środa, 27 września 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 18



Powiem tak. Tu już też zbliżamy się do końca. Wiem, jestem zła i niedobra, ale taka prawda. Na pocieszenie powiem tyle, że następny będzie Baekhyun i Kyungsoo.:D


Diagnostyka serca
Rozdział 18


tumblr_n08iinWkAY1tqm67fo1_500.gif


*Juniel*


Dzień po przyjeździe


            Byłam zmęczona różnymi  badaniami. Musieli mieć pewność, że mogę przejść operację. Męczyło mnie to powoli, lecz pocieszałam się, że to wszystko po to, by znowu zobaczyć świat, by zobaczyć mojego Minseoka. Wiedziałam, że mogę już go tak zwać. Nawet jeśli nie byliśmy razem, on był bliski mojemu sercu.
            Właśnie czekałam na wyniki po rezonansie. Miałam wielką nadzieję, że wszystko poszło dobrze, bo było to moje ostatnie badanie. Wcześniej wszyscy milczeli, więc miałam nadzieję, że podsumują mi wyniki po tym badaniu. Nie myliłam się.
- Muszę z przykrością poinformować panią, że podczas rezonansu wykryliśmy coś jeszcze. Zauważyliśmy to w trakcie naszych badań i nie chcieliśmy pani niepokoić dopóki się nie upewniliśmy.
- Proszę mówić prostu z mostu. – Prosiłam, przerywając im, by nie owijali w bawełnę, bo to  mnie stresowało.
- W pani mózgu najwidoczniej po wypadku utworzył się tak zwany glejak. Guz powiększył się do tego stopnia, że będzie trzeba go jak najszybciej usunąć. Jest to normalna operacja i ze względu na koszt radziłbym wykonanie jej już w pani kraju. Niestety mamy wątpliwości, czy w takim przypadku możemy przywrócić pani wzrok. - Słuchałam tego wszystkiego z niedowierzaniem. Miałam nadzieję, że ktoś za chwilę powie mi, iż jest to jakaś pomyłka. Przyjechałam taki kawał drogi, by dowiedzieć się, że mogę mieć guza w mózgu i nie wiadomo, czy mnie przez niego tutaj operują? - Oczywiście wszystko dokładnie przeanalizujemy i damy pani znać. Będzie pewnie musiała pani po dojściu do siebie po operacji, jeżeli zdecydujemy się ją mimo to przeprowadzić,  jak najszybciej podjąć się kolejnej na usunięcie guzka.
            Byłam w jednym wielkim szoku. Musiałam to wszystko przetrawić. Cieszyłam się z możliwości operacji, a tu jeszcze gdyby nie ona nie dowiedziałabym się tak ważnej rzeczy. Potem słuchałam jeszcze kolejnych poleceń. Okazało się, że moje mdłości, bóle głowy miały swoje powody. Byłam przerażona myśli, że miałam przejść nie przez nie jedną, a dwie operacje. Nurtowało mnie jeszcze coś.
- Czy mogę nie przeżyć tej drugiej operacji? - Zapytałam, dziwiąc się sobie, że wykrztusiłam to.
- Jest taka ewentualność. Usuwanie guzów z mózgu nie jest łatwą sprawą i niesie ze sobą wielkie ryzyko. Jeżeli zaś nie zostanie usunięty, to jest większa szansa na powolną i bolesną śmierć. - Pocieszył mnie bardzo. Miałam dwie opcje. Pozwolić sobie odejść za jakiś czas powoli, albo zaryzykować szybką śmiercią, by żyć potem normalnie. Oczywiście, że nie widziałam innej opcji niż ta druga. Tylko jak miałam powiedzieć to Minseokowi? Miał się znowu o mnie martwić? Nie chciałam, by cierpiał razem ze mną. Z drugiej strony miał prawo dowiedzieć się o tym jak najszybciej. On był tym, który najbardziej mi pomógł. Kto wie, co by się stało, gdybym nie przyśpieszyła operacji dzięki  niemu?


***
Kilka dni po zdjęciu opatrunku


            Zbierałam się na powiedzenie wszystkiego Minseokowi. Było tak pięknie, że nie potrafiłam przerwać tej sielanki. Oddawałam się chwilom. Cieszyłam się jego towarzystwem i dzieliliśmy się wspólnie naszym szczęściem. Widziałam w końcu, ale musiałam mu powiedzieć o kolejnym problemie. Odkładałam to ciągle na później. Chwilowo nawet o tym nie myślałam, ciesząc się odzyskaniem zmysłu wzroku. Najwięcej patrzyłam się w jego oczy. Był taki przystojny, że nie mogłam wierzyć w to, iż zainteresował się moją osobą i to jeszcze jak nie widziałam. Czułam, że życie chciało mi nim wynagrodzić moje problemy. Mimo to, cały czas wahałam się, co zrobić z faktem, by znowu nie cierpiał przeze mnie. A co jeśli bym umarła w trakcie operacji? Nagle zapragnęłam być dla niego nikim.
            Pomyślałam, że może lepiej byłoby zerwać kontakt. Wiedziałam, że wtedy i tak dowie się w razie czego o mojej śmierci. Świat był mały i na pewno jakoś do tego by dotarł. Z drugiej strony, jak przeżyłabym, on tylko uniknąłby tej niewiedzy i kolejnego zamartwiania się mną. Tym bardziej, że ta druga operacja miała być bardziej ryzykowna. Wtedy postanowiłam, że to zrobię. Zerwę z nim kontakt, odizoluję się i pozwolę mu powrócić do jego wolności. Nie liczyłam na to, że po wszystkim będę mogła do niego wrócić. Nie o to mi chodziło. Chciałam raz na zawsze przestać go martwić swoją osobą. Kto wie, ile jeszcze razy coś mi się przydarzy? On i tak miał wystarczająco dużo na głowie. Miał karierę i musiał się na niej skupić, a nie na jakiejś dziewczynie, która nie była pewna, czy wkrótce nie umrze. Czułam, że nawet jak zooperują mnie, to za jakiś czas znowu musiałabym przez coś ciężkiego przechodzić i znowu sprawiłabym problem. Tak jakby pech nie zamierzał opuszczać mojego życia.
***
            Po wygonieniu go ze swojego pokoju i podaniu fałszywych powodów zerwania czułam się podle. Jak mogłam mu to robić? Sama go kochałam za mocno. Wiedziałam, jak bardzo będę tęsknić i to szczególnie przed następną operacją. Bałam się, że sama tego nie zniosę, że się poddam. Wtedy coś mnie zmobilizowało do tego, by zadzwonić do rodziców. Wiedziałam, że rozmowa między Chinami i Koreą nie wyjdzie mnie tanio, mimo to, miałam to gdzieś. Potrzebowałam kogoś usłyszeć, bo dostawałam paranoi od kilka godzin.
- Mamo? - Wyszeptałam niepewnie, gdy usłyszałam, iż ktoś odebrał telefon.
- Córeczko. Płaczesz? - Miała rację. Przez to, że byłam cały czas rozpłakana nie potrafiłam mówić stabilnym głosem.
- To nie ważne. Muszę ci coś powiedzieć. - Postanowiłam zacząć od milszej wiadomości. - Ja widzę. - Powiedziałam to z ulgą. Już dawno chciałam o tym poinformować rodziców, choć wolałam zobaczyć ich miny. Niestety stało się dla mnie nie ważne pokazanie im co osiągnęłam przez to, że było mi ciężko z innego powodu.
- Kochanie? Naprawdę? Nie słyszę szczęścia w twoim głosie. - Dziwiła mi się, a ja zastanawiałam się, jak jej to wyjaśnić wszystko.
- Bo to nie koniec problemów. - Mówiłam to wyciszona, jakby bojąc się, iż zaraz wejdzie Minseok i to wszystko usłyszy. - Mam guza na mózgu i muszę go usunąć w Korei. - Po tym zdaniu wypowiedzianym na jednym tchu, zaczęłam głośno szlochać.
- Jak to możliwe? Tak być nie może. - Zaczęła panikować moja mama, czym wcale mi nie pomagała.
- Boję się. - Wydusiłam przez łzy, będąc przy tym okropnie roztrzęsiona. Pierwszy raz powiedziałam mamie o swoich lękach. Przełamałam mur, bo potrzebowałam pomocy i wsparcia bardziej niż wcześniej. Wtedy chciałam wydawać się samodzielna, a tym razem to było już dla mnie za trudne. Miałam dość robienia wszystkiego na własną rękę. Minseok mnie uzależnił od pomocnej dłoni. Powinnam była pozwolić mu zostać przy mnie, a ja byłam głupia i naiwnie myślałam, że tak będzie dla niego lepiej.


*Jiwon*


            Stałam pod wielką wytwórnią SM i rozglądałam się na wszystkie strony. Po ostatniej akcji z jego fankami byłam wiecznie przerażona i ostrożna. Niby to ja przegniłam je i wyglądałam na nieustraszoną, ale kto wie, czy zaraz jakaś się nie zakradnie i walnie mnie cegłą w głowę po tym, jak mnie rozpozna? Nie chciałam się narażać. Wiedziałam od początku, że wyjście w publiczne miejsca z panem idealnym może się źle skończyć, on zaś był uparty, że chce wychodzić gdzieś ze mną. Szkoda tylko, że on był większość czasu pod nadzorem ochrony, a ja nie. Jego psycho fanki były nieobliczalne.
            Jakby tego było mało, nie wychodził z wytwórni na czas. Miałam samochód w naprawie i przyjechałam taksówką, przez co musiałam sterczeć na zewnątrz i na niego czekać. Minęło pół godziny i już zamierzałam do niego dzwonić, by go skrzyczeć, ale zostałam wystraszona przez czyjąś rękę, pojawiającą się na moim ramieniu. Podskoczyłam niekontrolowanie i pisnęłam. Zamaskowany chłopak wybuchł śmiechem. Od razu poznałam jego oczy. Henry Lau we własnej osobie.
- Wystraszyłem cię? - Chichotał nadal przy tym. - Wybacz. Nie taki miałem zamiar. Myślałem, że jesteś odważniejszą dziewczyną. - Tłumaczył się, a ja miałam ochotę w tym momencie mu dogryźć.
- Przestań. Zeszłabym na zawał przez ciebie. - Wygarnęłam mu delikatniej niż zamierzałam. - Po prostu fanki Kaia dały nam się we znaki ostatnio i teraz jestem ostrożniejsza. - Wyjaśniłam, choć wiedziałam, że to tylko głupia wymówka dla mojego przerażenia.
- Co ty nie powiesz? - Dodał cwaniacko. - Ja się fanek nie boję. Z chęcią jeszcze zawracam na siebie ich uwagę, bo lubię jak mnie otaczają. - Zaśmiał się, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy z jego głową wszystko w porządku.
- Wariat. - Prychnęłam, a on spojrzał na mnie jakoś tak poważniej.
- Nie możesz tak się stresować, bo siwe włosy ci wyskoczą. Jak nie wyluzujesz to marnie widzę wasz związek. Bądź gotowa na to, że często jeszcze spotkacie jego fanki. Nie ważne, jak dobrze się będziecie kryć. Takie już życie w związku z idolem. - Nie wiedziałam jak odebrać jego wypowiedź. Ostrzegał mnie, czy pocieszał? Albo po prostu kazał się ogarnąć? Może rzeczywiście troszkę przesadzałam z paniką. Wątpiłam, by Jongin choć trochę był przejęty tamtym atakiem. Miał tak codziennie. Chyba zaczęłam rozumieć jego pragnienie spotkania w innym miejscu niż nasz dom.
- Dzięki. - Powiedziałam w stronę mojego chwilowego towarzysza, choć nie miałam pojęcia, czemu jeszcze ze mną stał.
- Nie masz za co. Jak zwykle mówię to co mi ślina na język przyniesie. Czasem to się ludziom przydaje, bo im przemawiam do rozsądku, a czasem lepiej się ugryźć i nie mówić niektórych rzeczy. - Bawił mnie sposób w jaki mówił, lecz nie chciałam się z niego śmiać. Pewnie brzmiał dziwnie przez to, że był Chińczykiem, a na dodatek mówił bardzo szybko i energicznie.
            Wtedy pojawił się mój spóźnialski chłopak. Uśmiechnął się widząc mnie, a gdy ujrzał Henryego zdziwił się. Wiedział, że ostatnio rozmawiałam z nim na sesji i nie powinno go to aż tak zaskoczyć. Chińczyk zaś uniósł kąciki ust patrząc na niego.
- Twoja dziewczyna boi się twoich fanek. – Powiedział triumfalnie, a ja już obmyślałam w głowie, jak go zabić. Nie chciałam tym zmartwić Jongina.
- To prawda? – Patrzył na mnie przerażona sam zainteresowany.
- Henry nie opowiadaj głupot! – Krzyknęłam na niego na próżno. Rozpłynął się i go nie było.
- Widzę, że nie kłamał, a ty próbujesz uciec od tematu. – Zmroził mnie jego poważny ton. Chciałam się gdzieś schować w tamtym momencie, by mu się nie tłumaczyć.
- Proszę, nie rozmawiajmy o tym. – Złożyłam ręce w błagalnym geście.
- Jak mam cię uspokajać, jak próbujesz ukryć swoją panikę? – Oburzył się, a mi było wstyd za siebie. – Zrozum, że ja pragnę widzieć cię szczęśliwą u mojego boku. Obiecuję, że już nie narazimy się moim fankom. To było jednorazowe. – Mówiąc to chwycił moje dłonie. Po chwili przyciągnął mnie za nie do siebie i mocno wtulił w swój tors. Poczułam to. Bezpieczeństwo. Również objęłam go swoimi rękami. Czego to ja się w ogóle bałam?
*Jongdae*


            Tego dnia byłem zdeterminowany do wyznania uczuć Chayeon. Wiedziałem też, że znając mnie poniesie nas. Stresowałem się. Zawsze robiłem to od złej strony. Powinienem najpierw powiedzieć moje uczucia, umówić się na kilka randek, a ja byłem jak wygłodniały pies i chciałem wszystkiego na raz. Musiałem tym razem się postarać. Czułem, że miałem duże szanse, by być z Chayeon szczęśliwy. Musiałem się postarać.
            Ostatecznie wyszło jak zwykle. Głupi ja powiedziałem, żebyśmy porozmawiali o nas. Poniosło mnie i zacząłem namiętnie ją całować. Prawie osunęła mi się na ziemię z wrażenia. Musiałem ją podtrzymać. Nie przerywałem tego. Ona chyba też nie chciała, bym to robił, bo chwyciła moje policzki, jakby w celu powstrzymania mnie przed oddaleniem się. Zaczęła robić kroki wstecz. Zdziwiłem się. Podążała tak do swojego pokoju nie przestając mnie całować. Oderwałem się od niej gwałtownie.
- Mieliśmy porozmawiać. – Wyszeptałem ledwo. Miałem przyśpieszony oddech i ciężko mi się mówiło przez to.
- Spokojnie, ja też już dłużej tego nie zniosę i chcę być z tobą. – Powiedziała prosto z mostu. Nie wiedziałem co na to powiedzieć. Tak, to tego chciałem, lecz wyobrażałem sobie to inaczej. Ona miała protestować, a ja miałem ją przekonać. Chyba byłem beznadziejny w sferze uczuciowej, bo wszystko zawsze było inne niż myślałem. – Może coś do tego dodasz? – Rzekła trochę zirytowanym głosem.
- Ah tak. – Ocknąłem się w porę. Wypadałoby faktycznie to jakoś skomentować. – Broniłem się przed poczuciem czegokolwiek, bo kilka razy mi nie wyszło z dziewczynami. Myślałem, że i teraz tak będzie, oraz że ty także chcesz tylko przyjaźni. Niestety serce nie sługa i ono robi swoje. Szaleję już na twoim punkcie. – Wydusiłem z siebie moje emocje. Było mi z tego powodu bardzo dobrze i lekko. Tego potrzebowałem. To co ona potem zrobiła przerosło mnie.
            Chwyciła moją dłoń i zaciągnęła do swojego pokoju pod którym się zatrzymaliśmy. Wprowadziła mnie do niego. Usiadła na łóżku i poklepała miejsce koło siebie. Grzecznie także spocząłem. Patrzyłem w jej zaszklone od łez oczy.
- Ja też się broniłam. Nie chciałam cię wplątać w moje problemy. – Wyznała załzawionymi oczami. – Nie chcę… - Zamknąłem jej usta swoimi. Wiedziałem co chciała powiedzieć i nie zamierzałem dłużej tego słuchać. Nasz pocałunek szybko znowu się pogłębił i nim się obejrzeliśmy leżeliśmy na sobie.
            Widziałem, że ona tego chciała i ja tego pragnąłem. Być ze mną, kochać się i dzielić szczęściem. Byliśmy napaleni tej nocy. Czułem jak to się skończy. Nie spodziewałem się, że ktoś otworzy drzwi z impetem i nam przeszkodzi. To był Yulchan. Natychmiast usiedliśmy na tyłki, jak wszedł do pokoju. Przeraził się naszego widoku.
- Czy ty potrafisz pukać?! – Krzyknęła Chayeon. Była cała czerwona na twarzy. Nie wiedziałem, czy bardziej z zawstydzenia, czy złości.
- Ja… Przepraszam. – Wyjąkał Yulchan, a ja wybuchłem śmiechem.
- To chyba znak, że powinienem się zbierać. – Zażartowałem, jak to miałem w zwyczaju. – Powiedziałem chłopakom, iż tylko wychodzę na chwilę.
- Czy wy…? – Zaczął jej brat, a ja mrugnąłem do niego i pokazałem uniesionego kciuka w górę, żeby wiedział, iż jestem z jego siostrą. Bo na pewno o to pytał.
- Niezła sprawa. Ja zrywam z dziewczyną, a moja siostra ma chłopaka od tego dnia. – Zaśmiał się wychodząc z pokoju.
- Może trzeba go pocieszyć? – Zapytałem już  mojej dziewczyny, a ona machnęła ręką.
- Poradzi sobie. Pojutrze będzie z inną. – Wyjaśniła, a ja zrozumiałem jakim typem był ten chłopak. – Wracając do nas. Naprawdę musisz wychodzić? – Wyszeptała zawstydzona. Nie wiedziałem, czy dalej się bawić nią. Z drugiej strony sam chciałem tego co ona.
- Jak mnie przekonasz, to mogę zostać.
            I wtedy wróciliśmy do tego co zostało nam przerwane. Pocałunki stały się bardziej natarczywe, jakby bała się, że zaraz to przerwę i ucieknę. Błądziła dłońmi w moich włosach, co przyprawiało mnie o dreszcze. Dążyliśmy znowu do tego. Myśleliśmy w końcu, że Yulchan domyślił się, że chcemy być na osobności. Tak bardzo myliliśmy się. Znowu wszedł gwałtownie do pomieszczenia.
- Gdzie schowałaś moje słuchawki? Leżały w salonie… A znowu przeszkodziłem? – Zapytał drapiąc się  w tył głowy, bo pewnie widział nasze zirytowane miny. Nagle w jego stronę zaczęły lecieć poduszki.
- Wynoś się! Nie chcę cię dzisiaj widzieć. Jeszcze raz wejdziesz bez pukania, a zginiesz! – Rechotałem na widok wściekłej Chayeon. To było urocze i zabawne. Jej brat szybko uciekł i pewnie nie zamierzał nam więcej przeszkadzać. Mimo to, skończyło się na rozmowie i moim wyjściu po jakiejś godzince. Tak było lepiej. Nigdzie nam się nie powinno spieszyć.

a354ba46532feaebd5a582e2160d1d82.gif

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz