sobota, 13 maja 2017

Rok pełen zmian 2: Rozdział 1

Zaczynamy od zimnego lutego. :D Ostatnio to na nim się skończyło. :) Miłego czytania życzę i proszę o nie mordowanie mnie za to co się tu się dzieje. :D

Luty
- Skąd ty go znasz? – Wysyczała do mnie Chanmi.
        Stałyśmy w kuchni patrząc na siebie. Ja speszona, ona zaś chyba miała mi za złe znanie go. Bardzo chciałam jej powiedzieć, że nie miała się czym przejmować, jednak oszukałabym samą siebie i ją. A wystarczyło, by usłyszała jego imię. W końcu pewnego dnia dorwała ten mój list opisujący cały poprzedni rok. I o nim wzmianka tam była.
        Zerknęłam ukradkiem na naszego „gościa”. Czy się zmienił? Zmężniał i wyglądał troszkę bardziej dojrzale. Po za tym nadal był zabójczo przystojny. Ubiór też miał niczego sobie. Ciemne wąskie spodnie, skórzana kurtka. To wszystko podkreślało jego zalety.  
- To Jisoo. – Powiedziałam szeptem, bo nie chciałam, by dotarło to do jego uszu. Siedział co prawda w salonie, ale to mimo pozorów nie był tak daleko.
- Ten Jisoo? – Prawie krzyknęła i zaraz złapała się za buzię uświadamiając sobie, że mógł to usłyszeć.
        Spojrzałam w jego stronę. Odwrócił się do nas i posłał mi rozbawiony uśmiech. Więc na pewno usłyszał. Ja uśmiechnęłam się do niego sztucznie, udając, że nie domyśliłam się tego.

Ja cię Chanmi kiedyś zabiję, potnę na kawałki, albo wypatroszę.

- Czyli nigdy na mnie nie spojrzy. – Wyszeptała z zawodem i zaczęła się kręcić w miejscu, jak słodka małą dziewczynka.
- Nigdy nic nie wiadomo. Był trochę nieprzewidywalny. – Stwierdziłam, ignorując szuranie krzesła przy naszym barku.
- Musisz mi więcej o nim opowiedzieć, jak ma zostać naszym współlokatorem. – Mówiła to grożąc mi palcem.

Odgryzę ci go kiedyś. Obiecuję… Matko, jakie moje myśli stały się sadystyczne.

- Nie muszę, bo nim nie zostanie. – Powiedziałam to bardzo stanowczo.
- Jak to? – W jej oczach widziałam już prawie łzy… Serio aż tak jej się spodobał? Znała go od kilku sekund.
- Co powiedział psycholog? Ktoś całkiem nowy. On nie jest nowy. On jest starym znajomym. – Oburzyłam się na jej egoistyczne podejście. Dobrze wiedziała, jak on na mnie działał i ja czułam, że źle by się skończyło jego mieszkanie z nami. Na dodatek miało to pomóc mi, nie jej.
- Ganeul! – Przestałyśmy zwracać uwagę na ton w jakim mówiłyśmy. – Ja chcę go poznać. – Po tych słowach zatrzepotała rzęsami, jak to widziałam często w filmach komediowych. Zaskoczyło mnie to, że ona to potrafiła.
- Możesz go poznać, nawet jak tu nie zamieszka. – Dumnie się wybroniłam.
- Oczywiście. Nie jestem tobą, by przyciągać facetów, jak magnes. – Fuknęła na mnie.
- Proszę? Ja nie przyciągam…
- Nie? – Przerwała mi. – A ci wszyscy stażyści, których kwiaty i tak wylądowały w śmieciach? Hm? Duchy ci je dawały? – Wygarnęła mi, na co troszkę mnie zatkało. Całkowicie nie przywiązywałam wagi do każdego zalecającego się do mnie chłopaka w pracy. Jednak pojawiło się ich dość sporo ostatnio i dopiero w takim momencie sobie to uświadomiłam. Co oni we mnie widzieli? Nie miałam pojęcia.
- O nasza Ganeul ma powodzenie! Chyba będę zazdrosny. – Ten udawany smutny głos niestety nie pochodził od Chanmi.
        Spojrzałyśmy momentalnie na jego źródło. Siedział tuż przy nas. Dosiadł się do barku i opierając podbródek na dłoniach przyglądał nam się. To chyba był mój zły dzień zdecydowanie.
- Od kiedy ty słuchasz… - Zaczęłam i znowu nie dane było mi skończyć.
- Od tych najciekawszych momentów. A jak Kangjoon reaguje na twoich adoratorów? – Zapytał tak całkowicie spokojnie, a ja pobladłam na pewno. Zamurowało mnie, bo te pytanie zabolało.
- Ja… On… Nie wie. – Wydukałam taką bezsensowną odpowiedź.
- Powinnaś mu to mówić. Jak się dowie przypadkiem, to będzie mu przykro, że nie od ciebie. – W co on pogrywał? Nie wiedział widocznie nic. Kompletnie nic.
- Jak mam mu to mówić, skoro nie mam z nim żadnego kontaktu? – Wręcz wysyczałam to przez zęby. Mogło to być niemiłe, jednak poczułam się zraniona.
        Jisoo wytrzeszczył oczy tak, że bałam się, iż mu po prostu wyskoczą. Nie spodziewał się tego ewidentnie. Było mi znowu głupio i miałam ponownie ochotę nienawidzić siebie. Tylko chwila… Skąd miał on taki pomysł, że byłam z Kangjoonem?
- Czy ty masz nadal z nim jakiś kontakt? – Czekałam niecierpliwie, aż odpowie.
- Tak jakby. Pisze ze mną od czasu do czasu. Szczerze to zawsze pytał co u mnie. Nigdy nie napisał co u niego. Założyłem, że dlatego iż ułożyło mu się z tobą i nie zamierzał mi robić przykrości. Tym bardziej, że w kółko powtarzałem, jak męczyło mnie bycie singlem. Yah! Byłem taki głupi. Wiem, czemu nic nie powiedział.
- Czemu? – Pospiesznie wystrzeliłam. Pragnęłam wiedzieć wszystko.
- Powiedziałem, że zawalczę o ciebie ponownie, jak on zawali. Myślę, że nie chciał do tego dopuścić. A ja teraz zapytam prosto z mostu. Dlaczego go odrzuciłaś?! – Powiedział to z taką desperacją w głosie.
- Nie odrzuciłam. – Krótko, zwięźle i na temat.
- Czyli co? – Patrzył tym razem z niedowierzaniem.
- Nie odpowiedziałam na jego wyznanie. – Spuściłam wzrok po tym co wyjawiłam.
Znowu czułam się tak okropna. Chanmi już położyła na moim ramieniu swoją dłoń. Byłam zdruzgotana. Miałam ochotę płakać. Tak wielki błąd. Zwykłe milczenie, a tak wiele zniszczyło.
- Nie wierzę w ciebie. – Cmoknął. – A ja wmawiałem sobie, że musicie być cudowną parą. Pocieszałem się, że nie wyszłoby nam. A teraz… Czuję się zażenowany. Mogłem wcześniej o coś spytać ciebie. On by nie opowiedział mi tego, ale tobie dałbym jakiegoś kopa… Chociaż nie. Wcześniej nie zrobiłbym tego. Próbowałbym sam. Tylko jak ty wytrzymałaś rok bez żadnego kontaktu z nim?

Sama się nad tym zastanawiam. Ej znowu nie potrafię powiedzieć mu czegoś.

- Dam ci jego numer i…
- Nie! – Spanikowałam. – On na pewno ułożył sobie życie. Myślę, że nie mówił o mnie, bo chciał zapomnieć. Na pewno zraniłam go moją postawa. Nie mogę mu tego zrobić. Nie mogę rozdrapać jego rany. – Wyjawiłam szczerze to co powinnam była. Po tych słowach wzięłam głęboki oddech. – Pewnie i tak słyszałeś, że nie możesz tu mieszkać. Szukamy nowej osoby. To część mojej terapii. Przykro mi. – Ostatnie zdanie wymówiłam nie pokazując swoich emocji.
Wcale nie oznaczało to, że go nie chciałam w moim mieszkaniu. Po prostu nie mogłam mu tego okazać. Musiałam pamiętać, jak bardzo źle na mnie działał.
- Rozumiem. W razie czego to mój numer. – Dodał podsuwając mi karteczkę z cyferkami i wyszedł tak po prostu z ręką uniesioną w górze.
- Matko! – Krzyknęła Chanmi jak tylko zamknęły się drzwi. – Jak ty wytrzymałaś przy nim bez palpitacji serca? Zaraz zemdleję. Mogę tę kartkę?
- Nie! – Zaprotestowałam chowając ją pospiesznie do kieszeni. Nie chciałam już widzieć Jisoo.
***
        Opowiedziałam mojemu psychologowi na comiesięcznej wizycie wszystko ze szczegółami. Pojawienie się Jisoo i jego zażenowanie mną. Chęć mieszkania ze mną i moją cudowną odmowę. W końcu to był postęp dla mnie. On natomiast zaczął się drapać po podbródku jak zawsze gdy zastanawiał się, jak powiedzieć mi co zrobiłam nie tak. Co tym razem?
- Moim zdaniem to nawet lepiej. Ktoś z twojej przeszłości. To byłby cudowny egzamin. Musiałabyś się przy nim hamować, czego nie potrafiłaś wcześniej i być asertywna. Idealna sprawa. – Nie dowierzałam w to co mówił. – Zadzwoń do niego i powiedz, że to przemyślałaś. Zaznacz też, że to dla ciebie nic nie znaczy. Mówisz to jako przyjaciółka i takie tam. To będzie twoja pierwsza próba.
- Nie sądzi pan, że może być niezręcznie? – Szukałam pospiesznie wymówki. – W końcu moja przyjaciółka się nim zachwycała.
- O to jeszcze lepiej! Pomóż jej z nim. – Zasugerował z miną, która mówiła, że uważał się w tamtej chwili za geniusza. – Naprowadź ich na siebie. To będzie dopiero wyzwanie. Udowodnisz swoją silną postawę nad którą pracujemy i pomożesz przyjaciółce. – On naprawdę był zachwycony tym, a ja wątpiłam w powodzenie tej misji.
- Pan ewidentnie oszalał. Znowu zastanawiam się nad zmianą lekarza. – Miałam już wstać z miejsca, ale spojrzał na mnie tak groźnie. Zawsze działał na mnie ten wzrok, jak zimny prysznic, więc od razu klapnęłam na tyłek ponownie.
- Po pierwsze masz się czuć przy mnie swobodnie. Nazywam się Choi Sungguk, prawda?
- Tak wiem… - Speszyłam się.
- I dlatego mów do mnie na ty. Jak mamy się dogadać w taki sztywny sposób? Dalej. Kto ci pomógł się zmienić w znacznym stopniu?
        Chwilę się zastanawiałam. No tak, w pracy byłam już trochę inna niż za czasów studiów i tu nie chodziło tylko o dojrzenie. Dużo zmieniły moje wizyty w tym gabinecie. Niestety to było niezaprzeczalne.
- Ty. – Ledwo przeszło mi to przez gardło.
- Właśnie. Więc słuchaj się mnie kobieto. – Powiedział to już lekko zirytowany.
- Przepraszam. Zadzwonię do niego zaraz jak wyjdę. – Rzekłam wstając z miejsca i kłaniając się wycofałam się do wyjścia.
***
W pracy miałam sajgon. Musiałam wiele zrobić, a Chanmi źle się czuła i robiłam także za nią. Nie, żeby to było pierwszy raz. Często chorowała, ale bała się chodzić na zwolnienie lekarskie, by nie podpaść. Co dla mnie było bardzo głupie. Raz, a porządnie by się wyleczyła i po sprawie.
Nagle przybiegła do mnie jedna z nowych stażystek. Miała wielkie rumieńce na twarzy. Co jej było? Może wyszła na dwór i to od mrozu? Stała chwile przede mną i ewidentnie zbierała się do powiedzenia mi czegoś. Ciekawiło mnie to.
- Pani Ha? – Przytaknęłam, choć wiedziałam, iż zna mnie na pewno. – Jakiś przystojny człowiek czeka na panią w stołówce.

Kogo znowu przywiało, jak mam tyle pracy? Chce umrzeć ten człowiek?

- Dziękuję. Chyba przyda mi się chwila przerwy. – Oznajmiłam, choć wcześniej myślałam o zrezygnowaniu z niej, by nie musieć przypadkiem zostać po godzinach pracy.
        Po chwili rzuciłam wszystko co robiłam, poprosiłam Chanmi o przybicie chociaż pieczątek w kilka miejsc, co z marudnym tonem zgodziła się zrobić. Poszłam następnie do wymienionego przez stażystkę pomieszczenia. Od razu jak tam się zjawiłam, już wiedziałam o kogo chodzi. Jisoo… Byliśmy umówieni za trzy godziny… W moim domu. Co robił w pracy?
- Hej Ganeul! – Zawołał machając ręką.

Ona mu zaraz odpadnie od tego.

- Czemu tu jesteś? – Rzekłam oburzona, siadając naprzeciw niego, a on zareagował na to zniesmaczoną miną.
- Ganeul którą znam była milsza i bardziej urocza. – Wytknął mi, a mnie to jakoś nie ruszyło mocno. W końcu było teraz ze mną lepiej. Mówiłam więcej... Czasem za dużo nawet.
- Znałeś. Teraz Ganeul jest bardziej asertywna i potrafi dobrze o siebie zadbać. – Stwierdziłam dumnie, na co on się zaśmiał. – Przynajmniej teraz nie jestem twoim obiektem westchnień.
- Kto tak powiedział? – Zatkała mnie ta odpowiedź. – Zmieniłaś się.. Wiele ludzi się zmienia. Jednak serce nie da się oszukać. Nadal wie, że to ta sama osoba.

Dlaczego musiałeś mi to powiedzieć? Nie wiem jak zareagować. Dawno nie byłam w takiej sytuacji ty gnomie jeden!

- Widzę, że cię zaskoczyłem. Dobrze. Lubię to robić. – Uśmiechnął się tak cudownie.

Stój Ganeul! To nie jest to! Są piękniejsze uśmiechy. Pamiętaj o tym Kangjoona, bo już w życiu pewnie go nie zobaczysz przez swoją głupotę i tchórzostwo.

- Dobra. Daj mi klucze do domu. Wniosę swoje rzeczy zanim wrócicie. Tak będzie lepiej. – Zasugerował. Nie wiedziałam, czemu niby to było według niego lepsze, ale zgodziłam się i powierzyłam mu moje klucze, bo i tak Chanmi miała jeszcze swoje przy sobie.
- Do zobaczenia! – Rzekł radośnie. – W naszym domku. – Dodał na koniec i uciekł,  a ja jeszcze chwilę siedziałam zamyślona.

Czy nie pożałuję wpuszczenia go w moje progi?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz