czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział 1

Witajcie! Oto nowy Nowy początek! W końcu go poprawiłam i podmieniam rozdziały. Nie będzie już mnie to tak boleć. 

Dla niewtajemniczonych, było to pierwsze pisane dla publiki przeze mnie opowiadanie. Pisałam je bardzo emocjonalnie, pełne suchych dialogów, niektóre wątki były bardzo naciągnięte, a niektóre zagmatwane nienaturalnie. To wszystko wyglądało źle, gdy po kilka latach moje pisanie się poprawiło. Znienawidziłam tą książkę i byłam wściekła, jak ludzie ją nadal czytali. Obiecywałam sobie ją poprawić. Nie usuwałam jej, bo kilka opowiadań (te wszystkie z EXO) nawiązuje do niej, choć starałam się, by te nawiązanie nie przeszkadzało czytać ich oddzielnie. 

Aż w końcu teraz po chyba 7 latach udało mi się za nie zabrać od początku do końca. Wiem, że nie jest idealnie. Starałam się po prostu nie zmienić głównej fabuły za mocno. Jednak wywaliłam rzeczy średnio potrzebne i naciągnięte, zmieniłam osobę z której pisałam (przez to niektóre sceny usunąć musiałam, a niektóre zostawiłam w trzeciej osobie jako takie bonusiki fabularne), przez co Amelia w końcu zaczęła być wyrazistsza (dużo osób uważało, że ciężko sobie im było ją wyobrazić, była nijaka), wzięłam się za błędy, uzupełniłam opisy, może z czasem mniej ich dodawałam niż w pierwszych rozdziałach. Mimo to, teraz jest dużo, dużo lepiej.

Jestem szczęśliwa i mam nadzieję, że ktoś wypowie się co sądzi o zmianach jakie wprowadziłam, o ile, ktoś jeszcze tutaj wejdzie. ;D   


Nowy początek

Rozdział I

Wracałam tego dnia ze spotkania z moją jedyną przyjaciółką Kasią. Nie miałam nikogo prócz niej, ponieważ byłam bardzo nieśmiała. Nie odnajdywałam się zbyt dobrze wśród rówieśników. Byłam z nią na zakupach w centrum handlowym. Znowu męczyła mnie w temacie studiów, czy może coś zdecydowałam. Ja nie miałam pomysłu na siebie. Wydawałam się słaba w każdej dziedzinie. Jedynie nauka języków szła mi dość dobrze, a uczyłam się ich kilku ze względu na charakter pracy taty. Dodatkowo mówiła jak zwykle mnóstwo o sobie i swoim chłopaku Piotrze. Było mi przykro, bo ja nie miałam kontaktu z płcią przeciwną. Nie byłam może brzydka, lecz przez mój charakter nie byłam ciekawą postacią dla nich. Nie byłam nigdy na randce, nie spotykałam się z nikim. Przez to wszystko byłam psychicznie zdołowana wchodząc do domu. 

Gdy otworzyłam drzwi wejściowe, panowała dziwna cisza. Zobaczyłam, że z kuchni dochodzi światło, więc tam podeszłam zameldować się. Zastałam tam tatę, jak stał oparty o blat. Wyglądał, jakby przed chwilą się denerwował, a to do niego nie było niepodobne. Był cały czerwony.

We mnie coś pękło, choć jeszcze nie wiedziałam co było powodem takiego stanu rzeczy. Czułam, jakby zaraz mój i tak niestabilny świat miał się zawalić. Bałam się usłyszeć co się działo.

— Co się stało? — spytałam go delikatnie, by nie speszyć go.

— Musimy poważnie porozmawiać — odrzekł i wskazał na jedno z krzeseł. Posłusznie usiadłam i czekałam na wyjaśnienia.

— Widzisz. Może od początku… Wiesz, że firma w której pracuje jest koreańska. Docenili moje wieloletnie starania i dostałem awans. Lecz mam pracować teraz w Korei. To wielka szansa w mojej karierze. Na dodatek, tam będę miał więcej wolnego czasu dla ciebie. Pragnę się na to zgodzić i chcę byś jechała ze mną — wyjaśniał, a w mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań, których nie potrafiłam z siebie wydobyć.

— Jesteś pewien, że to dobry plan? Porzucimy nasz kraj? Po prostu wyjedziemy? — To nie były konkretnie moje obawy, ale tamte nie wiedziałam jak ubrać w słowa.

— Masz rację, bojąc się podejmować takiego kroku. Będziemy musieli wiele zmienić w swoim życiu, będziesz musiała odnaleźć się w nowym środowisku. Jednak spójrz na to z tej strony… Tutaj nie trzyma nas za wiele. Ten awans to może coś, co odmieni naszą przyszłość na lepszą? Może tego potrzebujemy. Wiem, jaki miałaś problem z doborem uczelni. A nóż będzie ci tam łatwiej coś do siebie dobrać? Język znasz w końcu uczysz się go odkąd pracuję w tej firmie. Myślałem, że kiedyś może nas to czekać. Dodatkowo tu wszystko przypomina mi o twojej matce. Po tym jak od nas odeszła… Ciężko mi się z tym pogodzić, a tam właśnie może wszystko będzie nowe to będzie łatwiej. 

Musiałam przyznać, że taty argumenty bardzo do mnie przemówiły. Może potrzebowaliśmy tego. Może właśnie mój problem ze strachem przed przyszłością polegał właśnie na tym, że przeszłość tutaj mnie tak zawiodła. Ja także nie umiałam zapomnieć o mamie. Rana po jej stracie była nadal wielka. Całkiem prawdopodobne było to, że takie rozpoczęcie wszystkiego w nowym miejscu, otoczeniu, mogło nam dobrze zrobić. Zajęlibyśmy się zaaklimatyzowaniem tam. W mojej głowie to wszystko zaczęło się układać w coś ciekawego. Nawet nie przerażała mnie utrata jedynej przyjaciółki. Wiedziałam, że mogłybyśmy sobie pozwolić na kontakt na odległość i co jakiś czas się odwiedzać, a tam po prostu może w końcu wzięłabym się za siebie i poznała kogoś nowego. Choć z drugiej strony nasłuchałam się o społeczeństwie koreańskim i nie było ono otwarte za bardzo… Mimo to, nie bałam się jakoś.

— Widzę, że analizujesz to córeczko? — zagaił do mnie, a ja zorientowałam się, że właśnie zapomniałam się, by cokolwiek odpowiedzieć. 

— Masz dużo racji w tym co mówisz. Myślę, że to może być dla nas cudowna okazja i żal byłoby nie skorzystać — oznajmiłam szczerze, bo tak czułam. 

— Obiecajmy sobie coś — dodał. — Tam w Korei zaczniemy od nowa i będziemy sobie mówić dosłownie wszystko. Mamy teraz tylko siebie i nie możemy tego zapominać. — Miał całkowitą rację. Musieliśmy sobie od tamtej chwili ufać i polegać na sobie. 

Rozmowa trwała jeszcze jakiś czas. Dowiedziałam się z niej, że mieliśmy tam spędzić najpierw wakacje, nim tata miał zacząć pracę w koreańskiej filii swojej firmy. To była dobra wiadomość, bo potrzebowaliśmy czasu na zbliżenie się do siebie. 

Omówiliśmy także moją przyszłość w tamtym kraju. Uznaliśmy, że zacząć miałabym od jakiś kursów, z czasem może jakiejś pracy dorywczej. Zapowiadało się to dla mnie dobrze, bo miałam więcej możliwości, by zdecydować się na poważniejsze kroki. 

Potem wróciłam do pokoju i zadzwoniłam jeszcze do Kasi. Płakała mi do urządzenia, że jej przecież żadna nowa osoba nie zniesie i że byłam najcierpliwszym człowiekiem, jakiego znała. Postanowiłam, że zaproszę ją nieraz do siebie, nie chciałyśmy tracić kontaktu. Gdy się pożegnałam z nią, chciałam iść spać. 

Niestety nie dane było mi zasnąć prawie całą noc. Myślałam jak sobie poradzę tam, czy jednak to był dobry pomysł... Przez chwilę też rozbawiłam się swoimi myślami. Wiele w Korei się mi podobało. Oglądałam seriale pochodzące z tego kraju i słuchałam muzyki stamtąd. Wiele zespołów z chęcią zobaczyłabym na żywo, a tam byłoby to bardziej możliwe niż w Polsce, do której przyjeżdżały częściej te mało znane. Rozmarzyłam się trochę nad tym… 

***

Kilka miesięcy później 

Miałam rozpocząć tego dnia kurs na koreańskiej uczelni, bo postanowiłam podjąć się kursu marketingu. Zastanawiało mnie jak zacznie wyglądać moje życie. Jak na razie pobyt w tym kraju zaczął się wyśmienicie. On dostał cały urlop, jaki mu się uzbierał i spędziliśmy wszystkie dni razem. Niektóre w kinie, inne w wesołym miasteczku i podobnych miejscach. W kolejne zwiedzaliśmy różne zakątki miast, które posiadały przepiękne widoki albo czuć było w nich historię tego wspaniałego kraju. Zdarzały się też takie dni, gdy po prostu siedzieliśmy, rozmawialiśmy i oglądaliśmy wspólnie coś w domu.

Bałam się tego, że będę inna od rówieśników. Nie wiedziałam, co mnie czeka i czy mogę ekscytować się taką zmianą w życiu. Wiele osób, które znałam pozazdrościłoby mi. Wyjechałam z Polski, a o tym mnóstwo osób tam marzyło. Ja niestety miałam trochę odmienne zdanie, bałam się zmian.  Jak to będzie, przekonać miałam się już niedługo, a nie za pomocą gdybania. W końcu, nowy początek zawsze może skończyć się happy end'em? Prawda?

Mój pech jednak dopadł mnie od rana. Okazało się, że na stronie internetowej uczelni można sprawdzać, czy jakieś zajęcia nie są przypadkiem odwołane. Nie myślałam, że od razu pierwszego dnia kursu coś takiego może mieć miejsce. Musiałam więc pierwszą godzinę przeczekać na korytarzu, usiadłam sobie na pustej ławce pod salą, gdzie miały się odbyć moje kolejne godziny szkolenia. Na szczęście miałam ze sobą jakąś książkę do poczytania, wyciągnęłam ją z torby i postanowiłam się nią zająć. Z czasem dosiedli się obok mnie jacyś chłopacy. Początkowo nie zwracali na mnie uwagi, niestety jeden w pewnym momencie zawiesił na mnie wzrok, co bardzo wytrąciło mnie z równowagi. Siedział po prawej stronie, a ja marzyłam, by móc się teraz rozpłynąć w powietrzu.

Bałam się na niego spojrzeć, lecz nie dawała mi spokoju niewiedza, jak wygląda mój obserwator i miałam wrażenie, że wywierca w mojej głowie dziurę. Odwróciłam się więc w jego stronę, udając zirytowane spojrzenie, blisko siebie ujrzałam przystojnego Koreańczyka, mającego przepiękne, czekoladowe oczy.

Można się w nich zagubić, pomyślałam. Szybko spojrzałam ponownie na książkę, ale miałam problem, by móc z powrotem skupić się na jej literkach.

— Jestem Jung Jinki, a mówią do mnie JJ, a ty ślicznotko? — zagadał do mnie w swoim ojczystym języku. Mówił powoli i bardzo wyraźnie, jakby domyślając się, że ja potrzebuję tego, by dobrze wszystko pojąć.

Ostatnie słowo sprawiło, że poczułam, jak moje policzki robią się ciepłe. Rozejrzałam się szybko w kilka stron sprawdzając, czy nie ma tam przypadkiem innej dziewczyny, lecz byli sami chłopcy. Moje zachowanie chyba rozśmieszyło Jinkiego, bo delikatnie się zaśmiał.

— Ja... — zająkałam się — nazywam się Amelia Kos i znajomi nie nadali mi ksywki, jak tobie — odpowiedziałam zbyt sztywno, przez stres jaki mnie ogarnął i skupienie, jakie musiałam stosować mówiąc w tym języku. Chciałam się uśmiechnąć, jednak coś mi nie wyszło.

Jinki znowu się zaśmiał. Mimo to, przez cały ten czas nie odwracał ode mnie wzroku.

— Nie stresuj się. — Mówiąc to dotknął mojej dłoni, co ponownie mnie zawstydziło. — Przecież cię nie zjem. Widzę, że nie jesteś Koreanką, więc moje pytanie brzmi, gdzie rodzą się takie słodkie dziewczyny i jak tu trafiłaś? — Próbował może mnie rozluźnić, a mnie dziwiło jego zainteresowanie moją osobą.

— Więc... Ja jestem z Polski, a trafiłam tu, bo tata został przeniesiony do oddziału w Korei w swojej pracy — wyjaśniłam szybko i zwięźle.

Starałam się jak najmniej mówić, bo przychodziło mi to trudem, wciąż odczuwałam barierę językową i dodatkowo towarzyszył mi jakiś lęk przed ośmieszeniem się.

— Nie mam pojęcia gdzie jest Polska — odrzekł zdziwiony. — I tak bardzo mnie cieszy, że twój tata będzie tu pracował — dodał z lekko uniesionymi kącikami ust.

— Naprawdę? — Zdziwiłam się. Nie zrozumiałam do końca, dlaczego miałoby go to radować.

— Tak, głuptasku, dzięki temu poznaliśmy się — wyjaśnił i posłał mi oczko, co nie wiedziałam jak miałam odebrać. Wydawało mi się przez chwilę, że chciał mnie poderwać, mimo to stwierdziłam, iż może po prostu był taki zabawny i otwarty na ludzi.

Ale czy na pewno?, pomyślałam główkując. Chłopcy dla mnie byli niezrozumiali od jakiegoś czasu, dlatego często przy nich nie wiedziałam jak reagować na ich zachowanie względem mnie.

Cały czas stresowałam się tą rozmową i coś mi podpowiadało, żeby mu nie ufać, lecz to pierwszy chłopak, który prawił mi komplementy, a to mi się spodobało bardzo. Może się ze mnie nabijał tylko. Musiałam być dość ostrożna.

Później już nie rozmawialiśmy ze sobą, on zajął się kolegami, a ja swoją książką. Choć chwilami jeszcze czułam jak na mnie zerkał. Miałam ochotę wtedy się uśmiechać, jednak powstrzymywałam to.

W końcu nadszedł czas zajęć na które czekałam. Gdy zjawiła się wykładowczyni, weszłam spokojnie do sali i usiadłam sobie przy jednym z podwójnych stolików sama. Nie chciałam się do nikogo dosiadać, bo krępowałam się. Po jakimś czasie pewna dziewczyna wbiegła spóźniona, wyglądała na roztrzepaną.

Wraz z przybyciem, roztaczała w pomieszczeniu dozę pewności siebie pomieszaną z radością. Jej barwny ubiór i pofalowane włosy, opadające na odkryte ramiona dodawały powabu i świeżości i wręcz miało się wrażenie, że nie obawiała się konsekwencji ze strony lektorów. 

Ruszyła w stronę krzesła obok mnie.

— Hej, hej! — zwróciła się do mnie i wyszczerzyła zęby w uśmiechu. — Można? — zapytała bez żadnej krępacji, co w pewien sposób mnie pozytywnie zaskoczyło.

— Tak — wyjąkałam z ledwością odpowiedź. To był dopiero pierwszy dzień, a już druga osoba się do mnie odezwała. To było dla mnie nieprzewidywalne.

— Sumin!? Nawet w pierwszy dzień spóźnienie? — wykrzyczała wykładowczyni. — Mam nadzieję, że to twoje pierwsze i ostatnie spóźnienie. Kursy nie są przymusowe jak szkoła i czas sobie zdać sprawę, że wcale nie musisz spędzać tutaj czasu — mówiła tonem nie znoszącym sprzeciwu, a obecni patrzyli na nią w oniemieniu.

— Pani profesor, jestem bardzo grzeczna. Raz mi się zdarzyło. — Próbowała ją chyba oczarować swoim urokiem.

— Zobaczymy — dodała ze złowrogim spojrzeniem.

— Sztywniara z niej — szepnęła w moją stronę, jednak bałam się cokolwiek odpowiedzieć, by nie podpaść nikomu.

Po kilku godzinach zajęć, które odbyły się wszystkie w tej samej sali, mogliśmy już iść wszyscy do domu, więc ruszyłam do wyjścia z tego pomieszczenia.

Za drzwiami stał Jinki, a wraz z nim dziewczyny zagadujące jego osobę. Odpowiadał jakby chcąc się ich pozbyć, przez co poszły dalej, on zaś zaczął się rozglądać w poszukiwaniu jakiejś osoby... Gdy w końcu przekroczyłam próg i miałam zamiar go po prostu minąć, złapał mnie za nadgarstek. Zdziwiło mnie jego zachowanie, lecz odwróciłam się w jego stronę i zamurowało mnie widząc jego uśmiech.

— Czekałem na ciebie. — Przez te słowa, o mały włos znowu nie zaczęłam się rumienić. Czekoladowe oczy, które były delikatnie podkrążone i dodawały mu pewnego uroku, sprawiały, że nie można było im się oprzeć. Jednak, by dobrze się przypatrzeć musiałam trochę podnieść podbródek, bo byłam zdecydowanie niższa od chłopaka, mimo to nie przeszkadzało mi to. Najwięcej mojej uwagi zwracały jego ciemne włosy, naturalne dla Azjatów połyskujące pod promieniami słonecznymi... trochę mu ich zazdrościłam chyba.

Ten człowiek źle na mnie działał  i to tak szybko.

— Na mnie? Dlaczego? — zapytałam, bo nie miałam pojęcia, czemu się mną zainteresował.

— Chciałem spytać, w którą stronę wracasz do domu. Może wrócimy razem? — zagadał śmiało, a  mnie prawie, że wryło w ziemię. Nie wiedziałam, czy powinnam pozwalać mu się tak od razu się do siebie zbliżyć.

— Ja... Ja idę... — dukałam z ledwością.

— Ze mną — odezwał się głos za moimi plecami. Okazało się, że to Sumin. — No co tak patrzycie? Miałyśmy wracać razem, przecież — zwróciła się do mnie i pokręciła z niedowierzaniem głową.

— Tak? — zdziwiłam się. Nie umawiałam się w ten sposób, lecz czułam, że powinnam jej posłuchać.

— Głuptasie, rozmawiałyśmy o tym. — Ciągnęła tę szopkę.

JJ dziwnie patrzył się na nas. Miał zapewne podejrzenia względem Sumin, iż ta coś kręciła. Bałam się, że zaraz dojdzie do jakiejś sceny, która mnie zestresuje na tyle mocno, że zaniemówię.

— Skoro masz z kim wracać, to ja się nie narzucam. Innym razem, cześć — stwierdził i wyminął nas. To znaczyło, że na szczęście odpuścił.

Ulżyło mi, że nie musiałam się stresować już nim, ale nie miałam pojęcia, czemu Sumin się tak zachowała. Musiałam się tego dowiedzieć, okazało się później, że ona sama podjęła o tym rozmowę.

— Pewnie zadajesz sobie pytanie, czemu to zrobiłam? Otóż kobieto, skoro mu się podobasz masz farta. Ten chłopak to przystojniak za którym pewnie wszystkie dziewczyny zawsze latały. Żeby takiego zdobyć, musisz udawać niedostępną. — Słuchając tak szokujących wiadomości nawet nie odpowiadałam, po prostu wsłuchiwałam się w monolog koleżanki. — Oni nie lubią łatwych dziewczyn. Nie ufałabym mu też do końca. Nie znam go jednak na tyle, by móc stwierdzić, że coś jest z nim nie tak, więc cię nie zniechęcam — wyjaśniła swoje poczynania Sumin, przez co patrzyłam na nią z szeroko otwartymi ustami. Pierwszy dzień, a ja nie nadążałam za tym co się działo wokół.

— To nie w moim stylu. Nawet nie zamierzam nikogo zdobywać. Nigdy nie miałam chłopaka i nie znam się na tym — tłumaczyłam się pospiesznie.

— Och, biedny słodziaku — zaczęła Sumin ciągnąć mnie za policzek. — Ja ci pomogę. Zostanę twoją dobrą wróżką, co ty na to? — zaproponowała śmiejąc się radośnie i szczerze do mnie.

Nie odpowiedziałam nic więcej, a nim się obejrzałam, już szłyśmy razem do domu. Na początek Sumin całą drogę mówiła, ale z czasem i ja się przełamałam, gdy zaczęłam nadążać za jej słowami. Trochę nawet się pośmiałyśmy. Nie wiedziałam, że tak szybko uda mi się poznać taką osobę. Nie wiedziałam, że ogólnie kogoś takiego tu poznam. Troszkę przypominała mi Kasię, przez swoją gadatliwość i żywą naturę. Mimo to, było coś w niej innego... Czyżby to odrębna kultura?


***

Na drugi dzień odbyły się wszystkie zajęcia i na każdych siedziałam z Sumin. Niestety, ta z dwóch ostatnich musiała pójść w jakiejś pilnej sprawie, więc siedziałam później sama. Wtedy dopiero zauważyłam, że dużo osób mnie obserwowało. Nie wiedziałam, czy byli zaciekawieni, czy może bardziej nie podobało im się, że mieli w klasie białą dziewczynę.

Wkrótce się o tym przekonałam. W pewnym momencie na mój stolik doleciała pognieciona kartka. Bałam się ją przeczytać, jednak w końcu odgięłam ją i zobaczyła napisane hangulem:

"Lepiej wracaj do swojego kraju. Nie oszukuj siebie. Ty tutaj nie pasujesz"

Nie miałam zielonego pojęcia kto to napisał, niestety wiedziałam, że to oznacza, iż będzie mi tu ciężko być całkowicie zaakceptowaną. Gdy tylko końcowa godzina wybiła, wybiegłam z ową kartką w rękach. Po moich policzkach spływały powoli łzy i cały czas wydawało mi się, że wszyscy się na mnie patrzą i śmieją ze mnie.

Nagle ktoś przede mną stanął i zatrzymałam się, a ja obawiałam się spojrzeć na twarz tej osoby. Myślałam w tamtym momencie, że spotka mnie coś złego.

— Płaczesz? — Rozpoznałam głos. To był Jinki, dlatego od razu podniosłam głowę, a on wytarł moje łzy z policzka. — Ktoś cię zranił? — Wtedy zorientował się, że trzymam kawałek papieru. Zabrał go, rozwinął i przeczytał. — Kto to napisał?

— Nie wiem... Ktoś z mojej grupy. Wszyscy na sali mnie obserwowali, jak już Sumin wyszła. — Szlochałam przy tym, choć nie chciałam się przy nim rozklejać.

— Spokojnie. Nie płacz. To dopiero pierwszy dzień, w końcu będą cię musieli zaakceptować. Na pewno nie będą tak się zachowywać cały czas. — W jego głosie można było wyczuć nutę sztuczności, lecz to zignorowałam.

— A co jeśli tak? — Nadal się załamywałam.

— A nie zaprzyjaźniłaś się z tą dziewczyną? Sumin, czy jak jej było? — dopytywał i patrzył w moje oczy, jakby szukając odpowiedzi w nich.

— Niby tak. Jednak ona może się mną znudzić... ewentualnie... — stwierdziłam jąkając się. Znowu mniej wierzyłam w siebie. W końcu zawsze uważałam siebie za nieciekawą osobę.

— Widzę, że ktoś tu nie potrafi ufać ludziom. — Westchnął. — Posłuchaj. Ja ciebie polubiłem bardzo szybko, choć mnie również to dziwi... zazwyczaj tak nie reaguje na nieznajome — tłumaczył mi, pewnie by jakoś mnie podbudować, przecież nawet mnie nie znał. — Jak coś się dzieje, to przychodź do mnie. Możesz na mnie liczyć.

— Naprawdę? — Pragnęłam się upewnić, bo jakoś nie do końca byłam przekonana.

— Mówię szczerze — odpowiedział.

— Dziękuję.

Nie rozumiałam, czemu był dla mnie tak miły. Coś mi w tym nie pasowało i tu nie chodziło tylko o zwykły lęk przed zaufaniem. Czułam, że coś z nim nie tak, choć nie wiedziałam czego mogłaby się spodziewać.

Nagle przytulił mnie do siebie, przez co zamurowało mnie. Nie wiedziałam co miałam w takiej chwili zrobić. Czy również objąć go rękami? Po za tym nie czułam się bezpiecznie w tych objęciach. Nie miałam pojęcia dlaczego.

Może dlatego, że się nie znamy jeszcze za dobrze?  przeleciało mi przez myśl, choć miałam wrażenie, że to nie o to chodziło. Coś mi w nim nie pasowało i nie potrafiłam rozgryźć co. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz