wtorek, 9 maja 2017

Miłość: Level Up!: Rozdział 11

Życzę miłego czytania i jak zwykle liczę na wasze komentarze. :)

Miłość: Level Up!
Rozdział 11



*Rika*
        Od kilku dni znowu siedziałam w swoim pokoiku i grałam w gry. Nie chciałam spotykać się i pisać z Chanyeolem. Wolałam unikać go. Powód? Nie miałam konkretnego. Po pierwsze pragnęłam sprawdzić, czy bez niego będzie mi źle. Po drugie bałam się przywiązywania do niego.  A po trzecie nie umiałam uwierzyć w jego szczere uczucia. A może nie chciałam w nie wierzyć? W końcu bycie z gwiazdą to nie były przelewki.
        Sungyoon często wchodził do mnie i pytał, czy wszystko ze mną w porządku. Ja starałam się nie pokazywać, że tęskniłam i chyba było już dla mnie za późno, by się powstrzymywać. Dniami i nocami o nim myślałam, słuchałam jego głosu, oglądałam filmiki. Jak psychofanka. On jednak też się nie odezwał. Z drugiej strony… Po tym co mu powiedziałam pewnie myślał, że nie zależało mi na nim. Mogłam zranić tym jego uczucia. Miałam lekki mętlik w głowie. Wahałam się między przyznaniem się samej sobie, że marzyłam, by to wszystko okazało się prawdą i żebym mogła z nim być blisko, a tym by o wszystkim zapomnieć i udawać, że to nie miało miejsca.
        Dodatkowo czułam nadal jego pocałunki. Weszły w moją głowę głęboko i zawsze jak sobie je przypominałam, to żałowałam, że nie mogłabym ich powtórzyć. Albo był tak w tym dobry, albo po prostu to był ten jedyny. Czułam się jak bohaterka jakiegoś anime typu shujo. Naoglądałam się ich za dużo.
- Co robisz?- Wszedł znowu do mnie brat, a ja jak zwykle nie mogłam odpowiedzieć nic wybitnego, bo grałam…
- Jak widać. – Stwierdziłam krótko i bez emocji.
- Pora wyjść gdzieś znowu. Przecież było już tak fajnie. Otwierałaś się. Co się dzieje? – Jego troska mnie smuciła. Pragnęłabym, by zajął się sobą i mną nie przejmował, bo nie chciałam go martwić.
- Wszystko się pokomplikowało. Tyle. – Oznajmiłam nie wyjaśniając tym prawie nic.
- Co niby? Coś stało się między tobą, a Chanyeolem w pokoju? – Uparcie drążył temat.
- Może… No dobra… - Poddałam się. – Pocałował mnie, kazał o tym zapomnieć. Ah musiałabym zacząć od tego, że zrobił to samo w kinie. Nie umiem o tym gadać. – Plątałam się w mojej wypowiedzi.
- Czujecie coś oboje, a ty boisz się, czyż nie? – Bardziej chyba to stwierdził niż zapytał.
- Ja nie jestem pewna co myśleć o jego uczuciach. – Odpowiedziałam i modliłam się, żeby w końcu zakończył ten temat.
-  A ja wiem. – Zamyślił się chwilę i popatrzył w jakiś punkt za mną, po czym zaczął trząść głową na boki, jakby się z czegoś ocknął. – Dobra! Wszystko załatwię. – Powiedział zagadkowo i po prostu wyszedł. Niby chciałam to zakończyć, ale po tych słowach troszkę się przestraszyłam jego planu.

*Chanyeol*
        Kyungsoo zaskoczył mnie szaloną propozycją. Stwierdził, że Sungyoon i Rika mają ochotę z nim i ze mną iść na karaoke. Coś mi w tym śmierdziało. Szczególnie jeśli chodziło o jej chęci. Przecież nie odzywałem się do niej zraniony ostatnimi jej słowami. Chciała niby powrócić do przyjaźni. A i tak nie chciało mi się wierzyć. Bałem się, że była to jakaś pułapka. Z drugiej strony… Może miała działać na naszą korzyść? Zgodziłem się po jakimś czasie, na co mój kolega zareagował dość entuzjastycznie. Tak bardzo nie potrafił się kryć, że coś knuje, albo tak bardzo pragnął pośpiewać? Stawiałem na to drugie, bo jeżeli pierwsza opcja wchodziła w grę, to mogłem się czegoś obawiać.
        Byliśmy tymi pierwszymi na miejscu i wybraliśmy odpowiedni pokój. Kyungsoo domówił także alkohol. Nie do końca byłem pewien, czy to był dobry pomysł, ale rozluźnienie by mi się przydało. Nie szkodziło mi to zbytnio, bo miałem mocną głowę.
        Niepokój pojawił się, kiedy na miejsce dotarło nasze zaprzyjaźnione rodzeństwo. Rika wytrzeszczyła na nas oczy, a Sungyoon był jakoś bardzo szczęśliwy. Coś czułem, że ona nie była wtajemniczona w to, kto przyjdzie. Początkowo było niezręcznie i chłopaki próbowali nas rozkręcić.
- Toast za mnie. Od dziś nie jestem singlem, więc jest co świętować. – Wszyscy spojrzeliśmy z niedowierzaniem na Sungyoona i mi naprawdę spodobała się ta wiadomość. Poczułem ogromną ulgę, że mu się udało.
        Widziałem, jak Rika krzywiła się na każdy minimalny łyk alkoholu. Jednak nie odmawiała żadnego toastu, choć tamci wymyślali coraz głupsze powody do nich, jak pobicie rekordu przez Kyungsoo w jednej z piosenek. Coraz bardziej zaczęli fałszować, a ona ani razu nie dzierżyła mikrofonu… Przyszła popatrzeć tylko, czy za bardzo się krępowała? A może nie wiedziała nawet gdzie idzie? Tak bardzo byłem ciekaw, co oni wykombinowali.
        Domyślałem się, że alkohol był celowy od początku. Jednak zacząłem się martwić, gdy na policzkach Riki pojawiły się rumieńce oznaczające upojenie i zaczęła coś majaczyć pod nosem. Nikt nie zamierzał jej powstrzymać przed dalszym piciem? Musiałem coś z tym zrobić i gdy już próbowała wypić następnego kieliszka, wyrwałem jej go.
- Dość. Kolejne piję za ciebie. – Stwierdziłem stanowczo, co nie obyło się bez chichotu naszych towarzyszy.
- Ja nie jestem pijana! – Oburzyła się dziewczyna i zaczęła mi kiwać palcem przed nosem. Wyglądała przy tym zabawnie. Miała przymrużone oczy i pewnie ledwo już kontaktowała. – Popatrz jak będę teraz śpiewać pięknie. Chodź. – Po tych słowach chwyciła moją dłoń i wyciągnęła na środek.
        Wybrała nam piosenkę „I am the best” od 2ne1. Znałem ją oczywiście, więc bez problemu się zgodziłem, lecz  zdziwiłem się, że jej nie była obca. Zanim się piosenka zaczęła zauważyłem kątem oka, iż chłopcy wyszli z pomieszczenia skradając się. Stwierdziłem, że ich nie zatrzymam. Skoro taki był ich plan… Niech się dzieje co chce.
        Jakie było moje zdziwienie, kiedy Rika wydała z siebie pierwsze dźwięki. Może piosenka nie była wybitnie trudna, ale dobrze jej szło, jak na pijaną dziewczynę. Nie obyło się bez kilku zabawnych dźwięków, lecz i tak było dobrze. Po tym utworze, ja postanowiłem wybrać coś słodszego. Duet Park Kyunga i Boram o tytule „Ordinary Love”. Uznałem, że to idealne, by zaczęła wreszcie akceptować to co jej przekazuję. Niby zwykła piosenka, a jednak…
- Nie znam. Tytuł dziwnie brzmi, jakbyś próbował mnie nią podrywać. – Stwierdziła słodkim głosikiem.
- Może i tak jest? – Dodałem zadziornie. – Śpiewasz ją, a ja jego! – Oznajmiłem. – Skup się.
- Dam radę. – Pokazała mi przy tym język. – I jeszcze będę dobra, choć jej nie znam!
        Była pewna siebie. Mi bardziej zależało na odebraniu przesłania. Może nie było jakieś idealne, ale chciałem w nią nim uderzyć. No i się zaczęło…
Nowa osoba, zaczynam się nią interesować
Wymieniamy się tą samą gadką
Pijane wyznanie, się dzieje
Kiedy razem wyczuwamy nasze serca
        Jak to idealnie obrazowało naszą sytuację. Wytrzeszczyła na mnie oczy. Czyli chyba zrozumiała mnie. Idealnie. Byłem z siebie dumny.
To takie obce, wydaje mi się że się zmieniamy
Jestem bardziej podekscytowana i niecierpliwa
Czy będzie tak samo jak kaprys na chwilę?
Czy teraz będzie inaczej?
Choć szybko załapała melodię, to te linijki śpiewała tak niepewnie i nieśmiało. Na jej licach widniały jeszcze większe rumieńce. Bała się na mnie spoglądać chyba, a ja się jej przyglądałem, bo tekst znałem na pamięć. Za każdym „Nie jesteś zwyczajną miłością” spoglądała na mnie ukradkiem. Ale jej uśmiech mnie zaskoczył. Pojawił się wraz z słowami:
Wiem że to głupie, ale fakty są ważne
To samoobrona ponieważ boję się że odejdziesz...
To to samo, powiedz że czujesz to co ja
Uspokój mnie, jestem jak małe dziecko
        Czyżby miała na myśli, że ona stosuje samoobronę? Dziecko… faktycznie. Mimo swojego wieku była bardzo dziecinna. Nie wytrzymałem do końca piosenki. Ku jej zdziwieniu pospiesznie zabrałem jej mikrofon, odłożyłem i ten i mój na bok i chwyciłem jej twarz w moje dłonie. Prawie cała się w nich mieściła, bo była bardzo malutka. To było urocze. Patrzyła już na mnie zaszklonymi oczami. Nie wiedziałem, czy chciała płakać, czy to było przez alkohol. Pocałowałem ją delikatnie i o dziwo pozwoliła mi to pogłębić. Chyba sama już tego chciała. Nie wiedziałem ile to trwało. Możliwe, że chwilę, bo piosenka ledwo co się skończyła. Jednak była to cudowna chwila. Wiedziałem, że jeśli chciałem ją dalej całować, musieliśmy porozmawiać.
- Zrozumiesz wreszcie jak bardzo szaleję na twoim punkcie? Nie całuję cię dla zabawy. – Powiedziałem szczerze co mi serce podpowiadało.
- Ja przepraszam, że uciekałam. Pewnie cię tym zraniłam. – Odpowiedziała mi, a w jej głosie wyczuwałem poczucie winy.
- Nie szkodzi. Ważne byś już tego nie robiła. Chcę ciebie uszczęśliwić, bo… chyba mogę to powiedzieć teraz? – Zapytałem bardziej sam siebie. – Kocham cię. – Zadrżała na te słowa. – Boisz się zaryzykować ze mną? – Chciałem się upewnić.
- Trochę. Mimo to, nie będę wiecznie uciekać. Nie mogę. To mnie boli. Tylko… Czy to nie za szybko się dzieje?
- Nie. – Zaprotestowałem stanowczo. – Czasami tak już jest, że serce daje o sobie znać wcześnie. Myślę, że tak często się dzieje. I jestem pewien, że to nie wydaje mi się. Moje serce bije szybciej w tej chwili. Kiedy nie rozmawiamy ze sobą to mam kiepski humor, tęsknie mocno. A kiedy się całujemy to mam przysłowiowe motyle w brzuchu. – Starałem się brzmieć jak najbardziej przekonywająco. – Mam nadzieję, że tego nie zapomnisz, bo jesteś pod wpływem alkoholu.
- Rzadko piję, lecz zazwyczaj wszystko pamiętam. Cieszę się, że do tego doszło. Jestem przynajmniej bardziej otwarta. – Przyznała się i zawstydziła znowu.
        Poczułem ogarniające mnie szczęście. Pragnąłem tego. A chłopakom należał się medal za cierpliwość dla nas i pomoc. Bez nich pewnie dalej nieporadnie byśmy działali i popełniali błędy, a oni sprawili, że wszystko wyjaśniło się w chwilę. Byłem im dozgonnie wdzięczny. Szczególnie Sungyoonowi. Mogło to być dla niego trudne… A jednak…

*Rika*
Jakie miałam szczęście, że po alkoholu zawsze dobrze mi się spało i zapamiętywałam wszystko, mimo dużego upojenia. Byłoby nieprzyjemnie, jeżelibym nie pamiętała tych cudownych chwil z poprzedniego wieczoru. Otóż całowałam się z Chanyeolem, wyznał mi uczucia, a ja je jeszcze praktycznie zaakceptowałam. To było piękne przeżycie. Szkoda byłoby to puścić w niepamięć. Cały strach, który był we mnie wcześniej też uciekł. Postanowiłam całkowicie zaufać Chanyeolowi i spróbować być z nim, by niczego potem nie żałować.
Musiałam podziękować Sungyoonowi i Kyungsoo, bo wszystko było ich zasługą. Ich wsparcie też wiele dawało do myślenia. Szkoda byłoby zmarnować ich starania.  
Pukanie do drzwi rozległo się w moim pokoju, więc musiałam skończyć bujanie w obłokach. Zaprosiłam do środka tę osobę, choć nie miałam pojęcia, czy była to mama, czy Sungyoon. Oczywiście to ten drugi zjawił się z uśmiechem w wejściu.
- Jak się spało? - Zapytał radośnie.
- Bardzo dobrze. - Oznajmiłam mu szczerze.
- Pamiętasz wszystko, prawda? - To pytanie było już niepewne.
- Co do każdej sekundy na szczęście. - Odpowiedziałam mu z bananem na ustach, by wiedział, że jestem szczęśliwa. Mógł się czuć z siebie dumny, bo to między innymi jego zasługa.
- Ulżyło mi. Jakby było inaczej nasze starania poszłyby na marne. A tego byśmy nie chcieli. – Słyszał moje myśli chyba wcześniej. - Moja siostrzyczka będzie teraz miała chłopaka. - Westchnął głęboko i poczochrał mi włosy. - I to nie byle jakiego.
- Yah! - Oburzyłam się. - Nie zapominaj, że to ja jestem tą starszą. Lepiej niech mój braciszek powie co z nim? - Też byłam ciekawa jego rozterek miłosnych.
- Wszystko się układa. Jestem w związku. - Ale byłam ślepa, że czegoś wcześniej nie zauważyłam.
- A kiedy go poznam? - Zagaiłam podchwytliwie.
- Chcesz mi go odbić, jak Chana? - Zaśmiał się nerwowo.
- Od kiedy udajesz? Nie ma nikogo takiego, prawda? - Byłam załamana, że dopiero w tamtym momencie to widziałam.
        On spuścił wzrok. Coś czułam, że zrobi się nieciekawie. Bałam się, że zaraz okaże się, iż on nadal coś czuje do Chanyeola. Wiedziałam, że przecież to nie ja weszłam pomiędzy nich, bo nigdy by nic i tak z tego nie wyszło. Mimo to, nie chciałam mu robić przykrości.
- Jest ktoś kto mi się spodobał, lecz znowu nie mam pewności co do jego orientacji. Wiesz, jak ludzie się z tym kryją. Wszystko wskazuje na to, że jest taki jak ja. Jednak boję się go zapytać wprost, albo powiedzieć mu o mnie, by go nie spłoszyć. - Jego głos był tak smutny, że moje serce zaczynało mi się od niego krajać. - Kłamałem, byście się mną nie przejmowali. Wiedziałem, że ty będziesz się wahać w takiej sytuacji, a ja naprawdę pragnę twojego szczęścia na pierwszym miejscu. - Po tych słowach znowu się do mnie uśmiechnął.
        Lepszego brata niż on nie mogłam sobie nawet wymarzyć. Zawsze mnie rozumiał, wspierał i kochał. A ja oczywiście to wszystko odwzajemniałam. Nie mogłam teraz się wycofać, skoro on się tak bardzo dla mnie poświęcał i nawet chciał udawać, że jest w porządku... Nie miałam pojęcia, czy mogłabym mu jakoś pomóc. Stwierdziłam, że może Chan mi pomoże, a póki co, musiałam skorzystać z szansy jaką dostałam od życia i być z kimś w kim się zadłużyłam.

*Kilka miesięcy później*
*Chanyeol*
        Chodziłem nerwowo z kąta w kąt. Zostało kilka minut do przyjścia Riki, a ja panikowałem. Kochałem ją. Naprawdę. Coraz lepiej się nam układało. Mimo to, bałem się momentami, że ucieknie i mnie zostawi. Albo, że zerwie jak tylko coś zrobię źle.
        Tym razem znowu to czułem. Mogła mnie zostawić po tym co zrobiłem kilka dni wcześniej. Otóż... Mieliśmy iść do kina. Robiliśmy to często, bo chcieliśmy obejrzeć jak najwięcej filmów w życiu. Niestety przed budynkiem ktoś krzyknął "Chanyeol jest niesamowity! ", więc ja przeraziłem się i zacząłem uciekać. Zostawiłem ją pod kinem samą jak palec. Te dziewczyny wcale mnie nie rozpoznały. To ja wyolbrzymiałem sytuację i na dodatek mogły się przez moje zachowanie zorientować kim jestem. Na szczęście tak nie było, ale jakby to miało miejsce, to prawdopodobnie wyładowałyby złość na Rice, która była wtedy ze mną. Jeszcze wydałoby się, że z kimś się spotykam. Nie przemyślałem mojego zachowania na tamten moment, bo strach dał górę nade mną.
        Dzwonek do drzwi sprawił, że zadrżałem. Wiedziałem, że ktoś pewnie za mnie otworzy zanim dobiegnę, więc grzecznie czekałem na egzekucję w swoim pokoju. Za chwilę w jego wejściu pojawiła się Rika. Wbiegła uśmiechnięta, jak gdyby nigdy nic. Dziwiłem się, co jej było. Zazwyczaj wchodziła lekko zawstydzona, bo nadal krępowały ją osoby z naszego zespołu, a teraz spodziewałem się jej wściekłej. Nie rozumiałem czemu taka nie była.
- Jak się dzisiaj miewasz? – Zapytała promiennie.
        Podszedłem do niej, by ją przytulić na przywitanie. W momencie kiedy ją objąłem poczułem ulgę. Czyżby nie zamierzała mi nic wypominać? Ale ja powinienem był ją przeprosić. Jednak bałem się poruszyć temat.
- Dobrze się miewam. A ty? – Chwilę się wahałem, aż ostatecznie postanowiłem się pogrążyć. – Nie jesteś na mnie zła?
- Trochę byłam… Pomyślałam i mi przeszło. Nie chcę się kłócić. – Oznajmiła unosząc głowę, by na mnie spojrzeć. Skorzystałem z tej okazji i dałem jej szybkiego całusa w usta. Ona oczywiście zarumieniła się, jak to miała w zwyczaju w takich sytuacjach. Zaśmiałem się na to.
- Nie nabijaj się ze mnie. Dobrze?! – Oburzyła się delikatnie.
        W tamtym momencie zobaczyłem coś, co mnie przeraziło. Wkoło niej latał jakiś robaczek. Nienawidziłem takich stworzeń. Poprawka… Przerażały mnie, więc odskoczyłem od niej momentalnie do tyłu i złapałem się dłonią za twarz, żeby przypadkiem nie krzyknąć niepotrzebnie. Ona za to wytrzeszczyła na mnie oczy ze zdziwienia, więc drugą ręką wskazałem na latające stworzenie. Odwróciła się w prawą stronę, bo tą jej wskazałem i tam latało to coś. Ona pomachała ręką, by to odgonić i to poleciało w moją stronę. To była chyba pszczoła. Na samą myśl przeskoczyłem łóżko i się za nim schowałem. Zacząłem się rozglądać, gdzie ten owad się podział, bo zniknął mi z pola widzenia.
- Yah! Chan! Jesteś taki dziecinny? Najpierw wystraszyły cię dziewczyny, teraz nawet przed owadem mnie nie obronisz? Myślałam, że jesteś mężczyzną, a nie małym chłopcem?
- Widzisz ją jeszcze? – Zignorowałem jej komentarz dotyczący mojego zachowania, bo bardziej bałem się pszczółki.
- Park Chanyeol! W tej chwili podejdź tu do mnie. – Zirytowała się nie na żarty. – Cokolwiek to było, pewnie już wyleciało, a ty odwalasz jakieś sceny.
        Troszkę zasmuciła mnie tymi komentarzami. Co miałem poradzić, że byłem czasem taki strachliwy? Jednak miałem haczyk na nią.
- Mam ci przypomnieć, jak wychodząc z domu strachu błagałaś mnie bym cię nie puszczał? Byłaś przerażona! Albo jak chciałaś koniecznie jechać na karuzeli z jednorożcem? To nie było dziecinne? – Wygarnąłem jej podobne moim zdaniem sytuacje.
- Jestem dziewczyną i to ja mam prawo być delikatniejsza. – Podsumowała mnie. – Ty powinieneś mnie chronić jako swoją księżniczkę.
- Ale nią nie jesteś. Przestań się na mnie teraz wyżywać. – Udałem smutną minkę, by wziąć ją na litość.
- Kłócicie się jak stare małżeństwo. Był ślub i mnie na niego nie zaprosiliście? – Stwierdził Baekhyun bez pukania do pokoju. Czy on wiedział co to prywatność? Ja nigdy mu nie wchodziłem, jak siedział w nim z dziewczyną.
- Czemu nam przeszkadzasz w konwersacji? – Fuknąłem na niego, by się go jak najszybciej pozbyć.
- Waszą kłótnie słychać w całym dormie. Musiałem sprawdzić, czy się tu nie zabijacie. – Oznajmił całkowicie poważnie, po czym pisknął przerażony.
        Znowu latała w naszym pokoju ta nieszczęsna pszczoła. Oczywiście Baek szybko uciekł za plecy Riki i zasłaniał jej ciałem. Ta uderzyła się dłonią w czoło z zażenowania.
- Co z was za faceci? – Stwierdziła załamana.
        I wtedy do pokoju wbiegł Kyungsoo z łapką na owady. Zaczął się rozglądać po nim, jakby polował na coś z swoimi ogromnymi paczadłami.
- Rozumiem, że tu uciekła? – Zapytał nas. – Jeżeli tu jest pszczoła, to wyleciała ode mnie z pokoju, a ja jej szukam, by ją ukatrupić. – Wyjaśnił nam widząc nasze zdezorientowane miny.
- Skąd wiedziałeś, że tu wleciała? – Zwróciła się do niego moja dziewczyna.
- Usłyszałem pisk Baekhyuna.
        Po tych słowach owy insekt podleciał bliżej D.O. i ten szybko się zamachnął i trafił w nią łapką. Ta opadła na ziemię, a on zaczął jeszcze ją deptać z wyraźnym zdenerwowaniem na twarzy. Wszyscy wpatrywaliśmy się tym razem w niego z przerażeniem. Dopiero Rika uśmiechnęła się po chwili.
- Widzicie? To jest mężczyzna. On z nią walczył, a wy zaledwie potrafiliście piszczeć i chować się pod łóżko. – Wytykała nam znowu. Nie zamierzała dać nam już z tym spokoju?
- Naprawdę schował się pod łóżko? – Wybuchł śmiechem Kyungsoo, a ja zmierzyłem go złowieszczym wzrokiem.
        Momentalnie na to spoważniał i odchrząknął.
- To ja wyjdę już stąd. – Powiedział bardzo szybko i chwycił martwego owada za skrzydła, oraz wyniósł go ze sobą.
- Skoro uważasz, że Kyungsoo jest taki męski, to może wolisz go za chłopaka? – Dodałem sarkastycznie do niej.  
        Wtedy Baek zaczął powoli wychodzić tyłem z pokoju i na placach. Pewnie chciał niezauważenie zwiać przed następną kłótnią, która się szykowała. Co ja mogłem poradzić na to? Czułem się urażony. Ale bardziej byłem już zły, że ośmieszyłem się przed nią.
- Nie. – Odparła spuszczając wzrok niespodziewanie. Zrobiło jej się smutno? Co ja znowu źle powiedziałem?
- To dlaczego…
- Żartowałam no. – Mówiła smutnym głosikiem. Tego mi brakowało. – Przecież uwielbiam w tobie nawet tą całą ciapowatość.
        Wiedziałem już co powinienem był zrobić. Podszedłem ponownie do niej i pocałowałem namiętnie. Chciałem pokazać wreszcie coś dorosłego w sobie. Bo za bardzo już się upokorzyłem. Ona oczywiście od razu uległa mi i troszkę trwał ten rytuał. Ogarnęło mnie ciepło w okolicach klatki piersiowej i narząd zwany sercem zaczął walić bardzo szybko. Kochałem tę dziewczynę. Nawet jak się tak sprzeczaliśmy.
        Kiedy skończyliśmy, spojrzeliśmy na siebie z uśmiechami na twarzy. Ona znowu była zarumieniona. Kochałem jej rumieńce. Przetarłem jej policzek dłonią. Zawsze wydawała mi się ogromna przy jej małej twarzyczce.
- To w co dziś gramy? – Wyskoczyła z nowym tematem.
        Tak… Granie dość często wypełniało nasze spotkania. Cóż mogliśmy na to poradzić? Ja bardzo lubiłem grywać, a ona była od tego uzależniona. Nie przeszkadzało nam to wcale. Potrafiliśmy dzielić to zainteresowanie. I tak, odkąd była ze mną, wychodziła więcej z domu i stawała się coraz bardziej otwarta na ludzi, bo w końcu zaczynała się ode mnie zarażać.
- A tak najpierw zapytam, co z Sungyoonem? – Wystrzeliłem z tym, bo szczerze powiedziawszy cały czas się przejmowaliśmy tym, że my byliśmy szczęśliwi, a on znowu cierpiał na jednostronne uczucia.
- Wczoraj ten chłopak mu powiedział, że nie mogą się dalej przyjaźnić, bo to źle się skończy, bo on woli chłopaków. Sungyoon ledwo nie wybuchł ze szczęścia. Po czym wyznał mu co czuje i są teraz razem! – Gadała to jak katarynka. Nic dziwnego, bo zapewne była zachwycona faktem, że jej bratu w końcu się udało.
        I tak nam już mijały dalsze dni na sprzeczkach, wesołych i smutnych wydarzeniach. Jak to bywało w życiu. Mimo wszystko trzymaliśmy się razem… Ale czy będziemy żyli długo i szczęśliwie? Życie to nie bajka. Jednak kto wie? Czasem wszystko bajecznie się układa.


THE END :D

TAK WIEM NIE TEGO SIĘ SPODZIEWALIŚCIE I NIE TAK SZYBKO. JA JEDNAK TAK TO WIDZIAŁAM I TAK TO CHCIAŁAM ZAKOŃCZYĆ. :D
Dziękuję za wasze cudowne komentarze wspierające mnie podczas pisania tego opowiadania. :) Pisało się je lekko, szybko i przyjemnie i mam nadzieję, że wam też ono tak minęło. :D Wylałam tu dużo pozytywnych emocji.
Mam nadzieję, że będziecie również ze mną przy kolejnych opowiadaniach. :D Od następnej środy ruszam z opowiadaniem Diagnostyka serca także w tym samym uniwersum. Tym razem głównymi bohaterami z EXO będą Xiumin, Chen i Kai. Opowiadanie nie będzie pewnie tak krótkie jak to, bo mam tam aż trzy wątki, więc zagości znowu na dłużej. Zapowiedź pojawi się prawdopodobnie gdzieś w okolicach niedzieli i mam nadzieję, że na nią zajrzycie. :D
Pozdrawiam serdecznie i do następnego.


1 komentarz:

  1. Ja już to zapewne kiedyś tu pisałam ale to opowiadanie jest przesłodkie :P

    OdpowiedzUsuń