Jak to leci. W Małym nieporozumieniu 20, tutaj następny będzie 30 rozdział. I jeszcze końca nie widzę. Mam nadzieję, że to opowiadanie, nie wydaje się wam przedłużane za bardzo? Bo ja z jednej strony chciałabym już je zakończyć, ale jak pomyślę, że mam przestać pisać o Dongminie, Myungjunie itd, to smutno mi się robi. Nie wiem, co z tego wyniknie. Napiszcie w komentarzach, czy chcecie, żeby to się już skończyło? :D
Kiedy dorosnę?
Rozdział 29
*Jinwoo*
Udało mi się namówić Jihyun na spotkanie w kawiarni. Chciałem się bardziej do niej zbliżyć, by móc jej jakoś pomóc. Wiedziałem, że nie będzie łatwo i mogłem się szybko tego nie dowiedzieć, kto za tym stoi, ale musiałem próbować. Nie dałbym sobie spokoju, jeżeli nie odkryłbym prawdy. Przecież ta dziewczyna, wygląda na taką, która nie skrzywdziłaby nikogo, a sama ma tak cierpieć?
Martwiąc się siedziałem przy stoliku. Po raz dziesiąty chyba przeglądałem menu, bo nie umiałem się na nim skupić. Nie było jej jeszcze i miałem małe obawy, że jeszcze się nie zjawi. Na szczęście wkrótce ujrzałem ją w oddali. Machała do mnie. Nie zostawałem jej dłużny i z szerokim uśmiechem również do niej zacząłem machać.
Kiedy usiadła wręczyłem jej menu, przez co spojrzała na mnie zdziwiona.
- Zobacz pierwsza. Ja nie potrafię wybrać, więc wezmę to co ty.
Przytaknęła i zaczęła oglądać menu w skupieniu. Ja za to przyglądałem się jej. Na twarzy nadal miała siniak. Wyglądał o wiele lepiej niż poprzednie, mimo to sprawiał, że miałem wielką ochotę wygarnąć temu człowiekowi, który jej to zrobił, co o nim myślę. Niestety na razie musiałem uzbroić się w cierpliwość.
- Myślę, że to będzie idealne. – Powiedziała wskazując jedną z pozycji w menu i przesuwając je w moją stronę po stole.
- Lody w cieście z sosem malinowym. – Przeczytałem na głos. – Brzmi świetnie.
Poszedłem wiec do lady złożyć zamówienie. Miła kobieta szybko mnie obsłużyła i powiedziała, że zaraz przyniesie nam to do stolika. Wróciłem więc do Jihyun, która z niepokojem patrzyła na ekran telefonu.
- Coś się stało?
Podskoczyła na moje słowa, jakby się wystraszyła.
- Nie, nic. Spokojnie. – Była strasznie zakłopotana to mówiąc.
Szybko zmieniła temat, na to jak nam idzie w zespole, czy się nie przemęczamy i tym podobne kwestie. Miałem nadzieję, że nie wymyśliła tego na poczekanie, by odciągnąć mnie od tamtej sytuacji.
Tematy leciały, lody się kończyły, a ja nie chciałem wcale wracać do dormu. Chciałem z nią rozmawiać jeszcze więcej. Wiedziałem, że czasem mogę nie mieć czasu przez długi okres dla niej. Dlatego tak chciałem czerpać radość z każdej chwili. Szkoda, że dodatkowo nijak nie zbliżyłem się do czegoś co mogło nakierować mnie na pomoc jej.
Wtedy zadzwonił jej telefon. Ona spojrzała na niego ze złością? Ktoś nieodpowiedni dzwonił? A może to była ta osoba? Odebrała, a ja nasłuchiwałem uważnie.
- Czego chcesz? – Zwróciła się oschle do słuchawki.
Z drugiej strony usłyszałem tylko krzyki, ale nie mogłem zdefiniować co oznaczały, bo byłem za daleko.
- Uspokój się. Zaraz będę w domu. – Mówiła dalej. – Przestań mnie wyzywać. Mam prawo wychodzić kiedy chcę.
Byłem prawie pewny, że to był on. Teraz musiałem się dowiedzieć kim ten brutal jest dla Jihyun. Czekałem, aż się rozłączy.
- Muszę iść, bo brat mnie prosił. – Powiedziała smutno.
Brat? Słyszałem o różnych sytuacjach. Ale nie mogłem pojąć nigdy, jak mógł krzywdzić, kogoś kto należał do jego rodziny. Chciałem by to była nieprawda i postanowiłem się upewnić.
- On ci to zrobił? – Zapytałem, a ona wytrzeszczyła oczy prawdopodobnie z przerażenia. – Możesz mi powiedzieć. Ja to zatrzymam w tajemnicy. – Ciężko było mi to mówić, bo miałem ochotę pobiec na policję.
Opadła bezsilnie z powrotem na siedzenie. Czekałem cierpliwie co odpowie.
- Dobrze. Moonbin też nie może wiedzieć. – Stwierdziła, na co przytaknąłem. – Od pewnego wypadku… Mój tata jest w śpiączce i może już nigdy się nie obudzić, a mama… Ona wtedy zginęła. Mój starszy brat miał się mną zająć. Został ściągnięty zza granicy, gdzie już nawet pracował. Siostra mojego ojca obiecała, że wspomoże nas finansowo, jeżeli on się mną zajmie. On na to przystał. Ciotka jest załamana po tym wypadku i widzi w moim bracie swojego. Dlatego pozwala mu nawet się obijać. Czasem on coś sobie znajdzie, ale nie po to, byśmy mieli co jeść. Jak się okazuje, tam za granicą, zasmakował narkotyków. Kiedy jest w głodzie dostaje szału i wyżywa się na mnie. Pierwszy raz posunął się do rękoczynów. Nie wiem jednak co będzie dalej. – Rozpłakała się.
Szybko do niej podszedłem i przytuliłem mocno. Ona wtuliła się we mnie i szlochała w moją bluzę. Słuchałem tego wszystkiego w osłupieniu. Przeszła już dużo, a brat jeszcze zachowywał się okropnie. Nie wiedziałem, czy mogłem cokolwiek z tym zrobić. Byłem troszkę przerażony tą sytuacją. Jedyne co mogłem jej zapewnić na obecną chwilę to wsparcie.
*Bora*
Chłopaki uprzedzili mnie, że powinnam podjeść do ich wytwórni. Stamtąd miałam jechać razem z nimi w wyznaczone miejsce. Sprzęt miał mi być zapewniony. Miałam wystarczyć tylko ja, lecz bardzo obawiałam się, że to wcale nie może być takie proste. Cały czas myślałam, czy może dobrze robię. Na szczęście udało mi się trafić pod siedzibę TS Entertaiment. Na niej widniał szyld z chłopakami z wyglądem z ich ostatniego comebacku. To było dla mnie takie nierealne momentami, że znałam ich osobiście.
Czarny van zajechał przed samym wejściem. Szyba się uchyliła i zobaczyłam w niej Daehyuna machającego w moją stronę. Podbiegłam szybciutko.
- Wsiadaj do tyłu. – Powiedział. – Tam już czeka na ciebie miejsce. Niestety przegrałem z nimi w kamień, papier, nożyce i przez to nie będę siedział blisko ciebie. – Dodał z udawaną smutną minką, co mnie oczywiście rozbawiło.
Posłusznie otworzyłam tylnie drzwi vana i jedyne miejsce znajdowało się między Junhongiem i Youngjae. Ten drugi zaczął szczerzyć się do mnie. Uśmiechnęłam się w ich stronę i zasiadłam wygodnie.
- Może wolałabyś pozycję przy oknie? – Zapytał Jae.
- Spokojnie. Tu jest wygodnie.
- On robi to specjalnie. – Oburzył się najmłodszy. – Chciałby sam siedzieć koło ciebie.
- Przestańcie. To tylko trochę drogi, którą z wami spędzę. – Zaśmiałam się.
- Wybacz im. – Odwrócił się w naszą stronę Youngguk siedzący przede mną. – Te dzieciaki nigdy nie wiedzą jak się zachować. I mam pytanie. To nasza wina, że cię wyrzucili?
Prawie już zapomniałam o tej całej sytuacji zakończenia mojej pracy w telewizji.
- Nie. To było małe nieporozumienie. Nie przejmujcie się tym. – Zaczęłam wymyślać coś na poczekanie. Nie obwiniałam, ani ich, ani chłopaków z Astro, więc nie miałam zamiaru wzbudzać w nich także tego uczucia.
Wkrótce podjechaliśmy pod jakąś wielką halę. Szczerze, to nawet nie miałam pojęcia co to miał być za występ do końca. Zgodziłam się na coś, nie znając nawet szczegółów. Albo byłam szalona, albo głupia. Chłopacy szybko wychodzili z vana. Ja próbując się wydostać zastałam Junhonga z wyciągniętą do mnie ręką, jakby chciał mi pomóc wyjść. Zakłopotało mnie to lekko, więc nie chwyciłam go.
- Dam sobie radę. – Wyjaśniłam z uśmiechem, czego on nie odwzajemnił.
Chyba jeszcze musiałam się wiele nauczyć o chłopakach, bo coraz mniej zaczynałam rozumieć tą płeć. Nie miałam pojęcia, co im tak zależało na mojej bliskości, skoro chwilę później mieliśmy się rozejść i prawdopodobnie miałam już ich nie zobaczyć.
Na miejscu było oczywiście wszędzie pełno fanek. Piszczały, jak tylko ujrzały swoich biasów. Moje bębenki ledwo to znosiły. Jak więc oni to wytrzymywali? Ale czasami mi się wydawało, że idole to jacyś nadludzie, nawet jeżeli kilku znałam bardzo dobrze.
Jak się okazało na tej hali miał się odbyć mniejszy koncert połączony z fanmeetingiem. Nie miałam za wiele do roboty. Ja byłam odpowiedzialna tylko za ich wygląd podczas tej drugiej części. Ulżyło mi strasznie. Musiałam jedynie pilnować, by byli w ładzie podczas niego. Gdybym miała być ich stylistką podczas koncertu, chyba umarłabym ze stresu.
Podczas całego wydarzenia starałam się robić co mogłam. Na szczęście ludzie ze staffu byli bardzo mili i uważali, że dobrze sobie radziłam. Byłam szczęśliwa, że mogłam jakoś pomóc. Słyszałam także ich rozmowę z menadżerem, który mówił, że mają szczęście, że wybrali kompetentną osobę. Cieszyło mnie więc to ogromnie, bo wychodziło na to, że dobrze wypadłam w jego oczach. Po tym wszystkim myślałam, że po prostu podrzucą mnie do domu. Jednak myliłam się. Jakże się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że van podjeżdża pod jeden z klubów. Spojrzałam pytającym wzrokiem na Youngjae i Zelo.
- Postanowiliśmy, że chcemy się troszkę pobawić razem z tobą. – Zaczął najmłodszy.
Patrzyłam na nich przerażona.
- Potańczymy, powygłupiamy się. – Dodał Jae.
Czułam, że nie powinnam była się na to zgadzać. Miałam rano wcześnie wstać i jechać na plan dramy. Wiedziałam, że jak pójdę z nimi, to pewnie rano ledwo się dobudzę. Myślałam, jak się z tego wszystkiego wywinąć.
- Ja muszę rano wstać. – Powiedziałam bez namysłu.
- To odwieziemy cię wcześniej. – Zagadał Daehyun, który pojawił się znikąd.
- Nie daj się prosić. – Stał już przede mną Himchan.
- Dobrze… - Powiedziałam niepewnie.
Weszliśmy więc do tego klubu. Był ogromny i wszędzie były kolorowe światła. Miałam już podążać w stronę jakiegoś stolika, by zaszyć się w kącie, lecz zostałam złapana za ramię przez Youngguka i pociągnięta w przeciwną stronę, gdzie znajdował się sektor dla Vipów. Mogłam się domyślić, że oni nie poszliby na zwykłe miejsca. Byłam jednak zbyt zafascynowana wnętrzem, by o tym pomyśleć. Ledwo usiadłam, a już zostałam pociągnięta do góry.
- Chodźmy tańczyć. – Wyparował Zelo.
- Ej. Jak możesz pierwszy się rwać. To starsi mają pierwszeństwo. – Oburzył się Jae.
Kiedy oni zaczęli się sprzeczać, zostałam pociągnięta na parkiet przez Himchana. Nie ogarniałam niczego, bo wszystko za szybko się działo. Nie zdążyłam nawet nikomu powiedzieć, że kiepsko tańczę i nie jestem chętna do wygibasów. Mimo to, skoro już stałam w miejscu gdzie powinnam się ruszać, starałam się jak mogłam.
- Dobrze ci idzie! – Krzyknął, bo w końcu przy tak głośnej muzyce, nie dało się inaczej porozumieć. - Często chodzisz w takie miejsca?!
Zachciało mu się rozmowy w takim miejscu? Zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Nigdy! – Dodałam szybko i tak głośno jak potrafiłam.
- A powinnaś. – Rzekł z uśmiechem.
Nie rozumiałam co ludzie widzieli takiego fajnego w wypadach na dyskoteki. Ale pewnie dlatego tak myślałam, bo taniec mnie krępował, zamiast sprawiać mi radość, a na dodatek nie przepadałam za alkoholem. Więc wszystkie pozytywy takiego miejsca dla mnie nimi nie były.
Tańczyłam raz z Dae, Youngjae i Junhongiem, a potem zapytałam, czy mogłabym już wracać. Byłam wykończona, ponieważ nie było to dla mnie codziennością, by tyle się działo w ciągu mojego dnia. A na dodatek byłam strasznie śpiąca przez wczesne wstawanie ostatnimi dniami. Oczywiście chłopaki nie mieli wyjścia, jak się zgodzić. Zdecydowano, że poproszą szofera, aby mnie odwiózł.
Wsiadłam wyczerpana do samochodu i podałam swój adres na karteczce. Myślałam, że już odjedziemy, a my na coś czekaliśmy. Nagle drzwi się otworzyły i Jae wskoczył przez nie do środka.
- Udało się. – Oznajmił zadowolony z siebie.
- Co tu robisz?
- Chciałem pojechać z tobą. Ja pożegnam się jako ostatni. – Mówił to szczerząc się.
Westchnęłam głęboko. Czemu on się tak mnie uczepił. Co prawda nie tylko on, ale akurat w tym momencie tylko o nim myślałam. Lubiłam go, tylko nie podobało mi się to zachwycanie się moją obecnością. Jakbym była kimś wyjątkowym, a to tylko ja szara Bora, która mieszka sobie w cudzym mieszkaniu, bawi się w aktoreczkę i ma dylemat miłosny między dwoma piosenkarzami. Co we mnie nadzwyczajnego?
- Nie rozumiem was. – Powiedziałam cicho.
- A ja ciebie. – To mnie zaskoczył. – Przecież my tylko chcieliśmy się dobre bawić. Bardzo cię polubiliśmy.
- Przecież prawie mnie nie znacie.
- Wiesz jak rzadko widujemy dziewczyny, które są miłe, nie piszczą na nasz widok, lub nie popisują się przed kamerą, bo są tylko koleżankami z branży?
- Pewnie bardzo rzadko. – Zaczynałam chyba rozumieć co chciał przez to przekazać.
- Dokładnie. Dlatego ucieszyliśmy się, że stworzyła się okazja do ponownego zobaczenia cię. Wykorzystaliśmy ją w pełni. A mi nadal było mało, to ukradkiem się doczepiłem, by cię podwieźć.
- Jesteśmy. – Usłyszeliśmy jak jakiś głos z szoferki to do nas powiedział.
- Przepraszam. I dziękuję w takim razie za docenienie mnie.
- To my dziękujemy za pomoc i dobrą zabawę.
Po tych słowach wyszłam i jeszcze chwilę machałam odjeżdżającemu vanowi. Jedyne o czym myślałam na tamten moment, to ciepłe łóżeczko, w którym chciałam się jak najszybciej znaleźć.
*Minhyuk*
Wybraliśmy się z Taerin do kina. Bałem się trochę, że nie dogadamy się w wyborze filmu, bo mieliśmy zróżnicowane gusta jeżeli chodziło o gatunki które lubiliśmy oglądać. Jednak jednogłośnie zdecydowaliśmy się na drugą część przygód Alicji z krainy czarów. Otóż Taerin kochała tę postać, a ja bardzo byłem ciekaw, bo niedawno z chłopakami z nudów oglądaliśmy pierwszą część.
Oczywiście kupiliśmy duży popcorn i po kubku coli. Podstawowy zestaw do seansu. Wybraliśmy miejsca z tyłu, bo tam według nas były te najlepsze. Nie było za dużo ludzi na sali, więc weszliśmy swobodnie, bez przeciskania się. Mogliśmy zasiąść na bardzo wygodnych krzesłach. Pomarudziliśmy chwilę, że obejrzymy mnóstwo reklam, zanim cokolwiek się zacznie. Tak też było. Zrobiło się ciekawie, gdy zaczęły się zwiastuny nowych filmów. Wtedy ekscytowaliśmy się, mówiąc na które z pokazanych dzieł chcielibyśmy pójść. Tylko chyba jeden wskazaliśmy ten sam.
Wreszcie na sali zapadł zmrok i pojawił się początek filmu. Nie trwało długo, a już wciągnęliśmy się w wir wydarzeń, jakie zgotował nam reżyser. Sięgaliśmy automatycznie po popcorn, przez co czasami machałem ręką w powietrzu, szukając go po omacku. Aż wreszcie stało się to co na wielu filmach romantycznych. Nasze ręce się spotkały. Spojrzeliśmy po sobie. Nie wiedziałem dlaczego odruchowo objąłem jej dłoń swoją. Ona lekko się zawstydziła i uśmiechnęła w moją stronę. Wróciliśmy wzrokiem na ekran, ale jeszcze jakiś czas nie puszczaliśmy się. Po prostu było nam tak dobrze, czuć, że siedzimy obok siebie. W pewnym momencie, poczułem jej głowę na swoim ramieniu. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Do końca filmu trwaliśmy w dziwnych pozycjach, żeby jak najwięcej się móc objąć i tym podobne.
Jak tylko wyszliśmy po wszystkim, nagle wtuliłem się w nią na korytarzu. Jak małe dziecko w pluszowego misia.
- Było cudownie. Nawet jeśli drugą połowę filmu widziałem pobieżnie, to nie żałuję, że tu przyszliśmy. Dziękuje, że jesteś Taerin i mogę tak miło spędzać z robą czas.
Zachichotała delikatnie. Widać było także, że trochę się zarumieniła na moje słowa.
- To ja dziękuję. Również dzięki tobie czuje się świetnie. Chciałabym już móc tak zawsze się czuć. Niestety nigdy w życiu nie znajdę kogoś takiego drugiego jak ty.
- A po co ci ktoś taki jak ja, skoro masz mnie. – Zdziwiłem się.
- Co mam zrobić, jak sława uderzy ci do głowy i poszukasz sobie ładniejszej i lepszej dziewczyny?
- Ale kiedy taka nie istnieje. – Oboje się zaśmialiśmy, będąc świadomymi, jak tani był to tekst.
Mimo wszystko wolałem jakoś odbiec od tego tematu. Taerin często na niego wchodziła, bo nie wierzyła, że nasze szczęście jeszcze długo potrwa. Wiele razy prosiłem, by się tym nie przejmowała. Niestety była już takim typem człowieka, który boi się utracić kogoś bliskiego, choć wmawia sobie, że jest gotowy na taką ewentualność. Ja natomiast wmawiałem sobie, że dam radę zawsze być przy niej, choć wiedziałem, że kiedyś może przyjść ta chwila, gdzie moja kariera wszystko nam popsuje.