niedziela, 3 września 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 32

Mam nadzieję, że wam się to spodoba. :D Co do niespodzianki, którą wam obiecuję… Jednake nie przewidziałam, iż najbliższe cztery tygodnie będa dla mnie ciężkie. Może mimo to pojawi się ona w trakcie nich. Kto wie? To zależy od wielu czynników. Wyczekujecie czegoś nowego u mnie. :D A ja postaram się to szybko przygotować. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 32



*Hyuk*

            Postanowiłem odwiedzić pokój Serim. Chciałem spędzić jeszcze z nią trochę czasu. Kilka dni do wjazdu mi zostało, a nie wiedziałem, kiedy ona wróci do siebie. Od wypadu do zoo wiele się zmieniło. Ona była przy mnie bardziej naturalna, mniej odrealniona. A ja kipiałem radością, dzięki chwilom z nią spędzonym. Taka Serim była zdecydowanie ciekawsza i nadal nie rozumiałem, czemu nie pokazywała wcześniej siebie. Była miła i urocza bardziej niż wcześniej. Co prawda miewała też poważne momenty. Mimo to, teraz dopiero ją poznawałem.
            Kiedy zapukałem, otworzyła mi z zapłakanymi oczami i od razu mnie przytuliła. Zdziwiłem się i zamurowało mnie. Pospiesznie objąłem ją także swoimi ramionami. Szlochała głośno, choć próbowała to stłumić wtulając twarz w mój tors. Postanowiłem jakoś z nią wejść do pokoju, byśmy nie stali tak w progu. Odsunąłem ją na chwilkę od siebie, chwytając za ramiona, potem złapałem za rękę i wprowadziłem do środka. Po zamknięciu drzwi staliśmy tak chwilę naprzeciw sobie. Ona ocierała oczy rękawem za dużego swetra.
- Co się stało? - Zapytałem delikatnie. Pamiętałem, że nie lubiła podniesionego głosu.
- Tata dzwonił. Chce tu przyjechać, jeżeli nie wrócę do domu i obiecał, że zrobi awanturę. - Mówiła znowu lekko popłakując. Była jak małe dziecko potrzebujące opieki. Nie wiedziałem jak sobie poradzić w tej sytuacji. Dlaczego on się tak zachowywał względem niej?
- Co z nim nie tak? - Zadałem pytanie w dziwny sposób.
- Jest taki od śmierci matki. Zamienił się w alkoholika i awanturnika. Mam tego dość. - Znowu się rozpłakała. Wydawała mi się tym razem dużo delikatniejsza niż zwykle. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem głaskać by ukoić jej nerwy. Martwiłem się o nią. Ostatnio coraz częściej przyłapywałem ją w takich sytuacjach. Chciałem się stać jej oparciem i pocieszeniem. Po prostu pragnąłem dla niej szczęścia.

***

            Po ochłonięciu Serim postanowiliśmy pójść się przejść razem. Wyszliśmy przed hotel. Powietrze tego dnia miało w sobie zapach deszczu, bo całą noc lało, przez co było bardzo przyjemnie. Potem wydarzyło się coś niespodziewanego. Upadłem,  bo pod nogami pojawiło mi się coś futrzanego i z paniki, że to podeptam nie potrafiłem utrzymać równowagi. Usłyszałem przerażone westchnięcie z ust Serim i chwilę później kucała koło mnie.
- Nic ci nie jest? - Zapytała przerażona.
- Czuję, że jestem cały. - Uspokoiłem ją pospiesznie. - A co to było za zwierzę? - Zaciekawiłem się podnosząc z ziemi.
            Ona zaczęła się rozglądać i w pewnym momencie chwyciła się za usta ze strachem w oczach. Spojrzałem w tamtą stronę. Na ziemi leżał kotek. Był w nieciekawej sytuacji. Wyglądał na takiego co uciekł spod kół samochodu. Pewnie dlatego nawet nie zwiał po tym jak się o niego potknąłem, tylko został na miejscu. Podeszliśmy do niego i spróbowałem go dotknąć, chociaż syczał na mnie.
- Wygląda na połamanego. - Stwierdziłem szacując to po dotyku. - Wiesz, gdzie tu jest w pobliżu jakiś weterynarz?
- Widziałam jednego po drodze do zoo ostatnio. Jakoś rzuciło mi się w oczy. To niedaleko. Spokojnie tam zajdziemy. - Oznajmiła od razu.
            Nie czekając ani chwili spróbowałem wziąć go na ręce tak, by go nie naruszyć. Zaczął wbijać mi pazury w skórę. Mimo to, starałem się go nie upuścić, bo to mogło się dla niego źle skończyć. Musiałem wytrzymać z nim tak. Serim ewidentnie była przestraszona. Widocznie przejęła się losem tego zwierzęcia. To było bardzo pozytywne, że tak jej zależało.
            Okazało, że gabinet weterynarza rzeczywiście był blisko. Wparowaliśmy do środka jak poparzeni. Ona od razu zapukała do pokoju, w którym powinien prawdopodobnie znajdować się lekarz. Usłyszeliśmy głuche "proszę", więc bez zastanowienia weszliśmy do środka. Na nasz widok mężczyzna w średnim wieku i białym kitlu rozszerzył oczy i wskazał nam kozetkę. Podbiegłem do niej i ostrożnie ułożyłem kota.
- Co mu się stało? - Zapytał od razu przygotowując się do działania. Założył białe rękawiczki i dotykał powoli kota w różnych miejscach.
- Nie mamy pojęcia. Znaleźliśmy go takiego. - Wyjaśniła Serim, bo mi jakoś brakowało słów.
- Czyli rozumiem, że to nie jest wasz kot? - Od razu przytaknęliśmy na te słowa. - Wychodzi na to, że ktoś go nieźle poturbował. Proponuję wam przyjść za jakieś dwie godziny. Zajmę się nim i za ten czas będę wiedział już wszystko o jego stanie. - Wyjaśnił nam, a my posłusznie dziękując mu udaliśmy się do wyjścia. Oboje przejęliśmy się losem tego małego zwierzaka.
            Po wyjściu na powietrze nagle poczułem wargi Serim na moim policzku. Przez to ogarnęło mnie ciepło w tych okolicach, choć jej usta były zimne. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, a ona tak pięknie i szczerze się uśmiechała.
- Byłeś dzisiaj bohaterem Hyuk. - Oznajmiła mi entuzjastycznie, a ja poczułem się bardzo doceniony.
            Zacząłem się zastanawiać, czy ta dziewczyna przestanie mnie zaskakiwać. Najpierw byłem do niej negatywnie nastawiony, potem przekonałem się do niej i myślałem, że będzie dobrze się z nią zaprzyjaźnić, a w tym momencie zawstydziła mnie. Nie zdarzało mi się to często. Mimo to, postanowiłem nie psuć dobrej relacji. Nie szukałem jak na razie związku po porażce w podrywie Yeori. Choć wiedziałem, że to prawdopodobnie by wyszło, postanowiłem na początek poznać ją bliżej i pomóc jej z problemami. A potem może, kto wie.

*Yeori*

            Byłam szczęśliwa, że wybierałam się na kolejną randkę z Binem. Dzięki niemu coraz mniej bolało mnie to, co zrobił Hakyeon. Właściwie, on nie zrobił nic złego. A jednak tak bardzo mnie bolało jego odrzucanie moich uczuć. Dzięki temu, że Bin też nie był mi do końca obojętny, czułam, że mogę się wyleczyć z chorej nieodwzajemnionej miłości. Już byłam pewna tego. Nie dało się zaprzeczyć. A Bin zaczynał mnie powoli przekonywać, że w nim musiałam być chociaż zauroczona. Dlatego nie było tak źle.
            Oglądałam się w lustrze. Znowu miałam ubraną sukienkę. Lubiłam je zakładać na spotkania z Binem. Nałożyłam jeszcze mój słomiany kapelusz. Uznałam, że tak będzie idealnie. Po chwili już byłam gotowa i zamierzałam wyjść. Ktoś jednak zapukał do drzwi. Pomyślałam, że to mój niecierpliwy partner, a zawiodłam się widząc za progiem Hakyeona.
            Wyglądał, jakby zamurował go mój widok. Poczułam się zawstydzona. Nie chciałam mu się pokazywać tak wystrojna z jakiegoś powodu. Czekałam chwilę na powód jego odwiedzin. On milczał. Patrzyliśmy na siebie. W pewnym momencie nie wytrzymałam i próbowałam opuścić wzrok.
- Ładnie ci w sukienkach. - Oznajmił szeptem. Zadrżałam i poczułam pieczenie na policzkach. Głupie, zdradzieckie rumieńce.
- Dziękuje. - Wydukałam niepewnie. Nie miałam pojęcia, jak odpowiadać na jego komplementy. Czułam się niezręcznie.
- Możemy chwilkę porozmawiać, czy gdzieś się spieszysz? - Zapytał i wyglądał na bardzo zestresowanego. Byłam z jednej strony ciekawa co to mogło być, z drugiej nie chciałam być dłużej z nim sam na sam. Nie mogłam też pozwolić sobie na spóźnienie do Bina, przez niego. Musiałam ustalić sobie priorytet. Miał być nim Hongbin, bo on mnie nie ranił.
- Idę na randkę z Binem.  - Nie mogłam po prostu oznajmić, że wychodzę. Musiałam dodać w jakim celu. Coś mi to mówiło.
- Rozumiem. - Podrapał się w tył głowy. - W takim razie życzę wam dobrej zabawy. - Po tych słowach odwrócił się do mnie plecami i poszedł. Miałam ochotę spytać, czy to coś ważnego, albo jakiego tematu mogło to dotyczyć. Nie mogłam. Musiałam dać sobie z nim spokój.

***

            Pogoda była bardzo przyjemna. Idąc alejkami parku, bo udaliśmy się do tego w moim mieście tym razem, wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Obserwowałam też ludzi wokół nas. Dużo zakochanych par spacerowało jak my tego dnia. Poczułam, jak Bin chwyta moją dłoń. Znowu speszyłam się, a jednocześnie poczułam się bardzo przyjemnie. Coraz swobodniej się przy nim czułam.
- Co chciałabyś dzisiaj robić? - Zapytał mnie nagle. Wybiło mnie to z rytmu. Nie miałam pojęcia. Rozglądałam się, czy widzę coś odpowiedniego. Nic w otoczeniu nie dawało mi podpowiedzi, co moglibyśmy robić.
- Nie wiem. - Powiedziałam zawiedziona swoją kreatywnością.
- Mnie zainteresowało tamto miejsce. - Wskazał mi na sklep z szyldem "Dla par". Zdębiałam. Nie byliśmy jeszcze parą, a mimo to uznałam to za uroczy pomysł, by tam wejść, więc mu przytaknęłam na co on posłał mi cudowny uśmiech, który go błyskawicznie odwzajemniłam. Lubiłam jego w takim humorze. Wtedy naprawdę widziałam sens w tym wszystkim.
            Sklep okazał się dość duży. Było tam mnóstwo ciuchów, kubków, breloczków i innych gadżetów w podwójnych wersjach. Dla niej i dla niego. Wskazywaliśmy te najbardziej urocze rzeczy, a z niektórych się śmialiśmy. Okazało się, że można było też tam zasiąść przy stoliku, zjeść ciasto, napić się kawy. Postanowiliśmy skorzystać z tego. Oczywiście nawet menu musiało być stworzone dla dwóch osób. Wybraliśmy ostatecznie jakiś zestaw o nazwie Błękitna Laguna. Dostaliśmy dzięki temu dwa niebieskie napoje, oraz dziwne ciasto, wyglądające jak wyspa. I do tego jedną łyżeczkę. Oznaczało to jedno. Któreś z nas miało być karmione. Zawstydziłam się na samą myśl, a Bin nie dawał mi czasu na przemyślenie tego, bo już nałożył jedną łyżeczkę i skierował w moja stronę. Grzecznie ją zjadłam, czując pojawiające się rumieńce na mojej twarzy.
            Jeden kęs ja, jeden on. Na dodatek patrzył na mnie szeroko się uśmiechając, a ja byłam przerażona sytuacją. Stresowałam się. On miał najwidoczniej z tego frajdę. Na szczęście babka szybko się skończyła i udaliśmy się do kasy. Zdziwiłam się, gdy poprosił, bym przy niej poczekała i poleciał gdzieś na teren sklepu. Po chwili pojawił się zestawem dwóch koszulek dla par. Były to takie co uważałam, za proste, ale urocze. Zwykłe białe koszulki z krótkim rękawem. Miały na środku misia i napis "I love You". Byłam zaskoczona ich kupnem z dwóch powodów. Po pierwsze, nadal nie byliśmy razem, a po drugie, jak on chciał je nosić, kiedy musielibyśmy się ukrywać przed fanami? Stwierdziłam jednak, że nie skomentuję tego w żaden sposób.
            O dziwo przez całą drogę powrotną do hotelu nie dał mi jednej koszulki w prezencie. Na miejscu odprowadził mnie pod same drzwi,  a jak je otwarłam i chciałam się pożegnać chociaż chwilowo, bo może jeszcze chciał coś robić tego dnia ze mną, to on po prostu wszedł do środka. Nie zamierzałam go wyganiać. Weszłam zaraz za nim. On siedział już sobie u mnie na łóżku i... przebierał koszulkę na tą kupioną. Zasłoniłam twarz ręką. On robił to specjalnie? Chciał, bym gapiła się na niego bez koszulki? Nie czuł żadnej krępacji? Miałam ochotę go o to zapytać, ale byłoby mi potem głupio.
- Przymierz też swoją. - Po tych słowach dopiero na niego spojrzałam. Wyciągał w moją stronę opakowanie z koszulką dla mnie. Ta jego była w miarę dopasowana. Jednak ja nie wiedziałam co ze sobą począć.
- Tak tu i teraz? - Zapytałam niepewnie.
- Oczywiście, że w łazience. - Zaśmiał się na moją głupia gafę. Nie pomyślałam by w niej się przebrać. Co ja miałam tego dnia w głowie?
            Udałam się do niej więc. Ubierając nową koszulkę zastanawiałam się, czy dobrze robię. Bin był kochany, uroczy i naprawdę przyspieszał bicie mojego serca. A co jeśli się myliłam? Byłam w totalnej rozsypce. Nie umiałam nadal poukładać moich uczuć. Bałam się tego, co czas mi pokaże.
            Wróciłam do pokoju i wtedy Bin podbiegł do mnie rozpromieniony. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Stanął obok mnie i objął mnie ramieniem, po czym cyknął nam niespodziewanie zdjęcie. Starałam się do niego też unieść kąciki ust, ale nie wiedziałam, czy nie zrobiłam tego za późno. Pokazał mi efekt. Miałam zaskoczoną minę.
- Uroczo wyszło, prawda? - Zaśmiał się, a mi głupio powiedzieć było, że nie podoba mi się mój wyraz twarzy. Wtedy on dał mi buziak w policzek i cyknął kolejne ujęcie. Tym razem byłam na nim cała czerwona i miałam jeszcze śmieszniejszą minę, a mimo to, coś mi się w nim spodobało.
- Wyślesz mi je? - Zaproponowałam, a on pokiwał głową na to.
            Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w moim pokoju, po opowiadaliśmy o sobie. Często zauważyłam jak wspomniał w zdaniach "moja była". Trochę mnie to zabolało. Bałam się, że jakby ona pojawiła się ponownie przed nim, to ja stałabym się momentalnie nikim. Nie chciałam tego. Pragnęłam przy Binie całkowicie zapomnieć o Hakyeonie i tym co przy nim czułam. Towarzyszyły mi cały czas dziwne obawy.
- Będę się zbierał do siebie. Przebiorę tylko się z powrotem. Bo jednak jeszcze nie jesteśmy parą i lepiej, by nikt nas tak nie zobaczył.  - Zachichotał przy tym. A ja pomyślałam, że jak wyjdzie też się przebiorę.
            Oczywiście on bez krępacji znowu przebierał przy mnie koszulkę i tym razem nie umiałam oderwać wzrok od jego umięśnionego ciała. Przełknęłam głośno ślinę. Jeszcze jak na złość długo gramolił się zanim postanowił ubrać ten właściwy ciuch. Zanim go przełożył przez głowę spojrzał na mnie. Pewnie byłam cała czerwona. On nagle przybrał cwaniacki uśmiech. Zadrżałam.
- Tak uroczo się zawstydzasz. - Po tych słowach odłożył jednak koszulkę i przybliżył się do mnie.
            Chwycił jedną dłonią mój policzek i zaczął mnie namiętnie całować. Dodatkowo w tę drugą złapał moją rękę i ułożył na swoim nagim torsie. Myślałam, że moje serce wyskoczy mi z piersi. Dobrze, że siedziałam, bo w momencie, jak poczułam co dotykam, pewnie zjechałabym, bo nie czułam siły w moich mięśniach nóg.
- Dobra, będę szedł już naprawdę - Rzekł odrywając się nagle ode mnie i ubierając koszulkę.
            Zamurowało mnie. Co miałam zrobić? Wstałam kiedy i on i odprowadziłam go machinalnie do drzwi. On zanim przez nie przeszedł jeszcze musnął delikatnie moje usta swoimi i wtedy poczułam przysłowiowe stado motyli w brzuchu. Stałam jak jakiś posąg. Dotknęłam swoich rozgrzanych policzków. Zaczęłam myśleć, czy to był jakiś piękny sen. Uszczypnęłam się w rękę. Poczułam ból. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl, że Bin był tak cudowny. Rzuciłam się później na łóżko i zaczęłam się po nim tarzać ze szczęścia.

***

            Siedziałam już wieczorem i czytałam sobie książkę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Zawsze jak się zabierałam za lekturę to się to działo. Otwarłam je i widząc Jaehwana miałam ochotę podskoczyć ze szczęścia. W końcu chciałam z nim porozmawiać. On uśmiechnął się delikatnie, co także mnie ucieszyło. Odsunęłam się tak, by mógł wejść i zrobił to bez zbędnych słów.
- Przyszedłem porozmawiać. - Oznajmił nieśmiało. - Trochę się między nami zepsuły relacje i martwi mnie to. Byłem początkowo niepotrzebnie na ciebie zły. - Ucieszyłam się w duchu, że właśnie z tym przyszedł.
- Jaehwan, nawet nie wiesz jak się cieszę. - Powiedziałam to i rzuciłam się na niego i wytuliłam go. - Miałam straszne wyrzuty przez to wszystko. To ja powinnam cię była przepraszać. Chciałam też z tobą o tym mówić, ale nie umiałam cię zastać. - Mówiłam jak najęta i rozpierała mnie energia, której ostatnio mi brakowało, chyba dochodziłam powoli do siebie, a to był jeden z kluczy do tego. Pogodzenie się ze wspaniałym przyjacielem.
- Już dobrze, bo mnie udusisz. - Oznajmił ciężko, a ja szybko się odsunęłam od niego, by nie skrzywdzić go.
- Przepraszam. - Dodałam nieśmiało, bo trochę przesadziłam z tym wybuchem radości.
- Nie szkodzi. - Zaczął machać rękami na boki. - Mogę ci jeszcze zadać jedno pytanie? - Zabrzmiał nagle poważnie, a ja zdębiałam. Co mógł jeszcze chcieć? Znaczy się mógł o wiele rzeczy zapytać, a ja obawiałam się jednego, mimo to mu przytaknęłam. - Lubisz Hakyeona, czy mi się wydaje? - Czułam, że może to właśnie być to. Miałam ochotę powiedzieć stanowcze nie, bo nie chciałam być zdemaskowana, z drugiej strony, dopiero co się z nim pogodziłam i nie chciałam go okłamać.
- Chodzę na randki z Binem i chyba coś z tego będzie. - Wybrałem opcję wymijającą temat Hakyeona. Jaehwan wytrzeszczył oczy i nie wydawał się do końca zadowolony.

- Tak więc, gratuluję. W końcu coś jest na rzeczy. - Coś czułam, że nie był szczery z tymi gratulacjami. Tylko czemu? Dlaczego oni mieszali mi i zaczęli wszyscy mnie pytać o Hakyeona? Postanowiłam zająć myśli czymś innym , na przykład radością, że jeden problem się naprostował.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz