wtorek, 29 marca 2022

Lekcje miłości: Rozdział 14

 

Lekcje miłości

Rozdział 14


 

*Shinra*

 

                Zdeterminowana ruszyłam w stronę siedziby uczelnianego radia. Nie zastanawiałam się, czy dobrze robię. Pragnęłam go upokorzyć przed całą szkołą, zemścić się. Czułam wzrok każdego na sobie, gdy snułam się korytarzem. To na pewno on im już powiedział jakieś kłamstwa na mnie. Nikt mnie nie lubił w tym miejscu i wcale nie zależało mi na tym, by to się zmieniło. Chciałam po prostu zmieszać z błotem tego człowieka. To było moim jedynym celem. Przez chwilę tylko pomyślałam, czy Baekhyun pochwali moje zachowanie, albo uzna je za dziecinne? To najbardziej mnie zmartwiło, bo nie chciałam stracić w jego oczach. Z drugiej strony to była jedyna taka okazja. Miałam materiał, który na pewno pokaże prawdziwą twarz tego człowieka.

                W środku był ten sam student co witał nas każdego dnia swoim głosem, Sancheon. Kiedyś podobałam się mu, jak wielu chłopakom przed Jaeminem. Nie zwracałam na nich uwagi, a szkoda. Może uniknęłabym takich upokorzeń. Kiedy weszłam do środka on zapowiedział puszczenie spokojnej piosenki, by ukoić stres panujący na uczelni z powodu licznych egzaminów w ostatnich dniach. Potem widziałam, jak przycisnął przycisk, który oznaczał wyciszenie jego mikrofonu i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

— Mam bardzo ciekawy materiał — powiedziałam to pociągając mój głos tak, by go zainteresować bardziej.

— Jaki? Jakaś sensacja? — Zdziwił się i jąkał delikatnie. Widocznie jego słabość do mnie nie minęła całkowicie.

— Chciałabym tym kogoś pogrążyć. Pewnie domyślasz się kogo. — Stwierdziłam, że nie będę owijać w bawełnę.

— Ależ oczywiście. Może chodzić o jedną osobę i powiem ci, że jestem zadowolony z takiej propozycji. Od zawsze chciałem udowodnić światu, że ta osoba jest draniem. — Było miło słyszeć te słowa z innych ust. Czułam dzięki temu, że nie byłam z tym sama na tej uczelni.

— W takim razie zapowiedz wszystko i puść to nagranie. — Wraz z tymi słowami dałam mu swój telefon.

                Zanim go podłączył do konsoli zaczął wsłuchiwać się w to, co na nim było. Uśmiechał się delikatnie na każde okrutne słowo Jaemina. Może nie było to do końca miłe, bo w końcu te słowa były kierowane względem mnie, z drugiej strony, ja też się cieszyłam, że miałam je udokumentowane. W końcu każda dziewczyna, jaka usłyszy takie słowa, powinna go unikać, a większość chłopaków powinno stracić ten cały podziw względem niego. 

                Po chwili chłopak zaczął się ekscytować podłączając mój smartfon. W tym czasie muzyka ucichła i włączył mikrofon. Czekałam na jego pierwsze słowa zniecierpliwiona.

— Wszyscy dobrze znamy Jaemina — zaczął delikatnie, wiedziałam, że swoją przemową zachęci każdego do zwrócenia uwagi na to przesłanie. — Gwiazdę naszej uczelni. Był zawsze bardzo wpływowy. Dzięki swojej charyzmie nie odgania się od kobiet, a dzięki intelektowi i pieniądzom ma poparcie wśród męskiej części tego miejsca. A co jeśli ten człowiek okazuje się fałszywym tyranem, który lubi wykorzystywać innych ludzi, a do tego wszystkiego jest agresywny? Oto dowody na to wszystko. Wszyscy dobrze się zastanówcie, czy znacie go na tyle dobrze i czy na pewno jest to odpowiednia osoba z którą powinniście się zadawać. — Po tych słowach odpalił moje nagranie, wyłączył znowu mikrofon i w całym budynku rozbrzmiewała nasza kłótnia, która wyciągała na wierzch prawdziwą stronę Jaemina. Tę, którą ukrywał przed każdym wokół. — I jak? — zapytał mnie Sancheon.

— Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy — wyszeptałam w jego stronę nieśmiało.

— Nie ma spraw... — Przerwał mu trzask drzwi.

                Oczywiście w środku pojawił się sam zainteresowany, Jaemin. Miał furię w oczach, gdy odwróciłam się, by na niego spojrzeć. Podszedł do mnie szybkim krokiem i chwycił mój nadgarstek na tyle mocno, że poczułam ból.

— Puść ją! — krzyknął od razu podnosząc się z miejsca mój pomocnik w zbrodni, ale to nie docierało do Jaemina.

— Odwołaj to! Powiedz, że to jakieś nieporozumienie, że nagranie jest okantowane. W tej chwili! — wydzierał się prosto w moją twarz, a moja ręka już piekła mnie od jego uścisku. Przymrużyłam oczy ze strachu nie potrafiąc w żaden sposób zareagować. — Odpowiadaj jak do ciebie mówię! — Poczułam łzy spływające po moich policzkach... To było takie straszne, tak bolało. 

— Jaemin opanuj się, patrz co jej robisz, krzywdzisz ją — mówił to delikatnie Sancheon, jakby wierząc, że to cokolwiek pomoże.

— Nie wtrącaj się idioto. — Poczułam, że popchnął go, więc otworzyłam oczy, by sprawdzić, czy nic mu nie jest. Na szczęście opadł na swoje krzesło jedynie, ale za to ja zostałam znowu szarpana przez Jaemina i dopiero w pewnym momencie udało mi się mu wyrwać, bo poluzował moją dłoń, gdy chłopak z radia próbował go zaatakować tym razem, zrobiłam gwałtowny krok w tył nieprzemyślanie i o coś się potykając opadłam do tyłu. Potem poczułam straszny ból głowy. Świat się przede mną zamazał, a krzyki chłopaków były takie niewyraźne, aż w końcu wszystko pokrył mrok i mój film urwał się w tamtym momencie.

 

*Eunmi*

 

                Postanowiłam podejść do domu tego całego Yeonseo. Wiedziałam, że nie powinnam udawać się tam sama, a mimo to, zrobiłam to. Kyungsoo nie poparłby mojego postępowania, a ja jak tylko dostałam jego adres pomyślałam, że może gdy nastraszę go policją i tym, że coś wiem, to da mojej mamie spokój.

                Nie posiadał żadnego dzwonka w swoim mieszkaniu, więc stukałam w jego drzwi zawzięcie, aż nie zostały mi otwarte. Oczywiście przede mną stał ten mężczyzna, którego oczekiwałam zobaczyć, lecz w nieoczekiwanej sytuacji. Był półnagi. Umięśniona klatka piersiowa była wyeksponowana i kapały na nią krople wody z jego mokrych włosów. Wokół jego bioder był jedynie owinięty ręcznik, co sprawiło iż momentalnie zakryłam swoje oczy dłońmi.

— Taką niewinną dziewczynką jesteś?  — Mówiąc to, zaśmiał się delikatnie, a ja poczułam się strasznie upokorzona przez niego. Musiałam to jakoś zdzierżyć, bo nie przyszłam do niego, by użalać się nad sobą, miałam ważniejsze priorytety.

— Przyszłam powiedzieć ci kilka słów, które powinny cię zainteresować. — Starałam się brzmieć stanowczo. Jednocześnie wyprostowałam się i patrzyłam prosto w jego oczy, by pokazać moją odwagę, którą chwilowo zachwiałam.   

— Czyżbyś zastanowiła się nad moją ostatnią propozycją? — znowu prychnął rozbawiony moją osobą. We mnie powoli kipiało, jednak tłumiłam to wszystko w sobie, by nie zbił mnie z tematu, który musiałam poruszyć.

— Nie. Wiem o tobie wiele. Poznałam twoją wcześniejszą ofiarę. Mam dla ciebie dwie propozycję. Pójdę ze wszystkim na policję, wcześniej opowiadając szczegóły twojego poprzedniego związku, albo to ty powiesz mamie, że to koniec, dasz nam spokój i puścimy to w niepamięć. — Myślałam, że choć trochę go zaskoczy to co powiedziałam, albo przerazi. Niestety... Byłam w wielkim błędzie.

— Proszę cię... Przygotowałem się na taką ewentualność. Twoja mama zna historię o mojej byłej, która może się na mnie mścić za to, że z nią zerwałem... Spokojnie, nie uwierzy ci. Jeżeli zgłosisz mnie na policję, będziesz potrzebowała solidnych dowodów, a znając poprzedniczkę twojej mamy i jej córkę, żadna z nich nie będzie zeznawać. Boją się o tym mówić publicznie, a taka sprawa na pewno zostałaby nagłośniona. Tak więc mam dla ciebie cudowną propozycję. Nie wtrącaj się, bo inaczej także mnie popamiętasz. Do Kyungsoo? To twój chłopak? Zdjęcia wam wykonane są znaczące. Jesteście często razem w wielu miejscach. Jak dobrze, że wynająłem detektywa, by cię śledził i coś na ciebie miał. Słusznie przypuszczałem, że możesz namieszać, dlatego ja mam też asa w rękawie. Ty mówisz policji o mnie, ja wydaję twoje zdjęcia z kochasiem gazetom.

                Byłam w niemałym szoku i bałam się cokolwiek na to odpowiedzieć, a on bezczelnie i bez pożegnania wrócił do swojego mieszkania, zatrzaskując mi drzwi przed nosem. Stałam chwilę w nie wpatrzona. To co przed chwilą się stało nie było dla mnie zrozumiałe. To ja chciałam go pogrążyć i odstraszyć, a to on narobił mi problemów. Co miałam począć? Nie wyobrażałam sobie, co się stanie, jak moje zdjęcia Kyungsoo ujrzałby gazety. Był idealnym manipulatorem i strategiem. Widocznie przygotowywał się na wszystko. Jedyne co przyszło mi do głowy, co mogłam zrobić po tym wszystkim to zadzwonić do mojego nowego chłopaka. Na samą myśl, że zostałam dzień wcześniej jego dziewczyną moje serce zabiło szybciej, a kąciki ust same się uniosły. Ten chłopak strasznie zawrócił mi w głowie...

                Gdy tylko odebrał i okazało się, iż miał chwilę czasu na rozmowę, opowiedziałam mu o moich odwiedzinach u Yeonseo. Jak przypuszczałam, był zły, że tam poszłam. Uważał, że powinnam od razu udać się do matki i to jej o wszystkim powiedzieć. Wtedy powiedziałam mu o zdjęciach. On wcale się nie zaskoczył. Powiedział mi, że według niego może ten Yeonseo coś wiedział, ale nie miał zdjęć. Kyungsoo uznał, że tamten chciał mnie zaledwie nastraszyć i spokojnie mogłam porozmawiać z matką. Chwilę się zastanawiałam po rozłączeniu połączenia nad tym wszystkim. Może miał rację. Spanikowałam, bo Yeonseo wiedział, jak powiedzieć to tak, bym mu uwierzyła i przestraszyć mnie na tyle, bym niczego nie zrobiła. Na szczęście to Kyungsoo był tym, który pomógł mi podejść racjonalnie do sprawy.   

 

*Anri*

 

                Tego dnia wszystkich przeraziło to co wydarzyło się na uczelni Shinry. Ja właśnie wtedy siedziałam w jej sali w miarę spokojna, bo wiedziałam, że podobno nic już jej nie zagrażało. Nie miałam pojęcia, co dokładnie doprowadziło do tego, że moja siostra uderzyła się w głowę i miała wstrząśnienie mózgu, wskutek którego straciła przytomność. Nie mówiła mi tego. Jakby bojąc się przyznać do sytuacji, a obok mnie siedział Bakehyun. Był przerażony wcześniej i blady jak trup, a w tamtej chwili głaskał dłoń mojej siostry, która smutno miała opuszczoną głowę w dół i nie odzywała się do nas. Miałam tego dość, bo czułam, że nie chciała przy mnie o wszystkim mówić.

                Po mojej drugiej stronie siedział Sehun. Byłam mu wdzięczna, że on także przyszedł mnie pocieszyć i uspokoić, bo gdy dowiedziałam się o przewiezieniu mojej nieprzytomnej siostry do szpitala, zaczęłam panikować. Zadzwoniłam do niego, a on zjawił się, by mnie wesprzeć, a wraz z nim Baek pewnie zmartwiony stanem Shinry.

                Nagle do środka wparował nasz tata. Spojrzał skruszoną miną na łóżko w którym leżała Shinra. Pewnie także się przestraszył skoro nawet opuścił firmę, by dowiedzieć się co z nią. Cieszyłam się, bo ostatnio ich relacje wydawały mi się lepsze. Z drugiej strony, nie wiedziałam co to powodowało. Ona nie opowiadała mi o niczym, a czułam, że działo się coś ważnego i może nawet martwiącego. Miałam przeczucie, że palce w tym maczał ten cały Jaemin,  chociaż ja oczywiście nie byłam wtajemniczona w nic, więc jedynie spekulowałam.

                Wtedy wydarzyło się coś mało zrozumiałego dla mnie. Shinra coś wyszeptała do Baekhyuna na ucho, a ten po chwili coś przekazał Sehunowi, na co tamten mu przytakiwał. Potem najmłodszy z nich spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.

— Wyjdźmy na chwilę, bo robi się tu trochę tłoczno. Skoro z twoją siostrą wszystko w porządku, to nie musisz przy niej czuwać — wyszeptał to delikatnie, a ja zrozumiałam aluzję. Shinra pewnie chciała wszystko opowiedzieć, a ja byłam zbyteczna w tamtym momencie. To wyglądało tak oczywiście. Nie buntowałam się jednak. Taka była jej wola, a ja ją uszanowałam wychodząc z Sehunem z sali.

— Przepraszam, że was tu ściągnęłam. — Zaczęłam się tłumaczyć na zewnątrz.

— Przecież to nic takiego. Rozumiem twoje przerażenie. Też bym dzwonił do kogoś, kto wsparłby mnie w takiej chwili. — On tak doskonale wszystko pojmował. Był wyrozumiały zawsze. Nawet jak poproszono go o wyprowadzenie mnie z sali. Lubiłam to w nim. — Poza tym to cieszę się, że dzwonisz w takiej chwili do mnie — dodał nieśmiało odwracając wzrok, a ja poczułam coś dziwnego. Znowu przez chwilę pomyślałam, że może jednak podobałam mu się?

— Nie mam obecnie bliższej osoby niż ty. — Nie wiedziałam po co mu to powiedziałam. Może i było to po części prawdą, lecz chęć uświadomienia go o tym pojawiła się we mnie jak jakiś impuls. Nie miałam pojęcia, co sama powinnam była o tym myśleć.

 

*Bakehyun*

 

                Byłem taki przestraszony, gdy usłyszałem o tym, że Shinra była w szpitalu. Nie myślałem o niczym innym, niż tym, że powinienem się tam jak najszybciej znaleźć obok niej. Na szczęście na miejscu okazało się, że nic wielkiego jej się nie stało. Dostała jedynie chwilowego wstrząśnienia mózgu, wskutek jakiegoś uderzenia w głowę. Lekarze powiedzieli, że na drugi dzień wypuszczą ją, jak będą pewni, że nie ma żadnych powikłań tego zdarzenia. Ulżyło mi okropnie.

                Martwiło mnie jednak jeszcze coś. Relacja sióstr nadal nie wyglądała najlepiej. Anri nie wiedziała kompletnie co się dzieje, a Shinra nie chciała o tym mówić przy niej. Z jednej strony, jej argument, że nie chciała martwić młodszej był zrozumiały, a z drugiej nie popierałem tego do końca. Dlatego obie były ze sobą daleko, bo żadna z nich nie przyznawała się do uczuć względem drugiej, żadna z nich nie zwierzała się i obie wydawały się sobie obce. Chciałem to jakoś zmienić i zmusić Shinrę do mówienia przy Anri, niestety pojawienie się ich ojca wybiło mnie z rytmu. Przystałem na prośbę starszej, by poprosić Sehuna o przysługę w ramach której miał zająć się jej siostrą przez resztę dnia. Mężczyzna obserwował zaś nas podejrzliwie i odprowadził takim wzrokiem znikającą dwójkę za drzwiami.

— Kim oni są? — zwrócił się z tym pytaniem do Shinry.

— To nasi przyjaciele. — To określenie mnie trochę zabolało i pewnie zabolałoby też Sehuna. Mimo to, nie mogłem przecież oczekiwać innego, bo faktycznie póki co, to byłem dla niej jedynie tym. Pewnie wiedziała, że czułem coś więcej po naszym ostatnim pocałunku, lecz bała się to zaakceptować na razie.

— Rozumiem... — burknął od niechcenia nie przestając mnie mierzyć podejrzliwie. — A co się stało kochanie?

— Jaemin mnie popchnął na uczelni.

                Wszystko się stało jasne. Opowiedziała ze szczegółami całą sytuację, dlaczego to zrobił i dlaczego ona postąpiła tak, a nie inaczej przed całym zdarzeniem. Jej ojciec wpadł w furię. Powiedział, że tego mu nie daruje, że zgłosi to na policję, a chłopaka z radia chciał wziąć na świadka. Ja widziałem, że Shinra niechętnie na to wszystko przystawała, a moim zdaniem on miał rację. Nie mogło ujść temu człowiekowi nic na sucho. Skoro, jak wywnioskowałem z rozmowy, wyjawienie wszystkiego jego rodzicom nic nie dało, to jedynym wyjściem była policja i cieszyłem się, że jej tata też nie bał się zaryzykować takim zgłoszeniem. Widziałem, że ich relacje były inne niż te, jakie Shinra miała przed wyjawieniem mu prawdy. W końcu mężczyzna przejął się losem starszej córki i pragnął jej pomóc, co mnie zadowalało. Już nie tylko ja czuwałem nad nią.

 

*Chayeon*

 

                Mojej mamie zachciało się remontować pokój i co za tym idzie wciągnęła w to każdego kogo się dało. Nawet Jongdae. Nie wiedziałam, jak go do tego przekonała, bo chłopak kwapił się jakoś za bardzo ochoczo do roboty. Pomagał we wszystkim, a ja nie umiałam niczego pojąć. Tłumaczył mi, że dzięki temu mógł spędzać ze mną czas. Dodatkowo nie rozumiałam mojej mamy. Zazwyczaj w takich chwilach wynajmowali firmę remontową z ojcem, a nagle zachciało im się żyć oszczędnie i uznali, że sami dadzą radę.

— Aua! — ten okrzyk z ust mojego chłopaka sprowadził mnie momentalnie na ziemię. Wiedziałam, że stało się coś niedobrego i szybko namierzyłam go wzrokiem. Chłopak zaczął dmuchać swój palec, jak małe dziecko, które się w niego skaleczyło.

— Co się stało?  — spytałam stojąc obok niego.

— Drzazga mi się wbiła, mam tutaj. — Mówiąc to pokazał mi miejsce bólu, a ja rzeczywiście dojrzałam skrawek drewna wbity w nie. Zachciało się matce drewnianych półeczek.

— Spokojnie, zaraz pozbędziemy się tego i ci to zdezynfekuję. Idź do mojego pokoju, a ja tam przyjdę z apteczką — powiedziałam ze stoickim spokojem. Przecież to było nic w porównaniu do tego z czym miałam do czynienia pracując jako pielęgniarka.

— Jak to tak po prostu to wyjmiesz? Przecież to będzie bolało. — Cały Jongdae, na co dzień nieustraszony, nie waha się przed niczym, a czasami przy błahych sprawach strasznie panikował.

— A chcesz z tym chodzić do końca życia? — Po tym nie wiedział chyba co powiedzieć, bo udał się ze mną w stronę wyjścia z pokoju.

                Ja skierowałam się do łazienki, by stamtąd zabrać apteczkę. Następnie znalazłam się szybko w moim pokoju, gdzie już na łóżku siedział przerażony Chen. Podeszłam stanowczo do niego i chwyciłam jego skaleczoną rękę. Przyjrzałam się uważnie i zrozumiałam, że kawałek był dość spory, więc mogłam spokojnie go wyciągnąć. Po co miałam się z tym patyczkować. Zanim cokolwiek zrobiłam ten znowu krzyknął te swoje "Aua".

— Przecież jeszcze nie dotknęłam nawet — rzekłam trochę oburzona jego zachowaniem.

— Ale ja telepatycznie poczułem jak to boli — burknął unikając spojrzenia na mnie. Jak tak dalej by było, to poczułabym się jak jego niania, a nie dziewczyna.

                Szybko zrobiłam to co miałam. Drewienko wyszło bez problemu, a on nawet nie zauważył tego, że to załatwiłam. Potem przemywałam mu ranę i wtedy dopiero dotarło do niego, iż jest po wszystkim.

— I tyle? — zapytał mnie zaskoczony, a ja pokręciłam głową z niedowierzania.

— Tak tyle. — Zaśmiałam się wraz z tymi słowami, a on nagle pociągnął mnie za dłoń tak, że usiadłam na jego kolanach okrakiem.

— W takim razie muszę cię nagrodzić za pomoc — wymruczał to do mojego ucha, a mnie przeszły ciarki podniecenia.

                Wiedziałam, że nie dlatego to robił. Sam przede wszystkim zapewne miał na to ochotę, a po drugie chciał odwrócić moje myśli od incydentu sprzed chwili, bym go nie wyśmiała za jego panikę. Normalnie pewnie wykorzystałabym okazję do nabijania się z niego, lecz jedno spojrzenie w jego oczy pełne pożądania sprawiło, że zapragnęłam na tamtą chwilę tylko jego namiętnych pocałunków, zbliżenia się naszych ciał... Wpił się w moje usta tak gwałtownie, że cicho jęknęłam z zachwytu. Liczyłam, że za chwilę będę mogła poczuć także jego ciepłe dłonie na moich plecach, bo jedną ręką podnosił moją koszulkę, gdy nagle moje drzwi zaskrzypiały i jedyne co zdążyłam zrobić to odkleić się od przyssanego do mnie chłopaka. Spojrzałam na wejście do pokoju... Któżby inny wchodził do niego bez pukania, jak nie mój kochany brat, Yulchan...

— Mama narzeka, że jedna półka jest krzywo — mówił jak gdyby nigdy nic. On już się nawet nie przejmował tym, jak nas nakrywał.

— Yul! Masz pukać w te drzwi! One od tego są! Ja też będę ci wchodzić do pokoju, jak twoja dziewczyna będzie w nim z tobą. Zobaczymy co wtedy zrobisz. — Każde moje słowo było przepełnione furią.

— Spokojnie. Takie coś nie nastąpi, bo postanowiłem zostać singlem na zawsze. — Po tych słowach pokazał mi język i po prostu zamknął za sobą drzwi. Ja byłam zdruzgotana. Kolejna piękna chwila przerwana przez niego.

— Nie stresuj się kochanie. Zamknij lepiej drzwi na klucz i dokończmy swoje. — Znowu próbował być mój chłopak uwodzicielski. Pech chciał, że pojawienie się Yulchana wybiło mnie z rytmu i właśnie postanowiłam wyżyć się na nim.

— Nie będę całować się z jakimś mazgajem dzisiaj. — Podsumowałam go i wyszłam z pokoju, a on zapewne miał zszokowaną minę, o ile nie przywykł do tego, iż czasem mi odbijało po pokłóceniu się z Yulchanem.

 

 

I jak podoba wam się kolejny rozdział? Jestem ciekawa co sądzicie o poczynaniach Shinry i konsekwencjach jakie z tego wynikły. I wiem, że przegięłam chyba z tym Jaeminem, ale to pisałam dawno temu. Wybaczcie.

I czy według was Kyungsoo ma rację i Eunmi nie powinna się przejmować groźbą chłopaka?

Zaś scena z Jongdae miała być urocza i zabawna, ale nie wiem czy mi wyszło to. Za to pojawił się Yulchan. Przyznać się kto go pamiętał i tęsknił? Miałam kiedyś jakiś plan co do niego. Miał chyba się zjawić w jakimś innym opku o EXO. Jednak nie pamiętam tego planu już kompletnie, a nie zapisałam sobie nic. 


 

               

 



poniedziałek, 28 marca 2022

Uczuciowy zawrót głowy: Rozdział 2


Uczuciowy zawrót głowy 
Rozdział 2



Wszyscy się na nas gapili. Ja czułam się strasznie zakłopotana. Nie rozumiałam całej sytuacji. Może niepotrzebnie atakowałam tego chłopaka? Trzeba było grzecznie podziękować panu gangsterowi i olać jego marudzenie pod nosem. Tylko kłopoty ściągałam na siebie i może na moich nowych znajomych. Dodatkowo wygłupiłam się pierwszego dnia na uczelni. 

— Z tego co rozumiem, ta dziewczyna nic ci nie zrobiła. Więc nie wiem, czemu krytykujesz ją za jej zwykłe potknięcie. — Wzdrygnęłam się na słowa Dongmina. Miał rację, ale wolałam, żeby nie mieszał się w to, bo nie chciałam sprowokować bójki. 

— A co? Jesteś jej chłopakiem? — Moje serce w tamtym momencie chciało chyba wyskoczyć z piersi od tych wszystkich emocji. Co się działo z tymi facetami w tamtym momencie? 

— Nie. Nie muszę nim być, żeby ją chronić przed jakimś nieprzyjemnym typem. — Poczułam się jakbym miała jakiegoś osobistego rycerza, jednak myśl, że oni mogą się pobić z mojego powodu sprowadzała mnie na ziemię… Musiałam coś zrobić! 

— Odsuń się lepiej świętoszku, bo pożałujesz. Nie powinieneś wchodzić mi w drogę. — W jego głosie było już dużo agresji. Zaczęłam się szykować do wkroczenia między nich. 

— Więc ją przeproś — powiedział to spokojnie i stanowczo.

— Przepraszam mała — rzekł z kpiącym uśmiechem w moją stronę i wyminął Dongmina, szturchając go w ramię. 

— Naprawdę musiał to zrobić w taki sposób? — skomentował nagle Jisung. 

— O, odezwał się nie-facet. — wyskoczyła nagle Dahyun. — Powinieneś coś zrobić, gdy twoi przyjaciele są w takiej sytuacji. Mój chłopak pewnie też nie zniósłby takich zachowań bez komentarza. 

— Ja wolę się nie wychylać. Zawsze kiedy to robię, dostaję takie lanie, że ledwo potem chodzę — Wyjaśnił jej Jisung i to była prawda.

Zazwyczaj to on obrywał najwięcej w różnych starciach, mimo, że nigdy nie był prowokatorem. Dlatego wolał tylko pokojowe działania tam, gdzie było to możliwe i umywał ręce od bójek. 

— Nic ci nie jest? — usłyszałam nagle anielski głos Dongmina, który do mnie podszedł i zaczął mi się przyglądać badawczo. Wyglądał na takiego zatroskanego, że zamurowało mnie przez to. Na szczęście, tylko na chwilę.

— Wszystko w porządku. Bardziej o ciebie się martwię, nie chcę żebyś miał przeze mnie kłopoty. — Byłam w tym szczera. Stresowało mnie to bardzo w tamtym momencie. 

— Nie martw się. — Po tym zdaniu uniósł kąciki ust i zmrużył uroczo oczy. Nie powinien był tego robić… ten uśmiech był zabójczy. — Nic się pewnie więcej nie wydarzy. Może będziemy go rzadko widywać. 

Chciałabym, żeby miał rację, jednak ja widziałam tego człowieka już drugi raz tego samego dnia. Ewidentnie też był studentem tej uczelni, więc słowa Dongmina nie były do końca pocieszające. Dodatkowo, jeżeli bardzo mu zaszliśmy za skórę, mógł chcieć nas specjalnie nachodzić. Trochę się bałam. Nagle poczułam czyjąś rękę zawieszoną na moich ramionach. 

— Nie bój się. — To była Dahyun z szerokim uśmiechem. — Masz mnie i Dongmina, a jak będzie trzeba sprowadzę mojego faceta i pokażemy temu zbójowi. Ciesz się rozpoczęciem studiów i przygotuj się na jutrzejszą integrację. Mam nadzieję, że potrafisz pić. Chcę się z tobą napić. - mówiła bardzo szybko i w zabawny sposób. Poczułam też się bardzo miło przez jej zachowanie. Miałam przeczucie, że dobrze spędzę kolejny dzień. 


***


Zaczęłam się stresować spotkaniem integracyjnym naszego wydziału. Miałam w głowie przez cały dzień jak zwróciłam na siebie uwagę wielu studentów poprzedniego poranka. Bałam się jak wiele osób mogło to widzieć. Jedyne co sprawiło, że nie zrezygnowałam z wyjścia to, iż wiedziałam, że tylko całkowite odludki nie chodziły na takie imprezy, a nawet i takim się czasem zdarzało. Z drugiej strony miałam kilka osób po swojej stronie przecież… Jisung nigdy mnie nie opuści, nawet jakbym zrobiła najbardziej żenującą rzecz. Wydawało mi się też, że Dongmin pójdzie za nim wszędzie. A dodatkowo Dahyun była dla mnie bardzo miła. Nawet jak inni uznaliby mnie za przegrywa, to nie zapowiadało się, że nie będę miała towarzystwa.

— Idziesz? Bo rozmyślę się i nie zawiozę was! — krzyczała z dołu moja siostra Juri. 

Miała dużo racji w swojej złości. Prosiłam ją o to, by podwiozła mnie i Jisunga, bo mieliśmy sporo rzeczy do zabrania. W końcu mieliśmy spędzić noc na sali gimnastycznej uczelni. Nigdy też nie było wiadomo co mogłoby się tam wydarzyć, więc stroje na przebranie były jak najbardziej wskazane. A ona nie miała nawet po drodze, bo musiała odbić w inną stronę niż jechała do pracy. Niby miała jeszcze sporo czasu, lecz głupio byłoby jakby przeze mnie się spóźniła. 

— Już schodzę — odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo od razu zarzuciłam swoją torbę podróżną na ramię i podniosłam się z łóżka na którym do tej pory siedziałam. Nie było sensu dłużej się zastanawiać jak będzie, trzeba było się w końcu o tym przekonać. 


***


Jisung całą drogę nawijał o nowym poście Woori na instagramie, bo napisała w nim, że poznała cudownych ludzi i miała nadzieję na spędzenie z nimi dobrze swoich studenckich dni. Głowił się, czy mogło to choć w jednym procencie dotyczyć jego. Trochę wydawało mi się to szukaniem czegoś w niczym. Ona mogła tak napisać bardzo ogólnie, albo nawet tak nie myśleć, a chcieć pokazać coś ciekawego swoim obserwującym. Nie chciałam jednak wyprowadzać go z błędu, bo tak bardzo go to cieszyło. 

Ja za to nie potrafiłam się kompletnie wyluzować. Stres ogarniał mnie całkowicie. Jak dobrze, że droga na uczelnię była dość krótka. Po jakimś kwadransie dojeżdżaliśmy na miejsce. Nagle zobaczyłam przez szybę samochodu podążającego Dongmina w stronę uczelni. 

— O, Dongmin. — Wymsknęło mi się na głos.

Jisung gwałtownie rzucił się do mojego okna, boleśnie miażdżąc moje nogi, opuścił szybę, po czym zaczął krzyczeć i machać. 

— Zaczekamy na ciebie na parkingu. — Widać było uśmiech Dongmina przez tył samochodu na te słowa. 

— Co z ciebie za idiota?! — wydarła się moja siostra. — Nie odpinaj pasów w moim aucie! I nie rób takich cyrków. Mogłam się wystraszyć i spowodować wypadek. 

Też mi się nie podobało jego zachowanie, więc szybko odepchnęłam go z siebie. Wiedziałam, że nie miał za grosz wstydu względem mnie, ale nie powinien był mnie łapać za nogi, a na dodatek sprawił mi ból. Miałam ochotę mu się odwdzięczyć w tamtym momencie. 

Jak tylko zaparkowaliśmy i wysiadłam, to zaczęłam bić Jisunga po plecach za całą sytuację. Mogłabym zrobić to później, lecz nie chciałam tego robić w obecności Dongmina. On się oczywiście z tego śmiał, nie poczuwając się wcale do winy.

— Później się powygłupiacie — oburzyła się moja siostra. — Bierzcie wszystko z bagażnika, bo chcę jechać do pracy. I idzie wasz kolega. Zachowuj się siostrzyczko przy facetach, bo zostaniesz starą panną. 

Ostatnie zdanie od razu mnie uspokoiło. Spojrzałam w kierunku wejścia na parking i faktycznie szedł stamtąd Dongmin. Uśmiechał się tak pięknie w naszą stronę, że aż się zagapiłam na niego. 

— Dongmin! — krzyknął płaczliwym głosem Jisung i pobiegł do niego, po czym chwycił go pod ramię. — One na mnie krzyczą i biją mnie… Obroń mnie przed tymi babami! 

Naprawdę musiał się tak zachowywać? U Dongmina wywołało to zmieszanie. Był trochę zaskoczony i chyba nie wiedział jak miał zareagować. 

— Hyunjoo wydawała mi się też wczoraj groźna, gdy naskoczyła na tamtego faceta… — wystrzelił nagle i jakby niepewnie. Poczułam się nieswojo i miałam wielkie nadzieje, że to były tylko żarty. — Może niepotrzebnie się wczoraj mieszałem? — Po tym pytaniu cmoknął i zaczął udawać zastanowienie. 

— Długo będziecie panowie się ze mnie nabijać? — Mówiąc to nadymałam policzki. Choć obiecałam sobie tego nie robić przy nikim oprócz Jisunga, to w tamtym momencie poczułam się swobodnie w towarzystwie Dongmina. 

— Wyglądasz słodko Hyunjoo — powiedział akurat on, delikatnie się uśmiechając i mrużąc oczy i to mnie zawstydziło już definitywnie. Swoboda zniknęła. 

Spuściłam wzrok, bojąc się, że będę cała czerwona i oni to zobaczą, po czym ich pospiesznie wyminęłam. Wiedziałam, że pójdą za mną, ale nie mogłam iść na równi z nimi, żeby ochłonąć. Domyśliłam się też w tamtym momencie, że może być mi trudniej czuć się swobodnie na uczelni, skoro oprócz Jisunga miał za nami podążać wszędzie Dongmin. 

— Hyunjoo! — usłyszałam przed sobą dość miły głos, chwilę musiałam się zawahać nim pojęłam, że należał do Woori. 

Spojrzałam na nią. Stała niedaleko przed nami, więc przyspieszyłam trochę kroku w jej stronę. Była moim ratunkiem, bo wiedziałam, że przy niej Jisung już nie będzie się tak wygłupiać. Na dodatek z innej strony zaczęła nadchodzić też Dahyun i machać do nas. Zapowiadało się, że paczka zaczynała nam się tworzyć. Obie doszłyśmy do Woori równocześnie, a tuż po nas pojawili się i chłopcy. 

— Jak się cieszę, że spotkaliśmy się wszyscy tutaj — powiedziała Woori z ulgą w głosie. — Wczoraj czułam się tak niezręcznie, gdy już mnie z wami nie było. Jakoś w waszym otoczeniu jest trochę luźniej. 

Przyjemnie było mi to słyszeć, choć czułam, że dużą zasługę miał w tym Jisung. On zawsze tak działał na ludzi… Czyżby faktycznie ten post mógł mieć coś wspólnego z nim? Nie wiedziałam, czy po prostu chciałam, żeby mój przyjaciel miał powodzenie u jakiejś dziewczyny i podświadomie to w głowie łączyłam, czy tak było faktycznie, że zwrócił jej uwagę poprzedniego dnia. 

Szybko dotarliśmy wspólnie na salę gimnastyczną i nasze przybycie znowu zaowocowało wielkim poruszeniem. Wydawało mi się, że wszyscy chcieli podejść do Woori i Dongmina, lecz widzieli, że ci byli z nami i ich to onieśmielało. Czyżbym miała zadawać się z najpopularniejszymi osobami na tym wydziale na pierwszym roku? A ja rano jeszcze tak bałam się o reputację. 

— Ej, czy to nie ta dziewczyna, który wybuchła na Hyunbina? — wyszeptał ktoś, kogo nie potrafiłam zlokalizować. Nagle wszyscy zaczęli coś między sobą mówić. 

Zaczęłam przygryzać wargi z nerwów i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Na szczęście musiałam się przebrać, więc udałam się pospiesznie do toalety nie myśląc nawet, że przecież nie tylko ja chciałam to zrobić i była pod nią kolejka. 

Mimowolnie usłyszałam kilka wypowiedzi: 

— Musi być bardzo odważna. Przecież on wygląda jak gangster. 

— To niesamowite, że tak nieśmiało wygląda, a wczoraj była tak krzykliwa. Czuję, że będzie popularna jak Woori i Dongmin. Ma charyzmę. 

Czyli oni obgadywali mnie pozytywnie? Byłam w szoku i zaczęłam się cieszyć jednocześnie w duchu. Za mną pojawiła się w tym czasie Woori i Dahyun. 

— Słyszałaś? Jesteś bohaterką. — wyszeptała do mnie Woori, a Dahyun jej przytaknęła. Ja uśmiechnęłam się do nich. 

— Zazdroszczę jej — rzekła nagle jakaś dziewczyna. — Nie brzydka, ma charyzmę i już polubiła ją Woori i jeszcze obronił ją Dongmin. To było takie piękne. Tyle wygrać.

Miałam takie złe przeczucia tamtego poranka, a wszystko potoczyło się tak dobrze. Wiedziałam, że miało to też negatywne strony. Ludzie zwrócili na mnie dużo uwagi i pewnie oczekiwali ode mnie więcej takich sytuacji i zamierzali mnie obserwować. Poczułam wtedy delikatną presję i współczułam Woori, bo pewnie czuła taką na co dzień. Każdy chciał wiedzieć o niej wszystko. Ja nie wiedziałam ile mogłabym tak wytrzymać i ile minie zanim zrobię coś głupiego na oczach wszystkich. 


***


Wszyscy z naszego wydziału mieli ubrane niebieskie dresy. Niektórym było nawet w tym do twarzy. Na przykład Dongminowi. Przyglądałam mu się ukradkiem. Jego twarz była taka nieskazitelna, a zarazem było w nim  coś męskiego. Może chodziło o jego wzrost? Był w końcu wysoki i miał długie nogi. 

Musiałam się ocknąć, by nikt nie zauważył, że tak mu się przyglądam. Już i tak coś zaczęto o nas plotkować przez to, że stanął w mojej obronie poprzedniego dnia. Nie chciałam dawać nowych powodów. Umawianie się z kimś takim jak Dongmin nie byłoby łatwe i dodatkowo nie wierzyłam, że miałam szansę na bycie kimś innym niż jego przyjaciółką. W końcu Jisung pewnie nie raz mógłby mnie przy nim ośmieszyć. O czym ja myślałam, zamiast się skupić na integracji z moimi nowymi znajomymi?

— Hej? Dobrze pamiętam, że zwiesz się Hyunjoo? — zagadał do mnie chłopak, którego delikatnie kojarzyłam z poprzedniego dnia. Musiał do mnie chwilę wcześniej podejść, a ja przytaknęłam mu niepewnie. 

— Ja jestem Jaehwi, Shin Jaehwi. Jestem podekscytowany, że będziemy na tym samym wydziale. Wydajesz się ciekawą osobą. — Dziwiły mnie jego słowa i krępowały. Mówił to też w dziwny sposób i zbliżał się do mnie coraz bardziej. Nie do końca mi się to podobało.  

— Ja jestem zwyczajną osobą — wydukałam niepewnie.

— Zwyczajną? Yah. Ta skromność. Mógłbym się założyć, że zaraz po Woori będziesz miała największą kolejkę chłopaków. Dlatego postanowiłem, że muszę się pospieszyć. — Przerażała mnie jego pewność siebie. Miałam ochotę po prostu od niego odejść, lecz nie chciałam wyjść na bardzo niegrzeczną.

— Myślę, że się mylisz. Wczoraj byłam trochę zestresowana i dlatego tak się zachowałam. Niedługo wszystko ucichnie i ludzie będą mnie traktować zwyczajnie. — Miałam coraz bardziej takie nadzieje. Nie chciałam być uważana za charyzmatyczną dziewczynę. 

— Moim zdaniem wszyscy niedługo będą o nas mówić, gdy nieraz wyjdziemy gdzieś razem po zajęciach. 

To już było trochę bezczelne z jego strony. Zakładał z góry, że schlebiało mi jego zainteresowanie. Ja natomiast uważałam, żebył zbyt natarczywy. Chciałam już wybuchnąć, jednak ugryzłam się w język i uznałam, że może się zaraz znudzi. Nie mogłam znowu zwracać na siebie uwagi w ten sposób. Jakie było moje zdziwienie, jak ktoś pociągnął mnie za rękę, żebym wstała. To był Dongmin. Zamarłam. 

— Ona ma już z kim wychodzić po zajęciach. Ma kilku znajomych, w tym mnie. A ty jesteś jakiś nachalny. Nie widzisz, że ona czuje się przy tobie niezręcznie? Mógłbyś dać jej odetchnąć. Jeszcze jej nie poznałeś, a już uważasz, że jest twoja? — W jego słowach było tyle gniewu. Dlaczego on znowu mnie musiał obronić? Z jednej strony ratunek był mi potrzebny, z drugiej znowu wszyscy się gapili. Chyba nie tak łatwo będzie usunąć się ludziom z języków jak tak dalej pójdzie. 

— Znalazł się mądry. — Wraz z tym słowami Jaehwi wstał. — Czytasz jej w myślach? Onieśmielam ją zapewne, co wróży, że mogę jej się spodobać. 

— Hyunjoo, chcesz się z nim umówić? Podobało ci się to co mówił? — Zaczęłam kiwać na boki głową automatycznie na słowa Dongmina. Po chwili dopiero pomyślałam, że było to trochę wredne z mojej strony. 

— Naprawdę będziesz taka bezczelna? — oburzył się tamten, a na sali wszyscy szeptali znowu.  

— To ty jesteś bezczelny i zdesperowany, że narzucasz się w ten sposób! — dodał Dongmin. 

Zapadła cisza, bo właśnie weszli seniorzy z naszego wydziału, a Dongmin jednocześnie  pociągnął mnie za sobą. Musiałam iść z nim. Usiedliśmy koło Jisunga. Sama nie wiem, czemu od początku nie usiadłam z nimi. Może dlatego, że kazano nam się wymieszać trochę? Ale prawie nikt tego nie zrobił porządnie. Ja tylko głupia poszłam gdzieś w tłum. Jak dobrze, że seniorzy weszli, bo to na nich przeniosła się uwaga wszystkich. 

— Ale zrobiliście cyrk. - Wygarnął nam szeptem Jisung. — Lepiej Dongmin zacznij się z nią umawiać, bo teraz każdy będzie się bał do niej zbliżyć. Zniszczyłeś jej życie towarzyskie. 

Oboje z Dongminem spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni jego słowami. Jednak trochę racji miał. Taka scena mogła nastraszyć chłopaków, którym mogłabym się z czasem spodobać. A tak zależało mi na randkowaniu na studiach… Trochę mnie to zasmuciło, choć nadal miałam nadzieję, że to wszystko wokół mnie po prostu ucichnie. 

Zaczęłam się też zastanawiać nad jednym. Czemu Dongmin to robił? Potrzebował bronić osoby uciśnione? A może chodziło konkretnie o mnie? Może też po prostu stał zawsze murem za przyjaciółmi, a że byłam bardzo blisko z Jisungiem, on też to uznał z automatu i mnie za równą jemu? Musiałam jakoś delikatnie z nim o tym porozmawiać przy najbliższej okazji. 


***


Seniorzy w końcu przejęli inicjatywę i na moje szczęście zaczęli różne śmieszne zabawy, byśmy mogli się bliżej poznać. Dzięki temu wszyscy skupili się na konkurencjach i nikt już nikogo nie obgadywał. Zakazali nam także wyśmiewania się w złośliwy sposób z kogokolwiek, oraz nie pozwalano nam używać telefonów, żeby nikt nie nagrywał całego zajścia. Każdy miał po prostu wyluzować. 

Był konkurs na tańce różnych boysbandów i girlsbandów, który wygrał oczywiście Jisung. On pchał się w sumie do każdej możliwej konkurencji i bawił wszystkich. Ja starałam się nie wychylać mimo wszystko. Wystarczająco zwróciłam na siebie uwagę, a po drugie nie miałam za wiele talentów. Odbyły się także kalambury i inne dziwne rzeczy. Dongmin i Dahyun również dobrze się bawili. Woori jednak, tak jak ja, siedziała w cieniu. Obserwowałam jeszcze innych ludzi, by coś się o nich dowiedzieć. Niejaka Nara starała się podlizywać seniorom, a względem rówieśników była opryskliwa i popisywała się przed każdym. Już wiedziałam, że jej nie polubię. Nie mogłam też zrozumieć, czemu często mi się przyglądała. 

Po tym wszystkim nagle mieliśmy się przedstawiać sobie na środku kółeczka jak w jakimś przedszkolu. Trochę spanikowałam, ale obiecałam sobie, że wypadnę dobrze. Jisung jak zwykle wyrwał się na przód i jego wypowiedź zakończyła się śmiechem wszystkich. Następna była Dahyun, a potem kilka mało istotnych osób. Jisung w pewnym momencie wypchnął Dongmina, gdy nikt nie chciał wyjść. Ten posłał swój uroczy uśmiech do wszystkich i widać było po nim delikatne zakłopotanie. 

— Jestem Lee Dongmin. Lubię bardzo pomagać innym, więc możecie zawsze do mnie przyjść, gdy coś was trapi. Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie dobrze. 

Wszyscy patrzyli na niego z zachwytem, z wyjątkiem Jaehwi’ego i Nary. Ci prychnęli jakby kpiąco pod nosem. Domyślałam się czemu Jaehwi tak się zachował. Nie polubił Dongmina, gdy ten mnie obronił, ale o co chodziło Narze? Wydawała się coraz bardziej nieprzyjemną osobą. Pomyślałam, że może pasowałaby do tego całego Hyunbina i ciarki mnie przeszły na samo wspomnienie o nim. 

Przy przemowie Woori większość patrzyła w nią jak w obrazek. Seniorzy próbowali coś do niej zagadać. Pewnie nie jeden marzył o poderwaniu jej w tamtym momencie. A mi znowu zrobiło się jej szkoda. Zerknęłam też na Narę, a ta ponownie wyrażała swoje niezadowolenie. Irytowało mnie to coraz bardziej. Nagle jeden z seniorów przedstawiający się wcześniej jako Jaeha zapytał, czy nie mogłabym wyjść jako kolejna osoba. Zaskoczyło mnie to, lecz tylko trochę. Może widział zajście z poprzedniego dnia. 

— Jestem Lee Hyunjoo… — Zaczęłam i usłyszałam wtedy czyjś szept:

— Uuu mają nawet to samo nazwisko, ciekawe czy się umawiają faktycznie. — Trochę mnie to zestresowało, lecz postanowiłam się skupić na przemowie. 

— Lubię matematykę i spędzać czas z przyjaciółmi. Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie ciepło. — Odetchnęłam z ulgą i pragnęłam pospiesznie usiąść na swoje miejsce, jednak nie dane mi to było, bo Jaeha znowu się do mnie zwrócił.

— Byłaś wspaniała dzień wcześniej. Zawsze jesteś taka groźna, gdy ktoś coś ma do ciebie? — Umiałam tylko zaprzeczyć machając głową na boki. — I nie umawiasz się z nikim? — dodał, a ja poczułam się bardzo zawstydzona tym. 

— Czemu zadajesz jej takie pytania? — wtrąciła inna seniorka o imieniu Seorin. — Krępujesz ją. 

— Dużo osób chce to tutaj wiedzieć, bo większości wczoraj zaimponowała. Robię im przysługę. — Mówiąc to miał cwaniacki uśmieszek na twarzy, a ja pragnęłam zapaść się pod ziemię. 

— Daj jej spokój człowieku. Usiądź Hyunjoo i nie przejmuj się nim. — To była znowu Seorin. Na koniec się jeszcze do mnie uśmiechnęła. Jak dobrze, że mnie obroniła. 

Wycofałam się delikatnie do tyłu i usiadłam w końcu, choć nie było to moje miejsce i nie miałam pojęcia obok kogo się usadowiłam. Okazało się, że obok Dongmina, co nie do końca było mi na rękę, bo już słyszałam wiele szeptów na nasz temat. 

— Wszystko w porządku? — zwrócił się do mnie pan “pomocna dłoń”. 

— Tak - wyszeptałam krótko. Nie miałam ochoty rozmawiać na tamten temat. Chciałam w końcu, żeby wszyscy przestali mnie postrzegać przez pryzmat jednego zdarzenia. 


***


Później zaczęło się picie i trwało już jakiś czas. Niektórzy byli już pijani. Na szczęście pozwolono nam siedzieć w takich kółkach, w jakich czuliśmy się swobodnie i do każdego dołączał jeden senior. W naszym byłam z Jisungiem, Dahyun i Dongminem. Chciała z nami być Woori, lecz została pociągnięta przez jakieś dziewczyny gdzieś indziej. Na szczęście seniorem, który przyłączył się do nas była Seorin. Wydawała się miła. 

— Wybacz za Jaehę. — Zwróciła się do mnie. — On nie jest wredny, tylko strasznie ciekawski. Znam go bardzo dobrze i na pewno nie chciał cię urazić. — Wierzyłam w jej słowa, więc przytaknęłam jej uprzejmie. 

— Ja też jestem bardzo wścibski na co dzień. — Przyznał się zgodnie z prawdą Jisung. 

— I ty się tym chwalisz? — wtrąciła Dahyun, która nie wyglądała najlepiej już. Dziwiłam się, że jeszcze kontaktowała, bo jej wyraz twarzy i ruchy wskazywały na ewidentny brak trzeźwości. 

— Jestem po prostu szczery. - Po tym zdaniu zaczkało mu się. Znowu nas rozbawił, bo jego mina zaskoczenia była bardzo śmieszna. 

Dopiero po chwili zauważyłam, że Dongmin dziwnie się uśmiechał. Też musiał mu już uderzyć alkohol. Wyglądał jak uroczy szczeniaczek. Chyba powinniśmy się zatrzymać w tamtym momencie. Jak na znak dostałam wiadomość na telefonie. Zerknęłam na niego. To był sms od mojego brata.


Mogłabyś mi dać znać, czy dobrze się bawisz? Jestem ciekaw. 


Znalazł się kolejny. Uznałam, że skorzystam z okazji, przewietrzę się i do niego zadzwonię. Przeprosiłam każdego i wyszłam przed salę gimnastyczną. Czułam się od razu lepiej na zewnątrz. Wzięłam kilka głębokich oddechów i podeszłam sobie w stronę ławki. Usiadłam na niej i wybrałam numer Seungho. Niechcący wcisnęłam kamerkę zamiast zwykłego połączenia, więc automatycznie ustawiłam telefon na swoją twarz. Odebrał i zobaczyłam, że siedział już w łóżku w piżamie.

— Czego? — Udawałam oburzoną jego wtrącaniem się. 

— Sprawdzam czy siostrzyczka dobrze sobie radzi na studiach. Nie mogę? — mówił to szyderczym tonem, ale ja od zawsze wiedziałam, że tylko udawał złośliwość. Był bardzo troskliwy. 

— Możesz. Dobrze się bawię. Seniorzy są w większości mili. — Nie chciałam się rozwodzić nad szczegółami. 

— Dziwne. Za moich czasów nie było miłych seniorów. Ale to dobrze, że u was jest inaczej. Jisung nie będzie cierpiał. — Oczywiście powiedział to tak jakby się o niego martwił, a chodziło o mnie. 

— Idź lepiej spać i daj mi się porządnie upić. — Zażartowałam, bo on nie lubił, gdy piłam, choć miałam mocną głowę.  

— Upić? Co to ma być? — Zaczął się denerwować. — Mam nadzieję, że pijecie w oddzielnych pomieszczeniach. W sensie dziewczyny i faceci oddzielnie! 

— W jakich ty czasach żyjesz braciszku? — Postanowiłam się jeszcze chwilę podroczyć. — Ja piję otoczona samymi seniorami.  

— To dlatego uznałaś ich za miłych?! Nie zbliżaj się do nich. Mogą chcieć cię wykorzystać pijaną. Jisung ma cię przypilnować, bo inaczej się z nim rozliczę. A ten co za jeden?! — wyskoczył nagle, a ja nie rozumiałam przez chwilę o co mu chodziło.

Podskoczyłam przerażona, gdy zobaczyłam kogoś ciemnego w kadrze mojej kamerki. Spojrzałam za siebie i ujrzałam stojącego przy mnie Hyunbina. Wtedy już całkowicie zamarłam. Co on tam robił? Dlaczego podszedł do mnie? Chciał zemsty? 

— Randkujesz z kimś na rozmowie wideo, zamiast się integrować? Pani Groźna? — wyburczał złośliwie. Co go to obchodziło? 

— Nie. To mój brat i zaraz się mu na ciebie poskarżę. — Zabrzmiałam pewnie dziecinnie, więc Hyunbin zaczął się śmiać. 

— Kim jesteś?! — Seungho naprawdę się zaczął denerwować. 

— Jak to kim? Jej chłopakiem! Jeszcze ci nic nie mówiła, szwagrze? — Byłam wściekła, jak to powiedział. 

— Co proszę? Przecież on wygląda jak gangster! Gdzie ty masz rozum? 

— Seungho oppa! To żaden mój chłopak. On mnie chyba nienawidzi i droczy się ze mną! — Hyunbin znowu rechotał tuż za mną.

— Odejdź od niej ty padalcu, bo poznasz moją pięść. — Poczułam się zażenowana całą sytuacją. 

— Poradzę sobie z nimi oppa, idź lepiej spać. 

Uznałam, że najlepiej będzie się rozłączyć, bo wyglądało to bardzo głupio. Nie chciałam, żeby brat wtrącał się aż tak w to wszystko. Miał swoje problemy. Nie chciałam też, żeby dał jeszcze jakiś powód do śmiechu Hyunbinowi. 

— Oszalałeś?! — Zaczęłam krzyczeć w jego stronę. — Mógłbyś się ode mnie odczepić? Uratowałeś mnie dwa razy, dobrze. Dziękuję ci za to, jednak wolałabym mieć spokój na studiach, a przez ciebie wszyscy zwracają na mnie uwagę. Chcę być normalna, a nie popularna albo wytykana palcami, więc nie chcę twojej atencji. Proszę daj mi spokój. — W ostatnim zdaniu wyczuć dało się już błaganie. On przez chwilę spoważniał, więc liczyłam na zrozumienie. 

— Nie. — Skwitował moją wypowiedź. 

— W sensie, że nie dasz mi spokoju? 

— Nie dam. Nie słucham niczyich poleceń. — Mówiąc to wzruszył ramionami. 

— To w takim razie… Nie dawaj mi spokoju! O! 

— Nie przechytrzysz mnie. Słuchaj… Przez ciebie też nie mam łatwo i jestem obgadywany. Dodatkowo zaintrygowałaś mnie w pewnym stopniu. Początkowo myślałem, że jesteś po prostu głupiutką dziewczynką, bujającą często w obłokach, jednak trochę się o tobie dowiedziałem i twoje obecne zachowanie wiele mi mówi. Postanowiłem więc, że nie dam ci spokoju. — Ostatnie słowa wypowiedział z dużymi pauzami, żeby dokładnie to zaakcentować. Zdziwiło mnie co miał na myśli poprzez słowa “...trochę się o tobie dowiedziałem…”. Kto mu coś o mnie mówił? 

Niestety nie zdążyłam zapytać , bo po tej wypowiedzi odwrócił się na pięcie i miałam nadzieję, że po prostu sobie pójdzie, ale zatrzymał się. Spojrzałam, czy coś to spowodowało i znowu się zestresowałam. Dongmin wyszedł przed salę i miał dłoń ułożoną nad brwiami rozglądając się, chyba kogoś szukał. Miałam nadzieję, że nie mnie, lecz raczej nikt inny nie wychodził z sali. 

— Hyunjoo? — Usłyszałam niepewne nawoływanie od niego. Czyli mnie szukał. Bałam się odezwać. 

— Tutaj jest! — krzyknął Hyunbin i zaczął do niego machać. 

Dongmin zmrużył oczy próbując wytężyć wzrok. Przez chwilę pomyślałam, że się ośmieszy przed Hyunbinem, bo był ewidentnie pijany. Lecz gdy dotarło do niego kogo widzi, nagle jakby otrzeźwiał. Spoważniał na twarzy i ruszył pewnym krokiem w naszą stronę. Wtedy zmieniłam zdanie. Zaczęłam się bać, że dojdzie do jakiejś katastrofy.






Wybaczcie, ale w tej opowieści jakoś pasują mi zakończenia Polsatowe. 😅