazdy. Niektórzy przynosili upominki dla mnie, inni po prostu składali życzenia. Ja byłam w niemałym szoku i nie potrafiłam poskromić swojej radości. W salonie rozsiadali się goście i głośno grała muzyka. Wszyscy byli uśmiechnięci. Gdy już większość się zjawiła i do drzwi chwilowo nikt się nie dobijał również usiadłam. Moja nieśmiałość i chaos jaki tam panował sprawiły, że nie wiedziałam co miałam robić ze sobą. Tyle osób widziałam pierwszy raz, lub tylko przelotnie. 

Inni nie pozwolili mi z czasem siedzieć cicho. Posypała się w moją stronę lawina pytań, którą zapoczątkowała Amber. Pytali między innymi co robię w Koreii, jak jest w Polsce i jak podoba mi się tutaj, co sądzę o chłopakach z EXO. Jonghyun za to bardzo bezpośrednio zapytał:

— No to szczerze, w kim się tu podkochujesz? 

Nie spodziewałam się takiego pytania. Zapadła cisza. Wszyscy się na mnie spojrzeli. Zrobiłam się chyba przez to czerwona, bo poczułam pieczenie moich policzków. Znałam odpowiedź. Jednak nie potrafiłam jej wykrztusić. Sumin widząc to postanowiła mi pomóc.

— Jak możesz tak po prostu zadać to pytanie? Wiem, że nie miałeś złej intencji, lecz Amelia raczej nie ma teraz ochoty na miłostki, a nawet jeśli, to nie powie przecież, kto jej się podoba tak na forum — oburzyła się przyjaciółka w moim imieniu, za co byłam jej w tamtym momencie wdzięczna.

— Wiem, wiem. Myślałem, że może spróbuję zapytać, bo ciekawość mnie zżera. — Zaśmiał się, a mi nie było aż tak do śmiechu, gdy byłam w centrum uwagi. 

Dyskusję przerwał nam kolejny dzwonek do drzwi. Odetchnęłam z ulgą, bo już myślałam, że będę musiała zapaść się pod ziemię ze wstydu i podeszłam w ich stronę. Za nimi stała Minzy z czekoladkami w ręce. 

— Przyszłaś? — Pozytywnie się zdziwiłam. Praktycznie się jeszcze nie znałyśmy, a ona się zjawiła. To było miłe z jej strony.  

— I to z wielką chęcią. Nie wiedziałam co mam kupić, bo nie wiem nic o tobie. Ostatecznie pomyślałam, że czekoladki chyba każdy lubi. — Mówiąc to wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko, co oczywiście odwzajemniłam. 

— Nie wiem, czy każdy, ale ja lubię — odparłam. 

— Trochę się stresuję, bo słyszałam ma tu być dużo sławnych ludzi. — Czuć było w jej głosie ekscytację. Nie dziwiłam się jej ani trochę. 

— Już podobno prawie wszyscy są i nie ma się co bać. Oni są strasznie mili — wyjaśniłam zgodnie z tym co do tej pory zaobserwowałam. 

— Zanim przejdziemy do nich chciałabym ci coś powiedzieć. — Wraz z tymi słowami zatrzymała mnie chwytając łokieć, a ja spojrzałam na nią wyczekująco. — Zgadnij kto do mnie zadzwonił, zanim tu przyszłam? — zapytała.  

— Nie mam pojęcia. Nie znam twoich znajomych. 

— Akurat go niestety poznałaś. To był Jinki. — Zamurowało mnie. Nawet w przeddzień moich urodzin nie dał mi spokoju?

— Nie chcę o nim słuchać — burknęłam niechętnie. 

— Chodzi o to, że prosił, abym pomogła mu. Chce się przyznać przed szkołą, że kłamał co do ciebie. To dość dziwne, jak na niego. 

Mogła mieć rację, a jakoś mało mnie to obchodziło. Marzyłam tylko, by się odczepił. 

— Cokolwiek nie zrobi, nie cofnie najgorszego. I proszę cię, nie mówmy o nim dzisiaj. Pogadamy o tym może w inny dzień. — stwierdziłam dość pospiesznie chcąc ukrócić temat.  

— Przepraszam. masz całkowitą rację. Niepotrzebnie dziś ci humor psuję.

— Nic mi humoru nie zepsuje — uspokoiłam ją. — Dzisiaj poczułam, że naprawdę są tu ludzie, którzy mnie zdążyli polubić i to sprawia mi ogromną radość. Chodźmy do reszty. 

Postanowiłam tego dnia nie skupiać się na moich rozterkach. Całkowicie podobała mi się niespodzianka zorganizowana właśnie dla mnie. Ciężko było mi w to uwierzyć, że to wszystko nie było snem. 

Już byłyśmy w prawie w salonie, a usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Udałam się je otworzyć ponownie. Tym razem był to Kyuhyun z Super Junior. Nie wiedziałam co miałam do niego powiedzieć. To był jeden z moich ulubionych biasów. A niespodziewanie stał przede mną. Wmawiałam sobie, że to przecież zwykły człowiek tak jak chłopaki z EXO, jednak nieposłuszne serce zaczęło szybciej bić na jego widok.

— To ty jesteś Amelią? Masz dziś urodziny? — zapytał trochę niepewnie. 

— Chyba tak… To znaczy tak — zająknęłam się, co go rozbawiło. — Znaczy się jestem Amelią, po prostu urodziny mam jutro. Dziś jest jedynie impreza. — Byłam strasznie zestresowana i wszystko plątało się w mojej głowie. 

— W takim razie wszystkiego najlepszego! — Mówiąc to uśmiechnął się do mnie szczerze, co znowu mnie poruszyło. Wręczył mi też torbę, prawdopodobnie z prezentem.  

— Dziękuję bardzo. 

Nie poruszyłam się w ogóle. Stałam tak patrząc na niego w osłupieniu. 

— Mogę wejść? — dodał rozbawiony, a ja miałam ochotę schować się przez to jakie gafy popełniałam. 

— O tak, jasne — pospiesznie odpowiedziałam i zrobiłam mu miejsce, by mógł wejść do środka. 

— Widzę, że to prawda, że jesteś nieśmiała — oznajmił. — Sumin mi tak mówiła. To jest słodkie. 

Na te słowa poczułam ciepło na policzkach i w klatce piersiowej. Bałam się rozmowy z nim przy takich reakcjach. 

— Nie, co najwyżej uciążliwe — wyznałam troszkę zniesmaczona sobą. 

Weszliśmy następnie do salonu, gdzie reszta znowu dość głośno się bawiła. Ledwo słyszałam własne myśli. Sumin widząc wchodzącą mnie z Minzy i Kyuhyunem podbiegła do nas. 

— Skoro są wszyscy to czas na tort. Siadaj, a ja po niego pójdę — zwróciła się do mnie, a potem krzyknęła do wszystkich: — Cisza! Czas na tort!

Goście ucichli, Sumin pobiegła do kuchni, a ja znowu nie wiedziałam co mam zrobić. Wszyscy kolejny raz na mnie patrzyli. Nie czułam się z tym do końca komfortowo. Natomiast moja przyjaciółka wnosiła właśnie okrągły i we wszystkich kolorach tęczy tort wyglądający przepysznie. Napisane na nim było „100 lat Amelio” po polsku. To było dla mnie miłe zaskoczenie. Ciekawe skąd tak nagle załatwili taki, skoro ledwo się dowiedzieli o moich urodzinach. Musiałam potem zapytać o to przjaciółkę.  

Gdy postawiono go na stole, Sumin zaczęła odpalać świeczki, a wszyscy zaczęli śpiewać „Happy Birthday”. To był piękny widok. Nie wytrzymałam tego i ze wzruszenia się popłakałam.

Gdy piosenka ucichła Kyuhyun podał mi chusteczkę, bo chyba jako jedyny zauważył moje łzy. Potem podeszłam do tortu i zdmuchnęłam świeczki, wypowiadając oczywiście w myślach życzenie. Życzyłam sobie więcej takich pięknych chwil w życiu. Wszyscy bili mi brawo, pewnie dlatego, że udało mi się za jednym zamachem zdmuchnąć wszystkie. Następnie był czas na rozpakowanie prezentów. 

Sumin podawała mi po kolei torby do otwierania. W większości były to kosmetyki, słodycze i jakieś części ubiorów. Wszystko wydawało się mi takie prześliczne. Nie mogłam wyrazić słowami swojego zachwytu. Najbardziej rozbawił mnie Yifan, który podarował mi swój rysunek, podpisany moim imieniem, więc pewnie był to mój portret w jakiejś używanej ramce. Pokazałam to w stronę wszystkich i rozweseliło to każdego. Gdy już obejrzałam wszystkie podgłośniono muzykę i wszyscy zaczęli rozmawiać ze sobą, a niektórzy też wygłupiać się. Ja za to postanowiłam podejść do Kyuhyuna. 

— Dziękuję za chusteczkę wcześniej — rzekłam szeptem do niego. 

— Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że to ze szczęścia płakałaś — zagaił, a ja mu na to przytaknęłam. — Sumin i chłopcy muszą cię strasznie lubić, że takie coś zorganizowali. 

— Dziwi mnie to, bo przecież krótko mnie znają. — Naprawdę nie umiałam pojąć co oni we mnie widzieli. 

— Widocznie jesteś tak miłą osobą, że widać to na pierwszy rzut oka. Zresztą, nie ma co do tego wątpliwości, bo ja też to widzę od momentu jak tu wszedłem. 

Znowu się rumieniłam. Jego komplementy źle na mnie działały i nie umiałam tego powstrzymać. 

— Słodko się rumienisz — uśmiechnął się do tego do mnie. 

— Ja? — Udałam, że nie zauważyłam tego wcześniej, bo było mi głupio, że zwrócił na to uwagę. Zakryłam swoje policzki, chcąc je schować. — To nie jest słodkie — wymamrotałam. 

— Owszem jest. Nie chcesz się chyba ze mną kłócić? — zażartował, czym mnie rozbawił. 

Dość nagle w tamtym momencie ktoś ją złapał mnie ramię. To był Baekhyun. Nie byłam do końca zadowolona, bo wystraszył mnie. Mimo to, ukryłam to, bo wiedziałam, że byłam trochę przewrażliwiona, a on nigdy nie miał złych intencji. 

— Słuchaj, część osób chce karaoke. Potrzebujemy cię w drużynie, bo ty ostatnio świetnie sobie radziłaś — wyjaśnił.

— Ja nie chcę tak przy wszystkich śpiewać. — Przeraziłam się na samą myśl o tak dużej i utalentowanej publiczności, a przede wszystkim, że usłyszeć miał to Kyunhyun…

— Spokojnie. Przecież wiesz, że to ledwo słychać w takim hałasie. — Próbował mnie tym przekonać. — Amelia, ja bez ciebie nie będę się dobrze bawił. — Zabrzmiał bardzo desperacko, ale jednocześnie poruszył mnie. Nie chciałam go jakoś zawieść. 

— Skoro tak, to przepraszam Kyuhyun, dołączę do ich drużyny.

— Spokojnie. Jeszcze będzie okazja niejedna porozmawiać. A na pewno ja tego dopilnuję. — Mówiąc to uśmiechnął się po raz kolejny do mnie, a ja odwzajemniłam to. Kątem oka widziałam, że Baek nie wyglądał na zadowolonego z tej wymiany zdań. Czyżby był zazdrosny? pomyślałam. 

Zabawa coraz bardziej się rozkręcała. Tym razem w karaoke zwyciężyli Jonghyun z Key’em, którzy nie chcieli nikogo innego w drużynie i sami dali radę wszystkim. Później zaczęły się tańce. Ja wolałam się zmyć z tej części zabawy. Kyuhyun zaproponował wtedy rozmowę w innym pomieszczeniu, żeby hałas nam nie przeszkadzał. Cieszyło mnie mocno jego zainteresowanie. 

Rozmawialiśmy sobie siedząc na schodach na wiele tematów. Śmialiśmy się dużo i zaczynaliśmy się otwierać i dobrze dogadywać. Zaskoczyłam tym samą siebie po tak dziwnym moim zachowaniu na początku. Po jakimś czasie Kyuhyun zerknął na zegarek. 

— O nie. Muszę się zbierać — mówił to z żalem. 

— Teraz? — odpowiedziałam również zawiedziona.

— Tak, obowiązki wzywają. Spokojnie. To nie nasza ostatnia rozmowa. Spotkajmy się może we wtorek wieczorem jak masz czas? — zaproponował od razu, czym mnie naprawdę zaskoczył. 

Już miałam się zgodzić, jednak stanął przed nami niespodziewanie Baekhyun i odezwał się pierwszy:

— Ja też chciałem gdzieś z tobą wyjść we wtorek wieczorem. 

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Od kiedy nas słyszał? I czy to faktycznie chodziło o zazdrość? 

— To widzę, że masz wtedy plany — odparł Kyuhyun. —  To w takim razie nie będę ci w nich przeszkadzał. Mam numer Sumin, to spytam ją potem o twój. Spieszy mi się troszkę. Dziękuję, za mile spędzony czas. — Przytulił mnie na pożegnanie i ruszył w stronę przedpokoju. 

Potrafiłam jedynie z ledwością powiedzieć cicho „Do zobaczenia”. Nie umiałam nadążyć za tym co się przed chwilą wydarzyło. Byłam przeszczęśliwa, że poznałam Kyuhyuna i tak świetnie się z nim dogadałam. Wywołał u mnie bardzo dużo pozytywnych emocji. Jednocześnie ten Baek i jego wtrącenie… Nie wiedziałam co myśleć o tym zachowaniu. 

— Podsłuchiwałeś nas? — zwróciłam się do Baekhyuna niepewnie. Nie chciałam go urazić mimo wszystko.  

— Nie, po prostu szedłem tędy. Usłyszałem o wtorku i tak wyszło - tłumaczył się szybko. 

— Rozumiem. — Nie chciałam, by wyczuł, że chciałam bardziej spotkać się z Kyuhyunem, pewnie byłoby mu przykro. — To gdzie idziemy we wtorek? — dodałam z wymuszonym uśmiechem. 

— Czyli pójdziesz ze mną? — zaskoczył się. Czułam powoli, że wcale nie miał takiego planu. 

— Nie mam nic innego do roboty akurat tego dnia. — Ciężko było mi się kryć z tym co podejrzewałam i co czułam.  

— Niech to będzie niespodzianka. — To jeszcze bardziej mnie utwierdziło w podejrzeniach. 

Wróciliśmy potem do reszty. Powoli wszyscy się rozchodzili, mimo to zabawa nie ustawała. Wygłupy, tańce i żarty nie miały końca. Ci którzy wychodzili żegnali się ze mną przytulając się i dziękując za zaproszenie, choć przecież nie ja ich zaprosiłam. Ostatnia wyszła Minzy. Była szczęśliwa, bo bardzo dobrze się bawiła. Wyściskała mnie i powiedziała, że przyjdzie we wtorek, żebyśmy razem poszły na uczelnię, bo uzgodniła z Luhanem, że się mną zaopiekuje. Cieszyłam się, że mój przyjaciel to z nią obgadał. Troszczył się o mnie naprawdę.  

Chociaż nie było już gości muzyka nadal grała. W pewnym momencie w salonie zostałam sama z Luhanem i Yixingiem.

— Zabawny dzień — zaczął Luhan. – Szkoda tylko, że nie widać było po Amelii, żeby dobrze się bawiła. 

Spojrzałam na niego zszokowana. Jakim cudem tak uznał? Może mało mnie widział, skoro spędzałam większość dnia przy Kyuhyunie?

— Jak to nie?  Świetnie się bawiłam i nawet się wzruszyłam!

— Nie tańczyłaś, uciekłaś — oburzył się Lu, a ja miałam ochotę się zaśmiać z jego miny, którą przy tej wypowiedzi zrobił. 

— Nie potrafię tańczyć. — To była prawda.

— Kłamiesz. Wstydziłaś się. — On nie dawał za wygraną. 

— Spokojnie, nie każdy musi chcieć tańczyć — wtrącił Lay, za co byłam mu wdzięczna. 

— Odezwał się następny, który jedynie siedział w kącie. — Do niego też się uczepił.

— Źle się czuję. Daj mi spokój. — Jakoś zmartwiła mnie taka odpowiedź Yixinga. 

— A ja myślę, że musicie to nadrobić, zatańczcie teraz. — Mówiąc to pociągnął mnie za rękę w stronę swojego przyjaciela. 

— Co?! — zapytaliśmy prawie jednocześnie.

— To co słyszycie, muzyka nadal gra, korzystajcie. — Po tych słowach popchnął mnie, że przez niego stanęłam jeszcze bliżej Lay’a. Zaczęła mi się zapalać pewna lampka przez to zachowanie. Czy to o nim wspomniał wcześniej Lu? Inaczej po co drugi raz by nas pchał ku sobie? 

— Twoje żarty nie są takie śmieszne jak ci się wydaje — odrzekł Yixing jakby nerwowo przy tym przełykając ślinę. Zaczęłam się stresować tym, że byłam tak blisko niego. 

— Ja przecież nie żartuję. Chcę, żebyście zatańczyli. Solenizantka powinna choć raz zatańczyć na swojej imprezie. 

— A dlaczego ja muszę z nią zatańczyć? — Lay’a chyba to krępowało nawet bardziej niż mnie. 

— Ja wam wybiorę piosenkę, a nikogo więcej tutaj nie ma. — Po tym podszedł do komputera, który był podpięty do głośników i zaczął czegoś na nim szukać. Pewnie odpowiedniego utworu. 

— Tylko jeden taniec? — zapytałam dla pewności, bo czułam, że nie mieliśmy wyjścia i jednocześnie pomyślałam, że chciałabym to zrobić. Nie wiedziałam czemu, jednak chciałam zostać blisko Chińczyka…

— O więcej was nie proszę — wyjaśnił, a ja podałam dłoń Yixingowi. Patrzył na mnie niepewnie, lecz po chwili uśmiechnął się nieśmiało i ją chwycił. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Przypomniałam sobie, że trzymał mnie już za nią wtedy gdy krzyczałam… 

— To jeden taniec. Potem da nam spokój — wyszeptał do mnie, a ja przytaknęłam. 

Zrozumiałam, że Lu bawił się w naszą swatkę i czułam się nad wyraz dobrze z tym. Nie myślałam nawet przez moment, że nie byłam na to gotowa. Wręcz przeciwnie, ja tego chyba chciałam. Oczywiście puścił najromantyczniejszą piosenkę na liście. „B1A4 - Only Learned Bad Things ”.

Początkowo nie staliśmy całkiem blisko siebie. Było między nami skrępowanie. Robiliśmy niepewne kroki i ciężko było to nazwać tańcem. Nadepnęłam też kilka razy na jego stopę i było mi przez to troszkę gupio. Nagle coś się zmieniło, gdy piosenka doszła do słów znaczących:


Kochanie, liczysz się tylko ty
Jeśli Twoje serce cierpi, czuję się rozdarty
Kochanie, liczysz się tylko ty
Jesteś jedyną osobą, którą kocham


Zbliżył mnie w tym momencie do siebie, tak, że się przytulaliśmy praktycznie. Odruchowo schowałam swoją twarz w nim. Serce waliło mi jak oszalałe i było mi bardzo przyjemnie. Czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach. Jego bliskość była cudowna. Przerażało mnie jedynie, że on wyczuwał to co się ze mną działo. Oddychając wciągałam też jego zapach. Uznałam, że był to najpiękniejszy z jakim do tej pory się spotkałam.   

Piosenka ucichła, a my nadal kołysaliśmy się lekko i przytulaliśmy. Ocknęliśmy się na dźwięk kolejnej szybkiej piosenki i odsunęliśmy od siebie szybko. Spojrzeliśmy na siebie, nie chciałam od niego odwracać wzroku. Wystraszyłam się trochę, że zaraz może mnie pocałować, ale on odskoczył w pewnym momencie jak sprężyna i odwrócił się w stronę laptopa, a ja podążyłam także tam spojrzeniem. Nikogo tam nie było, co nas całkiem zdziwiło. 

— Gdzie Luhan? Kiedy zdążył wyjść? — zapytał zdezorientowany. 

— Nie mam pojęcia, myślałam, że jest tutaj cały czas. Chciał tak wielce, abyśmy zatańczyli i nie został do końca. — W sumie to cieszyło mnie to nawet, że nas nie obserwował, bo było zbyt wiele widać naszych emocji w tym wszystkim. 

Yixing ruszył w stronę drzwi, lecz gdy nacisnął na klamkę, widziałam, że nie umiał ich otworzyć. Zerknął na mnie z szeroko otwartymi oczami. To znaczyło, że utknęliśmy w pokoju?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz