wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 2

Nowy początek

Rozdział II


Następne dni były jakieś znośniejsze dla mnie. Przestałam przejmować się dokuczaniem mi przez innych. Na dodatek Sumin stawała często w mojej obronie. Jak jej nie było to przerwy spędzałam z Jinkim. Z czasem zaufałam tej dwójce. Wspierali mnie w zaaklimatyzowaniu się w nowym kraju i na tych kursach. Spędzałam często też z nimi weekendy lub popołudnia. Tylko Sumin miała wiecznie mało czasu. Nigdy nie mówiła gdzie, ale zawsze gdzieś się spieszyła. Czasami to zastanawiało mnie bardzo, lecz nawet nie miałam odwagi ją o to zapytać. Bo w końcu ona dużo mówiła o sobie i powiedziałaby to, gdyby chciała.  

Coraz częściej inni zauważali to, że zadaję się z JJ’em. Dziewczyny gapiły się na nas jak sępy, co ciężko było nie zauważyć i na dodatek mnie niepokoiło, bo nie chciałam, żeby przestali lubić Koreańczyka przeze mnie. Nie byłam też do końca pewna jego intencji względem mnie. Często mnie komplementował, dodawał otuchy, wspierał. Nie wiedziałam jedynie czego ode mnie oczekuje. Jego podrywy złagodniały po wypadzie na lody i czułam się z tym bardziej komfortowo, bo wtedy było dla mnie zdecydowanie za szybko na takie kroki. Niemniej miałam wrażenie, że wkrótce jednak pójdzie ta relacja do przodu, a może nawet sama zaczęłam w tamtym momencie na to liczyć?

Szybko zaczęły pojawiać się odpowiedzi na nurtujące mnie myśli. Raz po zakończeniu wszystkich wykładów udałam się jak zwykle pod jego salę. On natomiast wybiegł z sali pospiesznie z nerwowym wyrazem twarzy i zauważając mnie zatrzymał się.

— Wybacz, niestety dzisiaj nie możemy razem wracać. Ojciec po mnie przyjechał, bo muszę gdzieś z nim się udać. Natomiast jutro rano będę czekał przed twoim domem i przyjdziemy tu razem. Dobrze?- odrzekł z uśmiechem.

— Nie za bardzo. Ja jutro mam na godzinę później. — Przypomniałam mu o tym łagodnie.

—  W takim razie jutro widzimy się między wykładami — rzekł puszczając do mnie oczko, a ja jakoś nie umiałam zareagować. Czyżbym była zawiedziona? 

— Dobrze — odrzekłam z obojętnym wyrazem twarzy. 

— Hej, nie pozwól mi odejść bez zobaczenia twojego uśmiechu. — Na te słowa już nie potrafiłam być neutralna i zarumieniłam się jednocześnie delikatnie się uśmiechając. Nie mogłam mu nigdy odmówić tego, gdy o to prosił. — I tak lepiej, papa mój słodziaku.

Po swojej wypowiedzi, która nie zaskoczyła mnie jakoś specjalnie dostałam od niego buziaka w policzek. To wydarzyło się tak nagle, że nie zdążył nawet zauważyć, jaki szok na mojej twarzy zostawił wraz ze swoim odejściem. Nie umiałam dojść do tego w swojej głowie, czy "mój" znaczyło coś więcej? Czy ten buziak coś sugerował? Tyle pytań, a on po prostu sobie poszedł. Z drugiej strony i tak bym mu ich nie zadała, mimo to mógłby coś dodać. 

Czułam się dziwnie, bałam się, że nakręcę się na coś po takiej sytuacji, więc starałam się o niej myśleć, z drugiej strony nie dawało mi to spokoju. Polubiłam go w ostatnich dniach i naprawdę ucieszyłabym się jakby na takim etapie jasno wyraził, czy jest mną zainteresowany. Oczywiście, niejedna marzyłaby być w tamtym momencie na moim miejscu, niestety nie byłam pewna siebie na tyle, by uwierzyć, że Jinki chciałby być ze mną. Dlatego próbowałam rozwiać moje przypuszczenia. 


***


Następnego dnia było niby jak zawsze, ale jednak jakoś inaczej. Jinki stawał bardzo blisko mnie, kilka razy głaskał moją dłoń, ja nie wiedziałam znowu, czy to coś znaczy, a nie potrafiłam zacząć tego tematu, liczyłam, że może on go poruszy. Sumin bacznie nas obserwowała. Musiała widzieć, że mnie to krępuje i że zaszła jakaś zmiana. A na dodatek nie wiedzieć czemu, znowu pojawiały się we mnie też wątpliwości, czy mogłam mu ufać. Nie wiedziałam, czemu to do mnie wracało tak często, przecież wiele ostatnio zrobił, by udowodnić mi, że ma dobre intencje, zaś z drugiej strony wiedziałam, jacy potrafią być ludzie zakłamani. Przecież po swojej mamie też niczego się nie spodziewałam... Nie chciałam nawet w głowie sobie przypominać nic o niej...  

—  Coś cię trapi? — To pytanie skierował do mnie, gdy siedziałam z nim na korytarzu, czekając na ostatni wykład. — Jesteś mniej obecna niż zwykle. 

—  Ja? — odparłam z udawanym zdziwieniem, choć doskonale wiedziałam o co chodzi. — Wszystko w porządku. 

—  Proszę cię, nie okłamuj mnie, przecież widzę, że coś jest nie tak. Dziś wracasz z Sumin i nie chcę byś zostawiła mnie z tą zagwostką. —  Wyglądał mówiąc to na naprawdę przejętego. Zrobiło mi się głupio, że do tego doprowadziłam. 

— Po prostu, zastanawiam się, czy coś się między nami zmienia, czy coś sobie ubzdurałam. — Zszokowałam się sama swoją wypowiedzią.

— Głuptasie, to czemu nie pytałaś wcześniej? —  rzekł to z serdecznym uśmiechem, uwielbiałam ten uśmiech. — Oczywiście, że zmienia, chciałbym w związku z tym też zaprosić cię na randkę w sobotę, co ty na to mój słodziaku?  U mnie w domu. 

— Oczywiście — pospiesznie przytaknęłam, by nie mieć szansy na wycofanie się. 

Miałam ochotę wewnętrznie zapiszczeć. On naprawdę mnie chciał! To mi się nie wydawało. Coś jednak podpowiadało mi, by nie ekscytować się za wcześnie. Cały czas, coś z tyłu głowy, nie pozwalało mi w pełni oddać się chwili. Jinki zdawał się doskonale wiedzieć co mnie uciszy. Przysunął się bliżej i chwycił moją rękę. Drżałam przez to i musiał to zauważyć. Uśmiechnął się i zbliżył swoją twarz do mojej twarzy i zaczął całować. Pocałunek trwał chwilę i wydawał mi się bardzo namiętny. Pozwoliłam mu na to, ba, to mi się strasznie podobało, przyspieszyło moje krążenie i wyczyściło każde ziarenko niepewności z mojej głowy. W tamtym momencie chyba się zauroczyłam.

* * *

Gdy wracałam z Sumin i wszystko jej opowiedziałam panowała chwilowa cisza. Nie wiedziałam jak to odebrać. Myślałam, że chciałaby, bym była z Jinkim, że kibicowała nam, a nagle zamilkła i nie mówiła nawet o co jej chodziło.

— Czyli chcesz powiedzieć, że będziecie mieli randkę sam na sam? — Sumin brzmiała trochę jakby coś ją niepokoiło i przez to mnie także okropnie to zestresowało. Chciałam w tamtym momencie poznać jej myśli. 

— Tak, dokładnie. — Nie było mnie stać na dłuższą wypowiedź. 

— Cóż... Nie jestem pewna, czy powinniście... — przerwała na chwilę i spojrzała na mnie. Musiała widzieć po mojej minie co czułam, bo pospiesznie zmieniła ton. — Spokojnie, będzie dobrze na pewno. Przecież Jinki już jakiś czas się o ciebie troszczy, widać, że mu zależy i fajnie, spędzicie miło czas na pewno. 

Jakoś nadal nie czułam spokoju. Jej początek wypowiedzi wytrącił mnie z tej euforii, która mnie opanowała wcześniej. A mimo to, wyciszyłam to ostatecznie i pozwoliłam czasowi biec dalej. 

W domu uznałam, że muszę powiedzieć o wszystkim ojcu... Nie wiedziałam, jak zareaguje na wieść o chłopaku zainteresowanym mną. Obiecałam jednak, że tu w Korei nie będziemy mieć przed sobą tajemnic, a jednocześnie wolałabym, by tata wiedział, gdzie wyjdę następnego dnia. Usiadłam więc po powrocie do domu w kuchni i byłam bardzo sztywna w swoich ruchach. Coś mnie paraliżowało. On wtedy czytał jakąś książkę, miał na nosie okulary, wyglądał w nich dość inteligentnie. 

— Coś się stało złego? —  przerwał ciszę zaniepokojonym tonem, pewnie widać było moje napięcie.

— Złego nie... —  Zaśmiałam się nerwowo po tych słowach. — Jest coś co chcę ci powiedzieć. 

— Najlepiej powiedz mi to szybko, bo jestem przerażony, widząc jak cię to stresuje. 

W sumie stworzyłam takie napięcie, że każdy bałby się co zamierzałam ogłosić, chyba nikt nie podejrzewałby, że chodziło tylko o randkę, albo aż randkę? 

— Jutro jestem zaproszona do Jinkiego. — Wypowiedziałam te słowa bardzo szybko, jakby chcąc mieć to za sobą.

—  Na imprezę? —  odparł bez zawahania, a ja miałam ochotę już uciec i nie prostować tego co myślał. 

— Nie, na randkę. 

Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Tata rozdziawił usta ze zdziwienia. Czułam, że robiło mi się gorąco. Tak zawstydzające tematy raczej nie były naszymi konikami. Oboje nie wiedzieliśmy chyba jak kontynuować tą rozmowę... 

— Będziecie w jego domu sami? — wystrzelił z tym nagle, całkiem poważnym tonem, czym mnie zaskoczył. 

— Tak — szepnęłam niepewnie. 

— Nie jest to jak dla mnie dobry pomysł. — Spojrzałam na niego pytająco. Czyżby miał podobne myśli co Sumin? — Mimo wszystko, ufam ci i wiem, że nie narobisz mi wnuków, jeszcze nie jestem gotów. 

Po tym zdaniu odszedł, jakby chcąc uniknąć nerwowego tematu... A ja zrozumiałam o co im chodziło. Może w innym kontekście mieli to na myśli, ale on i Sumin myśleli w podobnej tematyce. Ona chyba początkowo chciała zasugerować, że może Jinki proponował spotkanie u siebie, żeby móc uprawiać ze mną seks. Potem pewnie uznała, że nie będzie mi nic mieszać. A co jeśli miała rację? Co jeśli on myślał o tym? Ja nie byłam przecież na to gotowa, przeżyłam z nim dopiero pierwsze pocałunki! A nie spieszyło mi się do pierwszego razu. 

Uznałam po chwili, że może niepotrzebnie się niepokoję, przecież jak coś grzecznie mogłam odmówić i jeżeli mu na mnie zależało, to powinien to zrozumieć. Mimo to zaczęłam stresować się następnym dniem na tyle, że miałam problem z zaśnięciem. 


***

Jinki napisał mi wiadomość, że powoli się zbliżał do mojego domu. Nie chciałam z jakiegoś powodu, by zobaczył się z tatą, więc postanowiłam poczekać na niego przed nim. Przed wyjściem z domu ostatni raz zerknęłam w lustro. Wyglądałam chyba dość dobrze. Moje blond włosy były rozpuszczone z niebieską szeroką opaską na nich. Do tego sukienka biało błękitna, bardzo przewiewna, gdyż tego dnia było dość ciepło. Torebka także dobrana kolorystycznie. Uśmiechnęłam się, bo lubiłam to połączenie na sobie. 

Nie wiedziałam tylko czemu tak wielki stres mnie ogarniał. Momentami myślałam o wycofaniu się, lub zmianie miejsca randki na jakieś miejsce publiczne, byleby nie okazało się, że postawi mnie w niezręcznej sytuacji i zaproponuje to na co nie jestem jeszcze gotowa. 

Kiedy tak sobie stałam ujrzałam go z oddali. Uśmiechał się i machał o mnie. Podeszłam w jego stronę już jakoś pewniej. Strach powoli się ulotnił, wystarczyło zobaczyć jego pogodną twarz.

— Mój słodziak —powiedział stojąc przy mnie i obserwując mnie z góry na dół. — Wystroiłaś się tak ładnie dla mnie? — zapytał jakby nie dowierzając. Ja przytaknęłam delikatnie głową, bo na nic więcej nie było mnie w tamtym momencie stać.

Przyjrzałam się także i jemu. On w sumie nie różnił się w ubiorze z tym co nosił na o codzień. Ale i tak robił wrażenie. Jego cudowna skórzana kurtka, narzucona na białą koszulkę zawsze bardzo mi się podobały. 

— Pomyślałem, że fajnie będzie, jak przejdziemy się najpierw coś zjeść do pobliskiej restauracji, a potem udamy się do mnie. — Zasugerował, a ja znowu przytaknęłam. Dla mnie to był dobry plan, bo uznałam, że może trochę bardziej się ośmielę, zanim zjawimy się u niego.

Restauracja faktycznie znajdowała się dość blisko. Serwowano tam takie proste tradycyjne potrawy koreańskie, które dobrze znałam. Szybko zamówiliśmy co chcieliśmy i dużo rozmawialiśmy w trakcie oczekiwania, jak i potem podczas samego posiłku. Zaczęłam czuć całkowitą swobodę... Już nie myślałam o tym, czym przejmowałam się wcześniej. Jinki był zawsze dla mnie uprzejmy, miły i lubiłam z nim spędzać czas. Przy nim mogłam rozmawiać o wszystkim i niczym, więc nie wierzyłam, że mogłoby coś dalej pójść nie tak. Po co miałam takie głupie obawy?

Po zjedzeniu wszystkiego on oczywiście za mnie zapłacił, po drodze jeszcze kupił nam po lodzie na deser. Ubrudziłam się w nos moim i musiał mi go czyścić serwetką, a potem mnie krótko pocałował. Miałam powoli wrażenie, że moje serce zaczynało przy nim dostawać skrzydeł. 

Niedługo potem dotarliśmy do jego domu i wcale nie zawahałam się, czy powinnam tam być, czułam, że byłam z odpowiednią osobą. W przedpokoju zdjął mi narzutkę, którą wzięłam ze sobą, jakby zrobiło chłodno w czasie mojego powrotu do domu. Zaprosił mnie potem na obszerną kanapę w salonie przed telewizorem, a sam poszedł do kuchni po coś do picia dla nas. 

Wnętrze domu było pełne przepychu, widać po nim było, że jego rodzice mieli trochę pieniędzy... Nie interesowało mnie to bardzo. Z moim tatą też nie cierpiałam na biedę. Po prostu takie odniosłam wrażenie. Usiadłam tam gdzie miałam. Po chwili on już zjawił się obok mnie. Postawił nasze szklanki i przyglądał się mi badawczo. Znowu wracała do mnie jakaś krępacja. 

— Nie wierzę, że jestem obok tak pięknej dziewczyny — oznajmił dość przyciszonym tonem, co dodawało charakteru tej wypowiedzi, po czym przysunął się bliżej mnie. 

Zaczęło mi się robić gorąco, a on jeszcze położył dłoń na mojej lewej dłoni. Drugą zaś zaczął głaskać moją prawą rękę. Powoli robiło mi się nieswojo, a on jakby nie zauważył tego. Przeniósł dotyk na mój policzek i go też pocierał nią, a potem dość szybko zbliżył nasze twarze, gwałtownie wpijając się w moje usta swoimi. Tak rozpoczął dość namiętny pocałunek, a ja poczułam jakiś niepokój. Trzymał mnie za szyję mocno, jakby bojąc się, że się cofnę. 

Czułam, że jego oddech przyspiesza, bałam się... Szczególnie, jak w następnym kroku próbował się dostać dłonią pod moją bluzkę, nie przestając mnie całować. Zatrzymałam go i odsunęłam na tyle gwałtownie, by nie zdołał mnie zablokować. 

— Amelia, coś nie tak? — zapytał, ale jego głos był jakiś dziwny... Jakby sarkastyczny.

— Ja nie jestem gotowa na takie kroki... — szepnęłam i czułam coraz większy strach. 

— Przestań, będzie ci się podobać, zobaczysz — dodał z dziwnym uśmiechem, nie podobało mi się to ani trochę. 

Zastygłam, choć pragnęłam po prostu wyjść. Coś było bardzo nie tak i już nie widziałam, by to miało się dobrze skończyć. Niestety nie zdążyłam się ruszyć, on popchnął mnie na tyle mocno,  by mnie położyć na kanapie, a sam zjawił się szybko tuż nade mną i zaczął mnie całować. Łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach. Jego dłoń znowu próbowała wsunąć się pod moją koszulkę. I tym razem ją jakoś zatrzymałam. 

— Nie psuj tej zabawy proszę. — Mówiąc to zrobił udawaną minę zbitego psa.

— Ja nie chcę... 

Próbowałam na niego patrzeć błagalnie, miałam nadzieję, że ma jakieś sumienie i przestanie po prostu. Nawet nie wiedziałam skąd we mnie pojawił się ta siła, lecz wymierzyłam mu dość siarczysty policzek, odrzuciło go aż na bok. Spojrzał na mnie wkurzony. Nie obchodziło mnie to zbytnio w tamtym momencie. 

— Myślałem, że się rozumiemy i wy Polki jesteście łatwe. Tyle o tym słyszy się. I tak się początkowo wydawało. Byłaś bardzo uległa na mój podryw. Jednak jesteś po prostu sztywna. 

Nie zamierzałam nic na to odpowiadać. Odepchnęłam go od siebie, a on już nie napierał. Po prostu odsunął się ode mnie. Zaraz potem podniosłam się, zabrałam moją torebkę i udałam się bez słowa do wyjścia. Nadal też płakałam i pociągałam do tego nosem. On nawet się na mnie nie obejrzał. Wyszłam więc i udałam się pieszo do domu, by móc ochłonąć nim cokolwiek powiedziałabym ojcowi. Jedno tylko było pewne. Powiedzieć chciałam mu wszystko. Chciałam, by wiedział jak zostałam potraktowana przez tego durnego chłopaka. 


***

Weszłam do domu cała przemoczona, ponieważ złapał mnie deszcz w drodze powrotnej. Miałam nadzieję, że tata był czymś zajęty, nie byłam gotowa na tak trudną rozmowę. Niestety był w kuchni i wyglądał jakby na mnie czekał. Gdy mnie w końcu ujrzał, pospiesznie do mnie podbiegł i chwycił mnie za ramiona, miał jakby badawczy wzrok i zarazem cały drżał. 

— Co się stało?! —  zapytał spanikowany, a ja milczałam. — Czemu wracałaś pieszo w taką pogodę? Co się dzieje? 

Wiedziałam, że powinnam była coś powiedzieć, ale tak bardzo nic nie chciało przejść przez moje gardło. Czułam się upokorzona w tamtym momencie i bałam się jego reakcji. Nie chciałam, żeby narobił sobie kłopotów przez moją głupotę i naiwność. 

— Tato, mogę się przytulić? — Tylko na tyle byłam w stanie się zdobyć. Miałam nadzieję, że uścisk doda mi sił. On oczywiście od razu mnie objął. Nie ulegało wątpliwości, że martwił się o mnie. Nie mogłam dłużej milczeć. — Nie będę chyba już chodzić na randki — wyszeptałam niepewnie. 

— Co się stało? Pokłóciliście się o coś? 

Chciałam bardzo odpowiedzieć, że po prostu nie pasuję do tego chłopaka i skończyć temat. Jednak nie byłoby to przecież prawdą, a ja nie chciałam kłamać najbliższej mi osoby. Postanowiłam przestać owijać w bawełnę. 

— On chciał się ze mną przespać, myślał, że będę łatwa i mu się oddam. 

Zapadła cisza. Ojciec spojrzał  w moje oczy. Czułam, że brakowało mu słów i coś się w nim gotowało. 

— Uduszę tego drania — wysyczał to wręcz przez zęby. Choć dobrze wiedzieliśmy oboje, że nie mógł tego zrobić. 

—  Nie możesz, najlepiej będzie tak to zostawić. Ja się już nie zbliżę do niego — oznajmiłam pewnie, choć nie wyobrażałam sobie w ogóle na niego spojrzeć. 

—  Ja nie będę tak mógł. Ktoś potraktował tak moją córkę. Moje oczko w głowie. —   Widziałam w jego oczach łzy i mi także chciało się powoli płakać. 

—  Wiem. Ale czy my to możemy cofnąć? Lepiej po prostu zostać w cieniu. — Nie mogliśmy zachować się pochopnie, bo moglibyśmy stracić wiele przez tego człowieka. 

—  I rzucisz ten kurs przez niego? A tak się cieszyłaś i dobrze ci szło. Jednak to będzie lepiej, jak zmienisz miejsce wykładów —   mówił to bardzo chaotycznie ze stresu. 

—  Nie chcę zmieniać tego miejsca. Myślę, że on się już do mnie nie zbliży. —  Byłam sama zaskoczona swoją wypowiedzią i nie do końca przekonana, czy podołam powrotowi tam i ryzyku spotykania go częściej niż bym chciała. 

Byłam wyczerpana i on to widział. Po prostu udałam się do sypialni. Musiałam się wypłakać i wyspać. Nie potrzebowałam w tamtym momencie niczego bardziej. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz