niedziela, 3 września 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 15


Ostatnio jestem w rozjazdach. I tak będzie z cztery tygodnie. Na szczęście zrobiłam sobie zapasy i nie ucierpicie na tym i co środę i piątek nadal będę dodawać rozdziały. :D


Diagnostyka serca
Rozdział 15


*Kai *

            Wbiegłem do wielkiego centrum handlowego wraz z ochroną. Podeszliśmy tam do jednej z toalet. Dokładnie do damskiej. Na szczęście mieliśmy kobietę w eskorcie i weszła do środka bez problemu, a za chwilę wyszła stamtąd z Krystal, która wyglądała na roztrzęsioną. Przeraziłem się na ten widok. Co musiały zrobić te pseudo fanki, że ona tak wyglądała? Kiedy zadzwoniła mi powiedzieć, że zaatakowały ją, mówiąc, że na mnie nie zasługuje czułem się strasznie winny. Choć to nie ja wymyśliłem ten durny plan z ogłaszaniem naszego związku. To wytwórnia powinna brać za to odpowiedzialność, a oni nawet nie przysłali jej ochrony, jak o to poprosiła. Traktowali ją jak niepotrzebną osobę, a na moje skinięcie od razu usłuchali.
- Nie skrzywdziły cię? - Zapytałem niepewnie, bałem się usłyszeć co dokładnie się wydarzyło.
- Nie. Tylko oberwałam od jednej torebką głowę, ale na szczęście była pusta i nie zabolało mnie to. Za to obelgi jakie rzucały w moją stronę i groźby przeraziły mnie. Ciężko się tego słuchało. Nie wiem co by mi zdążyły zrobić, jakbym się tu nie ukryła i nie zamknęła od środka. - Mówiła bardzo szybko, a jej głos się łamał. Miała też zapłakaną twarz. Dawno jej takiej nie widziałem. Na co dzień była silną dziewczyną. Nasza przyjaźń była praktycznie miłością taką, jak rodzi się  między rodzeństwem, stąd też martwiłem się o nią jeszcze bardziej.
- Myślę, że musimy pogadać w wytwórni z naszymi menedżerami jutro. - Oznajmiłem stanowczo. - Nie możemy pozwolić, byś była tak traktowana. - Rzekłem to bardzo oburzony, a ona przytaknęła delikatnie.
- A gdzie byłeś jak zadzwoniłam? - Zainteresowała się. Znając ją nie chciała mi w niczym przeszkodzić.
- U Jiwon. - Odchrząknąłem tak, by nie zrozumiała mnie ochrona. Ona zaś zmierzyła mnie na to złowieszczym wzrokiem.
- Mogłeś wysłać do mnie ochronę. Biedna co sobie pomyśli, że lecisz tak na moje zawołanie? - Zdenerwowała się.
            Nie wiedziała jednego. Specjalnie uciekłem, bo chciałem ochłonąć. Owszem, mogłem zrobić jak mówiła. Ale przytłoczyła mnie sytuacja między mną i Jiwon. Zrodziło się między nami dość nieciekawe napięcie. Czułem, że mogłoby dojść do jakiejś sytuacji, która była dla nas na razie nie odpowiednia na tym etapie znajomości i że ona robiła to tylko pod wpływem chwilowej zazdrości... Właśnie. Uderzyłem się z płaskiej ręki w twarz. Jaki ja byłem głupi. Ona była zazdrosna o siostrę i dlatego to zrobiła, a ja jeszcze poleciałem do innej kobiety. Już widziałem złość w jej oczach, jak dostanę się do jej mieszkania ponownie. Musiałem powierzyć Krystal ochronie i wrócić do biednej zazdrośnicy.

***

            Dzwoniłem w dzwonek u drzwi dość intensywnie z kilka razy, bym został dobrze usłyszany. Ktoś po chwili otworzył mi z wielką siłą. Była to Jiwon z dość nieciekawą miną. Wiedziałem, że nie będzie zadowolona. Musiałem ją zranić swoją ucieczką. Cóż mogłem poradzić, że mimo wszystko byłem jeszcze dzieckiem, które popełniało mnóstwo błędów nieświadomie. Chciałem wejść do środka, a ona nie wpuszczała mnie. Stała w przejściu i tak jakby czekała, aż coś powiem.
- Mogę wejść? - Grzecznie zapytałem. Ona wzruszyła na to ramionami i się odsunęła.
            Szybko wślizgnąłem się do środka, by przypadkiem nie zamknęła tych drzwi mi przed nosem. Wskazała mi kanapę w salonie, więc ruszyłem w jej stronę i na niej potem zasiadłem. Ona usadowiła się obok mnie bez zbędnych słów. Założyła ręce na piersi. Jak mała obrażona dziewczynka.
- Ja przepraszam. Fani zaatakowali Krystal. Musiałem interweniować, bo wytwórnia kazała jej radzić sobie, jak poprosiła o eskortę. Byli źli na nią, że wyszła do centrum zamiast jej pomóc. - Wyjaśniłem sytuację krótko. Ona jakby próbowała przetrawić to co powiedziałem. Pewnie ciężko przychodziło jej przyjmowanie przeprosin, jak się obrażała. Tylko o co? Znowu tego dnia uświadomiłem sobie, że nie mogłem jej być obojętny. Już dawno wpadła w moje sidła.
- Będziesz musiał zaraz wyjść, bo idę spać. Jutro z rana mam sesje z jakimś waszym Henrym.
            Zadrżałem. Mówiła tak oschle. Jakby miała mnie dość. Dotknęło mnie to. Na dodatek wstała i wyglądało na to, że zamierzała udać się do drzwi, by mnie odprawić. Nie mogłem pozwolić na to tak po prostu. Sam się podniosłem i szybko ją przytuliłem do siebie. Poczułem jak zadrżała. Nie protestowała, a po chwili nawet sama mnie objęła. Byłem z siebie dumny.
- Przepraszam. Ja nie chcę cię ranić. Zrozum, że Krystal to dla mnie siostra. Wiele z nią przeszedłem jako gwiazda i nie potrafię nie reagować, jak jest w potrzebie. Twoja siostra jest słodka i miło mi się z nią rozmawia, ale nie traktuję jej jak kobiety. To ty zawróciłaś mi porządnie w głowie, jak nikt inny do tej pory. Może się wydawać, że się tobą bawię, albo podrywam cię jedynie dla samozadowolenia. Tak nie jest. Naprawdę bardzo cię lubię i chciałbym być twoim chłopakiem. Boję się, że ucierpisz na tym i nie zasługuję na to. - Wyrzuciłem swoje problemy, które rozważałem w głowie już od jakiegoś czasu. Taka była prawda. Cały czas rozmyślałem, czy byłem wystarczająco dobrą partią dla Jiwon.
            Ona odsunęła się ode mnie. Spojrzała w moje oczy. Jej się błyszczały od łez, które w nich się zbierały. Pokochałem widok jej twarzy przed sobą i nie mogłem się napatrzeć. Po moim wyznaniu nie wiedziałem co się stanie. Zawsze mogła mnie poprosić, bym więcej jej się nie pokazywał.
- Czemu brzmisz tak dobrze, gdy starasz się być szczery? Jakbyś był o wiele dojrzalszy ode mnie emocjonalnie. - Schlebiały mi te słowa. Lubiłem, jak inni nie traktowali mnie jak dzieciaka, którym i tak byłem po części. - Mam ochotę oddać ci swoje serce. Powierzyć swoje bezpieczeństwo. A z drugiej strony się lękam... - Zatrzymała się i spuściła wzrok. To mnie trochę przeraziło. - Czy ja powinnam być z kimś, kto ma tyle fanek? Czym zasłużyłam na ciebie? Dlaczego właśnie ja? - Nie potrafiłem na dwa ostatnie odpowiedzieć. Ale wiedziałem jak powinna brzmieć odpowiedź na pierwsze. Tak. Miała pełne prawo być ze mną, jeżeli ja tego pragnąłem.
- Czy jesteś w stanie zaryzykować wiele, by się ze mną spotykać? - Dodałem to pytanie nie pewnie, bo cały czas się bałem, że się wycofa.
- Tak. - Odpowiedziała od razu i wpiła się moje usta, by złożyć na nich desperacki pocałunek. Jakby chcąc przypieczętować nasz związek, który właśnie się oficjalnie rozpoczął.

*Minseok*

            Chodziłem po korytarzu, raz w jedną, raz w druga stronę. Byłem niecierpliwy. Juniel  była wtedy na zabiegu. Stresowałem się strasznie sytuacją. W końcu nie wiadomym było jak to się skończy. Chciałem bardzo by jej marzenie się spełniło i znowu zobaczyła świat, tak jak ja to mogę robić na co dzień. Zakochałem się w niej bardzo szybko. Nie przeszkadzało mi w niej nic. Nawet to, że miała utrudnione funkcjonowanie w społeczeństwie. Liczyło się tylko, że to sprawiłoby, iż byłaby jeszcze szczęśliwsza. Pragnąłem widzieć ją codziennie uśmiechniętą. Nie myślałem o żadnym ryzyku jakie wiązało się z moją karierą. Wiedziałem, że może być ciężko. Czułem, że tak będzie. A mimo to, nie bałem się. Byłem nawet gotów stać się dla niej normalnym człowiekiem, gdyby coś poszło nie tak.
            Zobaczyłem otwierające się przejście na sale operacyjne. Ujrzałem lekarza prowadzącego Juniel. Był całkowcie poważny. Zestresowało mnie to, choć wiedziałem, że odkąd tu byliśmy nie raczył nas innym wyrazem twarzy. Podszedłem do niego mało pewnie. Spojrzał na mnie troszeczkę jakby od niechcenia.
- Wszystko poszło prawidłowo. Powinna za kilka dni móc pana widzieć. Póki co będzie siedziała w opatrunku. - Przytaknąłem z wielkim bananem na ustach, na jego słowa. Byłem tak szczęśliwy, że wszystko się tak układało. Miałem ochotę go uściskać za dobrą robotę, lecz nie wypadało tego robić.
- Dziękuję panu. - Mówiłem pełen emocji. - Naprawdę dziękuję.
            Pierwszy raz odkąd go zobaczyłem, ujrzałem na jego twarzy grymas uśmiechu. Pokiwał głową na boki jakby niedowierzając mojej reakcji.
- Dla takich wyrazów twarzy mógłbym codziennie przekazywać takie wiadomości. - Stwierdził. - Teraz mają państwo za sobą trudny okres. Jeszcze tylko kilka dni oczekiwania na zdjęcie opatrunku, potem trochę badań i wrócicie do normalnego życia. Możecie planować ślub i żyć długo i szczęśliwie. - Na jego ostatnie zdanie zestresowałem się. Nie byłem jeszcze gotowy na żadne planowanie ślubu. Zresztą nie byłem nawet narzeczonym Juniel. Byłem pewny, że ona będzie kobietą, której się oświadczę, lecz to nie był jeszcze ten moment. Jeszcze potrzebowaliśmy się bliżej poznać. - Planowaliście już coś? - Zapytał zadziornie. Ja nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, by kłamstwo moje nie wyszło na jaw.
- Na razie nie. Moja praca wymaga poświęceń i ciężko będzie ogłosić światu nasz zamiar. - Wykręciłem się, mając poniekąd rację. Moje fanki nie byłyby zadowolone nagłym oznajmieniem posiadania narzeczonej. A na pewno nie moja wytwórnia, która szukała najpierw zysku w nas, a dopiero potem pozwalała nam spełniać swoje potrzeby.
            Po chwili przywieźli na salę pooperacyjną Juniel. Spała jeszcze po znieczuleniu, więc wyszedłem na spacer po ogrodzie szpitalnym. Siedziałem na jednej z ławek, oczywiście zamaskowany i zamknąłem oczy unosząc twarz ku słońcu. Promienie delikatnie muskały moją skórę. Czułem się błogo. Jakby żadne inne problemy nie istniały. Poczułem jak ktoś koło mnie usiadł. Szybko drgnąłem  i spojrzałem na tę osobę. Była to młoda dziewczyna. Może podobnego do mnie wieku. Trochę się zestresowałem, bo nigdy nie mogłem przewidzieć, czy nie jest to jakaś fanka. W końcu w Chinach mieliśmy ich też sporo i niektóre bardziej mnie przerażały niż te nasze koreańskie.
            Spojrzała na mnie po chwili z uśmiechem na ustach. Ja nie odwzajemniłem go z dwóch powodów. Bałem się jej i miałem maskę, wiec nie wiedziałaby, iż zmieniłem wyraz twarzy.
- Jesteś sławny? - Zapytała mnie po chińsku. Dobrze było umieć ten język w takiej sytuacji. I to jedno pytanie uspokoiło mnie, że nie rozpoznała mnie. - Nie znam się na tych wszystkich gwiazdeczkach. Do niedawna byłam niewidoma. Więc nie mogłam na nie patrzeć. - Poczułem się dziwnie. To tak jakbym rozmawiał o Juniel, choć to była całkiem inna osoba.
- Jestem piosenkarzem. - Odpowiedziałem jej w końcu, a ona poszerzyła oczy z ewidentnym entuzjazmem.
- Cudownie. I widzę, że jesteś z Korei. Twój akcent nie jest wyczuwalny, ale po prostu jakoś to widzę. Mam rację? - Mówiła bardzo szybko, co brzmiało dość komicznie. Nie mogłem jednak się zaśmiać, bo mogłaby to źle odebrać.
- Tak, masz rację. - Ona pisnęła słysząc moją odpowiedź i zasłoniła dłonią gwałtownie usta. To było aż tak ekscytujące dla niej?
- Powiedz, że nie jesteś z BTS? Moja siostra umarłaby na moim miejscu. - Stwierdziła pełna zachwytu. Bałem się odpowiedzieć szczerze. Skoro jej siostra była fanką BTS, to mogła być i naszą. Albo jeszcze gorzej. Mogła być antyfanką...
- Nie. Inny zespół. Nie będę jednak zdradzał jaki... - Nie chciałem nic dodawać. Uznałem, że powinienem wracać do Juniel, by być przy niej jakby się wybudziła. - Muszę się zbierać.
            Ona momentalnie posmutniała, przez co poczułem się głupio. Ja wiedziałem, iż nie powinienem był nic dodawać. Mimo to, coś mnie podkusiło, by ją jeszcze rozweselić na koniec i wyszeptałem jej na odchodnym, iż jestem z EXO, na co podskoczyła na miejscu. Zamurowało ją też na moment i czułem po chwili jak patrzyła jeszcze za mną, kiedy odchodziłem.

*Chayeon*

            Tak bardzo potrzebowałam po tygodniu pełnym nieszczęść zobaczyć Jongdae. Nie wiedziałam, czy dobrze robiłam odzywając się pierwsza po niezręczności, jaka nastąpiła u niego w dormie. Powinnam była się oddalić, dać mu spokój. Pozwolić mu nadal być gwiazdą bez problematycznej mnie. Ja za to tęskniłam okropnie. Chyba się powoli uzależniałam od jego pomocy.
            Gdy wpuściłam go do mieszkania, wtuliłam się mocno w niego. Go zapewne zatkało, bo miał nadal dłonie w powietrzu i nie odwzajemniał uścisku. Potrzebowałam tego. Byłam sama w mieszkaniu i moje myśli nie były za kolorowe. A on przyjechał jak tylko do niego zadzwoniłam. Nie wiem, do czego byłabym zdolna w tamtym momencie, gdyby się nie zjawił.
- Jongdae. - Wyjąkałam przez płacz, którego nie potrafiłam kontrolować tego dnia. - Boję się i mam wszystkiego dość. - Wyznałam. Pierwszy raz powiedziałam komuś, że sobie nie radzę z tym wszystkim. Przy matce i Yulchanie udawałam, że nic mi nie jest, mimo iż często płakałam.
- Co się stało? - Zapytał niepotrzebnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Od czego bym miała zacząć? Pragnęłam wyznać mu wiele tego wieczoru. O ile nie ucieknie po kilku pierwszych zdaniach.
            Puściłam go i odsunęłam się, by go dłużej nie krępować. Chciałam zaproponować udanie się do mojego pokoju, by nie być na widoku, jak moja mama, lub brat wrócą. On jednak zatrzymał mnie chwytając za ramiona i przyglądając się z wielką troską mojej twarzy. Zapomniałam, że miałam wielką śliwę na oku. Pewnie ją zauważył.
- Kto ci to zrobił?! - Wykrzyczał z wielką furią. - Proszę, byś szczerze mi powiedziała. - Dodał to już łagodniej, a ja przytaknęłam na to. Wiedziałam, że chce mu zaufać i opowiedzieć wszystko.
- Lichwiarz. - Zdębiał na te słowa. - Wiem, że to może dziwnie brzmieć. Opowiem ci wszystko w moim pokoju. Dobrze? - Uznałam, że tak będzie najlepiej. On pokiwał twierdząco głową, więc przeszliśmy do wymienionego miejsca i jak zasiedliśmy na moim łóżku to chwilę jeszcze trwała cisza.
- Pewnie chcesz się zebrać, by mi coś opowiedzieć. Spokojnie. -  Mówił gładząc dłonią mój policzek. Prawie rozpłynęłam się na ten gest. - Mam czas i posłucham cię uważnie.
            Łzy znowu napływały do moich oczu na samą myśl opowiedzenia mu całej mojej sytuacji. Byłam przerażona. Potrzebowałam, by ktoś mnie wysłuchał i przytulił. Nic więcej. Pomocy nie oczekiwałam, bo nikt nie mógł mi jej dać.
- Ojciec miał dużo długów. Większość z nich spłaca mama, bo zmanipulował ją, by brała je na siebie, jak jeszcze byli małżeństwem. Po wielu kłótniach i innych komplikacjach spowodowanych ojcem, który popadał w coraz większe długi, ale nie zamierzał sprzedać domu, poddać się w prowadzeniu firmy, wyprowadziliśmy się od niego. Ja, brat i mama. Od tamtej pory ona postanowiła tylko spłacić to co wzięła kiedyś na siebie. Staramy się jakoś z tym żyć. Ostatnio jednak znowu miesza nam ojciec w życiu. Drugi raz zaatakowano mnie na mieście. Lichwiarze chcą w ten sposób przyśpieszyć spłacanie długu przez ojca, myśląc, że atakując nas trafiają w jego słaby punkt. On ma to gdzieś. Byłam raz u niego, to nie zrobił z tym nic. Teraz mama się zdenerwowała widząc mnie w takim stanie i poszła z nim pogadać. Jestem przerażona, że nie potrafimy prowadzić spokojnego życia. Martwię się o nią, bo długo nie wraca. Tak samo Yulchan ma rozładowany telefon, a kto wie, czy nikt nie dorwie go po drodze. Dlatego cię zawołałam. Boję się o nich i nie potrafię też wyjść na zewnątrz. Jestem bombą emocjonalną. - Po tych słowach zaczęłam szlochać. Nie wiedziałam co o tym myślał. Mimo to, byłam wdzięczna, iż nie przerwał mi wypowiedzi. Słuchał uważnie i mogłam powiedzieć to co leżało mi na sercu.
- Dobrze już. - Mówił głaszcząc mnie po plecach.
            Spojrzałam na niego. Jego uśmiech był tak kojący. Sam miał łzy w oczach. Czyżby poruszyła go moja historia? Poczułam przyśpieszone bicie serca. On naprawdę sprawiał, że czułam się lepiej nie robiąc kompletnie nic. Wystarczyło, że na mnie patrzył.
- Taka dziewczyna jak ty, nie powinna tak cierpieć. Ten świat jest niesprawiedliwy. - Mówił to przyciszonym głosem, wycierając jednocześnie moje policzki. Za chwilę jego usta musnęły moje. Bałam się pozwalać mu na pogłębienie pocałunku. Nie chciałam się zakochać, a to wszystko do tego dążyło. Mimo to, w końcu uległam. Rozszerzyłam usta, by mógł kontynuować. Robił to mimo wszystko delikatnie. Jakbym tego dnia była krucha. Spodobało mi się to. Ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej. On przyciągnął mnie bliżej do siebie, przez co zadrżałam z ekscytacji. Trwalibyśmy pewnie tak jeszcze długo i może doszłoby do czegoś więcej, gdybym nie usłyszała upadającego przedmiotu na podłogę, a potem głosu mojej mamy.

- Co tu się wyprawia? - Powiedziała patrząc na nas z szokiem na twarzy. Zawstydziłam się strasznie i obawiałam się, co wydarzy się za chwilę. Czułam, że wesoło nie będzie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz