niedziela, 20 sierpnia 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 30

Mamy kolejny okrągły rozdział. :D Mam nadzieję, że się wam spodoba. :D Miłego czytania życzę. :D


Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 30



*Wonsik*
*Wieczór wcześniej*
            Miałem zamiar położyć się wcześniej spać, bo tego dnia czułem się wykończony. Mimo to, nie potrafiłem zasnąć. Obracałem się z jednego boku na drugi. Pomyślałem, że może wieczorny spacer mi dobrze zrobi. Ubrałem się w dresy, wyszedłem z pokoju i już kierowałem się do windy, kiedy mnie olśniło. Może Seo nie śpi i chciałaby się ze mną przejść? Nie było jeszcze tak późno, a ona ostatnio wtargnęła do mnie o północy, więc nie powinno być źle. Podszedłem pod drzwi jej pokoju i zanim zapukałem zastanawiałem się kilka razy nad tym, czy dobrze robiłem. Zaryzykowałem. Ledwo skończyłem stukanie w drzwi, a one się otworzyły.
            Ewidentnie wyglądała na speszoną na mój widok. Była zawinięta szlafrokiem. Pewnie szła spać. Tak myślałem, dopóki nie ujrzałem wychylającego się zza niej Hyejunga. Dopadły mnie czarne myśli. Byłem bardzo zazdrosny. Miałem ochotę mu coś wygarnąć i jej także, ale nie miałem do tego prawa. To nie była moja dziewczyna. Oboje patrzyli przerażeni. Czyżbym ich na czymś przyłapał? Postanowiłem się wycofać. Seo chyba zorientowała się i chwyciła mnie szybko za dłoń.
- Ja ci to wyjaśnię. - Powiedziała to błagalnym głosem. Nie wiedzieć czemu, pragnąłem ją wysłuchać.
- Może ja pójdę? - Odezwał się Hyejung, unikając spojrzenia na mnie.
- Jakbyś mógł. Byłabym wdzięczna. Mam nadzieję, że ci pomogłam. - Dodała w jego stronę, a ja poczekałem, aż mnie on wyminie i wszedłem do jej pokoju nadal trzymany przez nią za rękę. Gdy zamknęła drzwi, od razu zaczęła mi wszystko tłumaczyć. - Hye nie wiedział co robić. Za tydzień jego matka ma urodziny. Nie wie, czy powinien jej chociaż złożyć życzenia i mówić Yeori o tym, skoro ona nie chce o niej słyszeć. Wypytuje wszystkich po kolei o radę. Był jeszcze u Chanyoona i innych. Może wyglądaliśmy dwuznacznie przez mój strój, lecz przysięgam, iż nic między mną i nim nie ma. - Miałem ochotę zaśmiać się z tego z jaką desperacją mi to opowiadała. Czułem, iż mówiła prawdę. A ona wyglądała, jakby bała się, że za nic jej nie uwierzę.
- Spokojnie. Ufam, że mówisz prawdę. I nie rozumiem, czemu mi to wyjaśniasz. Ma prawo być coś między wami. - Dodałem to ostatnie zdanie trochę podchwytliwie. Jednak mogłem ugryźć się w język. Przecież ona mogła pomyśleć, że mi na niej nie zależy. A miałem właśnie jej to zacząć udowadniać. Cały ja. Gafa za gafą.
- Chcę byś znał prawdę, a nie dopowiadał sobie coś. Nie chcę byś myślał, iż dobieram się do każdego. W końcu próbowałam coś zainicjować ostatnio z tobą, a teraz jakby okazało się, że jeszcze z Hyejungiem robię dziwne rzeczy wyszłabym na jakąś puszczalską. Choć i tak już pewnie mnie masz za taką. - Widziałem w jej oczach łzy. Brawa dla mnie. Doprowadziłem ją do takiego stanu głupią gadką.
- Seo. Nie płacz proszę. - Ona szybko przetarła oczy na te słowa. Ja nie mogłem znieść tej sytuacji i po prostu ją przytuliłem. Szybko odwzajemniła uścisk opierając swoją głowę o moją klatkę piersiową. Pogłaskałem ją kojąco po głowie. - Ja widzę, że masz mały problem z docenieniem własnej wartości. Dla mnie jesteś wspaniałą osobą. Krótko cię znam, a już stwierdzam, że przy tobie bardzo dobrze się bawię. Najlepiej wspominam nasz wypad do klubu, przez to, że spędziłem go cały u twojego boku. Ostatnio zaskoczyłaś mnie w pokoju. Ja cię nie oceniam. Po prostu... Preferuję wolniejszy tryb zbliżania się do przeciwnej płci. Może jestem staroświecki. - Oboje się zaśmialiśmy na te słowa. - Jednak takie są moje zasady moralne. Z drugiej strony jestem pewien, że chcę się o ciebie starać jak najlepiej. Więc proszę cię nie ubolewaj nad tym co się wydarzyło. Może chciałabyś już zostać moją dziewczyną? Obiecuję, że będę starał się jak najlepiej byś nie żałowała tej decyzji. A zrobimy to po mojemu, bez zbytecznego pośpiechu. - Kiedy skończyłem mówić, ona nadal milczała. Czekałem trochę niecierpliwie na jej odpowiedź. Wtuliła się we mnie mocniej.
- Bardzo chcę z tobą być. Szybko się przywiązuję do ludzi, choć często wyglądam na zimną i oschłą osobę. Od pierwszych sekund widziałam, że jesteś ciekawą i przyjazną osobą. Pomogłeś mi z walizkami bez wahania. Masz rację. Ja jestem tępa w relacjach z mężczyznami. Boję się, że nawet ci porządni chcą tylko tego jednego. Wiem, że to głupie podejście, ale to dlatego, że już kilka razy zostałam zraniona z tego powodu. Dziewczyny wiedzą jedynie o tamtym chłopaku... Dwa razy zostałam rzucona, bo nie chciałam tego robić. Trafiałam na samych zboczeńców, aż sama się takim chyba stałam. Jestem szczęśliwa słysząc od ciebie taką propozycję, bo chyba mi tego potrzeba. Normalnego faceta. - Po tym odsunęła się i spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem.
            Może było to wszystko za szybko. Z drugiej strony trzeba było chwytać chwile, póki był czas na to wszystko. Potem mieliśmy mieć mniej czasu dla siebie. A na pewno wiedziałem, że ja go będę miał mniej.

*Yeori*

            Kac z rana nie był niczym przyjemnym. Głowa pękała, w gardle suszyło i jeszcze w żołądku wszystko się przewracało. Najchętniej cały dzień nie ruszyłabym się z łóżka, a tyle trzeba było jeszcze zrobić. Między innymi posprzątać pokoje chłopaków. Pukanie do drzwi tak bardzo mnie drażniło, że błyskawicznie wyskoczyłam z łóżka. Krzyknęłam "chwileczkę", bo musiałam coś na siebie nałożyć. Podeszłam do krzesła, gdzie miałam luźne ciuchy i się w nie przebrałam, choć najchętniej otworzyłabym w pidżamie. Jednak wolałabym, by taki Hakyeon już mnie w niej nie widywał. Miałam dobre wyczucie, bo właśnie on był na korytarzu.
- Wyglądasz jak zombie. - Stwierdził przerażony. Pewnie miał rację, bo tak się też czułam. Ah ten głupi alkohol. Musiałam przestać go pić.
- To wszystko przez wczorajszy wieczór. - Stęknęłam, bo mówienie sprawiało mi trudność.
- Czyli kac? - Dopytał i wydawał się przy tym taki zmartwiony. Przytaknęłam tylko na to. - Nie chcę wiedzieć co z Binem robiliście, skoro jesteś aż w takim stanie. Powiedz mi, masz coś w lodówce? - Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Zależy czego oczekujesz. - Odpowiedziałam dość niepewnie.
            On bez słowa udał się do wymienionego sprzętu. Otworzył sobie ją i rozglądał się. Za chwilę zaczął wyciągać jakieś warzywa i inne produkty. Przyglądałam mu się, nie pojmując co wyczynia. Chciał coś pożyczyć? Był głodny? Przecież była jeszcze pora śniadaniowa i mógł coś zjeść w jadalni. Podeszłam bliżej do niego.
- Brakuje tu marchewki. - Oburzył się, a ja nie wiedziałam co miałabym z tym zrobić. - Myślisz, że pożyczą mi z kuchni?
            Wytrzeszczyłam na niego oczy. Po co mu potrzebna była marchewka? Przyszedł po to by jej poszukać w mojej lodówce? Mógł od razu o nią spytać.
- Może, jeżeli powołasz się na mnie. - Oznajmiłam mu, a on uśmiechnął się i po prostu wybiegł. Zostawił to wszystko co powyjmował na blacie. Zdenerwowałam się, bo zrobił mi nieporządek i musiałam to po nim pochować. Gdy już wszystko wróciło na miejsce, on zdążył wrócić i wejść do mnie bez pukania tym razem. Co on wyprawiał?
- Mam marchewkę. - Mówił zdyszany, co znaczyło, że biegł. Gdzie mu się śpieszyło? I po co z tą marchewką do mnie przyszedł? - Czemu wszystko pochowałaś co sobie przygotowałem? - Rzekł z pretensjami, a ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Po co ci to wszystko?
- Jak to, po co? Muszę ci zrobić zupę na kaca. Pewnie bardzo cierpisz, a dzięki niej trochę ci ulży. - Ostatnie zdanie powiedział z udawanym słodkim tonem i pogłaskał mnie jednocześnie po głowie. Miałam ochotę się zapaść pod ziemię. Czemu on się o mnie tak troszczył? Przez takie zachowanie nie wiedziałam co o nim myśleć.
- Dziękuję. - Szepnęłam, bo mój głos ugrzązł w gardle.
- Usiądź grzecznie i poczekaj. To trochę potrwa. - Zaproponował i wykonałam jego polecenie.
            Obserwowałam go, jak sprawnie kroił warzywa i przygotowywał wszystko. Czułam się niezręcznie, lecz zrobiłam się głodna i nie miałam siły, by zaprotestować. Nie umiałam też za bardzo się jakoś odezwać, więc panowała jakaś niezręczna cisza. Stwierdziłam, że może pomyślę nad tym co narobiłam poprzedniego wieczora podczas karaoke, lecz szybko rozwiałam to, bo czułam się strasznie. Przesadzałam z alkoholem, a nie tylko z nim. Moje zachowanie przez jego wpływ było straszne. Bałam się, że nie dam rady tego dnia spojrzeć w oczy Binowi.
- Gotowe. - Usłyszałam po długim czasie oczekiwania. Ucieszyło mnie to, bo oznaczało, że za chwilę mogę poczuć się choć trochę lepiej.
            Nalał mi cudownie pachnącej zupy do miski i postawił przede mną. Sam zasiadł naprzeciwko i oparł głowę o swoje ręce. Przyglądał mi się, przez co wstydziłam się jeść. Zawsze w takich chwilach się stresowałam, że coś zrobię nie tak, a on wywierał na mnie dodatkową presję. Unikałam spojrzenia na niego i skupiłam się na machaniu łyżką. Smak był idealny, więc jadłam to dość szybko, choć kilka razy się poparzyłam przez moją łakomość.  Kiedy ukradkiem spojrzałam na jego twarz, ujrzałam na niej tak piękny uśmiech, iż momentalnie przeszła przeze mnie fala gorąca.
            Co jakiś czas włosy opadały mi na twarz i musiałam je wkładać za ucho, by nie pomoczyć ich w zupie. Nie chciało mi się wstać po jakąś spinkę, by ułatwić sobie sprawę. Nie pomyślałam, że przecież Hakyeon widzi moje trudy.
- Gdzie masz gumki do włosów? - Zapytał mnie nagle, a ja uniosłam zdziwiona głowę.
- W łazience. - Odpowiedziałam oczywiście z pełną buzią, za co miałam ochotę się schować gdzieś.
            On bez słowa wstał i udał się wymienionego pomieszczenia. Przerwałam jedzenie i przyglądałam się co on robi. Wyszedł stamtąd z gumką, podszedł do mnie i związał mi nią włosy. Poczułam piekące policzki. Dlaczego on musiał w moją stronę wykonywać takie gesty? Krępowało mnie to i przyspieszało bicie mojego serca. Nie chciałam tego. Lecz nie potrafiłam tego powiedzieć wprost. Bałam się, że go w jakiś sposób urażę, albo, że po prostu sobie pójdzie.
- Czy ty i Bin jesteście teraz... - Zaczął pytanie, kiedy już siedział ponownie na tym samym miejscu i uciął je jakby bojąc się zadać wprost. Domyśliłam się o co mu chodziło.
- Jeszcze nie. - Odparłam i znowu skupiłam się na misce, by na niego nie patrzeć w tej chwili. - Jesteśmy w dziwnej relacji, jak na razie.
- Nie przejmuj się. To kwestia czasu, a przywiążecie się do siebie. - Powiedział to jakoś mało przekonywująco.
- Chcesz powiedzieć, że widzisz mnie z nim? - Byłam ciekawa jego opinii.
- Tak. Pasujesz do niego i on ciebie bardzo potrzebuje. Takie mam zdanie. - Odpowiedział bez zawahania, a mnie to jakoś zawiodło, znowu. Nic nie mogłam poradzić na to co się działo. To nie tak, że nie lubiłam Bina. Właśnie przy nim zapomniałam o tym co mnie dręczyło i naprawdę dobrze się czułam, z drugiej strony, chyba nie szło tego ukryć, że bardziej byłam zauroczona w Hakyeonie. I tego uczucia musiałam się pozbyć.
- A tak w ogóle, to przyszedłeś w jakimś konkretnym celu? - Chciałam zmienić temat i nurtowało mnie to, że nie wiedziałam co go do mnie sprowadziło.
- Chciałem ci przypomnieć, że anulujemy grafik na ten tydzień. Zgodnie z chłopakami stwierdziliśmy, iż lepiej, jak wykorzystamy go na sam odpoczynek przed ciężkim okresem powrotu do pracy. Tak będzie dla nas najlepiej. - Mówił to, jakby dumny z pomysłu. Rozumiałam go, oraz cieszyło mnie to trochę. Mogłam nie widywać już Jaehwana, czy pana siedzącego naprzeciw, bo wiedziałam, że przy nich nie czuję się swobodnie. Bolało mnie to jak postąpiłam z tym pierwszym, a ten drugi źle na mnie działał. Mogłam się skupić na pogłębieniu relacji z Binem i miałam nadzieję, że to wyjdzie mi na zdrowie.

***

            Sprzątanie pokoi zleciało bardzo szybko. Musiałam podjeść na portiernie zdać kilka rzeczy. Widząc mnie Chunji zaczął machać jak szalony. Zdziwiłam się na jego tak energiczną reakcję. W końcu nie byłam w nim aż tak bliskich relacjach, żeby miał się cieszyć widząc mnie. Podeszłam do niego niepewnie, a on wskazał mi zaplecze, by tam z nim wejść. Posłusznie to zrobiłam, choć trochę się go bałam. Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego szczęśliwego.
- Powiedz mi, moja droga koleżanko. Ten nowy facet z ochrony. Możesz dowiedzieć się dla mnie czegoś o nim? - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. O co mu mogło chodzić? - Widzę, że nie pojmujesz. - Zaśmiał się, co mnie wyprowadziło z równowagi. - Podoba mi się, wygląda na takiego jak ja i chciałbym jakoś się dowiedzieć o nim więcej i poznać go. - Wyjaśnił, a ja zdziwiłam się. On lubił chłopaków? Tego się nie spodziewałam po Chunjim. Często widywałam takie osoby, po których widać to było na pierwszy rzut oka, a po nim... jakoś tak słabo. Nie umiałam wyjść z szoku.
- Mogę poczytać jego CV, jak mi się uda poprosić o nie ojca. Nie wiem jeszcze co mu powiem, lecz coś wymyślę skoro ci zależy. - Na koniec uśmiechnęłam się do niego, by wiedział, iż może  na mnie liczyć. - A teraz, wybacz mi, muszę się iść przebrać.
            Przytaknął mi i wyszliśmy z pomieszczenia. Jakie było moje zdziwienie, jak zauważyłam za ladą portierni moją "babcię" rozmawiającą z jedną z pracownic. Po kilku wymienionych zdaniach skierowała się w kierunku windy i dopiero dostrzegłam, że trzymała za rączkę małą Hyo. Byłam w szoku. Szła do mnie? Pewnie nie... Nie wpadłaby chyba bez zapowiedzi. Z drugiej strony ja tak robiłam. Jeżeli jednak szła do ojca, to mogłam się tylko cieszyć. Sama tego chciałam, by się spotkali i porozmawiali. Podeszłam do pracownicy, która z nią rozmawiała i spytałam, czy pytała o mnie, czy o ojca. Okazało się, że o niego i miałam ochotę skakać do sufitu. Zamiast tego postanowiłam przedstawić sytuację Hyejungowi, bo w końcu chodziło o naszego ojca.
            Wparowałam do jego pokoju nie myśląc o tym, że był normalny dzień roboczy. Na szczęście zastałam go, ale nie samego. obok niego siedział Chanyoon na podłodze i oboje mieli kontrolery w rękach. Grali? Co z pracą Hyejunga?
- Nie pracujesz? - Zapytałam zaskoczona.
- Nie. Tata powiedział, że dzisiaj zasługuję na wolne. A coś się stało?
            Patrzyli na mnie oboje pytającym wzrokiem. Wyglądali jak dwa dzieciaki. Zastanawiałam się, czy oni zaczynają się przyjaźnić, czy tylko ja odniosłam takie wrażenie. Cieszyło mnie to. Mój brat i najlepszy przyjaciel dogadujący się ze sobą, to coś o czym nawet nie marzyłam. Usiadłam sobie koło nich i spojrzałam w co grają. Jakieś wyścigówki. Dosłownie małe dzieci.
- Mogę wam coś ciekawego opowiedzieć? - Wtrąciłam, a oboje od razu na to przytaknęli.
            Wyjawiłam im, jak to okazało się, że "babcia" coś czuła do mojego ojca. Przedstawiłam im moją ostatnią rozmowę z nim i dodałam, że pojawiła się tego dnia w hotelu. Byłam ciekawa co o tym myślą. Oboje wyglądali na zdziwionych.
- Myślę, że nic z tego nie będzie, ale cieszę się razem z tobą iż się spotkali. - Stwierdził braciszek.

- A ja wręcz przeciwnie. Ona może nadal go kochać i to wszystko odżyje jak go zobaczy po tylu latach. Moim zdaniem wasz ojciec kryje się z tym, że mógłby też coś do niej czuć. - Chanyoon jak zwykle popisał się swoją wiedzą w tematach romansu. On zawsze starał się przewidzieć komu się uda w związku, kto do siebie nie pasuje i w większości jego przypuszczenia się sprawdzały. Jednak nie potrafił nigdy sam się odpowiednio dobrać z jakąś dziewczyną. Takie dziwne zrządzenie losu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz