piątek, 16 września 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 22


Nie zabijcie mnie za to co porobiłam w tym rozdziale. Ale tak świetnie mi się go pisało. Mam nadzieję, że komuś się on spodoba. :D

Małe nieporozumienie
Rozdział 22



*Jimin*

        Wróciłem z przyczepioną do mnie Suri. Bałem się trochę reakcji Jimin i Riyeon. W końcu one były czasami względem mnie surowe. Mogły pomyśleć, że przyniosłem sobie specjalnie tą dziewczynę. Modliłem się w duchu, by jeszcze Saeron nie spała. Chciałem jej wszystko powiedzieć i poprosić, by na drugi dzień w pracy powiedziała szefowej, że się spóźnię.
        W  mieszkaniu czekał mnie komitet powitalny, czego się nie spodziewałem. Saeron siedziała i rozmawiała z Danem, a Riyeon i Jimin wyjrzały z kuchni. W tym momencie poczułem kłopoty.
- Witajcie wszyscy! - Wydarła się radośnie Suri, nadal trzymając się mojej ręki. Zamierzała ją w ogóle puścić?
        Oczywiście moja rodzona siostra podeszła bliżej z wrogim wzrokiem. Myślałem, że wymierzy mi liścia. Na szczęście się opanowała i tylko czekała na wyjaśnienia. Pewnie dostała nauczkę po tym, że ostatnio mnie nie wysłuchała.
- Przecież to ta dziewczyna, której się spodobałeś. - Wyskoczyła Saeron.
- To ja!  Jimin jest mój! - Odpowiedziała jej moja zawieszka. Jak ja bardzo miałem ochotę ją uciszyć, to nikt nie miał wtedy pojęcia.
- Nie jestem niczyj. - Powiedziałem, próbując zabrać jej moją rękę. - Musiałem ratować tą dziewczynę. - Rzekłem w stronę nadal wyczekującej siostry.
- W jakim sensie? Ktoś ją napadł? - Widocznie zmartwiła się Riyeon.
- Nie. Jej przyjaciółki dosypały coś jej do picia, by mnie poderwała. Stwierdziłem, że bezpieczniej będzie, jak nie zostawię jej w takim stanie w klubie, tylko przyprowadzę, by do rana jej przeszło, a potem odprowadzę do domu i wyjaśnię rano co one jej zrobiły.
- Co to za przyjaciółki?! - Oburzyła się Saeron. - Zaprowadź ją do mojego pokoju. - Dodała pospiesznie.
- Czemu tam? - Zaskoczyłem się. - Ty musisz się wyspać do pracy.
- Ale lepiej będzie jak ona będzie w zamkniętym pomieszczeniu niż na kanapie tutaj. Jeszcze sobie wyjdzie na zewnątrz, albo zacznie chodzić po wszystkich pokojach. Nie wiadomo, czy łatwo zaśnie.
- Co wy wyprawiacie? - Dociekała zainteresowana. - Przecież ja śpię z Jiminem.
- Owszem, tylko w moim pokoju. - Odpowiedziała jej Saeron, mrugając do mnie porozumiewawczo.
        Wiedziałem o co chodzi. Musiałem tylko namówić biedną Suri, do wejścia do odpowiedniego pokoju, a potem wydostać się samemu stamtąd i zamknąć ją. Tak więc udałem się z nią do pokoju mojej drogiej przyjaciółki. Przy wchodzeniu do niego stwierdziłem, że może uda mi się jakoś ją ululać do snu to będzie łatwiej się wymknąć.
        Weszliśmy i ledwo po zamknięciu drzwi ona się na mnie rzuciłam. Złapała rękami moje policzki, by przyciągnąć moją twarz do jej i złożyła na moich ustach soczysty pocałunek. Nie potrafiłem się powstrzymać, by go odwzajemnić. Lubiłem się całować, a jej szło to nienagannie. Choć bardzo chciałem to przerwać, bo tak podpowiadał mi rozsądek, to wcale nie potrafiłem. Już miałem zejść ustami niżej, do jej szyi, kiedy w porę się otrząsnąłem.
- Uspokój się. - Powiedziałem troszkę zasapany.
- Dlaczego? - Mówiła płaczliwym głosem. - Ja tak bardzo chcę się bawić. - Te zdanie wypowiedziała już tak uwodzicielsko, że zahipnotyzowało mnie tak,  że znowu nie obroniłem się przed jej pocałunkiem. Tym razem ręce jej były umieszczone na moim torsie, bo popychała mnie nimi do tyłu, przez co upadłem na lóżko, co mnie znowu ocuciło.
- Nie będziemy robić takich rzeczy. - Wydobyłem z siebie ledwo słyszalnie to zdanie. Ona je zignorowała i już na mnie siedziała.
- Jesteś pewien? - I po raz kolejny musnęła moje usta, lecz ja ją błyskawicznie odepchnąłem  i przerzuciłem z siebie na miejsce obok tak, że leżała na plecach.
- Wolisz być na górze? - Zapytała niewinnie.
- Wolę byś się przespała i wytrzeźwiała. - Oburzyłem się.
- Jimin, kochanie. - Przeciągnęła ostatnią sylabę.
- Nie. Nie jestem nim dla ciebie. Musisz to pojąć. Mam dość dziewczyn. Do tej pory byłem twardy i pozwalałem im na wiele. Sam przy tym dobrze się bawiąc, ale koniec. Miarka się przebrała. Ja mam dość i od teraz chcę być sam. Nie mam nawet siły na jednorazowe przygody. To już nie dla mnie. A ciebie tym bardziej nie wykorzystam, bo po pierwsze, nie mam zamiaru z tobą być, a po drugie jesteś naćpana i nic nie rozumiesz. Na trzeźwo nawet byś tego nie chciała.
        Wtedy ona zaczęła płakać. Miałem ochotę przez chwilę podejść i ją przytulić. Szybko jednak zrozumiałem, że to moja szansa. Wyszedłem i zamknąłem ją w środku. Wypłakanie się to to czego teraz potrzebowała. Miałem nadzieję, że zmęczy się tym i pójdzie spać. Wiedziałem, że nie zostawia się dziewczyn jak płaczą, tylko że to był wyjątek. Nie była w tym momencie sobą. W każdym razie tak się usprawiedliwiałem.
        Przy drzwiach spotkałem Danyounga, który jeżeli stał w tym miejscu cały czas, musiał wszystko słyszeć. Zdziwiłem się.
- Jimin? Wszystko w porządku? - Miałem odpowiedź. Wszystko słyszał.
- Jak najbardziej. Płacze, ale...
- Nie z nią, z tobą. - Ujrzałem jego zmartwiony wzrok. Co mu się stało?  Wiem, że chciał się ze mną przyjaźnić, jednak czy aż tak by się mną przejął?
- Ze mną też dobrze. - Skłamałem.
- Jasne. A ten monolog? Było go słychać wyraźnie. Kto ci tak złamał serce?
        Nie chciałem mu tego mówić. W końcu po części chodziło o jego siostrę. Choć tak naprawdę, to ja po prostu chciałem się poddać, bo za dużo już tego było. Znudziło mi się bawienie się w chłopaka, który może mieć każdą. Nie wiedziałem, jak miałem mu to wyjaśnić. Chciałem mu opowiedzieć wszystko, by mnie zrozumiał. Mimo to, nie potrafiłem dobrać odpowiednich słów.
- Nie przejmuj się stary. - Rzekłem klepiąc go w ramię. - Może ci kiedyś opowiem, co się stało, a teraz idę spać, bo mam za sobą ciężki dzień. A gdzie się podziały dziewczyny?
- Wyszły na chwilę pooddychać świeżym powietrzem. Nie mam pojęcia czemu. I wiesz co? Jesteś wspaniałym facetem i jeszcze niejedna dziewczyna cię zechce.
- Stop. Dziwnie to brzmi z twoich ust. Nie mów mi tak, bo zacznę coś podejrzewać.
        Na te słowa zaśmialiśmy się oboje. Zamiast iść spać, jak chciałem, pogadałem jeszcze z Danem zanim dziewczyny wróciły. On potem się pożegnał tylko i poszedł do siebie. Ja jeszcze musiałem poprosić Saeron, by przekazała, że się jutro spóźnię, bo o tym wcześniej zapomniałem i dopiero wtedy ułożyłem się wygodnie w łóżku.

*Sunggyu*

        Co jak co, ale noc miałem okropną. Smutno mi było na myśl, że Myungsoo teraz był ważniejszy dla Saeron. Miałem ochotę pójść do niej i ją mocno przytulić. Westchnąłem głęboko i podszedłem do misia od niej. Wziąłem go w ręce. Patrzyłem tak chwilę na jego pyszczek. Uśmiechnięty, jak przed zepsuciem naszych relacji Saeron. Poleciała mi łza. Nawaliłem i sobie to właśnie uświadamiałem. Obawiałem się, że już jest za późno. Jedyne co mogłem na tę chwilę zrobić, to napisałem sms do Hyunri, o treści: "Przyjdź do mnie najwcześniej jak możesz." Musiałem z nią poważnie porozmawiać.

*Jimin*

        Obudziłem się z bolącą głową, chociaż przecież nie piłem za bardzo poprzedniej nocy. Może to było od hałasu. Wyszedłem z pokoju rozciągając się. Dziewczyn nie było więc chodziłem w samych spodenkach dopóki nie przypomniałem sobie istotnej rzeczy. W pokoju Saeron była zamknięta Suri. Zastanowiłem się chwilę i stwierdziłem, że nie ma się czego wstydzić. A ona teraz pewnie nie będzie  z powrotem miała języka w gębie. Nawet zaśmiałem się wyobrażając sobie jej zawstydzenie. Postanowiłem więc tak ją obudzić. A mogłem zrobić i większy psikus.
        Otworzyłem ostrożnie drzwi i po cichutku je za sobą zamknąłem. Nie ruszyło to jej . Smacznie spała. Położyłem się więc koło niej. Zacząłem ją lekko dźgać w ramię. Potem troszkę nim potrząsnąłem. Zaczęła przecierać oczy. Sukces. Teraz trzeba było tylko stworzyć pozory.
- Dzień dobry kochanie. – Powiedziałem zachrypniętym głosem, udając tym samym, że też dopiero się obudziłem.
        Spojrzała na mnie zaskoczona. Gdy zorientowała się, że nie mam góry stroju zarumieniła się momentalnie. Podniosła się do siadu gwałtownie i zaczęła obgryzać paznokcie. Delikatnie także się dźwignąłem i zabrałem jej dłoń od ust.
- Co myśmy robili? – Zapytała spanikowana.
        Nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem i zleciałem z łóżka na ziemię. Ona wychyliła się spojrzeć na mnie. Miała pytający wzrok.
- Chciałabyś widzieć teraz swoją minę. – Prawie się popłakałem.
- Nie bądź taki i wyjaśnij mi coś. Ja nic nie pamiętam.
- Tak cię przyjaciółki załatwiły, że się nie dziwię. – Odparłem już poważnie.
- Co? Co one zrobiły? – Nadal była w szoku.
- Dosypały czegoś do picia, co sprawiło, że strasznie kleiłaś się do mnie i chciałaś mi się oddać. Krzyczałaś „Jimin, kochaj się ze mną! ”. – Próbowałem przedrzeźniać jej głos.
        Jednak jak zobaczyłem jej wyszczerzone oczy na mnie, całkowicie mi się ode chciało z niej nabijać.
- Spokojnie. Do niczego między nami nie doszło. Zdążyłaś mnie kilka razy pocałować, ale ostatecznie nie pozwoliłem ci na więcej. Nie wykorzystuje nieświadomych dziewczyn.
- Dziękuję. – Wyszeptała odwracając ode mnie wzrok.
- Co im odbiło? Mówiły coś, że zmieniłaś się od jakiegoś czasu i nie znają powodu i chciały ci tak pomóc. – Ostatnie słowo dałem palcami w tak zwany cudzysłów.
        Wtedy ona wybuchła płaczem. Znowu? Oczywiście, tego mi było na tamten moment najbardziej trzeba. Przecież jej nie powiedziałem nic nie miłego. A może to przez to, iż dowiedziała się jakie są jej przyjaciółki?
- Przepraszam. – Mówiła przez łzy. – Ja im nic nie powiedziałam. Mogę tobie to powiedzieć?
        Spojrzałem na nią zaskoczony. Nie chciała mówić przyjaciółkom, ale zamierzała mi? Dlaczego? Byłem jakiś wyjątkowy?
- Wiesz. Ja często podrywałam facetów, tak jak pewnie słyszałeś. – Przytaknąłem i stwierdziłem, że mogę ją wysłuchać, choć zaskoczyła mnie tą nagłą chęcią do wyznania. - Byłam bardzo odważnie do nich nastawiona. Dla czystej zabawy. Nie oddawałam się też nikomu, choć one myślały inaczej. Same zaliczały często kogoś. Mnie to już nie kręciło. To zostawiałam dla jednego chłopaka, który zawładnie moim sercem, bo w przeciwieństwie do nich wierzyłam w miłość. Aż pewnego wieczoru… jeden z takich facetów mnie zgwałcił. Nawet do niego się nie przystawiałam. Po prostu obserwował mnie na imprezie. Był dużo starszy. Jak wracałam sama, bo pokłóciłam się z dziewczynami, zaciągnął mnie do jakiejś klatki i…
- Dość. – Przyłożyłem jej palec do buzi w celu ucieszenia.
- Przepraszam.
- Przestań kobieto przepraszać. Po prostu lepiej będzie, jak oszczędzisz mi szczegółów. Rozumiem co się wydarzyło. Pewnie nie powiedziałaś im, bo wydałoby się, że do tej pory tego nie robiłaś?
- Dokładnie. A zmieniłam się, bo bałam się od teraz do któregokolwiek zbliżyć.
        Zacząłem analizować, to co powiedziała. Skomplikowana sprawa. Jednak nie była bezwinna. Prowokowała mężczyzn. Mimo to, on zrobił to wbrew jej woli i domyślam się, jak bardzo ją to dotknęło. Nie chciałem jej pocieszać. Nie moja była w tym rola. Po prostu byłem ciekaw.
- A co ze mną?
- Zobaczyłyśmy cię kiedyś w tej kawiarni przechodząc. Zatrzymałam się na chwilę, bo się na ciebie zagapiłam. – Na jej twarzy znowu pojawiły się te różowe plamy. – One to zauważyły. Obiecały, że pomogą mi się z tobą umówić. Byłam przeciwna, bo wiedziałam, że wszystko zepsuję. One nie słuchały.
- Teraz wszystko jasne. – Odparłem. – Dobra. Odprowadzę cię do domu, ale najpierw zjedzmy śniadanie. – Rzekłem podnosząc się z podłogi, na której siedziałem.
- Nie musisz mnie pod drzwi domu odprowadzać. Ja sama trafię. Ewentualnie na przystanek możesz ze mną pójść.
- Dobrze. – Uśmiechnąłem się do niej.
        Zapewne było to nasze ostatnie spotkanie. Szkoda mi jej było trochę. Miałem nadzieję, że już nie będzie trzymała się z tymi idiotkami, lecz jej tego nie powiedziałem. Nie chciałem jej dawać pozorów, że się martwię, choć i tak dużo dla niej zrobiłem, przez co tak to wyglądało.

*Sunggyu*

        Rano usłyszałem dzwonek do drzwi. Przebudził mnie on. Zerknąłem na ekran telefonu. Była godzina szósta rano. Pogrzało kogoś? A no tak. Napisałem Hyunri, by przyszła jak tylko będzie mogła. Nie miałem się więc czemu dziwić, bo pewnie jak tylko się obudziła przeczytała sms i przyfrunęła do nas. Nikt nie otwierał, bo pewnie wszyscy smacznie spali, to ja ruszyłem do drzwi. Dobrze, że spałem w koszulce i dresach, bo wystarczyło, że podniosłem się z łóżka.
        Oczywiście jak otworzyłem wejście, ujrzałem wcześniej wspomnianą dziewczynę. Wyglądała prześlicznie. Tego nie mogłem zaprzeczyć. Mimo to nie miałem ochoty prawić jej już nigdy komplementów. Zaprosiłem ją gestem do środka i bez wahania weszła. Potem podeszliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na niepościelonym łóżku.
- Co się stało, że tak pilnie chciałeś mnie widzieć? – Zapytała cała rozpromieniona.
- Musimy poważnie pogadać.
- Zamieniam się w słuch. – Chyba myślała, że czeka ją coś miłego, bo jej uśmiech nie schodził z buzi.
- Zrozum, że z nami koniec.
        Te słowa musiały w nią uderzyć. Diametralnie zmieniła wyraz twarzy. Spuściła wzrok i widziałem jak jej oczy nawilżają się.
- Nie płacz. – Zająknąłem. – Muszę coś ci powiedzieć. Ta cała Saeron. Ona jest dla mnie ważna. Pewnie zawaliłem i już mnie nie zechce…
- W takim razie po co kończysz ze mną?
- Ona pomogła mi o tobie zapomnieć. I powinienem był się tego trzymać. – Odpowiedziałem oschle. Nie mogłem pozwolić na pobłażliwość. – Skrzywdziłem ją. W dzień w którym się zjawiłaś… Przespałem się z nią. Wiedziałem, że coś czułem, a potem zrobiłaś mi mętlik w głowie. Niepotrzebnie powiedziałem jej, że się waham. Ona pomyślała, że wykorzystałem ją do odreagowania emocji. Jak teraz to wypowiadam na głos, czuję się jeszcze podlej. Wiem, że ona mi tego nie wybaczy, ale z tobą też zamykam rozdział. Wyjechałaś i już nie powinnaś była wracać.
- Przepraszam. Muszę też ci coś wyznać.
        Zaskoczyła mnie tym jednym zdaniem. Spojrzałem na nią tak, by wiedziała, że wyczekuję wyjaśnień.
- Ja i tak niedługo wracam.
- Wracasz? W sensie do Ameryki? – Pokiwała na to twierdząco głową. – Wyjdź! – Zdenerwowałem się, nie próbując nawet słuchać jej wyjaśnień.
- Daj mi…
- Nie ma mowy! – Przerwałem jej i otwarłem drzwi pokoju, po czym wskazałem jej gestem by się ruszyła.
- Ale Sunggyu… - Mówiła między odgłosami płaczu.
- Po co ta cała szopka?! – Wydarłem się. – Co chciałaś osiągnąć?! – Nie przejmowałem się już nawet, że kogoś obudzę.
- Ja nie zamierzałam nic psuć, tylko kiedy dotarło do mnie, że pozbyłeś się uczuć do mnie, ja się wściekłam. Bo ja nadal cię kochałam i nie dopuszczałam do siebie żadnego mężczyzny. Na początku postanowiłam się zemścić.
        Te ostatnie zdanie zabolało mnie najmocniej. Dałem się omotać jakiejś wiedźmie. Jak mogła mnie tak potraktować. Nie dość, że zostawiła mnie wtedy. To nie tak, że nie miała wyboru. Mogła zostać, skoro była pełnoletnia. Dałaby radę. Nie zależało jej chyba wystarczająco na mnie. A teraz przyjeżdża i ma pretensje, że zapomniałem? Miałem wiecznie na nią czekać? Na dodatek ta zemsta. To było dla mnie za wiele.
- Nie chcę cię więcej widzieć. – Odparłem bez zająknięcia, bo taka była moja wola.
        Ruszyła się wreszcie, by wyjść, lecz gdy spojrzała na salon, coś ją zamurowało. Zerknąłem i zauważyłem, że Woohyun, Sungyeol i Myungsoo gapili się na nas z niedowierzaniem wypisanym na twarzach. Ona spuściła wzrok i wybiegła z mieszkania. Wszyscy podążali za nią wzrokiem, dopóki drzwi się nie zatrzasnęły. Wtedy zmienili kierunek obserwacji w moją stronę.
- Wszystko w porządku? – Wydukał Woo.
- Nic nie jest w porządku. – Odpowiedziałem.
- Ta suka. – Wymsknęło się Myungsoo. – Jak mogła?
        Nagle mnie wspierał? Zabawne. Nie wiedziałem co zrobić. Oni wszyscy tak jakby czekali co powiem. Ja natomiast jedyne o czym marzyłem w tej chwili, to samotność. Zamknąłem więc drzwi. Sekundę później zostały ponownie otwarte przez Myungsoo.
- Ja wszystko słyszałem.
- I co z tego? – Zapytałem.
- Tobie nadal zależy mocno na Saeron. Tylko…
- Spokojnie. Ja nie będę się już o nią starał. Miałeś rację, zawiodłem. Nie chcę jej ponownie ranić, a z moją głupotą wszystko możliwe.
- Gadasz głupoty. – Wtrącił młodszy.
- Nie. Poddałem się. Wybacz. – Stwierdziłem, że tak będzie najlepiej. – Po co mi chcesz znowu ustępować? Tobie też zależy.
- Może. Ale ona ewidentnie mnie odrzuca.
- Potrzebuje pewnie czasu. A teraz proszę zostaw mnie samego.
- Jeszcze będziesz żałował takiej decyzji. – Wybuchł nagle L.
        Po tych słowach wyszedł, a ja zyskałem swoją upragnioną samotność.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz