poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Kiedy dorosnę: Rozdział 25

A jednak w terminie będę dodawać rozdziały, bo znalazłam na to sposób. Mam nadzieję, że nie namieszałam niepotrzebną informacją sprzed tygodnia. :D Jestem od kilku dni strasznie nieogarnięta, bo mam dużo na głowie.

Powiedzcie mi, co jeżeli, te opowiadanie wkrótce się skończy. Będziecie tęsknić?  Jestem tego ciekawa. Aczkolwiek to pytanie nie oznacza, że planuje to wkrótce zakończyć, bo sama nie wiem, ile jeszcze mi ono zajmie. :D Wszystko zależy od pomysłów, jakie jeszcze mogą zrodzić się w mojej głowie. :D

Kiedy dorosnę?
Rozdział 25



*Bora*

           Po rozmowie z Kangjoonem musiałam jeszcze udać się do biura CEO wytwórni. Dziwiło mnie, co może od mnie chcieć. Już nie byłam w tym miejscu portierką. Podeszłam więc pod drzwi gabinetu i wzięłam głęboki oddech, zaraz przed tym jak tam zapukałam. Usłyszałam tylko "proszę" wypowiedziane kobiecym głosem sekretarki. Uśmiechnęła się na mój widok serdecznie, co bardzo mnie uspokoiło.
- Szef już czeka. - Oznajmiła wskazując jego drzwi.
           Nie chcąc zwlekać udałam się, więc do niego. Ukłoniłam się nisko witając go. On odpowiedział równie uprzejmie i pokazał mi krzesło przed jego biurkiem z związku z tym rozsiadłam się wygodnie. Oczekiwałam na to, aż zacznie mówić, co nastąpiło za jakąś chwilkę.
- Nasza droga Boro. Zostałaś wybrana do głównej roli w dramie. Gratuluję. Wiedziałem, że twój uśmiech, który oferowałaś naszym pracownikom co poranek zostanie doceniony. - Zawstydziłam się na te słowa, ale było bardzo miło takie coś usłyszeć. - Jednak pewnie mało wiesz o showbiznesie.
           Przytaknęłam. Jakoś nigdy nie interesowałam się szczegółami tego świata od tej strony, do której teraz wkraczałam.
- Niezależne aktorki, daleko nie zachodzą. Choć będzie to główna rola, to potrzeba ci ludzi, którzy cię wypromują, by dostawać kolejne zlecenia. Taka okazja jak to przesłuchanie nie zdarza się często. - Starałam się domyślić do czego zmierzał, lecz nic nie przychodziło mi do głowy. - Jak wiesz pod naszą wytwórnią jest wielu aktorów, więc znam się na rzeczy. Między innymi twój przyjaciel Kangjoon. - Spojrzałam zszokowana w jego stronę. Zauważył coś? - Spokojnie. To co cię z nim łączy pozostawmy w tajemnicy, choć jego wybryk z przedstawieniem cię jako jego dziewczyną musimy zatuszować. Niestety, ale fanki zjadłyby cię w oka mgnieniu.
           A więc ta nieprawdziwa informacja rozeszła się szybciej, niż się spodziewałam, co mnie troszkę zasmuciło. Bo to nie tylko był problem dla mnie, a także dla Kangjoona i jego wytwórni.
- Pragnę wtrącić. - Postanowiłam, wyjaśnić wszystko komu się da, by nikt już nie miał kłopotów. - My naprawdę tylko się przyjaźnimy. Go po prostu poniosło, przez to, że jeden człowiek ze staffu nieodpowiednio zachował się względem mnie po pijanemu.
- Jeżeli tak się sprawy mają, to tym bardziej nie mam zastrzeżeń. Poznam oczywiście jeszcze wersję Kangjoona. Wtedy po prostu to odkręcimy, jednak nie po to panią wezwałem. Niepotrzebnie odbiegłem od tematu przewodniego.
           Zmarszczyłam czoło ze zdziwienia. O co więc jeszcze mogło chodzić?
- Przejdę do sedna Podpisz z nami kontrakt. Jak będziesz naszą aktorką zapewnimy ci dobrą promocje. Będziesz regularnie dostawać zlecenia i możliwe, że trafią się reklamy, teledyski i inne tego typu okazje.
           Wytrzeszczyłam oczy. Nie wiedziałam co powinnam była odpowiedzieć. Czy ja tego chciałam? Nie miałam pojęcia jak wiele mogłoby się od tego zmienić. Musiałabym zapewne chodzić do wytwórni na zajęcia specjalne, mieć mniej prywatności, choć samą główną rolą mogę ją sobie odebrać. Docierało do mnie w co się wpakowałam. Na dodatek nie miałam pojęcia, czy byłby to dla mnie korzystna sytuacja, bo nie znałam się na tego typu sprawach. Nie miałam kogo się poradzić na tamtą chwilę.
- Mogę się nad tym zastanowić?
- Oczywiście. Przecież, nie będę kazał ci zrobić tego tu i teraz. Lecz pomyśl. Co będziesz robić po nagraniu tej dramy? Tak to my martwilibyśmy się już w tym względzie za ciebie.
           Te ostatnie słowa, bardzo mnie kusiły na wyrażenie na to zgody. Jednak wolałam spytać się kogoś, kto więcej wie na ten temat, czy naprawdę powinnam to robić. To wiązało się z wielkimi zmianami w życiu. Całkowite odizolowanie się od beztroskiego życia, nie było czymś, co chciałam osiągnąć. Mimo wszystko postanowiłam przeanalizować wszystkie za i przeciw.

***

- Kangjoon! - Krzyknęłam w jego stronę, gdy ujrzałam go na planie.
           Pierwsze ujęcia były związane z moją postacią, więc nie musiał przychodzić w ten dzień. Mimo wszystko został, bo czekał na relacje z mojej rozmowy z CEO. Podbiegłam do niego, jak ogłosili pół godzinną przerwę. Ucieszył się oczywiście na ten widok.
- I jak?
- Chcą bym podpisała kontrakt z wytwórnią. - Na te zdanie zareagował tak samo zaskoczony, jak i ja byłam wcześniej.
- Poważnie? A chcesz tego?
- Właśnie nie wiem. - Powiedziałam smutnym głosikiem. - Co jak co.. ale to się wiąże z konsekwencjami.
- Przede wszystkim musisz wiedzieć, czy po tej roli nadal będziesz chciała grać, czy lepiej będzie znaleźć ci lżejszą pracę.
- Sama nie wiem, bo jeszcze nic się nie zaczęło tak naprawdę. Fajne są te nagrania, lecz to dopiero początek. Jeszcze nie czuję jakiejś wielkiej presji.
- Rozumiem. Nie wiem, czy powinnaś to robić. Jeżeli myślisz przyszłościowo o tym zawodzie, to owszem taki kontrakt ci pomoże. Jeżeli nie umiesz się zdecydować, to lepiej nie podejmować tego kroku, bo nie będzie łatwo potem tego zerwać.
- Masz rację. Muszę to dokładnie przemyśleć.
           Byłam mu strasznie wdzięczna za tą rozmowę. Wiele mi pomogła, choć tak naprawdę jeszcze nie podjęłam żadnej decyzji. Wiedziałam jednak dzięki niej na czym się skupić.

***

           Wieczorem po zakończonym nagrywaniu byłam już bardzo zmęczona. Zaszłam jeszcze do wytwórni, ponieważ chciałam niby przypadkiem spotkać chłopaków z Astro. Miałam plan, by przekonać się, kogo lubię bardziej. To było dziwne, lecz nie mogłam się zdecydować. Myungjun potrafił mnie zawsze rozbawić, a Dongmin był dla mnie troskliwy i kochany. Każda z tych cech była dla mnie jak skarb, którego nie chciałam stracić. Nie mogłam też dłużej ich zwodzić. I tak mają już dużo stresu. Jak postawiłabym sprawę jasno, ten odrzucony będzie musiał się ogarnąć. Strasznie to brzmiało w mojej głowie. Nie chciałam żadnego z nich ranić.
           Zobaczyłam jak na zawołanie Myungjuna wychodzącego pewnie po treningach. Pomachałam do niego na co podszedł w moją stronę. Brakowało mi w nim  czegoś . Nie widziałam, żeby się uśmiechał szeroko, jak zwykle, tylko jakoś przymusowo. Zmartwiło mnie to.
- Coś się stało? - Zapytałam niepewnie.
- Sam nie wiem. Coś chciałaś? - Dziwne. Nie zapytał nawet, czy może pójść do mnie, lub czy wszystko u mnie gra.
- Wracasz teraz do dormu? Może wpadniesz...
- Mam coś do załatwienia. - Przerwał mi, na co posmutniałam, bo czułam, że to marna wymówka.
- Co takiego? - Drążyłam temat.
- Nie muszę się nikomu tłumaczyć. - Odrzekł trochę niegrzecznie, co całkowicie mnie zszokowało.
- Co ja ci zrobiłam? Masz zły dzień i wyżywasz się na mnie?
- Mam zły dzień przez ciebie! - Wybuchnął.
- Dlaczego? - Wyszeptałam ledwo słyszalnie.
- Rozumiem, że nigdy nie zaakceptujesz moich uczuć, lecz mogłaś się wtedy od razu odezwać. - Nie wiedziałam skąd to wszystko przyszło mu do głowy. - Trzeba było powiedzieć, że zależy ci na kimś innym. - A zależało mi? Wie lepiej ode mnie, czy jak? - Wierzyłem długo, że przyjaźnicie się tylko z Kangjoonem. A jednak się myliłem. - Uderzyłam się dłonią w czoło. Naprawdę do niego też to dotarło?
- Nie, myliłeś się. - Próbowałam mu wyjaśnić sprawę, niestety on już mnie nie słuchał.
- Nie tłumacz się i nie przejmuj się mną. Żyj jak chcesz i daj mi spokój. Żegnaj. - Mówiąc to odwrócił się na pięcie i ruszył gdzieś, a ja zaczęłam płakać na środku chodnika, bo nawet nie byłam w stanie mu tego wytłumaczyć.
           Jedna głupia plotka, tyle namieszała. Nie chciałam tracić znajomości z Myungjunem, lecz czułam się w tamtym momencie na tyle bezradna, że jedyne co potrafiłam to płakać.

*Jihyun*

           Byłam bardzo zdziwiona, kiedy dowiedziałam się, że to moja pomyłka z numerem telefonu spowodowała to, że nie mogłam porozmawiać wcześniej z Jinwoo. Ulżyło mi także, bo przez moment myślałam już, że go nudziłam. Tylko nie wiem, po co by mnie wtedy prosił o numer.
           Tamtego dnia umówiłam się z nim pod biblioteką. Czekałam, siedząc na jej schodach, oraz czytając tę książkę, którą tamtego dnia chcieliśmy wziąć równocześnie. Nie wiem dlaczego wybrał to miejsce na spotkanie, bo przecież chyba nie zamierzał siedzieć w miejscu, w którym można mówić zaledwie szeptem.
           Byłam tak skupiona na lekturze, że dopiero jak padł mi cień na książkę zrozumiałam, że ktoś stanął mi na przeciw. Uniosłam głowię i widziałam, że ma na sobie kaptur, ale mimo to, wystająca blond czupryna wiele zdradzała. Uśmiechnęłam się więc do niego, złożyłam książkę, wsadziłam do torby i wstałam.
- Witaj. - Zaczęłam.
- Hej. Wejdziemy na chwilę? - Mówił wskazując drzwi do tej bajkowej krainy pełnej książek, którą tak kochałam.
- Chcesz coś wypożyczyć?
- Dokładnie. - Odpowiedział również unosząc kąciki ust.
           Weszliśmy więc tak jak zechciał. Chodziliśmy między wielkimi regałami w dziale psychologii. Bardzo mnie to dziwiło. Spodziewałam się, że będzie znowu szukał fantastyki. Postanowiłam, że zapytam go o co chodzi dopiero jak wyjdziemy z budynku. Uważnie przyjrzałam się okładce, która należała do dzieła, które wybrał. "Jak mówić dobre przemowy". Tak brzmiał tytuł. Jeszcze tylko przez moment się zastanawiałam po co mu to, bo przypomniałam sobie, że jest liderem. Musi często mówić w telewizji i na scenie za całą resztę.
           Wzięliśmy jego wybór, po czym wyszliśmy na zewnątrz z powrotem.
- I co teraz? - Zapytałam.
- Co powiesz na lody? Jest nawet ciepło.
           Przytaknęłam na zgodę i ruszyliśmy do najbliższej lodziarni, w której można było posiedzieć i porozmawiać. A te drugie szło nam znowu bardzo dobrze. Nasze wspólne tematy się nie kończyły, a czas biegł bardzo szybko. Miło było spotkać kogoś, z kim mogłam pozachwycać się moimi ulubionymi bohaterami, wygadać się w sprawach, które wreszcie nie nurtowały tylko mnie.
           Nie wiem kiedy to tak zleciało, ale podeszła do nas właścicielka lodziarni i oznajmiła, że muszą zamykać. Ruszyliśmy więc stamtąd i bez żadnych ustaleń szliśmy przed siebie. Nie zastanawiałam się, czy powinnam już była wracać do domu. Nie chciałam. Przy nim czułam się lepiej niż przy mojej rodzinie. Odkąd Moonbin zamieszkał w dormie wytwórni, ja nie miałam z kim tak porozmawiać.
- Ah ile bym dał, żebyśmy mogli z chłopakami wszyscy gdzieś wyjść, biorąc ze sobą swoje przyjaciółki i dziewczyny.
- Ktoś u was ma dziewczyny?
           Zauważyłam, że zrobił się zaskoczony i pobladł. Tak jakby dotarło do niego, że powiedział za dużo. Miałam ochotę zaśmiać się na ten widok.
- Nic nikomu nie powiem. Spokojnie.
- Ja tam nawet nie wiem do końca, jak to nazwać. Martwię się za każdym razem, jak któryś z nich gdzieś wychodzi. Boję się, że zostanie zdemaskowany przez fankę, albo że powinienem go powstrzymać przed zbytnim zaangażowaniem, a tego nie robię.
- Rozumiem. Musi ci być ciężko. - Współczułam im.
- Z drugiej strony, każdy z nas wiedział na co się pisze. Powinniśmy się dostosować. Mimo to, jesteśmy ludźmi i potrzebujemy trochę swobody w tym wieku. Przecież taki Sanha, to jeszcze dzieciak.
- Owszem. Nie przejmuj się. Widzę, że potrzebujesz czasem się komuś wygadać, a nie chcesz pewnie obarczać takimi rzeczami chłopaków?
- Ah przepraszam. Nie powinienem ci zawracać tym głowy. - Zakłopotał się.
- Spokojnie. Dążyłam do tego, że mi zawsze możesz powiedzieć co ci leży na sercu. Co ty na to? Będziemy sobie mówić nasze żale? - Zaproponowałam.
- Byłoby wspaniale, lecz nie chcę...
- To żaden kłopot. - Przerwałam. - Może ja też tobie z czasem będę mówić o sobie, to wtedy będziemy kwita. - Podsumowałam wszystko najszczerszym uśmiechem.
           Byłam ciekawa, czy będę przed nim potrafiła się kiedyś otworzyć. Moje problemy do błahych nie należały i nawet Bin o nich nic, a nic nie wiedział, bo wszystko się zaczęło, jak już go nie było.

*Eunwoo*

           Kiedy szedłem do kuchni zauważyłem przybitego Myungjuna siedzącego w salonie. Bazgrał na kartce jakieś szlaczki. Zboczyłem z obranego kursu, by podejść do niego. Zauważyłem, że rysuje serduszka z literką B w środku. Mógł się chociaż trochę bardziej z tym kryć. Nie przestawał nawet jak się na niego gapiłem, co mnie bardzo zdziwiło. Zupełnie jak jakieś dziecko. I to on tu był najstarszy?
- Co ci jest?
- Tobie też będzie tak samo, jak usłyszysz najnowsze wieści.
- Jakie niby? - Zdziwił mnie.
- O Kangjoonie i Borze.
- To, że są razem? - Spytałem z niedowierzaniem, bo słyszałem o tym, jednak doskonale wiedziałem, że to nie może być prawdą, a jakoś nie umiałem zrozumieć, czemu Myungjun tak łatwo to przyjął za prawdę.
- Wiesz? - Tym razem on się zszokował.
- Czy wiem? Słyszałem plotę, lecz na pewno nie jest prawdziwa. - Powiedziałem pewien swego.
- Ja bym się dwa razy zastanowił to mówiąc. Gadałem z nią i nie wyjaśniła mi tego. Widziałem jak się przytulają.
- Jako przyjaciele nie mogą tego robić? - Oburzyłem się, bo on próbował mnie przekonać do czegoś, co nie umiałbym znieść. - A skoro tak bardzo chcesz wiedzieć jaka jest racja, zadzwonię do niej.
- Słucham?
- Dam na głośnomówiący, abyś słyszał. Tylko nie waż się odezwać.
           Pokiwał głową i uważnie patrzył jak wybieram numer w telefonie. Usiadłem jednocześnie obok niego, przycisnąłem przycisk głośnik i położyłem urządzenie na stoliku. Czekaliśmy z kilka sygnałów, aż nie usłyszeliśmy naszej Bory.
- Hej Dongmin! - Odezwała się tak jakby radośnie.
- Hej. Mam pytanie.
- Słucham.
- O co chodzi z plotką, która się sieje w wytwórni. Naprawdę jesteś z Kangjoonem?
- Ah. - Westchnęła. - Muszę się tłumaczyć wszystkim przez jedno niepotrzebnie wypowiedziane zdanie. Oczywiście, że nie jesteśmy razem.
- Oj to co się dzieje?
- Byliśmy na spotkaniu integracyjnym. Człowiek ze staffu troszkę za bardzo się do mnie zbliżył, bo był pijany. Kangjoona poniosło, bo chciał mnie bronić i wstrzelił, że jestem jego dziewczyną. Ale naprawdę nie łączy nas nic prócz przyjaźń. W każdym razie tak jest z mojej strony.
- Tak myślałem, że to nie do końca prawda. Chciałem się upewnić.
- Mam prośbę. Powiedz to Myungjunowi. Nie chciał mnie słuchać, jak się zobaczyliśmy. Nie chcę by się na mnie wściekał. - Mówiła to smutnym głosem, a ja byłem w szoku.
- Oczywiście, że przekażę. Tylko się nie martw proszę.
           Po tym jak się pożegnaliśmy i rozłączyliśmy spojrzałem na MJ'a złowieszczym wzrokiem. On natomiast oglądał swoje stopy. Widać było, że było mu głupio po tym co słyszał.
- Jak mogłeś się wściec na Borę z tego powodu?!  Nawet jeśliby z nim była, to nie masz do tego prawa, bo to jej wybór.
- Nie oto chodziło! - Krzyknął. - Wyznałem jej uczucia wtedy w zoo! - Zaczęło się we mnie coś gotować. - Byłem zły, że jest z nim, a mnie nawet jasno nie odrzuciła.
           Pomysł z zoo to była moja inicjatywa. Ja pragnąłem spędzić czas z Borą w słodki sposób, a na dodatek wyznać jej co czuję. Mi nie było to dane i na dodatek zrobił to przede mną on? Tak bardzo czułem się oszukany. Bora wiedziała co on czuje. Chciała go uspokoić, że nie jest z Kangjoonem. Czyżbym był na straconej pozycji?  Nie mogłem o tym myśleć na tamten moment.
- Słuchaj! - Wybuchłem. - Teraz ci pomogłem, lecz nie licz na mnie więcej. Ja też czuję do niej wiele. Nie poddam się tak łatwo. Bardzo mi na niej zależy. Dlatego... Od teraz chyba oboje musimy bardzo się starać. Bora stoi przed trudnym wyborem i to kogo wybierze, może zależeć także od naszego zachowania w tym czasie. Idę spać. Nie zamierzam dziś już dłużej z tobą rozmawiać.

           Zostawiłem go w salonie z smutnym wyrazem twarzy. Nie chciałem się z nim kłócić. Nie chciałem krzyczeć, jednak nie potrafiłem nic poradzić. Wszystko we mnie buzowało. Musiałem porządnie ochłonąć, bo zazdrość moja nie znała w tym momencie granic.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz