wtorek, 30 stycznia 2018

Lekcje miłości: Rozdział 9

Lekcje miłości
Rozdział 9


*Baekhyun*

            Kiedy zastałem Shinrę przyklejoną policzkiem do stolika wydawała się taka inna. Na co dzień sprawiała wrażenie opanowanej i ułożonej dziewczyny ze swoimi zasadami. W tamtym momencie wyglądała jak osoba, która ma mnóstwo problemów, a zarazem była tak urocza, że wiedziałem, iż nie oprę się od skomentowania tego, jak wytrzeźwieje. Wymyśliłem dla niej odwet za to, że nas tak wszystkich nastraszyła.
            Zauważyłem, że zaczęła się budzić, a ta jej cała koleżanka już sobie poszła, uważając, że sobie z nią poradzę. Dlaczego powierzyła ją mi, a nie zajęła się nią sama? Nie mogłem tego pojąć. Nie miałem innego wyjścia, jak dobudzić dziewczynę i zabrać ją ze sobą do dormu. Westchnąłem głęboko i zacząłem ją szturchać palcem w policzek. Ona zaś wystraszyła się chyba, bo gwałtownie podniosła głowę i zaczęła się rozglądać przymrużonymi oczami i po chwili wskazała na mnie swoim palcem.
— Beakhyun! Przyszedłeś mnie zabrać do siebie? — Wraz z tym pytaniem zaczęła się do mnie uśmiechać w dziwny sposób. — Jesteś taki dobry dla mnie. Lubię to w tobie! — Wiedziałem, że niby to jedynie słowa pijanej osoby, a jednak poczułem się doceniony. — Będziesz mnie bronił przed tym draniem? — Jakby w celu uproszenia mnie zrobiła minę zbitego psa, a ja zląkłem się. Czy ona mówiła o swoim byłym? Od razu miałem czarne myśli i bałem się, że chłopak ją nadal krzywdził.
— Oczywiście, że cię obronię — zadeklarowałem jej, choć wiedziałem, że nie mogę wiele dla niej zrobić. Chciałbym móc ją wesprzeć i pomóc jej gdy tego potrzebuję, lecz musiałem wziąć pod uwagę to, że nie zawsze będę miał na to czas.
— A przed tatą? — Tego nie rozumiałem. Musiało się coś wydarzyć tego dnia oprócz kłótni z Anri. Pewnie dlatego Shinra zareagowała tak emocjonalnie i próbowała zapić swoje smutki.
— Też, ale chodźmy. Dasz radę stanąć na nogi? — zapytałem niepewnie, bo wyglądała naprawdę słabo.
— Chyba nie. Czuję, jakby zamieniły się w galaretę.
            Wiedziałem co musiałem zrobić. Może nie należałem do najsilniejszych osób, lecz szacując, że nasz dorm nie znajdował się tak daleko, uznałem, że dam sobie radę. Kucnąłem przed nią i czekałem aż wejdzie na moje barana. Nie trwało to długo. Owinęła ręce wokół mojej szyi, ja zaś podniosłem się z nią i chwyciłem jej nogi, tak by było nam wygodniej iść.
— Zawsze chciałam być niesiona w ten sposób. — Majaczyła mi do ucha, a ja uniosłem mimowolnie kącik ust. — Widziałam to wiele razy w dramach. Lubię oglądać dramy, te najromantyczniejsze. Nikt o tym nie wie. Nie możesz tego nikomu powiedzieć.
Miłe było to, że dzięki jej wylewności w tamtym momencie dowiadywałem się czegoś więcej o niej. Wiedziałem, że później mogłoby mi się to przydać… Tylko do czego? Nie powinienem jej podrywać, za bardzo zbliżać się do niej dopóki jej siostra nie przestanie patrzeć na mnie jak patrzyła ostatnimi dniami. Poczułem się jak między młotem a kowadłem. Podobała mi się Shinra, a nie chciałem ranić Anri… Wiedziałem też, że Shinra także by tego nie chciała. Kochała swoją siostrę, choć jej tego nie okazywała. Czułem to. Już kilka razy ujrzałem jej troskę o nią, która nie była łatwa do dostrzeżenia gołym okiem. Musiałem najpierw pomóc dziewczynom naprawić relację między sobą, a potem mogłem dopiero myśleć o moich uczuciach. A i musiałem pozbyć się tego Jaemina. Nie mogłem pozwolić, by dłużej krzywdził tę dziewczynę.

*Sehun*

            Rozmawiałem z Anri, by powiedzieć jej, iż Baekhyun zajął się jej siostrą. Ona była bardzo spanikowana i cieszyła się, że Shinra się znalazła. Jednocześnie wyczuwałem w jej wypowiedziach zazdrość o mojego kolegę. Widziałem przecież jak ona na niego ostatnio patrzyła. A ona nie miała u niego żadnych szans. Nie mogłem pozwolić, by się na nim zawiodła. Zdążyłem zauważyć, że była bardzo dziecinna, a co za tym idzie miała naiwność dziecka. Jeżeli ktoś ją by zachwiał, mogłaby się załamać. Nie chciałem tego. Tylko co ja mogłem zrobić? Sam byłem w dołku emocjonalnym od jakiegoś czasu. Straciłem dziewczynę i przyjaciółkę. Przestała kompletnie się ze mną zadawać… Czy ja mogłem w takim stanie pomóc komuś?
Czy ty także uważasz, że Baekhyun lubi moją siostrę? — zadała mi to pytanie niespodziewanie.
— Nie wiem tego, znają chyba się za krótko…. Po prostu widać, że ich ciągnie do siebie, ale to jeszcze nie przesądzone. — Postanowiłem póki co ją uspokoić w ten sposób, choć dla mnie sprawa wyglądała jasno. Znałem go i wiedziałem, że wkrótce pewnie zakocha się w jej siostrze i będzie próbował coś z tym zrobić. Nawet jeśli Shinra nie była nim zainteresowana, to Baekhyun nie spojrzy na Anri jak na dziewczynę. Mogłem być tego pewien.
Ja uważam… Że moja siostra też go polubi wkrótce. Zasługuje na kogoś takiego dobrego, mimo to, ja jestem zazdrosna, że to nie ja jestem na jej miejscu. — Ta wypowiedź mnie całkowicie zaskoczyła. Ona była świadoma wszystkiego. Zrobiło mi się jej żal okropnie i postanowiłem coś szalonego. Zapragnąłem zająć się nią.
— Kiedy macie następne zajęcia? — zapytałem nagle, a ona umilkła w momencie i odezwała się dopiero po chwili.
Chyba pojutrze — odpowiedziała mi dość niepewnie.
— Możesz przyjść z chłopakami do dormu potem? Pomyślałem, że możemy gdzieś razem się przejść. — Nie wiedziałem, czy robię dobrze. Na pewno nie zamierzałem jej podrywać. Chciałem po prostu spędzić jej trochę czasu, by pokazać jej, że ktoś lubi to z nią robić bardziej niż z jej siostrą. Chciałem ją trochę dowartościować.

*Shinra*

            Obudziłam się w obcym dla mnie pokoju. Zdziwiłam się i próbowałam sobie przypomnieć poprzednią noc. Niestety wspomnienia z niej były zamazane. Ostatnie co mi się przypominało to moment, jak poprosiłam, by moja przyjaciółka dzwoniła pod numer Baekhyuna. Na samą myśli, że mogła mnie posłuchać podniosłam się gwałtownie. Czyżbym była w jednym z pokoi w dormie? Rozglądałam się nerwowo, by zobaczyć jakieś znaki i ujrzałam zdjęcie w ramce stojące na komodzie obok łóżka. Szybko je chwyciłam i od razu poznałam szczęśliwą dwunastkę na nim i o dziwo znajdowało się też tam kilka dziewczyn. Zastanawiało mnie to… Jedynie Kyurin kojarzyłam jako aktorkę i oficjalną dziewczynę Junmyeona. Czyżby inni z nich też mieli dziewczyny? Nie opowiadali za dużo o tym, bo najwidoczniej było to tajemnicą, lecz ewidentnie Kris obejmował jedną z nich. Zaciekawiło mnie to strasznie, jednak byłam pewna, że głupio będzie mi wywiedzieć się tego od Baekhyuna.
            Postanowiłam wyjść z tego pokoju i dać znać ludziom, że żyję. Jak tylko próbowałam wstać poczułam przeszywający moją głowę ból. Niekontrolowanie krzyknęłam z tego powodu i złapałam się w miejsce w którym odczułam ten dyskomfort. Usłyszałam po chwili pukanie do drzwi. Byłam w moich ciuchach, więc bez wahania rzekłam delikatnie ”proszę”. Odwróciłam się w stronę wejścia i ujrzałam jedną z dziewczyn ze zdjęcia. Wyglądała na nieśmiałą i nie była na pewno Azjatką.
— Mogę ci w czymś pomóc? — Zaskoczyła mnie dobrą wymową naszego języka. Uśmiechnęłam się do niej od razu i twierdząco pokiwałam głową.
— Mogę wiedzieć, czy Baekhyun jeszcze śpi? — zapytałam jej.
— Oni od dawna są na treningu. Spałaś bardzo długo.
            Zatkało mnie w tamtym momencie. To znaczyło, że opuściłam zajęcia. Wiedziałam, że w domu będzie ciężko kiedy w końcu do niego dotrę. Ojciec chciał ze mną porozmawiać, a ja nie zjawiłam się wieczorem w domu, dodatkowo spałam po za domem i na pewno do niego dotrą też wieści, że nie było mnie na uczelni. Miałam przechlapane na całej linii. Jeszcze tak bardzo nie nabroiłam nigdy. Zawsze starałam się być ułożona, by ojciec nie miał do mnie zastrzeżeń. Musiałam mu stawić czoła. Nie mogłam uciec od naszej rozmowy i przede wszystkim musiałam udowodnić mu, że nie jestem już dziewczyną Jaemina.
— Będę musiała wrócić do domu. Podziękujesz mu ode mnie i przekażesz, by odezwał się, jak tylko będzie miał chwilę? — Ona mi na to przytaknęła w uroczy sposób. — Wiem, że to głupie, ale mogę zapytać o twoje imię? I czy któryś z chłopaków to może… — Nie umiałam dokończyć tego zdania, lecz chyba się domyśliła o co chciałam ją zapytać.
— Jestem Amelia i tak, Yixing jest moim chłopakiem.
            Ta odpowiedź mnie usatysfakcjonowała. Jakoś ulżyło mi, że chłopacy na spokojnie mają dziewczyny i dobrze się z nimi kryją. To znaczyło, że nie mieli tak ciężko, jak mi się wydawało. Wiele fanek traktowało ich jak swoje własności, a oni przecież nie mogli należeć do nich wszystkich i byli przede wszystkim ludźmi z potrzebą miłości jak każdy.

***

            Kiedy weszłam do domu od razu wiedziałam, że tata też w nim został tego dnia. Rzadko kiedy nie zjawiał się w swojej pracy. Musiał naprawdę być na mnie wściekły i oczekiwał mnie zapewne. Najchętniej zaszyłabym się w moim pokoju. Nie mogłam. Musiałam iść z nim porozmawiać. Wzięłam głęboki oddech i udałam się w stronę jego gabinetu. Nawet nie pukałam do niego, po prostu weszłam.
            Oczywiście nie myliłam się. Zastałam go tam i na mój widok uniósł wzrok, który był bardzo surowy. Nie mogłam się już wycofać. Weszłam do środka i usiadłam na krześle dosuniętym do jego biurka po jego przeciwnej stronie. On odłożył zaś swoje papiery, które podpisywał i założył ręce na piersi.
— W końcu raczyłaś się zjawić? — Jego ton głosu nie podobał mi się. Jednak musiałam to znieść.
— Przepraszam. Spotkałam dawną znajomą i trochę nas poniosło, piłyśmy. — Postanowiłam być z nim szczera do bólu, by zrozumiał, że nie ukrywam nic przed nim. Wiedziałam, że ciężko będzie go przekonać do prawdziwej sytuacji, mimo to, musiałam próbować.
— A może spędziłaś noc z Jaeminem? — Widziałam, że był zdenerwowany, nie mogłam pozwolić na to, by myślał w ten sposób. Musiałam się bronić.
— Nie. On od jakiegoś czasu nie jest moim chłopakiem. Byłam z nim, ale teraz on kłamie. Chciałby, bym do niego wróciła, a ja nie zamierzam tego zrobić. Zdradził mnie. Jestem sama sobie winna, że ufałam takiemu idiocie — mówiłam to tak oschle, że sama się przeraziłam.
            On zaledwie westchnął głęboko i spojrzał gdzieś w bok. Pewnie głowił się nad tym, czy może mi wierzyć. Miałam nadzieję, że go przekonam tą przemową i wtedy wpadłam na pomysł. Przecież Jaemin ciągle wypisywał do mnie te durne wiadomości. Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni, odblokowałam go i przysunęłam w jego stronę, a on spojrzał na niego podejrzliwie.
— Zerknij na wiadomości od Jaemina — zaproponowałam mu i on chwycił niepewnie moje urządzenie.
            Obserwowałam zmiany na jego twarzy jak czytał zawartość, o którą go poprosiłam. Widziałam, że powoli znowu się denerwował, choć tym razem zapewne na niego, a nie na mnie. Nie mogłam się doczekać na to, co powie później.
— Wiesz o tym, że jego bluźnierstwa i to co ci pisze jest karalne? — Miałam ochotę się zaśmiać, że tak szybko zmienił swoje zdanie o mnie. Byłam też szczęśliwa, że jednak dowiedział się o tym, co czynił Jaemin. Wiedziałam, że od tego momentu nic nie ujdzie już mu na sucho.

*Eunmi*

            Rano postanowiłam się udać do szpitala, odwiedzić mamę po raz kolejny. Wiedziałam, że wkrótce ją wypisują, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Chciałam jak najszybciej pogodzić się z nią. Nie spodziewałam się tego, co zastałam na miejscu. Jakiś młody mężczyzna trzymał moją matkę za rękę. Wyglądało to dwuznacznie. Nie znałam go i nie podobało mi się to ani trochę. Oczywiście na mój widok oboje się speszyli i on odsunął się od niej w momencie.
— Czemu przyszłaś o takiej porze? Nie masz zajęć? — zapytała mnie mama z przerażonym spojrzeniem.
— Akurat dziś mam kilka odwołanych i postanowiłam z tego skorzystać. Niestety widzę, że w czymś przeszkodziłam. — Jeszcze nie wiedziałam, kim był ten człowiek, a nie chciałam z nim mieć nic do czynienia.
— W końcu mogę cię poznać. Wiele o tobie słyszałem — odezwał się, choć nikt go o to nie prosił. — Nazywam się Yoon Yeongsuk i jestem przyjacielem twojej mamy — wyjaśnił mi to po krótce, a ja nie wiedziałam, czy był ze mną szczery do końca. Trochę to wyglądało, jakby był dla niej kimś więcej, a bali się mi to powiedzieć. Miałam mieszane uczucia co do tego. — Ja już może sobie lepiej pójdę, bo pewnie chcecie pobyć we dwie…
— Nie chcę żebyś szedł. — Jak gdyby nigdy nic zwróciła się moja rodzicielka do niego, a mnie trochę zamurowało. Wiedziałam, że muszę ja to zrobić, bo to ja byłam w tym momencie dla niej intruzem.
— Skoro mama woli przebywać z tobą, to ja wyjdę i nie będę wam dzisiaj przeszkadzać.
            Po tych słowach po prostu wyszłam sobie. Nie zamierzałam dłużej patrzeć na nich razem. To nie tak, że miałabym za złe mamie jeżeli kogoś by sobie znalazła. Miała do tego prawo… Tylko dlaczego on był taki młody w porównaniu do niej? Nie rozumiałam póki co nic. Musiałam ochłonąć i przemyśleć to w domu na spokojnie, a potem porozmawiać z nią i dowiedzieć się, czy może to rzeczywiście był jedynie przyjaciel.

*Kyungsoo*

            Byłem bardzo skupiony tego dnia na zajęciach. Starałem się wynieść z nich dużo, bo ostatnio czułem, że zaniedbywałem trochę naukę. Przecież po to zacząłem ten kurs przede wszystkim. Mimo to, co jakiś czas zauważałem, że Eunmi była znowu podenerwowana tego dnia. Czułem, że coś się wydarzyło i byłem tym zaniepokojony. Chciałem ją zapytać co się stało, a musiałem czekać do końca, bo nie mogłem tego zrobić przy reszcie. Na szczęście dzięki pełnej koncentracji czas zleciał mi szybciej i nim się obejrzałem Baekhyun i dziewczyny zbierali się do wyjścia. Szybko do niego rzuciłem, że nie wracam z nim i poczekałem na ich zniknięcie.
— Dzisiaj nie idę do szpitala. Byłam rano i to wystarczy mi — wyjaśniła mi Eunmi, bo zapewne domyśliła się, iż stoję za nią. Ona zaś wycierała tablicę i nawet nie raczyła się do mnie odwrócić.
— W takim razie co powiesz na to, żebyśmy poszli na jakąś czekoladę?
            Ona zastygła w miejscu, trzymając rękę w górze, a ja miałem ochotę ugryźć się w język. Przecież nie powinienem był dawać jej takiej propozycji. A co jeżeli ona mogła to źle odebrać? To nie tak, że nie podobała mi się. Bałem się jej reakcji, jeżeli zacznie mnie podejrzewać o podrywanie jej, czy coś podobnego. Mogła przez to zamknąć się przede mną na nowo. Nie chciałem tego, bo pragnąłem jej pomagać.
— Z chęcią się wybiorę — odpowiedziała mi radośnie, odwracając się do mnie przodem.
Zrobiło mi się w tym momencie ciepło w okolicach klatki piersiowej. Jej szeroki uśmiech to wywołał. Zobaczenie go było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem i to na dodatek z bardzo bliska. Byłem szczęśliwy, że zgodziła się ze mną wyjść bez żadnych skrupułów i na dodatek wyglądało na to, że potrzebowała takiego czegoś. Mogłem być z siebie dumny. Przeczuwałem, że ten jeden mój gest mógł wiele zmienić w naszej relacji. A co gdybym jednak spróbował zostać kimś więcej dla niej niż przyjacielem? Musiałem rozważnie przemyśleć wszystkie za i przeciw. Może to los dawał mi teraz ku temu szanse i nie dobrze byłoby ją przepuścić.
            Eunmi według mnie była piękne, lecz była też osoba, która potrzebowała w kimś oparcia. Pragnąłem dla niej nim być i miałem wielką nadzieję, że moje starania nie pójdą na marne. Jeżeli spodobałbym jej się także, to naprawdę zacznę wierzyć w przeznaczenie.


Jeszcze raz przepraszam, że tydzień temu nie wyrobiłam z rozdziałem ;-;

czwartek, 25 stycznia 2018

Wirus miłości: Rozdział 11

Wirus miłości
Rozdział 11


*Hoseok*

            Przechadzałem się parkiem razem z Solji, ona jadła zakupioną przeze mnie watę cukrową, a ja cieszyłem się, bo dzięki temu zagościł na jej twarzy uśmiech. Chyba bardzo lubiła słodycze. Oczywiście przez to, że byliśmy w publicznym miejscu musiałem być zamaskowany i trochę się stresowałem, czy nikt nas nie widzi. Wtedy ujrzałem coś, czego się nie spodziewałem. Zauważyłem z daleka Jina, który podszedł do jednej z ławek parkowych. Siedziała na niej jakaś dziewczyna i uśmiechnęła się do niego szeroko po czym zaczęli ze sobą rozmawiać. Po chwili ona wstała i ruszyli w nieznanym mi kierunku. Wytrzeszczyłem na to oczy, co zauważyła moja towarzyszka i spojrzała w tę samą stronę. Miała zaskoczone spojrzenie, pewnie nie domyślając się o co mi chodzi.
— Znasz tamtych ludzi? Ten zamaskowany to jakiś inny idol? — dopytała mnie, a ja jej przytaknąłem niepewnie.
— To Jin — powiedziałem do niej cicho, a ją zamurowało. — Nie wiem co on tutaj robi z tą dziewczyną — dodałem po chwili.
— Może też kogoś ostatnio poznał — stwierdziła słusznie, a mnie olśniło, że zapewne dlatego był po mojej stronie, kiedy zaproponowałem przyprowadzenie Solji do naszego dormu.
            Uśmiechnąłem się do siebie w duchu, że tym razem nie byłem jedynym, który broił, bo najpierw zorientowałem się, że Jimin z kimś kręci, a teraz jeszcze Jin... Od razu poczułem się pewniej. Skoro najstarszy może zawierać znajomości z dziewczynami, to czemu nie ja?
— Czemu zacząłeś się uśmiechać sam do siebie? — Zmieszałem się na te słowa Solji. Nie byłem świadom, że szczerzyłem się rzeczywiście.
— Nic, głupie myśli mam teraz. Co chciałabyś porobić dzisiaj? — Postanowiłem w ten sposób zmienić temat, bo wolałem się nie przyznać do tego co mi chodziło po głowie.
— Chcę gdzieś móc usiąść i porozmawiać najlepiej. Chciałabym ci coś opowiedzieć. — Jej wyraz twarzy w momencie się zmienił. Jej wzrok w momencie stał się pusty. Przeraziło mnie to i wiedziałem, że muszę koniecznie ją wysłuchać, skoro miała taką potrzebę. Nie mogliśmy robić tego w takim miejscu, więc postanowiłem zrobić coś co chciałem dawno.
— Chodźmy do mojego dormu. To niedaleko, a tam w moim pokoju możesz opowiedzieć mi wszystko. Co ty na to? — Widziałem, że zastanawiała się nad odpowiedzią.
— A nie będą chłopacy się pytać kim jestem? — wtrąciła nieśmiało, a ja posłałem jej pokrzepiający uśmiech.
— Już im napomknąłem o tobie. — Moja odpowiedź była prawdziwa, jednak nie dodałem, że dyskusja na ten temat była delikatnie podzielona. Mimo to, szybko posłałem tylko wiadomość do Jungkooka, by trochę ogarnął salon, bo zaraz wparuję tam z koleżanką i nie chciałbym, by dostała zawału na widok naszego nieporządku.

***

            O dziwo najmłodszy bardzo grzecznie mnie posłuchał i kiedy weszliśmy do dormu nie było nic dziwnego na widoku. Salon, przez który trzeba przejść z przedpokoju lśnił czystością, a chłopcy, czyli Jungkook, Jimin, Taehyung, Yoongi i Namjoon, siedzieli na kanapie i oglądali coś w telewizji. Słysząc, że przechodzimy odwrócili się w naszą stronę, a Solji momentalnie schowała się za mnie. Coś czułem, że pewnie była skrępowana widokiem reszty zespołu. Miałem ochotę zaśmiać się z tego, lecz udało mi się powstrzymać.
— Gdzie ta twoja koleżanka? — zapytał z cwaniackim uśmiechem Jimin, a ja wskazałem palcem na moje plecy. — Pokaż nam się, nie bądź taka.
            Solji posłusznie pojawiła się koło mnie i ukłoniła się w ich stronę, szeptając jednocześnie ciche przywitanie. Wtedy domyśliłem się, że przecież wyznała mi wcześniej, iż podobał jej się Jimin, a ja głupi o tym zapomniałem. Pewnie bała się na niego spojrzeć, a ja poczułem ukucie zazdrości, bo jej reakcja na mnie była o wiele bardziej swobodna.
— Widzę, że zaraz zje ją stres. Lepiej nie męczmy jej bardziej i dajmy im spędzić czas w spokoju razem. — Na szczęście Namjoon zaproponował nam to i mogłem udać się z nią już do mojego pokoju. Bałem się, że któryś z nich będzie na tyle ciekawski, że zacznie zadawać Solji pytania, a ja spieszyłem się do wysłuchania jej w końcu.
            W pokoju wszelkie nerwy ją opuściły i zobaczyłem, że ulżyło jej momentalnie. Był to bardzo uroczy widok i z kolei też poczułem się lepiej na myśl, że przy mnie nie czuła jakiejś krępacji. Dzięki temu mogłem jej pomóc. Jakby wstydziła się ze mną rozmawiać, to jaki byłby ze mnie pożytek?
— Usiądź na łóżku, a ja może coś do picia przyniosę. — zaproponowałem, a ona chwyciła mnie pospiesznie za rękaw mojej bluzy.
— Na razie nie chce nic pić. Wolę teraz porozmawiać — oznajmiła to, a ja przytaknąłem jej i usiadłem razem z nią. Czekałem, aż zacznie coś mówić. Nie wiedziałem, że będzie chciała tak po prostu zacząć, jak znajdziemy się na osobności. — Ja miałam wcześniej przyjaciela — zaczęła i widziałem, że słowa przychodzą jej ciężko, ale skoro miała potrzebę, musiałem cierpliwie czekać na to co miała do powiedzenia. — Bardzo mnie wspierał, dzięki niemu jakoś się trzymałam na uczelni, w domu, bo czasem jest bardzo ciężko... Tylko pewnego dnia... Odszedł. Wyjechał do Stanów, bo okazało się, iż miał nowotwór. Rodzice chcieli zapewnić mu dobre leczenie za granicą i wtedy urwał całkowicie ze mną kontakt. Nie mam pojęcia od kilku lat, czy żyje. Jego rodzice nawet tu nie wracają... Jestem załamana tą sytuacją i jednocześnie strasznie mi go brakuje.
            Nie wierzyłem tego co usłyszałem. Jej historia przypominała mi fabułę marnego dramatu. Nie miała pojęcia co dzieje się z osobą, na której jej zapewne bardzo zależało. Ja nie wiedziałem w tamtym momencie, jak miałem na to zareagować. Nigdy nie straciłem nikogo tak mi bliskiego. Nikt nigdy ze mną nie zerwał kontaktu w ten sposób. Chciałem ją pocieszyć, że pewnie on żyje... A skąd miałem tą pewność?
— Czyli nie masz pojęcia gdzie on teraz jest i co z nim jest? — Upewniałem się, choć znałem odpowiedź. Dawałem sobie tym czas na przemyślenia.
— Dokładnie... To ciąży mi strasznie, a i tak bardziej boli mnie to, że czuję się przez niego zdradzona. Zostawił mnie tu samą i bez żadnych wieści. Chciałabym mieć chociaż z nim kontakt... Pragnę wiedzieć czy on żyje... — Po tych słowach z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Odruchowo zareagowałem w ten sposób, że chwyciłem jej głowę i przybliżyłem do mojej klatki piersiowej na tyle, by zrozumiała, że może się we mnie wtulić. Długo nie czekałem na to, aż jej małe rączki oplotły mnie w pasie. Poczułem ulgę. Mogła mieć we mnie oparcie i musiała o tym się dowiedzieć. Wiedziałem, że nie zastąpię jej tamtego chłopaka. Nikt nie jest na tej planecie zastąpiony. Ona znała go pewnie długo. Mimo to, musiałem starać się wypełnić jej pustkę po nim.

*Junmi*

            Byłam niemało zaskoczona, że ten chłopak, który zrujnował sklep, rzeczywiście okazał się idolem. Nawet udało mi się go znaleźć w internecie. Oniemiałam na widok tego, jak sławny był i jaką miał obecnie rzeszę fanek. Mimo to, śmieszył mnie trochę jego pseudonim. Przez niego bałam się odsłuchać jego piosenek. Widać było od razu po nim, że był liderem, przez to, że wykazał się przede mną wielką odpowiedzialnością. Kto normalny wracał się przyznać po takim czymś i proponował pokrycie kosztów? Może i miał kasę... A mimo to... Mógłby być skąpy. Tylko jeszcze jednego nie umiałam pojąć.  Dlaczego chciał gdzieś ze mną wyjść?
            Byłam z nim umówiona, że odbierze mnie tego dnia z pracy. Z jednej strony wolałabym się udać prosto do domu, do mojego ciepłego łóżka, albo raczej nie tak ciepłego jak bym chciała futonu... Z drugiej strony, chciałam poznać tutaj w końcu kogoś, bo zaraz mogłabym oszaleć z samotności jaka mnie otaczała. Nawet kota nie mogłam przygarnąć, bo właścicielka mieszkania mi zabroniła przyprowadzać zwierzęta.
            Westchnęłam głęboko, bo już zamknęłam sklep jakiś czas temu i czekałam na tym zimnie na tego całego Namjoona. A mawiają, że to kobiety są spóźnialskie. Kolejny stereotyp, który mnie nie dotyczył, a wręcz zawsze miałam na odwrót. Od kiedy pamiętam to ja czekam na tych spóźnialskich mężczyzn.
— Jestem. — Usłyszałam nagle zasapany głos obok mnie. Widocznie biegł. — Przepraszam, urwanie się z wytwórni było dla mnie ciężkim zadaniem. Długo czekasz? — Zaprzeczyłam kręceniem głowy, choć moje zamarznięte ręce mówiły co innego. Czemu mi w ogóle było tak zimno?
— Co będziemy robić? — zapytałam go, bo naprawdę mnie ciekawiło co o takiej porze on chciał wymyślić. Chodzenie po prostu nie odpowiadało mi, bo przecież było mi tak zimno. A większość miejsc zamykała się poza klubami i tym podobnymi miejscami, które budziły się właśnie do życia. Ale tam też nie miałam ochoty się wybierać.
— Szczerze, to nie wiem... — Mówiąc to, drapał się w tył głowy, a ja zastanawiałam się, co miał pod kopułą... Przecież poprosił mnie o spotkanie, a nie ma kompletnego planu? Westchnęłam, co lubiłam często robić...
— Może pójdziemy do mnie?  — Prawie mu wypadły oczy z orbit na to pytanie.
— Nie będą twoi rodzice źli, że przyprowadzasz kogoś o tej porze? — Miałam ochotę zaśmiać się na to pytanie, lecz powstrzymałam się, by go nie urazić.
— Spokojnie, mieszkam sama. — Na to znowu wytrzeszczył swoje źrenice jeszcze bardziej. Nie wiedziałam, że tak się dało. I co go tak dziwiło? A może był przerażony, że będzie ze mną sam na sam bez żadnych świadków? Nie wiedziałam jak to odebrać.
— Tak więc chodźmy. — Wraz z tą wypowiedzią wyprostował się i zaczął chrząkać. Ewidentnie było widać po nim zakłopotanie tą sytuacją. Już prawie zapomniałam, że chłopacy w Korei tacy potrafią być.

***

            Siedzieliśmy w moim pokoju i milczeliśmy. Nie mieliśmy chyba pojęcia o czym ze sobą rozmawiać. Normalnie mi się buzia nie zamykała, niestety ostatnio chyba się wyobcowałam przez moją samotność. Przyzwyczaiłam się nawet do mówienia do siebie. A on? Chyba naprawdę poprosił mnie o te spotkanie zbyt spontanicznie. Nadal nie znałam jego powodu co do tego. Dziwnie też siedziało mi się z nim z myślą, że wiele fanek chciałoby być w mojej skórze, a ja siedziałam tak obojętna względem niego.
— Słuchasz muzyki? — odezwał się po długim milczeniu.
— Oczywiście. — Nie potrafiłam rozwinąć mojej wypowiedzi. Bałam się, że jak zabrniemy w tym temacie, to powiem mu za dużo. Nie chciałam zdradzać siebie na pierwszym spotkaniu w całości.
— Ja tworzę muzykę i rapuję...
— Wiem. — Przerwałam mu, choć wiedziałam, że próbował kulawo podtrzymać temat. Mogło to wyglądać jak przechwałki, lecz dla mnie nimi nie były. Po prostu chciał coś mówić.
— A ty jaki lubisz gatunek? Domyślam się, że nie słuchasz kpopu?
— Kiedyś kilku zespołów słuchałam może... O was nie słyszałam. Żyłam długo w Ameryce i tam bardziej się zakorzeniłam — wyjaśniłam mu to krótko, a on na to przytakiwał ze zrozumieniem.
— Ja też słucham innej muzyki, tej angielskiej. Staram się też ćwiczyć mój angielski, by z każdym dniem był coraz lepszy. Mimo to, kocham Koreę i tutaj zawsze będzie mój dom. — Nie wiedziałam po co dodał mi to ostatnie zdanie, jednak stwierdziłam, że to zignoruję.
            To nie tak, że wyrzekałam się koreańskiego pochodzenia. Gdyby tak było, nie sprzeciwiłabym się mamie, by tutaj studiować i nie wyjechałabym na własną rękę. Szkoda tylko, że na miejscu okazało się, że wcale nie czekała mnie tu kolorowa przyszłość. Działałam zbyt spontanicznie.
— Ja też kocham Koreę i dlatego tu wróciłam. Na początku próbowałam innych sposobów, by się tu dostać ponownie. Aż wreszcie postawiłam wszystko na powrót tu i źle na tym wyszłam — rzekłam to jakoś dziwnie nieśmiało, bo znowu mój język był tak długi, że prawie mu powiedziałam coś, co chciałam póki co ukryć przed nim ze względu na to, kim był.
— Jakich sposobów? — No i musiał zapytać o to, co nie chciałabym, żeby zapytał... Nie mógł o coś innego?
— Chodziłam na przesłuchania wytwórni koreańskich. Pewnie wiesz, że dużo jest takich za granicą — mówiłam to bardzo niepewnie. Nie chciałam, żeby mnie dalej na ten temat wypytywał.
— Umiesz śpiewać? — wyskoczył z tym zaskoczony.
            Po chwili przerwał nam jego telefon. Cieszyłam się okropnie, że to nastąpiło. Nie chciałam dłużej z nim rozmawiać. Póki co nie dogadywaliśmy się zbytnio. Nie wiedziałam nawet czemu tak było. Mogła to być moja wina. Przestałam być ostatnio otwartą osobą i zapewne to się teraz odbijało w tej chwili. Oczywiście okazało się, że dzwonił ktoś do niego pilnie i musiał przez to wracać. Nie omieszkał na wyjściu oznajmić się, że jeszcze się zobaczymy. Zdziwiłam się, że jeszcze tego chciał. Czy on nie czuł tej niezręczności między nami? Chociaż, może z czasem przekonałabym się do niego?  Kto wie?
*Jimin*

            Czułem się dziwnie ignorując Yeondonga. Jakoś krępowało mnie jego zachowanie, ale przecież chłopak chciał po prostu zaprzyjaźnić się ze mną. Mogłem mu po prostu powiedzieć, że jako idol nie mam na to czasu, a nie potrafiłem i tego zrobić. Chciałem mu dać szansę na poznanie mnie. Nie wiedziałem po co.
            Tego dnia się przełamałem. Zaproponowałem sam, czy nie chce gdzieś wyjść. Od razu odpowiedział, że chciałby pójść na kręgle i zapytał, czy nie ma możliwości, bym wziął ze sobą Yoongiego. Początkowo miałem mu odpowiedzieć, że nie ma takiej opcji, lecz zastanowiłem się i uznałem, że co mi szkodzi? Choć miałem podejrzenia, iż mogę tego pożałować.
            Na szczęście Yoongi nie miał żadnych planów na ten wieczór i zgodził się udać ze mną. Nawet nie pytał dlaczego zamierzam wyjść gdzieś z Yeondongiem. Zdziwiło mnie takie zachowanie z jego strony. Nie był zazwyczaj skory do poznawania nowych osób. Może miał nadzieję, że dzięki temu pozna Inhę, o której opowiedział mu jej brat na fameetingu? Oh, żeby się nie przeliczył. Ta dziewczyna miała w sobie wiele zła.
            Dostałem adres kręgielni od Yeondonga, więc udaliśmy się tam bezpośrednio. Na miejscu był i sam zainteresowany i niestety jego siostra, a co mnie zaskoczyło z nimi rozmawiały jakieś dwie dziewczyny. W mojej głowie włączyło się czerwone światło. A co jeśli one mogą nas zdradzić? Potem będzie krążył nagłówek "Suga i Jimin przyłapani w kręgielni z dziewczynami". Wolałbym uniknąć tej sytuacji. Wtedy zauważył też nas Yeondong i ruszył w naszą stronę.
— Nie krępujcie się. To pracownice z tego miejsca. Znamy je dobrze i możecie im zaufać. Wiele gwiazd do nich przychodzi na kręgle i one niczego nikomu jeszcze nie zdradziły. — Niby zapewniał mnie, że powinienem im zaufać, tylko, że był jeszcze mały niuans. Ja do końca nie ufałem jeszcze Yeodongowi, a co dopiero tym obcym dla mnie dziewczynom.
— Nie jestem do końca przekonany — wyszeptałem to, a po chwili Yoongi po prostu ruszył przed siebie jak gdyby nigdy nic.
— No co się tak gapisz? Chodź Jimin, bo stracimy dobrą zabawę przez twój lęk. — Nie rozumiałem nic z tego co do mnie powiedział mój kolega... Przecież powinniśmy uważać. Media czyhały na taką sensację na każdym kroku...
— Ja rozumiem twój strach — wtrącił znowu Yeondong. — Zaufaj mi, a będzie fajnie — dodał to z szerokim uśmiechem, więc uznałem, że muszę w końcu wyluzować i podążyłem wraz z nim do reszty. — A i jeszcze jedno. Tamta dziewczyna. — Wraz z tymi słowami wskazał mi jedną z pracownic, która miała pofarbowane końcówki na fioletowo. Wyglądało to nawet ładnie. — Ona mi się podoba... Więc jakbyś mógł uważać, by jej nie uwieść mi przypadkiem...
            Zatkało mnie w tamtym momencie. Nie ogarniałem co się wokół mnie dzieje, a on jeszcze zaprosił nas do miejsca, gdzie była dziewczyna, która mu się podobała. Czy on nie był świadom tego, że ja nie musiałem nic robić i dziewczyny już pożerały mnie wzrokiem? To nie tak, że miałem o sobie wysokie mniemanie. Po prostu... tak było.
            Kiedy zjawiłem się w tłumie, to przedstawiono mi owe dziewczyny. Jednak z nich zwała się Miseon i wyglądała uroczo, a zarazem uśmiechała się uprzejmie w naszą stronę. Druga, ta od fioletowych końcówek zwała się Riseun i mierzyła mnie uwodzicielskim spojrzeniem. Miałem ochotę wyśmiać los... Naprawdę musiała to być akurat ona? Za to Inha zabijała ją swoim wzrokiem. Zdziwiło mnie to ogromnie i jak dziewczyny odeszły, a Yeondong oznajmił, że musi skorzystać z toalety przed grą postanowiłem się czegoś wywiedzieć.
— Nie lubisz tej dziewczyny? — zapytałem ciekawsko, a ona bez wahania mi przytaknęła.
— Dzięki niej, nie przepadam też za tobą. Przez nią mój brat chce być jak ty... To wszystko jest bez sensu. To bardzo miły, kochany i uczciwy chłopak, a ona bawi się jego uczuciami. Kiedyś powiedziała. że będzie z nim dopiero jak zamieni się w ciebie, a wiesz co on zrobił? Powiedział, że może kiedyś mu się uda mu do ciebie upodobnić i wtedy jeszcze raz wyzna jej uczucia. Teraz wiesz skąd ten cały podziw tobą? — Wszystko to wypowiadała z takimi pretensjami do mnie, a ja pierwszy raz nie czułem się przez nią urażony. Wręcz przeciwnie. Zrobiło mi się strasznie głupio w związku z tą sytuacją. Nie chciałem by Yeondong był taki jak ja. On naprawdę wydawał się taki, jak opisała go jego siostra, chociaż momentami bałem się, że to tylko maska, a tak naprawdę to jakiś psychopata. Nie wiedziałem, skąd miałem takie myśli. Pomijając to... On nie mógł być mną. A będąc sobą był o wiele ciekawszy.
— Może zniszczę jej idealną opinię o mnie dzisiaj? — wypowiedziałem to niepotrzebnie na głos.
— Myślę, że to zły pomysł. Znajdzie sobie innego idola do tego — stwierdził Yoongi, o którego obecności praktycznie zapomniałem.
            Musieliśmy też przerwać tę dyskusję, bo wrócił do nas Yeondong. Ucichliśmy w momencie, a ja uznałem, że wdrożę mój plan... Nawet jeśli dziewczyna zmieni swoje zainteresowanie mną na innego idola, to nie byłbym to ja i nie musiałbym mieć wyrzutów sumienia, że chłopak przeze mnie ma pod górkę.  A jak najlepiej zepsuć sobie opinię u dziewczyny? Zauważać bardziej jej przyjaciółkę, niż ją. I to było to. Miseon stała się w tamtym momencie moim celem.
            Jak przynosiła nam coś, zgadywałem ją, prawiłem tandetne komplementy. Widziałem, że Yoongi się mną załamywał i kręcił głową na ten widok, ale to było normalne. On zawsze krytykował moje zachowania i uważał za dziecinne. Może i takie było, jednak mało mnie to obchodziło.
            Gra za to przebiegała dość gładko. Ja byłem w drużynie z Yeondongiem, a Yoongi z Inhą, której najgorzej z naszej czwórki szło. Czasami śmiałem się z niej, bo pokracznie wyglądała, jak rzucała kulami. Yoongi w pewnym momencie stracił do niej cierpliwość. Nie chciał zapewne z nami przegrać, więc podszedł do niej i chwycił jej dłoń, pociągnął ją za sobą, by podeszła do kuli, a ja ujrzałem na jej policzkach rumieńce. Ona się zawstydziła jego gestu! Następnie zaczął jej tłumaczyć wszystko i pokazywać, jak powinna rzucać. Ona mu jedynie przytakiwała jak zaczarowana.  Nie podobało mi się to, a nie wiedziałem nawet czemu.
— Czyżby moja siostra miała tyle szczęścia, że Yoongi ją podrywa? — zapytał mnie nagle Yeondong z cwaniackim uśmiechem, a we mnie coś zawrzało, lecz przemyślałem to szybko.
— Coś ty! On się nie zna na podrywaniu dziewczyn. — Do tego zaśmiałem się nerwowo. Nie byłem sam przekonany do tego co powiedziałem i nie wiedziałem, dlaczego to zrobiłem.
— Chyba nie jesteś o nią zazdrosny? — Zaśmiał się mówiąc to, a nie potrafiłem nic odpowiedzieć, tylko po prostu wstałem.
            Podszedłem do Inhy i uznałem, że to ja nauczę ją jak się to robi. Zrobiłem bardzo głupią rzecz. Rzeczywiście szybko załapała moje rady... Tym sposobem ona i Yonngi z nami wygrali, a na mnie Yeondong udawał, że się obraził. Jedynym plusem było to, że dowiedziałem się, iż od teraz Riseun już nie spojrzy na mnie tak samo. Uznała, że podrywałem jej przyjaciółkę i Inhę jednocześnie, więc w jej oczach zostałem kobieciarzem.
            Mimo to, wynikło z tego wszystkiego więcej problemów. Inha powiedziała, że jestem dziwny na koniec, jak mnie żegnała, Yeondong się do mnie nie odzywał, a Yoongi dopytywał co we mnie wstąpiło, że pod koniec nagle odbiłem mu Inhę. Dobił mnie jeszcze jak uznał, że pewnie ona mi się podoba i nie mam się co przejmować, bo jego zainteresowała inną osobą. Mi wcale nie podobała się Inha... Po prostu nie chciałem, by... No właśnie... Sam nie wiedziałem czego ja chciałem. Ten dzień należał do najdziwniejszych w moim krótkim i marnym żywocie.


I co uważacie o tym rozdziale? Trochę pisałam na szybko, ale weny nie brakowało, więc powinno być dobrze. Nie wiem tylko, czy na końcu troszkę nie przesadziłam. Ale co najważniejsze, co sądzicie o tym co wydarzyło się w waszym ulubionym wątku? Poznaliście też bliżej Junmi.. Co o niej powiecie? I czy reakcja Jimina was zaskoczyła? Czy była do przewidzenia?