czwartek, 31 sierpnia 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 14

Witajcie! Dziękuję wam znowu za wspaniałe komentarze pod poprzednim rozdziałem i życzę miłego czytania tego rozdziału. :)


Ps. Są osoby, które nie mogą się pewnie doczekać kontynuacji Kiedy dorosnę, bo zapowiedziałam ją. Prosiłabym jeszcze chwilę uzbroić się w cierpliwość. Mam też w planach coś jeszcze. Takiego czegoś nie było na moim profilu wcześniej. Dowiecie się jednak o tym, jak już z tym ruszę. :D


Diagnostyka serca
Rozdział 14




*Juniel*


            Weszłam wprowadzona na salę przez Minseoka. Usiadłam na łóżku, do którego mnie poprowadził, bo zapewne wskazał mu je pielęgniarz, czy ktoś podobny,, który z nami był w pomieszczeniu. Wyjaśniał dużo po Chińsku, czego nie rozumiałam. Ubolewałam nad tym. Na szczęście znowu mój towarzysz mnie ratował. Znał dobrze ten język. Czekałam, aż przekaże mi co mam dalej robić. Kiedy usłyszałam oddalające się kroki, domyśliłam się, że to pewnie ten ktoś wyszedł.
- I co powiedział? - Zapytałam niepewnie, bo zawsze to Minseok mógł wyjść.
- To nie był jeszcze doktor. Tylko pielęgniarz. Wyjaśnił, że twój lekarz prowadzący robi teraz operację. On będzie już mówił po koreańska  i wszystko ci wyjaśni. - Mówił to ze stoickim wręcz spokojem, a we mnie wszystko buzowało. Byłam bardzo zestresowana. Chciałam już być po zabiegu i widzieć, a czułam, że ten czas do tego momentu, będzie mi się dłużył strasznie. W końcu to było na tamtą chwilę moim największym marzeniem.
- Nie mogę się tego doczekać, aż będzie po wszystkim. Boję się, że coś nie wyjdzie. - Byłam roztrzęsiona. Poczułam jak Min obejmuje moje dłonie swoimi. Od razu się uspokoiłam i ulżyło mi. Był przy mnie i umilał mi tą chwilę oczekiwania.
- Spokojnie. - Szepnął. - Jestem tu przy tobie i dopilnuję, by wszystko się powiodło. - Byłabym pewna, że w tym momencie się uśmiechnął. Miałam takie wrażenie. Często zaczynałam wyczuwać, jakie czynił gesty w moją stronę, choć ich nie widziałam. Mogło mi się to wydawać.
            Znowu usłyszałam kroki, więc domyślałam się, że ktoś do nas podszedł. Czekałam, aż osoba ta się odezwie. Chwilę jeszcze jednak trwała cisza.
- Witam panią. - Zaczął po Koreańsku, więc mi ulżyło, iż rzeczywiście go potrafił. - Będę pani lekarzem. Nazywam się Cheng Jintao i zajmę się pani zabiegiem, jak i późniejszą opieką po nim. Mógłbym tylko wiedzieć, kim dla pani jest ten człowiek? Bo jeżeli nie jest z rodziny, będzie musiał wyjść...
            Zamurowało mnie. Chciałabym, by Minseok został, lecz nie mógł się stać nagle moim bratem, czy kimś na tyle bliskim. Już chciałam odpowiedzieć, że to jedynie znajomy, co byłoby zapewne też dziwne, że przyjechał ze mną taki kawał będąc nim i nikim więcej, niestety sam zainteresowany mnie uprzedził.
- Jestem jej narzeczonym. - Odpowiedział szybko, a ja nie wiedziałam co zrobić. Skłamał, żeby zostać w pokoju.
- W takim razie nie widzę problemu w informowaniu pani o wszystkim przy nim, jeżeli wyraża pani taką zgodę. - Przytaknęłam, bo pragnęłam go mieć przy sobie w każdej chwili. Po czasie jednak doszłam do wniosku, że zachował się nierozważnie. Co jeżeli ktoś w tym szpitalu go rozpozna i rozpowie, iż przedstawił się jako mój narzeczony? Przecież to mogłoby się źle odbić na jego karierze. Posmutniałam, że tak wiele dla mnie ryzykował. Choć nadal nie byłam dla niego nikim więcej, niż znajomą.
            Po wyjaśnieniu przez lekarza, iż tego i następnego dnia czekały mnie same badania, a jak wszystko poszłoby pomyślnie to za dwa dni czekał mnie zabieg, zostawił nas samych. Miałam ochotę zapytać po co Minseok to zrobił. Wiedziałam, że chciał mnie wspierać w każdy możliwy sposób, jednak to kłamstwo mogło mieć wielkie konsekwencje.
- Nie powinieneś się przedstawić, jako mój narzeczony. - Wyszeptałam, bo ledwo przechodziło mi to przez gardło. W końcu starał się dla mnie.
- Obiecałem, że będę się tobą opiekował i nie chcę by mi to utrudniali. Zresztą. Nie przeszkadza mi to. - Znowu poczułam jak chwyta moją dłoń. Dodawało  mi to dużo otuchy i kochałam ten gest, który dość często wykonywał. - Jesteś dla mnie bardzo ważna. - Moje serce zaczęło mocno bić. Jedno zdanie, a poczułam się dowartościowana. - Dlatego z chęcią zostanę twoja drugą połówką, czy kimkolwiek ważnym. Po prostu nie chcę ci tym teraz zawracać głowy. Powinnaś się skupić na leczeniu i twoich oczach.
            Poczułam łzę na moim policzku. Wzruszyły mnie jego słowa. Doceniałam jego troskę. Był dla mnie bardzo ważny od jakiegoś czasu, choć tak krótko go znałam. Szybko wzbudził we mnie zaufanie. Czułam się doceniana przez niego jako kobieta, jako człowiek. Przestałam chwilami myśleć, iż coś było ze mną nie tak. Ja tylko nie widziałam. Przez rodziców dążyłam do tego, by nie być upośledzoną w żaden sposób. Przez nich nabawiłam się wstrętu do swojej osoby, a on zmienił to w mgnieniu oka, jak za dotknięciem różdżki.
            Poświęcił dla mnie swoje wolne chwile. Wspierał mnie jak mógł. Nic dziwnego, że zakochałam się w tym człowieku tak szybko. A wychodziło na to, że ja mu obojętna nie byłam. Nie czułam, by przesiadywał ze mną z litości. Tu chodziło o coś więcej. Choć nie powiedział mi wprost co czuł, ja to wiedziałam. Między nami nie potrzebne były słowa. Wystarczyły czyny, gesty i to wszystko obrazowało nam jak bardzo byliśmy ze sobą związani emocjonalnie. Całkowicie zapomniałam z tego wszystkiego, że chciałam mu wypomnieć, iż był nierozważny. Nie zamierzałam też psuć takiej chwili. Dzięki niemu nie bałam się niepowodzenia operacji. Czekałam na nią niecierpliwie, pragnęłam go zobaczyć w końcu, ale już nie potrzebowałam jej tak desperacko jak wcześniej. Jeżeli on miałby być przy mnie, to mogłam nadal być ślepa i cieszyć się życiem.


*Jongdae*


            Siedziałem zamknięty w pokoju i obrażony na resztę świata. Czemu tak się zachowywałem? A no tak, Luhan spiskował z Kyungsoo przeciwko mnie i w przypływie emocji zrobiłem coś głupiego względem Chayeon. Minął ponad tydzień jak z nią nie gadałem. Nie miałem odwagi pierwszy się odezwać po tym pocałunku i namieszaniu jej w głowie, a ona sama też tego nie robiła. Pewnie myślała, że chciałem zerwać kontakt po tym, co się wydarzyło. Nie zasługiwałem na jej przyjaźń. Ona była za miła. Mimo to, gryzło mnie sumienie, bo w końcu mnie potrzebowała. Widziałem to wiele razy. Jak się coś działo, od razu mnie wołała. A ja po prostu zaprzepaściłem to wszystko. Może powinienem był coś zrobił, ale za bardzo się bałem, że znowu kolejna dziewczyna mnie zrani. To wszystko mnie przerosło. Broniłem się jak mogłem, by była to czysta przyjaźń, a jak zwykle zmaściłem.
- Nadal ubolewasz nad własnym losem? - Usłyszałem pytanie od strony wejścia do pokoju. To był Baekhyun. Ostatnio dużo ze mną rozmawiał. Pocieszał i proponował, bym skontaktował się z Chayeon. Ja nie chciałem tego robić, a mimo to, byłem mu wdzięczny za wsparcie. Luhana nie zamierzałem jak na razie widywać, bo mnie zdenerwował.
- Lepiej dziś mi daj święty spokój. Nie chcę mieć cię na sumieniu. - Oznajmiłem surowo, a go to nie zraziło. Usiadł na fotelu przy moim biurku i podjechał nim bliżej mnie. Zawisł nade mną.
- Będę cię nękać, dopóki nie weźmiesz się w garść. Proszę cię. Ja też mam złe doświadczenie z dziewczynami. Najpierw zawiodłem się przez Amelię, a potem z Luną* przestałem się dogadywać nagle bez powodu. Pamiętasz to? -Przytaknąłem mu. Fakt, też miał ciężkie sytuacje z płcią piękną. - A mimo to, nie podłamuję się. Jak znajdzie się inna śliczna dziewczyna, która mi zawróci w głowie będę do niej podbijał. Trzeba być optymistą. To że nie wyjdzie z jedną, nie znaczy, że nie wyjdzie z inną. - Oznajmił bardzo spokojnie. Ja nie potrafiłem być tym razem taki i miałem ochotę go wyrzucić z pokoju z taką gadką.
- Co z tego? Chyba nie namawiasz mnie, bym podrywał Chayeon? Tu nie chodzi o to, że boję się, iż nam nie wyjdzie. Ja po prostu wolałbym nadal się z nią tylko przyjaźnić. Potrzebowała mojego wsparcia. A ja wszystko popsułem. - Wyjaśniałem mu, choć codziennie mówiłem mu to samo i nie docierało.
- Rozumiem. Ale nie pojmuję, czemu nie możesz ją wspierać będąc kimś więcej, niż przyjacielem. - Tym razem był poirytowany. Wybuchł. A do tej pory na tym etapie nasza rozmowa się kończyła i on się poddawał. - Spójrz prawdzie w oczy. Ona ci się strasznie spodobała. Wypierałeś się tego, owszem, lecz serce nie sługa, jak dobrze obaj wiemy. Teraz powinieneś pójść za jego głosem. Przecież masz do tego prawo. Jesteś człowiekiem. A człowiek potrzebuje miłości, by jakoś funkcjonować na chorym świecie.  - Miał szczerą rację, jednak ja byłem uparty i nie chciałem jej mu przyznać. Odpowiedzi ode mnie nie uzyskał, bo przerwał nam dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Odebrałem nie patrząc nawet kto to. Spodziewałem się menadżera, kogoś z chłopaków, albo rodziców, a nie Chayeon pociągającej nosem, jakby płakała.
- Głupek! - Wyzwała mnie, a ja podskoczyłem i zmieniłem momentalnie pozycję do siadu uświadamiając sobie powoli co się działo. - Nie odzywasz się i boję się, że nie chcesz mnie znać. Jak mam odebrać twoje zachowanie? - Tym razem zaszlochała. - Bałam się, że cię tracę. A zdążyłam się przywiązać. Proszę przyjaźnimy się nadal. Ja bardzo pragnę teraz zobaczyć twoją uśmiechniętą buzię. - Powiedziała to tak, że w momencie  leciałem do wyjścia, nie przejmując się Baekhyunem siedzącym nadal u mnie i zdezorientowanym. Poinformowałem Chayeon, że do niej jadę i by nie wniosła żadnego protestu po prostu się rozłączyłem


*Jiwon*


            Jongin postanowił mnie odwiedzać kiedy zechce, odkąd moja siostra wiedziała o nim. Nie miałam już tłumaczenia, że nie chciałam by się dowiedziała. O dziwo, czasami zdarzało się, że ta dosiadała się do nas i rozmawiała z nim, jak z jakimś kumplem. Z jednej strony byłam szczęśliwa, bo w końcu dogadywała się z kimś kogo ja lubiłam. Z drugiej, czułam ukłucie zazdrości, jak ze sobą żartowali. Obawiałam się wtedy, że jestem stara i nudna i w końcu przerzuci się na nią. Tamtego dnia znowu tak było. Siedziałam z nim przed telewizją. Dosiadła się do nas Jiyoon po pół godzinie.
- Nie przeszkadzam?  - Zapytała grzecznie, a ja wzruszyłam ramionami udając obojętność. - To pooglądam z wami.
            I od tamtej chwili nie umiałam się  skupić na ekranie. Leciał sobie film, a oni wdali się w dyskusje. Oboje go widzieli. Jongin chciał bym go z nim zobaczyła, ale zaczął prowadzić rozmowę z Jiyoon, jak to zakończenie jest smutne, ile to się dzieje w trakcie tego filmu i jakie wrażenie na nich wywarł jak widzieli go pierwszy raz. Powoli mnie to irytowało. Spojlery, to coś, co zniechęcało mnie zazwyczaj do oglądania. Moja siostra dobrze o tym wiedziała. Mimo to, nie przejmowała się mną.
            Przełączyłam na inny kanał. Stwierdziłam, że nawet tego nie zauważą i miałam rację. Dyskutowali nadal. Poszłam w stronę kuchni. Nalałam sobie mleka do szklanki i stamtąd obserwowałam ich pijąc je. Pewnie miałam zabójczy wzrok skierowany na nich. Oni ciągle nie reagowali. Czułam się im niepotrzebna. Poszłam do swojego pokoju. Stwierdziłam, że nie będę im przeszkadzać i wyszykuję się na drugi dzień do pracy. Niestety jak tylko weszłam do pokoju, to emocje dały górę i łzy cisnęły się do moich oczu. Czy ja poczułam się zawiedziona, choć obiecywałam sobie, że nie przywiążę się do Jongina? Wiedziałam, że taki moment nastąpi i on sobie odejdzie. Ale nie przypuszczałam, że tak szybko to nastanie.
- Płaczesz? - Przez to, że nie zamknęłam drzwi, nie zorientowałam się nawet, kiedy w wejściu pojawił się Jongin. - Czemu wyszłaś od nas? - Wyglądał na przejętego, przez co zrobiło mi się głupio.
- Po prostu nie widziałam sensu przeszkadzać wam w rozmowie. - Prychnęłam, niepotrzebnie wypowiadając swoje żale na głos. Jak zwykle musiałam być szczera do bólu.
- Wdaliśmy się w dyskusje, bo to widzieliśmy. - Rzekł kucając jednocześnie naprzeciwko mnie, bo ja siedziałam na łóżku. Spojrzał w moje oczy i tym samym zawstydził mnie. - Myślałem, że nas nie słuchasz i obejrzysz to do końca, bo to piękny film. - Wyjaśnił. Ja miałam ochotę go przeprosić za tę scenę, lecz mój głos troszkę mi się zagubił. - Z drugiej strony, pewnie spojlerowaliśmy ci co się stanie. Wybacz. Nie chciałem. - Mówiąc to założył za moje ucho, kosmyk włosów opadający mi na twarz.
- Czasem mam wrażenie, że wolisz moją siostrę ode mnie. - Powiedziałam znowu coś, czego może nie powinienem, ale po prostu miałam ochotę wyrzucić mój żal do niego.
- Oj. Noona jest o mnie zazdrosna. Schlebia mi to.
Po tych słowach zbliżył się i złożył na mych ustach namiętny pocałunek. Pozwoliłam mu go od razu pogłębić. Pragnęłam tego. Zawiodłam się, że tak szybko go zakończył i się odsunął z uśmiechem na twarzy. Nie zniosłam tego i chwyciłam jego policzki przybliżając go do siebie ponownie. Tym razem ja wpiłam się w jego usta natarczywie. On powoli podnosił się, a ja przechylałam się w tył na łóżku. Aż w końcu leżałam, a nade mną zawisnął Jongin. Patrzył na mnie z ewidentnym szokiem. Pewnie nie spodziewał się tego po mnie co robiłam. Napaliłam się jak głupia nastolatka, a nie powinnam. Na szczęście zadzwonił jego telefon. Lub nieszczęście…
- Tak słucham? – Zaczął odbierając i podnosząc się do pionu. Poczułam się momentalnie zawstydzona swoim zachowaniem, bo ochłonęłam. – Jeszcze raz Krystal. – Drgnęłam na dźwięk jej imienia. Znowu ta beznadziejna zazdrość. – Nie bój się. Powiedz mi gdzie jesteś i się schowaj może w łazience. Już biegnę. – Po tych słowach widziałam jak rozłącza telefon i patrzy na mnie z niepokojem. Pewnie coś było nie tak. Czekałam na to, co miał mi do powiedzenia. Stresowałam się, że musiał pójść w takim momencie. – Krystal mnie potrzebuje. Jeszcze dziś wrócę. Przepraszam cię. Muszę jej pomóc. – Po tych słowach po prostu wybiegł.
            Ja jedyne co potrafiłam zrobić to tupnąć ze złością. Byłam strasznie zazdrosna, że przerwał w takim momencie, by polecieć do Krystal. Ona była jego oficjalną dziewczyną, a ja nikim. Tak się czułam w jego oczach. Jeszcze na dodatek zadzwonił mój telefon. Był to sms od mojego wiecznie krzykliwego szefa.


Jutro masz znowu sesję w wytwórni SM, tym razem jednego chłopaka. Nie zepsuj tego.

            Miałam ochotę rzucić mój telefon. Nie podobały mi się sesje w tym miejscu, bo czułam się traktowana tam z góry. Ktoś chyba testował moją cierpliwość, że w kółko mnie tam wysyłali. Pragnęłam wziąć sobie porządny urlop. A jak miałam to zrobić? Skoro zastępowałam już kobietę w ciąży i nie miałam nikogo do pomocy w tym fachu?





* nawiązanie do Nowego Początku. :)

niedziela, 20 sierpnia 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 30

Mamy kolejny okrągły rozdział. :D Mam nadzieję, że się wam spodoba. :D Miłego czytania życzę. :D


Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 30



*Wonsik*
*Wieczór wcześniej*
            Miałem zamiar położyć się wcześniej spać, bo tego dnia czułem się wykończony. Mimo to, nie potrafiłem zasnąć. Obracałem się z jednego boku na drugi. Pomyślałem, że może wieczorny spacer mi dobrze zrobi. Ubrałem się w dresy, wyszedłem z pokoju i już kierowałem się do windy, kiedy mnie olśniło. Może Seo nie śpi i chciałaby się ze mną przejść? Nie było jeszcze tak późno, a ona ostatnio wtargnęła do mnie o północy, więc nie powinno być źle. Podszedłem pod drzwi jej pokoju i zanim zapukałem zastanawiałem się kilka razy nad tym, czy dobrze robiłem. Zaryzykowałem. Ledwo skończyłem stukanie w drzwi, a one się otworzyły.
            Ewidentnie wyglądała na speszoną na mój widok. Była zawinięta szlafrokiem. Pewnie szła spać. Tak myślałem, dopóki nie ujrzałem wychylającego się zza niej Hyejunga. Dopadły mnie czarne myśli. Byłem bardzo zazdrosny. Miałem ochotę mu coś wygarnąć i jej także, ale nie miałem do tego prawa. To nie była moja dziewczyna. Oboje patrzyli przerażeni. Czyżbym ich na czymś przyłapał? Postanowiłem się wycofać. Seo chyba zorientowała się i chwyciła mnie szybko za dłoń.
- Ja ci to wyjaśnię. - Powiedziała to błagalnym głosem. Nie wiedzieć czemu, pragnąłem ją wysłuchać.
- Może ja pójdę? - Odezwał się Hyejung, unikając spojrzenia na mnie.
- Jakbyś mógł. Byłabym wdzięczna. Mam nadzieję, że ci pomogłam. - Dodała w jego stronę, a ja poczekałem, aż mnie on wyminie i wszedłem do jej pokoju nadal trzymany przez nią za rękę. Gdy zamknęła drzwi, od razu zaczęła mi wszystko tłumaczyć. - Hye nie wiedział co robić. Za tydzień jego matka ma urodziny. Nie wie, czy powinien jej chociaż złożyć życzenia i mówić Yeori o tym, skoro ona nie chce o niej słyszeć. Wypytuje wszystkich po kolei o radę. Był jeszcze u Chanyoona i innych. Może wyglądaliśmy dwuznacznie przez mój strój, lecz przysięgam, iż nic między mną i nim nie ma. - Miałem ochotę zaśmiać się z tego z jaką desperacją mi to opowiadała. Czułem, iż mówiła prawdę. A ona wyglądała, jakby bała się, że za nic jej nie uwierzę.
- Spokojnie. Ufam, że mówisz prawdę. I nie rozumiem, czemu mi to wyjaśniasz. Ma prawo być coś między wami. - Dodałem to ostatnie zdanie trochę podchwytliwie. Jednak mogłem ugryźć się w język. Przecież ona mogła pomyśleć, że mi na niej nie zależy. A miałem właśnie jej to zacząć udowadniać. Cały ja. Gafa za gafą.
- Chcę byś znał prawdę, a nie dopowiadał sobie coś. Nie chcę byś myślał, iż dobieram się do każdego. W końcu próbowałam coś zainicjować ostatnio z tobą, a teraz jakby okazało się, że jeszcze z Hyejungiem robię dziwne rzeczy wyszłabym na jakąś puszczalską. Choć i tak już pewnie mnie masz za taką. - Widziałem w jej oczach łzy. Brawa dla mnie. Doprowadziłem ją do takiego stanu głupią gadką.
- Seo. Nie płacz proszę. - Ona szybko przetarła oczy na te słowa. Ja nie mogłem znieść tej sytuacji i po prostu ją przytuliłem. Szybko odwzajemniła uścisk opierając swoją głowę o moją klatkę piersiową. Pogłaskałem ją kojąco po głowie. - Ja widzę, że masz mały problem z docenieniem własnej wartości. Dla mnie jesteś wspaniałą osobą. Krótko cię znam, a już stwierdzam, że przy tobie bardzo dobrze się bawię. Najlepiej wspominam nasz wypad do klubu, przez to, że spędziłem go cały u twojego boku. Ostatnio zaskoczyłaś mnie w pokoju. Ja cię nie oceniam. Po prostu... Preferuję wolniejszy tryb zbliżania się do przeciwnej płci. Może jestem staroświecki. - Oboje się zaśmialiśmy na te słowa. - Jednak takie są moje zasady moralne. Z drugiej strony jestem pewien, że chcę się o ciebie starać jak najlepiej. Więc proszę cię nie ubolewaj nad tym co się wydarzyło. Może chciałabyś już zostać moją dziewczyną? Obiecuję, że będę starał się jak najlepiej byś nie żałowała tej decyzji. A zrobimy to po mojemu, bez zbytecznego pośpiechu. - Kiedy skończyłem mówić, ona nadal milczała. Czekałem trochę niecierpliwie na jej odpowiedź. Wtuliła się we mnie mocniej.
- Bardzo chcę z tobą być. Szybko się przywiązuję do ludzi, choć często wyglądam na zimną i oschłą osobę. Od pierwszych sekund widziałam, że jesteś ciekawą i przyjazną osobą. Pomogłeś mi z walizkami bez wahania. Masz rację. Ja jestem tępa w relacjach z mężczyznami. Boję się, że nawet ci porządni chcą tylko tego jednego. Wiem, że to głupie podejście, ale to dlatego, że już kilka razy zostałam zraniona z tego powodu. Dziewczyny wiedzą jedynie o tamtym chłopaku... Dwa razy zostałam rzucona, bo nie chciałam tego robić. Trafiałam na samych zboczeńców, aż sama się takim chyba stałam. Jestem szczęśliwa słysząc od ciebie taką propozycję, bo chyba mi tego potrzeba. Normalnego faceta. - Po tym odsunęła się i spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem.
            Może było to wszystko za szybko. Z drugiej strony trzeba było chwytać chwile, póki był czas na to wszystko. Potem mieliśmy mieć mniej czasu dla siebie. A na pewno wiedziałem, że ja go będę miał mniej.

*Yeori*

            Kac z rana nie był niczym przyjemnym. Głowa pękała, w gardle suszyło i jeszcze w żołądku wszystko się przewracało. Najchętniej cały dzień nie ruszyłabym się z łóżka, a tyle trzeba było jeszcze zrobić. Między innymi posprzątać pokoje chłopaków. Pukanie do drzwi tak bardzo mnie drażniło, że błyskawicznie wyskoczyłam z łóżka. Krzyknęłam "chwileczkę", bo musiałam coś na siebie nałożyć. Podeszłam do krzesła, gdzie miałam luźne ciuchy i się w nie przebrałam, choć najchętniej otworzyłabym w pidżamie. Jednak wolałabym, by taki Hakyeon już mnie w niej nie widywał. Miałam dobre wyczucie, bo właśnie on był na korytarzu.
- Wyglądasz jak zombie. - Stwierdził przerażony. Pewnie miał rację, bo tak się też czułam. Ah ten głupi alkohol. Musiałam przestać go pić.
- To wszystko przez wczorajszy wieczór. - Stęknęłam, bo mówienie sprawiało mi trudność.
- Czyli kac? - Dopytał i wydawał się przy tym taki zmartwiony. Przytaknęłam tylko na to. - Nie chcę wiedzieć co z Binem robiliście, skoro jesteś aż w takim stanie. Powiedz mi, masz coś w lodówce? - Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Zależy czego oczekujesz. - Odpowiedziałam dość niepewnie.
            On bez słowa udał się do wymienionego sprzętu. Otworzył sobie ją i rozglądał się. Za chwilę zaczął wyciągać jakieś warzywa i inne produkty. Przyglądałam mu się, nie pojmując co wyczynia. Chciał coś pożyczyć? Był głodny? Przecież była jeszcze pora śniadaniowa i mógł coś zjeść w jadalni. Podeszłam bliżej do niego.
- Brakuje tu marchewki. - Oburzył się, a ja nie wiedziałam co miałabym z tym zrobić. - Myślisz, że pożyczą mi z kuchni?
            Wytrzeszczyłam na niego oczy. Po co mu potrzebna była marchewka? Przyszedł po to by jej poszukać w mojej lodówce? Mógł od razu o nią spytać.
- Może, jeżeli powołasz się na mnie. - Oznajmiłam mu, a on uśmiechnął się i po prostu wybiegł. Zostawił to wszystko co powyjmował na blacie. Zdenerwowałam się, bo zrobił mi nieporządek i musiałam to po nim pochować. Gdy już wszystko wróciło na miejsce, on zdążył wrócić i wejść do mnie bez pukania tym razem. Co on wyprawiał?
- Mam marchewkę. - Mówił zdyszany, co znaczyło, że biegł. Gdzie mu się śpieszyło? I po co z tą marchewką do mnie przyszedł? - Czemu wszystko pochowałaś co sobie przygotowałem? - Rzekł z pretensjami, a ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Po co ci to wszystko?
- Jak to, po co? Muszę ci zrobić zupę na kaca. Pewnie bardzo cierpisz, a dzięki niej trochę ci ulży. - Ostatnie zdanie powiedział z udawanym słodkim tonem i pogłaskał mnie jednocześnie po głowie. Miałam ochotę się zapaść pod ziemię. Czemu on się o mnie tak troszczył? Przez takie zachowanie nie wiedziałam co o nim myśleć.
- Dziękuję. - Szepnęłam, bo mój głos ugrzązł w gardle.
- Usiądź grzecznie i poczekaj. To trochę potrwa. - Zaproponował i wykonałam jego polecenie.
            Obserwowałam go, jak sprawnie kroił warzywa i przygotowywał wszystko. Czułam się niezręcznie, lecz zrobiłam się głodna i nie miałam siły, by zaprotestować. Nie umiałam też za bardzo się jakoś odezwać, więc panowała jakaś niezręczna cisza. Stwierdziłam, że może pomyślę nad tym co narobiłam poprzedniego wieczora podczas karaoke, lecz szybko rozwiałam to, bo czułam się strasznie. Przesadzałam z alkoholem, a nie tylko z nim. Moje zachowanie przez jego wpływ było straszne. Bałam się, że nie dam rady tego dnia spojrzeć w oczy Binowi.
- Gotowe. - Usłyszałam po długim czasie oczekiwania. Ucieszyło mnie to, bo oznaczało, że za chwilę mogę poczuć się choć trochę lepiej.
            Nalał mi cudownie pachnącej zupy do miski i postawił przede mną. Sam zasiadł naprzeciwko i oparł głowę o swoje ręce. Przyglądał mi się, przez co wstydziłam się jeść. Zawsze w takich chwilach się stresowałam, że coś zrobię nie tak, a on wywierał na mnie dodatkową presję. Unikałam spojrzenia na niego i skupiłam się na machaniu łyżką. Smak był idealny, więc jadłam to dość szybko, choć kilka razy się poparzyłam przez moją łakomość.  Kiedy ukradkiem spojrzałam na jego twarz, ujrzałam na niej tak piękny uśmiech, iż momentalnie przeszła przeze mnie fala gorąca.
            Co jakiś czas włosy opadały mi na twarz i musiałam je wkładać za ucho, by nie pomoczyć ich w zupie. Nie chciało mi się wstać po jakąś spinkę, by ułatwić sobie sprawę. Nie pomyślałam, że przecież Hakyeon widzi moje trudy.
- Gdzie masz gumki do włosów? - Zapytał mnie nagle, a ja uniosłam zdziwiona głowę.
- W łazience. - Odpowiedziałam oczywiście z pełną buzią, za co miałam ochotę się schować gdzieś.
            On bez słowa wstał i udał się wymienionego pomieszczenia. Przerwałam jedzenie i przyglądałam się co on robi. Wyszedł stamtąd z gumką, podszedł do mnie i związał mi nią włosy. Poczułam piekące policzki. Dlaczego on musiał w moją stronę wykonywać takie gesty? Krępowało mnie to i przyspieszało bicie mojego serca. Nie chciałam tego. Lecz nie potrafiłam tego powiedzieć wprost. Bałam się, że go w jakiś sposób urażę, albo, że po prostu sobie pójdzie.
- Czy ty i Bin jesteście teraz... - Zaczął pytanie, kiedy już siedział ponownie na tym samym miejscu i uciął je jakby bojąc się zadać wprost. Domyśliłam się o co mu chodziło.
- Jeszcze nie. - Odparłam i znowu skupiłam się na misce, by na niego nie patrzeć w tej chwili. - Jesteśmy w dziwnej relacji, jak na razie.
- Nie przejmuj się. To kwestia czasu, a przywiążecie się do siebie. - Powiedział to jakoś mało przekonywująco.
- Chcesz powiedzieć, że widzisz mnie z nim? - Byłam ciekawa jego opinii.
- Tak. Pasujesz do niego i on ciebie bardzo potrzebuje. Takie mam zdanie. - Odpowiedział bez zawahania, a mnie to jakoś zawiodło, znowu. Nic nie mogłam poradzić na to co się działo. To nie tak, że nie lubiłam Bina. Właśnie przy nim zapomniałam o tym co mnie dręczyło i naprawdę dobrze się czułam, z drugiej strony, chyba nie szło tego ukryć, że bardziej byłam zauroczona w Hakyeonie. I tego uczucia musiałam się pozbyć.
- A tak w ogóle, to przyszedłeś w jakimś konkretnym celu? - Chciałam zmienić temat i nurtowało mnie to, że nie wiedziałam co go do mnie sprowadziło.
- Chciałem ci przypomnieć, że anulujemy grafik na ten tydzień. Zgodnie z chłopakami stwierdziliśmy, iż lepiej, jak wykorzystamy go na sam odpoczynek przed ciężkim okresem powrotu do pracy. Tak będzie dla nas najlepiej. - Mówił to, jakby dumny z pomysłu. Rozumiałam go, oraz cieszyło mnie to trochę. Mogłam nie widywać już Jaehwana, czy pana siedzącego naprzeciw, bo wiedziałam, że przy nich nie czuję się swobodnie. Bolało mnie to jak postąpiłam z tym pierwszym, a ten drugi źle na mnie działał. Mogłam się skupić na pogłębieniu relacji z Binem i miałam nadzieję, że to wyjdzie mi na zdrowie.

***

            Sprzątanie pokoi zleciało bardzo szybko. Musiałam podjeść na portiernie zdać kilka rzeczy. Widząc mnie Chunji zaczął machać jak szalony. Zdziwiłam się na jego tak energiczną reakcję. W końcu nie byłam w nim aż tak bliskich relacjach, żeby miał się cieszyć widząc mnie. Podeszłam do niego niepewnie, a on wskazał mi zaplecze, by tam z nim wejść. Posłusznie to zrobiłam, choć trochę się go bałam. Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego szczęśliwego.
- Powiedz mi, moja droga koleżanko. Ten nowy facet z ochrony. Możesz dowiedzieć się dla mnie czegoś o nim? - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. O co mu mogło chodzić? - Widzę, że nie pojmujesz. - Zaśmiał się, co mnie wyprowadziło z równowagi. - Podoba mi się, wygląda na takiego jak ja i chciałbym jakoś się dowiedzieć o nim więcej i poznać go. - Wyjaśnił, a ja zdziwiłam się. On lubił chłopaków? Tego się nie spodziewałam po Chunjim. Często widywałam takie osoby, po których widać to było na pierwszy rzut oka, a po nim... jakoś tak słabo. Nie umiałam wyjść z szoku.
- Mogę poczytać jego CV, jak mi się uda poprosić o nie ojca. Nie wiem jeszcze co mu powiem, lecz coś wymyślę skoro ci zależy. - Na koniec uśmiechnęłam się do niego, by wiedział, iż może  na mnie liczyć. - A teraz, wybacz mi, muszę się iść przebrać.
            Przytaknął mi i wyszliśmy z pomieszczenia. Jakie było moje zdziwienie, jak zauważyłam za ladą portierni moją "babcię" rozmawiającą z jedną z pracownic. Po kilku wymienionych zdaniach skierowała się w kierunku windy i dopiero dostrzegłam, że trzymała za rączkę małą Hyo. Byłam w szoku. Szła do mnie? Pewnie nie... Nie wpadłaby chyba bez zapowiedzi. Z drugiej strony ja tak robiłam. Jeżeli jednak szła do ojca, to mogłam się tylko cieszyć. Sama tego chciałam, by się spotkali i porozmawiali. Podeszłam do pracownicy, która z nią rozmawiała i spytałam, czy pytała o mnie, czy o ojca. Okazało się, że o niego i miałam ochotę skakać do sufitu. Zamiast tego postanowiłam przedstawić sytuację Hyejungowi, bo w końcu chodziło o naszego ojca.
            Wparowałam do jego pokoju nie myśląc o tym, że był normalny dzień roboczy. Na szczęście zastałam go, ale nie samego. obok niego siedział Chanyoon na podłodze i oboje mieli kontrolery w rękach. Grali? Co z pracą Hyejunga?
- Nie pracujesz? - Zapytałam zaskoczona.
- Nie. Tata powiedział, że dzisiaj zasługuję na wolne. A coś się stało?
            Patrzyli na mnie oboje pytającym wzrokiem. Wyglądali jak dwa dzieciaki. Zastanawiałam się, czy oni zaczynają się przyjaźnić, czy tylko ja odniosłam takie wrażenie. Cieszyło mnie to. Mój brat i najlepszy przyjaciel dogadujący się ze sobą, to coś o czym nawet nie marzyłam. Usiadłam sobie koło nich i spojrzałam w co grają. Jakieś wyścigówki. Dosłownie małe dzieci.
- Mogę wam coś ciekawego opowiedzieć? - Wtrąciłam, a oboje od razu na to przytaknęli.
            Wyjawiłam im, jak to okazało się, że "babcia" coś czuła do mojego ojca. Przedstawiłam im moją ostatnią rozmowę z nim i dodałam, że pojawiła się tego dnia w hotelu. Byłam ciekawa co o tym myślą. Oboje wyglądali na zdziwionych.
- Myślę, że nic z tego nie będzie, ale cieszę się razem z tobą iż się spotkali. - Stwierdził braciszek.

- A ja wręcz przeciwnie. Ona może nadal go kochać i to wszystko odżyje jak go zobaczy po tylu latach. Moim zdaniem wasz ojciec kryje się z tym, że mógłby też coś do niej czuć. - Chanyoon jak zwykle popisał się swoją wiedzą w tematach romansu. On zawsze starał się przewidzieć komu się uda w związku, kto do siebie nie pasuje i w większości jego przypuszczenia się sprawdzały. Jednak nie potrafił nigdy sam się odpowiednio dobrać z jakąś dziewczyną. Takie dziwne zrządzenie losu.


Diagnostyka serca: Rozdział 13

Daje wam kolejny rozdział bez zbędnych słów, bo jakoś nie mam weny na notkę. Miłego czytania. :D

Diagnostyka serca
Rozdział 13




*Chayeon*

            Prawie kończyła mi się zmiana, więc postanowiłam napisać do Jongdae. Bardzo pragnęłam, by wyzdrowiał już z przeziębienia, bym mogła się z nim spotkać. Na nieszczęście moje, okazało się, że nadal choruje. A tak bardzo chciałam z nim spędzić czas, choć właściwie nie wiedziałam czemu. Nie potrzebowałam tego dnia specjalnego pocieszenia, bo wszystko było w porządku. Chyba, że coś przewidziałam, bo właśnie podszedł do mnie Youngtae, na którego reagowałam źle, od spotkania go u ojca.
- Unikasz mnie. - Wygarnął mi, a ja przeraziłam się jego tonu. Był na mnie zły. Wtedy przypomniało mi się, że mieliśmy pogadać o moim przeniesieniu i zrobiło mi się głupio.
- Zapomniałam o naszej rozmowie. - Wyjaśniłam pospiesznie, a on pokręcił głową na boki, jakby z irytacji, a po chwili uśmiechnął się do mnie.
- Nie ma sprawy. Chcesz nadal być na urazówce? - Patrzyłam na niego niepewnie. Z jednej strony, to było moim marzeniem tam wrócić, z drugiej, bałam się już z nim pracować, a teraz byłabym bliżej niego niż jako stażystka.
- Chcę. - Odpowiedziałam szybko, by nie zdążyć się rozmyślić.
- Ulżyło mi. - Westchnął głęboko. - Cieszę się, że myślisz racjonalnie i nie pozwalasz, by prywatne życie mieszało się z tym służbowym. A przez chwilę myślałem, że zrezygnujesz przez nasze niefortunne spotkanie w gabinecie twojego ojca. - Naprawdę wyglądał na takiego, któremu zależało na moim przeniesieniu. Byłam mu wdzięczna w duchu za to. - Mogę jeszcze ci wyjaśnić to nasze nieporozumienie? - Powiedział to błagalnym tonem, że nie sposób było mi odmówić, więc przytaknęłam mu delikatnie. - Twój ojciec złożył mojemu wujkowi taką, a nie inną propozycję, bo ma z nim jakieś plany, które muszą jakąś przypieczętować. To był pomysł tylko i wyłącznie twojego taty. Nie chciałem się na początek na to godzić, bo małżeństwo w takiej sprawie, nie jest dobrym rozwiązaniem. Z drugiej strony, jak dał mi czas na przemyślenie tego, to miałem początkowo wyrazić zgodę, bo chciałem pomóc wujowi. Nie miałem w tym złej intencji. Nie przypuszczałem, że kobieta ta nawet nic nie wie i nie chce tego. Wiesz, są osoby, które chcą ustawionych małżeństw. Jednak nie chciałem, by była to jakaś wredna kobieta, która rzuci się na mój majątek. Dopiero jak poznałem ciebie, wycofałem się z tego układu. Stwierdziłem, że chcę poznać kogoś sam. I byłem u twojego ojca w innej sprawie. Dawno już tamto jest nie ważne. Nie wiem, dlaczego on ci o tym wspomniał po takim czasie.
- Dlaczego jak mnie poznałeś? - Zdziwiłam się, bezczelnie przerywając jego wypowiedź.
- Wydawałaś mi się ciekawą dziewczyną i pomyślałem, co by było, gdybym mógł do ciebie zagadać, umówić się z tobą i wtedy zrozumiałem, że jak pojawi się jakaś dziewczyna, która zainteresuje mnie, to będę żałował mojej decyzji.  - Dokończył tłumaczenie się mi, a mnie zatkało. Owszem, był zawsze dla mnie miły, lecz nie szukałam w tym innego podłoża, niż tego, że po prostu byłam dobrą stażystką i doceniał moją pracę.
- Czyli nie wiedziałeś, iż jestem córką tego człowieka? - Wolałam się tego też upewnić.
- Nie. I gdybym wiedział, od razu bym odmówił. - Trochę mnie to zabolało, choć rozumiałam dlaczego by to zrobił.
- Dobrze. Wybaczę ci tę sytuację i przestanę cię unikać. Mój ojciec to przebiegły szczur, więc mógł chcieć cię w coś wrobić. Lepiej nie bawcie się z nim w interesy dla waszego dobra. - Ostrzegłam go i miałam wyminąć, bo skończyłam już zmianę, a ona zatrzymał mnie, chwytając moje ramię.
- To umówisz się ze mną teraz? - Zapytał, puszczając do mnie oczko. Pewnie wcześniej rozpłynęłabym się na ten widok, teraz mnie już nie ruszał. Chyba naprawdę już nie był moją słabością. Szukałam w głowie jakiejś wymówki. Poczułam wibracje telefonu, więc z nadzieją na niego spojrzałam. Uśmiechnęłam się szeroko, czytając treść, bo Jongdae zaprosił mnie do swojego dormu.
- Przykro mi, jestem już umówiona z kimś innym. - Rzekłam radośnie, a on w momencie mnie puścił, patrząc jakby zawiedziony na mnie.  - Jutro przyjdę do twojego gabinetu, by omówić szczegóły przeniesienia. Pa! - Krzyknęłam na zakończenie rozmowy, by nie próbował jej kontynuować i zwiałam mu.
***

            Jak się okazało na miejscu w dormie było mało osób. Był Jognin, którego miło było widzieć bez żadnej kontuzji, była jego przyjaciółka Krystal, która zaczęła od razu nadawać ze mną na tej samej fali, oraz byli jeszcze Luhan, Kyungsoo no i mój drogi Jongdae. Wszyscy razem mieliśmy oglądać jakiś film. Jednogłośnie wybraliśmy jakąś z gatunku komedii. Trafiała ona w gusta każdego z nas. Przedtem zaparzyłam ziółka dla Jongdae. Czułam się jednocześnie osaczona przez Luhana. Chodził za mną krok w krok i zadawał mi mnóstwo pytań. Starałam się być grzeczna, lecz w pewnym momencie zaczęłam to dziwnie odbierać. Jakby mnie podrywał?
            Podczas oglądania filmu potwierdziły się moje obawy. Siadłam sobie obok Jongdae na kanapie, a zaraz przy mnie spoczął Lu. Poczułam się strasznie niezręcznie. Kai z Krystal i Kyungsoo siedzieli przed nami na podłodze. W pewnym momencie Chińczyk nachylił się na moje ucho i wyszeptał mi coś, czego wcale nie zrozumiałam, a i tak przeszły mnie ciarki przez to. Spojrzałam na Chena, on głośno chrupał chipsy i jakby trochę zdenerwowany gapił się w ekran telewizora.
- Cieszę się, że sprowadziłeś tu Chayeon. Od razy ciekawiej jest w naszym dormie. - Skierował się do niego Lu, a on ani drgnął. - Skoro jesteście przyjaciółmi, to nie obrazisz się, jak zaproszę ją na randkę? - Dodał, jakby złośliwie, a ja byłam w szoku. Co się wyrabiało w tamtym momencie?
            Jongdae jakby wpadł w furię. Wstał gwałtownie i jak był na przeciw Luhana zaczął krzyczeć.
- Rób sobie co chcesz! - Po tych słowach wyszedł, a ja odruchowo chciałam za nim pobiec. Co mu było? Może miał jakiś zły dzień? Również się podniosłam, lecz zatrzymałam się w pół kroku. Nie wiedziałam przecież, który był jego pokojem.
- Pierwsze drzwi po prawej, jak wejdziesz po schodach. - Oznajmił mi Luhan, jakby czytając w moich myślach, tak więc tam pobiegłam.
            Drzwi zastałam uchylone, więc je lekko popchnęłam i niepewnie weszłam do środka. Jongdae już leżał na łóżku obrócony plecami w moją stronę. Podeszłam do niego po cichu. Zrobiło mi się go strasznie żal, choć nie miałam pojęcia co się działo z nim.
- Miałeś rację Kyungsoo. Wygrałeś. Możecie skończyć ten cyrk. - Mówił oburzony, a ja nie wiedziałam o czym mówił.
- Co wygrał? - Chciałam wyprowadzić go z błędu. Bałam się, co jeszcze mógłby mi powiedzieć, gdyby nadal myślał, iż jestem jego kolegą.
            On gwałtownie obrócił się na moje słowa i jak mnie zobaczył, wytrzeszczył oczy. Aż tak dziwne, że przyszłam za nim po tym jak zrobił scenę? W końcu on się ostatnio bardzo mną przejmował, jak cierpiałam, to czemu, ja miałabym być nieczuła na jego problem?
- Co tu robisz? - Wyszeptał w moją stronę.
- Przyszłam się dowiedzieć co cię trapi. - Odpowiedziałam równie cicho, jakby bojąc się popsuć napięcie jakie się zrodziło między nami.
            On zmienił pozycję do siadu, a ja usadowiłam się naprzeciwko niego. Czekałam na jakieś wyjaśnienia, a on milczał. Zaczęło mnie to powoli stresować. Nie wiedziałam, czy łatwo mawiał o swoich problemach, bo jeszcze takowych odkąd mnie znał nie miał. Nie wiedziałam też, czego się uczepić, by coś z niego wyciągnąć. Zaczęłam analizować co mogło go zdenerwować. Reagował na słowa Luhana. Ale przecież nie wściekł by się za to, iż ten zaprosił mnie na randkę, na którą i tak bym się nie wybrała, jednak mniejsza o to. Chyba, że... To nie mogło być możliwe. Zdawało mi się, że zaczynał mi się podobać Jongdae. Ostatnio szczególnie, jak jednocześnie powiedzieliśmy bratu, że nie będziemy się ze sobą spotykać. Mimo to, nie mogłabym uwierzyć w to, że on też to samo pomyślał, że zaczynał coś do mnie czuć. To nie mogło być prawdą.
Moje serce zaczęło przyśpieszać na samą myśl. Nie wiedziałam jak je uspokoić. W końcu nie chciałam myśleć w ten sposób o Jongdae. Miał być tylko moim przyjacielem. Spanikowałam. Co jeżeli, ja zauroczyłam się w nim podświadomie?
Wtedy dopiero zauważyłam, iż jego twarzy była blisko mojej. Za blisko. Kiedy on się zbliżył do mnie? Po chwili jego usta spoczęły na moich, jednak jakby bojąc się cokolwiek więcej zrobić, zatrzymał się w tej pozycji. Czułam, jak cała się gotuję w środku na ten gest. Poddałam się chwili i to ja zamieniłam ten całus w pełen energii pocałunek, który szybko przerwał. Odsunął mnie od siebie i patrzył z niedowierzaniem na mnie.
- Co my robimy? Powtarzamy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, a teraz...
- Przepraszam. - Przerwałam mu, bo bolało mnie to co mówił. Ja rozumiem, że mógł mnie nie chcieć, to po co to inicjował i zachował się jakby był zazdrosny? - Pewnie nas tylko poniosło. - Dodałam, by załagodzić sprawę. Skoro on nie chciał niczego więcej, to nie mogłam przecież mu się narzucać. Tym bardziej, że sama nie byłam jeszcze pewna, czego chciałam.
- Źle mnie zrozumiałaś. - Próbował coś wyjaśnić, lecz jakby szukał słów, bo znowu zamilkł na chwilę i wyglądał na zamyślonego. - Ja nie chcę mówić, że źle zrobiliśmy. Mimo to, skoro ty tak to odbierasz, to możemy to zapomnieć. - Miałam zaprotestować, powiedzieć, że schlebiałoby mi, gdyby coś między nami zaiskrzyło, a powstrzymałam się.
- Tak będzie najlepiej. - Rzekłam spuszczając wzrok. Nie mogłam mu dorzucać swoich problemów, a ja takowe bardzo dobrze przyciągałam. Nie chciałabym, by miał do czynienia z moim kłopotem. Jako gwiazda musiał znaleźć sobie lepszą dziewczynę. Ja na niego kompletnie nie zasługiwałam. Nie ważne co w tamtej chwili czuł. Musiał o mnie zapomnieć. Nie powinnam była dopuścić do tego, że zwrócił na mnie uwagę w ten sposób.

*Jongin*

            Obserwowałem poczynania chłopaków z lekkim poirytowaniem. Luhan i Kyungsoo wymyślili głupią zabawę. Chcieli doprowadzić Jongdae do zazdrości, by ten zrozumiał, że coś czuje do Chayeon. Moim zdaniem faktycznie wypierał się oczywistych uczuć. Każdy widział to od razu, jak on się nią przejmował i szybko się od niej uzależnił. Wiadomo jednak było także, że miał już kilka razy problem z dziewczynami. Dlatego podchodził do tej znajomości inaczej. Bał się kolejnego rozczarowania. I mu się nie dziwiłem. Natomiast oni zachowali się trochę nie odpowiednio starając mu udowodnić co czuł. Co, jeżeli kolejna go rzeczywiście odrzuci? Myśleli o tym? Skoro dobrze się czuł, zwąc ją przyjaciółką, to może powinno tak zostać?
            Rozproszył mnie telefon od Jiwon w tamtym momencie. Wyszedłem z pokoju, by go odebrać.
- Słucham? – Zacząłem, nie słysząc odpowiedzi.
- Hej! Jongin, chcesz może gdzieś wyjść ze mną?  Nudzi mi się strasznie. – Zaskoczyła mnie taką propozycją. Ona wyciągała gdzieś mnie?  Poczułem się od razu lepiej.
- Jasne, że mogę. Skończyliśmy właśnie oglądać komedię ze znajomymi, więc zaraz wyjdę. – Odpowiedziałem entuzjastycznie.
- W takim razie podjadę po ciebie. – Rzekła bardzo szybko i rozłączyła się, a ja uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Dzwoniła Jiwon? – Spytała mnie Krystal, która akurat wyszła z pokoju. Przytaknąłem jej. – Nie dało się tego ukryć. Twój banan na buzi mówił wszystko za siebie. Jeżeli chciała się spotkać, to masz wolną rękę, bo mnie wzywa Amber. – Zachichotała.
- A jedziesz do centrum? – Wystrzeliłem nagle, co tym razem ona zatwierdziła kiwnięciem głowy. – To może Jiwon zgodzi się ciebie podrzucić?
- Byłoby miło, lecz nie chcę się narzucać. – Zaczęła machać rękami na boki w celu wymigania się.
- Daj spokój. To nic takiego, bo pewnie i my jedziemy do centrum. – Stwierdziłem i ruszyłem do przedpokoju, by ubrać się do wyjścia.

***

            Jiwon bardzo szybko była na miejscu. Wszedłem do jej samochodu, a za mną wychodziła zaraz Krystal z dormu. Szła jakoś niepewnie. Czy ona się wstydziła poznać Jiwon, czy coś? Niby dlaczego miałaby? Krystal zawsze była otwartą osobą. Nie rozumiałem jej zachowania.
- Możemy ją podrzucić do centrum? – Zapytałem, gdy już zapinałem pasy i wskazałem palcem na speszoną dziewczynę.
- Oczywiście. Choć jeszcze nie mam pojęcia, gdzie pójdziemy. – Drugie zdanie mówiła jakby sama do siebie.
- Hej, jestem Krystal. – Przedstawiła się wsiadając na tył moja przyjaciółka. Jiwon spojrzała  na nią przez lusterka i uśmiechnęła się.
- W następnym tygodniu mam z wami sesję. Wiedzieliście? – Zapytała nas, a ja spojrzałem na nią zaskoczony.
- Nic nam nie powiedziano. – Oburzyłem się nadymając policzki.
- Fajna ta wasza wytwórnia, no nie powiem. Ja bym tam nie wytrzymała nawet minuty. – Skomentowała to Jiwon. – Gdzie mam cię tak w ogóle podwieźć?
- Pod wytwórnie. – Odpowiedziała jej Krystal, już zdecydowanie pewniej. Musiałem potem z niej wyciągnąć, czego się tak krępowała.

***

Gdy byliśmy już sami udaliśmy się na zakupy. Tak zarządziłem, bo nie mogliśmy się na nic zdecydować. Mieliśmy przy tym dużo frajdy. Wchodziliśmy do dziwnych sklepów. Zaciągnąłem ją do sklepu z zabawkami i włączaliśmy prawie każdą sprawdzając ich funkcje. Gadające, sikające, jeżdżące i co tylko się tam jeszcze było. Na koniec podszedłem do regału z maskotkami, jak nie patrzyła. Wybrałem najsłodszego szczeniaczka jakiego znalazłem i ruszyłem z nim do kasy. Po zapłaceniu za niego wrzuciłem go do torby, w której miałem inne już zakupy i wróciłem do mojej zguby.
- Wychodzimy stąd? – Zapytałem.
- Jasne. – Odpowiedziała mi z wielkim bananem. – Miałeś rację, że zakupy mogą być zabawne. Musimy to kiedyś powtórzyć. – Zaśmiała się.
- Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość. – Cieszyłem się, że Jiwon w końcu przestała zachowywać dystans do mnie. Coraz bardziej mi ufała i chciała ze mną spędzać czas. Schlebiało mi to strasznie. Znaczyło też, że miałem u niej jakieś szanse.
            Na holu centrum handlowego niespodziewanie spotkaliśmy dwie przyjaciółki Jiwon. Kojarzyłem je z imprezy na którą mnie wzięła pierwszego dnia naszej znajomości. Patrzyły jakoś na nas wrogo. Podeszły bliżej. Jedna z nich uśmiechnęła się chytrze. Wcale mi się to nie spodobało.
- Witaj Jiwon. – Zwróciła się do mojej towarzyszki. – Jak widzę dobrze się bawisz po złamaniu serce Taehyuka. – Wysyczała wręcz przez zęby. Już jej nie lubiłem. Na pierwszy rzut oka była fałszywą żmiją.
- Jest moim przyjacielem, nie będę oszukiwać, że znaczy dla mnie więcej. – Powiedziała Jiwon. No tak, podobno miała niewyparzony język i widziałem ją właśnie w akcji.
- Tak, bo wolisz się teraz obracać w gronie gwiazdeczek showbiznesu? Nawet nie spotkałaś się dziś z nami, żałuj. Dużo się działo. – Denerwowała mnie ta osoba. Skąd Jiwon wzięła takich znajomych?
- Nie jestem jasnowidzem i nie przychodzę na spotkania, o których nie wiem. I nie żałuję. Ja dzisiaj też się świetnie bawiłam. Wybaczcie. Już pójdę. – Widać było po niej, że chciała się ich pozbyć jak najszybciej. Nie dziwiłem się.
- Jeszcze nie skończyłyśmy rozmowy. – Zatrzymała ją dotykając jej ramienia, a ja zrzuciłem jej rękę z niego.
- A my tak. – Odpysknąłem. – Skoro jesteś zazdrosna, że twoja koleżanka spotyka się z gwiazdą, to sobie znajdź inną. Powodzenia. – Po tych słowach pomachałem jej i pociągnąłem Jiwon za sobą.
- Oszalałeś? One mogą ci jakoś zaszkodzić. – Przejęła się, a ja nie rozumiałem czym.
- Słuchaj. Niech robią co chcą. Nie będę słuchać, jak wytykają ci jakieś głupoty. W ogóle z kim ty się zadajesz? – Wygarnąłem jej, a ona westchnęła na to głęboko.
-  To nie ja się z nimi zadaję. Widzisz. Była kiedyś taka Shijin. Ona była moją przyjaciółką. A one niestety też były jej znajomymi. Tak samo jak Taehyuk. Pewnego dnia Shijin wyjechała za granicę i ja zostałam jakoś w tym gronie. Szczerze tylko dla Tae. Był dobrym przyjacielem, choć ostatnio mu odbija. Pewnie przez przebywanie z nimi. Sama nie wiem. Nie mam ochoty już oglądać ich na oczy. Ani jego, ani je. – Podsumowała. Mi zrobiło się trochę głupio, że przeze mnie straciła przyjaciela.
- Czuję się  temu winien. – Powiedziałem może niepotrzebnie na głos.
- Nie masz czego. Po prostu otworzyłeś mi oczy na to czego nie zauważałam. – Stwierdziła, a mi jakoś ulżyło. – Na dodatek zaczynam lubić twoje towarzystwo, a ich powoli mnie męczyło. Uważaj, bo się uzależnię. – Zaśmialiśmy się na te słowa.
            Okazało się, że byliśmy już przy samochodzie. Oznaczało to, że musiałem puścić jej dłoń, którą chwyciłem pod wpływem chwili, a nie puszczałem specjalnie. Wiedziałem, że to nierozsądne posunięcie w publicznym miejscu nawet jeśli byłem zamaskowany. Mimo to, wolałem to ryzyko. Nie bałem się go. Od niechcenia wszedłem do jej pojazdu. Wtedy sobie przypomniałem, co mieściło się w jednej z moich toreb. Wyciągnąłem pospiesznie pluszaka i posadziłem jej na kolana, jak tylko zasiadła na miejscu kierowcy.
- Co to jest? – Zachichotała prze uroczo. – To dla mnie? – Jej oczy się zaświeciły. Uniosła go i skierowała do mojej twarzy. Przyglądała się jemu i mnie na zmianę. – Nawet podobni jesteście. – Stwierdziła, a ja wybuchłem śmiechem.
- Mogę jeszcze na chwilę pobyć u ciebie?  - Zapytałem, jak już się uspokoiłem.
- Jasne. Napijemy się jakiejś herbatki, czy coś. – Powiedziała szeroko się do mnie szczerząc.
Nie wytrzymałem dłużej. Skorzystałem z tego, że jeszcze nie ruszaliśmy i nie była zapięta pasem. Chwyciłem jej podbródek i przybliżyłem jej twarz do mojej za niego. Potem wpiłem się intensywnie w jej usta. Ona szybko pozwoliła mi na pogłębienie pocałunku, a wręcz nawet zamieniła go w bardziej namiętny. Poniosło nas na tamten moment. Może znowu było to nierozważne, a kogo to wtedy obchodziło?


*Minseok*

*Tydzień później*

            Pakowałem ostatnie rzeczy do mojej obszernej walizki. Wyjeżdżałem w końcu na prawie trzy tygodnie do Chin. Wiele razy tam byłem na koncertach z zespołem i w innych celach, ale nigdy prywatnie. Mimo wszystko był to dla mnie obcy kraj. Z dala od domu, na dość długi okres czasu i mając pod opieką osobę, która dopiero do niedawna stała mi się bardzo ważna. Trochę przerażało mnie to. Z drugiej strony byłem podekscytowany spędzeniem tylko z nią tego czasu i tym, że przyjęła moją pomoc.
- Już gotowy? - Zadał mi pytanie Luhan stojący w wejściu do mojego pokoju.
- Praktycznie tak, tylko nie jestem pewien, czy mentalnie. - Zachichotałem. - Trochę się stresuję. - Wyjaśniłem, by nie zrozumiał niczego źle.
- To zrozumiałe. Jedziesz z dziewczyną, która na pewno ci się podoba, jak mniemam. Ona będzie przechodzić teraz ważną zmianę w życiu, a ty będziesz tam przy niej. - Powiedział całkiem racjonalnie, a ja nie potrafiłem nic innego zrobić, jak na to przytaknąć.
- Dziękuję tobie także za pomoc. - Miałem oczywiście na myśli nocleg, bo takowy załatwił mi on w Chinach u swoich rodziców. Musiałem gdzie mieć spać przez ten czas, bo nie mogłem być co noc przy Juniel w szpitalu.

- Nie ma sprawy. Na mnie zawsze możesz liczyć, a moi rodzice ucieszyli się, iż sami mogą jakoś pomóc. Będą o mnie pewnie wypytywać. Nie zdradzaj im jakiś moich sekretów, czy coś. I lepiej nie mów o moich niektórych wybrykach. - Ostanie zdania wypowiedział zakłopotany. Miałem ochotę się z niego zaśmiać, lub zażartować, że specjalnie im nagadam historii jakiś o nim, ale stwierdziłem, że nie ma na to czasu. Musiałem się już powoli zbierać i podjechać po Juniel, a potem udać się z nią na lotnisko. Zapowiadały się stresujące i zarazem ciekawe trzy tygodnie przede mną.