wtorek, 9 maja 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 15

Witajcie! To opowiadanie leci do przodu. Choć wydaje mi się, że i tak wiele się wydarzyło jak na 15 rozdziałów. Nie wiem, wyjątkowo jakoś mało ich jeszcze mi się wydaje. Może za szybko leci fabuła?

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 15




*Taekwoon*
        Byłem zadowolony, że w końcu mogłem zagrać w piłkę z chłopakami. Otóż, kochałem ten sport, bo kiedyś go trenowałem. Jak tylko była taka okazja ciągnąłem chłopaków na boisko. Nie zawsze byli skorzy do gry, bo czasem byli po prostu zmęczeni jak mieliśmy dużo zajęć w ciągu dnia. Najczęściej Wonsik był tym, który chętnie mi towarzyszył. Jednak teraz w końcu mieliśmy wakacje i wiedziałem, że im nie odpuszczę, by z kilka razy zagrać. Wszyscy uznali to za dobry pomysł tego późnego popołudnia. Nie był to jakiś bardzo gorący dzień, więc był idealny na taką aktywność.
        Nie spodziewałem się, że Ravi wykombinuje jakiegoś człowieka pracującego w hotelu, by zagrał z nami. Nazywał się Chunji i chwalił się całą drogę jaką to gwiazdą nie był w szkole jeśli chodzi o sportowe osiągnięcia. Nie lubiłem takich osób,  bo często wcale nie potrafili tyle, na ile opowiadali. Okazało się, że Yeori kojarzyła go ze szkoły, ale nie był jej bliskim znajomym i w pewnym momencie powiedziała mi po cichu nawet, że pierwsze słyszy o tej jego sławie. Na dodatek szła z nami dziewczyna, która była pokojówką w hotelu. Sulli. Bardzo słodko wyglądała i wiele razy mijałem ją na korytarzach. Wyglądała na kruchą osobę, a nie na taką co lubi sport. Byłem ciekaw, jak będzie się z nią grać. Yeori nie chciała w tym brać udziału i jakoś mi to bardzo nie przeszkadzało. Postanowiła zostać sędzią, a to przy takim Hyuku bardzo byłoby przydatne, bo często lubił oszukiwać i naciągać coś podczas gry.
        Kiedy doszliśmy na miejsce nie byłem zaskoczony, że boisko nie było za duże i nie wyrównane. W końcu była to mała miejscowość i pewnie nikt nie dbał o jakieś boisko.
- Wiem, że nie ma się czym szczycić. - Odciągnęła mnie Yeori tymi słowami, od rozglądania się. - Niestety jedyne zadbane boisko, jest w tej chwili niedostępne. Musimy też uważać, bo pewnie mogą znaleźć się na nim jakieś kamienie, czy nierówności. Każdy robi tu co chce i nie ma nikt nad tym nadzoru. - Wyjaśniła, a ja jej przytaknąłem. Cały czas dziwiłem się sobie, że mogłem taką rozsądną i miłą dziewczynę uważać za kogoś do unikania.
        Trochę niezręcznie czułem jeszcze się przy tej całej Sulli. Trafiła do przeciwnej drużyny na szczęście z Hyukiem, Hongbinem i tym całym Chunji, który zdawał się ją mierzyć gardzącym wzrokiem. Nie podobało mi się to, lecz cóż mogłem zrobić. Mi oczywiście został Hakyeon, Jaehwan i Wonsik z czego się cieszyłem, bo ten ostatni był także dobrym graczem, którego sam nauczyłem wiele.
Yeori skądś wynalazła gwizdek, więc mogła bardziej wczuć się w rolę. Jak tylko gwizdnęła na rozpoczęcie meczu, zaczęła się cała zabawa. Ten cały Chunji biegał jak pokraka. Co jakiś czas szturchał innych. Myślałem, że zaraz mu coś powiem, ale przecież nie chciałem być niegrzeczny. Sulli za to mi zaczęła imponować. Udało jej się przechwycić piłkę od Jaehwana, oraz bardzo długo ją utrzymała. Niestety Hyuk nawalił przy odbieraniu od niej i piłka trafiła w nogi Raviego.
- Leo! Ocknij się. - Zwrócił się do mnie Wonsik, bo ewidentnie chciał mi podać piłkę, a ja zamyśliłem się. Musiałem się ogarnąć i skupić na grze.
        Niestety za późno się zorientowałem, bo Sulli już wykorzystała nasze zamieszanie i znowu leciała w stronę bramki, której bronił nam Hakyeon. Piłka leciała tak mocno w jego stronę, że ten z przerażenia odsunął się zamiast obronić. Myślałem, że się załamię zaraz przez niego. Taki wstyd. Ona za to zaczęła skakać radośnie. Miała uroczy uśmiech.  Była naprawdę dobra, jak na taką drobną osobę.
        Po trzech bramkach z naszej strony i kolejnych dwóch wbitych przez Sulli był remis. Ona jedyna pracowała sprawnie w swojej drużynie. Hyuk był za bardzo rozproszony, a Chunji, jak można było przypuszczać beznadziejny. Yeori oznajmiła nam, że jeżeli wyjdziemy z tego remisu, to kończymy grę, bo robiło się rzeczywiście późno. Przyjęliśmy to do wiadomości i znowu graliśmy dalej.
        W pewnym momencie zrobiło się nieciekawie. Chunji, jakby trochę poczuł urażoną dumę i zaczął na każdego z nas silnie napierać. Nie patrzył nawet, że taranuje czasem Hyuka w swojej drużynie. Denerwował mnie tak tym zachowaniem. A szczególnie, gdy wybiegła na mnie Sulli, a on ją odepchnął, by odebrać sam mi piłkę. Nie wytrzymałem. Kopnąłem nią tak, że uderzyła go w brzuch z wielką siłą i ten kulił się z bólu jaki zaznał. Troszkę chyba przesadziłem, ale to był impuls. Czasami bywałem niebezpieczny. Podbiegłem od razu do dziewczyny, która dziwnie upadła po odepchnięciu jej. Miałem nadzieję, że nie nabawiła się jakiejś kontuzji. Niestety nie miałem takiego szczęścia. Moje obawy się sprawdziły. Próbowała wstać opierając się na mnie i nie umiała stanąć na swojej prawej nodze. Zmartwiłem się nie na żarty.
- Coś sobie zrobiłaś? - Zapytałem szeptem, bo głos troszkę ugrzązł mi w gardle.
- Tylko troszkę mnie boli, nic wielkiego. - Skłamała oczywiście z skwaszonym wyrazem twarzy.  Ja rozumiałem, że chciała grać twardą, jednak wiedziałem też, że kontuzje, to nie coś co można zataić.
- Musimy iść do szpitala. - Oznajmiłem pospiesznie, a z drugiej strony Sulli chwytała Yeori.
        Oczywiście reszta chłopaków bawiła się w gapiów. Myślałem już, by im wygarnąć, lecz Hyuk uratował honor zespołu i zaproponował Yeori podmianę. Ta tylko chwilkę  upierała się, że da radę i wreszcie uległa. Zauważyłem jak dziewczyna robi się cała czerwona. W końcu trzymało ją dwóch chłopaków, a mimo to byłem zauroczony tym, jak uroczo przez to wyglądała.
- Ja muszę iść do domu. Nie mogę iść do szpitala. - Zaczęła szybko i nerwowo. - Przepraszam i dziękuję za wasze chęci, jednak dokuśtykam do siebie.
        Prawie na nią krzyknąłem, że postradała chyba zmysły, jednak powstrzymałem się. Hyuk patrzył na mnie pytającym wzrokiem. Dlaczego ja miałem zdecydować, co zrobić z tym uparciuchem? Zaświeciła mi się lampka. Postanowiłem wziąć ją podstępem.
- Zaniosę cię więc do domu. Nie protestuj. - Rzekłem stanowczo na co ona spojrzała na mnie przerażona.
- Lepiej nie. - Wydukała zestresowana, co trochę mnie rozbawiło, ale nie pokazałem tego po sobie.
- Nie przyjmuję tego do wiadomości. Wonsik chwyć ją na chwilę. - Poprosiłem, a ten pospiesznie mnie zastąpił.
        Podszedłem do Yeori i kiwnąłem głową, by poszła trochę na bok ze mną. Posłusznie oddaliła się wraz ze mną.
- Słuchaj. - Wyszeptałem, bo nie mogła tego usłyszeć Sulli.- Pójdziesz ze mną i zaprowadzisz nas pod szpital? - Zaproponowałem, a ona uśmiechnęła się i kiwnęła twierdząco głową.
- Tylko co zrobisz, by nie protestowała? Przecież  widać, że jest uparta, a od razu się zorientuje, że nie idziemy w stronę jej domu. - Zaniepokoiła się.
- Spokojnie. Zostaw to mnie. - Rzekłem pewien siebie i wróciłem do Sulli.
        Stanąłem tuż przed nią plecami do niej i pochyliłem się, by spokojnie mogła wskoczyć na moje barana. Zadrżałem, kiedy jej dłonie spoczęły na moich ramionach. Chwyciłem jej nogi które zwisały wzdłuż mnie. Poczułem lekką niezręczność, lecz trzeba było to znieść dla dobra dziewczyny. Nie mówiła nic przez jakiś czas. A ja czekałem, aż Yeori poinstruuje Chunjiego, który miał odprowadzić resztę chłopaków do hotelu. Kiedy już pojawiła się koło mnie obdarzyła znowu mnie swoim uśmiechem. Przywykłem chyba do niego, bo nie zachwycałem się nim, tak jak tym od Sulli wcześniej.   
- Więc chodźmy. - Oznajmiła ruszając przed siebie, a ja za nią.
- Ale ja nie mieszkam w tą stronę. Trzeba pójść w prawo. - Zaczęła nerwowo tłumaczyć Sulli.
- Przykro mi, jednak wiem, że na takie osoby, jak ty trzeba działać podstępem. Idziemy do szpitala. - Oznajmiłem zachowując stoicki spokój.
- Jak możesz mi to robić? Leo! Tak masz na imię prawda? - Zaskoczyła mnie trochę. Byłem pewien, że jej reakcje wynikały z tego, że była naszą fanką. Uśmiechnąłem się do siebie, rzadko mogłem się przedstawić komuś.
- Leo to tylko mój pseudonim, do którego przywykłem, jak do nowego imienia. Na imię naprawdę mam Taekwoon. - Wyjaśniłem jej ignorując pierwsze pytanie.
- Dbamy o ciebie, a ty narzekasz. - Żartami oburzyła się Yeori.
- Doceniam troskę, jednak moja ciocia mnie zabije jak się dowie. Jak dacie mnie do szpitala, to będę musiała też pewnie być na zwolnieniu lekarskim. A ja nie mam na to czasu. Muszę pracować i uczyć się. Zrozumcie mnie. - Przy tym ostatnim zdaniu zaczął jej się głos łamać, jakby miała zaraz się rozpłakać.
        Przeraziła mnie ta sytuacja i na chwilę przystanąłem. Można było dosłyszeć jej cichy szloch. Ta dziewczyna naprawdę bała się swojej cioci chyba i była pracoholiczką.
- Proszę cię. Nie płacz. - Wyjąkałem z ledwością. - Będzie dobrze. Kostkę trzeba zbadać, bo nie wygląda ciekawie. Co zamierzasz zrobić, jeżeli ci się pogorszy? - Yeori spojrzała na nią zmartwiona po mojej wypowiedzi.
- Przepraszam. Ja bardzo się boję, bo będę musiała coś powiedzieć cioci. Widzicie... Ona... Nie lubi jak gram, lub coś ćwiczę. Mam małe problemy z mięśniami i kośćmi. Zabije mnie, jak się dowie. Mimo to, muszę ci przyznać rację, że będę potrzebowała zbadania kostki. - Mówiła to bardzo wyciszona.
        Byłem troszkę na nią zły, że grała nie mówiąc nam nic o swojej przypadłości. Nie chciałem wnikać, czemu tak miała, bo nie znaliśmy się na tyle dobrze. Z drugiej strony rozumiałem, że chciała po prostu pograć z nadzieją, iż nic takiego się nie wydarzy. Sam bym tak postąpił, bo nie potrafiłem rzucić sportu.
***
        Na miejscu Sulli została od razu przyjęta. Kiedy czekała na lekarza w łóżku szpitalnym, pożyczyłem jej telefon, by mogła zadzwonić do cioci, która się nią opiekowała i wyszliśmy wraz z Yeori z sali, by jej nie przeszkadzać. Poprosiłem ją wtedy, by poszła do hotelu. Widziałem po niej, że była trochę zmęczona, a ja zamierzałem potem wrócić taksówką, jak ktoś przyjdzie do dziewczyny. Zgodziła się na taki układ i dodała bym uważał na siebie na odchodnym. Chwilę potem postanowiłem sprawdzić, czy może Sulli skończyła rozmawiać.
        Kiedy nie usłyszałem żadnych oznak rozmowy, wszedłem po cichu w głąb jej sali. Zastałem ją zapłakaną, lecz na mój widok, zaczęła pospiesznie wycierać łzy i wymusiła uśmiech. Piękny, choć tym razem sztuczny. Nie wiem, jak ona tak potrafiła.
- Coś nie tak? - Zapytałem niepewnie.
- Nie. - Czułem, że chciała na tym skończyć, lecz widocznie uznała, że coś wyjaśni. - Ciocia trochę się wściekła. To wszystko. Gdzie Yeori? - Pospiesznie uciekła od tematu.
- Kazałem jej jechać, bo wystarczy, że jedna osoba ci potowarzyszy. - Odpowiedziałem.
- Mogłeś też pójść. Za chwilę będzie tu moja kuzynka, więc się mną zajmie. - Pewnie czuła się niezręcznie z moim przejęciem jej osobą, jednak pragnąłem wiedzieć co z jej nogą i dodatkowo, chciałem mieć całkowitą pewność, że ta kuzynka dotrze.
- Poczekam więc na nią. - Postanowiłem.
- Tylko, że ja nie wiem, czy ona nie jest waszą fanką, czy coś. Uwielbia BTS, czy jak się zwie ten taki sławny zespół, więc może ciebie też skojarzyć. - Zaniepokoiła się, a ja wcale nie zamierzałem zmienić zdania.
- Nie szkodzi. - Podsumowałem i zasiadłem na krześle obok jej łóżka.
        Chwilę pomilczeliśmy sobie. Nie przeszkadzało mi to. Takie chwile były dla mnie czasem jak ukojenie. Bo w końcu na co dzień chłopcy dużo hałasowali. Po jakimś czasie zjawił się w końcu lekarz. Prosił bym wyszedł na korytarz na czas badania. Wysłuchałem go i się tam udałem. Badanie trwało z jakieś piętnaście minut i już zaraz mogłem wrócić do Sulli i dowiedzieć się co z nią.
        Usiadłem z powrotem na krzesełku obok niej i spojrzałem wymownie na nią, by mi opowiedziała co i jak.
- To tylko lekkie skręcenie. Leczenie potrwa do dwóch tygodni prawdopodobnie i jutro pozwolą mi pojechać do domu, bo wystarczy opaska uciskowa i opatrunki. Jednak ze względu na moją przypadłość muszę bardziej uważać i nie wychodzić najlepiej za dużo przez ten okres. Dlatego dwa tygodnie będę w plecy z studiami i nie pójdę przez to też do pracy. - Widziałem w niej wielki smutek i pragnąłem jej jakoś pomóc. Tylko jak?
        Wtedy do sali wparowała jakaś dziewczyna. Miała bardzo nieprzyjemny wyraz twarzy. Umalowana bardzo mocno i ubrana wyzywająco. Czyli tak, jak tego nie lubiłem u dziewczyn. Pewnie była tą kuzynką. Wcale nawet się ze mną nie przywitała, a na pewno była zdecydowanie młodsza ode mnie i powinna mieć trochę szacunku.
- Co tu robi Leo z zespołu VIXX? - Zadrżałem na tą odzywkę. Powiedziała to wręcz pretensjonalnie do Sulli.
- Nie ważne. Dziękuję, że przyszłaś. - Mówiła cichutko pokojówka, a we mnie zakipiało. Przecież była też od niej starsza, a ta małolata zachowywała się strasznie.
- Jakie nieważne? Odwalasz jakieś szopki i potem trzeba cię ratować z opresji. Co za wstyd. Same z tobą problemy. Ja tylko czekam, aż mama cię wywali. Będziesz musiała sobie jakoś radzić. - Gadała tak raniące słowa. Sulli miała już zaszklone oczy od tego.
- Przyszłaś po to by mi ubliżać? Jeżeli tak, to lepiej wyjdź. - Mówiła to drżącym głosem. Żal mi jej było. - Powiedz tylko cioci, że musi po mnie rano przyjechać. - Dodała.
- Ty mała! - Krzyknęła opryskliwie dziewczyna i ruszyła szybkim krokiem bliżej Sulli.
        Po jej zamachu ręką, już wiedziałem do czego zmierza. Złapałem jej dłoń w porę. Spojrzała na mnie zszokowana. Po chwili jej twarzy znowu przybrała wściekły wyraz.
- Co się wtrącasz? - Wyrzuciła mi. - To sprawa między mną, a Sulli. Ty idź lepiej swoją pięciolinię uzupełniać, czy co tam robisz na co dzień.
        Ta dziewczyna nie miała za grosz wstydu. Miałem tego całkiem dość. Jednak nie mogłem za wiele poradzić, jak tylko troszkę jej wygarnąć. Przecież to przekraczało wszelkie granice. Puściłem jej rękę i odchrząknąłem, by przygotować się do przemówienia.
- Jak ty się odnosisz do starszych od ciebie osób? - Zacząłem moje kazanie. - Na dodatek, chcesz ją uderzyć, a ja nie zezwolę na zranienie Sulli. Ona już wystarczająco cierpi. Jeżeli tak masz zamiar się zachowywać, to rzeczywiście idź stąd, bo jej zaszkodzisz tylko. I nie waż się mnie więcej obrażać. - Mówiłem to bardzo zdenerwowany. Mogłem nawet groźnie przez to wyglądać.
- Wiedziałam, że ten wasz zespół nie dorównuje BTS nawet do pięt. - Prychnęła, a ja nic sobie nie zrobiłem z takiej uwagi. Już nie raz to słyszałem i zdążyłem przywyknąć. - Jednak, to że jesteście tak agresywni jest okropne. - Zawrzało we mnie, ale postanowiłem wysłuchać ją do końca. - Dobrze. Pójdę sobie, skoro nie jestem tu mile widziana. Nie rozumiem, po co mama kazała mi przyjeżdżać. - Odwróciła się jeszcze do Sulli. - Nie licz na mnie i mamę jutro rano. Ona ma ważniejsze sprawy na głowie. Musisz sobie sama coś załatwić, żeby dotrzeć do domu.
        Po tych słowach wyszła ciężkim krokiem z sali. Miałem mieszane uczucia. Tak mocno mnie zdenerwowała. Na dodatek było mi smutno z powodu ciężkiej sytuacji Sulli. Nie miała łatwo, jeżeli mieszkała z taką osobą. Jak tak delikatnie wyglądająca dziewczyna to znosiła?

*Yeori*
        Zdziwiłam się na prośbę Taekwoona. Wieczorem zadzwonił powiedzieć mi co z Sulli i że zostaje na noc z nią. Dodał bym przyjechała po nich rano samochodem. Nie miałam swojego, więc pożyczyłam od Chunjiego. Chłopak poczuł poczucie winy tego dnia w kółko pytał co może zrobić, by jakoś pomóc. Była więc to idealna okazja. Nie mógł jechać ze mną, gdyż były to jego godziny pracy, co było mi na rękę, bo nie przepadałam za tym przemądrzałkiem.
        Wychodziłam z pokoju gwałtownie otwierając drzwi. Wystraszyłam się nie na żarty. Za progiem stała kobieta w chustce na głowie i okularach słonecznych. Skojarzyłam ją z dnia wcześniej. Przyczepiła się do mojej kultury, bo troszkę na nią wybuchłam. Czemu chciała do mnie pukać? Bo to wnioskowałam z jej uniesionej pięści w górę.
- Przepraszam. Panienka Yeori? - Zapytała mnie łagodnie, jak gdyby nigdy nic.
- Tak. Jak pani... - Przerwała mi oczywiście.
- Dowiedziałam się przypadkiem, że jesteś córką właściciela i to twój pokój. Chciałam cię przeprosić i zaprosić na jakieś ciastko w ramach tego. Jednak widzę, że gdzieś się wybierasz.
        Zaczęła mnie przerażać ta kobieta. Co ona jakaś prześladowczyni? Musiałam się szybko wywinąć z tego wszystkiego, całe szczęście nie musiałam kłamać.
- Troszkę mi się nawet spieszy. Nie musi nic mi pani stawiać. Wszystko w porządku. - Próbowałam ją wyminąć, a ona zagrodziła mi znowu drogę.
- To może jak wrócisz? Albo wieczorem? - Namawiała mnie, a ja byłam coraz bardziej przerażona.
- Niech pani wybaczy, ale jestem bardzo zajętą osobą. - Wtem zobaczyłam zza jej pleców, że nadchodził Jaehwan w moją stronę, co mnie mogło uratować. - Jaehwan! - Krzyknęłam do niego, a on uśmiechnął się. Dzięki temu kobieta odsunęła się i zerknęła na niego troszeczkę wrogim wyrazem twarzy.
- Dzień dobry. - Zaczął od przywitania kobiety, która bardzo cicho mu odpowiedziała i obdarzył ją z kolei podejrzliwym spojrzeniem. - Słyszałem, że jedziesz po Leo. - Oznajmił już do mnie. - Chciałabyś może towarzystwa? - Zapytał, a ja od razu zaczęłam twierdząco kiwać głową.

- Z wielką chęcią. - Odpowiedziałam mu i pociągłam za rękaw jego bluzy, która miał na sobie, udając się w stronę windy. Miałam ogromną nadzieję, że da sobie ona spokój. Uczepiła się mnie, nie wiadomo z jakiego powodu. A co jeżeli planowała mnie porwać dla okupu? Przeszły mnie ciarki na samą myśl.

* Wyjaśniam od razu, że ja także jestem fanką BTS, więc to nie tak, że mam coś do ich wszystkich fanek. Po prostu dobrze wiemy, że saesaengi tego zespołu są jakie są, ale nie zamierzam tym nikogo obrażać. :)

I jak wam podoba się ten rozdział, który skupia się nam na Sulli i Leo? Uważacie, że coś między nimi będzie? A może jednak Leo powinien być z Yeori według was? Jestem ciekawa waszych opinii, ale i tak to co mam w głowie, to się stanie, bo to mimo wszystko ja jestem autorką. :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz