poniedziałek, 11 września 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 16

Tadam! Kolejny rozdzialik. Ciekawa jestem reakcji na niego, choć jak tak go teraz czytam to słabo mi wyszedł ;-; W mojej głowie brzmiał lepiej.

Diagnostyka serca
Rozdział 16



*Jongdae*

            Siedzieliśmy w kuchni naprzeciw matki Chayeon. Patrzyła na nas wrogim wzrokiem. Byłem strasznie zestresowany tą sytuacją. Takie rzeczy widziałem zazwyczaj w filmach, jak nastolatki były nakrywane przez swoich rodziców. O tyle dobrze, że ja i Chayeon byliśmy bardziej dojrzali niż te postacie z filmów. Choć może nie umysłowo, ale swoje lata mieliśmy. Nie wiedziałem jednak co jej mama o tym myślała. Wiedziała, że byłem idolem dla większości koreańskich dziewczyn. Związek ze mną mógłby być groźny dla jej córki.
- Widzę, że nie tylko o nachodzeniu ojca mi ostatnio nie mówisz? Gdzie jest moja córka, która opowiadała mi wszystko? Masz faceta, a ja dowiaduję się o tym przyłapując was na pocałunku? - Wybuchła i miała w oczach łzy. Aż tak zraniło ją to, że Chayeon mogła coś przed nią zataić?
- My nie jesteśmy razem. - Próbowałem uratować sytuację, lecz chyba zrobiłem najgorsze co mogłem.
- To po co całowałeś moją córkę? Myślisz, że jak jesteś idolem, to możesz sobie brać co chcesz? Myślałam, że jesteś grzecznym chłopakiem. - Czułem się dziwnie. Miałem jej opowiadać, dlaczego to zrobiłem? Moją matką nie była bym się jej zwierzał.
- Ostatnio pani córka jest mi coraz bliższa. - Wzięło mnie na odwagę. Nie chciałem, by uważała mnie za jakiegoś kobieciarza bawiącego się uczuciami. - Poniosło nas i ją pocałowałem. Chciałbym z nią być, lecz się boję. To nie tak, że jej nie szanuję i całuję z byle powodu. - Postawiłem sprawę jasno. Kątem oka widziałem, że Chayeon zerka na mnie niepewnie. Pewnie nie spodziewała się takiego wyznania. Nie tak może miała się o tym dowiedzieć, choć później mogłem nie mieć odwagi jej tego powiedzieć, więc może i dobrze się stało. Zrobi z tym, co będzie uważała za słuszne.
- I jak sobie wyobrażasz bycie z nią? Ty wielki idol i ona szara myszka? Myślisz, że pozwolę mojej córce cierpieć? Masz mnóstwo fanek, przed którymi byście musieli się ukrywać, często nie będziesz miał dla niej czasu, jak będzie cię potrzebować. - We mnie zawrzało. To prawda. Bycie z nami było czymś ciężkim. Mimo to, nie lubiłem jak ktoś nas traktował tak, jakbyśmy nie byli ludźmi.
- Mamo przestań. Ja zdecyduję co zrobię i czy podołam temu. Jestem w końcu dorosła i wiem co robię. Czasami nawet lepiej od ciebie. - Wtrąciła się Chayeon. Już myślałem, że nie odezwie się wcale i sam będę się kłócił z jej matką do późna.
- Mam nadzieję, że podejmiesz dobre kroki. Ja wyprowadzam się do naszego domu ponownie. - Wyskoczyła nagle, a ja zastanawiałem się, co mówiła ta kobieta. Yeon pobladła na jej słowa.
- Co powiedziałaś? Wracasz niby do ojca?! - Zaczęła krzyczeć. Jeżeli dobrze zrozumiałem, to na moich oczach rozgrywał się dramat rodzinny. Pewnie Chayeon nie chciała bym przy tym był. Czułem, że jej matka specjalnie przy mnie poruszyła ten temat.
- Dokładnie. Musi ktoś go ogarnąć. Uda mi się. Jestem nadal jego żoną i potrzebuje mnie. Przywrócę go do pionu. Przecież to nie jest zły człowiek. Po prostu pieniądze uderzyły mu do głowy, a potem długi...
- Dość! Jesteś okropna. Po pierwsze mówisz to przy kimś kogo może nie chciałabym wtajemniczać w nasze problemy. A po drugie. Słyszysz siebie?! Jemu się już nie da pomóc. Jest okropnym człowiekiem. Zepsutym do szpiku kości. - Przerażało mnie z jaką nienawiścią mówiła o swoim rodzicu. Z drugiej strony rzeczywiście był tyranem, skoro jego rodzina tak cierpiała przez niego. Nie znałem tego. Miałem kochanych rodziców. Wszystko u nas było w domu sielanką w porównaniu do tego, co przechodziła Chayeon. Moja biedna Chayeon. Odruchowo chwyciłem jej dłoń, by choć trochę ją uspokoić. Zadrżała na mój gest i spojrzała załzawionymi oczami.
- Jeżeli pisałby się na związek z tobą, musi wiedzieć w jakiej jesteś sytuacji. On pewnie myśli, że wszystko jest łatwe jak w jego życiu. - Wiedziałem, że specjalnie mówiła to przy mnie. Miałem jej to za złe. To nie tak, że nie chciałem wiedzieć. Po prostu byłem świadom, że to Yeon wolałaby bym nie był świadkiem tego wszystkiego. - I ja też jestem dorosłą kobietą. Dlatego także będę robić to co uważam za słuszne. Był czas, gdy kochałam twego ojca najbardziej ze wszystkich ludzi na świecie. Nie mogę tego wszystkiego zostawić tak jak jest. - Zakończyła swoją wypowiedź i już wstała od stołu oraz odwróciła się w prawą stronę, lecz ujrzała tam coś, co sprawiło, iż miała szok wypisany na twarzy. Spojrzałem także tam. W wejściu do kuchni stał Yulchan.
- Powiedzcie, że to jakiś koszmar. - Mówił błagalnym tonem. Było mi go żal. Był młodszy od nas. Widać było, że zachowywał się często jeszcze jak dzieciak. To co się działo w tym domu pewnie bardzo go raniło i niszczyło jego młodzieńcze życie, które powinno być bardziej swobodne. - Mamo! Nie możesz wrócić do niego. Zostawisz nas i pójdziesz tam? Co ci to da? Powiedz, że żartujesz sobie. Co ci za to naobiecywał? Bo to on potrafi najlepiej. Manipulować ludźmi, składać obietnice bez pokrycia. Czemu po raz kolejny dajesz mu zamydlić sobie oczy? - Chyba powinienem był odwołać myśli o jego dziecinności. Zaczął mówić tak dojrzale, że mnie zamurowało.
- Przykro mi, ale mojego zdania nie zmienicie. - Mówiąc to wyminęła go w przejściu.
            Usłyszałem cichy szloch koło siebie. Przytuliłem mocno Chayeon, by ją uspokoić. Przeraziło mnie to co się przede mną odegrało. I jeżeli jej matka myślała, że mnie odstraszy tym, to się bardzo myliła. Tym bardziej pragnąłem być przy Chayeon, wspierać ją i dać jej tyle miłości ile na to zasłużyła. Tym sposobem zlikwidował się cały mój strach przed związkiem. Pragnąłem być dla Yeon najbliższą osobą, jaką się dało.
*Jiwon*
            Nie wiem, który to już raz byłam w wytwórni SM odkąd zostałam fotografką idoli. Pierwszy raz byłam tu rozpromieniona i nawet spóźnienie gwiazdy nie denerwowało mnie. Czy to wina Jongina? Dał mi kawałek szczęścia i oszalałam chyba na jego punkcie. Zachowywałam się jak jakaś nastolatka przez niego. Miał na mnie bardzo duży wpływ, a nie znałam go jakoś długo. To było dla mnie zaskakujące.
- Przepraszam za spóźnienie. Nagranie teledysku trochę się przedłużyło. - Usłyszałam obok siebie miły głos. Kiedy spojrzałam na właściciela od razu rozpoznałam w nim Henryego Lau. Lubiłam nawet jego muzykę. Tylko kiedy on się pojawił koło mnie to ja nie miałam pojęcia.
- Nie szkodzi. Przywykłam, że w waszej wytwórni nigdy nie przychodzą ludzie na czas. - Wyjaśniłam mu pospiesznie. - W takim razie nie traćmy go więcej i przejdźmy do sedna.
            Przytaknął mi z szerokim uśmiechem na ustach. Po chwili zabraliśmy się do roboty. Ustaliliśmy wszystko szybko. Widać było, że miał już za sobą wieloletnie doświadczenie. Sesja była krótka i przyjemna. Nie musieliśmy robić dużo powtórek, bo zdjęcia wychodziły bardzo dobrze. Byłam zadowolona z tej współpracy. Coś czułam, że zwinę się szybko do domu.
- Świetnie nam poszło. - Oznajmił mój model jak się powoli pakowałam.
- Nie mogę się nie zgodzić. Jesteś bardzo doświadczony. - Zarzuciłam mu komplementem, by poczuł się lepiej.
- Jak to zabrzmiało. Skąd wiesz, że jestem doświadczony? - Mówiąc to spojrzał na mnie unosząc zaczepnie brwi do góry. Oho. Chyba się źle zrozumieliśmy.
- Nie w takim sensie jak myślisz. - Odpowiedziałam bardziej oschle. Miałam nadzieję, że nie wyprowadzi mnie on z równowagi.
- Faktycznie tego możesz nie wiedzieć. Zawsze możesz sprawdzić, na jakim ono jest poziomie. - Czy ten człowiek mnie podrywał takimi tanimi tekstami? Myślałam, że padnę.
- Jestem zajęta. - Odpowiedziałam krótko, mając nadzieję, że da mi święty spokój.
- Jeżeli dziś nie masz czasu, zawsze możesz mi dać swój numer i jakoś się umówimy. - Znowu uniósł kąciki ust. Może uśmiech i miał piękny, ale pewnemu panu to on nie dorastał do pięt.
- Coś nie tak Jiwon? - Usłyszałam głos Jongina za sobą i zdębiałam. Po chwili odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu zakłopotany uśmiech.
- Znacie się? - Zagaił Henry, a ja nie wiedziałam co mówić.
- Tak hyung, to moja dziewczyna. - Powiedział prosto z mostu Kai, gdy już stał obok mnie. Zamurowało mnie znowu. Naprawdę robił to tak wprost? A tamtemu z kolei szczęka prawie opadła na tę wiadomość.
- Naprawdę? - Po chwili wybuchł śmiechem. - Trzeba od razu było powiedzieć, że masz kogoś. Nie interesują mnie zajęte. - Oznajmił szczęśliwy, a potem wyszedł nawet nie dając mi odpowiedzieć, że przecież to próbowałam mu powiedzieć.
- Nie przejmuj się Henrym, to miły człowiek, tylko podrywa za dużo dziewczyn. - Zachichotał swoim charakterystycznym śmiechem.
- Nie jesteś zazdrosny? - Zapytałam niepewnie.
- O co? O niego? Daj spokój. Jego podrywy rzadko są tak na serio. - Dodał, a ja nie rozumiałam co to oznaczało. - Kiedyś podrywał nawet przed programem jedną komediantkę, by poczuła się dowartościowana. To jego dziwny sposób bycia i wszyscy w koło o tym wiedzą. - Wyjaśnił mi dogłębniej, a dla mnie to nadal było nie do pojęcia.
- Chyba niektórym idolom woda sodowa uderza do głowy. - Stwierdziłam kręcąc głową na boki.
*Juniel*
            Przebudziłam się i doznałam szoku. Miałam problem z otworzeniem oczu. Coś mi to uniemożliwiało. Zaczęłam dotykać moją twarz i wyczułam, że byłam owinięta jakimś bandażem. Pewnie miałam opatrunek. Byłam strasznie niecierpliwa, bo przez to nadal otaczała mnie ciemność. Od dnia zabiegu budziłam się przerażona, że nie widzę. Dopiero po chwili dochodziłam do siebie i uświadamiałam sobie, że to nadal ten bandaż dzielił mnie od zobaczenia świata.
            Poczułam na mojej dłoni inną i bardziej chłodną. Domyśliłam się, że to Minseok. Trwał przy mnie i uspokajał mnie każdego dnia. Wychodził ze szpitala bardzo późno, a przychodził tak wcześnie rano, że nie budziłam się ani razu samotnie.
- Spokojnie Juniel. - Mówił zaspanym głosem i ziewnął po chwili. Pewnie był przemęczony takim trybem. - Dzisiaj ściągają ci opatrunek. Będzie dobrze.
            Zadrżałam. Straciłam rachubę czasu i zapomniałam, że to już nadszedł ten dzień. Byłam pełna ekscytacji i lęku jednocześnie. Nie wiedziałam, co mnie czeka. Jak to będzie po takim czasie znowu cokolwiek zobaczyć? Czy mój świat, który zapamiętałam nadal wyglądał tak samo? Nawet nie mam pojęcia, czy moja mama się zestarzała i jak sama obecnie wyglądam. Różne myśli nie dawały mi spokoju. Cieszyłam się, że miałam wsparcie Minseoka, bo naprawdę wierzyłam, że bez względu na cokolwiek będzie dobrze.
            Po chwili nastąpiło jakieś zamieszanie. Mogłam tylko wnioskować, że lekarz wszedł. Minseok zacieśnił uścisk mojej dłoni pewnie z własnych emocji. Słyszałam szuranie jakieś po lewej stronie. Jakby ktoś zasłaniał zasłony w oknie.
- Jest pani gotowa sprawdzić, czy widzi? - Zapytał niepewnie doktor, a mój głos chwilowo mi odmawiał posłuszeństwa, więc pokiwałam twierdząco głową.
            Mój oddech przyśpieszył, gdy poczułam, jak zdejmują mi opatrunek. Czułam jak odwijają go z mojej głowy i serce waliło mi jak oszalałe. Bałam się. Ściskałam mocno dłoń Minseoka. Miałam uwolnione powieki. Mogłam je otworzyć, jednak czekałam, czy lekarz nie chce mi czegoś powiedzieć.
- Teraz powoli odchyl powieki. Możesz mieć problem z otworzeniem ich przez to, że od kilku dni były otoczone ciemnością. Może drażnić je światło. Dlatego też jest tu najciemniej jak się da. Nie śpiesz się.
            Zrozumiałam dokładnie jego polecenie. Odchyliłam lekko powieki, ale rzeczywiście było to ciężkie. Odruchowo mi opadały. Gdy już wygrałam walkę z lękiem i zaczęłam je unosić widziałam wszystko za mgłą. Mimo to, mogłam się domyślić, że przede mną stoi lekarz po białej podłużnej plamie. Od razu odwróciłam się w prawą stronę, bo obraz zaczynał się wyostrzać. Domyślałam się, że patrzę na wprost Minseoka, bo trzymał mnie za prawą rękę. Zamrugałam kilka razy. Powoli wszystko nabierało kształtów. Zobaczyłam wkrótce okrągłe policzki i piękne oczy tego człowieka. Ja... zaczynałam widzieć. Miałam ochotę płakać, lecz bałam się, że przez to znowu rozpłynie mi się obraz, więc powstrzymywałam się.
- Czy możemy wiedzieć, czy pani coś widzi? - Dopytał lekarz, bo faktycznie milczałam.
- Widzę. - Wyjąkałam. - Nawet wszystko się wyostrza. - Mój głos drżał. Szczęście rozrywało moje serce od środka i ciężko było mi pozbierać myśli.
- Cieszę się. Za niedługo przyjdziemy zaaplikować pani lekarstwa. Jeszcze dzisiaj będzie pani siedzieć tutaj z zasłoniętymi żaluzjami. Od jutra dopiero będzie mogła pani spróbować przyzwyczaić się do światła. - Dał mi ostatnie polecenie. - A teraz mogą państwo się pocieszyć sobą. Przyjdziemy za jakąś godzinę. - Oznajmił i wyszedł. Nawet nie dotarło do mnie co mógł mieć na myśli.
            Wpatrywałam się w Minseoka badawczo. Coraz lepiej go widziałam. Każdy szczegół jego twarzy był idealny według mnie. Może wyglądał jak małe dziecko, jak to określiła moja mama, ale wiedziałam już jak dojrzała była jego dusza. Zakochałam się w niej, lecz nie mogłam też zaprzeczyć, iż jego wygląd był ponadprzeciętny. Był bardzo przystojny. Nie wierzyłam, że ktoś taki się mną zainteresował i mi pomógł osiągnąć to co właśnie się stało.
            Widziałam. Mogłabym skakać do sufitu. Nie chciałam wyjść na idiotkę. Minseok chyba wiedział, że delektuję się każdym szczegółem w nim. Milczał. Nie wytrzymałam dłużej. Nachyliłam się w jego stronę i pocałowałam namiętnie. Miałam ochotę wlać w ten pocałunek wszystkie moje emocje, jakie czułam w tamtej chwili. Przede wszystkim chciałam mu udowodnić jak bardzo byłam mu wdzięczna za wszystko. Był dla mnie bardzo ważny.
- Kocham cię. - Wyszeptałam odrywając się od niego.
            Zobaczyłam jak rozszerza swoje oczy. Miałabym ochotę się zaśmiać, gdyby nie to, że wyznałam mu przed chwilą coś ważnego. Po chwili jednak uspokoiłam się, bo zdziwienie przerodziło się w uśmiech. Ile mnie omijało, nie widząc go wcześniej. Rozpłynęłabym się na niego pewnie wiele razy.

- Ja ciebie też Juniel. - Odpowiedział mi i także złożył na moich ustach pocałunek, lecz tym razem krótki i subtelny.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz