Witajcie! Dziękuję wam znowu za wspaniałe komentarze pod poprzednim rozdziałem i życzę miłego czytania tego rozdziału. :)
Ps. Są osoby, które nie mogą się pewnie doczekać kontynuacji Kiedy dorosnę, bo zapowiedziałam ją. Prosiłabym jeszcze chwilę uzbroić się w cierpliwość. Mam też w planach coś jeszcze. Takiego czegoś nie było na moim profilu wcześniej. Dowiecie się jednak o tym, jak już z tym ruszę. :D
Diagnostyka serca
Rozdział 14
*Juniel*
Weszłam wprowadzona na salę przez Minseoka. Usiadłam na łóżku, do którego mnie poprowadził, bo zapewne wskazał mu je pielęgniarz, czy ktoś podobny,, który z nami był w pomieszczeniu. Wyjaśniał dużo po Chińsku, czego nie rozumiałam. Ubolewałam nad tym. Na szczęście znowu mój towarzysz mnie ratował. Znał dobrze ten język. Czekałam, aż przekaże mi co mam dalej robić. Kiedy usłyszałam oddalające się kroki, domyśliłam się, że to pewnie ten ktoś wyszedł.
- I co powiedział? - Zapytałam niepewnie, bo zawsze to Minseok mógł wyjść.
- To nie był jeszcze doktor. Tylko pielęgniarz. Wyjaśnił, że twój lekarz prowadzący robi teraz operację. On będzie już mówił po koreańska i wszystko ci wyjaśni. - Mówił to ze stoickim wręcz spokojem, a we mnie wszystko buzowało. Byłam bardzo zestresowana. Chciałam już być po zabiegu i widzieć, a czułam, że ten czas do tego momentu, będzie mi się dłużył strasznie. W końcu to było na tamtą chwilę moim największym marzeniem.
- Nie mogę się tego doczekać, aż będzie po wszystkim. Boję się, że coś nie wyjdzie. - Byłam roztrzęsiona. Poczułam jak Min obejmuje moje dłonie swoimi. Od razu się uspokoiłam i ulżyło mi. Był przy mnie i umilał mi tą chwilę oczekiwania.
- Spokojnie. - Szepnął. - Jestem tu przy tobie i dopilnuję, by wszystko się powiodło. - Byłabym pewna, że w tym momencie się uśmiechnął. Miałam takie wrażenie. Często zaczynałam wyczuwać, jakie czynił gesty w moją stronę, choć ich nie widziałam. Mogło mi się to wydawać.
Znowu usłyszałam kroki, więc domyślałam się, że ktoś do nas podszedł. Czekałam, aż osoba ta się odezwie. Chwilę jeszcze jednak trwała cisza.
- Witam panią. - Zaczął po Koreańsku, więc mi ulżyło, iż rzeczywiście go potrafił. - Będę pani lekarzem. Nazywam się Cheng Jintao i zajmę się pani zabiegiem, jak i późniejszą opieką po nim. Mógłbym tylko wiedzieć, kim dla pani jest ten człowiek? Bo jeżeli nie jest z rodziny, będzie musiał wyjść...
Zamurowało mnie. Chciałabym, by Minseok został, lecz nie mógł się stać nagle moim bratem, czy kimś na tyle bliskim. Już chciałam odpowiedzieć, że to jedynie znajomy, co byłoby zapewne też dziwne, że przyjechał ze mną taki kawał będąc nim i nikim więcej, niestety sam zainteresowany mnie uprzedził.
- Jestem jej narzeczonym. - Odpowiedział szybko, a ja nie wiedziałam co zrobić. Skłamał, żeby zostać w pokoju.
- W takim razie nie widzę problemu w informowaniu pani o wszystkim przy nim, jeżeli wyraża pani taką zgodę. - Przytaknęłam, bo pragnęłam go mieć przy sobie w każdej chwili. Po czasie jednak doszłam do wniosku, że zachował się nierozważnie. Co jeżeli ktoś w tym szpitalu go rozpozna i rozpowie, iż przedstawił się jako mój narzeczony? Przecież to mogłoby się źle odbić na jego karierze. Posmutniałam, że tak wiele dla mnie ryzykował. Choć nadal nie byłam dla niego nikim więcej, niż znajomą.
Po wyjaśnieniu przez lekarza, iż tego i następnego dnia czekały mnie same badania, a jak wszystko poszłoby pomyślnie to za dwa dni czekał mnie zabieg, zostawił nas samych. Miałam ochotę zapytać po co Minseok to zrobił. Wiedziałam, że chciał mnie wspierać w każdy możliwy sposób, jednak to kłamstwo mogło mieć wielkie konsekwencje.
- Nie powinieneś się przedstawić, jako mój narzeczony. - Wyszeptałam, bo ledwo przechodziło mi to przez gardło. W końcu starał się dla mnie.
- Obiecałem, że będę się tobą opiekował i nie chcę by mi to utrudniali. Zresztą. Nie przeszkadza mi to. - Znowu poczułam jak chwyta moją dłoń. Dodawało mi to dużo otuchy i kochałam ten gest, który dość często wykonywał. - Jesteś dla mnie bardzo ważna. - Moje serce zaczęło mocno bić. Jedno zdanie, a poczułam się dowartościowana. - Dlatego z chęcią zostanę twoja drugą połówką, czy kimkolwiek ważnym. Po prostu nie chcę ci tym teraz zawracać głowy. Powinnaś się skupić na leczeniu i twoich oczach.
Poczułam łzę na moim policzku. Wzruszyły mnie jego słowa. Doceniałam jego troskę. Był dla mnie bardzo ważny od jakiegoś czasu, choć tak krótko go znałam. Szybko wzbudził we mnie zaufanie. Czułam się doceniana przez niego jako kobieta, jako człowiek. Przestałam chwilami myśleć, iż coś było ze mną nie tak. Ja tylko nie widziałam. Przez rodziców dążyłam do tego, by nie być upośledzoną w żaden sposób. Przez nich nabawiłam się wstrętu do swojej osoby, a on zmienił to w mgnieniu oka, jak za dotknięciem różdżki.
Poświęcił dla mnie swoje wolne chwile. Wspierał mnie jak mógł. Nic dziwnego, że zakochałam się w tym człowieku tak szybko. A wychodziło na to, że ja mu obojętna nie byłam. Nie czułam, by przesiadywał ze mną z litości. Tu chodziło o coś więcej. Choć nie powiedział mi wprost co czuł, ja to wiedziałam. Między nami nie potrzebne były słowa. Wystarczyły czyny, gesty i to wszystko obrazowało nam jak bardzo byliśmy ze sobą związani emocjonalnie. Całkowicie zapomniałam z tego wszystkiego, że chciałam mu wypomnieć, iż był nierozważny. Nie zamierzałam też psuć takiej chwili. Dzięki niemu nie bałam się niepowodzenia operacji. Czekałam na nią niecierpliwie, pragnęłam go zobaczyć w końcu, ale już nie potrzebowałam jej tak desperacko jak wcześniej. Jeżeli on miałby być przy mnie, to mogłam nadal być ślepa i cieszyć się życiem.
*Jongdae*
Siedziałem zamknięty w pokoju i obrażony na resztę świata. Czemu tak się zachowywałem? A no tak, Luhan spiskował z Kyungsoo przeciwko mnie i w przypływie emocji zrobiłem coś głupiego względem Chayeon. Minął ponad tydzień jak z nią nie gadałem. Nie miałem odwagi pierwszy się odezwać po tym pocałunku i namieszaniu jej w głowie, a ona sama też tego nie robiła. Pewnie myślała, że chciałem zerwać kontakt po tym, co się wydarzyło. Nie zasługiwałem na jej przyjaźń. Ona była za miła. Mimo to, gryzło mnie sumienie, bo w końcu mnie potrzebowała. Widziałem to wiele razy. Jak się coś działo, od razu mnie wołała. A ja po prostu zaprzepaściłem to wszystko. Może powinienem był coś zrobił, ale za bardzo się bałem, że znowu kolejna dziewczyna mnie zrani. To wszystko mnie przerosło. Broniłem się jak mogłem, by była to czysta przyjaźń, a jak zwykle zmaściłem.
- Nadal ubolewasz nad własnym losem? - Usłyszałem pytanie od strony wejścia do pokoju. To był Baekhyun. Ostatnio dużo ze mną rozmawiał. Pocieszał i proponował, bym skontaktował się z Chayeon. Ja nie chciałem tego robić, a mimo to, byłem mu wdzięczny za wsparcie. Luhana nie zamierzałem jak na razie widywać, bo mnie zdenerwował.
- Lepiej dziś mi daj święty spokój. Nie chcę mieć cię na sumieniu. - Oznajmiłem surowo, a go to nie zraziło. Usiadł na fotelu przy moim biurku i podjechał nim bliżej mnie. Zawisł nade mną.
- Będę cię nękać, dopóki nie weźmiesz się w garść. Proszę cię. Ja też mam złe doświadczenie z dziewczynami. Najpierw zawiodłem się przez Amelię, a potem z Luną* przestałem się dogadywać nagle bez powodu. Pamiętasz to? -Przytaknąłem mu. Fakt, też miał ciężkie sytuacje z płcią piękną. - A mimo to, nie podłamuję się. Jak znajdzie się inna śliczna dziewczyna, która mi zawróci w głowie będę do niej podbijał. Trzeba być optymistą. To że nie wyjdzie z jedną, nie znaczy, że nie wyjdzie z inną. - Oznajmił bardzo spokojnie. Ja nie potrafiłem być tym razem taki i miałem ochotę go wyrzucić z pokoju z taką gadką.
- Co z tego? Chyba nie namawiasz mnie, bym podrywał Chayeon? Tu nie chodzi o to, że boję się, iż nam nie wyjdzie. Ja po prostu wolałbym nadal się z nią tylko przyjaźnić. Potrzebowała mojego wsparcia. A ja wszystko popsułem. - Wyjaśniałem mu, choć codziennie mówiłem mu to samo i nie docierało.
- Rozumiem. Ale nie pojmuję, czemu nie możesz ją wspierać będąc kimś więcej, niż przyjacielem. - Tym razem był poirytowany. Wybuchł. A do tej pory na tym etapie nasza rozmowa się kończyła i on się poddawał. - Spójrz prawdzie w oczy. Ona ci się strasznie spodobała. Wypierałeś się tego, owszem, lecz serce nie sługa, jak dobrze obaj wiemy. Teraz powinieneś pójść za jego głosem. Przecież masz do tego prawo. Jesteś człowiekiem. A człowiek potrzebuje miłości, by jakoś funkcjonować na chorym świecie. - Miał szczerą rację, jednak ja byłem uparty i nie chciałem jej mu przyznać. Odpowiedzi ode mnie nie uzyskał, bo przerwał nam dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Odebrałem nie patrząc nawet kto to. Spodziewałem się menadżera, kogoś z chłopaków, albo rodziców, a nie Chayeon pociągającej nosem, jakby płakała.
- Głupek! - Wyzwała mnie, a ja podskoczyłem i zmieniłem momentalnie pozycję do siadu uświadamiając sobie powoli co się działo. - Nie odzywasz się i boję się, że nie chcesz mnie znać. Jak mam odebrać twoje zachowanie? - Tym razem zaszlochała. - Bałam się, że cię tracę. A zdążyłam się przywiązać. Proszę przyjaźnimy się nadal. Ja bardzo pragnę teraz zobaczyć twoją uśmiechniętą buzię. - Powiedziała to tak, że w momencie leciałem do wyjścia, nie przejmując się Baekhyunem siedzącym nadal u mnie i zdezorientowanym. Poinformowałem Chayeon, że do niej jadę i by nie wniosła żadnego protestu po prostu się rozłączyłem
*Jiwon*
Jongin postanowił mnie odwiedzać kiedy zechce, odkąd moja siostra wiedziała o nim. Nie miałam już tłumaczenia, że nie chciałam by się dowiedziała. O dziwo, czasami zdarzało się, że ta dosiadała się do nas i rozmawiała z nim, jak z jakimś kumplem. Z jednej strony byłam szczęśliwa, bo w końcu dogadywała się z kimś kogo ja lubiłam. Z drugiej, czułam ukłucie zazdrości, jak ze sobą żartowali. Obawiałam się wtedy, że jestem stara i nudna i w końcu przerzuci się na nią. Tamtego dnia znowu tak było. Siedziałam z nim przed telewizją. Dosiadła się do nas Jiyoon po pół godzinie.
- Nie przeszkadzam? - Zapytała grzecznie, a ja wzruszyłam ramionami udając obojętność. - To pooglądam z wami.
I od tamtej chwili nie umiałam się skupić na ekranie. Leciał sobie film, a oni wdali się w dyskusje. Oboje go widzieli. Jongin chciał bym go z nim zobaczyła, ale zaczął prowadzić rozmowę z Jiyoon, jak to zakończenie jest smutne, ile to się dzieje w trakcie tego filmu i jakie wrażenie na nich wywarł jak widzieli go pierwszy raz. Powoli mnie to irytowało. Spojlery, to coś, co zniechęcało mnie zazwyczaj do oglądania. Moja siostra dobrze o tym wiedziała. Mimo to, nie przejmowała się mną.
Przełączyłam na inny kanał. Stwierdziłam, że nawet tego nie zauważą i miałam rację. Dyskutowali nadal. Poszłam w stronę kuchni. Nalałam sobie mleka do szklanki i stamtąd obserwowałam ich pijąc je. Pewnie miałam zabójczy wzrok skierowany na nich. Oni ciągle nie reagowali. Czułam się im niepotrzebna. Poszłam do swojego pokoju. Stwierdziłam, że nie będę im przeszkadzać i wyszykuję się na drugi dzień do pracy. Niestety jak tylko weszłam do pokoju, to emocje dały górę i łzy cisnęły się do moich oczu. Czy ja poczułam się zawiedziona, choć obiecywałam sobie, że nie przywiążę się do Jongina? Wiedziałam, że taki moment nastąpi i on sobie odejdzie. Ale nie przypuszczałam, że tak szybko to nastanie.
- Płaczesz? - Przez to, że nie zamknęłam drzwi, nie zorientowałam się nawet, kiedy w wejściu pojawił się Jongin. - Czemu wyszłaś od nas? - Wyglądał na przejętego, przez co zrobiło mi się głupio.
- Po prostu nie widziałam sensu przeszkadzać wam w rozmowie. - Prychnęłam, niepotrzebnie wypowiadając swoje żale na głos. Jak zwykle musiałam być szczera do bólu.
- Wdaliśmy się w dyskusje, bo to widzieliśmy. - Rzekł kucając jednocześnie naprzeciwko mnie, bo ja siedziałam na łóżku. Spojrzał w moje oczy i tym samym zawstydził mnie. - Myślałem, że nas nie słuchasz i obejrzysz to do końca, bo to piękny film. - Wyjaśnił. Ja miałam ochotę go przeprosić za tę scenę, lecz mój głos troszkę mi się zagubił. - Z drugiej strony, pewnie spojlerowaliśmy ci co się stanie. Wybacz. Nie chciałem. - Mówiąc to założył za moje ucho, kosmyk włosów opadający mi na twarz.
- Czasem mam wrażenie, że wolisz moją siostrę ode mnie. - Powiedziałam znowu coś, czego może nie powinienem, ale po prostu miałam ochotę wyrzucić mój żal do niego.
- Oj. Noona jest o mnie zazdrosna. Schlebia mi to.
Po tych słowach zbliżył się i złożył na mych ustach namiętny pocałunek. Pozwoliłam mu go od razu pogłębić. Pragnęłam tego. Zawiodłam się, że tak szybko go zakończył i się odsunął z uśmiechem na twarzy. Nie zniosłam tego i chwyciłam jego policzki przybliżając go do siebie ponownie. Tym razem ja wpiłam się w jego usta natarczywie. On powoli podnosił się, a ja przechylałam się w tył na łóżku. Aż w końcu leżałam, a nade mną zawisnął Jongin. Patrzył na mnie z ewidentnym szokiem. Pewnie nie spodziewał się tego po mnie co robiłam. Napaliłam się jak głupia nastolatka, a nie powinnam. Na szczęście zadzwonił jego telefon. Lub nieszczęście…
- Tak słucham? – Zaczął odbierając i podnosząc się do pionu. Poczułam się momentalnie zawstydzona swoim zachowaniem, bo ochłonęłam. – Jeszcze raz Krystal. – Drgnęłam na dźwięk jej imienia. Znowu ta beznadziejna zazdrość. – Nie bój się. Powiedz mi gdzie jesteś i się schowaj może w łazience. Już biegnę. – Po tych słowach widziałam jak rozłącza telefon i patrzy na mnie z niepokojem. Pewnie coś było nie tak. Czekałam na to, co miał mi do powiedzenia. Stresowałam się, że musiał pójść w takim momencie. – Krystal mnie potrzebuje. Jeszcze dziś wrócę. Przepraszam cię. Muszę jej pomóc. – Po tych słowach po prostu wybiegł.
Ja jedyne co potrafiłam zrobić to tupnąć ze złością. Byłam strasznie zazdrosna, że przerwał w takim momencie, by polecieć do Krystal. Ona była jego oficjalną dziewczyną, a ja nikim. Tak się czułam w jego oczach. Jeszcze na dodatek zadzwonił mój telefon. Był to sms od mojego wiecznie krzykliwego szefa.
Jutro masz znowu sesję w wytwórni SM, tym razem jednego chłopaka. Nie zepsuj tego.
Miałam ochotę rzucić mój telefon. Nie podobały mi się sesje w tym miejscu, bo czułam się traktowana tam z góry. Ktoś chyba testował moją cierpliwość, że w kółko mnie tam wysyłali. Pragnęłam wziąć sobie porządny urlop. A jak miałam to zrobić? Skoro zastępowałam już kobietę w ciąży i nie miałam nikogo do pomocy w tym fachu?
* nawiązanie do Nowego Początku. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz