czwartek, 18 maja 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 16

Witajcie z 16tym rozdziałem. :D  Wiecie jaki mam cudowny humor przez comebacki w ostatnich dniach? Ale największy problem mam z tymi panami:


Tadam. :D Kocham ich ale nooo zabijają mnie w tym teledysku. I o ile kiedyś zabijał mnie tylko mój bias, teraz robią to dosłownie wszyscy odkąd piszę to opo. Ratunku błagam. :D No i miłego czytania życzę. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 16



*Yeori*
            Siedzieliśmy już w samochodzie. Ja jako kierowca, Ken obok mnie, a z tyłu Leo i Sulli. Miałam ją odwieźć do domu, bo nikt inny nie raczył po nią przyjść. Nie wiedziałam, czy to dlatego, że nikt z jej rodziny nie miał czasu, czy przez charakter osób z którymi mieszka, bo z tego co zdążyłam się dowiedzieć miała nieciekawą kuzynkę. W pojeździe rozbrzmiewała muzyka wybrana przez Jaehwana, więc w większości były to oczywiście utwory VIXX. Mi to nie przeszkadzało. Śpiewaliśmy je sobie w drodze.
- Rzeczywiście masz ładny głos. - Wystrzelił nagle do mnie Ken, przez co troszkę się zawstydziłam. Kiedyś byłam przyzwyczajona, że ktoś komplementował mój wokal. Niestety dawno nie śpiewałam przy ludziach.
- Nie wiedziałem, że tak potrafisz śpiewać. - Oznajmił ze stoickim spokojem Taekwoon.
            Chciałam zapaść się pod ziemię. Mój idol mnie pochwalił. Wiedziałam, że to nie pierwszy raz, tylko że wtedy działo się wszystko w innej kolejności. Nie wiedziałam przecież, że Inguk zostanie moim idolem.
- Czemu nic nie mówisz i jesteś cała czerwona? - Zapytał prześmiewczo Jaehwan. Miałam ochotę trzepnąć go w głowę, by się opamiętał i przestał mnie pogrążać. Niestety prowadziłam i na tym musiałam być skupiona.
- Nieistotne. - Burknęłam od niechcenia.
- Ja nie chcę wam przeszkadzać. - Wtrąciła Sulli nieśmiało. - Jednak byłabym wdzięczna, jakbyś wysadziła mnie na tym przystanku. - Oznajmiła troszkę jakby wystraszona i wskazała przystanek z którym dzieliły nas jeszcze światła.
- Dlaczego? - Zdziwiłam się. - Według nawigacji jeszcze sto metrów do twojego domu. - Dodałam i spojrzałam na nią w lusterku. Była jakaś zestresowana.
- Dokuśtykam jakoś. - Wyjaśniła, lecz nikomu z nas nie podobał się ten pomysł.
- Nie ma mowy. - Oburzył się Leo. - Odwieziemy cię pod drzwi twojego mieszkania i wprowadzimy do środka. Lekarz kazał ci się oszczędzać, a ty coś kombinujesz. - Troszkę rozbawiła mnie ta sytuacja. Taki opiekuńczy Leo był nawet ciekawy. Widać było, że musiał polubić Sulli skoro tak bardzo się o nią martwił.
            Zapadła cisza, zaświeciło się zielone światło. Chwila i byliśmy pod jej bramą, a na mnie prawie wjechała jakaś kobieta swoim samochodem. Jechała pod prąd! Co jej odbiło? Na dodatek zaczęła po nas trąbić. A to ona źle robiła.
- Dlatego kobietom nie powinno się dawać prawa jazdy. - Chyba Ken nie przemyślał swojej wypowiedzi, a ja zmierzyłam go zabójczym wzrokiem.
- Czy masz mi coś do zarzucenia? Coś w mojej jeździe było nie tak? - Wysyczałam przez zęby.
- Nie, nie, nie. - Zaczął machać rękami na boki. - Ja nie miałem ciebie na myśli.
- Zaznaczam więc, że też jestem kobietą. - Nadal troszkę zdenerwowana dodałam.
- Wiem! Doskonale o tym wiem. - Powiedział drapiąc się w tył głowy nerwowo. Musiałam odwrócić swoją uwagę od niego, bo trzeba było porozmawiać z tą nieogarniętą kobietą.
            Kiedy wyszłam z samochodu, ona także. Zlustrowałyśmy się wzrokiem. Kobieta około czterdziestki. Wymalowana bardzo wyzywającym makijażem, pofarbowana na blond i krótko ścięta. Ubrana w elegancki żakiecik i spódnicę w białych kolorach. Widać było od razu, że wkłada dużo kasy w siebie.
- Czy pani oszalała? Jedzie pani złym pasem prosto na mnie, a potem jeszcze po mnie trąbi? - Zaczęłam wywody.
- Co za bezczelna młoda kobieta! - Zakipiało we mnie, bo to nie pierwszy raz w tym tygodniu ktoś mnie za taką uznał. - Więcej szacunku dla starszych. Pomyliłam się. Mieszkałam jakiś czas w Anglii i tak jakoś przyzwyczaiłam się. - Wyjaśniła, jakby to miało załatwić wszystko.
- Przepraszam za moją ciocię. - Wyszeptała zza mnie Sulli. Leo ją przytrzymywał. Chwila... To jej ciotka?
- Jak zwykle Sulli musisz przepraszać, że żyjesz?! - Wykrzyczała na nią kobieta. - Ja nic takiego nie zrobiłam! Przyznałam się do pomyłki, więc ta bezczelna dziewczyna powinna odjechać już stąd. W ogóle z kim ty się zadajesz? Co to za chłopak, który cię obściskuje?! Co powiedziałaby twoja matka!
            Nie mogłam znieść patrzenia na tą scenę. Na dodatek Sulli momentalnie się rozpłakała. Myślałam, że dam z liścia tej kobiecie. Sulli nic nie zrobiła. Była grzeczna i ułożona. Wiedziałam to mimo tak krótkiej znajomości. Rozumiałam, że mieszkała z tym babskiem po śmierci rodziców i aż ciarki mnie przeszły.
- Niech pani się opanuje! - Tym razem ja podniosłam głos. - Taekwoon jej nie obściskuje, tylko podtrzymuje, bo ta ma chora nogę.
- Znowu uprawiałaś sport, choć nie możesz?! - Jej krzyk podnosił mi ciśnienie. Nie mogła normalnie mówić do swojej rodziny? - Nie będę się nad tobą litować, bo zrobiłaś sobie krzywdę. Dobrze wiedziałaś jak jest. Nienawidzę, gdy pakujesz się w kłopoty. Znowu będziesz się obijać w domu przez kilka tygodni i nie pójdziesz do pracy? A tyle jest roboty. Jutro mamy ważnych gości. Kto teraz posprząta wszystko? - Poczułam, że Sulli to jakiś kopciuszek normalnie. Już podchodziłam do tej kobiety bliżej i bałam się, że zaraz dojdzie do rękoczynów. Na szczęście Ken chwycił mnie za rękę i zatrzymał tym samym.
- Spokojnie. Wprowadzimy z Leo Sulli do domu, a ty proszę cię ochłoń trochę. - Wyszeptał mi i momentalnie zachciałam się uspokoić by nie sprawiać nikomu problemów.
            Kobieta odwróciła się obrażona i poszła do swojego mieszkania. Naprawdę zamierzała tak zostawić ten samochód? Za nią ruszyli chłopcy prowadzący Sulli pod rękę z obu stron. Ja zostałam, by troszkę rzeczywiście się rozluźnić. Potrzebowałam kilku głębszych oddechów i nie chciałam wiedzieć co działo się w środku.

*Hongbin*
            Szedłem po schodach do swojego pokoju i praktycznie zderzyłem się z zamyśloną Yeori. Patrzyła na swoje nogi idąc, więc mnie nawet nie zauważyła. Byłem ciekaw o czym myślała i czy mógłbym jej coś pomóc. Ona spojrzała na mnie, gdy tak staliśmy blisko siebie. Nie wiedziałem co powiedzieć, a ona także milczała. Miała bardzo ładne oczy. Ocknij się Hongbin!
- Idziesz gdzieś? - Zadałem w końcu jakieś pytanie.
- Przejść się tak trochę. Potrzebuję tego. - Oznajmiła jakoś tak niespokojnie. Jej głos drżał, co mnie zmartwiło.
- Może chciałabyś towarzystwa? - Wystrzeliłem bez zastanowienia. O dziwo przytaknęła. Myślałem, że będzie potrzebowała samotności, a jednak to było coś innego. Chciała chyba się wygadać.
            Bez zbędnych słów wyszliśmy więc na zewnątrz. Świeciło tego dnia słońce i promienie ogrzewały nas delikatnie. Lubiłem taki klimat. Milczeliśmy dość długo. Szedłem praktycznie nie wiedząc gdzie, bo przecież nie znałem tych okolic. Doszliśmy do jakiegoś stawu, wokół niego było pełno zieleni. Ile jeszcze to miasteczko miało tak pięknych miejsc?
            Przyjrzałem się jej. Miała krótką kitkę spiętą z tyłu. Gdyby nie to, pewnie jej włosy latałyby na wietrze, który wiał tego dnia. Stwierdziłem, że tak będzie lepiej, więc bez zbędnego przemyślenia sprawy zdjąłem jej gumkę z włosów. Spojrzała na mnie zszokowana, a jej kosmyki zaczęły zasłaniać jej twarz.
- Tak lepiej wyglądasz. - Prawie zająknąłem się mówiąc to. Co się ze mną działo? To ja, Lee Hongbin. Potrafiłem rzucać tekstami od których dziewczynom miękły kolana, a przy niej traciłem język w buzi.
            Na jej twarzy zawitały dwa rumieńce, czyniąc ją przez to uroczą. Odwróciła się, by to ukryć, lecz było za późno. Widziałem to i spodobały mi się. Też troszkę mnie to śmieszyło. Na co dzień wydawała się odważną osobą, a w takich momentach zawstydzała się.
            Słyszałem bieg małych stópek. Starałem się nie zwracać na to uwagi, choć dźwięk sprawiał wrażenie, że coś się do nas zbliżało. Po chwili doszedł dźwięk upadku i dziecięcego płaczu. Jakiś brzdąc przewrócił się tuż przed nami. Yeori momentalnie pochyliła się nad nim i zaczęła go głaskać i przyciszać, a ja także przykucnąłem. Okazało się, że to mała dziewczynka. Nie miałem pojęcia ile mogła mieć lat. W pewnym momencie się uspokoiła i wtuliła we mnie gwałtownie. Lubiłem małe dzieci, więc pewnie to wyczuła.
- Już dobrze. - Rzekłem klepiąc ją po pleckach i widziałem, że Yeori obserwowała mnie z uśmiechem. Poczułem coś przyjemnego. Jakby dumę z własnego zachowania.
            Nagle nad nami pojawiła się jakaś kobieta. Dziecko widząc ją od razu przeniosło uścisk na jej nogę. Widocznie była jej matką.
- Oh przepraszam za nią. Chciała mi uciec, bo to dla niej zabawne. - Zaśmiała się kobieta do nas. - I nie chcę być niegrzeczna, ale bardzo ładnie wyglądacie państwo. Nawet z moją córką wyglądaliście dobrze, jak prawdziwa rodzinka.
Poczułem się dziwnie. Ta kobieta uznała nas za parę? Nie chciało mi się jakoś jej tłumaczyć więc nawet nie zaprzeczyłem, tylko się lekko uśmiechnąłem. Ona nas wyminęła z małą, a ja spojrzałem wreszcie na Yeori. Była cała czerwona i trzymała się za policzki. Dodatkowo miała poszerzone oczy i wyglądała przez to uroczo i zabawnie zarazem. Musiała aż tak bardzo zawstydzić się tym co powiedziała ta osoba.
- W porządku? – Zagaiłem ją, by ocknęła się.
- Tak, tak. – Wystrzeliła bardzo pospiesznie przytakując głową równie energicznie. – To drugi raz. – Nie zrozumiałem do końca co miała na myśli. – Najpierw inna kobieta powiedziała, że dobrze wyglądam z Jaehwanem, a teraz znowu inna, że z tobą. Nie ogarniam ich.
            Zaskoczyła mnie tym. Pewnie czuła się niezręcznie, gdy tak wspomniała już druga osoba. Ale ciekawe, która bardziej ją krępowała. Ta co stwierdziła tak na temat nas, czy jej i Kena? Potrząsnąłem głową na boki. To nie był mój interes. A mimo to postanowiłem się znowu wtrącić.
- Yeori… Wiesz, że się im podobasz? – Zadałem to pytanie bardzo niepewnie. Nie chciałem jej urazić.
- Wiem. Hyukowi i Kenowi. – Oznajmiła całkowicie spokojnie. – Tylko nie pytaj, czy któryś z nich mi także się podoba. Nie mam zielonego pojęcia. – Szybko podsumowała, a mi przyszło coś głupiego do głowy.
- Pewnie wolałabyś, by to Taekwoon coś do ciebie poczuł? – Palnąłem nie przemyślając tego.
- Nie. – Odpowiedziała tak stanowczo, że mnie tym zagięła. – To mój ulubieniec wśród idoli. Jednak wolę by kimś takim dla mnie pozostał… Nie wiem jak to mogę wyjaśnić.
            Chyba rozumiałem co chciała powiedzieć i nie wiedziałem czemu, poczułem jakąś ulgę. Niezręcznie pewnie by wyszło, gdyby jej podobał się Leo, a ona innym. Nikt nie byłby szczęśliwy. Chyba, że tamten zwróciłby na nią uwagę także w taki sposób. Za bardzo się tym przejmowałem i to wszystko analizowałem. Ten spacer nie był dobrym pomysłem. Powinienem był się troszkę odsunąć od Yeori. W końcu sam się przyznałem przed Ravim, że nie wiem co się ze mną dzieje w jej towarzystwie.
- A czy któryś z nas… - Chciałem znowu zadać nieodpowiednie pytanie, które już dawno temu jej zadałem, ale zobaczyłem jej minę i od razu zamilkłem.
- Przestaniesz? Coś tak tym zainteresowany? Ja jestem troszkę zmieszana tym wszystkim i nie chcę mówić na ten temat. Na dodatek z chłopakiem. – Po tych słowach szła ciężkim krokiem przed siebie.
            Chciała mnie zostawić samego tutaj? Nie do końca wiedziałem, czy pamiętałem drogę powrotną. Skupiłem się na czymś innym i nie patrzyłem gdzie skręcamy. Nie mogłem jej pozwolić też odejść złej na mnie. Musiałem coś wymyślić. Pobiegłem ją wyprzedzić i zagrodzić jej drogę. Zamierzałem jej tak się wytłumaczyć. Jednak jak już ją dogniłem i stanąłem jej naprzeciw, byłem zdecydowanie za blisko. Ona spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem, co uwydatniło znowu piękno jej oczu. Zagłębiłem się w nie. Zjechałem wzrokiem niżej. Na jej usta. Zacząłem wewnętrzną walkę. Co by było gdybym ją pocałował. Chwyciłem jej ramiona, przez co zadrżała. Przybliżyłem nasze twarze. Ona także swoją ruszyła w stronę mojej, co znaczyło chyba, że myśli o tym samym. Nie mogłem tego zrobić. Z myślą o chłopakach postanowiłem do tego nie dopuścić. Wyminąłem jej twarz i przytuliłem ją po prostu. Zdrętwiała cała. Pewnie zszokowałem ją.
- Przepraszam. – Szepnąłem. – Nie chciałem cię urazić. Ja po prostu czasem jestem zbyt ciekawski. Martwię się też o ciebie i chłopaków. – Poczułem jak jej małe dłonie także mnie obejmują. – Mam nadzieję, że to rozumiesz. – Dziwne uczucie mnie ogarnęło. Takie nostalgiczne. Znowu przypomniałem sobie moją byłą i zachciało mi się płakać.
- Rozumiem. – Wyjąkała. – Nie powinnam była się obrażać o takie pytania. Po prostu… Ostatnio jestem bombą emocjonalną. Za dużo na raz się dzieje. Poznałam was, dwóch z was się we mnie zauroczyło, dowiedziałam się dużo nowych istotnych rzeczy o rodzinie, pokłóciłam z przyjaciółmi. A i jeszcze ta dziwna kobieta. – Współczułem jej tego wszystkiego. Ja też pewnie miałbym dość. Choć nie miałem pojęcia co miała na myśli przez ostatnie zdanie. – Znowu ją widzę! – Krzyknęła i szybko ode mnie odskoczyła. – Szybko wracajmy.
            Po tych słowach bez wahania chwyciła moją dłoń. Przez to poczułem przyjemne ciepło. Zaczęła ze mną biec. Dorównywałem jej kroku bez problemu, bo jej kondycja nie była najlepsza. Rzeczywiście wyminęliśmy jakąś kobietę dziwnie zakamuflowaną. Miała ona bowiem chustę na głowie i okulary słoneczne na nosie. Nie miałem jednak nadal pojęcia co miała wspólnego z Yeori. Kiedy udało się nam niezauważalnie jej umknąć, zatrzymaliśmy się tuż przed samym hotelem. Zdziwiłem się że byliśmy już tak blisko.
- Kto to był? – Stwierdziłem, że mogę chyba spytać przed kim uciekaliśmy.
- Jakaś pokręcona istota. Ona coś do mnie ma. Raz mówi, że jestem niewychowana, przychodzi pod mój pokój. Przeraża mnie. – Dyszała, bo pewnie zmachała się tym krótkim dystansem.
- Zabawnie to brzmi. Zaskakujące jest to, że tak się ubiera. To jakaś sławna osoba? – Zastanowiło mnie to.
- Właśnie nie wiem. O tym samym pomyślałam. A może to jakaś łowczyni talentów? – Nagle jej strach zmienił się w zachwyt. – A ja zachowuję się jak taki Sehun uciekający przed ludźmi z wytwórni. – Zaśmiała się. – Co ja wygaduję?
- Masz jakiś talent? – Wtrąciłem nagle, bo mnie to z kolei zainteresowało.
- Nie wiem czy mogę go nim nazwać. Jednak zdobywałam kiedyś nagrody za śpiewanie. – Wyjaśniła, a ja się uśmiechnąłem w duchu i pomyślałem, że z chęcią bym jej posłuchał.
            Wtedy stało się coś bardzo dziwnego. Po schodach zaczęli biec moi koledzy z zespołu. Prawie by nas staranowali, ale oczywiście Yeori nie umknęła wzrokowi Hyuka.
- Noona idziesz z nami. – Rzekł chwytając jej dłoń i wyciągając z powrotem na zewnątrz hotelu.
            Wyszedłem za nimi wszystkimi. Co się okazało, zaraz po tym jak weszliśmy do środka lunęło. A ci szaleńcy chyba postanowili pobiegać w deszczu. Bo właśnie zaczęli się kręcić w miejscu i śmiać się jak małe dzieci. Yeori nie wyglądała na zadowoloną i próbowała się wyrwać Hyukowi.
- Idioci! Rozchorujecie się. – Była wściekła, a mi się chciało z niej śmiać.
- To ciepły deszczyk. Nic nam nie będzie. – Oznajmił Hakyeon. – Rozluźnij się. Chyba, że jesteś z cukru. – Skomentował na koniec, a ona już chciała mu coś odpowiedzieć, niestety ponownie została pociągnięta przez Hyuka.             
            Pomyślałem, że ten prędzej ją do siebie zrazi takimi wyskokami. Ale trochę mieli racji. Pora była się rozluźnić, więc ja sam zacząłem biegać radośnie wśród spadających kropel deszczu. Do tego wydałem kilka okrzyków zachwytu. To był najlepszy pomysł na jaki wpadli chłopacy podczas pobytu tutaj. Czułem się tak beztrosko. Dopóki mój wzrok znowu nie zawisł na Yeori. Tym razem była ściskana przymusowo przez Jaehwana, a potem reszta zaczęła się dołączać do grupowego tulenia. Przypomniałem sobie zaraz jak ją wcześniej przytuliłem. Zapragnąłem to powtórzyć. Lecz nie chciałem tego robić przy nich. Zrozumiałem coś… Ona była naprawdę ciekawą dziewczyną i podobała mi się także. Tylko nie miałem pojęcia co z tym fantem mam zrobić. Bałem się wychylać, by znowu się nie sparzyć. Uznałem, że poobserwuję najpierw jak idzie Kenowi i Hyukowi. Nie zamierzałem się wyrywać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz