piątek, 2 września 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 20 + Bonus

Witam was w ten piękny wrześniowy poranek rozdziałem 20. Kocham tę liczbę w moich opowiadaniach. :D Dziękuję wam, że ze mną jesteście już taki czas i czytacie to ff. Mam nadzieję, że spodoba się wam ten rozdział i oczywiście tradycyjnie BONUS. :D Czekam na opinie w komentarzach.

PS. Trzymajcie kciuki, bym nie umarła na koncercie My Name.

Małe nieporozumienie
Rozdział 20

*Sungyeol*
        Usłyszałem jakieś spory między Dongwoo i Woohyunie dochodzące z kuchni. Z ciekawości podszedłem zobaczyć, o co im poszło. Lubiłem czasami podsłuchiwać sprzeczek. Niektóre były ciekawe, a w niektórych można było pomóc zainteresowanym znaleźć rozwiązanie i wtedy zaliczał mi się kolejny dobry uczynek. Jak się okazało, kłócili się o miejsce na wspólną randkę. Szczęściarze. Ja nie miałem z kim na taką pójść. Chwila… Czemu tak uważałem? Mogłem się do nich przyłączyć. Zastanawiałem się, jak dołączyć się do dyskusji.
- Przepraszam. – Zacząłem i zwrócili na mnie uwagę. – Mogę się z wami zabrać?
- A co ty w przyzwoitkę się chcesz bawić? – Burknął Dongwoo, co bardzo mi się nie spodobało.
- Może ja też mam dziewczynę?
        Nie wiedzieć czemu po moich słowach otworzyli szeroko usta. Aż takie to dziwne? Nagle Myungsoo pojawił się koło nas.
- Chyba nie mówisz o tej… Jirze? - Spostrzegawczy był.
- Owszem o niej. – Rzekłem dumnie.
- Nieźle. – Zachwycał się nasz L. – A ja nie wierzyłem, że coś z tego wyjdzie.
- Jak mogłeś. – Udałem obrazę.
        Woohyun i Dongwoo nadal się patrzyli na mnie dziwnie. Co aż tak ich zaskoczyło?
- Jak jakaś dziewczyna może chcieć być z tobą? – Zdziwił się Dong.
- Dzięki za wiarę we mnie. – Tym razem zacząłem się powoli denerwować.
- Jestem tak ciekaw jaka ona jest. – Wtrącił Woohyun. – Tak więc chodź z nami. – Dodał z uśmiechem.
- To ja też może pójdę z Saeron? – Nagle wystrzelił Myungsoo.
- Chwila. Nie przesadzasz? – Oburzył się Woo, a ja za zaciekawieniem obserwowałem co się dzieje.
- Czemu niby? To będzie ciekawy wypad.
- Dla kogo? Saeron na pewno nie będzie chciała być otoczona parami.
- Ja uważam, że powinna bliżej nas poznać.
        Nagle ucichli. W kuchni pojawił się Sunggyu. Nie ogarniałem co się dzieje, ani przez moment. Słyszałem, że on i ta cała Saeron mają się ku sobie. Dlatego całe te zamieszanie wyprowadziło mnie z równowagi. Widocznie byłem najmniej doinformowany z najnowszych wiadomości.
- Kontynuujcie. Nie przeszkadzajcie sobie. – Oznajmił, jednak nikt się nie kwapił, by to zrobić to przejąłem inicjatywę.
- To idziemy na poczwórną randkę? – Zapytałem niecierpliwie.
- Jak to? – Zdziwił się Gyu. – Rozumiem Woohyuna i Dongwoo. Ale wasza dwójka? Co mnie ominęło.
- Ja z Jirą, a on z Saeron.
        Nasz lider wytrzeszczył oczy na Myungsoo. A ten patrzył na niego wrogo. Co się stało? Już miał coś mówić, lecz Woohyun mu przerwał.
- To nie do końca randka. Nasza trójka bierze swoje drugie połówki, a Myngsoo wpadł na idiotyczny pomysł wzięcia Saeron. Nie popieram tego.
- Uważam, że w ten sposób się rozerwie. – Znowu wszczęli kłótnie.
- A ja sądzę, że Woohyun ma rację. – Stwierdził Sunggyu - Ona nie będzie się dobrze czuła…
- Ciekawe przez kogo. – Przerwał mu L, znowu mierząc go wzorkiem.
- Uspokój się w tej chwili! – Stanął między nimi Woo. – Jeżeli spytasz ją i zechce pójść, to wtedy niech idzie. Uprzedź ją jak to będzie wyglądać. I nie kłóćmy się proszę.
- Zamierzasz go bronić po tym wszystkim? – Znowu denerwował się Myungsoo.
Byłem tylko obserwatorem. Zaczynałem powoli wszystko rozumieć. Nie wyglądało to ciekawie. Wywnioskowałem, że Gyu zranił Saeron.  Nie przypuszczałem, że z niego taki łamacz serc. W pewnym momencie wyminął wszystkich i zamknął się ponownie w swoim pokoju. My staliśmy jeszcze jakiś czas w ciszy. Bałem się, że zrobi się niezręcznie i szukałem pomysłu na rozluźnienie, ale uznałem, że lepiej jak już nie będę się wychylał.

*Jimin*

        Byłyśmy z Riyeon gotowe do wyjścia. Zastanawiałyśmy się, gdzie tym razem zabiorą nas chłopacy. Dyskutowałyśmy sobie i nagle z pokoju wyszła Saeron to ucichłyśmy. Było nam przykro, bo wiedziałyśmy, że nie ułożyło jej się z Sunggyu. Nie wiedziałyśmy szczegółów. W końcu nigdy nam się nie zwierzała. Nie chciałyśmy więc dociekać.
- Idziecie z chłopakami? – Zapytała całkiem normalnym głosem.
- T… Tak. – Wyjąkałam.
- Super. Też bym gdzieś się przeszła. – Mówiła pełna zachwytu, szokując nas przy tym.
        Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi i podeszłam otworzyć. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam na korytarzu oprócz Woohyuna i Dongwoo, Myungsoo, Sungyeola i jeszcze jakąś dziewczynę.
- Saeron też jest w domu? – Zapytał Myungsoo.
- T.. Tak. – Znowu ledwo potrafiłam się wysłowić.
- Saeron! – Zawołałam ją, a ta przybiegła w podskokach.
- O Myungsoo!  - Zawołała szczęśliwa.
        Ten od razu wyszczerzył się na jej widok. Tylko ja i Woohyun patrzyliśmy na to wszystko zaskoczeni.
- Co ty na to, by pokazać im wspaniałe miejsce? – Zagaił L.
- Jakie? – Zdziwiła się.
- Nasze. – Wyszeptał. – Kręgielnia!
- Ah tak! Tam jest niesamowicie.
- Świetnie. Zawalczymy drużynowo.- Wtrąciła nieznajoma. – Chłopacy kontra dziewczyny!
Wszyscy zaakceptowali ten pomysł i ruszyliśmy do wyjścia. Ja natomiast nie potrafiłam być spokojna. Cały czas miałam na oku Saeron. Twierdziłam, że ona coś próbuje ukryć. Pewnie to jak było jej ciężko. Martwiłam się strasznie. Może nie byłyśmy blisko, mimo to odkąd usłyszałam jaką miała przeszłość bardzo się nią zaczęłam przejmować. Wiedziałam też, że Woohyun się z nią zaprzyjaźnił na początku. On także był zapewne wtedy przejęty. Może i dobrze, że poszła z nami się rozerwać. Miałam jednak jeszcze obawy.
W drodze na kręgle Saeron gadała jak najęta z Myungsoo. Czemu tak na siłę pokazywała, że jest szczęśliwa? Nie rozumiałam jej wcale. W pewnym momencie zaskoczyła nas nagłym okrzykiem.
- Automat z Minionkami. Kto chce Minionka?!
- Wybacz. Ale ja nie potrafię wydobywać z tych maszyn zabawek. – Zwrócił się do niej L.
- Głuptasie. – Powiedziała dając mu kuksańca w ramię. – Ja to zrobię. Pytam, czy ktoś zamawia Minionka?
        Nie widząc odzewu prychnęła tylko i podeszła do automatu. W pewnym momencie Jira się ocknęła i podbiegła do niej. Patrzyła uważnie co Saeron robi. Bez problemu złapała maskotkę w metalowe szpony i wyjęła ją za chwilę z automatu.
- Jacie! Dobra jesteś. – Zafascynowała się Jira. – Mogę?
- Oczywiście. – Widać było, że ucieszyło to naszą współlokatorkę.
- Teraz złapię dla Jimina. – Lekko się na to uśmiechnęłam.
        Podobała mi się ich relacja. Początkowo dziwnie się czułam, że obie traktowały go jak swojego braciszka. Lecz gdy zauważyłam jak zaprzyjaźnił się z Saeron, zaakceptowałam to. Wiele razy widziałam, jak na ich twarzach pojawiały się uśmiechy, kiedy byli w swoim towarzystwie. Tym bardziej, jak dowiedziałam się, że ona straciła brata, musiałabym być bez serca nie dzieląc się swoim.
- Teraz ja. – Zagaił Myungsoo.
- Już się robi.
        I wtedy stało się coś, czego chyba się nie spodziewała. Minionek wcale nie wyszedł.
- Co jest? – Zestresowała się. – Zaciął się przejściu. – Mówiła łapiąc się za głowę. Co za wredne… Ah wezmę jeszcze jednego to ten powinien wtedy też polecieć.
- Saeron nie przejmuj się mną. - Próbował ją uspokoić L, niestety na darmo.
- Dam radę!
- Zużyjesz wszystkie drobne, a nie chciałbym tego.
- To zapłać za tę maskotkę. - Powiedziała prosto z mostu, co wszystkich rozbawiło. Nawet ja się uśmiechnęłam.
- Jasne. Zrobię tak. - Rzekł zadowolony, nie wiadomo z czego.
        Wrzucił swoją kasę, a nasza Saeron przystąpiła do działania. Wszyscy patrzyli ze skupieniem czy jej się uda. Jira nawet przykleiła się do bocznej szyby maszyny, by dobrze wszystko widzieć. I udało się. Maskotka wyleciała.
- Tak jest! - Okrzyknęła mistrzyni.
- Ale teraz wyleciały dwa. - Zauważył Myungsoo. - I jeden jest w sukience. Parka! Dziewczynka dla mnie, a chłopak dla ciebie. Co ty na to?
- Nie, nie, nie. - Mówiła kiwając na zaprzeczenie. - Ja biorę chłopaka, bo to będzie mój ukochany, a ty musisz pocieszyć się Minionkową dziewczynką. - Zaśmiała się, tym razem widać wreszcie było w tym śmiechu szczerość, jakiej mi brakowało cały dzień w uśmiechniętej Saeron.
Odetchnęłam więc z ulgą. Wszyscy chyba byli zadowoleni z tej sceny. No może poza samym Myungsoo, który lekko zaskoczył się taką odpowiedzią. Wiedziałam, że w jego wypowiedzi, ukryty był podtekst. Wyglądało jakby zainteresowana nie zauważyła tego i nieświadomie go odrzuciła, a mimo to czułam, że było inaczej. Mogła zrobić to z premedytacją. Jeżeli tak, to nie podobało mi się to. Myślałam, że potrzebuje ona odskoczni od Sunggyu, a Myngsoo się do tego nadawał. Widać było, że mu na niej zależy, a kogoś takiego teraz potrzebowała.

*Myungsoo*
        Nie dało się ukryć, że bardzo dotknęła mnie odpowiedź Saeron, choć była żartem, którym rozbawiła wszystkich poza mną. Cieszyło mnie owszem to, że pierwszy raz tego dnia szczerze się uśmiechnęła. Mimo to, dlaczego ja musiałem zostać kozłem ofiarnym? Miałem tylko nadzieję, że tego dnia, nie będzie wyżywać się na mnie na każdym kroku. Nie tego oczekiwałem.
        Kiedy wchodziliśmy do kręgielni, ludziom na pierwszy rzut oka się podobało. Byłem dumny, że pomyślałem o tym miejscu. Dziewczyny odeszły na bok coś spiskować, a my, mężczyźni, wzięliśmy się za opłacenie naszego czasu w tym miejscu. Chłopak, który był tu ostatnim razem, jak przyszedłem z Saeron uśmiechnął się na mój widok. Jak się okazało rozpoznał mnie.
- I jak? - Szepnął, gdy już tylko Woohyun i ja byliśmy przy ladzie.
- Co jak? - Zdziwiłem się.
- Ostatnio byłeś tu z tamtą dziewczyną. Dobrze się bawiliście. Pytam, czy udało ci się coś zdziałać. Widać było, że chciałbyś.
        Zatkało mnie. Aż tak dało się ze mnie to wyczytać? Albo ten człowiek był wyjątkowo spostrzegawczy w tej kwestii. Bałem się dać mu odpowiedź przy Woohyunie, lecz po czasie stwierdziłem, że nie obchodzi mnie, czy usłyszy.
- Działam jeszcze. - Odparłem w końcu, na co usłyszałem prychnięcie niedowierzania po mojej prawej stronie. - O co ci chodzi? - Zwróciłem się do niego.
- Zrozum, że dla niej nie będziesz nikim więcej niż przyjacielem. A ona i Sunggyu…
- To zamknięty temat. - Przerwałem, bo nie chciałem słuchać tych bzdur. - Nie pozwolę mu już jej zranić. Ty też powinieneś myśleć o jej dobrze. Myślałem, że uważasz się za jej przyjaciela.
- Słuchaj. - Oburzył się. - Ja jestem przyjacielem jej i Sunggyu i wiem jedno. On się pogubił, a ja chcę mu pomóc się odnaleźć. Znasz go. Nie zrobił tego specjalnie. Nie róbmy z niego zbrodniarza.
- Myśl sobie co chcesz. Ja będę teraz walczył o Saeron i bronił ją przed naszym idealnym liderem. - Dodałem i ruszyłem do reszty, uznając rozmowę za zakończoną.
*Saeron*
        Wygrałyśmy z chłopakami. To było oczywiste, że my jesteśmy lepsze. Mimo to, próbowali się bronić, że dali nam tylko fory. Cieszyłam się, że poszłam z nimi w to miejsce. Rozerwałam się i tego mi było trzeba. Nie podobało mi się tylko jedno. Zachowanie Myungsoo. On naprawdę próbował mnie teraz poderwać? Najpierw sytuacja z Minionkiem. Potem niechcący usłyszałam, jak mówił Woohyunowi, że będzie o mnie walczył. Zmartwiło mnie to. Chciałam go traktować, jak przyjaciela. Widocznie myliłam się, myśląc, że może nim być. Niestety choćbym chciała odwzajemnić to co on czuł, to ja miałam obecnie w sercu tylko Sunggyu. Wiedziałam, że źle postąpił. Jednak czułam, że nie powinnam była go przekreślać. Nie chciałam nawet. Wszyscy go znienawidzili za takie potraktowanie mnie, a ja go znałam, choć krótko, to dobrze i miałam pojęcie, że mógł po prostu się zamieszać.
        Na drugi dzień miałam ochotę porozmawiać z Woohyunem. Ewidentnie widać było, że on także liczył na Sunggyu, że się opamięta. Mógł wiedzieć, jak ten teraz się czuje, lub nawet mniej więcej co za decyzje podjął. A zależało mi się tego dowiedzieć. Nie wiedziałam tylko jak ukryć tą rozmowę przed Jiminem. Nie wybaczyłby mi, że próbuję dowiedzieć się czegoś o chłopaku, który mnie zawiódł. Musiałam spotkać się w innym miejscu z Woohyunem. Postanowiłam udać, że idę pobiegać i zadzwonić do niego, jak będę już poza domem. Ale nie było mi dane to zorbić. Przed budynkiem zobaczyłam rozglądającą się nerwowo dziewczynę, która uśmiechnęła się na mój widok.
- Saeron? - Zapytała niepewnie.
- Tak. A ty kto? - Powiedziałam niegrzecznie, nie wiedząc sama, czemu tak zareagowałam, w końcu nie wiedziałam jakie miała intencje.
- Jestem Hyunri. - Rzekła wyciągając do mnie rękę, którą chwyciłam na chwilkę.
- Słucham, czego chcesz, bo nie mam czasu.
- Zajmę tylko chwilę. Pewnie się nie domyśliłaś jeszcze. Jestem byłą dziewczyną Sunggyu.
- Super. - Powiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem. - Tego mi było trzeba z samego rana w niedzielę.
- Widzę, że już się nie polubimy. - Oznajmiła z kwaśną miną.
- Po co do mnie przychodzisz.
- Pogadać. - Złagodniała nagle. - Czemu to zrobiłaś? - Zobaczyłam w jej oczach łzy. - Czemu pomogłaś mu o mnie zapomnieć? Zależy ci na jego pieniądzach?
- Co proszę? - Wytrzeszczyłam na nią oczy. - Pogrzało cię!
- Przyznaj. Poszłaś z nim do łóżka, by go uwieść, jak tylko usłyszałaś o moim powrocie.
        Nie wierzyłam temu co słyszałam. To, że ta laska mnie zdenerwowała było do przewidzenia. Uderzyłam ją w twarz z liścia, aż dźwięk rozniósł się echem. Złapała się w uderzonym miejscu.
- Nie znasz mnie! - Krzyczałam. - On cierpiał, więc chciałam mu pomóc. Zakochałam się przy okazji. Nie powinno cię to obchodzić. To ty go zostawiałaś. Wracaj do tej swojej Ameryki, czy gdzie tam byłaś. I daj święty spokój ludziom, którzy bez ciebie, będą o wiele szczęśliwsi. - Musiałam na nią wybuchnąć.
- Myślisz, że on byłby z tobą gdybym się nie pojawiła? Oj mylisz się. Nawet, jak chciałby to rozstalibyście się szybko. Wasze uczucie nie było wielkie, skoro zachwiało je moje zjawienie się.
- Ja mam inne zdanie. Proszę… - Teraz to ja płakałam. – Zostaw nas w spokoju. – Wiedziałam, że to bezsensowne uniżanie się przed nią. Nie powinnam była tego robić, ale byłam zdesperowana.
- On nigdy nie będzie twój. – Wyszeptała złowieszczo i po prostu sobie poszła. Czego ja oczekiwałam? Że mnie wysłucha? Byłam naprawdę naiwna.

No i po tak ckliwym zakończeniu pora na rozluźniający BONUS, który jak mówi moja niespisana oficjalnie tradycja, zjawia się po każdym 20 rozdziale moich opowiadań. Miłego czytania. :3


*Hoya*

        Nie wiedziałem co ze sobą począć. Kolejny dzień sam w domu z Sungjongiem. Miałem tego dość. Dobra. Był jeszcze Sunggyu, ale siedział całe dnie w pokoju. Miałem ochotę się rozerwać. Pojechać za miasto, zwiedzić coś. Przejrzałem atrakcje w Internecie. Tyle ciekawych miejsc było w pobliżu. Czemu oni tak bardzo musieli tu osiąść i się stąd nawet nie ruszali? Przez te dziewczyny? Nieźle namieszały. Kłócą się o nie, jakby nie było ich więcej. Dla każdego starczy i nie na tych z tego miasteczka świat się kończy.
        Z taką myślą odpaliłem silnik samochodu. Już miałem ruszać, gdy stwierdziłem, że może ktoś będzie go potrzebował. Postanowiłem więc pojechać tradycyjnymi środkami komunikacji. Raz się żyję. Najwyżej mnie ktoś pozna. Nie raz sobie radziłem w takich sytuacjach. Fanki to nie było samo czyste zło.
        Poszedłem na przystanek międzymiastowy. Potrzebowałem przejechać nim kilka przystanków. Oczywiście wcześniej nie sprawdziłem rozkładu. Piętnaście minut nie było aż tak tragicznym czasem. Założyłem więc słuchawki i odpaliłem muzykę. Wczułem się w każdy bit i po chwili zacząłem podrygiwać. Jedna piosenka, druga, trzecia i tak aż przyjechał oczekiwany pojazd. Wskoczyłem pospiesznie do środka. Rozglądałem się za wolnym miejscem siedzącym. Usiadłem koło jakiejś starszej pani. Nie wnosiła sprzeciwu. Nadal wsłuchiwałem się w melodię w moich uszach. Teraz jednak bardziej uważnie przyglądałem się otoczeniu. Nie chciałem pominąć odpowiedniego przystanku.
        Nim się obejrzałem to był już mój postój. Wybiegłem na zewnątrz. Zrobiłem głęboki wdech i odwróciłem się w stronę ulicy, z której już odjechał Bus. Po drugiej stronie ujrzałem plac zabaw. Kilkoro dzieci bawiło się tam z szerokimi uśmiechami, lecz to nie to przyciągnęło moją uwagę. Dziewczyna wywijała nieźle jakieś tańce na tym placu. Zdjąłem słuchawki. Nie było żadnej muzyki. Ciekawe więc do czego tańczyła? Do czegoś w swojej głowie? Ah tak, dopiero teraz zorientowałem się, że przecież miała słuchawki w uszach. Przeszedłem przez jezdnię. Oprałem się o trzepak, który się tam znajdował. Właśnie. Dawno takowych nie widziałem. Ktoś jeszcze tego używał? Czy tylko dzieciaki w takich miejscach się wieszali, jak ja za młodu?
        Otrząsnąłem się i przyjrzałem ponownie dziewczynie. Tańczyła nie zwracając uwagi na mnie. Było mi to na rękę. Nie chciałem jej rozpraszać. Chciałem popatrzeć. Ruszała się bardzo dobrze. Dynamiczne ruchy mogły mniej więcej mi nasunąć, że tańczyła jakiś hip hop. Coś mi nie pasowało. Zorientowałem się po czasie, że miała kok spięty siatką, jak tancerki baletowe. Ciekawe, czy także to potrafiła. Kiedy zrobiła obrót w moją stronę, zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na mnie przerażona. Czyżby mnie rozpoznała? No to ładnie.
        Wyjęła słuchawki z uszów i zaczęła coś jąkać nie zrozumiałego, wskazując na mnie palcem.
- Hoya? – Wydukała w końcu.
- No tak. To ja. – Odpowiedziałem drapiąc się w tył głowy.
- Sen? – Nie umiała układać zdań, czy jak?
- Nie. – Stwierdziłem, że też się pobawię w krótkie odpowiedzi.
- Nie wierzę. – O mamy postęp.
- Nie rozumiem czemu? Jestem tutaj i stoję przed tobą. Podziwiałem twój taniec.
- Kpisz sobie ze mnie? – Wytrzeszczyła oczy. – Podziwiałeś? Ja tańczę beznadziejnie w porównaniu z tobą.
- Nie masz racji. Idzie ci świetnie. Myślałaś to wykorzystać w przyszłości?
        Nagle spuściła wzrok i posmutniała.
- Nie mogę.
- Jak to?
- Długa historia, na którą jest już dzisiaj za późno.
- Czemu? - Tylko na zadawanie pytań mnie było stać.
- Bo muszę wracać do domu. - Żartowała sobie? - Jaebum! - Krzyknęła w kierunku bawiących się dzieciaczków.
        Podbiegł do nas jeden z brzdący. Nieufnie spojrzał na mnie.
- Muszę odprowadzić brata do domu. Więc niestety nie mogę z tobą dłużej porozmawiać. - Odrzekła z wyczuwalnym smutkiem w głosie.
- W takim razie spotkajmy się za chwilę. - Oznajmiłem bez namysłu. - Będziesz jeszcze mogła wyjść?
- Będę. - Jej oczy zaświeciły się. - Mogę tu być za jakieś dwie godzinki.
- Akurat zdążę coś pozwiedzać. - Nie wiem, czemu mnie to ucieszyło. - Wtedy wszystko mi wyjaśnisz. - Dodałem na koniec.
- Dobrze to lecę szybko. - Powiedziała i już jej nie widziałem, bo znikła za rogiem ze swoim bratem.

*Sungjong*

        Po tym jak Seungyeol wrócił z Jirą z jednej z randek, zamknąłem się w pokoju, by im nie przeszkadzać. Ucieszyło mnie to, że się dogadali, choć nie byłem pewien, czy na pewno powinni być razem. Miałem wątpliwości co do niego, czy odpowiednio się nią zajmie. Liczyłem, że tak będzie, bo wydawała się miłą dziewczyną. W końcu dawała mi rady na temat bardzo kłopotliwy dla mnie.
        Jakie było moje zdziwienie, gdy na ekranie monitora wyświetliło się przesłodkie zdjęcie Sanji. Tej samej dziewczyny, o której tyle opowiadałem Jirze. Dzwoniła do mnie. Nie wiedziałem co robić. Bałem się odebrać. Byłem tak podenerwowany, że latałem myszką po całym ekranie i wreszcie wcisnąłem przypadkowo odrzucanie połączenia. Nawaliłem. Nie miałem wyjścia, jak zadzwonić do niej i przeprosić. Zrobiłem to. Odebrała bardzo szybko i to w dodatku z włączoną kamerką. Musiałem zrobić to samo, choć wiedziałem, że będzie mnie to stresowało. Wziąłem głęboki oddech i przycisnąłem odpowiedni przycisk.
- Witaj. – Starałem się jej ukazać swój najszczerszy uśmiech.
- Hej! Jak się cieszę, że odebrałeś. – Mówiła uroczo. Jak zwykle.
        Teraz czułem, jak bardzo tu brakowało jej głosu, uśmiechu. Jej oczy wyglądające, jak dwa czarne świecące się węgielki. Delikatne i długie włosy. Mogłem zachwycać się nią w każdym calu. Była jak ideał, choć mawiają, że takie nie istnieją.
- Mogę wiedzieć, co się stało, że nagle dzwonisz? – Starałem się nie zabrzmieć źle, bo przecież cieszyłem się z tego faktu.
- Tęskniłam. – Powiedziała odwracając wzrok od kamerki.
        To było przesłodkie. Zawstydziła się, nawet jeśli nie patrzyłem na nią naprawdę. Ale jeszcze bardziej zadowoliły mnie jej słowa. Sprawiły, że zrobiło mi się cieplej na sercu.
- Wkrótce się zobaczymy. Zobaczysz, jak nam to zleci.
- A ja słyszałam, że znowu mają wam pozwolić zostać dłużej. – Zaskoczyła mnie.
- Jak to? Ja nie chcę! – Zastanowiłem się, jak to zabrzmiało i zrobiło mi się głupio.
- Czemu tak? Myślałam, że fajnie jest zrobić sobie wakacje. – Miała rację, że dziwnym było iż nie chciałem już tutaj być.
- Lubię spędzać czas wolny tutaj. Jest miło. – Starałem się wykręcać. – Tylko… - Brakuje mi jej? Nie mogłem jej tego powiedzieć w ten sposób.
- Nie poznałeś tam nikogo ciekawego? – Starała się mnie pocieszyć.
- Mam tu przyjaciółkę, lecz ona spędza teraz więcej czasu z innym, bo bardziej się polubili. – Nie wiedziałem, czy powinienem komukolwiek mówić, o tym, że ze sobą kręcą. Sungyeol mógłby być na mnie zły.
- Przyjaciółkę? Świetnie. – Czemu poczułem, że uśmiechnęła się sztucznie. – Chyba będę musiała kończyć. – Posmutniałem od razu.
- Krótko to trwało.
- Wiem. Nie mam za wiele czasu. Wybacz. Musiałam choć na chwilę cię usłyszeć i zobaczyć. Baw się tam dobrze. Papa. – Dodała machając do mnie.
- Do zobaczenia. – Odpowiedziałem odwzajemniając gest.
        Jak znikła z ekranu najpierw chciałem smucić, jednak szybko sobie uświadomiłem jakie to było szczęście, że się do mnie odezwała. Znając ją musiała bardzo długo się wahać. Zaczęła mnie rozpierać radość nie do opisania. Miałem ochotę krzyczeć światu, jak cudownie się czuje. Bez zastanowienia wybiegłem z pokoju do salonu. Minąłem kanapę i kucnąłem szybko przed Jirą.
- Odezwała się! – Krzyknąłem radośnie, do przestraszonej przyjaciółki.
- W sensie… - Miała chyba zamiar spytać po imieniu, ale spojrzała na Sungyeola. – Ona?
- Tak! Zadzwoniła do mnie. – Kontynuowałem ekscytację. – Powiedziała, że tęskni.
- To cudownie. – Uśmiechnęła się szczerze.
- Chodzi o Sanji? – Wtrącił Yeol, czym bardzo mnie przestraszył.
- Skąd ty… - Zacząłem pytanie.
- Daj spokój. – Przerwał mi. – Widać to po tym jak często spędzacie czas i jak na siebie patrzycie.
        Czyli możliwe, że nie tylko on to zauważył. W końcu Sungyeol do spostrzegawczych osób nie należał.  Skoro on to widział to inni bez problemu także. Może nawet ktoś to mu powiedział. No to ciekawie to wyglądało.

*Jimin*

        Wieczór w pracy był w miarę spokojny. Zamyślałem się dość często, przez co Saeron musiała mnie sprowadzać na ziemię. Mimo to, szybko leciał mi czas. Jakoś niechętnie podchodziłem do stolika rozchichotanych dziewczyn. Czułem, że moja przyszywana siostra pragnęła mi zrobić na złość, wysyłając mnie do tych panienek. Uśmiechnąłem się do nich sztucznie i podałem menu.
- Masz dziewczynę? – Rzekła jedna.
        Wtedy zrozumiałem wszystko. Wcześniej wydawało mi się, że wskazywały mnie palcami, jednak zignorowałem to. Ciekawe, która z nich pragnęła tak bardzo to wiedzieć.
- Nie po to chyba tu panie przyszły? – Postanowiłem się z nimi podrażnić, bo nie miałem humoru na podrywy.
- Nie bądź taki sztywny. – Kontynuowała chyba najśmielsza z tej trójki.
- Zostaw go. – Usłyszałem szept kolejnej, siedzącej obok niej i unikającej mojego wzroku.
        Błagałem, by tylko nie chodziło o nią. Była śliczna i słodka. Nie chciałem teraz bawić się w takie coś. Znudziło mi się ciągłe umawianie z dziewczynami. Za dużo ich już było. Mógłbym spróbować teraz nie uciekać przed czymś większym. Nie zamierzałem. Chciałem poczuć się na razie wolny.
- Nie mam nikogo. – Palnąłem niepotrzebnie. – Mogę przyjąć zamówienie? -  Szybko zmieniłem temat.
        Udało się. Powiedziały, czego chcą się napić i poszedłem przekazać moją karteczkę Saeron, oznajmiając, że robię sobie przerwę. Musiałem się gdzieś schować, aż sobie pójdą. Myślałem, że to dobry pomysł.
        Niestety kiedy siedziałem na zapleczu, przyszła do mnie Saeron oznajmiając, że czas zakończyć przerwę. Zbliżała się pora zamknięcie, a jeszcze zostało podobno kilku klientów do obsłużenia. Posłuchałem jej, lecz prosiłem bym mógł to ja postać za lada. Zgodziła się.
        Nie zwracając uwagi na stoliki stanąłem sobie spokojnie przy kasie. Przyjąłem zamówienia od Saeron i je zacząłem robić. Szybko mi zeszło. Czytałem potem jakaś gazetę leżącą na ladzie. Ktoś podszedł, a ja myślałem, że siostrzyczka. Podniosłem wzrok z uśmiechem i znowu ujrzałem tą dziewczynę.
- Moja przyjaciółka z chęcią cię pozna. – Oznajmiła. – Ta która kazała, bym dała ci spokój. Jest zbyt nieśmiała. – Wściekłem się.
- Skąd jesteście? – Burknąłem. – Bo na pewno nie stąd.
- Oj masz racje. Jesteśmy z ościennego miasta. Lubimy tu ostatnio zaglądać. Ciekawe rzeczy jak klub i to miejsce nas przyciągnęły. Może będziesz później się wybierał na dyskotekę?
        Miałem ochotę coś odpysknąć. Wtedy zrozumiałem, że przesadzam. Mogło być ciekawie. Rozrywka mi przydałaby się na tamten moment, a to nie musiało się jeszcze z niczym wiązać.
- Stoi. Zjawię się. Aczkolwiek, nie obiecuję nic wielkiego.
Albo mi się zdawało, albo Saeron stojąca z boku się zaśmiała. Nie wiedziałem nawet kiedy się znalazła za ladą.

*Danyoung*

        Czekałem na wyjście mojej drogiej przyjaciółki z miejsca jej pracy. Oczywiście wyszła z Jiminem, co wcale mi nie przeszkadzało. Choć chciałem z nią pogadać, wieczór był jeszcze młody i mieliśmy na to czas. Jednak on nerwowo zaczął podskakiwać, jak piłka.
- Wiecie co, ja lecę, bo się troszkę śpieszę. A wy sobie spokojnie idźcie swoim tempem. – I po tym pobiegł, jak torpeda.
        Zaśmiałem się na ten widok. Zawsze potrafił mnie rozśmieszyć ten człowiek.
- Śpieszy się, bo został zaproszony do klubu przez ładne dziewczyny. Norma. – Powiedziała Saeron.
- Ah więc to tak. Taki z niego kobieciarz?
- Może trochę. – Zastanowiła się nad dalszą wypowiedzią. – On odkąd pamiętam wychodzi gdzieś z dziewczynami.
- Zazdroszczę mu. – Na te słowa spojrzała na mnie zaskoczona. – No wiesz, tego, że ma taki wybór. Ja to raczej ciężko mam z poznaniem kogoś.
- Oh. – Westchnęła. – To może pojedź gdzieś na wycieczkę, by poznać jakiegoś chłopaka?
- Myślisz, że tak łatwo jest znaleźć takiego, który ma te same preferencje?
        Posmutniała po moim stwierdzeniu. Wiedziałem, że stara się pomóc, lecz tylko ja byłem świadomy mojej sytuacji. Musiałem cierpliwie czekać, aż ktoś taki się zjawi, aczkolwiek słabo w to wierzyłem. Czasami nienawidziłem siebie, za to kim byłem. Za to, że nie mogłem być normalnym. Nie chciałem nikomu tego pokazywać, bo w końcu nie zamierzałem nikogo zasmucać sobą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz