niedziela, 10 września 2017

Nie zostawiaj mnie! - One Shot z Jung Joon Youngiem

Witajcie! Wczoraj byłam na jego koncercie jego i jego zespołu. Wrażenia mam niesamowite. Cały czas myślę o nim to samo. Jest jaki przypuszczałam. Wcale się na nim nie zawiodłam, a nawet pozytywnie bardzo na mnie wpłynął. Zaś pozostali członkowie jego zespołu, których przyznam się, że nie znałam przed koncertem, zauroczyli mnie. One shot ten napisałam kiedyś dawno temu i postanowiłam, że miło będzie jak beta mi to sprawdzi po koncercie, bym mogła tu udostępnić. 

     tenor (1).gif

ONE SHOT
Nie zostawiaj mnie!



         Po ciężkim dniu w studiu miałem nadzieję na odpoczynek w ramionach mojej ukochanej. Ona zawsze działa dla mnie jak ukojenie po trudach codziennego dnia. Nie było dla mnie ważniejszej osoby na tym świecie. Miałem także nadzieje, że mogła zrobić coś dobrego do jedzenia. Nie zawsze przygotowywała wykwintne dania, czasem coś prostego, ale zawsze smacznego. Doceniałem każdy jej trud włożony w umilenie mi życia.
            Zapukałem do drzwi. Odpowiedziała mi głucha cisza. Ponowiłem więc czynność. Znowu nic z tego. Stwierdziłem, że może była w innym pokoju. Wyjąłem niechętnie ze swojej torby klucze. Musiałem sobie przypomnieć, który był do którego zamka, bo tak dawno ich nie musiałem otwierać. Kiedy wreszcie to odkryłem i przekręciłem odpowiednie klucze, otwarłem drzwi i przekroczyłem próg mieszkania.
            Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to zapach jaki się unosił z kuchni. Był tak przyjemny, że aż zaburczało mi w brzuchu. Już nie mogłem się doczekać co takiego przyrządziła. Jednak zdejmując buty troszkę się zdziwiłem. Nie było ustawionych jej pięciu par… Zawsze miała ich z kilka położonych w przedpokoju. Zaniepokoiłem się i otwarłem szafę. Tam były schowane tylko zimowe i cieplejsze buty nie nadające się na tą porę roku. Zacząłem panikować wewnętrznie.
- Jestem kochanie! – Krzyknąłem kontrolnie, by wywiedzieć się, czy ktokolwiek mi odpowie. Nic. Przerażająca cisza.
            Wbiegłem pospiesznie do kuchni. Na stole leżało kilka naczyń zapełnionych tradycyjnymi koreańskimi daniami. Moimi ulubionymi. To tak pachniało i jeszcze parowało. Widocznie dopiero co to musiała przyrządzić. Więc gdzie ona się podziewała? Nie pojmowałem nic. Wyparowała? Spała? Miała słuchawki na uszach?
            Miałem już sprawdzać inne pomieszczenia, ale zauważyłem karteczkę między naczyniami. Szybko ją wziąłem do ręki. Sparaliżowało mnie po przeczytaniu jej treści. Nagle jakby czas się zatrzymał i nie wiedziałem co powinienem w tej sytuacji zrobić.

“Przed wyjazdem postanowiłam zrobić ci coś dobrego. Tak na pożegnanie. Mam nadzieję, że nie umrzesz z głodu, jak mnie nie będzie.
Twoja kochana Jinnie.”
Pierwsze co przyszło mi do głowy…

Dopiero co wyszła. Jeżeli teraz ruszę za nią to ją dogonię.

Wybiegłem przed mieszkanie. Przez chwilę zacząłem rozglądać się nerwowo. Jakbym łudził się, że zaraz wyjdzie gdzieś zza rogu i zobaczę ją, jak podskakuje idąc w moją stronę ze swoim serdecznym uśmiechem na ustach. Niestety tak się nie zdarzyło. Przeczesałem tylko włosy palcami i skupiłem się, gdzie ją szukać. Wyjazd? Stany! Miała rodzinę w Stanach.
Na samą myśl, że mogła tam uciec ode mnie zrobiło mi się strasznie niedobrze. Miałbym ją stracić na zawsze? Miałyby dzielić nas takie odległości. Prędzej bym tam do niej pojechał i ją porwał, niż zniósłbym samotne życie… Nie chodziło o to, że miałbym zostać tylko ja… Chodziło o to, że nie byłoby jej przy moim boku. Nie przyjmowałem takiej opcji do swoich myśli. Przecież starałem się jak mogłem, by ona była równie szczęśliwa co ja przy mnie. Nigdy na mnie nie narzekała.. No dobrze.. Czasami marudziła, że mało co słucham. Tylko, że jak to na kobietę przystało. Mówiła bardzo dużo.
Złapałem taksówkę i poprosiłem, by pojechać na najbliższe lotnisko. Kazałem także zrobić to jak najszybciej, lecz zostałem poinformowany, iż były godziny szczytu i ciężko będzie spełnić moją prośbę. Troszkę mnie to podenerwowało, lecz nie mogłem winić tego człowieka. Miał rację. Czasami nie dało się pospieszyć.
Zacząłem się zastanawiać nad jej powodem zniknięcia. Nic nie przychodziło mi do głowy. Nie mówiła, żeby coś działo się jej rodzicom. Albo tego nie usłyszałem? Ale czemu zrobiła to tak nagle? Tyle pięknych chwil razem przeżyliśmy. Nawet samo nasze poznanie się było dla mnie jak sen…

raw.gif
Był wiosenny poranek. Leciałem na nagrania do programu Radio Star. Wtedy w parku zobaczyłem ją na ławeczce. Na kolanach miała jednego chłopca, a przed nią na kocykach siedziało kilkoro dzieci. Pewnie jakaś przedszkolanka, pomyślałem. Miała taki promienny uśmiech, dzieci były wpatrzone w nią z pasją. Zbliżyłem się i obserwowałem. Opowiadała coś żywiołowo, lecz słowa te były dla mnie ciężkie do zrozumienia. Wydawała mi się jakimś aniołem. Emanowało od niej coś pozytywnego. Myślałem już nad zagadaniem do niej, bo przecież to nie mogło się skończyć na tym przypadkowym spotkaniu. A tu proszę zrobiła to pierwsza…
- Pedofil jesteś, że się tak gapisz na dzieci? – Czar prysł. Już nie była tak słodka. – Chwila! Jung Joon Young?! – I na dodatek fanka. Po prostu idealnie trafiłem.
- A co jesteś może fanką? – Rzekłem kpiąco.
- Wielką. – Po tych słowach posadziła dzieciaczka na kocyku i podbiegła do mnie. Patrzyła błyszczącymi oczami. Znowu wydawała mi się przepiękna. Jej sukienka dodawała uroku. Nie miała za bardzo makijażu. Dobrze, bo ceniłem sobie naturalne dziewczyny. – Zaśpiewaj nam coś!
            Wybiła mnie tym z tropu. Miałem to zrobić tak po prostu w tym miejscu? W parku? I miałem śpiewać dla dzieci? Z drugiej strony… Nawet nie miałem na to czasu, więc wystarczyło, żebym ją spławił. Coś jednak sprawiło, iż usiadłem na ławce, ona podała mi gitarę, której wcześniej nie zauważyłem, a takowa była oparta o tył ławki.
- Też grywasz? – Zdziwiłem się.
- Nie. Koleżanka, jednak poszła coś kupić dzieciom. – Wyjaśniła, a ja troszkę się zawiodłem. Mimo to zacząłem brzdękanie.
            Zaśpiewałem dwie piosenki z nimi takie dla dzieci. Ona była wręcz zachwycona i wpatrzona we mnie. Ja za to przerażony, bo zobaczyłem zegar na jednej wieży. Miałem już mało czasu do nagrań. A jeszcze pewnie potrzebny był mi makijaż i te wszystkie dodatki jakie nam narzucała telewizja.
- Muszę biec. – Powiedziałem nagle.
- Ojej. Zatrzymałam cię za długo! Leć. Ale przedtem daj mi jakiś kontakt do siebie.
            Bez przemyślenia sprawy dałem jej moją wizytówkę, którą na szczęście nosiłem ze sobą. Po czasie stwierdziłem, że mogę tego pożałować. Nie wiedziałem, czy ta kobieta będzie odpowiednią osobą do posiadania mojego numeru.

Ocknąłem się, kiedy kierowca oznajmił mi, iż jesteśmy na miejscu. Wyskoczyłem jak z procy i przez stres o mały włos nie zapłaciłbym temu człowiekowi. Trzęsącą się ręką podałem mu pieniądze. Wbiegłem na teren lotniska i rozglądałem się uważanie. Przyglądałem się każdej sylwetce, by jej nie przegapić. Musiała tu jeszcze być, jeżeli rzeczywiście miała zamiar udać się do rodziny. Nie mogła jeszcze być w samolocie. Przecież specjalnie przyjeżdża się z godzinę wcześniej. Mimo to, na tak dużym obszarze ciężko było ją wypatrzyć. Ostatnio czułem się podobnie, gdy jako nastolatek nie potrafiłem znaleźć mamy w supermarkecie, bo zgubiła mi się między półkami sklepowymi.
Telefon! Wystarczyło przecież zadzwonić. Tylko jeżeli chciała rzeczywiście mnie zostawić bez słowa, to na pewno nie zamierzała ode mnie odebrać. Wymyśliłem więc plan B. Zadzwoniłem do jej najlepszej przyjaciółki. Trochę musiałem poczekać zanim odebrała moje połączenie.
- Co jest?! – Oburzyła się na sam początek… No tak… Nie przepadaliśmy za sobą. Jednak to była sytuacja nie cierpiąca zwłoki.
- Wiesz gdzie jest Jinnie? Szukam jej, nigdzie nie widzę. – Panikowałem i nie wiedziałem już co mówiłem.
- O co ci chodzi? – Widocznie nie pojęła moich wypowiedzi. – Pewnie poszła do sklepu panikarzu. – Fuknęła na mnie, a ja się zdenerwowałem i próbowałem rozłączyć, lecz nie mogłem. Musiała coś wiedzieć i pewnie ją kryła.
- Napisała na karteczce o wyjeździe! To raczej do sklepu się nie wyjeżdża. – Wyjaśniłem nadal mało dosadnie, wszystkiemu winny był stres.
- Ah no tak! Jedzie, czy raczej leci dziś do rodziców. Wyleciało mi to z głowy. – Po prostu wystrzeliła, a ja czułem, że udawała i od początku o tym pamiętała.
- To gdzie ją znajdę teraz? Jestem na lotnisku i jej nie widzę. Możesz zadzwonić do niej i spytać gdzie dokładnie stoi? – Rzekłem wręcz błagalnie. – Proszę cię ten jedyny raz o przysługę.
- Czemu ty tego nie zrobisz? – Wygarnęła mi, jakby nie pojmując powagi sytuacji.
- Przecież nie odbierze. – Podsumowałem, na co w odpowiedzi usłyszałem ciężkie westchnięcie.
- Co ja z wami mam? Zrobię to. – Rzekła i od razu się rozłączyła.
            Oczekiwałem ponownego połączenia i rozglądałem się. Nadal nie widziałem jej. Martwiłem się, że wszystko będzie zaprzepaszczone. Nie chciałem przekreślić naszej wspólnej przyszłości. Ona z jakiegoś powodu odchodziła. Ja go nie mogłem dojrzeć. A może chodziło o naszą jedyną poważną kłótnie, która się ostatnio wydarzyła?

tumblr_mw2ylctRwD1slwh87o1_500.gif
- Jung Joon Young! Czy ty wiesz co to znaczy porządek? Tyle razy ci powtarzałam, że to mieszkanie ma lśnić. Mimo to, ostatecznie ja musiałam posprzątać. A jak już to zrobiłam, to ty wszędzie porozrzucałeś ciuchy, śmieci, wszystko! – Krzyczała, a ja starałem się jednym uchem słuchając jej skupić na telewizorze. Leciał mój ulubiony teleturniej.
- Za chwilę to ogarnę. – Powiedziałem automatycznie.
- Jasne! Zawsze tak mówisz. A ja czuję, że znowu się wyłączyłeś i mnie nie słuchasz. Wiesz jak to mnie denerwuje?! Kiedyś wyrzucę ten telewizor przez okno.
- Ani się waż. Wiesz ile za niego dałem? – Ocknąłem się pospiesznie w obronie najdroższego sprzętu w moim mieszkaniu.
- Nie obchodzi mnie to. Tak samo jak ja ciebie. Lepiej będzie jak to ja zniknę. Spędź resztę życia z nim. – Oburzyła się i zaczęła ubierać buty w przedpokoju.
            Dawno nie byłem tak przerażony. Pierwszy raz się tak mocno zdenerwowała. Zrozumiałem jak bardzo przegiąłem. Wbiegłem w porę do przedpokoju. Chwyciłem mocno jej dłoń i przyciągnąłem do siebie. Objąłem ją delikatnie, a po chwili ścisnąłem trochę mocniej. Ona odwzajemniła ten gest.
- Kocham cię.- Wyszeptałem. – Przepraszam. Nie zostawiaj mnie. Chcę być z tobą na zawsze. Już będę grzeczny. – Wyjaśniłem, a ona westchnęła głęboko.
- Dobra… Tym razem masz ostatnią szansę by się poprawić. A teraz mnie puść, bo idę po cebulę, co ci mówiłam przed kłótnią. Brakuje mi jej do obiadu. – Zrozumiałem coś… Znowu udawała. Nie zostawiłaby mnie, tylko poszłaby po cebulę i wróciła nadal obrażona, ale kontynuowałaby obiad. Z drugiej strony cieszyłem się, że w porę ją przeprosiłem, bo jej dąsanie się źle wpływało na nasze obiady.

            Nagle telefon zawibrował, a na wyświetlaczu było jednak imię „Jinnie” i jej uśmiechnięta, piękna delikatna buzia. Przybliżona troszkę za bardzo. Wygłupialiśmy się, kiedy robiłem jej te zdjęcie. Ona wiele razy mi powtarzała, że miałem je usunąć, bo z takiego bliska widać wszystkie jej niedoskonałości, a dla mnie to było tak przepiękne zdjęcie….
            Odebrałem niepewnie. Przez chwilę panowała cisza po obu stronach. Ja nie wiedziałem od czego zacząć, bo nie rozumiałem do końca sytuacji. Ona pewnie zbierała się, by coś wyjaśnić.
- Jesteś na lotnisku? – Powiedziała nagle swoim normalnym tonem.
- Owszem… - Chciałem coś dodać, ale mi przerwała.
- Dobra widzę cię. – Rozłączyła się i nagle ktoś przytulił mnie od tyłu.
            Poczułem ulgę. Wiedziałem, że nadal mnie kochała. Byłem tak bardzo szczęśliwy w tamtym momencie. Nie mogłem jednak spocząć na laurach. Trzeba było ją powstrzymać i sobie wszystko wyjaśnić. Odwróciłem się i także ją objąłem. Bez słów staliśmy tak jakiś czas. Przypomniał mi się dzień w którym wyznaliśmy sobie uczucia…
giphy.gif

            Tamtego dnia postanowiłem. Spotykaliśmy się jakiś czas. Była cudowną dziewczyną i o tym z czasem się przekonałem. Nie mogłem o niej nie myśleć choć jeden dzień. Jej uśmiech był najpiękniejszy. Żaden inny temu się nie równał. Musiałem wyznać jej uczucia, ale nie w byle jaki sposób. Kochała moją muzykę. Prosiła wiele razy bym dla niej zaśpiewał. Więc piosenka napisana dla niej wydała mi się idealnym sposobem. Przygotowywałem ją dość długo i tego dnia w końcu mogłem ją użyć.
            Podszedłem z gitarą pod jej dom. Całe szczęście jej współlokatorzy o tej porze pracowali. Mogłem więc swobodnie kontynuować swój plan. Kiedy byłem gotowy wyprostowałem się i odchrząknąłem, by mnie usłyszała. Lecz ona nagle wyszła zza domu. Musiała być na ogródku i zorientować się, że ktoś wszedł z przodu.
- O przyszedłeś! – Uradowała się. – Chodź pomóc mi w ogrodzie.
- Za chwilę. – Pospiesznie ją powstrzymałem. – Musisz najpierw coś usłyszeć. Napisałem piosenkę.
- Ah tak. Super. Posłucham. – Rzekła uśmiechając się tak cudownie, jak zazwyczaj.
            Ruszyliśmy na tyły, gdzie była ławka na której mogliśmy usiąść. Opanował mnie stres. Ona miała stać w oknie i słuchać tego z wysoka. Nie z tak bliska. Jednak musiałem to zrobić. Zacząłem brzdąkać pierwsze nuty i nawet się nie zachwiałem na chwilę zaczynając śpiew.

Chociaż żyję pośród ludzi, tęsknię za ludzkim zapachem
Jest mi dobrze, gdy jestem sam, ale samotność rani mnie
Wiem, na czym polega świat, ale nie znam się na nim
Pragnę żyć bez namysłu, ale wszystkie myśli krążą mi po głowie

W takich momentach, potrzebuję Cię
Twojej dłoni, która delikatnie trzymała moje ramię, która pomagała mi oddychać
To sprawia, że żyję. To jest miłość
Mogę głośno śmiać się z żartów, które nie są zabawne
Zamiast mówić wiele, ja po prostu piję
Nawet jeśli będę wyglądał żałośnie o zmierzchu
W takich momentach, potrzebuję Cię
Twojej dłoni, która delikatnie trzymała moje ramię, która pomagała mi oddychać
To sprawia, że żyję. To jest miłość
Potrzebuję Cię nawet teraz
Twojej dłoni, która delikatnie trzymała moje ramię, która pomagała mi oddychać
To sprawia że żyję. Potrzebujemy miłości****
Wraz z ostatnimi słowami miałem nadzieję, że rozumie. Spojrzałem w jej oczy. Świeciły się pięknie. Była zachwycona. Odłożyłem gitarę i już miałem się odezwać, a ona mnie uprzedziła.
- Piękne. Brzmi jak wyznanie miłości. Musisz to zagrać przyszłej dziewczynie! – Zachwyciła się, a mnie to ugodziło. Czy ja coś źle zrozumiałem. Nie podobałem jej się? Wydawało mi się, że jestem jej sympatią. Skąd więc takiej nastawienie u niej.
            Nie mogłem tego tak zostawić. Pora była na uświadomienie jej, że to dla niej. Chwyciłem jej policzek i przybliżyłem momentalnie nasze twarze. Od razu wpiłem się ustami w te jej. Ona to pogłębiła i zaczęła błądzić jedną dłonią w moich włosach, a drugą ułożyła na moim torsie. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, ona miała na sobie chytry uśmieszek, a ja zdziwienie.
- Wiedziałam, że chodzi o mnie. Musiałam tylko trochę sobie z ciebie pożartować.- Zaśmiała się na to, a ja już wiedziałam co ją czeka. Zemsta! W tamtym momencie postanowiłem zaatakować ją łaskotkami.

- Tak bardzo będziesz tęsknić, że przyszedłeś się pożegnać? – Spytała jak gdyby nigdy nic, a mnie zamurowało. Jeszcze pytała?
- Ja nie chcę byś jechała. – Mówiąc to czułem wilgoć zbierającą się w moich oczach… Ja mało kiedy płakałem. Nie mogłem teraz rozkleić się.
- Jung Joon Young! To tylko dwa miesiące. – Wzdrygnąłem się na to stwierdzenie. Jak to dwa miesiące? Nie uciekała ode mnie? Więc o co chodziło? Co tak nagle musi jechać?
- Dwa miesiące? – Wyszeptałem próbując sobie przypomnieć jakieś wydarzenie, które mogłoby mi coś podpowiedzieć. Na nieszczęście ona to usłyszała.
- Nie mów mi, że znowu mnie nie słyszałeś! – Oburzyła się i momentalnie odsunęła ode mnie. Wiedziałem, że mam przechlapane.
- Mówiłam ci z dziesięć razy! Moi rodzice przenoszą się na stałe do Korei. Jadę pomóc im w kilku sprawach. Za te dwa miesiące ich poznasz. I bądź na to przygotowany i lepiej nic nie zmaść. Mój ojciec jest bardzo wymagający dla kandydatów na zięcia. Pamiętasz, jak mówiłam ci o byłym chłopaku mojej siostry? – Przypomniała mi tą mrożącą krew w żyłach historyjkę.
            Ponownie nawaliłem. Nie słuchałem jej. Przez to byłem spanikowany na lotnisku i mój obiadek właśnie stygł w domu. Na domiar złego rozzłościłem ją tuż przed wylotem do rodziny. Już widziałem, że pierwsze co robi widząc rodziców, to narzekanie im, jak ją wyprowadziłem z równowagi. Mogłem jedynie liczyć, że tak długi lot zmieni jej humor.
- Ja nic więcej nie powiem niż… Przepraszam. – Powiedziałem starając się włożyć w mój głos całą skruchę. Ona chyba zmiękła.
- Dobrze, że nie próbujesz mi wmówić, że słyszałeś, tylko zapomniałeś, czy coś z tych rzeczy. I nie mów mi proszę, że olałeś ten starannie przyrządzony obiad, by się tu zjawić. Nie chcę tego wiedzieć. Tak się starałam. – Zrobiła udawaną smutną minkę, a ja jeszcze raz objąłem ją swoimi ramionami. Tym razem bardziej czule i bez tego strachu z wcześniej. – Zbieram się.
            Musiałem pogodzić się z tym, że nie będę jej widzieć dwa miesiące. Jednak lepsze to, niż rzeczywiście stracenie jej na zawsze. Wiedziałem już co powinienem zrobić jak przyjadą. Spełnić jedną z obietnic, które jej złożyłem. A to może zrekompensuje moją gafę z tego dnia.
tenor.gif
            Siedziałem i stroiłem moją gitarę. Ona usiadła koło mnie i postawiła na stoliku kawy dla nas. Przyglądałem się jej. Mój wzrok utkwił na niej i nie potrafiłem go oderwać. Była piękna. Roztrzepane włosy, wygnieciona sukienka. To jeden z tych dni, kiedy jej się nic nie chciało. Kochałem patrzeć na taką Jinnie.
- Mam ci zrobić zdjęcie? Bo te twoje gapienie robi się uciążliwe. – Oznajmiła, a ja miałem ochotę odpowiedzieć coś głupiego, lecz moje serce podpowiedziało coś innego.
- Spędź ze mną resztę życia.
            Spojrzała na mnie zdziwiona. Jakby z niedowierzaniem. To było to czego pragnąłem. Co ją w tym mogło tak zdziwić?
- To mają być oświadczyny? – Mrugnąłem kilka razy w jej stronę. – Jeżeli tak, to beznadziejne. Powtórz to przed moimi rodzicami, oficjalnie z pierścionkiem i te sprawy. Jestem kobietą z tradycjami. – Zaśmiała się i wyszła do kuchni pewnie po coś jeszcze, a  mnie zamurowało.
- W takim razie obiecuję, że jak przyjadą twoi rodzice to poproszę ich o twoją rękę! – Krzyknąłem do niej w kuchni. Usłyszałem brzdęk jakiś sztućców o ziemię. Czyli udało mi się ją wreszcie czymś zaskoczyć. Najśmieszniejsze było to, że pewnie nie spodziewała się, iż dotrzymam obietnicy.

THE END
  
tumblr_muzqmldlwj1qkc652o3_r1_500.gif


**** Fragment piosenki Jung Joon Younga pt. "Friends". :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz