Tadam. Troszkę nie mogłam się doczekać, kiedy udostępnię ten rozdział. Jestem ciekawa waszej reakcji na coś. ;D A więc zapraszam do czytania i czekam na opinię. :D
Kiedy dorosnę?
Rozdział 32
*Taerin*
Niedzielne poranki zazwyczaj były czasem wypoczynku, lecz nie ten. Byłam podekscytowana strasznie tym dniem, od kiedy usłyszałam o nim od Minhyuka. Miałam nie tylko spędzić z nim czas, ale także z jego przyjaciółmi i moją kochaną siostrą. To sprawiało, że biegałam jak szalona z kąta w kąt, by jak najszybciej być gotowa. Co prawda nie miało to przyspieszyć godziny umówionego spotkania.
Już po piętnastu minutach byłam gotowa, a zostało mi ich jeszcze trzydzieści do wyjścia. Myślałam, że umrę do tego czasu z nudów. Na dodatek mama spała po nocnej zmianie i nie miałam jak z nią porozmawiać. Usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizję. Nie potrafiłam znaleźć czegoś ciekawego na żadnym kanale, dopóki nie zauważałam, że na jednym z nich była uśmiechnięta twarz Hyuka. Idealnie, wywiad z Astro. Zatrzymałam się więc i zaczęłam oglądać. Pośmiałam się z radosnych odpowiedzi mojego misiaczka. On naprawdę dobrze wyglądał na ekranie, ale nie mogło się to równać z oglądaniem go na żywo. Dzięki temu show, czas minął mi zdecydowanie szybciej. Wybiegłam o odpowiedniej godzinie w pośpiechu z mieszkania.
Mieliśmy się wszyscy spotkać na miejscu, a ja miałam najbliżej na basen. Poszłam więc piechotką. Nie zajęło mi to dużo czasu i już byłam w odpowiednim budynku. Przy kasie ujrzałam już moją kochaną Borę razem z chłopakami. Może też nie mogli już się doczekać i zjawili się wcześniej. Podeszłam uściskać się z siostrą, oraz przywitać znajomych, na końcu zostawiając Minhyuka, który nie omieszkał dać mi buziaka w policzek przy wszystkich, czym mnie zawstydził.
Czekaliśmy jeszcze chwilę na dwie inne dziewczyny. Niejaka Jihyun, która przedstawiona nam została jako przyjaciółka Jinwoo i Moonbina, oraz Seorin, dziewczyna Sanhy. Tego co prawda maknae nie powiedział, lecz było po nich od razu widać. Mogliśmy wkrótce wejść do środka. Po przejściu przez wszystkie odpowiednie czynności, typu przebranie się, zimny prysznic i tym podobne, wychodziliśmy po kolei na teren basenów. Nie było tam wiele atrakcji, bo zaledwie kilka jacuzzi, duży i mniejszy basen, oraz zjeżdżalnie. Najważniejsze według mnie jednak były osoby z którymi mieliśmy spędzić ten czas.
Po rozkręceniu się ukradkiem zerkałam na moją siostrę, u której zauważyłam lekką krępację. Wtedy uświadomiłam sobie w jakiej jest sytuacji. Była w stroju kąpielowym wśród tylu młodszych chłopaków. Ale to nie oto chodziło. Bała się wejść do wody. Nie potrafiła bowiem pływać, a chłopacy już poszli na tą najgłębszą wodę. Oznajmiłam Minhyukowi na ucho jak wygląda sytuacja. Podpłynęliśmy więc do niej.
- Chodź z nami. - Zachęciłam ją delikatnie, na co ona lekko pokiwała głową.
Momentami, to ja czułam się tą starszą. Wtedy zauważył nas Dongmin, który jak się okazało dopiero wyszedł z szatni i podbiegł do nas. Wyglądał na przejętego.
- Coś nie tak zapytał? - Widać było, jak słodko się martwił o Borę.
Musiało to troszkę wyglądać dziwnie, bo wprowadzałam ją do basenu. Może pomyślał, że się poślizgnęła czy coś. Nie miałam pojęcia co siedziało w jego głowie, lecz czułam, że za chwilkę będę mogła oddać mu pod opiekę moją siostrzyczkę.
- Nic. - Wydukała. - Ja po prostu się stresuję, bo nie umiem pływać.
- W takim razie nauczę cię. - Stwierdził uśmiechając się uroczo w jej stronę.
Uznałam, że zostawię ich samych i wróciłam do Minhyuka.
***
Siedziałam właśnie w jacuzzi z Hyukiem, gdy usłyszeliśmy jakieś krzyki. Oczywiście tak charakterystyczny głos był od razu do rozpoznania. Myungjun krzyczał coś desperacko. Podbiegliśmy w tamtą stronę, bo nie widzieliśmy nic przez dzielącą nas ściankę z tamtym miejscem. Ujrzeliśmy zebranych naszych znajomych w kółeczku przy sportowym basenie. Przecisnęłam się, by dowiedzieć co się stało. Ku mojemu zaskoczeniu na podłodze leżała Bora i pan ratownik udzielał jej pierwszej pomocy.
*Yooil*
- Kolacja przy świecach w drogiej restauracji... Przereklamowane. Wieczór filmowy? Za proste. Skok na bangee... Chyba prędzej skoczę z mostu niż to się nada. - Mówiłem do siebie od dłuższego czasu.
Na szczęście byłem sam, bo jakby ktoś mnie usłyszał, mógłby rzec, że coś ze mną nie tak. Miałem przed sobą kartkę z zapisanymi pomysłami i każdy po kolei wykreślałem. Dumałem nad tym, jak być oryginalnym, jednocześnie nie przesądzając, bądź nie wymyślając niczego tandetnego. Niby byłem romantykiem, a najprostsza i zarazem najważniejsza sprawa przychodziła mi z takim trudem.
Popatrzyłem chwilę na unoszący się balon pod sufitem. Zacząłem się zastanawiać, po co Taehwan przywlókł go do dormu. Czasami miał jakieś dziecinne zagrania. Wstałem i podszedłem do niego i próbowałem chwycić za sznurek, by go ściągnąć, lecz było to ciężkie zadanie, bo ten miał zbyt krótki sznurek, bym z łatwością sięgnął i wtedy.. Olśniło mnie. Szybko wróciłem na fotel w którym siedziałem, olewając balon i zacząłem bazgrać na kartce to co przyszło mi do głowy, a potem przeszukałem mój notatnik w celu znalezienia jego ważnego numeru. Miałem tylko nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli.
***
Jechaliśmy polnymi drogami, co było rzadkością dla nas i dlatego obserwowaliśmy uważnie to, co widniało za oknem. Widziałem na twarzy Seulgi zachwyt, co mnie niezmiernie cieszyło. Pragnąłem, by ten dzień był wyjątkowy. Chciałem, by zapamiętała go do końca życia. Naszego wspólnego życia.
- Gdzie my tak w ogóle jedziemy? Powiesz mi wreszcie? - Zapytała, wyrywając mnie z marzeń.
- W góry. - Odpowiedziałem krótko.
Spojrzała na mnie zaskoczona. Patrzyła jeszcze jakiś czas, jakby oczekując wyjaśnień. Nie rozumiałem powodu jej reakcji.
- W góry? Patrz jak ja się ubrałam. Powiedziałeś, że to wyjątkowa niedziela. Zrozumiałam, że mam się wystroić.
Zaśmiałem się głośno. Ona to miała problemy.
- Spokojnie. Mam twoje buty sportowe i dres, który Gongmyung wyprał, myśląc, że jest mój. Czy ja wyglądam na nosiciela różowych dresów?
- Wszystko zaplanowałeś. -Odparła z żartobliwym wyrzutem.
- Owszem. - Dodałem z uśmiechem.
- Makijaż też mam nadzieję, że zmyjesz. - Fuknąłem.
- Czemu? Rozmazało się? -Przestraszyła się.
- Nie. Ale ile razy mam ci powtarzać, że wolę cię naturalną?
- Myślałam, że idziemy do ludzi.
- Mogą tam być ludzie, to nie zmienia faktu, że w wyjątkowe dni, nie chcę widzieć zakrywającej cię tapety. - Oznajmiłem szczerze.
- Już dobrze. Choć chciałabym wiedzieć, co to za wyjątkowy dzień. - Mówiła wyjmując z torebki jakieś waciki i lusterko.
Musiałem się powstrzymać, by nie wygadać za dużo. Dlatego też puściłem głośno muzykę i zacząłem śpiewać. Ona śmiała się ze mnie, lecz potem sama dołączyła. Tak nam minęła reszta drogi. Zleciało bardzo szybko, pewnie przez stres, jaki mi towarzyszył. Wysiedliśmy na leśnym parkingu i zaczęliśmy rozprostowywać kości. Seulgi przebrała się w toalecie, która się tam znajdowała.
- Czyli będziemy się wspinać? - Zapytała, gdy już była gotowa.
- Oczywiście. Pamiętałem, że kochasz góry. - Postanowiłem się pochwalić, że ją zawsze słuchałem.
- Jesteś niesamowity. - Zachwyciła się. - W takim razie ruszajmy. - Była bardzo nakręcona, co mi sprzyjało w dalszym wdrożeniu planu.
Po kilku godzinach chodzenia, było widoczne u niej zmęczenie. Nie przyznawała się. Jak zresztą robił to każdy miłośnik gór. Nigdy nie należało się poddawać w zdobywaniu szczytu.
- Wyglądasz jakbyś znał tą górę, jak własną kieszeń. - Wtrąciła.
- Bo tak jest. - Rzekłem dumnie. - Znajomi moich rodziców mają tutaj malutki pensjonat i restaurację. Właśnie już ją widać, a to do niej zmierzamy.
- Jesteś niesamowity. Zaciągnąłeś mnie aż tu, by pokazać jakąś malutką restauracje? - Nie wiem, co ją w tym zachwycało, lecz bawiła mnie jej radość.
- Wejdźmy tam. - Podsumowałem wskazując drewniany budynek.
Otworzyłem drzwi i przepuściłem moją księżniczkę przodem. Jakie było jej zaskoczenie, gdy ujrzała latające przy suficie balony w kształcie serca z napisanym jej imieniem. Musiałem przyznać, że państwo Choi postarali się dokładnie odzwierciedlić moje instrukcje podane im przez telefon. Ja pomacałem się po kieszeni, sprawdzając, czy nie zapomniałem o pewnym małym pudełeczku. Potem zerknąłem na moją wybrankę. Zdjęła kopertę z numerem jeden ze sznurka przywiązanego do jednych z balonów. Stres nagle zwiększył się. Moje serce zabiło mocniej. Wziąłem głęboki wdech i podszedłem do niej.
*Bora*
Ten dzień wydawał się bardzo przyjemny. Odwołali nam nagrania tego dnia, więc mogłam odetchnąć z ulgą, że nie będę musiała całować się z Kangjoonem. Zresztą tę scenę zostawili dopiero na koniec, bo stwierdzili, że najpierw nagramy inne rzeczy. Tak mnie to stresowało. A pójście z rana na basen było tym, czego potrzebowałam. Tak dobrze się bawiłam wśród tych wszystkich ludzi.
Poszłam tylko na chwilę do szatni, a wracając zastałam nie wróżącą nic dobrego scenę. Myungjun i Dongmin kłócili się. Bałam się, że to znowu ja jestem powodem. Postanowiłam ich powstrzymać. Podbiegłam w ich stronę, nie przewidując tego, że mokre kafelki są śliskie. Ujechałam na nich i jedyne co potem jeszcze pamiętałam to uderzenie mocno o coś w tył głowy.
***
Obudziłam się w białej sali. Po czasie dotarło do mnie, że leżę w szpitalu. Patrzyłam uważnie na sufit, jakby było na nim coś co dałoby mi odpowiedzieć co mi dolegało. Postanowiłam się podnieść, co było błędem. Poczułam pulsujący ból na tyle mojej głowy. Miałam tam opatrunek, który wyczułam ręką. Położyłam się powoli z powrotem i spojrzałam w bok, gdzie siedziała moja mama i spała. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok, bo pewnie musiała być zmęczona. Kiedy spróbowałam obrócić resztę ciała w jej stronę, łóżko zaskrzypiało i się magle ocknęła.
- Bora córeczko! - Krzyknęła. - Tak się bałam.
Widać było jej łzy napływające do oczu. Klęknęła przy moim łóżku i chwyciła moje dłonie w swoje. Poczułam się dzięki temu przyjemnie.
- Ile spałam? - Zapytałam z ciekawości.
- Niedługo. Lekarze powiedzieli, że nic ci nie będzie, ja jednak i Taerin strasznie się martwiłyśmy. Twoja siostra jest w domu ze swoim kolegą. Nie potrafiliśmy jej uspokoić i musieliśmy dać jej coś na sen, a on ją obiecał przypilnować.
Przejęłam się tą informacją. Biedna moja siostrzyczka musiała bardzo się przestraszyć widząc mnie nieprzytomną. Nie wyobrażam sobie, jak ja zachowałabym się w takiej sytuacji.
- Podobno będziesz musiała zostać jeszcze na obserwacji z jeden dzień.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Nie czułam się źle. Może jedynie ból głowy był uciążliwy, lecz wiedziałam, że to przejdzie. Nie wiedzieć czemu, miałam ochotę się uśmiechać. Tak jakby wcale nie wydarzyło mi się coś złego.
- Muszę skorzystać kochanie z toalety. Więc za ten czas wpuszczę tu osoby, które uparły się czekać na korytarzu.
Domyślałam się kto mógłby być nimi. Byłam ciekawa, czy miałam rację. Mama opuściła mnie chwilowo, a do środka wszedł Dongmin z Myungjunem. Oczywiście trafiłam w moich przypuszczeniach. Usiedli na krzesełkach ze spuszczonymi głowami, a ja się uśmiechałam na ich widok nie podnosząc się nawet, z obawy na ból.
- Co macie takie smętne miny? - Zażartowałam. - Niezła ze mnie fajtłapa. Czyż nie?
Na te słowa spojrzeli na mnie oboje z szokiem wypisanym na twarzy, co także mnie rozbawiło. Można było od razu zgadnąć, że obwiniali się za całą sytuację.
- Bora... ale.. - Zaczął Myungjun.
- Spokojnie. - Przerwałam mu. - To nie wasza wina, że pobiegłam do was, ani też to, że nie przemyślałam swojego zachowania. Jestem strasznie lekkomyślna i zasłużyłam sobie na konsekwencje.
- Mimo to, my bardzo przepraszamy za tamtą kłótnię.
- Owszem. Za to powinniście. - Zmieniłam ton na poważny. - Nie możecie tego robić. Byliście przyjaciółmi zanim was poznałam. Czyż nie? - Pokiwali głowami. - Więc moim marzeniem jest byście byli nimi nadal. Strasznie się obwiniam, że przeze mnie się kłócicie.
- Nie możesz. To nie... - Wtrącił Dongmin, lecz jemu także nie pozwoliłam dokończyć.
- Moja. Już dawno powinnam była zdecydować, którego z was bardziej lubię. Niestety. To zbyt ciężkie dla mnie zadanie. A potem... - No i sama sobie przerwałam, bo naszła mnie ochota na płacz.
Moje emocje szalały. Radość, smutek przeplatały się, przez co poczułam się bezradnie. Usłyszałam, że Dongmin i MJ coś szeptali do siebie, lecz mój szloch to zagłuszał. Miałam dłońmi zasłonięte oczy, więc nie zauważyłam, że zostałam już z jednym z nich w tym pomieszczeniu. Moje dłonie zostały odciągnięte i bardzo blisko siebie ujrzałam twarz Eunwoo. W jego oczach widziałam przejęcie. Dotknął delikatnie mojego policzka i przetarł moje łzy. Ja momentalnie ode chciałam wylewać ich więcej.
- Proszę cię, nie płacz więcej.
- Ja... - Przyłożył palec do moich ust.
Następnym krokiem jaki wykonał było zbliżenie się jeszcze bardziej swoją twarzą do mojej. Miałam ochotę krzyczeć z emocji, które się we mnie zrodziły w tamtym momencie. Serce przyspieszyło, czułam ciepło na moich policzkach. Jego oczy były głęboko zapatrzone w moje. Kiedy musnął moje usta swoimi nie wtrzymałam i złączyłam je. On pogłębił pocałunek. Miałam ochotę nie przerywać tego, jednak on prędko się ode mnie oderwał.
- Nie powinienem był. Jesteś w szpitalu i pewnie boli cię głowa. - Wyszeptał.
- Nie przejmuj się. Nic mnie w tym momencie nie zabolało. - Uśmiechnęłam się.
Patrzyliśmy jeszcze chwilę tak na siebie. Niestety wkrótce musiał oznajmić mi, że czas na niego. Myungjunowi obiecał, że zajmie mu rozmowa ze mną tylko chwilę, choć nie wiem czym go przekupił, że ten zostawił nas samych bez żadnych głośnych protestów. Z jednej strony było mi smutno, a z drugiej czułam się cudownie po naszym pocałunku. Czyżbym poznała odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie? W końcu Myungjuna ostatnio odciągnęłam od tego kroku, a w stronę Dongmina to ja sama tego pragnęłam.
*Seulgi*
Dech zaparło mi w piersiach, kiedy ujrzałam balony unoszące się w powietrzu, z widniejącym na nich moim imieniem. Może było to nic niezwykłego, aczkolwiek, widać było, że on wszystko sobie zaplanował. A ja na dodatek nie miałam pojęcia dlaczego to zrobił. Zauważyłam w pewnym momencie, że koperty mają napisane numerki. Zrozumiałam, że muszę je otworzyć po kolei. Powoli podeszłam do odnalezionej wzrokiem jedynki i trzęsącą się od emocji ręką otworzyłam ją. W środku była kartka, na której wydrukowany był napis:
"Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Przeczułem wtedy, jak wyjątkową jesteś osobą. "
Uśmiechnęłam się w duchu, że tak zostałam przez niego doceniona już na pierwszy rzut oka. Ludzie za zwyczaj widzieli we mnie niemiłą osobę. Myśleli, że się wywyższam, bo w końcu jako modelka muszę być pewna siebie. A to wszystko było nieprawdą. Ja byłam całkowicie inna, a on to dostrzegł już na początku? Niecierpliwie zaczęłam szukać drugiej koperty i tę otworzyłam jeszcze szybciej.
"Wszystko się zmieniło odkąd cię poznałem. Nie wiedziałem, że jakaś dziewczyna mogłaby sprawić, bym tak oszalał."
Widać było wiele razy, że nie wiedział co się z nim dzieje. Ja sama jednak nie byłam lepsza. Zachowywałam się na początku, jakby wstąpiła we mnie zupełnie inna osoba. To było dziwne uczucie, lecz wreszcie dzięki temu poczułam coś wspaniałego, czego mi brakowało w życiu. Oczywiście znalazła się i trzecia wiadomość.
"Postanowiłem, że sprawię, by ten dzień był wyjątkowy. Nie jest to nasza miesięcznica od poznania, czy też bycia razem. Ten dzień, dopiero będzie miał nadane wielkie znaczenie, które za chwilę poznasz."
Spojrzałam zaskoczona na tę informację. Nie miałam zielonego pojęcia co on wymyślił. Mimo to moje serce waliło już jak oszalałe.
"Mam wielką prośbę. Bądź zawsze tak piękna, jak jesteś. Bądź zawsze tak kochana i urocza jak jesteś. Bądź zawsze sobą."
To były dla mnie bardzo ważne słowa. Wiele razy przestawałam wierzyć, że jestem odpowiednią osobą. Tyle osób odwróciło się ode mnie, tak wiele, źle odczytywało moje zamiary, a mężczyźni traktowali mnie jak przedmiot. Została mi ostatnia koperta. Więcej w każdym razie nie zauważałam. Niepewnie wzięłam ją do ręki, bo to mogło być coś jeszcze głębszego. Bałam się, że rozpłaczę się. Z trudem się powstrzymywałam.
"Odwróć się."
I tyle? Troszkę się zdziwiłam, że po wprowadzeniu takiego nastroju, nagle było tam tylko takie coś. Wykonałam powoli polecenie i wtedy doznałam szoku. On stał tak blisko mnie. Patrzyłam w jego oczy. Dzieliły nas centymetry. Miałam ochotę się na niego rzucić i pocałować. Miałam zamiar uderzyć go w ramię, za szarpanie moimi emocjami w ten sposób. Zaczął mi się robić niezły mętlik uczuć w głowie. I wtedy stało się więcej. On zaczął się zniżać, ostatecznie klękając przede mną. To sprawiło, że już krople płynu, który trzymał się w moich oczach, zaczęły powoli spływać mi po policzkach. Zasłoniłam ręką buzię, gdyż otworzyłam ją szeroko z tego wszystkiego.
- Moja droga Seulgi. Tak wiele chciałbym ci teraz powiedzieć. - Mówił patrząc z dołu na mnie. - Niestety nie wystarczyłoby mi wtedy czasu na to co tak bardzo pragnę zrobić dzisiejszego dnia. Zbyt wiele słów układa się w mojej głowie. Serce bije jak oszalałe w twoją stronę i już tak bardzo chce wypowiedzieć to co mi leży na nim. Zacznę od najszczerszego wyznania mojego życia. Kocham Cię. - W tym momencie spauzował na sekundę. - Kocham jak szaleniec. Dlatego bardzo pragnę to zrobić.
To co się ze mną w tamtej chwili działo było nie odpisania. Płakałam i miałam ochotę śmiać się z nerwów. Czekałam niecierpliwie, aż dokończy to co zaczął, a z drugiej strony, chciałam wiecznie się czuć tak jak wtedy.
- Obiecuję, że to pytanie padnie raz, a wszystko będzie zależało od twojej odpowiedzi. - Oznajmił całkowicie poważnie, ale po chwili pojawił się jego przepiękny uśmiech.
Zza pleców wyciągnął w moją stronę dłoń na której trzymał małe, bordowe pudełeczko. Otworzył jego górę i ujrzałam błyszczący przepięknie pierścionek. Zapomniałam jak się oddycha. Byłam niby pewna co miało się wydarzyć, mimo to czułam się strasznie zaskoczona słysząc jego ostatnie słowa.
- Seulgi. Czy ty zechcesz spędzić ze mną resztę życia i wyjdziesz za mnie?
Przez chwilę pomyślałam, że to może jednak sen. Mogłam wcale nigdy nie poznać tego człowieka. To wszystko mogło być tylko wytworem mojej wyobraźni, a ja mogłam się obudzić na drugi dzień i wrócić do szarej codzienności. Nie chciałam oczywiście tego. Postanowiłam się mocno uszczypnąć. Zabolało. I tak nie potrafiłam uwierzyć w realizm tego całego zdarzenia. Byłabym jednak nienormalna, gdybym nie odpowiedziała tego co powinnam.
- Oczywiście głuptasie, że to zrobię. Ja także cię kocham całym sercem! - Wykrzyczałam głośno.
Może i znaliśmy się krótko, lecz oboje byliśmy pewnie tak mocno swoich uczuć, że szkoda było nam zwlekać z czymkolwiek. Tamten dzień jeszcze się nie skończył. Nadal trwał. Spędziłam go do końca z nim i oczywiście był to jeden z tych, których nie zapomni się do końca swojego życia, a wszystko dzięki temu człowiekowi, który odważył się na tak poważny krok w przód.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz